Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 05/04/21 we wszystkich miejscach

  1. Nareszcie wyszła !!! Kolejna animacja autorstwa doubleWbrothers, uwaga poniższe wideo może zawierać zabójczą dawkę słodkości, uroku i czystej niesamowitości, bo wiadomo Rainbow Dash nie może być niczym innym.
    1 point
  2. Zgadzam się. Bronies chcieliby jeszcze jeden sezon, patrząc tylko na ilość. Co niby miałoby być w tym sezonie? Chyba musiało by powstać bum pod tytułem "magiczne odmładzanie bohaterek". No chyba że chcą patrzeć na zrozpaczenie Twilight po śmierci reszty. Jednak to ani nie było by satysfakcjonujące (zbyt przewidywalne) ani odpowiednie. Bo jednak mlp to wciąż bajka dla małych dziewczynek, a sceny śmierci w tym wypadku są zbyt drastyczne. Ogólnie to 5 generacja wcale nie jest taka straszna. Podoba mi się. Mamy tu Equestrię, ale bez magii, a rasy są skłócone. Ktoś mógł by powiedzieć, że to powtórka z historii, przecież mieliśmy to już. Racja, to już było, ale tam jest to tylko tło. Ot, takie backstory equestrii. Natomiast tutaj jest to główny wątek, rzeczywistość. Drugą, powiązana z tą pierwszą rzeczą są główni bohaterowie. Tam było to takie... proste? Wiem że to bajka, ale chodzi mi o ich pozycję. W gen. 4 mamy taki idealny stan rzeczy w którym jedynymi wadami postaci jest to, że często z czymś przesadzają. Same mane 6 jest swego rodzaju elitą, razem są takimi super-bohaterami, a pojedyncze jednostki również nie są zerem, bo taka na pozór "niewychowana" AJ jest w posiadaniu farmy. Natomiast tutaj mamy zakazaną współpracę. Nie mamy tu elity, a zacofanie kucyki które muszą działać po kryjomu. Całkiem miła niespodzianka. Czekam na triumfalny wrzesień
    1 point
  3. W dniu dzisiejszym chcielibyśmy Wam, drodzy Użytkownicy, życzyć spokojnych, radosnych i miłych Świąt Wielkanocnych, smacznego jajka oraz mokrego Dyngusa! Autor obrazka: [click]
    1 point
  4. 2020 nie był najlepszy... Dlatego życzę Wam, drodzy Użytkownicy, żeby obecny 2021 rok był lepszy od poprzedniego. Wszystkiego Najlepszego w Nowym Roku!
    1 point
  5. Dużo szczęścia, eee... to banalne. Dużo kasy, yyy... nie wiem skąd. Oj po prostu wesołych świąt!
    1 point
  6. Wiedziony zewem nostalgii, powróciłem o Pokrytego Czerwienią, które to w mych wspomnieniach żyło jako bardzo fajny i niestety porzucony fanfik. Pamiętam też, że pod fikiem (kiedy jeszcze miał osobny temat) było dużo komentarzy. Często pozytywnych i zachęcających. Wydaje mi się, ze trafił się nawet jeden, w którym ktoś żałował, że dzieło nie jest kontynuowane. A jak wypadło moje zderzenie ze wspomnieniami? O dziwo, bardzo dobrze. Zacznę od samego pomysłu. O ile wrzucenie ludzkiej wojny do Equestrii specjalnie odkrywcze nie jest, o tyle pójście w realia zimnowojenne i próba ,,wykorzystania" Equestrii przez obie strony (Nato i ZSRR), do przełamania impasu już jest ciekawe. Naturalnym jest, że kuce muszą w jakiś sposób na ten konflikt wpłynąć, skoro toczy się na ich ziemiach. Zapewne Equestria stanęłaby po jednej ze stron, aby zakończyć wojnę, by zginęło jak najmniej kucy (i może ludzi) i może przy okazji nawiązałaby współpracę gospodarczą. Ale nie tu. Tutaj kuce stają po obu stronach. Celestia postanawia ukręcić swoje lody, współpracując z amerykanami, a Lunie się to nie podoba (zwłaszcza po tym, jak ruscy jej powiedzieli, że Ceśka nie chciała pokoju, który jej oferowali) i postanawia obalić swa siostrę we współpracy z ZSRR. W czymś takim drzemał naprawdę spory potencjał i na chwilę obecną nie było żadnych śladów by to mogło być źle, lub zbyt chaotycznie prowadzone. Do tego jest jeszcze przewaga technologii nad magią. Nie ma rzucania czołgami, czy magicznej tarczy, która chroni całą armię przed kulami i ostrzałem