Skocz do zawartości

Equestria Times 05/2015 (6)


Dolar84

Recommended Posts

Lekko olewając fakt toczenia się w tej okolicy niezwykle interesującej dyskusji, pozwolę sobie na dokonanie subiektywnej krytyki niektórych tekstów zawartych w naszym, jakże uwielbianym, czasopiśmie.

 

Artykuł Cygnusa o pyrkonie był całkiem interesujący, choć muszę przyznać, że stosunek ilościowy opisów przeżyć wewnętrznych do informacji/ciekawostek na temat pyrkonu samego w sobie, mógłby być dla mnie bardziej satysfakcjonujący. Cóż, różnie różni ludzie piszą.

 

Tekst Albrechta o starzeniu się fandomu. Muszę przyznać, że czytało się bardzo przyjemnie - co do formy absolutnie nic nie mam do zarzucenia. Co do treści też. Bardzo ładnie, przemyślanie i dokładnie zrobiona analiza. Duży plus. Oby więcej takich artykułów - o tego stopnia kompletnych, że nawet nie mam na co ponarzekać.

 

Felieton "Dola hist(o/e)ryka". Otóż drogi Cygnusie. Internety nie są niedouczone z historii. Internety są niedouczone z WSZYSTKIEGO. Powiedziałbym wręcz. że to nawet wszyscy są niedouczeni z wszystkiego! Wierz mi, widywałem sytuacje, gdy ludzie nie umieli nawet pojedynczego, banalnego zadania matematyki zrobić. Nie pojedynczy, ale większość. Albo jakie rzeczy z magnesami chcieliby porobić. Perpetum mobile! Bo zasada zachowania energii to spisek krwawych i chciwych korporacji energetycznych! O biologii nie wspominając, bo tutaj załamać się można, tak że Cię o 360 stopni obróci.

Ale nie - to historia jest najważniejsza! NAUKA O ŻYCIU!

 

Dobrze, teraz mogę coś napisać o hiperanalizie. Nie znam się na naukowych metodach historii. Możesz z nich korzystać, proszę bardzo. Tylko pamiętaj, że jak chcesz się zajmować tym, to nie możesz zakładać, że rzeczywiście świat kuców jest logiczny i spójny. Pewnie nie jest, w dodatku nie widzę za bardzo dlaczego uważasz, że jest. twoje argumenty bardzo do mnie nie trafiają. Fakt, że twórcy robią czasem podteksty, może co najwyżej negatywnie wpłynąć na spójność dzieła. Robi się z tego taka składanka różnych wizji i easter eggów podorzucanych przez różnych scenarzystów.

I pamiętaj, że to nie leżało nawet obok nauki. Nauka bowiem, zajmuje się badaniem czegoś, co jest możliwe do zbadania. Kuce nie są, ponieważ jest to tylko wymyślona fikcja - w rzeczywistości nie ma miejsca na błędy, elektron nagle ci nie zatańczy poloneza z neutronem, bowiem te prawa które nimi rządzą są idealnie niezmienne. Kuce takie nie są. Jeżeli jakiś scenarzysta strzeli focha, i postanowi, że tak naprawdę Twilight jest żydo-cyborgiem z marsa, który przybył do Equestri w poszukiwaniu ciasteczek bananowych, to co zrobisz? Nic nie zrobisz. Każda jedna teoria jaką wcześniej na jej temat wymyśliłeś, jest całkowicie błędna. Coś ci też powiem na temat nauki: Matematyka udowadnia prawdę, fizyka ją możliwie przybliża, historia dopasowuje do aktualnych trendów politycznych. W kucykach nie ma tak rozumianej prawdy i dlatego nauką to nigdy nie będzie!

Oprócz tego tekst bardzo ciekawy.

 

 

PS. Odróżniajmy pasje od obsesji. Oczywiście bez niepotrzebnego nadawania negatywnych wydźwięków temu drugiemu.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ależ nigdzie nie stwierdziłem, że serial jest całkowicie logiczny, Nigdy w życiu! Setki razy przyznawałem, że to sprawa bardzo niekonsekwentna i jest masa dziur, błędów, a także zagwozdek, gdyż rzeczy pozornie się wykluczają.

Cytaty:

 

i czynią go w jakimś stopniu logicznym

Inny mój artykuł "kwestia kanoniczności":

 

Problem pojawia się w sytuacjach, kiedy dotyka nas brak konsekwencji, zresztą dość częsty

Zresztą tamten artykuł cały nadaje się do przytoczenia :)

Jeszcze raz przypomnę: swoje "badania" (ujmę to słowo w nawias, aby nikogo nie drażnić) traktuję jako rozrywkę intelektualną, dobrą zabawę, a także pewną gimnastykę umysłową. To fajny sposób dla mnie do zabawy produktem i ulubionym uniwersum. Nikomu niczego nie narzucam, wręcz:

 

pełną skromnością przyznaję, że cała treść tego wywodu, to tylko moje pomysły bazujące na doświadczeniach i nikomu nie zabraniam mieć innego podejścia ;)

Może już nie będę zaczynał dyskusji o tym, że nauka ma wiele oblicz, takie jak Ty mówiłeś o elektornie i inne...

