Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 06/29/21 we wszystkich miejscach

  1. KOSZMAR ZGŁADZONY, Uniwerek skończony!
    1 point
  2. Miałem przyjemność pomagać Cahan przy tym rozdziale. I och, co to była za przyjemność. Zacznijmy od tego, że ten rozdział to istna kula śniegowa jeżeli chodzi o napięcie i klimat. Strona po stronie klimat robi się coraz cięższy i mroczniejszy, a także niepokojący. Sam opis miasta nietkniętego przez ząb czasu, wspaniałego i zapierającego dech w piersiach mocno kontrastuje z koszmarem jaki czai się w środku. Co bardzo mi się podoba, nieumarli mieszkańcy to nie zwyczajne potwory, które w innej historii mogłyby pewnie posłużyć jedynie za mięso armatnie. Ot, zwykłych przeciwników w scenie akcji. Tutaj są ponurą i przerażającą siłą, z którą nie da się tak łatwo walczyć. Nasi bohaterowi żyją tylko dlatego, że miasto skrywa jakąś mroczną tajemnicę. Mieszkańcy snują się jak duchy i faktycznie stanowią świadectwo jakiejś zapomnianej tragedii. Cahan świetnie buduje atmosferę grozy. Nie ma scen walki, a jedynie powolna eksploracja z setkami nieumarłych potworów dyszących Night Shadow i pozostałym Łowcom w kark. Ciągle wiszące w powietrzu zagrożenie. Niepewność. Jeżeli chodzi o wizje i koszmary, to czułem się zupełnie jak Night Shadow. Zagubiony i zaniepokojony. Jest krwawo i mrocznie, co tylko pomaga w budowaniu klimatu zagubienia i zaszczucia. Do tego dochodzą bardziej... abstrakcyjne przeżycia młodej księżniczki. One wprowadzają grozę w stylu Lovecrafta, czyli strach przed czymś nieznanym i niezrozumiałym. Jasne jest, że to co czai się w trzewiach Alicorngard, jest czymś naprawdę złym. W tym przekonaniu utwierdza spotkanie Night z uwięzioną duszą dawno zmarłego alicorna. To diametralnie podnosi stawkę, bo nagle okazuje się, że coś (w stronę czego podróżnicy zmierzają) ma władzę nad duszami. I to jest przerażające na swój własny sposób. No i wielka finałowa walka. Potężna scena akcji, poprzedzona wprowadzeniem jednego z lepszych złoczyńców w fanfikach. O nieumarłym królu powiem tyle: jestem przekonany, że jego uwolnienie byłoby dla świata przedstawionego najczarniejszym scenariuszem. Stwarza tak duże zagrożenie. Sama walka z nim jest dynamiczna i przepełniona akcją. Do tego stopnia, że sam się w niej trochę pogubiłem xd Rozdział ma ponad 60 stron, ale czyta się go bardzo szybko dzięki świetnemu budowaniu napięcia. Zwyczajnie człowiek chce zobaczyć co będzie dalej. Podsumowując: kawał mrocznego i soczystego rozdziału, bogatego w gęsty klimat. Wincy!
