Skocz do zawartości

Ostatnie Starcie [Human&Pony] [Trzecia część trylogii Wojny]


Elizabeth Eden

Recommended Posts

Pawło

Chyba we wszystkich małych czy średnich sklepach w rękach prywatnych jest jedna zasada, łącząca je niezależnie od kraju. Po odejściu od kasy reklamacji nie uwzględnia się. Dlatego sprawdziłem, czy mi z zapewne wrodzonej złośliwości nie napluła na tę nieszczęsną bułkę, czy coś. No nie, nic niezwykłego na pieczywie chwała Bogu nie było. Jakieś dziurki, ale to mógł być przecież przypadek. Zapłacić już zapłaciłem, więc obróciłem się całym ciałem na raz, po czym bez jednego słowa wyszedłem z tego domu wariatów. Nie złorzeczyłem teraz ani nic, jednak byłem niemal sto procent pewien, że za jakiś czas ją z tego sklepiku wypieprzą na zbity pysk. Drzwi za sobą zamknąłem ostrożnie, żeby nie trzasnąć, po czym ruszyłem w swoją stronę. Miałem jeszcze trochę czasu dla siebie, więc mogłem przejść się po mieście, może wpaść do jakiegoś baru, czy coś.

 

Jurij

Jak zwykle miał rację. I jak to też zwykle bywało miał ją dokładnie wtedy, kiedy bardzo chciał się mylić. Ten dzień, zresztą nie tylko jeden, faktycznie był niewesoły. Długo im to nie zajęło. Spojrzał na ciężki, starodawny, przypominający drewnianą szafę zegar z wahadłem. Ile to będzie? Morderstwo, parę godzin przerwy, pierwsze zbiórki, znowu ze dwie czy trzy godziny i teraz ten marsz w Moskwie. Do tego, jak na złość, demonstranci nie trzymali się razem. Rozlali się w kilka mniejszych pochodów, które wniknęły w ulice miasta jak trucizna wnika w krew. I jak to trucizna ma w zwyczaju, poczyniły ogromne szkody w i tak już chorym organizmie rosyjskim. Rosyjskim, nie moskiewskim, bo zestaw raportów jaki właśnie - z pewnym opóźnieniem, co ciekawe - trafił na prezydenckie biurko wymieniał szereg miast oraz rozlicznych akcji. Protesty i strajki, pobicia wśród każdej frakcji, podpalenia, wandalizm, włamania, nawet morderstwa, to ostatnie o ile wiadomo przeważnie na podejrzanych o bycie gwardzistą, krytykowanie ludzi. To ostatnie trzeba będzie zbadać niezwłocznie, bo Jurija chyba zjedzą jak ktoś się dowie. Informacje docierały chyba ze wszystkich stron barykady, które zdecydowały się ujawnić swoje stanowisko. W samej Moskwie trwał konkurencyjny wiec lewicy, którym zawiadywał przewodniczący Dumy, zamiast siedzieć na dupie i przygotowywać posiedzenie nadzwyczajne.

 

Barankin westchnął głęboko. Potrzeba było coś wymyślić i to tak, by nie skończyło się kolejną bijatyką. Może zablokować główny marsz? Gierojew nie zdecydowałby się rzucić ze swoimi na milicyjny kordon. Na pewno zna historię, wie, że ktoś przed nim próbował zdobyć władzę w ten sposób, co skończyło się więzieniem.

 

Tylko, że ten ktoś w więzieniu napisał książkę a w parę lat potem zatrząsł całym światem. Dobra, to był chyba zły przykład. Nie wolno liczyć na to, że oponent czegoś nie zrobi, wręcz przeciwnie. Cały czas trzeba zakładać najgorsze. Zasada ta obowiązywała także teraz. Zwłaszcza teraz.

 

- W sprawie tych najostrzejszych wydarzeń powiem krótko. Nikt nie ma o tym wiedzieć, ale ci co to zrobili muszą znaleźć się w łagrach najszybciej jak się da. Dużo od tego zależy. Dalej, chcę mieć więcej milicjantów na ulicach. Nie tylko Moskwy, mówię o wszystkich miastach gdzie są te całe marsze. Najlepiej niech ciągle stoją obok uczestników - powiedział swoim jak zwykle stonowanym, nieporuszonym głosem, choć wewnątrz czuł ucisk. - Tak, mają być wyekwipowani. Armatki wodne? W pogotowiu, tak jak i pojazdy, ale nie wyprowadzać bez potrzeby. Upewnijcie się, że pokażą gliniarzy w kamerach. Nie, nie specjalnie. To nie ma wyglądać na nachalne. Do cholery, nie jestem dziennikarzem, oni sami wiedzą jak to dobrze zrobić. Merze, tak dobrze słyszycie, jeśli wszystko pieprznie, to macie odciąć miasto. Żadnych relacji, żadnych reportaży. Gumowe naboje, ostra dopiero na mój bezpośredni rozkaz. Nie, nie ma jeszcze stanu wyjątkowego. Po prostu wszyscy pilnujcie, by nie narobili głupot.

 

Po tej krótkiej, poprzedzonej dość szczegółowym sprawozdaniem rozmowie prezydent Rosji odprawił każdego, kto w tej chwili znajdował się w jego gabinecie. Zamknął drzwi, zasunął ciężkie kotary. Usiadł na fotelu, nalał sobie solidną szklankę prostej, ziemniaczanej wódy, po czym pogrążył się w myślach. W tej chwili potrzebował pokazać, że rząd, że on ma całkowitą kontrolę nad sytuacją w kraju. Mógł po prostu rozpędzić ich wszystkich na cztery wiatry, ale to było rozwiązanie krótkotrwałe, błąd popełniany przez dawnych dyktatorów. Jeśli to zrobi, naprodukuje swoim przeciwnikom męczenników, powodów do oporu. Jeśli nie, opinia publiczna się do niego przypieprzy. Zresztą, o ile się zorientował, już to robili. Internet czyni cuda, a sekretarka nie omieszkała powiedzieć mu wszystkiego kawałek po kawałku. Branie na to stanowisko dawnego kuca było błędem. Czepiać to się każdy potrafi, Gierojew, przewodniczący, Rozow z bezpieki, Kozłow z Jednej Rosji, pani Fokina od Equestrian, wreszcie zagraniczni przywódcy. A rozwiązać wszystko musiał właściwie on plus rząd. Polityka - wielka, niezwykle wymagająca gra, gra bez zwycięstwa. Ale trudno, taka rola przywódcy. Barankin wzruszył ramionami sam do siebie. I tak nikt go teraz nie widział.

 

Po jakimś bliżej nieokreślonym czasie siedzenia w ciszy i, niestety, samotności, doszedł do smutnych wniosków. Rosja jest podzielona, do tego na takim poziomie, że nie da się tego przezwyciężyć stojąc pośrodku i udając, że nic się nie dzieje. To nie jest problem tylko i wyłącznie jego państwa, ale inni średnio go teraz obchodzili. Choć nie chciał, uważając się od samego początku prezydentury za stricte bezpartyjnego, sprawiedliwego przywódcę, stał teraz przed wyborem. Musiał zacząć działać albo w jedną, albo w drugą stronę.

 

Pieprzyć wybieranie. Na razie zrobił co mógł. Upewnił się, że demonstranci nie zaczną podrzynać gardeł sobie nawzajem i nie będą więcej robić tego innym, niedługo zbierze się Duma, będą debatować. Przynajmniej to potrafią. Nalał sobie jeszcze trochę wódki, trzeba z tym uważać, pomyślał sobie. Odkręcić całego cyrku za granicą, która to rzeczona zagranica jakoś się o wszystkim dowiedziała, i tak nie da rady. Pozostawało tylko czekać na rozwój wypadków, przygotowywać się. Jak się chce, to się da.

 

Iwan

No, jeśli wcześniej nie próbowali go aresztować, to po tym wszystkim, co się teraz działo dookoła ktoś na pewno pofatyguje się by zapukać do jego drzwi. Gierojew był o tym niemal całkowicie przekonany i choć nie było po nim widać absolutnie nic, obawiał się. Euforia pierwszych chwil wciąż w nim się gdzieś tam tliła, pozwalając mu maszerować dzielnie razem z rozkrzyczanym tłumem w kierunku Placu Czerwonego, jednak poniekąd wyczekiwał milicyjnego kordonu, ustawionego na szybko postu, blokady drogowej. A nawet jeśli nie czegoś tak grubego, to miłych panów proszących go na chwilę do samochodu, kiedy będzie wracać do domu. Jednakowoż, chociaż dało się dostrzec, że wokół długiego strumienia ludzi zbiera się troszeczkę więcej funkcjonariuszy, to poza tym nie działo się nic specjalnego. Ciekawe, jak tam to wyglądało w innych marszach.

 

O, znowu ktoś odpalił petardę.

 

Cóż, chyba każda demonstracja ściąga gości chcących poczuć się jak na wojnie. Byle tylko się bez powodu nie zagalopowali. Tak jak było wspominane, zbyt duży chaos będzie mieć zły wpływ na to, co się dzieje. Już i tak Iwan był w takim położeniu, że nie miał najlżejszego pojęcia co działo się w reszcie Rosji. Był tutaj i teraz, działał, rozmawiał. Wołał. Skandował jak inni, żądał sprawiedliwości wiedząc, że nikt jej nie da. Nigdy nie znajdą winnych, nie ukarzą ich, a z niego zrobią potwora za mówienie tego, co jest prawdą. I dobrze! Na moment strach wykręcił mu wnętrzności, ale opanował się błyskawicznie. Uwiężą go? Niech więżą. Ześlą gdzieś? Niech zsyłają. Zabiją? Tutaj wolał nie kończyć...

 

Ale nic na niego nie czekało. Doszli do Placu nie niepokojeni. Zdumiewające. Pora teraz pomyśleć co dalej.

 

Moskwa

Nikt nie zajmował się notatkami sporządzanymi przez polskiego urzędnika, który dzięki śladowym ilościom dobrej woli, jakie jeszcze posiadała rosyjska wierchuszka mógł tutaj być i pytać. Po co zresztą? Oboje ludzi miało swoje problemy. Ochroniarz zajmował się obserwacją dziwnie teraz pustej ulicy, nasłuchiwaniem, pilnowaniem. A pani Nadieżda sprawdzała czy szuflada w kasie gładko chodzi, czy w radiu coś ciekawego nadają, czy krzyżówka aby na pewno leży, gdzie ją zostawiła. Ziewnęła sobie krótko, zaraz tłumiąc. Nie z nudów, zachowaj Panie Boże, po prostu każdemu może się zdarzyć. Ciśnienie, zmęczenie, przestój w pracy, cokolwiek. Na zadane pytanie ponownie odpowiedziała z bezgraniczną szczerością prostego człowieka, lecz tym razem trochę zajęło jej zastanawianie się.