Edytowano przez SPIDIvonMARDER
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój post tutaj, poza zasadniczym wstępem, składał się będzie z dwóch części. Krótszej, gdzie odnoszę się do tych kilku wypowiedzi, gdzie wspomnino o mnie i moim artykule (lub "Sekretach...", choć to przeszłość) oraz dłuższą, w której dołączę do krucjaty polemicznej "Świat vs Spidi", jako, a jakże, reprezentant świata.
 
Przepraszam też wszystkich biedaków, którzy włożyli masę zaangażowania w swoje artykuły i recenzje. Nie będę nawet ukrywał, że nie czytam w ET wszystkiego (mało tego, traktuję to czasopismo wyjątkowo wybiórczo), a nawet jeśli, to rzadko zdobywam się na komentarz. Z radością jednak ogólnie podsumuję Waszą pracę, że ten numer w moich oczach naprawdę się udał. Z niemałą nutą dumy dodam też, że sam miałem w tym swój udział.
 
No, skoro wstępik mamy za sobą, sprawa pierwsza:
 
Dziękuję serdecznie wszystkim, którzy znaleźli chwilę na przeczytanie felietonu "Starość nie radość". Cieszy mnie jego pozotywny odbiór, a jeszcze bardziej fakt, że ktoś może wziąć sobie do serca kilka moich rad. Jak mówiłem, jakoś tak smutno mi spisać fandom na straty... Najwyraźniej jednak jest jeszcze nadzieja. Doskonale!
 
Mały drobiazg... ALBERICH, nie ALBRECHT :D Dziękuję.
 
 
Macter, akurat do Twojego komentarza muszę się w kilku miejscach odnieść. Szczerze dziękuję Ci za napisanie tego wszystkiego, cieszy mnie, że nie nie była to dla Ciebie tylko bierna lektura, jeszcze większą radość sprawiłeś mi krytyką kilku tez i uzupełnieniem innych. Jak pisałem, praktycznie nie było możliwości, bym napisał tak trudny artykuł bez pomyłki, tym lepiej więc, że mogę tutaj rozjaśnić parę spraw. Choć, co ciekawe, nie z każdą uwagą się zgadzam.
 
Od tego właśnie zacznę:
 

Zacznijmy od wizji uosobienia fandomu jako człowieka w podeszłym wieku. Ja bym raczej porównał nas do osób w okresie 20-30 lat, którym skończył się czas luzactwa w trakcie szkoły/studiów i przyszło się zderzyć z zwykła codziennością pracy która ma nas utrzymać.


To niby tylko spór o porównanie, ale moim zdaniem istotny. O ile jestem gotów zgodzić się, że nazwanie obecnego stanu "starością" to przesada, o tyle jednak starzenie jako proces odcisnęło na nas już swoje piętno. Człowiek w wieku 20-30 lat ciągle się rozwija, owszem, zderza się z codziennością, zakłada rodzinę, ale choć rozwija się mniej dynamicznie niż dawniej, prawdopodobne ciągle nie osiągnął jeszcze szczytu swoich możliwości. Ja sam zdefiniował bym obecny moment gdzieś po czterdziestce, najdalej przed pięćdziesiątką. Złote czasy minęły, aktywność spadła, człowiek staje się zmęczony i zaczyna tęsknić za dawnymi czasami, choć na dobrą sprawę praktycznie drugie tyle życia przed nim. Jak jednak pisałem wyżej, to tylko spór o porównanie.
 

Dobrze rozpoznajesz okres największego przyrostu, ale uważam że błędnie identyfikujesz powody jego spadku. Świat ma skończoną liczbę mieszkańców i większość z nich która z niewyjaśnionych powodów była podatna na magię kucyków, już wchłonęliśmy w nasze grono.

 
Za to uzupełnienie szczerze dziękuję, bo jest niezwykle potrzebne. Mnie samemu nawet to mignęło, ale z jakiegoś powodu, czy to przeoczenia, czy braku umiejętności obrania to w zgrabne słowa, pominąłem ten niesamowicie istotny powód. Tym bardziej dziękuję, że powiedziałeś to za mnie.
 

Kolejne rzecz przy której chcę coś dodać to aktywność. Poprawnie identyfikujesz wszystkie problemy, ale gubisz jeszcze jeden. Wspomniana przeze mnie grupa która przyszła na zasadzie stada/mody, wcale nie była biernymi obserwatorami. To co zawsze mnie fascynowało w tym fandomie, to delikatne, można powiedzieć że nie wprost, przymuszanie wszystkich do aktywności i tworzenia czegoś na jego potrzebę. Gdzie się człowiek nie obejrzał, to ten pisał, ten rysował, ten korektorował itd. W taki towarzystwie ciężko jest siedzieć i nic nie robić :hBB25: . A ponieważ przywołana przeze mnie grupa jest wybitnie podatna na takie działanie, to i ona masowo tworzyła i komentowała. A gdy odeszła, to znikło nie tylko komentujący ale i tworzący wraz z dziełami. Spójrz na ostatni remanent w dziale fanfikowym który zakończył się dosłownie kilka godzin temu. Z działu wyleciało 8% tematów i w przypadku tych zarchiwizowanych dość często powtarza się schemat brak linków/dokument w koszu.