    1 point
  3. Zacznę od tego, że pragnę podziękować @Hoffman i @Verlax za Wasze komentarze. Powiem Wam, że Wasze teorie mają sens i odkryły część prawdy, ale jednocześnie okazały się zupełnie niecelne w wielu innych miejscach. Cóż, pewne wątki będą dalej kontynuowane, więc może ktoś rozwiąże zagadkę, kiedy otrzyma po prostu więcej danych :D. Najciekawsze dla mnie, jako autorki, było poznawanie myśli czytelników, zarówno tu, jak i podczas czytania na Bronies Corner. Bo rzeczy, które wydawały mi się aż zbyt jawnie wyeksponowane... nie zostały odnalezione. Nie mówiąc o ich interpretacji. To interesująca informacja zwrotna, choć jeszcze nie wiem co z nią zrobię. Bo wiecie, czasami kusi mnie by kiedyś wyjaśnić całe lore, opowiedzieć wprost historię, ale... mam wrażenie, że to by ją zepsuło. Nie wiem ile ujawniać w rozmowach z czytelnikami, w postach na forum, w samym fanfiku oraz w jego spin offach. W sumie chętnie bym się dowiedziała jak Wy się na to zapatrujecie. I tak pewnie koniec końców zrobię, co zechcę, ale... Sama nie wiem. Tak samo jak nie wiedziałam, czy podejmuję dobre decyzje, pisząc ten rozdział. Dawno nie byłam aż tak niepewna tego, co robię, mimo że to czułam. @Verlax @Hoffman Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam^^
    1 point
  4. Wow, aż ciężko w to uwierzyć! "Kresy" doczekały się oficjalnego, aprobowanego (o dziękuje wielki i... khekhe) przez autora, audiobooka! Sam jestem wręcz zadziwiony. Jednakże! Nie mogłem powiedzieć nie. Sam się na to porwałem, więc z czasem można się spodziewać kolejnych rozdziałów z serii. Jak napisałem wcześniej, nie mogłem powiedzieć nie takiemu dziełu! Zabrałem swoje doświadczenie, ruszyłem plota i zacząłem nagrywać. Trochę to potrwało, bo wiele innych spraw, ale udało się! Było wiele błędów podczas nagrywek, bywa, ale wszystko technicznie jest wypoziomowane, czyste i tak dalej. Tak więc co mogę dodać... "Kresy" jak najbardziej zasłużyły na oficjalny głos, zdecydowanie wyzwanie, ale! Warte podjęcia się. Tak więc cóż, miłego słuchania! o tu, poniżej! VVV
    1 point
  5. Przeczytane, wiec pora na kilka słów. Zacznę od strony technicznej, bo to prostsze. Ogólnie, jest na wysokim poziomie. Widać, że autorka wie co robi, gdyż poza daniem nam dobrej jakości formy (choć zdarzyło się kilka błędów), bawi się też samą budową dokumentu, stosując w kilku miejscach duże odstępy miedzy akapitami, oraz raz, czy dwa, większą czcionkę. Zazwyczaj mam co do nich wątpliwości, ale tu spełniają swoje zadanie, wpływając odpowiednio na szybkość czytania. Więc forma, choć na pierwszy rzut oka może dziwić, jest dobrze skrojona. Przejdźmy zatem do treści. Uwaga, może zawierać spoilery, co w tym fiku może szkodzić. Fik bierze na warsztat problem śmierci i długowieczności. Przyjmuje dość tradycyjną, moim zdaniem, narrację, mówiącą, że długowieczność na dłuższą metę nie jest fajna i wywołuje masę cierpienia, bo patrzysz jak świat przemija, a przyjaciele i rodzina powoli odchodzą do krainy wiecznego patatajania. Nie jest to moja ulubiona opcja, ale muszę przyznać, ze tu jest zrealizowana bardzo dobrze. Powiedziałbym wręcz, że bardzo, bardzo dobrze. Z dbałością o nawet takie detale, jak tytuły rozdziałów, czy ich długość. Fanfik skupia się głównie na księżniczce Twilight i jej