- Córka mówi, że nie lubi, to pewno dlatego że jej mąż tak gada. Nie pytam czemu, bo co mnie to obchodzi. Mnie doma uczono i ja tak córkę uczyłam: rodziców słuchać, ciężko pracować, za dużo nie pytać. Recepta na życie, widzicie. Pomogła nam przetrwać te wszystkie lata - kobiecina rozpoczęła swoje objaśnienia, mówiąc z początku dość szybko, lecz potem wkładając w swoje słowa więcej namysłu. - A ja tam nie wiem. Jak zabrali ikonę i różne rzeczy, to zła byłam. Ale już kiedyś też zabierali, rodzice opowiadali. Był car, odszedł car, przyszli Lenin i Stalin, to i całe cerkwie zabierali. Nie wolno było pytać, człowiek mógł zacisnąć zęby, popłakać w domu. To i ja też tak samo. Zacisnęłam zęby, popłakałam, przeżyłam. Aby do przodu, wiecie. Aż do niedawna.  Bo teraz jest trochę inaczej, wiecie, no bo już jesteśmy u siebie. I tu znowu problem. Bo teraz z kolei oni nie są. Może znowu będzie jakiś cud? Będzie czy nie, u mnie jest takie myślenie: nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe. Urazy nie chowam, bo po co.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pogoda: Nadchodzą ulewne deszcze na terenie zachodniej Rosji i wschodniej Europy. Temperatura nie za wysoka, zimno.

____

Stanisław

Stanisław uśmiechnął się lekko. Nie uważał tego od razu za dobry znak, w końcu była to tylko jedna osoba, jednakże miło było usłyszeć i tyle. 

- Bardzo pani dziękuję, nie będę zajmował już czasu. Miłego dnia - powiedział, kiedy skończył uzupełniać kartki. Miał jeszcze kilka takich samych dokumentów oraz parę innych.

Odwrócił się, by w końcu rozejrzeć na zewnątrz. Do tej pory skupiał się całkowicie na rozmówczyni.

- Trochę puste te ulice. Wcześniej takie nie były - rzucił do ochroniarza i zmarszczył lekko brwi. - Myślę, że możemy teraz kierować się bardziej w stronę centrum. Są tu na pewno jakieś kafejki albo bary, prawda? 

***

Marlena Farczewska, dziennikarka

Marlena była młodą dziennikarką, ale za to przepełnioną pasją i energią. Była, jak to się mówiło, prawdziwym człowiekiem, ale swojego pobytu w Equestrii nie uważała za coś złego. To była przygoda, piękna i utopijna, ale trwająca tylko cztery lata po których mogła wrócić do normalnego życia i zawodu. Popierała premier Androwicz jak i całą ideę równości i pokoju. Oprócz tego, że w pracy znana była ze swojego entuzjazmu to często oglądali się za nią mężczyźni. Miała zaledwie dwadzieścia pięć lat i oryginalną urodę. Chyba nikt w Warszawie nie miał tak wyrazistych, naturalnych rudych włosów jak ona. Były długie aż do pasa i pofalowane. Poza tym miała na twarzy słodkie piegi i piwne oczy. Do tej pory jedyną osobą, którą spotkała, a która mogłaby się z nią równość, to Peachy z Kancelarii, ale ona się w sumie nie liczy, bo bujny rudy kolor został jej po życiu kucyka. I jej włosy były i tak jaśniejsze, niż Marleny.

Dziewczyna była jednym z dziennikarzy, którzy przyjechali do Kancelarii po awarii rur i zostali jeszcze na przemówieniu Natalii Androwicz. Wydarzenia w Salvadorze były czymś strasznym i młoda dziewczyna nie mogła zrozumieć jak do czegoś takiego mogło dojść. W stu procentach zgadzała się ze słowami pani premier. Obecnie Marelna, w ładnej zielonej garsonce, opierała się o ścianę pierwszego piętra i przeglądała zdjęcia, które zrobiła swoją lustrzanką. Zaraz po dziennikarstwie fotografia była jej kolejną pasją, więc robiła również swoje własne zdjęcia, które bądź co bądź również trafiają do gazet.

Zmarszczyła lekko brwi, kiedy zobaczyła jedno z pierwszych zdjęć jakie zrobiła. To były zdjęcia jeszcze z awarii rur, więc tych zdjęć już pewnie i tak nigdzie nie wykorzysta, bo obecnie Salvador był o wiele ciekawszym tematem. Jednak...

Drzwi obok otworzyły się nagle, wyszła z nich jedna z księgowych, Peachy, z jakąś teczką, którą najprawdopodobniej zamierzała gdzieś zanieść.

- Przepraszam - zaczepiła ją Marlena i podeszła do niej z aparatem. - Możesz mi powiedzieć kto to jest?

Zdjęcie było dość zastanawiające. W założeniu miało ono po prostu przedstawiać zalany parter, ale w prawym górnym rogu dokładnie widać było Magdallene Wisdome, panią premier z dwoma ministrami, oraz jakąś młodą, chudą dziewczynę, której Marlena jeszcze nigdy w Kancelarii nie widziała, a przyjeżdża tu dość często.

- Oh - Peachy nie wyglądała na skupioną, myślami była chyba gdzie indziej. - To Snow Night. Nowa pracownica. Będzie naszą projektantką i krawcową. W sensie, że Kancelarii.

- Mmm... jeszcze nie słyszałam o tym, żeby Kancelaria zatrudniała krawcowe. Rozumiem - powiedziała z lekkim uśmiechem, a kiedy Peachy się oddaliła, mruknęła do siebie - artykułu może z tego nie będzie, ale zawsze jakaś dodatkowa, ciekawa informacja.

____

Informacji o Snow w gazetach jeszcze nie ma.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Anna Kowalska]

Gdy doszła na górę od razu skierowała się w wskazane miejsce... Po zrobieniu tego co musiała, dopiero wtedy rozejrzała się szerzej po pokoju. Zobaczyła album. Znała historię tego zdjęcia... Nie musiała go przeglądać by pamiętać... Tylko czemu akurat leżał na wierzchu? Na szczęście nic się nie stało. Pochwyciła go patrząc na niego przez moment by zaraz go zamknąć. Zastanowiła się przez chwilę dlaczego to zrobiła chodź nie musiała.

- Znałam wszystkie myśli Goldinga przez jakieś 45 sekund, gdy odkrywałam przed nim fragment jego własnej historii... Mówiłam że wszyscy jesteśmy pozbawieni mocy. Nie mam już nic co czyniło mnie naprawdę wyjątkową. Jestem zwykłym człowiekiem walczącym o coś lepszego dla siebie i innych. Naprawdę tego nie zrozumiałaś? - spytała zrezygnowana. Ile razy mogła powtarzać praktycznie to samo?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield/Karol Patris

Powoli kierowałem się w stronę samochodu. Cieszyłem się, że wszystko poszło pomyślnie i zdołałem pomóc kolejnym Equstrianom bez większych problemów. Jednak niewielu już ich pozostało w Chinach większość albo się zarejestrowała albo przyłączyła do naszej sprawy. Chyba będę musiał niedługo zrobić kolejną wycieczkę za granicę. Pytanie jednak brzmi, który teren powinienem obrać? Niestety czas nie był po mojej stronie, bo im więcej zwlekałem tym więcej Equestrian mogło wpaść w kłopoty ukrywając się przed ludźmi. Byłem pewny, że ataki na tle rasowym nie ustaną tym bardziej po tym, co się ostatnio stało. Gdy byłem coraz bliżej samochodu nagle z różnych stron zaczął wychodzić oddział, który przybył tu wraz ze mną.

 

- Udało się Golding? - spytał jeden z nich idąc obok mnie i zerkając kątem oka.

- Tak tutaj się powiodło jednak jeszcze wielu czeka na naszą pomoc a czas wciąż jest przeciwko nam - stwierdziłem jak zwykle skrywając emocje i  nie zatrzymując się kierując dalej w stronę samochodu.

- Nie możemy być wszędzie Golding i tak robisz bardzo wiele dla nas uratowałeś bardzo wielu z nas - stwierdził inny na moje słowa

- Być może jednak to wciąż za mało muszę się bardziej postarać. Być może czas pomyśleć o tym by znów zrobić kolejną wycieczkę po świecie - stwierdziłem wsiadając do samochodu.

 

Tamci już tego nie skomentowali jednak łatwo się domyśliłem, że nie byli zadowoleni. Powód był prosty zawsze jak wyjeżdżałem za granicę to robiłem to sam nie biorąc ze sobą żadnego wsparcia czy ochrony, co nigdy się nie podobało w naszej siedzibie bali się, że któregoś dnia zobaczą w wiadomościach relacje z mojej śmierci, gdy ktoś odkryje moją przeszłość. Jednak ja sam nie zwracałem na to szczególnej uwagi ryzyko zawsze jest i będzie a jeśli jest to ryzyko, które może sprawić, że mogę ocalić kolejne życia byłem na to gotowy jednak nie zamierzałem narażać innych od nas, pomimo że byli gotowi na śmierć to nie chciałem by zginęli przez moje pomysły. Nim się spostrzegłem samochód zaczął ruszać w tle jeszcze zobaczyłem jak część moich ludzi prowadzi rodzinę, którą niedawno poznałem wraz z jej rzeczami prosto do samochodu. Byłem pewny, że wśród swoich będzie im dobrze. W naszym jednak samochodzie panowało duże milczenie najwyraźniej było spowodowane moimi ostatnimi słowami i teraz  w głowach mych ludzi chodziły ponure myśli.

 

Crystal/ Felicja Romanis

Kobieta cały czas wpatrywała się w skupieniu na figury, które stwarzały jej zagrożenie. Żeby w Polsce było tyle zagrożeń. Jak mogło do tego dojść? Zauważyła, że, 2 na których szczególnie się teraz skupiła przemieszczają się. Łatwo by mogła je namierzyć i wysłać kogoś, kto by zajął się szybko i po cichu tymi figurami. Jednak było za szybko na działanie wciąż posiadała zbyt mało informacji, co ją strasznie irytowało. Nie wiedziała, kogo właściwie chce się pozbyć, co było szczególnie irytujące. Jednak, jeśli ta dwójka zbyt długa nie będzie się poruszać z aktualnego miejsca pobytu, w którym przebywa łatwo będzie się można domyślić, że one tam mieszkają albo choćby jedna z nich a wtedy już nie będzie problemu z pozbyciem się tego utrapienia. W jej dłoni wciąż spoczywał telefon gotowy do wydania polecenia odpowiedniej osobie, która zajmie się tym wyjątkowo brutalnie. Jeśli miała ta śmierć wpłynąć na Goldinga to musiała zostać wykonana w wyjątkowo bestialski sposób a z tym nie będzie problemu. Potem można zwalić to łatwo na ludzi i ich nienawiść rasową powiedzieć mu, że jej ludzie znaleźli jego bliskich, ale było już za późno by ich uratować a wtedy jego nienawiść powinna się w końcu uwolnić a on będzie znacznie łatwiejszy do manipulacji.

 

Nagle jednak przyszedł do nie, sms że najwyraźniej zadanie Goldinga się powiodło, bo strażnicy zabrali rodzinę do siedziby. Jednak nie spodobał jej się fakt, że rodzina miała ze sobą dziecko. Niepokoiło ją, że te mogą zacząć sprowadzać jakieś zalążki kultury ludzkiej do jej nowego świata przez to, że wychowały się na Ziemi wśród ludzi. Będzie musiała chyba pomyśleć, co z tym zrobić. Swoją drogą może powinna wysłać Goldinga za granicę jak najdalej od tych figur, co mogą mu jakimś cudem namieszać w głowie? Jednak szybko odrzuciła te myśl uznając, że Chiny i tak są wystarczająco daleko by mógł się czegoś dowiedzieć. Poza tym do tego czasu obie powinny już dawno nie żyć. To kwestia najwyżej kilku dni.