 
Tu akurat sam nie jestem pewien, co stricte chciałeś powiedzieć, więc spróbuję to jakoś ogarnąć. Fakt, tej tendencji nie opisałem, a jest ważna, jednak... Brakiem tego działania nie jest niedobór grupy "stada/mody", tylko właśnie brak przykładu. Dawny "beton aktywności" (cholera, jak to głupio i bezsensownie brzmi) robił cały czas bardzo dużo. A jak każdy pisał, każdy rysował, to jakoś szło. Teraz nie ma z kogo brać przykładu, bo sami zastali bywalcy nie są już tak aktywni jak dawniej. Autorytet w dziedzinie aktywności to teraz ktoś, kto jeszcze coś tworzy lub organizuje, aktualizuje dzieła i jakoś o nie dba. Takich jest, niestety, za mało.
 

aś do początkujących twórców mieć dużą taryfę ulgową – w końcu nikt nie rodzi się z perfekcyjnym warsztatem, ale dochodzi się do niego przez praktykę i życzliwie (oraz DELIKATNE) uwagi.

 
Akurat z tym jest lepiej, niż mogłem się kiedyś spodziewać. Poziom urósł, ale twórcy i komentatorzy wciąż pozostają wyrozumiali dla nowych. Gorzej z popychaniem i aktywnym komentowaniem ich dzieł...
 
To tyle. Jeszcze raz dziękuję wszystkim!
 
 
A zaraz po linii odzielające druga część, właściwie prawie osobny post.
 
 
********************************************************************************
 
 
Oj, Spidi, Spidi... Jeszcze nigdy tak wielu, nie polemizowało tak wiele, z tak niewieloma...
 
Powiem Wam, że Spidi to jeden z największych oryginałów tego fandomu – nikt z takim zaangażowaniem, pomysłowością, ciężką pracą i ogromnym nakładem własnych sił i czasu, z tak nieopisaną pasją, nie podejmuje tak wielu bezsensownych, a nieraz nawet głupich inicjatyw.
 
Z miejsca stanowczo odcinam się od krytyki całego Spidiego jako osoby, jest miły, grzeczny, pomocny, a pomimo tego, co napisałem wyżej, robi dla fandomu więcej dobrego niż niejeden. Tym bardziej boli fakt, z jak głupich założeń czasem wychodzi.
 
Krytykowany tu wielokrotnie artykuł o hiperanalizie serialu jest jedną z takich rzeczy. W ogóle analiza w proponowanym przez Ciebie kształcie mija się z celem innym niż zabawa. Jeśli kogoś to bawi – proszę bardzo, choć zastanawiam się, po co komuś w takim razie poradnik. Niektórzy podejdą pewnie do tego z większym dystansem, poczuciem humoru i ironią – ich wola. Bowiem z której by strony nie podchodzić, nie da się uczynić badania świata i fabuły MLP nauką.
 
Moi przedmówcy powiedzieli już mnóstwo rzeczy na ten temat i szczerze wątpię, bym dodał tu coś naprawdę nowego. Mało tego, sądzę, że nie uda mi się Ciebie przekonać. Z góry uprzedzam też, że nie czuję się w tym miejscu naukowcem, a temat na forum nie jest miejscem do "dyskusji akademickich", występuję z perspektywy publicysty-polemisty. Dzięki temu mogę pozwolić sobie na więcej. Nie ukrywam od począktu, że analizę na Twój sposób, Spidi, traktuję jako niepoważną.
 
Popper zaproponował kiedyś bardzo dobre kryterium falsyfikacji nauki, które tutaj w całości przytaczam: „Jeśli jakaś hipoteza nie może zostać poddana procedurze stwierdzającej fałszywość twierdzeń, nie powinna być uznawana za naukę." Lewis Wolpert, na podstawie którego "Nienaturalnej natury nauki" pisałem kiedyś esej (dawne dzieje) analizował Poppera, rozszerzając jego antydefinicję o swoją definicję nauki: „zjawiska, których dotyczy, powinni potwierdzić niezależni obserwatorzy; stosowane w niej pojęcia muszą być spójne, a wyjaśnienia, które podaje, łączyć się z innymi gałęziami nauki. Do wytłumaczenia złożonych zjawisk powinna wystarczać niewielka liczba praw i mechanizmów; byłoby ideałem, gdyby nauka miała charakter „ilościowy", a jej teorie dały się wyrazić matematycznie.” Nadal nie dotyka ona niestety samej istoty nauki, bo czym jest owa "rzecz" to dyskusja raczej dla filozofów.

