Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 03/21/20 we wszystkich miejscach

  1. kiedy apokalipsa wejdzie za mocno
    2 points
  2. Witajcie Pegasis i Brony!!!! Cztery dni temu minęło dwa lata jak założyłem konto na forum. Nawet nie zauważyłem jak minęło tyle czasu. Ciekawy jestem ile przetrwam na forum? Obym przetrwał jak najdłużej!!!!
    2 points
  3. Dużo gier za darmo: STEAM TOMB RAIDER (2013) - https://store.steampowered.com/app/203160/Tomb_Raider/ LARA CROFT AND THE TEMPLE OF OSIRIS - https://store.steampowered.com/app/289690/LARA_CROFT_AND_THE_TEMPLE_OF_OSIRIS/ HEADSNATCHERS - https://store.steampowered.com/app/797410/Headsnatchers/ DRAWFUL 2 - https://store.steampowered.com/app/442070/Drawful_2/ DEILAND - https://store.steampowered.com/app/760620/Deiland/ GOAT OF DUTY - https://store.steampowered.com/app/555000/GOAT_OF_DUTY/ ---------------------------------------- GOG MABLE & THE WOODS - https://www.gog.com/game/mable_the_wood ---------------------------------------- EPIC GAMES THE STANLEY PARABLE - https://www.epicgames.com/store/en-US/product/the-stanley-parable/home WATCH DOGS - https://www.epicgames.com/store/en-US/product/watch-dogs/home
    1 point
  4. Nudząc się niemiłosiernie pomyślałem sobie, że warto poskakać po "moich" starych tematach, posprawdzać, czy linki wciąż działają (raczej niemożliwe aby wygasły, ale nigdy nie mów nigdy), powspominać w stylu "ech, kiedyś to potrafiłem coś napisać, a teraz co", przelecieć szybko komentarze, bo może ktoś coś napisał nowego, a ja, cham, nawet nie odpisałem... no i proszę, jest w tym temacie nowy komentarz, o którego istnieniu nie miałem pojęcia. O ile komentarz z lipca 2019 można nazwać nowym.Tak, nie obserwuję własnych tematów i przez to nie wiem, czy nic się w nich akurat nie "kręci"... Na swoje usprawiedliwienie powiem, że ostatni o jakim wiedziałem, czyli ten jeszcze wyżej, został tu umieszczony w 2018 roku (to poza tym mój własny xD). I tak oto odgrzebuję WŁASNY temat No ale do rzeczy: Tak więc kolego @Hoffman Dzięki i pozdrawiam serdecznie!
    1 point
  5. Skoro kolega powyżej chce numer 4, to i ja mówię czwórka. Moja wiara w to, że jeszcze przegonię @Cheerful Sparkle pozostaje niezachwiana
    1 point
  6. Khajiit, rasa którą grał każdy kto miał shyrima.
    1 point
  7. Tak. Jestem tego żywym przykładem. - Ja, okolice 2013r, premiera trzeciego sezonu - "Jest już nowy odcinek? Hurrrrrrraaaa! Uwielbiam MLP, to najlepszy serial świata, który nigdy mi się nie znudzi. Fluttershy jest taka jak ja. - Ja, okolice 2017r, premiera "któregoś tam sezonu" - "nowy odcinek? Umm... Ok. MLP jest spoko. Fluttershy też jest spoko." - Ja, rok 2019 - "To będzie ostatni sezon? I bardzo dobrze, bo seria od dawna zjadała swój własny ogon, a Hasbro skończyły się pomysły".