 

Poselstwo Goldinga

Siedzibę organizacji Goldinga właśnie opuszczał samotny śmigłowiec. Nie był to stworzony do walki a raczej do transportu. Wewnątrz przebywało 6 ludzi. Wszyscy ubrani w typowe stroje podobne do tych, które nosiły specjalne jednostki policji. Ich zadanie było proste mieli ponownie skontaktować się z tutejszymi smokami i spróbować się z nimi porozumieć by przystały do sprawy. Zawsze z poselstwem w ich kierunku leciał Golding jednak tym razem go nie było w siedzibie, bo aktualnie zajmował się dawną Equestriańską rodziną. Jednak na szczęście w takich sytuacjach zawsze była jakaś alternatywa. Tym razem z poselstwem została wysłana kobieta. Jej cera była trochę blada włosy czarne i dosyć krótkie związane w krótki kucyk. Spoglądała swymi piwnymi oczami na okolice, do której powoli dolatywali. Na oko nie miała więcej niż 28 lat. Pomimo ze nie wyglądała na groźną były to tylko pozory. Należała do straży, którą szkolił sam Golding i miała nadzieje go nie zawieść i zdołać się porozumieć się w końcu ze smokami.

 

Obóz w Chinach gdzie były smoki nie był zbyt duży z tego, co było wiadomo było ich tam zaledwie 4 jednak gdyby zdołali je przekonać nawet tak niewielka grupa byłaby dowodem jak poważna jest organizacja, w której służą i być może wspólnie zdołają przyśpieszyć swoje działania. Śmigłowiec zaczął powoli podchodzić do lądowania będąc w okolicy obozu. Gdy wylądował opuściła go tylko kobieta z dwójką innych ludzi, którzy szli obok niej można by pomyśleć, że jako ochrona. Zaczęła spokojnie kierować się do obozu wiedziała, że musi być ostrożna w słowach by nie zrazić do siebie tych prastarych istot.

 

Snow Night/Ewelina Szymańska

- Wybacz... - powiedziała nagle i zatrzymała się w połowie drogi do sypialni na chwilę milcząc i starając się zebrać myśli. - Po prostu tak się o nim wypowiadałaś, że sama nie wiem skąd, ale w głowie pojawiła mi się głupia nadzieja, że wciąż posiadasz z nim jakiś kontakt potrafisz go jakoś podświadomie wyczuć - mówiła to dziwnym tonem jakby wstydziła się, że coś takiego przyszło jej do głowy.

 

- Wiem, że to głupie i sama nie wiem jak coś takiego przyszło mi do głowy. Postaram się już ciebie nie męczyć pytaniami o niego i twoją przeszłość. Jeszcze raz przepraszam - w jej głosie można było zauważyć pewną skruchę. - Teraz lepiej wrócę do tego, co zaczęłam - powiedziała znów schodząc na dół już nic nie mówiąc i zabierając kolejną pustą walizkę do łazienki na piętrze. Można było usłyszeć jej kroki na skrzypiących schodach. Jednak walizka z ubraniami była już przygotowana, jeśli Anna skończyła pakować jej nocne koszulę to teraz musiała tylko zabrać jakąś szczoteczkę do zębów i środki higieny osobistej. Powoli otworzyła niezbyt dużą łazienkę, która była ładnie wykafelkowana większość jej powierzchni zajmował prysznic, który zastępował wannę, która by się tu na pewno nie zmieściła. Skierowała swe kroki ku szafce i zaczęła wyciągać i pakować wszystko, co było jej potrzebne.

 

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obóz smoków

Smoki tak jak podmieńce były rozpoznawalne wśród innych ludzi. Chyba nie było byłego smoka, który nie miałby tego specyficznego, rudo-czerwonego koloru włosów, nie wspominając już o nienaturalnie długich i ostrych paznokciach. Osoba bardziej spostrzegawcza zauważyłaby też inne cechy, które można nazwać ich znakiem firmowym. Nie ważne, czy była to dawna smoczyca, czy były smok byli oni bardzo wysocy i smukli, o wręcz atletycznej sylwetce. Dawało im to duże pole do popisu jeśli chodzi o nieprzyjemne spojrzenia z góry.

"Obóz" w Chinach był po prostu samotnym domkiem gdzieś w lesie, do którego nikt nigdy nie wrócił. Wyglądał dobrze i solidnie, chociaż był drewniany. Nie było w nim nic specjalnego, ale smoki przyzwyczajone były do prostoty, nie mówiąc już o tym, że o wiele większa hańbą dla nich byłoby mieszkanie w luksusowym apartamencie, ale wśród ludzi czy innych byłych Equestrian.

W domku tym mieszkała czwórka smoków, którym odpowiadało ich własne towarzystwo, nawet jeśli brzydzili się swoich ciał. Była to jedna dawna smoczyca i trójka byłych smoków. W Krainie Smoków nadawanie imion nie było czymś popularnym. Każdy do każdego zwracał się z szacunkiem, a większego rozpoznania dokonywało się za pomocą roli jaką w smoczym społeczeństwo dany smok odgrywał. Bardzo często smoki zwracały się do siebie jakimś przymiotnikiem, który w ichniejszym starym języku mógł stanowić ich dobry opis. Nikt wśród mieszkańców domku nie pozwoliłby sobie na ludzkie imię. Tak więc do smoczycy zwracano się Nidhaem, co oznaczało zdyscyplinowana, ponieważ za swojego właściwego życia była pomocnicą i wierną służką Królowej Matki, co dla smoczycy było największym zaszczytem jaki mogła otrzymać. Były smok, który wyglądał na najstarszego i był przywódcą tego obozu, nazywany był Meumimar co oznaczało sługa wiedzy. W swoim właściwym życiu zajmował się studiowaniem tajemnej wiedzy smoków. Były smok, który wyglądał na zaledwie dwadzieścia lat zwany był nie bez powodu Rekeam. Słowo to oznaczało brawurowy, co dobrze opisywało byłego strażnika, który specjalizował się w obronie powietrznej na granicy Smoczej Krainy. Trzeci smok nosił imię Kephaer, co oznacza błyskotliwy. Za swojego właściwego życia był on jednym ze Strażników Prawa, chociaż ludzie powiedzieliby pewnie na niego "sędzia". 

Takich grup smoków było względnie wiele, a ich głównym celem było tak naprawdę odnalezienie Królowej Matki. Żaden z nich nie miał wątpliwości, Królowa Matka musiała przeżyć. Królowa Matka nosiła imię Amma i była jedyną, która swoje prawdziwie imię miała, ponieważ nie było to słowo ze smoczego języka. Królowa Matka żyła jeszcze długo przed powstaniem pierwszego smoczego języka. Poza tym smoki nie akceptowały swoich nowych ciał, uważały to za zniewagę i chciały odzyskać swoje prawdziwe życie.

Kiedy tylko byli Equestrianie zaczęli kierować się do obozu z budynku wyszły dwa smoki, albo raczej ludzie, którzy siebie nazywali smokami. Zupełnie jakby wyczuli, że ktoś się do nich zbliża. 

Nidhaem i Rekeam, bo to właśnie oni wyszli na spotkanie przybyszom, mieli bardzo poważne miny i idealnie wyprostowane i dumne postawy. Nidhaem miała rzadkie i cienkie włosy, które lekkimi loczkami owijały jej się wokół szyi. Wydawało się, że w ogóle nie przejmuje się ich czesaniem. I tak większą uwagę przyciągały jej oczy, które zachowały swój niepokojący kolor, a był on pomieszaniem bordowego i rdzy. Rekeam natomiast bardzo akcentował swoje zaostrzone paznokcie, kiedy podnosił co chwila rękę i przesuwał nią po kasztanowych włosach. Światło odbijało się w nich wtedy, zupełnie jakby były pomalowane jakimś lakierem, chociaż to raczej niemożliwe. Na widok przybyszy nie odezwali się ani słowem, tylko stanęli z założonymi rękoma i wpatrywali się w nich uważnie. Znacznie przewyższali ich wszystkich wzrostem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Anna Kowalska]

Anna westchnęła przeciągle zbierając myśli. Czy naprawdę chciała to tak zakończyć? Kiedyś przecież jako Forest naprawdę ją lubiła. Miała z nią dość dobre kontakty ale czy wtedy nie była kimś zupełnie innym? Miła... poszkodowana przez los i dająca sobie radę w życiu... zupełnie inna od wersji wypaczonej przez los, którą właśnie poznała jako nową ją chodź o tym nawet nie wiedziała. Bliska była prawdy, której nie potwierdziła że naprawdę była z Goldingiem. Nie widziała powodu by musiała wiedzieć.
- Mi to nie przeszkadza - stwierdziła trzymając w torbie spakowane jej rzeczy. - Po prostu nie jestem przyzwyczajona do zwykłych rozmów. Dawno nie rozmawiałam na żywo z kimś z kim nie widzę się codziennie. W pewnych sferach można zostać pozbawionym emocji... To samo widziałaś u Goldinga. Tego wymaga ode mnie praca. Wybacz jeśli wychodzę na potwora, który twierdzi że wszytko powinno być jasne, najlepiej bez użycia słów. Taka musiałam się stać - urwała czekając na jej reakcje. - Dużo tego zostało?
 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield/Karol Patris

Podróż przebiegała spokojnie niedługo powinniśmy być na miejscu. Jakby nie patrzeć całkiem dobrze zacząłem ten dzień. Nie zmarnował się skoro zdołałem pomóc kolejnym Equestrianom jednak przydałoby się przyśpieszyć nasze plany, co do wydostania się z tego świata. Nagle sięgnąłem do kieszeni by wyjąć telefon i spojrzeć na zegarek. Nie było szans, że zdążę. Dziś nie zdołam osobiście spotkać się ze smokami. Zapewne ponownie odesłałyby mnie z kwitkiem jak zwykle zresztą. Wciąż za nami nie przepadają. Wierzyłem jednak, że Visionary Star sobie poradzi jakby nie patrzeć sporo ją nauczyłem no i podzielała wszystkie moje poglądy. Miałem jednak nadzieje, że nie obrażą się, że nie przyszedłem tam osobiście a wysłałem kogoś za mnie.

 

Sama podróż dalej przebiegała w milczeniu poza dźwiękami radia nie było nic słychać no może słychać było jeszcze silnik samochodu. Byłem raczej przyzwyczajony, że nikt nie próbował rozmawiać ze mną na jakieś zwykłe tematy tylko te dotyczące ważniejszych kwestii. Jakby nie patrzeć nie byłem przez swój charakter dobrym towarzystwem do rozmów. Jednak fakt, że inni nie rozmawiali ze sobą mógł już nieco dziwić. Było to zapewne spowodowane nadal tym, co wcześniej powiedziałem a ponure myśli nadal nie chciały ich opuścić. Nie próbowali mnie przekonać do swych racji, bo i tak wiedzieli, że nie zdołają. Gdy postawiłem na swoim mało, kto mógł mnie odwieźć od zmiany zdania.