 

Problem w tym, że jak pisali inni, profili przychologiczne, elementy świata lub wydarzenia w MLP są czasem ze sobą jawnie sprzeczne. W dodatku nie można ich jednoznacznie zweryfikować, bo fakt, że coś raz pojawiło się w serialu wcale nie oznacza, że następne odcinki tego nie zmienią. Nie ma też co ukrywać, że pracuje nad tym zespół, gdzie każdy ciągnie prace w swoją stronę, a przy tylu ludziach nie istnieje fizyczna możliwość stworzenia świata doskonale spójnego, zwłaszcza, gdy docelowo był on projektowany dla dzieci. Można analizować na przykład baśnie, bo po częsci po to one są, by wyłapać spod skorupy dosłowności ich ukryte walory, ale nie ma co udawać, że to praca naukowa. Chyba, że pójdziemy o krok dalej i wraz z analizą kanonu będziemy jeszcze badać życiorysy twórców, mechanizmy ich pracy oraz historię samych odniesień... To jednak zakrawa już o paranoję.

 

Powtórzę: nie mam nic przeciwko analizie, bo ta jest znakomitą rozrywką, jak do niej odpowiednio podejść. Nie podoba mi się jednak lansowanie "naukowego podejścia". Zresztą... na dobrą sprawę zastanówmy się, co to zmieni, że udowodniliśmy, że w kanonie coś jest dokładnie takie? Dostaniemy za to profesutę, doktorat albo chociaż licencjata? E tam, możemy mieć z tego jedynie własną satysfakcję.

 

Ponadto, gdy używamy kanonu na przykład do fanfików, z miejsca wprowadzamy nasze interpretacje, a tu nie ma już żadnego znaczenia, czy są one zgodne z kanonem czy nie, mało tego, te wyjątkowo sprzeczne mogą być nieraz najbardziej interesujące. Sam bawiłem się, w jak to ująłeś "teorie spiskowe" w swoich fikach. Nie wierzę w nie ani trochę (o ile w ogóle można mówić tu o wierze), jednak gdyby lekko się na pocić, dałoby się je sensownie obronić. Pytanie tylko po co, skoro jako twórca mam władzę nad kształtem swojego dzieła. Jeśli tylko będzie wystarczająco sensowne dla czytelników, wszystko jest ok.

 

Teraz kilka uwag co do samej treści:

 

 

Aby sami twórcy się w nim nie pogubili, musieli stworzyć schematy i ustalenia, które spajają ten swiat i czynią go w jakiś sposób logicznym.

I zrobili to, problem w tym, że nie uniknęli sprzeczności. Zresztą słowo "logicznym" uważam za błędne, powiedziałbym raczej "rozsądnym" lub "sensownym". Tak długo jak odbiorcom podoba się produkt i nadążają za jego zasadami, tak długo twórcy spełniają swoją rolę. Nikt nie wymaga od nich takich rzeczy jak pełna poprawność biologiczna lub konstruowanie własnej chemii i zasad magii.

 

 

Teoretycznie sprzytnie zmontowanej teorii spiskowej nie da się jednoznacznie wykluczyć, ale jednocześnie nie sposób ją poprzeć przy odrobinie zdrowego rozsądku.

Problem w tym, że zdrowy rozsądek zbyt często rozmija się z nauką. Aż do Newtona poglądem zdroworozsądkowym było uznanie, że każdy ruch wymuszony jest przez siłę, łącznie z ruchem jednostajnym. Rozumiem jednak to odwołanie, ponieważ nie posiadamy odpowiednich kryteriów ani możliwości "jednoznacznego wykluczenia", więc odwołujemy się do rozsądku. W tym momencie jednak opuszczamy uniwersytet i idziemy do kółka dyskusyjnego, gdyż jak mówiłem, rozsądek nie jest argumentem naukowym.

 

aczkolwiek takie... nazwijmy to "komercyjne" dzieła są kwestionowalne i należy uważać, aby za fakt nie uznać jakiejś bzdury.

 

"Co czyni satyrę? Cytata, nie komentarz"

 

 

 

Dlatego w ramach małego podsumowania doradzam Spidiemu, by oddzielił badanie kanonu od nauki, a wszystko będzie w porządku. Możesz mieć takie hobby, proszę bardzo, jest ono naprawdę inspirujące i interesujące, ale gloryfikacja go na poziom nauki i przywoływanie tu zasad dyskursu akademickiego, to gargantuiczna przesada. Dixi

 

 

Tak czy inaczej dziękuję za możliwość polemiki! Pozdrawiam serdecznie!

Edytowano przez Alberich
  • +1 7
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


tutaj załamać się można, tak że Cię o 360 stopni obróci

 

Nie 180 stopni? :T


Ale nie - to historia jest najważniejsza! NAUKA O ŻYCIU!

 

Nigdzie nie napisałem tego, że historia jest najważniejsza.

To oczywiste i rozumie się samo przez się.

:raritylaugh:


 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Alberich

Zawsze miło się czytało twoje teksty (mimo początkowych problemów w znajomości na linie redaktor-DTP  :aj5:). Nigdy jednak nie miałem okazji się za bardzo do nich odnieść, bo w tematyka pisania fanfików, to nie moje poletko. Teraz jednak korzystając z okazji postanowiłem skomentować, tym bardziej jeżeli mogłem napisać coś więcej niż same pochwały. I teraz pozwolę z dwa razy ciebie zacytować, aby doprecyzować niektóre moje tezy.

