Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 08/26/24 we wszystkich miejscach

  1. Witam. Jako, że w kolejce stoją mi do przeczytania fanfiki, wziąłem się za taki, którego nie miałem początkowo w tej kolejce. No, to do tematu: Prawdę mówiąc, nie miałem żadnych oczekiwań co do fanfika. W tym sensie, że nie wiedziałem o czym będzie, co się wydarzy. Sam opis niewiele mówi. Jedyne oczekiwanie, jakie miałem, to te, że będzie wysokiej jakości. Czy tak jest? Jak to powiedział pewien znany człowiek: „Jeszcze jak!” Ciężko mi trochę mówić o tym fanfiku, same moje notatki są w znacznie większym chaosie niż zazwyczaj, chociaż trochę ich jest. Pierwsze, co rzuca się w oczy podczas czytania, to to, że jest to SoL, bardzo specyficzny, ale jednak SoL. Jeśli ktoś oczekuje akcji, wybuchów, pościgów i klaczy w krótkich spodniczkach, raczej odbije się do tego fanfika. Także to miejmy już za sobą. Cała ciekawość tego fanfika, polega na tym ,jak buduje kolejne tajemnice, dając czytelnikowi zazwyczaj zaledwie zrębki odpowiedz. Ten fik wymaga, by na nim się skupić, by nad nim przysiąść i pomyśleć. Nie jest to oczywiście wada, osobiście bardzo to cenie, ale nie każdemu to pasuje. O czym jednak fik opowiada? Fanfik jest… i ciężko to też jakoś rozsądnie ująć… o Księżniczkach. Twilight, Celestii, Lunie, Cadanze i Flurry Heart (chociaż te dwie ostatnie są na razie stosunkowo rzadko w fanfiku). Wszystkie, z nieznanego nam powodu, są na księżycu, skazane na swoje towarzystwo. Twilight jest główną bohaterką jak na razie, to wokoło niej toczy się większość narracji, to jej od początku towarzyszymy w… no, przygodzie to dużo powiedziane… w tej opowieści. Twilight, która na początku czyta, gdy, pół celowo, przerywa jej Celestia, by powiadomić ją, że księżniczka Cadanze ma urodziny, dwusetne zresztą. Sama wiadomość jest zaskoczeniem dla filetowej alikorn. Dość powiedzieć, że czas zupełnie inaczej płynie na księżycu. Twi oczywiście chce znaleźć prezent dla swojej dawnej opiekunki, która nie jest w najlepszym stanie. Tak zaczyna się, początkowo niepozorny, ciąg wydarzeń, w który niejednokrotnie zostały wplecione retrospekcje z życia Twilight. Czas wielokrotnie jest zmieniany, ale nie miałem jakichś szczególnych problemów odnaleźć się w tym, co jest teraźniejszością, a co z przeszłości było gdzie na linii czasu. Same postacie są dość specyficznie oddane. Mam wrażenie, że nie są do końca sobą, chociaż może kwestia tego, że dawno serial oglądałem albo tego, że sam fik jest do innej publiczności i stąd są wynikające zmiany. Twilight chyba ktoś przełączył pokrętło w głowie z napisem „nadaktywność/nadgorliwość/itp.”, ale zamiast zmniejszyć, zwiększył je do absurdu. W tym znaczeniu, że Twi myśli i rozpatruje wszystko jeszcze głębiej niż w serialu, oczywiście czasem to, co nie trzeba, a gdy faktycznie trzeba pomyśleć, działa bardzo szybko. Dość powiedzieć, że w pewnym momencie spisuje sobie listę osiągnieć, wątpliwych, warto dodać. W każdym razie, wszystko w wewnętrznej logice się spina i jest to bardzo dobrze napisana postać. Celestia jest w tym wszystkim najbardziej serialowa, jej podejście wydaje mi się przedłużeniem filozofii „dajmy Twi wyzwanie, zobaczymy co odwali xdd”. Przedłużeniem nie tylko jakościowym (?), a nawet ilościowym, bo na księżycu zdaje się bawić trochę wszystkim. Luna, która jest lepiej przedstawiona w drugiej połowie obecnych rozdziałów opowiadania, jest w tym wszystkim najbardziej… przyjazna. I zdecydowanie najbardziej pokrzywdzona. Ciężko mi zrozumieć, czym zasłużyła, raz, na ponowne wygnanie, dwa, na