 

Visionary Star

Choć kobieta starała się to ukrywać strasznie się denerwowała przed tym spotkaniem. To było pierwsze jej tak poważne zadanie i na dodatek powierzył je Golding, więc chciała by wszystko poszło jak najlepiej nie chciała wrócić do siedziby i zameldować mu, że teraz smoki są z nimi na wojennej ścieżce i już wcale nie chcą z nimi rozmawiać. Już tu kiedyś była jednak wątpiła by smoki ją pamiętały, gdy była tu ostatnio nic nie mówiła wtedy miała na sobie kominiarkę i była tylko eskortą Goldinga tak jak teraz ta dwójka, która poruszała się z nią. Pamiętała dokładnie jak smoki potraktowały ich lidera. Nie były zainteresowane sojuszem z kimś tak słabym jak dla nich. Było to zbyt uwłaczające by współpracowały z kucykiem. Nawet podmieńce go tak nie potraktowały. Jednak Golding z jakiegoś powodu bardzo chciał z nimi zawiązać współpracę a oni musieli to zaakceptować nie im w końcu wątpić w jego plany. Pamiętała od Goldinga jak się powinna zachowywać wobec tych dawnych przedwiecznych stworzeń. W końcu dotarli w pobliże siedziby smoków jej eskorta cały czas stała z tyłu próżno było się czegoś doszukać po ich twarzach skoro skrywały je kominiarki sama dziewczyna starała się dalej nie zdradzać po sobie nerwów tym wszystkim. Ukłoniła się lekko w geście dobrej woli przed mieszkańcami a następnie się odezwała.

 

- Przepraszam, że zakłócamy wasz spokój nazywam się Visionary Star - powiedziała spokojnym głosem. Powiedziała swoje prawdziwe imię, bo chciała pokazać, że się z nimi utożsamia i też nie akceptuje tego, kim się stała - Przybywam tu w imieniu naszego przywódcy Golding Shielda, który szczerze przeprasza, że nie przybył tu osobiście, ale został wstrzymany przez poważne sprawy - powiedziała dalej starając się zachować spokojny głos. - Nasz lider prosi byście ponownie przemyśleli jego ofertę uważa, że wspólnie pomimo różnic, które dzieliły nas dawniej możemy odtworzyć świat, który utraciliśmy i odzyskać dawne życie. Prosi tylko o wasze zaufanie, pomoc i waszą mądrość. Zapewniam, że jego cele są szlachetne i nie chce was oszukać do niczego was również nie zmuszamy to jest wasza decyzja proszę tylko byście udzielili nam odpowiedzi - powiedziała starając się spojrzeć w oczy dawnym smokom i ukryć swe zdenerwowanie tym wszystkim.

 

Snow Night/Ewelina Szymańska
Właśnie kończyła pakować ostatnie rzeczy z szafki nie było w sumie tego tak dużo jak samych ubrań, które spakowała, ale powinna być odpowiednio przygotowana na wyjazd. Nagle do jej uszu dotarły słowa Anny. Słuchała z uwagą każdego słowa zapinając właśnie torbę by zaraz opuścić łazienkę. Faktycznie gdyby się nad tym zastanowić czy Golding był inny wobec obcych, gdy służył w gwardii? Gdy tam dołączył jego uśmiech z każdym dniem coraz bardziej zanikał zaczynał oddalać się od innych i zamykać na wszystko czy Anna przechodziła naprawdę to samo? Powoli wyszła z łazienki ze spakowaną torbą kierując się do Anny.

 

- Myślę, że mam wszystko - powiedziała wesoło radośnie zamykając oczy. Miała przynajmniej taką nadzieje, że nic nie zapomniała nie sądziłaby była możliwość powrotu. - Anno... - zaczęła jakby próbowała zebrać myśli. - Masz racje Golding przechodził dokładnie to samo, co ty. Nie jestem w stanie powiedzieć, co przechodzisz, bo, pomimo że byłam blisko Goldinga nie jestem nim. Ja zawsze wiodłam spokojne życie, ale zapewne to wiesz - powiedziała wbijając wzrok w ziemię. - Mimo wszystko chce spróbować się z tobą zaprzyjaźnić pomimo różnic, jakie są między nami jest coś, co nas łączy a jest nią Golding i jestem pewna, że on też by chciał byśmy żyły w jak najlepszych relacjach. Postaram się już ciebie nie męczyć pytaniami i mimo wszystko chciałam ci podziękować za wszystko, co dla mnie robisz - stwierdziła spokojnym tonem by na nią spojrzeć.

 

- Gdy ja skreśliłam możliwość by on nadal żył ty jednak nadal w to wierzyłaś, przez co jest mi głupio że skreśliłam go tak po prostu. Spróbuje mieć te samą wiarę, którą ty posiadasz a być może jeszcze go kiedyś obie spotkamy - powiedziała z uśmiechem. Miała nadzieje, że uda jej się, choć trochę stworzyć jakieś wspólne relacje z Anną. Księgowe, co prawda było widać, że uważały Annę za dziwną, ale czy inni gwardziści tak nie oceniali jej kuzyna? Też przypinali mu różne łatki, bo się od nich często różnił sposobem myślenia.
- Myślę, że możemy już wyruszać. Wolę jednak nie denerwować kogoś, że zwlekam nawet z urlopem - powiedziała z lekkim żartem w głosie.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Anna Kowalska]

- Wątpię by ktoś był na ciebie zły, skoro nie każesz na siebie czekać... - Rozłożyła szeroko ręce, a jej ton był nadal dość obojętny. - Rozważ opcje, co by się stało gdybyś pokazała wcześniej co potrafisz, a później się ulotniła na wakacje... - Wskazała na nią dłonią w geście docenienia. - Teraz nie wiedzą co tracą, więc nie mogą być zdenerwowani, ale raczej obojętni... - Uśmiechnęła się lekko ale dość złośliwie. - Co nam po kolejnej osobie w biurze... Jest zbędna. - Sparodiowała czyjś głos po czym jej mimika wróciła do wyjściowej. - Skoro zebraliśmy wszystko to pora wyruszyć w drogę powrotną - stwierdziła chwytając torby.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield/Karol Patris

Mimo że nie robiłem nic specjalnego tylko zagłębiałem się w kolejnych myślach podróż szybko minęła. Nim się obejrzałem widziałem już nasze tereny a tym samym zaraz zaczęliśmy dojeżdżać w kierunku naszej siedziby. Rzucił mi się w oczy brak naszego śmigłowca, czyli najwyraźniej jednak poleciała. Miałem nadzieje, że nie oczekiwałem jednak zbyt wiele od niej i zdoła się jakoś porozumieć ze smokami bez większych nerwów. Mimo wszystko rozmowa z nimi wymagała pewnej cierpliwości. Gdy tylko podaliśmy kod i przeszliśmy naszą kontrolę zaparkowaliśmy samochód i zaczęliśmy spokojnie wysiadać.

 

- Co teraz mamy robić Golding? - spytał jeden z nich patrząc w moim kierunku.

- To, co mieliście robić zanim wyznaczyłem wam zadanie, czyli typową robotę. Niedługo zapewne pojawi się ta rodzina, więc postarajcie się ich nie nastraszyć. Nie chcemy by mieli złe pierwsze wrażenie - powiedziałem kierując się ku wyjściu z garażu. Jednak nagle się zatrzymałem przed wyjściem i zacząłem mówić nie obracając się w ich kierunku. - Jakby ktoś o mnie pytał to jestem zajęty i nie chce by mi przeszkadzano - odparłem bez emocji kierując się prosto do swojego pokoju nawet nie czekając na odpowiedź i tak wiedziałem, co by powiedzieli.

 

Snow Night/Ewelina Szymańska

Uśmiechnęła się lekko na słowa Anny to było dziwne, ale zaczynała mieć wrażenie, że chyba zaczyna ją naprawdę lubić. Pomimo pierwszego wrażenia, jakie wywołała nie była wcale taka jak się Snow spodziewała wystarczyło z nią trochę porozmawiać a można było do niej dotrzeć. Jednak jej zachowanie mimo wszystko nie przypominało jej dawnych kucyków. Czy to możliwe by ta praca aż tak zmieniła jej naturę? Ale z drugiej strony już w Equestrii zapewne była gwardzistką i tak najpewniej poznała Goldinga tak przynajmniej myślała Snow bo wciąż nie wiedziała jak inaczej by się mogli poznać a twarda natura Anny wskazywała, że też służyła dawniej w gwardii.

 

Skierowała się za Anną do samochodu jednak było jej głupio, że ta jeszcze taszczyła jej torby zaczynała myśleć, że nadużywa jej pomocy jednak unikała tego tematu. Gdy spakowały już walizki do bagażnika usiadła obok Anny a cała podróż przebiegła raczej szybko i w milczeniu nim się spostrzegła znów były w miejscu, z którego wyjechała. Cały czas zastanawiała się gdzie dokładnie Magda chce ją wysłać na razie wiedziała, że będzie to nad morzem, ale gdzie dokładnie nie wiedziała. Gdy obie wysiadły zaczęła wyciągać swoje torby z bagażnika i znów spojrzała na Annę.

- Jeszcze raz dziękuje ci za wszystko, co dla mnie zrobiłaś - powiedziała z uśmiechem podnosząc przy okazji swoje rzeczy. - Mam nadzieje, że jak wrócę to jeszcze się spotkamy - znów stwierdziła radośnie. - Wybacz też, że tyle czasu przeze mnie zmarnowałaś teraz powinnam chyba poszukać Magdy i dowiedzieć się gdzie dokładnie nad morze wyjeżdżam i kiedy dokładnie - powiedziała w lekkim zamyśleniu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Anna Kowalska]
- Jeszcze się nie żegnam... - Podniosła rękę w obronnym geście, po czym wyciągnęła kluczyki. - Odstawię cię do Magdy - powiedziała dość dosadnie, po czym jej ton złagodniał, gdy przedstawiała argument dlaczego. Typowe dla każdej kobiety, jak czegoś nie zrobiła, a wszystko mogło się potoczyć zupełnie inaczej - i będę spokojna że dopełniłam obowiązków względem jej... - Tu słychać było że musiała mieć spory szacunek do niej, a może był to respekt? - A z tym twoim do wkrótce może być naprawdę różnie... - stwierdziła przeciągając ostatnią głoskę dość niechętnie ale na pewno szczerze. - Raczej szybko mnie nie zobaczysz... Smutna prawda.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield/Karol Patris

Powoli otworzyłem drzwi do swojego pokoju po drodze nie rozmawiałem z nikim. W sumie mógłbym dołączyć do Visionary Star przy rozmowie ze smokami jednak nie miało to za dużego sensu. Ona poleciała tam śmigłowcem zanim bym tam dojechał rozmowa by już dobiegła końca, więc pozostało mi tylko w nią wierzyć. Tak zaufanie pomyślałem z lekkim uśmiechem kierując się w stronę biurka i siadając na krześle. Obróciłem je lekko i zacząłem spoglądać na moją podziurawioną dawną zbroje. Tylko jednej osobie zaufałem w pełni jednak nikt by zapewne nie potrafił zrozumieć jak mogłem jej zaufać. Są po prostu rzeczy, na które nie mamy wpływu tak jak ja nie mogłem wpływać na swoje serce.