 

 

 

To niby tylko spór o porównanie, ale moim zdaniem istotny. O ile jestem gotów zgodzić się, że nazwanie obecnego stanu "starością" to przesada, o tyle jednak starzenie jako proces odcisnęło na nas już swoje piętno. Człowiek w wieku 20-30 lat ciągle się rozwija, owszem, zderza się z codziennością, zakłada rodzinę, ale choć rozwija się mniej dynamicznie niż dawniej, prawdopodobne ciągle nie osiągnął jeszcze szczytu swoich możliwości. Ja sam zdefiniował bym obecny moment gdzieś po czterdziestce, najdalej przed pięćdziesiątką. Złote czasy minęły, aktywność spadła, człowiek staje się zmęczony i zaczyna tęsknić za dawnymi czasami, choć na dobrą sprawę praktycznie drugie tyle życia przed nim. Jak jednak pisałem wyżej, to tylko spór o porównanie.

Zgadza się, to tylko spór o porównanie, ale tutaj dość ładnie że mimo wszystko każdy mierzy swoją miarą (w szczególności to widać w boju SPIDI vs Reszta w sprawie nauki i poszczególnych jej dziedzin). Dla mnie w w zbiorze "starość" są osoby o wieku 75+, a jak widać dla ciebie jest to już koło 50. Niby mała rzecz, a ile to zmienia w postrzeganiu danego tematu. I chyba najcelniej porównujesz nas do czterdziestolatka, choć osobiście na podstawie niczym nie popartej wiary w fandom. będę upierał się że jesteśmy młodsi  :fluttershy5:  Zaś co do rozwoju, to tu się częściowo zgodzę. Prawdą jest że jeszcze człowiek się rozwija i ma szczyt zdolności przed sobą, ale tylko w dziedzinach które go interesują. Co raz rzadziej rozgląda się za nowymi zainteresowaniami i z nimi eksperymentuje, bo to było już wcześniej. Przekładając to na fandom, większość już zdążyła popróbować swoich sił w niejednej twórczości i przedsięwzięciu. Cześć się z nich odnalazło, część nie. Zmniejszenie tych eksperymetnów powoduje obserwowany efekt – zmniejsza się ilość, rośnie jakość. W ten sposób płynnie przechodzimy do drugiego i ostatniego cytatu.

 

 

Tu akurat sam nie jestem pewien, co stricte chciałeś powiedzieć, więc spróbuję to jakoś ogarnąć. Fakt, tej tendencji nie opisałem, a jest ważna, jednak... Brakiem tego działania nie jest niedobór grupy "stada/mody", tylko właśnie brak przykładu. Dawny "beton aktywności" (cholera, jak to głupio i bezsensownie brzmi) robił cały czas bardzo dużo. A jak każdy pisał, każdy rysował, to jakoś szło. Teraz nie ma z kogo brać przykładu, bo sami zastali bywalcy nie są już tak aktywni jak dawniej. Autorytet w dziedzinie aktywności to teraz ktoś, kto jeszcze coś tworzy lub organizuje, aktualizuje dzieła i jakoś o nie dba. Takich jest, niestety, za mało.

W tym zdaniu chciałem przekazać że oprócz tych wszystkich powodów które wspomniałeś, mamy jeszcze jeden i nie stoi on ponad innymi. I tutaj do głosu dochodzi efekt skali. Każdy z tych problemów może i byłby zauważalny, ale dopiero połączone razem wywołały tak potężne skutki. A zanik tego efektu skali, spowodował że zniknął on też gdzie indziej, czyli jak wspomniałeś w ogólnej twórczości i aktywności, która była nim nakręcana.

Edytowano przez Macter4
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Równocześnie mam wrażenie, że nie czytaliście mego artykułu uważanie.

Ja nie ukrywałem, że twojego artykułu nie przeczytałem. :P

Po prostu jak porównałeś badanie kanonu do archeologii, to nie wytrzymałem i musiałem coś powiedzieć.

Ale teraz jestem już po lekturze, więc nie obawiaj się. :D

 

Zresztą nawet jakbyśmy przy dużej dawce dobrej woli dostrzegli w uśmiechaniu się kobiety jakiś stereotyp (trochę to przykre, że tak fundamentalną dla osobowości kwestię ropatrujemy w takich szarych kategoriach), to porównanie obu stereotypów z mojego postu ze sobą jest bardzo krzywdzące.

Mógłbym na to odpowiedzieć, ale mam wrażenie, że powstałby przez to straszny offtop. Daj znać przez PW, jeśli chcesz kontynuować ten wątek.

Ok, magazyn przeczytałem bardzo wybiórczo, właściwie tylko artykuły publicystyczne, których tematy mnie zainteresowały.

Na początku pytanie do redaktora naczelnego: dlaczego ISSUU? Czy nie prościej byłoby wrzucić magazyn w formacie PDF na jakiś internetowy dysk, tak by każdy mógł sobie czytać w zaciszu własnego czytnika e-booków?

Przyznam, nie znam się na składaniu magazynów, ani nie znam waszego procesu tworzenia, ale jako czytelnikowi byłoby mi w ten sposób znacznie wygodniej. ISSUU nie oferuje praktycznie niczego, poza zacinającym się czytnikiem flashowym.