rekcjach na upływający nieubłaganie czas. Widzimy jak reaguje na śmierć swoich przyjaciółek jak wyrzuca Starlight z zamku, za jej zachowanie, czy jak rozmawia z Celestią, po której widać upływający czas. Właśnie, czas. Zacznę od tego, że nie zgodzę się, że Mane 6 umierają młodo. Myślę, ze to raczej z perspektywy Twilight umierają młodo. Biorąc poprawkę na tytuły rozdziałów i ich rozmiar (to w tym fiku ma pewne, olbrzymie znaczenie), jestem skłonny powiedzieć, że w fiku mija wiele lat. Owszem, mane 6 nie osiągają późnej starości, ale nie odniosłem wrażenia, by umarły koło dwudziestki. Ale to nie jest aż tak bardzo istotne, bo wszystkie wydarzenia związane z niealikornami, mają tylko pokazać, moim zdaniem, upływ czasu z punktu widzenia istot niedługowiecznych. Ważniejsze jednak są relacje Twilight i Celestii, w różnych stanach. Jak już moi poprzednicy zauważyli, tytuły rozdziałów oznaczają kolejne cykle z życia gwiazdy. Z kolei długość i budowa rozdziałów mają oddawać aktywność i czas trwania danego cyklu z życia gwiazdy. Astronomia to nie moja bajka, wiec powstrzymam się od tego, by jakoś się nad tym skupiać. Zamiast tego, powiem o czymś innym. O tym, jakie emocje wywołało u mnie czytanie tego. Każde słowo, każda myśl Twilight zdawały sie być dokładnie przemyślane. Widziałem jak Celestia leży na łóżku i się śmieje, mimo, że widzi nadchodzący koniec (na który poczeka dziesięć, sto, tysiąc lat?). Byłem wielce zszokowany, gdy Twilight paliła książki. Książki, które ukochała, które przypominały jej o wielu rzeczach z przeszłości i o wielu kucykach. Z zapartym tchem pochłaniałem wizję szalejącej Twilgiht, która jakby, przy pomocy herbatki, chciała przedłużyć żywot Celestii, chociażby o dzień. Czytając jak Celestia błaga Twilight o śmierć, zastanawiałem się, czy to pierwszy raz? Czy to pierwsza Celestia? Czy może jakaś inna uczennica Celestii została Celestią i teraz Twilight zostanie Celestią? Tak też od ostatniej i chyba jedynej rozmowy z Luną, zastanawiałem się, czy Luna była tylko jedna, czy może też się rodzi nowa (na przykład z resztek słońca)? Prawdą jednak jest, że księżyca nie widać bez słońca, jednak on wciąż istnieje. Wiele pytań budzi też Discord. Można by rzec, ze zachowuje się normalnie i nie będzie to kłamstwem, ale ma on tu większą rolę. Najpierw, moim zdaniem, próbuje on przekonać Twilight do swoich idei, w brutalny sposób. Zaś pod koniec, demonstruje potwierdzenie dla tego, co przedstawiał wcześniej, a czego Twilight nie do końca chciała przyjąć do wiadomości. Fik ten pełen jest metafor, co sprawia, ze nie łatwo się go komentuje i nawet po lekturze pozostaje wiele pytań i wiele miejsca do dyskusji. Jak chociażby kolejna kwestia, której nie podjąłem jeszcze. Mianowicie, ile z tego jest snem Twilight, a ile rzeczywistością? Wszakże nic nie jest powiedziane na pewno? Podsumowując, ten fik jest specyficzny. Jego konstrukcja, ilość metafor i sposób prowadzenia narracji skłaniają do wolniejszego czytania i głębszego zastanawiania sie nad czytaną treścią. Moim zdaniem, takie wykonanie nie jest najłatwiejsze, ale tu to działa. Co więcej, działa, dając czytelnikom solidne i wyróżniające się z tłumu dzieło. moim zdaniem, zasługuje na Epic i na poświecenie mu uwagi. Zdecydowanie warto. To bardzo dobry fik.