artyleryjskim. Było wprost przeciwnie. dzielna, Equestriańska armia została zdziesiątkowana przez kilka czołgów i samolotów. Zdecydowanie dobry pomysł, pod warunkiem, że poszłoby za nim coś, co pokazałoby, że Equestria nie jest tylko kucami do bicia, ale ma jakiegoś asa w rękawie. Niestety nie sposób się dowiedzieć, czy autor coś w tej materii planował. Z samego tekstu też nie wynika, czy kuce mają jakiegoś asa w grzywie (czego nie można uważać za wadę). Oczywiście te pomysły (i jeszcze kilka innych) są całkiem dobrze zrealizowane i nieźle opisane, a całość ubrana jest w całkiem niezłą fabułę, przypominającą odrobinę ksiażki F. Forsytha. Sam fik zaczyna się dość szerokim i dokładnym opisaniem konfliktu między ZSRR, a NATO. Zaczynamy od spojrzenia z perspektywy ZSRR, lecz w kolejnych rozdziałach dowiemy się, że od drugiej strony wygląda to zupełnie inaczej. Tak czy inaczej, rozwiązaniem impasu wojennego miałoby być przedostanie się do innego wymiaru, przejechanie kilkudziesięciu kilometrów i wyjście na tyłach wroga. ZSRR posyła sporo wojska, które okopuje się, szykuje lotnisko i przy okazji zapoznaje miejscowych. Ratują ich nawet przed smokami. I tu wychodzi coś, co można uznać za wadę, albo za głupotę ruskich, ale moim zdaniem jest to jak najbardziej normalne. Otóż, oficer polityczny stwierdza, że należy nawrócić rojalistyczne kucyki na komunizm (a Ceśka nie macha słońcem). Jest więc werbowanie wieśniaków, są komunikaty propagandowe, jest formowanie komitetów i w ogóle. A gdy zachodzi taka potrzeba (a raczej decyzja o spacyfikowaniu miejscowych) rosjanie nie wahają się przed ostrzelaniem wojsk Equestrii (i cywilów we wiosce) z katiusz, czy przed zbombardowaniem Canterlotu. Zaś podczas spotkania z Luną nie wahają się nagiąć odrobinę prawdy (a raczej przedstawić jej wybiórczo), by zjednać sobie panią nocy i wywołać tarcia w kuczym narodzie (tarcia, które mają swoje podłoże tysiące lat temu). Podczas gdy ruscy mają pierwsze kontakty z tubylcami i pacyfikują armię Celestii, Amerykanie dopiero wysyłają swych opalonych chłopców przez portal, by przeciwdziałać rosjanom. Bo niestety nie od razu dowiedzieli się, co robią sowieci i jak. Hamburgery przybywają w chwale i zaraz dostają w mordę od czerwonych, którzy już się zadomowili. Szybko jednak otrzymują pomoc od miejscowych, a zaraz potem spotykają Lunę. Jednak Amerykanie nie robią na niej dobrego wrażenia, ale nie robią też złego. Nawet mimo dobrego (moim zdaniem) żartu o koninie, oraz pewnej szorstkości. Ogólnie, amerykańce wypadają naturalnie, a nie lukrowanie jak w jakimś Call of Duty. Robią błędy, niekoniecznie chcą się bratać z miejscowymi i uważają Celestię za idiotkę z przerostem ambicji, z którą niestety trzeba współpracować (zwłaszcza, że wykazuje chęć i robi mobilizację mięsa armatniego). Mimo to zgadzają sie na sojusz i dają kucom broń, byle tylko poprawić swoją marną pozycję. Stacjonują też w Canterlocie, co miałoby spory wpływ na konflikty u władzy. Tymczasem wplątane w wojnę księżniczki starają się coś na tym ugrać, poza wolnością. A przynajmniej Celestia zamierza, poprzez przejecie władzy absolutnej. Autor dość ciekawie potraktował politykę Equestrii. Zaczął od stanu, gdzie Celestia była ograniczana przez przekupny rząd. Następnie, sprawił, że, korzystając z najazdu, postanowiła go obalić i zostać królową, z władzą absolutną. Dobry plan i całkiem znośnie zrealizowane szaleństwo księżniczki. Lunie się to nie podoba, więc razem z ZSRR postanawia obalić siostrę. Formuje nocną gwardię i odbija rząd, który Celestyna zamknęła, licząc na pomoc przy przyciąganiu kucy (Bo wszak Nightmare Moon nie ma takiego posłuchu jak Królowa Celestia). Przy okazji, podbudowałaby swoją pozycję w oczach narodu i być może zyskała nowego