Uwagi / polemikę / dyskusję z artykułami umieszczam alfabetycznie według nicków autorów.

Alberich

Jeśli chodzi o wypunktowanie i analizę objawów trawiących nasz fandom, to zgadzam się w zasadzie w 100%. Również przepisane lekarstwo wydaje mi się sensowne... ale czy fandom naprawdę jest bezręki chory?

Nie do końca zgadzam się z tezą artykułu. Bardzo podniosłymi sformułowaniami (może nawet zbytnio) określasz obecną sytuację fandomu, jak to złoty wiek przeminął... nie chcę wdawać się w rozważania, do iluletniej osoby można porównać społeczność bronies, zamiast tego zapytam: czy ktoś naprawdę myślał, że "złoty wiek" będzie trwał wiecznie?

Jeśli nie doszłoby do tego w tym, czy zeszłym roku, to doszłoby za rok czy za pięć. Tak samo załamywalibyśmy ręce i zastanawiali się "no co z tym fandomem"?

Wszystko się kiedyś nudzi. Nie da się zatrzymać odpływu ludzi z fandomu, zwłaszcza że bronies mają ten pech, że jesteśmy uwiązani do jednego dzieła umieszczonego w jednym momencie w czasie, w przeciwieństwie do fandomów nie związanych z konkretnym dziełem (np. SF i fantasy), albo związanych z uniwersum periodycznie odnawianym na różne sposoby (np. Star Wars - jak oglądałem filmy to jakoś mnie nie porwały, ale już dzięki grom Knights of the Old Republic nieco się wciągnąłem).

Nasz fandom musiał przestać się rozwijać i zacząć się kurczyć. Nie ma co udawać, że mogliśmy tego uniknąć, co stwierdzam mimo tego, że wedle artykułu czyni to ze mnie kogoś twierdzącego że ucięta ręka nie jest problemem. :D

Widzę też jedną podstawową różnicę między upadkiem cywilizacji a fandomu: los Europy jest dla nas istotny czy tego chcemy czy nie, bo od tego zależy nasze życie i nasza przyszłość. A jeśli ktoś odejdzie z fandomu, bo go przestały kręcić kucyki, albo nie tworzy już tyle co kiedyś z braku czasu / chęci, to ciężko tu dorobić jakąś większą ideę, w imię której powinien zacisnąć zęby i poświęcić się dla fandomu. Z tego też powodu, nawoływanie do większej aktywności jest słuszne, ale niekoniecznie skuteczne.

Skoro jednak nie da się, według mnie, zatrzymać odpływu bronies, to prawdziwym problemem jest brak napływu świeżej krwi. Niestety, na to rady nie mogę zasugerować. Po części z powodów wymienionych w artykule, a od siebie mógłbym dodać... ten fandom nie ma nowym członkom nic do zaoferowania. A przynajmniej z zewnątrz na pewno się nie zdaje.

Na początku, kiedy kucyki były czymś nowym, wielu chciało zobaczyć o co chodzi... gdzie jest to coś, co sprawia że normalni ludzie otwarcie przyznają się do lubienia bajki o kolorowych taboretach i zdają się z tego powodu szczęśliwsi.

Parę lat i parę skrajnie kompromitujących fandomowych epizodów później, przy rosnącej skwaśniałości fanów, teraz już nikt się nie zastanawia co jest w kucykach, raczej co jest nie tak z tymi ludźmi. I właściwie kontrargumentów z naszej strony nie ma. Bronies stali się tym, czym z początku bycia unikali, tworząc fenomen fandomu.

Gdybym miał teraz dołączać do stada, to na pewno bym tego nie zrobił, bo i po co?

Ale to tylko moja prywatna perspektywa. Może się mylę.

Cahan

Z artykułu o fanfikcji nie dowiedziałem się niczego zupełnie nowego, ale cieszy mnie zwrócenie uwagi na zróżnicowanie sposobów wysławiania się różnych postaci oraz dostosowaniu długości zdań do dynamiki wypowiedzi. O tych rzeczach autorzy względnie często zapominają.

Co do jednej rzeczy miałem wątpliwości... czy może inaczej, chciałem się dopytać. Czy w polskim stylu literackim dialogi na pewno są oznaczane za pomocą półpauz? A nie pełnych pauz? Spotkałem się z oboma stylami, sam stosuję ten drugi, ale ostatecznie nigdy nie byłem pewien jak powinno być. Z jakiego źródła wzięłaś informację, że to półpauzy?

Artykuł o pożyciu rodzinnym equestriańskich kopytnych był niesamowicie edukacyjny i inspirujący, i choć w paru miejscach czułem ochotę by polemizować, to ostatecznie poniechałem, bo nie chciałem ryzykować pokazania się jako człowiek, który nie potrafi wyczuć sarkazmu w Internecie.

"Samotny koń to martwy koń" - i od razu staje się jasne, dlaczego przyjaźń to magia!