 

Ponownie obróciłem krzesło w stronę biurka by położyć na nim głowę. Skąd czerpie, więc wciąż motywacje do działania? Chyba zbyt często ostatnio zadaje sobie te pytanie a odpowiedź jak się nie pojawiła tak się nie pojawia. Byłem jednak ponownie zmęczony tym wszystkim i chciałem teraz właśnie, choć chwilę pobyć w swej samotności tak jak robiłem to dawniej.

 

Crystal/ Felicja Romanis

Zauważyła jak te dwie ponownie wróciły do punktu, z którego niedawno wyszły. Czyli tam gdzie były wtedy to najwyraźniej nie był ich dom a tylko miejsce, które odwiedziły przejazdem. Jednak nęciło ją miejsce, do którego obie przyjechały ponownie. Tam musiało znajdować się coś niezwykle ważnego pytanie jednak brzmiało, co? Na razie musi dalej wszystko obserwować i analizować. Jeśli zbyt długo nie opuszczą tego miejsca to będzie wtedy najwyraźniej to, czego szuka. Chciała by te dwie się w końcu się gdzieś zatrzymały, bo już zaczynało ją irytować te ich przemieszczanie to utrudniało ich dokładne namierzenie i tym samym opracowanie odpowiedniego planu.

 

Snow Night/Ewelina Szymańska

- Powiedziałabym, że i tak już wiele dla mnie zrobiłaś i nie musisz się kłopotać, ale zapewne i tak byś to zignorowała - powiedziała z delikatnym uśmiechem cały czas idąc za nią i niosąc swoje rzeczy. Czy tak właśnie wyglądało jej życie trzymała wszystkich na odległość niezależnie, jacy by dla niej nie byli? Może, dlatego księgowe nie przepadały za Anną. Trzymała wszystkich na odległość poświęcając się całkowicie swojej pracy jakby próbowała od czegoś uciekać. Ale czy nie widziała tego wcześniej? Tak widziała to u Goldinga, który także zamykał się na innych nie ukazywał nikomu swych emocji on też uciekał od innych dodając sobie obowiązków. Dlatego też zdziwiła się, gdy poznała Forest, która twierdziła, że Golding wcale nie jest taki jak wszyscy myślą przynajmniej przy niej. Nie sądziła wtedy, że jeszcze w nim to pozostało.

 

Zastanawiał ją też fakt jak wyraziła się o Magdzie. Sama Snow bardzo ją lubiła i uważała ją za pierwszą prawdziwą przyjaciółkę, którą zdobyła w nowym ludzkim świecie. Była dla niej miła i robiła wszystko by miała jak najlepiej. A jednak zauważyła, że ta cieszyła się sporym szacunkiem zarówno u Anny i księgowych. Nie wiedziała, co było tego powodem i nie była pewna czy musi posiadać te wiedzę. To, co wiedziała o niej teraz jej wystarczało.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Smoki

To aż zadziwiające jak smoki potrafią przez cały w ogóle się nie ruszać. Wydaje się, że nawet lekki wiaterek, który tu wiał, nie był w stanie ruszyć choćby ich włosami. Ciągle stali z założonymi rękoma, górując na byłymi kucami i obrzucając ich nieprzyjemnym spojrzeniem. Nie odezwali się ani słowem, nie przerywali kucom, a gdy te w końcu umilkły, Nidhaem opuściła ręce, nie wykonując jednak żadnego inne przyjaznego gestu.

- Być może nasza współpraca nie jest rzeczą istotną, skoro nawet wasz przywódca uznał ją za mniej ważną - stwierdziła kobieta bezbarwnie. Jej głos był niższy niż zwykle u kobiet, do tego w pewien sposób zdawał się zostawiać po sobie jakieś dziwne drgania w powietrzu, choć to musiało być tylko wrażenie. - Podejrzewam też, że nasze cele nie są wspólne - dodała tym samym, spokojnym i monotonnym głosem. - Nie chcemy zostać... kucykami - dodała i w jej głosie słychać było odrobinę pogardy, której jako młody, zaledwie trzystuletni smok nie potrafiła jeszcze dobrze ukryć.

Ich głosy były i może idealne wyważone, ale oczy nadal zdawały się wiercić w byłych Equestrianach dziury na wylot.

***

Magda

Magda wszystko co miała do zrobienia w Kancelarii skończyła dość szybko. Natalia była czasami aż niesamowitą kobietą i potrafiła samodzielnie radzić sobie z różnymi problemami, tak więc kiedy tylko Magda skończyła z papierami, pani premier powiedziała jej, że na dzisiaj może już odpocząć. Oczywiście sama Magda wątpiła w to, że tak zrobi. Najprawdopodobniej otworzy na kilka godzin swój gabinet pomocy byłym Equestrianom albo zajmie się jakąś inną formą samorealizacji w mieszkaniu. Najpierw jednak czekała spokojnie w Kancelarii, chcąc dopełnić swoich obowiązków wobec Snow. Młoda Equestrianka, którą dziś spotkała cały czas ją intrygowała i ciągle jeszcze nie wiedziała, co tak właściwie ją aż tak wyróżnia. Nie miała pojęcia. Nadal jednak czuła potrzebę, żeby jej pomóc.

Magda stała w holu, już osuszonym. Wody tu co prawda nie było, ale nadal pozostawała sprawa remontu. Magda jednak wiedziała, że przy stopniu organizacji tej Kancelarii bardzo szybko ktoś się tym zajmie i wszystko wróci do normy. Snow przyjechała dość szybko, Magda nie stała tu nawet dziesięć minut.

- Witaj - rzuciła pogodnie do Snow. Pewnie zmarszczyłaby brwi na widok Anny, ale ukrywanie odruchów miała opanowane już do perfekcji. - Ty także, Anno. Czy w księgowości były przepracowane, czy po prostu zbyt leniwe? - rzuciła trochę zbyt surowo, biorąc pod uwagę obecność Snow, więc zaraz dodała spokojniej. - Cieszę się, że pomogłaś naszej nowej pracownicy. To bardzo właściwie z twojej strony. Wszystko spakowałaś, Snow?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield/Karol Patris

Leżałem chwilę wpatrując się w ścianę i nie zwracając uwagi na wszystko wokół jednak wciąż pozostawałem w stałej gotowości na wypadek gdyby coś się stało. Nie podniosłem głowy z biurka i sięgnąłem powoli do kieszenie po telefon, który położyłem przed swymi oczyma. Nie było na nim nieodebranych połączeń czy żadnej wiadomości. Wychodzi, że dziś nie będę nikomu potrzebny. W siedzibie panował spokój a brak wiadomości na telefonie wskazywał, że Crystal też sobie radziła w korporacji. Ponownie wsadziłem telefon do kieszenie by zaraz się wyprostować i usiąść normalnie.

 

Ponownie wyjąłem laptop schowany w szufladzie. Skoro nic się nie działo mogłem zorientować się w sytuacji na świecie. Trzeba było przejrzeć wiadomości spokojnie, aby być na bieżąco z wydarzeniami ze świata . Miałem jednak nadzieje, że nie natrafię na kolejne artykuły o krwawej masakrze, za którą odpowiadała jedna ze stron. Mogłoby się na jakiś czas uspokoić. Chyba za dużo tego rozlewu krwi w ostatnim czasie. Przy okazji będę mógł spokojnie pomyśleć, w jaki rejon świata powinienem się udać by zachęcić do nas kolejnych Equestrian.

 

Visionary Star

- Zechciejcie wybaczyć Goldingowi - powiedziała starając się zachować pewność siebie w głosie. Jej eskorta nie wtrącała się do rozmowy tylko dalej stała jak głazy obserwując dawne smoki. - Już go poznaliście i na pewno sami wiecie, że nie odłożyłby przybycia tutaj gdyby nie zdarzyło się coś naprawdę ważnego. Wiem, że nie jestem nim, ale go reprezentuje - powiedziała nie spuszczając wzroku ze smoków. Wcale się nie dziwiła Goldingowi, że ją wybrał na rozmowę, bo kto inny miał go reprezentować Crystal? Gdyby tu była to zapewne by wybuchła wojna smoków z kucykami. Starała się również nie zwracać uwagi na oskarżenia smoków dotyczące ponyfikacji.

 

- Nie mamy zamiaru zmieniać was w kucyki nie jest to naszym celem. Wiem, że przez lata nieufności ciężko od tak zmienić nastawienie jednak naprawdę chcemy wam zwrócić dawne życie jednak będzie to nie możliwe bez waszej pomocy. Prawdą jest, że jesteśmy najbliżej stworzenia eliksiru ponyfikacyjnego jednak z waszą pomocą byłoby kwestią czasu stworzenie nowego lepszego eliksiru, który wszystkim odda dawne życie poza tym wspólnie mamy większe możliwości możemy wam pomóc odnaleźć waszą władczynię jest nas wielu na całym świecie i z chęcią wam pomożemy. Wiem, że czujecie do nas gniew, bo prawdą jest, że to nasza rasa sprowadziła do naszego świata ludzi jednak pozwólcie nam naprawić dawne błędy wspólnie będziemy mogli stworzyć lepszy świat tylko dajcie nam szansę o nic więcej was nie prosimy - starała się mówić tak jak by to powiedział Golding miała nadzieje, że zdoła jednak, choć trochę zachęcić te prastare stworzenia do przemyślenia sytuacji.

 

Snow Night/Ewelina Szymańska

Dziewczyna dalej szła spokojnie za Anną niosąc swoje rzeczy i nic nie mówiąc przez całą drogę. Zastanawiała się czy Magda jeszcze jest w budynku. A co jeśli już jej niema? Może coś jej wypadło? W takim wypadku chyba po prostu wróci do domu. Nic innego by już jej raczej nie pozostało. Jednak nie sądziła też by Magda od tak o niej zapomniała. Nie wydawała się być taka. Rozmyślała tak idąc cały czas do czasu, gdy nagle się zatrzymały a jej oczom ukazała się Magda na jej widok Snow się szczerze uśmiechnęła. Chociaż zdziwił ją jej ton, gdy wypowiadała się o księgowych. Przecież to nie było tak ważne by jej pomogły sama też by sobie pewnie poradziła, chociaż trwało by to zapewne dłużej.