    1 point
  8. kiedy widzisz jak kociarze i psiarze żrą się o wyższość swoich pupili, podczas gdy ty sam chciałbyś mieć kucyka
    1 point
  9. Właściwie to 3 lata. Zapowiedź: 2014 - premiera: 2017. Ojej! Może zrobili przerwę od g4?
    1 point
  10. Przyznam szczerze, że tytuł wydał mi się intrygujący, szczególnie po zapoznaniu się z zestawem tagów, jakimi zostało opatrzone opowiadanie. Poza tym, jest on chwytliwy, brzmi świetnie, siedzi w głowie. Od razu poczułem się zachęcony do lektury, a nawet instynktownie pomyślałem, że mam przed sobą coś może nie przełomowego, ale pamiętnego, inspirującego. Czy tak też było? Jak sobie poradziła ta historia? Odpowiedź powinniście znaleźć poniżej. Pragnę ostrzec przed możliwymi spoilerami. Najlepiej czytać dalej po zapoznaniu się z tekstem. Nie jest on długi, toteż nie powinien Was kosztować zbyt wiele czasu. Pierwsze wrażenie Z jakichś powodów fanfik przypomniał mi bodajże „Klacz u kresu wieczności”, pamiętam, że czytałem kiedyś coś takiego. O ile w niniejszym opowiadaniu świat nie dokonał swego żywotu, pozostawiając Celestię jako ostatnią, o tyle nie mogę powiedzieć, iż nie wydaje mi się, aby jakoś szczególnie tętnił on życiem, tryskał wesołością, czy optymizmem. Księżniczka Celestia jest tu niezwykle apatyczna, zgorzkniała, zmęczona wszystkimi i wszystkim. Zostało to oddane perfekcyjnie w praktycznie każdym momencie, w którym autor starał się nam to pokazać. Zaczyna się od wizyty ambasadora Griffonstone – widzimy, że życie toczy się dalej, czas mija, ale Celestia już nawet nie chce próbować sprostać kolejnym wyzwaniom. Po prostu podejmuje decyzje automatycznie, jak pozbawiona emocji maszyna, a kiedy tylko może, wyręcza się siostrą. Jej uśmiech jest sztuczny, ciągle nosi kolejne maski, ale czytelnik wie doskonale co ona sobie tak naprawdę myśli i na co ma ochotę. Poza tym, oprócz zbudowania odpowiednio melancholijnej atmosfery, autorowi udało się czytelnika wciągnąć i zaciekawić przeszłością. Chcemy dowiedzieć się co uczyniło Celestię taką, jaką widzimy ją w opowiadaniu, dlaczego żałuje swych decyzji oraz... kiedy właściwie toczy się akcja tego opowiadania? Odpowiedzi na te pytania przychodzą w idealnych wręcz momentach, zaś odpowiednio dobrane tempo akcji potrafi zbudować pewne napięcie, zatem nic nie następuje zbyt szybko, za wolno, czy niepotrzebnie. Wydaje się zatem, że fanfik został bardzo starannie przemyślany. Aczkolwiek rzeczywiście, niektóre przejścia między scenami są zbyteczne, gdyż po zakończeniu jednej z nich, natychmiast dostajemy kontynuację poprzedniej, bez żadnej przerwy w czasie, czy zmiany lokacji. Jest to tylko drobny mankament i praktycznie nie ma on żadnego znaczenia, bo nie przekłada się na odbiór opowiadania. Fabuła, czyli o przemijaniu raz jeszcze Przechodząc do szczegółów, warto nakreślić jak mniej więcej wygląda główny wątek fabularny oraz jakie towarzyszą mu wątki poboczne. Generalnie, w odpowiednim momencie odkrywamy, że akcja opowiadania ma miejsce długo po wydarzeniach znanych nam z kreskówki. Jest to pewien szok, zwłaszcza, że autorowi udaje się utrzymać czytelnika w niepewności wystarczająco długo, by powyższa informacja okazała się (w pewnym stopniu) zaskakująca. Początkowo została nam stworzona iluzja, że to gdzieś