Sam jednak wolę headcanon, że kuce mają trójki chromosomów: od ojca, matki, oraz Boskiej Imperatorki Celestii (ustawiany z poziomu panelu sterowania Equestrią pokazanego w finale sezonu 3). Wtedy wytłumaczenie przypadku Cakeów jest łatwiejsze. :P

Choć muszę zapytać: jak zmierzono przyjemność klaczy przy kryciu, żeby stwierdzić że jest zerowa? I czy jest jakieś wytłumaczenie, dlaczego akurat siwe konie są czasami porzucane? Czyżby biały był w końskiej kulturze symbolem śmierci?

(Już bardziej na poważnie: to nieco dziwne uczucie, czytać "instrukcję" hiperanalizy, by potem natknąć się parę stron dalej na jej satyrę.)

Spidi

Jak powiedziałem, artykuł o hiperanalizie przeczytałem i... cóż, nadal mam ochotę nie zgodzić się i polemizować. Wręcz jeszcze większą.

Na początek, mała uwaga ogólna: lekko było dla mnie irytujące, że na końcu niektórych sekcji, albo całych artykułów, pisałeś coś w stylu "udowodniłem więc, że...". To nie jest rozprawka na zaliczenie, możesz pozwolić czytelnikom na wysnucie własnych wniosków. :D

Odnośnie hyperanalizy... jestem trochę skonfliktowany, bo o ile z teorią mogę się nawet miejscami zgodzić, to dobrane przykłady są dla mnie dokładnie egzemplarzami tego, co uważam za "złą" analizę serialu.

Alberich sporo napisał o kwestii "naukowości" podejścia, więc pozwolę sobie tego nie poruszać.

Przede wszystkim, łączysz ze sobą dwie zupełnie różne rzeczy: wyszukiwanie nawiązań / ukrytych znaczeń zamieszczonych przez twórców, i konstruowanie kanonu na podstawie kawałków informacji zawartych w odcinkach. Dodatkowo, podajesz przykłady właściwie jedynie tego drugiego.

Nie mam nic przeciwko wydobywaniu nawiązań i ukrytych znaczeń z odcinków, jednak ciężko mi je uznać za hiperanalizę. Na ogół twórcy, jeśli chcą coś przekazać, to umieszczają dość jasne wskazówki, które fandom wyłapuje najdalej w parę godzin po emisji odcinka.

Nawet jeśli z odcinka można wydobyć jakieś znaczenia niezamierzone przez twórców (z większością dzieł można próbować), to zazwyczaj dotyczy to wydźwięku niektórych scen albo przesłania odcinka. Nie da się niezamierzenie umieścić jakieś informacji o kanonie, ponieważ jeśli sam twórca tego nie zauważył, to na pewno nie będzie się do tego stosował.

Drugie z założeń które stawiasz - o twórcach trzymających się tego co inni (oraz oni sami) wcześniej ustalili - jest po prostu fałszem. Twórcy serialu wiele razy pokazali, że mając do wyboru tworzenie spójnego świata, albo dorzucenie jakiegoś gagu do odcinka, zawsze wybiorą to drugie. Niektórzy bardziej zważają na kanon, inni mniej, ale jeśli potrzebują czegoś w jakiejś scenie, to po prostu to dadzą, zamiast zastanawiać się, czy i jak by to działało w świecie kuców.

Piszesz, że obecność mieczy (czy włóczni) sugeruje, że oczywiście kuce muszą umieć nimi walczyć, więc prawdziwa musi być teoria o chwytnych kopytach i dwunożnym chodzie... problem w tym, że twórcy raczej tak nie myśleli. Potrzebowali strażników, a strażnicy muszą mieć broń. Dużo prościej jest dać im ludzką broń i nigdy nie pokazać, jak jest używana, niż zastanawiać się czym i jak mogłaby walczyć czworonożna istota.

Gdyby wymyślili jakieś bronie specjalnie dla kuców, to musieliby się zatrzymać i powiedzieć, że to jest broń i jak się jej używa. Dużo prościej jest wstawić broń ludzką: na pierwszy rzut oka taki kuc wygląda jak gwardzista, a skoro poza wyglądaniem nie spełnia żadnej roli w serialu, to nie ma problemu.

Z tego samego powodu kuce piją herbatę z filiżanek z małymi uszkami, których nijak nie są w stanie wykorzystać. Prościej jest pokazać "to jest filiżanka = picie herbaty" niż dostosowywać wygląd przedmiotów do kopyt.

Ten rodzaj hiperanalizy czepia się szczegółów, których twórcy nie zauważyli i postuluje że są one spójne, a co najważniejsze są prawdziwe i muszą być uwzględnione w budowie świata, nawet jeśli wychodzą przez to bzdury.

Do tej samej kategorii należy zjechany od pierwszego sezonu motyw "klaczy jest o wiele więcej niż ogierów, bo policzmy kuce w odcinkach", od którego niezawodnie wszyscy "analizatorzy" wyprowadzają tezę "WSZYSCY SĄ LESBIJKAMI WOOHOO".

I właściwie tutaj jest mój jedyny problem z "hiperanalizą". Nikomu nie bronię zabawy w headcanon, sam ją uprawiam, ale takie podejście prowadzi do światów nielogicznych, a tym bardziej irytujących, jeśli taki "analizator" jest gotów sprzeczać się z każdym, że X pojawiło się w odcinku Y i Z, więc jego teoria musi być prawdziwa i nikt nie ma prawa krytykować.