    1 point
  6. Zabierając się za ten fanfik, spodziewałem się smutnej historii o Trixie, która musi wygrzebać się z życiowego dołka i pogodzić z przeszłością. A wszystko to pod okiem świeżo upieczonej księżniczki przyjaźni. Jednak póki nie zacząłem czytać, nie spodziewałem się, że dostanę tak głęboką, wzruszającą i wielowątkową historię, która trzymała bardzo wysoki poziom w każdym zdaniu. Taką, która skłania do przemyśleń, pozostawia wiele niedopowiedzeń, aż do samego końca, gdzie wszystkie wątki zbiegają się w jedno. Ale po kolei, bo jest tego naprawdę dużo i ciężko mi to zebrać w słowa. Uwaga na spoilery Siła tego fanfika drzemie w trzech punktach (dobra, czterech, z formą, ale o tym później), które stoją na bardzo wysokim poziomie i doskonale ze sobą współgrają, uzupełniając się wzajemnie. Są to postacie, fabuła i narracja. Tak, wiem, że to elementy składowe każdego fika, ale tu po prostu jest to zrobione mocarnie. Fanfik zwyczajnie wciąga, nie pozwalając się oderwać. Przeplata wątki przeszłości Trixie, jej cierpienie, próby powrotu do społeczeństwa, niechęć ksieżniczki przyjaźni do magiczki, oraz śledztwo Twilight mające udowodnić, że Trixie dalej kłamie. Co więcej, mamy w fanfiku wiele sekretów i niedopowiedzeń. Tego wszystkiego się dowiadujemy, ale czasami trwa to cały fik, a czasami tylko kilkanaście stron. Bywa jednak, że odpowiedzi na pytania jakie stawia sobie czytelnik, rodzą kolejne pytania. Do tego stopnia, że podczas lektury nie byłem do końca pewien, czy to co myślę jest prawdą. Choć nie pomyliłem się co do jednej kwestii. Mianowicie czemu Twilight jest taka wredna, nieczuła i czemu odtrąca Trixie. I choć to dziwne zachowanie jak na księżniczkę przyjaźni, to jest ono logicznie podbudowane i brzmi sensownie. Swoją drogą, Twilight ta wersja Twilight jest naprawde dobrze zrobiona i świetnie dopasowana do treści fika. Jej wątpliwości, miotanie się, gniew... To takie dziwne i rodzące tyle pytań, a zarazem, trochę do niej pasujące. Podczas gdy Twilight próbuje zdobyć informacje, których tak bardzo pragnie, czytelnik ma okazje obserwować jak biedna, słaba i przegrana Trixie próbuje zmienić swoje życie. nie odcina się od przeszłości, ale bardzo chce się zmienić. Początkowo pomaga jej w tym Fluttershy i Pinkie, a później dołączają do nich pozostałe postacie i reszta miejscowych. A Trixie sama w sobie pokazuje chęć i wolę do zmian. Świetnie to ukazują trzy sceny, powiązane w pewnym stopniu ze sobą. Ona nie tylko sama próbuje swych sił na krętej drodze przyjaźni, ale też przyjmuje pomoc od swych nowopoznanych przyjaciółek. Za tym wszystkim jest jeszcze przeszłość Trixie. Koleje jej losu, które sprawiły, że Trixie znalazła się w tym miejscu, w którym się znalazła. Tu należy się olbrzymia pochwała za stworzenie rodziny Trixie. A już zwłaszcza za Sabrinę (piękne imię, swoją drogą). To jest wspaniała postać i cudowna matka. Gotowa bronić swej córki i poświecić dla niej wszystko. Pięknie to widać w prezencie jaki daje swojej córce na święta. Z postaci, których dotychczas nie wymieniłem, na uwagę zasługuje Rarity. Pod hojnością, kulturą osobistą i wdziękiem kryje się wyrachowana klacz, która nie boi się wykorzystywać wszystkich, nawet przyjaciółek. Trochę to odstaje od pozostałych z Mane 6, ale z drugiej strony pasuje do tej postaci i do tego fika, gdzie ani dobro, ani zło nie jest czarno białe. Do tego wszystkiego mamy naprawdę dobrze stworzone opisy uczuć Trixie. Czuć smutek wylewajacy się z jej postaci i jej szczęście kiedy zdobędzie przyjaciółki albo zrobi coś dobrego. Nie wypowiem się tylko o formie, gdyż czytałem na czytniku. A niestety pobieranie docsa jako epuba kończy się nadprogramowymi spacjami w losowych miejscach. Już samo to poddałoby w wątpliwość wszystko co bym zauważył. Podsumowując, to był fanfik, który bardzo ciężko mi było skomentować, przez wywołujące we mnie emocje. Podsumuję go więc tak: To wprost przecudowne, świetnie zbudowane dzieło, które pochłania bez reszty. Jest to smutne i miejscami przytłaczające opowiadanie, które jednak nie uderza w przesadny i wymuszony smutek, przeplatając go scenami spokoju i szczęścia. Do tego daje całą masę naprawdę przyjemnych bohaterów, a już zwłaszcza wielką rolę dla Trixie. Zdecydowanie fik ten wart jest polecenia i głosu na Epic.