między jednym epizodem, a drugim, zwykła codzienność i tyle. Zatem wiemy już, że Celestia ma w nosie rozmowy z ambasadorami innych państw, nie interesuje jej zarządzanie swoimi włościami i budowanie lepszej przyszłości. Ale dlaczego tak właściwie Księżniczce Celestii nie chce już się angażować? Jest to moim zdaniem bardzo istotny element jej historii, który w znaczącym stopniu determinuje jej kreację w opowiadaniu, a także pomaga w budowie klimatu. Otóż Celestia jest święcie przekonana, że najlepsze ma już za sobą. Smutne jest również to, że w sumie ma prawo tak uważać – kucyki odchodzą, przemija sława, czy poważanie, codzienność staje się szara, monotonna, natomiast konsekwencje jej czynów (tego, w co się przecież angażowała, również emocjonalnie) odbijają się czkawką. Ciągle kogoś lub coś traci i najwyraźniej niewiele może na to poradzić, pomimo swojej boskości. Pierwszym przykładem jest Twilight Sparkle, która w opowiadaniu jest nam opisywana jako taka „daughter-figure”, na którą Celestia tak długo czekała, którą prowadziła przez życie i która zawdzięcza jej skrzydła. Celestia nawiązała z nią tak silną więź, że musiał to być cios, gdy, nie pogodziwszy się ze śmiercią swoich prawdziwych rodziców, Twilight zwraca się do niej z prośbą o ich wskrzeszenie, na co ta zresztą się nie zgadza. Jakby po tylu latach nauki wciąż nie pojmowała pewnych kolei rzeczy. Rezultatem są gorzkie słowa i zerwanie tej więzi. Scena ta jest napisana w sposób dość oszczędny, lecz to właśnie dialogi i didaskalia sprzedają nam towarzyszące postaciom emocje oraz klimat. Co przytłacza, trudno czuć jakąś niechęć do Twilight, ponieważ jej powody wydają się w pełni zrozumiałe, w końcu sami często nie godzimy się z wyrokami losu, przemijaniem, chcemy zatrzymać przy sobie kogoś na dłużej, choć jest to niemożliwe. Zastanawiam się jednak, dlaczego tak właściwie Celestia sprowadza wszystko do przemiany Twilight w alikorna – skoro była jej uczennicą, najpewniej tak czy inaczej zwróciłaby się do niej o pomoc. Wtedy też pomyślałem, że być może jest to przykrywka i de facto Celestia odkryła już, że to, na co tak długo czekała i w co zainwestowała tyle emocji, ostatecznie przyniosło tylko ból. Drugi przykład, w mojej ocenie, jest już mniej smutny, acz wciąż przejmujący i dramatyczny. Tyczy się on tym razem żywego kucyka, chociaż jak zagłębimy się w opowiadanie, życiem trudno jest to nazwać. Cadance cierpiąca stratę Shining Armora nie wydaje mi się czymś zupełnie świeżym, aczkolwiek w opowiadaniu wątek ten został opisany w taki sposób, że nie towarzyszy nam żadne wrażenie wtórności czy sztampy. W ogóle, na początek otrzymujemy okazję, by przyjrzeć się jak po tylu latach wyglądają relacje Celestii z Flurry Heart. Może się to wydać kontrowersyjne, ale uważam, że, pomimo pewnej nuty niechęci i wrażenia, że „przecież to nie tak miało być”, relacje te są poprawne. No i ostatecznie Celestia zgadza się pomóc schorowanej Cadance. Odkrywamy, że Flurry Heart nie chce towarzyszyć Celestii, nie zamierza widzieć się z chorą matką. Pierwszym odruchem czytelnika jest potępienie jej postawy, lecz kiedy czytamy o stanie Cadance i jak ona „funkcjonuje”, wrażenie to nieco ulatuje. Jak w przypadku Twilight, jesteśmy w stanie zrozumieć Flurry, domyślamy