Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 03/01/23 we wszystkich miejscach

  1. Jak złapać dwóch bandytów w barze. Poradnik praktyczny.; Wredna szóstka na dzikim zachodzie; Diamond - o matko i córko, o bogowie rogaci... Dobra, obiecałam, że będę grzeczna. No i już się poznęcałam w Klubie Konesera Polskiego Fanfika . Gdybym napisała, że nie wiem, co tu się zadziało, to bym skłamała. Ja aż za dobrze wiem, co tu się stało, ale ciężko mi uwierzyć, że do tego doszło. Bo widzicie, celem tych konkursów literackich jest napisanie fanfika, który nie tylko spełnia warunki, w tym mieści się w widełkach słów, ale i wie jak te widełki wykorzystać. Diamond tego nie zrobił i na 24 stronach nie tylko nie wykorzystał nawet połowy limitu, ale... UPCHNĄŁ FABUŁĘ NA GRUBĄ KSIĄŻKĘ. Albo i na parę książek, bo poszczególne fragmenty wyglądają jakby przybyły z innych parafii. Autor chciał mieć ciastko i zjeść ciastko. A może mieć eklerki, ale też kisiel? I doprawił to wszystko chłodnikiem, bo czemu nie? Ale zacznijmy od formy, bo tu jest mniej do gadania. Jest po prostu zła. Dziwna składnia, dziwne zdania, czasem dosłownie niezrozumiałe akapity, które czytałam po kilka razy, bo nie trzymały się jakichkolwiek zasad gramatyki. Błędy zapisu dialogowego? Są! Interpunkcja? Jaka interpunkcja? Okej, widziałam dużo gorzej napisane rzeczy, serio. Jest justowanie, są półpauzy, są wcięcia. I inne błędy też mogły być gorsze. Ale to się naprawdę czytało ciężko. Język jest... Jest okropny. Pasowałby, gdyby to wszystko była randomowa komedia, licząca najwyżej dziesięć stron. W innym razie nie dość, że jest dziwny, to wygląda jak coś wyjętego z gimnazjum, zwłaszcza w dialogach. Autor chciał być zabawny. Nie był. Do tego masa powtórzeń i dziwacznych określeń. Rozumiem, że część pochodzi z serii Suna, ale "skrzydlaty osobnik" czy ciągłe "bohater" nie brzmią dobrze. Całość prezentuje się jakby ktoś zmiksował internetową pastę, bardzo randomową komedyjkę, normalne, opowiadanie, powieść przygodową typu Robinson Crusoe, a z każdej tych rzeczy wyciął fragmenty. Potem wyciął połowę akapitów. A jeszcze potem niektóre z tych, które zostały, przepuścił przez google translator. Jakieś pięć razy. I zastanawiałam się jak do tego doszło, że... Część tych kawałków jest okej. Jest lepiej napisana niż pozostałe. Tylko zwyczajnie do nich nie pasuje. I doszłam do wniosku, że prawdopodobniej to, co wyszłoby nawet, nawet było pisane o bardziej ludzkiej porze, trochę przeleżało na dysku i nie powstawało po nocach pod wpływem melisy. Najdziwniejsze jest to, że praca została oddana na długo przed terminem. Czyli był czas, by to przeczytać kilka razy. Dać temu przeleżeć i zrobić to, co zrobić należało. Czyli co? 1. Zdecydować się na jednolity styl i otagować to dobrze nawet i dla siebie. Jakie uczucia w czytelniku ma wzbudzać ta historia? 2. Określić ile jest przestrzeni na przedstawienie historii. Około 60 stron. W sam raz na jeden wątek główny i może ze dwa małe poboczne. Nie więcej. Z tego wszystkiego zostawiłabym początkową i końcową scenę w barze oraz może tę opowieść o tym miasteczku, w którym bandyci porwali tego smarkacza. Tylko napisałabym to porządnie. Ewentualnie iść drogą randomowej komedii, ale taki fanfik nie może być długi. Szybko, konkretnie i z jajem. Bo niektóre żarty byłyby naprawdę dobre, gdyby nie to, że podbudowa i opakowanie były fatalne. 