    1 point
  7. Miałem wczoraj okazję wysłuchać tego fanfika dzięki kącikowi lektorskiemu (nawet trochę go skrzywdziłem własnym czytaniem) i spodobał mi się na tyle, że postanowiłem go skomentować. Zacznę od tego, że sam wybór tematu i postaci jest już czymś nietuzinkowym. Nie ma aż tak wiele fanfików w uniwersum Equestria Girls. Jeszcze mniej z nich bierze syreny jako główne bohaterki (w zasadzie, znam tylko ten). Całość osadzona jest w klimacie świątecznym, co jeszcze bardziej czyni ten fik wyjątkowym i niepowtarzalnym. Ale do rzeczy. Zacznijmy od bohaterek. Głównie śledzimy tu losy trzech bohaterek próbujących przetrwać jakoś święta, kiedy kasy mało. Musze przyznać, że są stworzone bardzo dobrze. Sonata myśli dość abstrakcyjnie, jak na standardy pozostałych, Adagio bywa wredna,a ta trzecia... też zdaje się być sobą. Dziewczyny potrafią drzeć ze sobą koty, lecz gdy przychodzi co do czego, potrafią współpracować, pomagać sobie i zwyczajnie się pogodzić. Z przyjemnością śledziłem ich losy. W zasadzie, nie ma tu więcej bohaterów niż ta trójka. Mamy jedną scenę z Mane 6 (które wypadają moim zdaniem przyzwoicie i naturalnie), ale to niewiele. Nie jest to jednak nic złego. W tak zbudowanej historii, sprawdza się tak niewielka ilość postaci. Jeśli chodzi o fabułę jest dość ciekawie przedstawiona. Autor pokazał nam kilka kolejno następujących scen, opisanych datami. Widzimy po kolei jak nasza trójka staje twarzą (o nie tylko) w twarz z bezkasiem, jak próbuje tanio zorganizować sobie wigilię, by na końcu pokazać ich jednak szczęśliwą, wspólną wigilię. Próbują naprawde różnych rzeczy, byle tylko poprawić swój stan. Biorą udział w przedstawieniu, robią jakiś stream (jeśli dobrze zrozumiałem), a nawet Sonata usiłuje śpiewać za pieniądze (a raczej nie śpiewać). To sprawia, że człowiek zaczyna trochę kibicować syrenom, w przerwach od śmiania się z ich perypetii, kłótni i niektórych rzeczy, które je spotykają. Właśnie. Warto też wspomnieć, że autor ubawił to sporą dawką złośliwego humoru, który sprawia, że zdarza się parsknąć śmiechem. Na przykład ze sceny ataku kotem, albo zbieraniu pieniędzy przez śpiewającą Sonatę. A do tego komentarze od donatorów, choć niemiłe, to potrafiły sprawić, że człowiek zarehotał. Nie zabrakło też kilku miłych chwil. Jak kolacja wigilijna, finałowyprezent, czy też kilka scen i wzmianek, które sugerują czytelnikowi, że może syreny nie są już takie złe? To wszystko jest dobrze wyważone i współgra ze sobą jak tryby zegarka. Nie ma tu ani znacznej przesady, czy popadania w jakąś skrajność. Jest chwila by się pośmiać, chwila by ciepło uśmiechnąć i chwila by się pochylić nad losem biedaczek. Na koniec strona techniczna. Ta jest raczej poprawna, choć można by poprawić odstępy między akapitami. Można jednak przymknąć na to oko (ale tylko jedno i tylko trochę), bo sam tekst potrafi odciągnąć od tego uwagę. No i warto zmienić te tagi, jak sugerowała Cahan. Randoma tam niewiele, a slice of life by pomogło. Podsumowując, to dość przyjemny, zabawny, ciekawie napisany fanfik w klimatach świątecznych. Może nie jest wybitny, ale przyjemny i świetnie się go czyta. Nawet latem. Warto dać mu szansę.
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+01:00
×
×
  • Utwórz nowe...