takie traktowanie ze strony innych. Chociaż jeszcze nie wiem wszystkiego. Z Cadanze i Flurry na razie mam ten problem, że było ich najmniej i ciężko coś więcej mi o nich powiedzieć. Flurry nie akceptuje faktu, że Cadanze jest jej matką, ale poza tym to całkiem miła postać. Cadanze z kolei… cóż, Cadanze jest cała w strachu przed czymś. Ale przed czym konkretnie, to już polecam odkryć samemu. Trochę znikąd, pragnę przejść do strony techniczno/artystycznej. I pod tym względzie jest bardzo dobrze. Technicznie nie mam nic do zarzucenia (chociaż moje oko nie jest najlepsze w tej kwestii), a artystycznie… Bardzo podobają mi się retrospekcje z Twi źrebaka. Jest w nich coś sympatycznego, właśnie dziecięcego. Autorka naprawdę potrafi pisać tak, by oddać klimat pisanych scen. Moje top jeden jak na razie to scena z Luną i Twi na weselu (i to nawet nie jest tak, że Luna i Twi się żenią!). Bardzo umiejętnie w to wszystko są wplątywane kolejne zagadki i tajemnice. A te, to niewątpliwie najważniejsza część fanfika, jeśli chodzi o pewną satysfakcje z jego czytania. Czy to prosta tajemnica tego, co Twi robiła za dzieciaka, czy zagadka z kotem, czy też ważniejsze, jak to, dlaczego w ogóle, na pierwszym miejscu, są na księżycu? Dlaczego mieszkają w dwóch pałacach? Dlaczego jest pałac na księżycu? Jakie historie skrywa Luna? Dlaczego Cadanze jest w takim stanie? Pytania, pytania i pytania, jedno za drugim! Karty odkrywane są w bardzo dobrym tempie, chociaż raczej pytań przybywa, niż ubywa. Wszystko to niewątpliwe ma prowadzić do czegoś ciekawego i bardzo wielkiego. Chyba jedyną sceną, która odbiegała mi jakościowo, była ta pogodzenia się Twi z jej… no, nie chce tu spoilerować. Żeby nie było, sam nie wiem czy dałbym radę takiej scenie. Ostatecznie nigdy nie byłem w takiej sytuacji (i raczej zważając na mój krzywy ryj nigdy nie będę), ale jakoś to tak szybko się wydarzyło. Do tej pory starałem się mówić o fiku bez większych spoilerów, ale tu nastąpi trochę więcej omówieni poszczególnych aspektów historii. Także polecam najpierw przeczytać samemu obecne rodziały, zanim ktoś sięgnie w część ukrytą komentarza. Czy coś jeszcze… No, jest parę ciekawych wątków i pomniejszych pytań, ale ten komentarz dłużyłby się u dłużył, jakby chciał wszystko tu wspomnieć, a trzeba wyjść poza spoiler znów! Także tego, jakby to podsumować jakoś tak rozsądnie, by wydawało się, że fik rozumiem bardziej niż w rzeczywistości i że jestem bardziej mądry niż głupi… hmmm… Mam pewne nieopisane wrażenie, że jest fik, nie tyle trudny, o ile tajemniczy w całej okazałości. Wymaga on od czytelnika wiele, ale w zamian daje znacznie więcej. Osobiście odnalazłem się mocno w tym fanfiku, chociaż od autorki wolę „W oczekiwaniu na Solarną Księżniczkę”, ale być może coś się zmieni w przyszłych rozdziałach. Sytuacja, w której znalazły się bohaterki, jest nie do pozazdroszczenia. Same, na księżycu, wiele tysięcy kilometrów od domu. Już to tworzy pewien, bardzo smutny i przygnębiający, klimat. Być może stąd także wynikają zmiany w postaciach – skoro tyle siedzą, same ze sobą, pewnie się i zmieniły. To wszystko prowadzi do licznych przemyśleń, odnośnie fabuły i fika, ale także poza nimi. Poprzeczka jest wysoko postawiona, ale wierze, że autorka da radę dokończyć fika tak, bym napisał jeszcze dłuższy, finalny komentarz. Obecnie, polecam, chociaż z paroma zastrzeżeniami, że do tego fika serio trzeba mieć czas i trzeba mu poświęcić dużo uwagi. Polecam i pozdrawiam.
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+01:00
×
×
  • Utwórz nowe...