Skocz do zawartości

Lyokoheros

Brony
  • Zawartość

    382
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    3

Posty napisane przez Lyokoheros

  1. Wszyscy piszą komcie, piszę i ja... czy jakoś tak. 

    W każdym razie w sumie od... no przynajmniej odkąd zobaczyłem, że Sun skomentował stwierdziłem, że w sumie chciałbym ten ficzek przeczytać. W końcu to jedno z nielicznych tłumaczeń Królewskich Archiwów Canterlotu, w którym nie brałem udziału i... tak jakoś wyszło, że wcześniej chyba w ogóle go nie czytałem. Albo zdążyłem kompletnie zapomnieć. 

     

    A jak przedstawia się samo tłumaczenie? Cóż, moim zdaniem problem z "wstrząsem mózgu" nie jest aż taki duży, bo w końcu Twilight mogła jeszcze w tym wieku dokonać takiej pomyłki, ale... własnie w jakim właściwie ona jest wieku? Czasy gdy uczyła się u Celestii to jednak dość spora rozciągłość czasowa, a tu mamy z jednej strony fragmenty dugerujące raczej początek tego okresu (miejscami mocno dziecinne zachowanie, czy po części sposób wyrażania "rajusiu" kojarzy mi się jako wręcz stereotypowo "dziecięcym" sposobem wyrażania się) a z kolei inne miejsca zdają się sugerować jednak czas nieco późniejszy (czy dajny na to 10-11 letnia klaczka wypijałaby taką masę kawy? Choć z drugiej strony kto wie co Twilight mogłaby wymyślić... ackolwiek to ukazanie z jaką łatwością posługiwała się magią sugeruje, że trochę czasu musiało minać od tego jak jej zdolności się "odblokowały". I jakoś nie chce mi się wierzyć, by malutka Twilight miała tak negatywne zdanie o szlachcie jak w tym fragmentcie: "Szlachcice zawsze znajdują w tych książkach jakieś dziwne, stare luki [...] aby dostać, czego chcą!" - generalnie ten antyarystokratyczny akcent zdecydowanie należy zapisać opowiadaniu na minus - szczególnie, że wydaje się, iż takie coś wiedziałaby dopiero po dłuższym czasie bytności w zamku...)

    Choć nie zaraz... faktycznie dopiero jak teraz odszukałem ponownie ten fragment o czasie jej pobyty w zamku i mamy powiedziane o czterech latach... no daje nam to dość jednoznaczną odpowiedź... i w sumie chyba sensowną. Twily wciąż jeszcze mała (jakieś... 12 lat?), ale mogła już nabrać nieco doświadczenia w magii i zorientować się nieco w tym co się dzieje na zamku. Czyli jest plus za spójność.

    Ale wracając do tłumaczenia to właśnie niektóre fragmenty zdają się wypadać... dość niezręcznie. Najbardziej rzucił mi się w oczy "to był jej szesnasty kubek dzisiaj" ten szyk... brzmi źle(aż się dziwię, że Mid to przepuściła...). Zwłaszcza to końcowe dzisiaj, choć tak na szybko nie wiem jak bym to poprawił. I zastanawiam się jak Twilight liczyła dzisiaj, skoro nie spała od 2,5 dni...

     

    Generalnie jednak nie jest źle, a w każdym razie przez większość czasu strona techniczna nie przeskadzała w cieszeniu się opowiadaniem (tylko ten fragment z upadającą piłką był dziwny... brzmiało to trochę jakby Twilight chciała... wrzucić głaz na piłkę, a nie o to chodziło w zadaniu... będę chyba musiał zajrzeć do oryginału jak to wyglądało, bo teraz czytałem sam polski tekst). 