się, że swoje i tak już wycierpiała, a ma przecież na głowie swoje życie i obowiązki. Wspólnym mianownikiem tychże scen jest fakt, że czytamy o bohaterkach tragicznych, przy czym każdą z osobna idzie zrozumieć, nie wspominając już o towarzyszącym nam motywie przemijania, przez cały czas. Fabuła jest prowadzona w sposób ciągły, kolejne sceny są ze sobą powiązane, całość zmierza do końca, który... No, cóż. O tym w kolejnym punkcie. Ale by zamknąć już rozważania o fabule – jest to pełnokrwisty [Sad], choć motywy (przemijanie, Celestia zmęczona życiem i rządzeniem, Shining Armor umiera, a Cadance leci dalej itp.) nie wydają się pierwszej świeżości, to jednak autor stanął na wysokości zadania i zaserwował nam kawałek solidnego, przygnębiającego opowiadania, w którym występuje cała plejada postaci tragicznych, z których problemami można się jak najbardziej utożsamiać (nieprzyjęcie do wiadomości odejścia kogoś bliskiego wiedzie tu prym). Oczywiście w centrum jest Celestia, która ma za zadanie wycierpieć najwięcej i która jest ze wszystkimi opisywanymi tragediami powiązana. A raczej, która czuje się za nie współodpowiedzialna. Problemy moje z końcówką fanfika (ale nie do końca) Rzecz dotyczy decyzji o odebraniu Cadance formy alikorna. Nie powiem, było to nagłe, niespodziewane. Dałem się złapać. I w sumie początkowo aż nie mogłem w to uwierzyć, więc cofnąłem się i przeczytałem poprzednie scenki jeszcze raz, ale dokładniej. No i rzeczywiście, to się stało. Aczkolwiek, nie wiedzieć czemu moją pierwsza myślą przy okazji tej sceny było coś takiego, że Celestia nagle wyciąga zza pazuchy katanę, teleportuje się za Cadance... „Nothing personal, kid” I po prostu odcina jej te skrzydła. I może jeszcze róg. A potem przebija jej serce, bo nie dla niej miłość. Wydało mi się to też jakieś takie niepasujące, zaś początek kolejnego, ostatniego już akapitu w ogóle zabrzmiał jak czarna komedia. Ot, zrobiła swoje, jest u siebie, żłopie sobie herbatkę, a w gazetach piszą o jej „wyczynie”. Nie wiem, jakiś dziwaczny akcent na prawie zakończenie opowiadania. Pomyślałem, że w ten sposób Celestia rozładowała nerwy, a teraz po prostu sobie siedziała u siebie, "wogle spoko nie". Ale ostatni fragment w jakiś sposób odbudowuje klimat. „Przynieś mi coś mocniejszego.”, czyli Celestia zupełnie się stacza, zaś my dowiadujemy się, że choć chwilę temu sączyła ulubiony napój i bawiła się sztućcami, to jednak towarzyszy jej strach. A potem następuje ostatnie zdanie i punch-line tego fanfika. Dowiadujemy się, już definitywnie, co tak naprawdę uczyniła Celestia, zaś efekty jej zaklęcia są nam opisywane jako coś obrzydliwego. W ogóle, starość została tu przedstawiona jako coś obrzydliwego, jako zaprzeczenie piękna. I co definitywnie na nowo wznieca odpowiedni klimat? Sugestia, że Celestia zamierza to samo zrobić samej sobie.Pomimo tego, że de facto już była staruszką, tak się tez czuła. Zatem wszystko jest ze sobą powiązane i nic nie zostało zapisane bez przyczyny. Generalnie, przez moment miałem wrażenie jakby klimat opowiadania się zmienił i nagle nabrał jakichś „śmiesznych”, groteskowych akcentów. Ale na szczęście świetne napisane zakończenie zupełnie to zmieniło. Rzecz wydała mi się na tyle istotna, by poświęcić temu oddzielny punkt. Kompozycja – zróbmy to! Czyli napiszmy opowiadanie językiem prostym, ale poważnym. Stwórzmy wrażenie królewskości, ale nie odbierajmy postaciom cech, które mogłyby świadczyć o ich upadku. Czyli po prostu – zbudować klimat, utrzymać go i nie przesadzić z patosem, czy też nie tworzyć typowego wyciskacza łez. I generalnie to się udało. Odpowiednia atmosfera towarzyszy nam przez niemalże całe opowiadanie, mogę powiedzieć o dosyć dużej dbałości o kompozycję, a także ogólnym, całkiem wysokim poziomie technicznym opowiadania. Co cieszy, sporadycznie autor stara się rezygnować z „typowych” zdań prostych, tworząc nieco dłuższe, złożone, rzuca też od czasu do czasu jakimiś dodatkowymi epitetami, przez co opisy brzmią lepiej, bardziej bogato. O ile przez większość czasu to działa i pomaga w zachowaniu zamierzonego poziomu, o tyle momentami miałbym zastrzeżenia co do szyku niektórych zdań. Musiałem przez chwilkę zatrzymać się i zastanowić o co właściwie chodziło autorowi. Popsuło to ogólne flow tekstu. Przykład: "Wśród śmietanki towarzyskiej Canterlotu, nudę bezbarwnego życia osładzającej sobie komentowaniem na mdłych rautach wybuchających od czasu do czasu afer i skandali, krążyły złośliwe plotki." Środek zdania jest zbyt długi, czy może raczej, napisany w takim szyku, że idzie zapomnieć o co właściwie chodzi. Tzn. teraz już jestem w stanie to ogarnąć, niemniej nie powinienem zatrzymywać się w tekście i wyczytywać kilkukrotnie zdanie, w poszukiwaniu jego sensu, czy też próbując tak je odczytać, aby brzmiało lepiej. Może gdyby po prostu napisać, czym śmietanka towarzyska Canterlotu osładzała sobie nudę bezbarwnego życia, zachować ten opis lecz ze zmienionym szykiem i dopiero później, w oddzielnym zdaniu wspomnieć, że zwłaszcza teraz po salonach krążyły różne złośliwe plotki? Myślę, że przy następnej okazji wrócę do tekstu i spróbuję pozaznaczać to i owo, ty samym dając autorowi parę poprawek do rozważenia. Na pewno nie będzie tego dużo. Pod kątem technicznym, fanfik wypada naprawdę zadowalająco. Został napisany solidnie, z dbałością o różne niuanse, a ponieważ nie jest aż tak długi, otrzymujemy akurat tyle, ile potrzeba, przez co pole manewru nie jest na tyle szerokie, by odczuć wrażenie czysto rzemieślniczej pracy, na co momentami niby się zanosi, ale nigdy nie eskaluje. Gdyby tekst był ze dwa razy dłuższy, możliwe, że to mógłby być problem. Podsumowując, kawał dobrej roboty Fanfikowi nie brakuje atmosfery, choć przemijanie jest motywem znanym i dość wyeksploatowanym, historia nie nudzi, śledzi się ją z zaciekawieniem, autor zadbał o niejeden szczegół. Dobijające się to, że można uznać, że każda z postaci ma swoją rację i powody, by tak postępować, wszystko jest dobrze wyjaśnione. Mogę z czystym sercem polecić to opowiadanie, aczkolwiek, jeżeli komuś wcześniej zdążyły zbrzydnąć motywy, na których oparto fabułę, wówczas będzie się nudzić. Wszystko zależy od tego ile jeszcze kto da radę czytać o życiu i śmierci, upływie czasu, tego typu rzeczach. Mnie, jak widać, wciąż zostało jeszcze trochę paliwa Pozdrawiam!
    1 point
  11. https://m.filmweb.pl/news/Przygotujcie+się+na+kolejne+"Paranormal+Activity"-135402 może to wam coś powie?
    0 points
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Utwórz nowe...