sojusznika w innym świecie. Bo Luna ma inne podejście do ludzi niż Ceśka. Warto też wspomnieć, że mamy tu nie najgorzej opisane sceny batalistyczne. A w zasadzie sceny masakrowania kuców bronią. Widać potegę broni pancernej, oraz nowoczesnego lotnictwa, w starciu z prymitywnym ludem. Czuć też strach i załamanie kucy. A jednocześnie nie ma nadmiaru opisów. Autor zadbał też o pewne, istotne detale. Jak chociażby to, czemu nie należy stawać za lufą Gustafa (pisownia właściwa). Choć mam wrażenie, że ten pechowiec powinien zginąć, ale może się mylę. Wspominana wojna z podmieńcami, choć dość pobieżnie wspominana, brzmiała również bardzo dobrze. Zabrakło mi trochę opisów sprzętu (chociażby z punktu widzenia kuców). Mimo, że mam ten komfort, że wiem, jak ten sprzęt wygląda, bez szukania w goglach. Może jednak by się taka scena pojawiła, albo dwie, gdyby fik był kontynuowany. W końcu scena oglądania i opisywania T-80 przez poniaczy, mógłby być ciekawy (i niepozbawiony opisu długiej i pękatej lufy). Nie jest to jednak fik bez wad. Nie podobała mi się kompletnie kwestia, że Celestia wie o ludziach, ale nikomu nie mówi, bo tak. Ani też to, że skoro wie, to nie podpatruje tego, co oni wymyślają. Odpowiedniki kałasznikowów z pewnością by nie zaszkodziły. Tak samo, nie podobały mi się błędy, które popełniała Ceśka. Rozliczne i bardzo głupie błędy. Znaczy tak, błędy budują postać, ale tu Celestia jest idiotką do kwadratu. Mimo, że przegrała pierwsze starcie, to ona doprowadza do eskalacji konfliktu i anihilacji swej armii. A potem, głodna sukcesu, wysyła mały oddział z ludzką bronią, której nie umieją jeszcze używać, przeciw przeważajacym siłom wroga. Zdecydowanie rozsądne. Taka Celestia wypada jeszcze gorzej, kiedy się ją zestawi z dobrą i ukrzywdzoną przez propagandę Luną (Bo oczywiście Nightmare Moon chciała dobrze, ale przegrała, wiec została tymi złymi). Bo ksieżniczka nocy tak naprawdę zawsze dbała o poddanych, a nie to co jej przyspawana do tronu siostra. Nie za bardzo podobają mi się też sceny z przeszłości księżniczek. Znaczy, one są poprawnie napisane i w zasadzie logiczne (na ile logiczne może być mieszkanie dwóch księżniczek w małej chatce i karmienie kotów), ale zwyczajnie nie podoba mi się ta koncepcja. Dało się bez trudu zrobić w pałacowych progach i, moim zdaniem, wypadłoby to lepiej niż to co mamy. No i oczywiście mam zastrzeżenia do zakończenia. A w zasadzie do miejsca, w którym fik się kończy. To tak wielki i wredny cliffhanger, że aż boli. I do tego boli podwójnie, bo fik został porzucony w takim miejscu. I na koniec strona techniczna. Mówiąc szczerze, wygląda tu bardzo dobrze. Może nie idealnie, ale bardzo dobrze. Jedynie w kilku miejscach miałem wrażenie, że warto by było przebudować zdanie, ale tragedii zdecydowanie nie ma. Podsumowując, może i Pokryte nie jest fanfikiem idealnym, ale zdecydowanie jest dobrym i wartym uwagi. Ma sporo dobrych pomysłów i całkiem nieźle prowadzoną fabułę, która wciąga czytelnika. Sami bohaterowie tez są przyzwoicie zbudowani i konsekwentni, dzięki czemu świetnie współgrają z opowieścią. Kto wie, może gdyby był kontynuowany, dorobiłby się pewnego grona fanów, miłośników, rysowników. Ale niestety nie jest. I nigdy się zapewne nie dowiemy, czy Equestria stała się czerwona od komunizmu, czy od Coca Coli. A może pogoniła jednych i drugich? Albo już nie ma Equestrii, tylko radioaktywna pustynia? Tak czy inaczej, myślę, że warto po to sięgnąć, nawet jak się tak urywa. Może kogoś to zaintersuje, albo zainspiruje.
    1 point
  7. Wszystkiego najlepszego w nadchodzącym nowym roku!
    1 point
  8. Wesołych i Spokojnych Świąt dla wszystkich, którzy je obchodzą!
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Utwórz nowe...