3. Ustylizować to wszystko na opowieść. W ten sposób można łatwo zaoszczędzić na objętości i przedstawić długą opowieść na paru stronach, ale jednocześnie tak, że nie wygląda to dziwnie. 4. Przeczytać to kilka razy i zastanowić się, czy sobie nie zaprzeczasz. 5. Zmienić tytuł na taki, który nie spoileruje zakończenia. Fabuła nie pędzi, ona zaiwania jak Messerschmitt. Zaczyna się niewinnie, jakiś kuc opowiada historię w saloonie. I mówi o jakimś BOHATERZETM, o jego bardzo głupim backstory, które sprawdziłoby się w randomowej komedyjce. Ale niestety, bardzo szybko złudzenia się rozwiewają i odkrywamy, że to chyba tak na serio. BohaterTM zabija jakichś kolesi, którzy chcieli zgwałcić jakąś przypadkową babeczkę. I wtedy przyszli strażnicy, którzy zaoferowali mu łapówę za to, że on... pozwoli im zgwałcić tę kobietę. No i myślę sobie: no straszni debile. Nie mogliby, nie wiem, przejąć sprawy, poczekać aż BohaterTM sobie pójdzie i wtedy ją zgwałcić? Gwałcenie jest bardzo złe, podobnie jak korupcja, ale no... Dlatego źli strażnicy również zostali zabici. I wtedy na BohateraTM rzuciło się pół miasteczka, inni strażnicy, więc uciekł na statek, na który się załadował, tak, że nikt się nie skapnął i myślał, że przez cały rejs żodyn nie zauważy, że ktoś sika i robi kupę w ładowni. Potem jest sztorm i atak piratów. Załogę zabili, ale niestety Flaira odstawili na ląd. Co prawda nago, ale no... Te emocje, te wybuchy, a nie, czekaj, to trwało... DWIE I PÓŁ STRONY. Ale potem znalazł powóz i bezgłowego trupa, którego na szczęście ograbili bardzo niekompetentni bandyci (wszyscy w tym fanfiku tacy są) i nie zauważyli, że koleś ma 100 mln bitów w portfelu i bardzo wypasiony rewolwer oraz ciuchy. A potem trup wyznaczył kolesiowi nową drogę życia oraz mapę regionu. Z zaświatów, no bo skąd? Poszedł zjeść do baru, ale usłyszał strzały, a tam... BANDYCI NA NITROCYKLACH! Pif, paf i półtora zburzonego budynku później, ludzie się cieszą (dobra, to przesada, tam się wszystko dzieje naprawdę szybko), poza jednym gościem, który ma pretensje, że tak jakby Flair rozwalił mu dom. I w pierwszej chwili myślę sobie: no nareszcie. Nikt normalny nie piałby z zachwytu po tym jak bohater rozwalił kawał wiochy, bo gonił jakichś gości z workiem. Ale wtedy... . . . . Z RUIN DOMU GRUBEGO I WREDNEGO SOŁTYSA WYBIEGŁY DZIECI! CAŁE STADA DZIECI. BO TO PEDOFIL I HANDLARZ DZIEĆMI BYŁ. Ale luz, to nawet strony nie zajęło. Rodzice są wdzięczni, że widzą swoje dawno niewidziane pociechy, nikt o niczym nie wie... Ta mieścina ma pięć domów na krzyż, Diamond, pls. To wydarzenie umocniło we Flairze pragnienie zostania szeryfem i wyruszył na zdobycznym nitrocyklu, nie wiedząc od czego te guziczki i co znaczą te cyferki, ale hej, nie zabił się. I znalazł przydupasa. Któremu w kolejnym mieście dał bardzo dużo pieniędzy, więc go porwali. Sam kupił nowy nitrocykl typu "nie stać cię, ale podrzędny mechanik i tak go sprzedaje w ostatniej dziurze takiej jak ta". Dalej cała akcja z bandytami, na których w końcu zrzucił piryt i coś tam