Jeszcze jedna rzecz, o której wspomniałeś: "teoria spiskowa" vs "prawdziwa analiza". Intuicyjnie chyba wiem, o co ci chodzi, ale znów, podane przykłady sprowadzają wszystko do twoich poglądów.

Bo nie widzę, w jaki sposób argumentacja "Rainbow Dash to lesbijka, bo jest chłopczycą i nie wykazuje zainteresowania ogierami" była mniej bzdurna od "Scootaloo jest sierotą, bo ma problemy psychiczne (BTW, jakie?) i nie pokazują jej rodziców", a jednak na to pierwsze reagujesz "zgiń przepadnij!", a to drugie to "chyba prawda".

To ja już wolę wytłumaczenie sytuacji Scootaloo z "hiperanalizy" Cahan. :D

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Na początku pytanie do redaktora naczelnego: dlaczego ISSUU? Czy nie prościej byłoby wrzucić magazyn w formacie PDF na jakiś internetowy dysk, tak by każdy mógł sobie czytać w zaciszu własnego czytnika e-booków?

Przyznam, nie znam się na składaniu magazynów, ani nie znam waszego procesu tworzenia, ale jako czytelnikowi byłoby mi w ten sposób znacznie wygodniej. ISSUU nie oferuje praktycznie niczego, poza zacinającym się czytnikiem flashowym.

 

Zacznijmy od tego że z ISSUU można obrać pdf, jeżeli ktoś chce taką wersję. Po drugie, przed aktualizacją interfejsu umożliwiał wygodniejsze czytanie na komputerze niż pdf. Kolejna sprawa jeżeli chodzi o e-booki – pdf jest najgorszym możliwym pod tym względem formatem. W czasach MANEzette tworzyłem ePub, ale zainteresowanie było zerowe. Następna rzeczą jest fakt że ISSUU dostarcza nam dużo cennych statystyk. Ale to co przysłania wszystkie inne powody, to fakt że czytelnicy się tego domagali.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale to co przysłania wszystkie inne powody, to fakt że czytelnicy się tego domagali.

W takim razie pozostaje mi wierzyć, że przed zmianą interfejsu to było niebo a ziemia. Skoro inni się tego domagali, to cóż.

A ISSUU pozwala pobrać wersję PDF, ale tylko zarejestrowanym użytkownikom, chyba że coś źle kliknąłem.

Edytowano przez StyxD
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Cóż, w takim razie pozostaje mi wierzyć, że przed zmianą interfejsu to było niebo a ziemia. Skoro inni się tego domagali, to cóż.
A ISSUU pozwala pobrać wersję PDF, ale tylko zarejestrowanym użytkownikom, chyba że coś źle kliknąłem.

Aktualnie sam głowię się co z tym fantem zrobić bo ani ISSUU (aktualnie), ani pdf nie są rozwiązaniem. Zaś co do pobierania to tak, bo opcja ściągania dla niezarejestrowanych jest płatna.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na dobrą sprawę pierwszy raz przejrzałem nieco bardziej wnikliwie ten magazyn. Przejrzałem dział recek fanfików, (zachęciła mnie do Aleo, do którego o ile dobrze pamiętam już zaglądałem, ale z braku czasu i natłoku innych zajęć zapomniałem o owej publikacji.)

 

Przeczytałem teorię upadku fandomu, z którą się w 100% zgadzam, dodam jedynie, że zostanie koło. (nie wzajemnej adoracji, ale koło) Obstawiam, że skupi się ono wokół fanfików. Nie znam sceny fanartowej, więc się nie wypowiem, przyszedłem na forum ze względu na fanfiki i pisanie. Chyba nie muszę wspominać, że komentarze, szczególnie pozytywne dawały niesamowitego kopa, chyba każdemu twórcy, a ich brak niemal zabijał. Era komentarzy w dziale fanfikowym się skończyła, widać wąską grupę, która coś działa, ale jest coraz słabiej. Fandom umiera. Natomiast dużą pociechą są konkursy i poważne recenzje organizatorów, które naprawdę cieszą autorów, szczególnie jeśli ich prace wypadną po prostu dobrze, a w recenzji zostanie to zauważone. Więc jeśli podrywać jeszcze fandom, to może konkursami właśnie?

 

Tak czy inaczej, pamiętam do dziś jak wszyscy się zachwycali pokemonami. Nie pamiętam już dokładnie ile trwała na nie "moda" ( o ile można to tak nazwać), ale sądzę, że w moim otoczeniu co najmniej 2 lata. Mimo wszystko w końcu się skończyła, ale trzeba przyznać, że ludzie do dziś o nich pamiętają. Sądzę, że w przypadku tego fandomu także pozostaną wspomnienia i oby jak najlepsze.

 

Jako świeży czytelnik-przeglądacz EqTimes, pozdrawiam serdecznie redakcję. Dobrze to wygląda i ciekawie piszecie, co jest moim skromnym zdaniem najmocniejsza stroną Waszej gazetki. Szacuneczek.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...