 

- Witaj - powiedziała radosnym głosem. cieszę się, że znów się widzimy - powiedziała radośnie w stronę Magdy. - Tak już wszystko spakowałam jednak gdyby nie pomoc Anny pewnie potrwałoby to dłużej - powiedziała szczerze kątem oka patrząc na Annę. - Na dodatek ja i Anna mamy coś wspólnego obie znałyśmy mego kuzyna tego, o którym ci dziś mówiłam - powiedziała chwilę nad tym wszystkim rozmyślając i znów powróciła do tematu, na który odbywała się rozmowa. - Myślę, że już jestem gotowa i mam wszystko, kiedy więc mam wyjechać? - spytała patrząc cały czas na Magdę. Czuła się teraz znacznie pewniej niż wcześniej widząc swoją pierwszą przyjaciółkę i dzięki wcześniejszym słowom Anny. Czuła się naprawdę szczęśliwa, że posłuchała Magdy i się tu zarejestrowała i przyjęła jej propozycje inaczej jej życie dalej by zapewne było pokryte głębokim żalem i strachem.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Anna Kowalska]
- Heja - powiedziała lekko, po czym od razu przeszła do pytania. - Raczej zbyt leniwe, że powołały się właśnie na ciebie... Faktycznie potrzebowałaś pomocy dla niej, ale bynajmniej nie właśnie mojej...  - westchnęła po czym spojrzała najpierw na Snow potem na Magdę, a jej wzrok przeszedł z jakiejś troski do powagi. Może nawet delikatnej złości. - Następnym razem zastrzeż że mają to zrobić osobiście, a nie kimś się wyręczyć... Nie będą robić nikomu więcej roboty, tym co powinny zrobić same - stwierdziła dość dobitnie. -  Wybacz że tak szybko, ale ja powinnam zaraz wrócić do siebie, chyba że masz coś jeszcze mi do powiedzenia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Magda

Kobieta spojrzała neutralnie na Snow, kiedy ta zaczęła mówić. Słuchała jej, odgarniając do tyłu włosy, a potem splatając ręce na piersiach. Na jej twarzy pojawił się nikły uśmiech, kiedy Snow wspomniała o Goldingu, jednak nie wyglądał on jakoś szczególnie, od zwykła uprzejma reakcja. Przynajmniej z wierzchu. Magda doskonale znała historię Anny i zdawała sobie sprawę z tego, co mówiła Snow. Mówiąc szczerze pomyślała teraz nawet, czy nie mogła od razu zawiadomić Anny i poprosić ją o pomoc dziewczynie. Ale cóż. Kierowała się po prostu zwykłą logiką, która w tamtej chwili podpowiadała jej, że nie musi ściągać kogoś spoza Kancelarii, skoro tutaj pracuje tak wiele ludzi. Czy to przeznaczenie, że dwie dziewczyny się spotkały? Mówiąc szczerze po pobycie Equestrii Magda naprawdę byłaby w stanie w coś takiego uwierzyć.

Cóż... skoro już o tym. To będzie kolejna decyzja, którą podejmie sama. Musi przystopować, bo pani premier zarzuci jej niesubordynację. Ale jeśli jest jakiś człowiek, który zaakceptowałby to, że w takiej sytuacji kierowała się drogą instynktu, to jest to właśnie Natalia.

- Cóż, skoro wasze losy są tak połączone i przypadłyście sobie do gustu... Może trzeba dać wam szansę na lepsze poznanie się. Anno, co powiedziałabyś na urlop?
***

Smoki

Smoki nie wyglądały na przekonane. Rekeam już na pewno nie. Natomiast Nidhaem podniosła pazurzastą dłoń do swojej twarzy i przesunęła zaostrzonym paznokciem po policzku. Wyglądało to na dość niebezpieczny gest zamyślenia. Mimo wszystko na policzku smoczycy nie został po tym żaden ślad, więc nie mogła tego zrobić zbyt mocno.

- Możemy poradzić sobie sami. Nadal mamy pozostałości magii. A Królową Matkę - jej głos się wyostrzył, a oczy jakby ściemniły. - znajdziemy sami, tak jak przystało na rasę wyższą. 

Przez chwilę dwójka milczała, wpatrując się jakby karcąco w byłe kucyki. Potem odezwał się trochę wybuchowy Rekeam:

- Ten sojusz nie przyniesie smokom żadnych korzyści. Wszystko zostaje po waszej stronie. Nasza wiedza, nasza magia, znajomość dawnych sztuk i historii, oraz informacje o pozostałościach Equestrii na Ziemi.

To aż dziwne, że Nidhaem nie skręciła sobie karku, tak szybko odwróciła głowę w stronę Rekeama. Jej włosy zafalowały tylko delikatnie w powietrzu i wróciły na swoje miejsce wokół jej szyi i ramion. Rekeam na pewno był teraz dość zmieszany, ale jedyne co mogło na to wskazywać to lekko rozszerzone źrenice. Poza tym zachował kamienną twarz. Nidhaem miała na twarzy wymalowany idealny spokój.

- Poradziłabym sobie tutaj sama. To tylko garstka byłych kucyków - za to jej głos był ostry jak pazur smoka i czaił się w nim gdzieś kontrolowany gniew.

Mimo wszystko smoki zachowały całkowitą powagę i znów spojrzały z surowością na przybyszy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Snow Night/Ewelina Szymańska

Dziewczyna w milczeniu przyglądała się reakcji Magdy na jej słowa jednak nie była w stanie ocenić, co o tym wszystkim myśli. Mimo wszystko nie potrafiła ocenić bez bezpośredniej rozmowy czyichś przemyśleń. Golding radził sobie z tym lepiej. Jednak nagle zdziwiła się i ją niemal zatkało, gdy Magda się wreszcie odezwała. Losy połączone? To chyba lekka przesada faktycznie obie znały Goldinga jednak czy można od razu uznać by miały jakiś wspólny los? Jednak na kolejne słowa Magdy ponownie oniemiała. Czyli Anna miała pojechać z nią? Jakby się nad tym nie zastanowić to byłoby nawet miłe. Tylko ją by zapewne tam znała i mogłaby ją może lepiej poznać na pewno Golding też by chciał, aby one obie dobrze się dogadywały ze sobą. Poza tym naprawdę chciała się zaprzyjaźnić z Anną może by jej powiedziała też coś więcej o Goldingu, jeśli by się bardziej poznały? Nic nie powiedziała tylko jej wzrok skierował się na Annę a z niego można było wyczytać, że Snow miała nadzieje, że ta przyjmie propozycje.

 

Visionary Star

Zachowanie smoków i ich arogancja na pewno nie jednego by wyprowadziły z równowagi. Jednak po dziewczynie i jej wsparciu nie można było zobaczyć jakiś wrogich reakcji. Ich twarze pozostały kamienne a wszelkie emocje skrywali wewnątrz. Tego też nauczył ich Golding sam zawsze tak robił jak twierdził, gdy służył w gwardii i mało, kto był w stanie odczytać jego emocje. Przynajmniej przez większość czasu bo gdy smoki wspomniały o pozostałościach Equestrii oczy szeroko otworzyły się na moment całej grupie. Pozostałości dawnej Equestrii? Musiała koniecznie o tym powiedzieć Goldingowi to jest bardzo ważna informacja. Słuchali każdego słowa smoków nie przerywając i się nie wcinając nawet, gdy te zaczęły mówić między sobą. W końcu jednak, gdy skończyły dziewczyna ponownie się odezwała.

 

- To prawda nie posiadamy już magii i nie mamy waszej przedwiecznej wiedzy - powiedziałaby na chwilę zamilknąć i zebrać myśli. - Jednak zrozumcie, że wspólnie mamy większe szanse coś osiągnąć. Pozwólcie nam naprawić błędy, przez które teraz wszyscy cierpimy. Nie tylko kucyki nam zaufały i dzięki wzajemnej współpracy osiągnęliśmy coś więcej niż inne podobne nam grupy. Wszyscy jesteśmy tego samego zdania tak jak i wy wszyscy nie uważamy się za ludzi. To nie jest nasz świat i my tu nie pasujemy - powiedziała starając się zachować spokój i tłumacząc jak najlepiej potrafiła, gdy nagle ciężko westchnęła. - Nie wierzycie naszym słowom to spróbujcie uwierzyć swym oczom chodźcie z nami nawet nie musicie przystąpić do sojuszu, ale możemy wam pokazać ile osiągnęliśmy dzięki wzajemnej współpracy a z wami byłoby tego więcej. Nic na tym nie stracicie, jeśli teraz się z nami udacie by zobaczyć efekty naszej pracy - mówiła starając się je przekonać do tego, co powiedziała. Była pewna, że Golding nie byłby zły gdyby przybyły, chociaż zobaczyć efekty ich pracy a jeśli jest na miejscu to może on z nimi porozmawia mimo wszystko sądziła, że on się lepiej by sprawdził w tej rozmowie.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Anna Kowalska]
Słuchała z niedowierzaniem... Pierwsza część wypowiedzi była pełną prawdą. Na pewno w pewnym sensie można było uznać to za pełnoprawny fakt. Polubiły się na nowo. Nie mogła jednak narzucić sobie myśli żeby mogła sobie wziąć urlop. Niby jakby ona mogła zostawić wszystko od tak.
Pokręciła głową wyrzucając część myśli z głowy zanim zaczęła.
- Nie wiem. - Pokręciła głową mając nie lada wątpliwości co do tego pomysłu. - Kto mnie zastąpi? Nikt nie jest wstanie w pełni, a bez mojej głowy wszyscy będą śnięci - westchnęła zła uważając że jest zupełnie niezastompialna  na swoim stawisku. - Zbliża się szczyt, a przez to kompletny chaos polityczny i administracyjny godny dzieła samego Discorda. Coś się stanie i będzie to wyłącznie moja wina. - Wskazała na siebie z pewnym wyrzutem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Magda

Magda niemalże przewróciła oczami na słowa Anny. Mogła się spodziewać... Cóż, nie zamierzała jednak jej odpuścić. Jej spontaniczny pomysł spodobał jej się na tyle, że w ciągu tych paru sekund zdążyła ułożyć cały plan jak mogłoby to wyglądać.

- Szczyt będzie dopiero za dwa tygodnie, jak nie później. Więc przyjedziecie na niego świeżo wypoczęte, zadbam o to, byście wróciły dwa lub trzy dni wcześniej i miały czas na powrót do normalności. Jeśli chodzi o sprawy organizacji szczytu, uwierz, pani premier i Kancelaria będą w stanie przygotować się same. Anno - zaczęła znów Magda z dobrze ukrytą irytacją. - uwierz mi, przy twoim poziomie przepracowania i stresu i tak byłabyś bezużyteczna. Osoba z tak głębokim przemęczeniem jak ty nie jest zdolna do sumienności i dobrego korzystania z wyobraźni. Jestem lekarzem psychiatrą, możesz zaufać mojej ocenie - dodała twardo. - Wolałabym, żebyś przyjechała wypoczęta i wykurowana i dopiero wtedy powróciła do pracy i pomocy podczas szczytu. Nie chciałabym byś w swoim stanie popełniała niepotrzebne błędy. - potem uśmiechnęła się, naprawdę łagodnie i dodała spokojniej. - Wypiszę ci zwolnienie lekarskie, mam prawo do wydawania takich oświadczeń.

Nie dodała jeszcze czegoś w rodzaju Pojedziesz na ten urlop, inaczej wystawię ci  na papierze niezdolność do pracy. Nie miała najmniejszej ochoty na kłócenie się z Anną, a doskonale wiedziała jak nieznośna może ona być, kiedy wciągnie się ją w bitwę na argumenty. Tak więc o wiele lepsze było po prostu wyciągnięcie wszystkiego od razu.