postrzelał, później do tego wrócę... A i fanfik się kończy, znowu jesteśmy w barze i okazuje się, że to była przykrywka, bo kiedy narrator gadał, to słuchacze się upijali, a pijani byli łatwiejsi. Do zamknięcia w pace. I to zakończenie byłoby spoko. Fajna klamra fabularna. Szkoda, że tytuł to zaspoilerował. I szkoda, że opowieść urwała się w takim miejscu. Tak trochę z czapy. A teraz pomówmy o bohaterach. Są głupi. Są bardzo głupi. A najgłupszy jest główny bohater, który jest pisany jakby był i tak mądrzejszy i sprytniejszy od wszystkich w okolicy. Ale nie jest, po prostu otaczający go ludzie mają inteligencję godną rozwielitki. No dobrze, przesadziłam. Najwyżej eugleny zielonej. Koleś mówi wszystkim, że jest bogaty, ma hajs przy sobie, stać go, a w sumie ten dzieciak, to jego yeeee... siostrzeniec. A potem jeszcze czekając na wymianę hajsu na jeńca... UCINA SOBIE DRZEMKĘ. Jakby miejscowi bandyci byli choć odrobinę bardziej kompetentni, to by go zabili we śnie, zabrali ten magiczny portfel Hermiony Granger i 100 000 000 bitów (co prawda 200 bitów to bardzo dużo, ale czesne w jakiejś podrzędnej szkole dla szeryfów wynosi te sto milionów ) i tyle by go widzieli. Ale oni gupi byli i pewnie nigdy w życiu na oczy złota nie widzieli. Mój drogi Diamondzie: 1. Szajka mieszka w okolicach miasteczka, koło której była kopalnia pirytu, który ktoś wziął za złoto. Takie wieści szybko się rozchodzą, więc raczej widzieli już wcześniej złoto głupców. 2. Ja wiem, że to Sunowo, ale... Dawno, dawno temu monety miały pokrycie w złocie. I często były złote. I nierzadko je podrabiano. Ale złoto jest dość miękkie, wiec ludzie mieli sposoby na wykrycie podróbek. Także bardzo bym się zdziwiła jakby ta banda dała się tak łatwo nabrać na piryt. Nawet jeśli on przyniósł dobrze oczyszczony urobek, to... Piryt naprawdę nie wygląda jak samorodek złota. 3. Szajka mogłaby się na to nabrać, ale nie mogłaby być miejscowa. A sądząc po ekonomii w tym opowiadaniu, to powinni widzieć mnóstwo złota. Całej biografii Flair Minta nawet nie skomentuję. Jeśli ktoś jest ciekaw, to niech sam to przeczyta. Ale trochę głupio, że koleś, który jest najlepszym strzelcem w fanfiku twierdzi, że sam nauczy się strzelać i łapać bandytów. I potrzebuje szkoły dla szeryfów, by nauczyć się pisać i czytać, bo ze szkoły go wywalili (i wcisnęli kit jego rodziców, że on już wszystko umie). Jak na analfabetę, to zadziwiająco sprawnie liczy kasę. Ci rodzice też mądrzy, że nie zauważyli, że ich syn jest niepiśmienny. Ale zdolny był, dozorcą kopalni został . Daję temu 3/10. 2 za formę, bo widziałam gorsze. 1 za wstęp i zakończenie. Strasznie zmęczyło mnie to opowiadanie. Potraktuj to jako lekcję i wyciągnij z niej wnioski. Pisz dalej, pisz dużo, ale na bogów, myśl przy tym. Okiełznaj swój wewnętrzny chaos, bo to nie pierwszy raz. Jasne, od czasu publikacji tego opowiadania minęło trochę czasu i możliwe, że problem już nie występuje. Ale jakoś w to nie wierzę. Jesteśmy zrodzeni z błędów, jesteśmy ludźmi przez błędy i jesteśmy zniszczeni przez błędy. Strzeż się starych błędów. Na bogów, strzeż się, Diamond. Wiedźmofika już przeczytałam, ale komentarz później. Razem z fanowskim podsumowaniem tego konkursu.
    2 points
  2. Zapomniana historia; Wiedźma; Brodacz - "Wiedźma" jest bliska memu czarnemu sercu, więc tym razem dużo łatwiej mi o porównanie spin offu do opowiadania matki. Muszę powiedzieć, że ten fanfik został moim ulubieńcem w tym konkursie. Jest świetny. Może nie pod względem formy, która mocno kuleje, ale treści. Ze wszystkich nadesłanych tekstów ten najlepiej wykorzystał limit słów i to, co można w nim zrobić. Czy zrobił to idealnie? Nie, myślę, że byłby lepszy jakby dostał odrobinę więcej miejsca, szczególnie pod koniec, gdy widać, że autor musiał się sprężać. Ale to zamknięta, samodzielna opowieść, która się broni, która jest ciekawa i nie zgubiła po drodze puenty. Zwroty fabularne mają sens i zazwyczaj mają jakiś twist - spodziewasz się czegoś i trochę masz rację, a trochę się mylisz. Miło. Gdyby ktoś mi powiedział, że to jakiś niewykorzystany przez Zodiaka rozdział "Wiedźmy", który zalegał mu na dysku od niemal dekady, to bym uwierzyła. Najlepiej podrobiony Zodiak jakiego widziałam. Najbardziej wiedźmowaty wiedźmofik ze wszystkich jakie czytałam. Widać, że autor czuje ten świat i ma zadatki na świetnego pisarza. Bo tak naprawdę, gdyby "Zapomnianą historię" poddać korekcie, to oceniłabym ją na 9/10. Jakby ją poddać korekcie i rozwinąć, to zasłużyłaby na 10/10. Niestety, na dzień dobry widać brak justowania i poprawnego zapisu dialogowego. Za to są półpauzy, wiec przynajmniej tyle. Powtórzenia, błędy interpunkcyjne, składniowe, nieprawidłowa odmiana przez przypadki, a także mieszanie czasów w narracji. Nie jest najgorzej, a korekta nie musiałaby tego poprawiać, korzystając z tłumacza w odróżnieniu od niektórych tekstów nadesłanych na ten konkurs. Gdyby nie to, że w niektórych dialogach naprawdę ciężko skapnąć się kto, co powiedział, to dałabym formie 3/5. Ale tak dam 2/5. Treść jest ciekawa. Ładnie prowadzi czytelnika rok po kroku, od razu chwyta sympatycznymi postaciami oraz tajemnicą. Zaczynasz to czytać i... zupełnie nie wiesz czego się spodziewać, ale w takim dobrym sensie. A potem lecą wskazówki, coraz więcej wskazówek. Początkowo tempo akcji jest w punkt. Zmienia się to w momencie, w którym lady Mirage wraca do miasta. Osobiście wycięłabym atak na kupca, wątek kłusowników i trollicę, by zyskać więcej miejsca na wątek główny. Żeby nie było - scena z trollicą była przezabawna, a wątek pana syrenka nienajgorszy, ale się nie do końca mieściły. Dlatego chyba lepiej wypadłoby gdyby od początku próbowano zrobić z niego kogoś, kogo Eura i Jogał podejrzewają. Z drugiej strony, na to też mogłoby zabraknąć miejsca. Fabuła jest naprawdę spoko. Jest ciekawa, nawet jak się robi nieco przewidywalna, to nie aż tak przewidywalna. To taki sympatyczny fanfik, który ma jakąś niezłą intrygę, ale mimo wszystko jest prosty. Autor też to wie i nie marnuje czasu czytelnika. Daję okejkę. Dla opisów nieco zabrakło