***

Smoki

Po raz pierwszy od kiedy kucyki odwiedziły smoki, na twarzy Nidhaem i Rekeama pojawiła się tak otwarta ekspresja. Niezbyt przyjemna. Obydwoje zacisnęli pazury na przedramionach, prawie dziurawiąc materiał naprawdę grubych swetrów, które na sobie mieli. Praktycznie każdy smok chodził ubrany tak samo, niesamowicie gruby sweter, grube dżinsowe spodnie i tak samo grube skarpety niemal pod same kolana. Nie wspominając o ciężkich butach. Mimo, że w Chinach było gorąco, smokom ich strój nie wydawał się ani trochę przeszkadzać. Wracając jednak do ich twarzy - skrzywiły się one właśnie w pogardzie i wściekłości. Nidhaem zacisnęła tylko wargi, nie mówiąc ani słowa, zrobił to za nią Rekeam:

- Macie na myśli podmieńce? - po raz pierwszy smoki brzmiały naprawdę niebezpiecznie. Ich oczy wydawały się płonąć, niczym ogień, który niegdyś wypuszczali, a postawy pochyliły się ku przybyszom, jakby mieli ochotę rzucić się na nich i wydrapać im oczy. Mimo wszystko szansa na to, że to zrobią była dość mała. Smoki znane były ze swojej samodyscypliny, więc choć wyglądali tak groźnie nie poruszyli się choćby o krok. - Nie mamy zamiaru współpracować z podmieńcami.

Wydawali się całkowicie zignorować dalszą część. Dopóki ta sprawa nie była wyjaśniona nie zamierzali w ogóle podnosić tematów sojuszu. Smoki były w stanie w jakimś stopniu zaakceptować każdą rasę. Tylko nie tą. Chyba tylko do ludzi czuli tak wielką nienawiść jak do podmieńców. Z jakiego powodu? Nigdy żadna rasa jeszcze tego nie odkryła, wątpliwe, by wiedziały to choćby i nawet same podmieńce...

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Snow Night/Ewelina Szymańska

W pewnym momencie Snow  opuściła wzrok na słowa Anny była już przekonana, że ten temat dobiegł końca i jednak będzie musiała sama wyjechać. Niezbyt ją to cieszyło, bo miała jednak nadzieje, że ta się zgodzi i lepiej wtedy ją pozna. Jednak nie mogła pozostać samolubna i bardzo dobrze rozumiała, że Anna ma swoje obowiązki, których od tak nie może sobie porzucić. Jednak zdziwiła się, gdy Magda nie chciała dać za wygraną i przytoczyła swoje argumenty. Czy naprawdę uważała, że ich los był jakoś powiązany i dlatego to zrobiła a może, dlatego że Anna jest naprawdę przepracowana? Nie była tego w stanie powiedzieć jednak nie wcinała się do tej rozmowy, bo wiedziała, że i tak by najpewniej nic do niej nie wniosła. Pozostało jej mieć nadzieje, że Anna się jednak zgodzi. Jej wzrok przesuwał się to z Anny na Magdę w oczekiwaniu na rozstrzygnięcie tego problemu.

 

Visionary Star

Dziewczyna na reakcje smoków cofnęła się aż do tyłu. Poczuła strach na ten widok, choć nie umiała zrozumieć, dlaczego teraz oni wszyscy są ludźmi i smoki nie są tak imponujące jak dawniej a mimo wszystko potrafiły wciąż wzbudzać do siebie jakiś rodzaj szacunku. Zrozumiała również, że powiedziała odrobinę za dużo powinna wiedzieć, że smoki i podmieńce nie bardzo za sobą przepadają w końcu była w smoczej krainie na wykładzie ich historii, ale jednak nie spodziewała się, że ten gniew wobec podmieńców jest aż tak ogromny. Co między nimi zaszło? Jeśli już to kucyki miały z nimi najwięcej zatargu.

 

Wiedziała również, że nie może skłamać, jeśli powie, że niema tam podmieńców a ci się zgodzą jednak polecieć i zobaczą je w bazie to całkowicie utracą zaufanie do ich organizacji. Wiedziała również, że Golding nigdy nie wyrzuci podmieńców z siedziby, choć nie do końca rozumiała, dlaczego jako dawny gwardzista na pewno nie raz się z nimi ścierał a jednak nie wykazywał do nich gniewu a bardziej współczucie. Nawet Crystal kilkakrotnie kazała mu je wypędzić z ich siedziby mówiąc, że niema ochoty przebywać w towarzystwie tych odrażających robali jednak pozostał niezmienny w swojej decyzji. Nie chciała wrócić do siedziby i powiedzieć Goldingowi, że zaprzepaściła szansę na sojusz ze smokami raz na zawsze. Miała nadzieje, że jej argumenty, choć trochę je przekonają.

 

- Sojusz musi opierać się na zaufaniu obu stron, więc nie może tu być kłamstwa, jeśli mamy sobie ufać - powiedziała by lekko zmarszczyć brwi i ruszyć krok na przód w stronę smoków zapominając o strachu. - Tak są w naszej siedzibie. Ale czy nie jest to dowód jak sytuacja się zmieniła? - spytała nie czekając na odpowiedź i kontynuując dalej. - Nigdy jeszcze nie było sojuszu między kucykami a podmieńcami a obecna sytuacja sprawiła, że różnice zanikły i wszyscy mamy wspólny cel. Czy nie jest to też przykład, że nasz dowódca, który jest dawnym gwardzistą i też zapewne walczył z nimi niejednokrotnie potrafił im zapomnieć przeszłość wiedząc, że teraz są ważniejsze cele? Nie wiem, co wam zrobiły w przeszłości, lecz nie tylko wy przez nie cierpieliście. My niemal straciliśmy krainę po ich inwazji jednak potrafimy zapomnieć przeszłość by iść w nową przyszłość. Proszę spróbujcie dać, chociaż temu szanse - mówiła dalej z nadzieją w głosie. Naprawdę się martwiła, że przez nią wszystko, nad czym pracował Golding poszło na marne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Anna Kowalska]

- Wiesz że nie jestem przekonana... - westchnęła ciężko, wiedząc że nie ma wielkich szans na wygraną w tej walce. Jej droga została skutecznie zablokowana, a los stał cię całkowicie nieodwracalny ~ spotkanie ze Snow... - A gdy odmówię to i tak mnie tam wyślesz. Nie mylę się prawda? - Spojrzała na swoją rozmówczynie, unosząc wyzywająco prawą brew.

- Znajdziesz dobry pretekst, bo myślisz że masz taką władzę... Nade mną nie masz... Ma tylko bezpośrednio Natalia jako zwierzchnik... A ciebie słuchać powinnam w tym momencie tylko i wyłącznie jako lekarza bez względu na specjalizacje. - Zrobiła tu dłuższą pauzę. - Jeśli teraz odmówię, to wyślesz mi zwolnienie przez Natalię już jutro. - Rozważyła wszystkie opcje i najbardziej możliwe i przez to oczywiste zakończenia. - Mam rację? - spytała się dość dobitnie. - Jeśli teraz nie przytaknę będzie dokładnie tak jak powiedziałam. Znajdę przymusowy urlop na swoim biurku ze względów zdrowotnych i tak się spotkam ze Snow pewnie na Helu. Krótko: tak czy nie? - podsumowała dobitnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Magda

Obserwowała Annę beznamiętnie, ani trochę nie przejmując się jej słowami. Założyła ręce na klatce piersiowej i zanim odpowiedziała, uśmiechnęła się lekko do Snow. Podejrzewała, że dziewczyna znów poczuje się niepewnie, w końcu nie dalej jak kilka godzin temu była anonimowym Equestrianinem z małym sklepem.

- Nie będę zawracać Natalii głowy twoim zwolnieniem lekarskim, zajmuje się teraz innymi, ważniejszymi sprawami, o czym dobrze wiesz - powiedziała od razu, by nie było żadnych wątpliwości, wpatrując się Annie prosto w oczy i zastanawiając czy udaje głupią. Doprawdy, jako jej asystentka była właśnie od tego by załatwiać mniej istotne sprawy. - Mogę ci wystawić urlop lub niezdolność do pracy, bo właśnie od tego jestem. Taka jest moja praca w Kancelarii, wyręczać Natalię z mniej istotnych obecnie spraw. Natalia ufa mi i moim decyzjom, tak samo jak tobie, więc jeśli, będąc przecież lekarzem, uważam cię za przemęczoną, to pani premier mi uwierzy. Oczywiście, jeśli do tej pory nie zauważyła tego sama, w co nie wątpię - Magda mówiła ciągle tym samym monotonnym głosem, chcąc po prostu zakończyć już tą niepotrzebną i przeciągającą wszystko rozmowę. Chwilę później zmieniła jednak taktykę. - Wystawiłam ci diagnozę, zrób z tym co chcesz. Proponuję ci regenerację nad morzem i odpowiednio ułożony w czasie powrót, jeśli jednak wolisz zostać w pracy i być niezdolnym do niczego ciężarem dla wszystkich realizowanych przez Kancelarię planów - dodała delikatnie, lekko unosząc kąciki ust. - zrób tak. Mówiąc szczerze, nie chcę cię zmuszać. Proszę, pokaż jak bardzo jesteś uparta, postaw na swoim i czekaj na pogorszenie pamięci, obniżoną odporność, migreny, problemy z trawieniem i nerwicę. Wtedy jednak pożegnasz się z pracą na dłużej - wtrąciła gładko, a potem dodała trochę ciszej. - ludzki organizm reaguje bardzo gwałtownie kiedy się o niego nie dba.

Dlaczego nie miałaby dać jej wyboru? Magda jednak ciągle przetwarzała sobie w głowie ostateczną organizację urlopu dla dwóch osób. Mimo wszystko nie zamierzała zachowywać się jak uparty osioł i jeśli Anna teraz odmówi, to Magda z trochę zbyt przesadną satysfakcją napisze jej za kilka tygodni uzasadniony u Natalii przymusowy miesięczny urlop. Wystarczyło tylko poczekać, aż Anna opadnie fizycznie z sił i zacznie robić błędy. Do tej pory, zanotowała sobie szybko w pamięci, nie można powierzać jej niczego istotnego.

***

Smoki

Nidhaem zacisnęła wargi jeszcze mocniej, a Rekeam odwrócił głowę, jakby nie mógł na nich patrzeć. Uspokajali się jednak, dość szybko opanowując ten atak wściekłości, która nadal odbijała się ogniem o ściany ich wyuczenie przywróconego opanowania. Przez chwilę nie odzywali się, całkiem ignorując kucyki, ale kiedy Nidhaem wyglądała jakby zamierzała coś powiedzieć, co pewnie nie byłoby zbyt przyjazne, dobiegł do nich spokojny i głęboki głos spod drzwi chatki.

-  Niemądre stworzenia. Ograniczone istoty - przy drzwiach, opierając się o framugę, stał Meumimar. Wyglądał na znacznie starszego od Nidhaem i Rekeama, jego rudawo-kasztanowe włosy poprzecinane był maleńkimi paseczkami siwizny. W jego bordowych oczach kryła się jednak wielka mądrość i dość sporo energii, która nie pasowała do człowieka w jego wieku. Ale w końcu - nie był człowiekiem. Nidhaem i Rekeam odwrócili się od razu do niego, ignorując przybyszy. Rekeam stał jednak w taki sposób, by w każdej chwili zareagować, jeśli przyszłoby im do głowy coś niegodnego. Meumimar był o wiele spokojniejszy od młodszych smoków i z powagą przyglądał się przybyszom. W lekkim zmarszczeniu jego brwi kryła się jednak chłodna pogarda.