miejsca i gdzieniegdzie mi ich brakowało. Ale mimo wszystko tekst miał swój klimat i był to klimat oryginalnej "Wiedźmy". Jednak prawdziwą perłę w koronie stanowią bohaterowie i ich interakcje wraz z dialogami. Złoto i prawdziwa przyjemność. Polubiłam główną trójkę i przeora. Jeśli czegoś żałuję, to to, że na 20 000 słów inni nie mieli większego pola do popisu. Ale scena, w której wiedźma i mnich trafiają razem do łóżka, modlą się i dbają o swoje zdrowie psychiczne... 10/10. Uwielbiam to, bawiłam się wyśmienicie. Fanfik komfortu. Przyczepiłabym się za to do niektórych szczegółów dotyczących działania broni i pancerza. Myślę, że skórzana lamelka mniej ciągnęłaby w wodzie ku dnu niż ciuchy. Nie nasiąka aż tak, a do tego przylega dość ciasno do ciała. No i lekkie to. Interesujące jest to, że Eura walczy flambergiem lub produktem flambergopodobnym (ale porównanie do noża do chleba sprawiło, że skisłam) i nie wiem ile ona ma siły, ale rozciąć tym kolczą jednym cięciem , a potem jeszcze kucyka prawie na pół, to tak nie za bardzo. Ja rozumiem, że Eura jest silna i szybka, ale z jej bronią najlepiej byłoby kolesia w kolczudze: a) zwyczajnie obić b) wybrać miejsce nieosłonięte kolczą c) pchnięcia, zwłaszcza w słabsze miejsca zbroi tego typu Czy flamberg w ogóle rozciąłby kolczugę? Uszkodził pewnie tak, ale raczej nie rozciął. Rzuciła mi się w oko jedna potencjalna dziura fabularna - Eura ma srebrny medalion i srebrny miecz. Czemu one nie działają akurat na nią? Jasne, kopytojeść jest w coś owinięta, ale medalion? Dotyka ich przez ubranie, które jest prawdziwym ubraniem? Nawet przypadkiem nie ruszyła tego? Koniec końców dałabym temu opowiadaniu 6/10. Duży minus za formę. Autorze, jeśli to czytasz, to pisz dalej. Wbiaj na Discorda Klubu Konesera Polskiego Fanfika, znajdź sobie korektę i czytelników. Zasługujesz. Jak oceniam cały konkurs? Zadziwiająco dużo tekstów (choć większość zapewnił Sun). Poziom niestety ciągnięty w dół przez formę. Dużo problemów związanych z gospodarowaniem dostępnym limitem słów. A także z nadaniem tekstom "tego czegoś". Często brakowało puenty, celu, poczucia, że autor próbował coś przekazać. Jakbym to ja oceniała ten konkurs, to wyniki wyglądałyby tak: 1. Odprawa na skraju nowego jutra; Mordecz 7/10 2. Zapomniana historia; Brodacz 6/10 3. Poszukiwania/Pościg (to tak naprawdę jeden fanfik!); Sun 6/10 każde 4. Spółkując z wrogiem; Sun 6/10 5. Dyliżans; Sun 5/10 6. Jak złapać dwóch bandytów w barze. Poradnik praktyczny.; Diamond 3/10 A czemu tak? Bo dla mnie treść >>> forma. Co z tego, że opakowanie jest piękne, jeśli zawartość #nikogo? Wszystkim konkursowiczom życzę powodzenia w pisaniu fanfików, dużo czytelników, komentarzy i ocen od naszego sprawiedliwego, wielkiego i świątobliwego jury^^ Cahan I Jadowita
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+01:00
×
×
  • Utwórz nowe...