- Wasze pojmowanie krzywdy jest czymś, czego młodsze smoki często nie potrafią zrozumieć - Nidhaem kiwnęła lekko głową i sama zmarszczyła brwi, doskonale wiedząc co Meumimar ma na myśli. - Nigdy nie prowadziliśmy z podmieńcami otwartej wojny. Z gryfami - tak, wiele wieków temu - dodał tym samym spokojnym, głębokim głosem. - Lubię je. Waleczne stworzenia, jednak brakuje im rozwagi  - dodał bez żadnej złośliwości. 

Ewidentnie nie zamierzał jak na razie dodawać nic więcej. Nidhaem i Rekeam wydawali się całkiem uspokoić w jego obecności i też rzucali kucom pogardliwe spojrzenia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Snow Night/Ewelina Szymańska

Na słowa Anny Snow kilkukrotnie mrugnęła. W pewnym momencie chciała stanąć w jej obronie, pomimo że uważała Magdę za przyjaciółkę i ta była teraz jej przełożoną. Jednak nie mogła pozwolić by jakakolwiek przyjaźń rodziła się w ten sposób. Nie można nikogo do niczego zmuszać. Więc jeśli Anna nie miała ochoty jechać nikt nie powinien jej do tego zmuszać. W ten sposób na pewno Anna by się tylko do niej zraziła i już na pewno nie chciałaby mieć żadnego kontaktu z nią a tego Snow nie chciała mimo wszystko ona była w tej chwili jedyną osobą, która mogła wiedzieć dużo o jej kuzynie być może gdyby dowiedziała się czegoś więcej zdołałaby ustalić, co się z nim stało. Poza tym takie tworzenie przyjaźni zupełnie nie pasowało do kucyków.

 

Jednak nic nie powiedziała, bo jak się okazało Anna była w błędzie. Magda nie chciała jej do niczego zmuszać. Bardziej to wyglądało jak bitwa na argumenty. Jednak nie była zadowolona z siebie, że zwątpiła w dobre intencje Magdy. Nie powinna tak robić nie popełni już nigdy tego błędu. Dalej nic nie mówiła tylko wpatrywała się w obie czekając na reakcje Anny. Mimo wszystko uważała, że Magda ma bardziej racje każdy potrzebuje odpoczynku by móc lepiej pracować.

 

Visionary Star

Sytuacja nie wyglądała najlepiej pomimo okazania jak najlepszych argumentów smoki zdawały się w ogóle zwracać uwagi na wszystko, co było powiedziane w ich kierunku. A kiedy dowiedziały się o podmieńcach sytuacja jeszcze bardziej się pogorszyła. Nie była pewna, co ma zrobić. Nagle jednak usłyszała jakiś nowy głos pochodzący od nieznanej im osoby. Spojrzała na mężczyznę, który wydawał się nieco inny niż smoki, z którymi obecnie rozmawiała.

 

- Nie wiem, co wam zrobiły podmieńce jeśli nam to wyjaśnicie może zdołamy to bardziej pojąć. Jednak też wycierpieliśmy sporo z ich strony. Wydaje się, że ty potrafisz zrozumieć nasze cierpienie - powiedziała starając się okazać szacunek w głosie smokowi widząc, że ten zapewne jest tu bardzo ważny. - Proszę zrozumcie naszą ideę. Gryfy, podmieńce i zebry wszyscy oni do nas przystali byśmy wspólnie mogli osiągnąć coś wielkiego. Wiem, że posiadamy tylko włos naszej władczyni a nic, co byłoby wasze, więc to skazuje nas na brzydkie podejrzenia. Jednak sądzimy, że odpowiedź może kryć się w naszej krwi, którą każdy rutynowo oddaje mając nadzieje, że ta przyśpieszy stworzenie uniwersalnego eliksiru, który wszystkim zwróci dawną postać a nie zwykłego ponyfikacyjnego - mówiła starając się dodać swoim słowom jak najwięcej wiary i szczerości. - Próbujemy też znaleźć nową krainę gdzie zamieszkamy wiemy, że Equestria jest stracona, ale nie możemy też zostać wśród ludzi nie pasujemy tutaj. Nie jesteśmy ludźmi tak jak i wy. Proszę dajcie nam, choć szansę spróbować z wami możemy wszystko z pewnością bardziej przyśpieszyć - mówiła błagalnym głosem. Powiedziała im samą prawdę, co jest ich celem nie było tu kłamstw miała nadzieje, że ta szczerość wystarczy by je przekonać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Anna Kowalska]
- Tydzień, plus dwa dni na dojazd na miejsce i potem z powrotem. W sumie 9 dni... - stwierdziła dyplomatycznie. Nie chciała tracić czasu na coś tak bezsensownego jej zdaniem jak urlop. Nigdy nie musiała. Było to dziwne dla niej, bo nigdy prawdziwie nie odpoczywała. Nie musiała wcale... A miała to robić jeszcze ze Snow. Jak miała utrzymać wszystko na poziomie który był dla niej bezpieczny? Jak dotąd nie odpowiadała jej na kluczowe pytania wprost. Czy ten wyjazd mógł to zmienić. Obawiała się tego. 

- Na więcej się nie zgodzę...  - Pokręciła głową stawiając na swoim. Kompromis co prawda jej nie satysfakcjonował ale czy Magda nie byłaby zdolna wysłać ją gdzieś na wiele dłużej potem? Nie wiedziała. - Chce mieć 5 dni albo więcej na dopięcie wszystkiego na ostatni guzik. 3 czy 2 to stanowczo za mało - podkreśliła to dość wybitnie. Sama była niemal pewnie że jak kancelaria zajęłaby się jej robotą to skończyłoby się to skandalem przy użyciu bomby.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Magda

Skinęła lekko głową, nie powstrzymując lekkiego uśmiechu, który miał na celu nie tylko wyrażenie zadowolenia, ale też ciepły znak dla Snow.

- W porządku. Nawet tydzień będzie zbawczy dla twojego stanu zdrowia. W takim razie jedziecie we dwie - stwierdziła z wyraźną nutą zadowolenia w głosie, jak zawsze gdy coś szło po jej myśli. - Anno jak tylko się spakujesz, pojedziecie na Dworzec Centralny, najlepiej jak najszybciej, bo pociąg odjeżdża o godzinie 17.30, a jest - spojrzała przelotnie na swój zegarek na nadgarstku. - 16.30. Bilety zostały już przeze mnie elektronicznie zakupione, wystarczy, że pokażecie te kwitki - wyciągnęła z kieszeni płaszcza dwie kartki, które wyglądały po prostu na potwierdzenie pracy w Kancelarii. Na kartce Snow napisane było tylko "Ewelina Szymańska". Na żadnej z nich nie było żadnego wspomnienia o rasie ani niczym innym w tym stylu - Na miejscu po prostu przejedziecie do ośrodka wypoczynkowego dla urzędników państwowych. Jeszcze jakieś pytania? - zapytała znów z kamienną twarzą, zerkając tylko przelotnie na rudą dziewczynę z torbą na aparat przełożoną przez ramię, która właśnie obok nich przechodziła. Dziewczyna rzuciła im tylko krótkie spojrzenie i wyszła. Prawdopodobnie dziennikarka, który przyszła tu robić materiał o Salvadorze - pomyślała Magda.

***

Smoki

Nidhaem i Rekeam byli w duchu coraz bardziej zirytowani słowami przybyszy. Szczególnie tą częścią o tym, jakoby mieliby wyjawić im powód nienawiści do podmieńców. Ha! Kim oni byli by oczekiwać od nich takich odpowiedzi. Na wspomnienie o eliksirze, włosie i krwi, Rekeam wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, ale natychmiast znów przyjął obojętną i poważną minę, na widok przelotnego spojrzenia jakie rzuciła mu Nidhaem.

Najbardziej spokojny pozostał Meumimar. Doceniał szczerość, była ona cnotą hołdowaną przez smoki, mimo wszystko nadal nie uważał przyłączenia się do tej grupy za rozsądne. Kiedy klacz skończyła uśmiechnął się lekko, tak, że prawie nie widać było, że w ogóle to zrobił. Był to jednak dość kwaśny uśmiech.

- Z dwojga złego lepiej wybrać rzecz pewniejszą - zaczął, a Nidhaem i Rekeam natychmiast zwrócili na niego pełnię swojej uwagi w skupieniu wpatrując się w jego sylwetkę. - Nawet największe chęci nie wygrają z doświadczeniem. Nie widzę w tej propozycji nic zachęcającego - dodał tajemniczo i zamilkł, obserwując przybyszy z góry.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Snow Night/Ewelina Szymańska

Dziewczyna patrzyła chwilę na swoją kartkę w osłupieniu. Więc naprawdę się to wszystko stało teraz będzie tu pracować i jest częścią tego wszystkiego? Wciąż się troszeczkę wahała, bo jeszcze nigdy dla nikogo nie pracowała do tej pory to zawsze ona sama pracowała prowadząc swoje sklepy to w Equestrii a to na Ziemi a teraz będzie inaczej. Jednak wiedziała, że da z siebie wszystko by nie zawieść pokładanej w niej nadziej i zaufania. Schowała kartkę ze swym ludzkim imieniem, po czym lekko się ukłoniła.

 

- Jeszcze raz za wszystko dziękuje Magdo nie mogę się doczekać, kiedy ponownie się spotkamy - powiedziała bardzo radośnie i nagle jej wzrok skierował się na Annę. - Powinnyśmy już iść ty pomogłaś mi się przygotować, więc pozwól, że się odwdzięczę tobie w ten sam sposób i nie przyjmuje odmowy - powiedziała ze szczerym uśmiechem w jej kierunku. Zastanawiała się też, o co chodzi z tym zebraniem jednak nie chciała już o to wypytywać Magdy, bo czas nie działał na ich korzyść. Może jak spyta Annę w czasie podróży to dowie się, co to za tak bardzo ważne zebranie, że była gotowa zrezygnować z tego wyjazdu by tylko się przygotować na nie.

 

Visionary Star

Z każdą chwilą traciła coraz więcej argumentów. Zaczynała naprawdę żałować, że Golding jej powierzył to zadanie. Jak on był w stanie wytrzymać tak długo bez irytacji rozmowę z nimi? Powiedziała im całą prawdę dała im pomoc ze strony organizacji zupełnie nie rozumiała jak można pozostać tak upartym zwłaszcza w sytuacji, w jakiej wszyscy tkwili. Przecież taką pomocą pomogliby sobie nawzajem. Nie wiedziała powoli, co powinna zrobić.

 

- Dałam wam szczerość i staram się wam pokazać nasze dobre intencje nie wiem, co jeszcze mogę zrobić. Proszę to nie jest żadna sztuczka z naszej strony - powiedziała z lekkim zmartwieniem na twarzy, gdy nagle postanowiła porzucić resztki dumy i padła przed smokami na kolana do tej pory kłaniała się tylko księżniczce nigdy nie sądziła, że zrobi to przed smokami jednak wiedziała jak ich pomoc może wiele dla nich wnieść. - Jeśli to, co wam dajemy nie wystarcza to wy nam powiedzcie, czego od nas oczekujecie proszę - mówiła błagalnie w ich kierunku nie podnosząc się i czekając na ich odpowiedź.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...