     

    A jest się czym cieszyć. Fakt, nie ma tu nic odkrywczego, żadnej intrygującej fabuły, ciekawych konceptów światotwóczych, zwrotów akcji itd. Ale to nic nie szkodzi, bo nie o to przecież chodzi w lekkiej komedyjce, dla której serialowość jest tylko zaletą (generalnie wiarność kanonowi jest zaletą, niestety przez większośc mocno niedocenianą:() - w dodatku to idealne tło dla właśnie najlepszego humoru - niewinnego, lekko hermetycznego i niezbyt nachalnego (mam wrażenie wiele opowiadań komediowych próbuje być śmieszne cały czas, przez co nie dość że przyjmują zwykle cyniczny, parodystyczny stosunek do świata przedstawionego i/lub materiału źródłowego to jeszcze przez przeładowanie "humorem" całość wypada raczej żenująco a tylko momentami zabawnie) - było wiele momentów przy których mocno się uśmiechnąłem (Twilight stwierdzająca, że jak nie może znaleźć kryzysu narodowego to sobie go stworzy(aż się Lekcja Zerowa przypomina), Shining myślący, że jak Twili się nie uczyła to musi mieć gorączkę, Twilight dla której szkoły są święte i która nie "skrzywdzi" książki jak zła by na nia nie była oraz generalnie parę klasycznych kucowych żartów, które jeśli tylko są dobrze wykonane - a tu były - to mnie zawsze śmieszą). Zabawne było też jak Celestia "załatwiła" Twilight, twierdząc, że nie może zawiesić spotkań dworu, skoro już nie rządzi... na co oczywiście nasza Twili znalazła kontrę, ale i tak zza kulis Celestia dała radę pokrzyżować jej plany. 

    Razem z końcową (i w sumie bardzo mądrą oraz myślę mocno dziś potrzebną) "lekcją przyjaźni" na koniec: „pomyśl, czy to, co robisz, jest słuszne, nawet jeśli jest miłe” tworzy to bardzo przyjemną i w sumie nawet wartościową całość. Gdzie wierność oddania charakteru i realiów tylko dodaje smaku. 

     

    Choć trochę jednak zastanawia mnie to, że Celestia faktycznie pozwoliła na to by jeden dzień "przejąć władzę"... chyba, że tak naprawdę tą końcową myśl "Może jednak powinnam uczyć ją polityki. Byłaby z niej świetna księżniczka." Celestia miała w głowie od samego początku (być może z początku tylko podświadomie... wiecie taka alikornia intuicja, prawie jak w Lyokoverse) i dlatego na to pozwoliła. No i zastanawia mnie co takiego ciekawego się działo te 4 wieki temu...

     

     

    • +1 2
  2. No cóż, zdawało mi się, że to wszystko - poza odniesieniami do przyszłości - zasadniczo zawarłem, a przynajmniej subtelnie zasugerowałem... patrząc po Twojej odpowiedzi widać jednak nie. Albo było to aż zbyt subtelne. Dobrze wiedzieć przed poprawkami. 

     

    Co do wysnutej przez ciebie analogii... cóż analogie mają to do siebie że działają tylko w pewnym ograniczonym stopniu. Nie można wszystkich właściwości jednej porównywanej rzeczy przekładać na drugą - co Ty próbujesz robić. Podana przez ciebie sytuacja ma sporo diametralnych różnic od tego co miało miejsce w opowiadaniu, jest masa czynników, których w ogóle nie bierze

    1. W opowiadaniu nie było to efektem spontanicznego kaprysu, a miało bardzo głęboki sens i było pod wieloma wzgledami potrzebne

    2. W podanym przez ciebie przykładzie o żadnym z pary nie krążyły legendy, że jest istotą praktycznie niezniszczalną o niemal nie ograniczonych możliwościach (tak, legendy o alikornach były ciut przesadzone)

    3. Cesarz nie był tu tym kto zaatakował, ale tym kto wydał rozkaz. Mógł więc w razie potrzeby swoją własną magią powstrzymać magię podwładnego(od którego był zdecydowanie silniejsz), co jest zasadniczo prostsze niż bardzo nagłe powstrzymanie wyprowadzonego już ataku. 

    4. O ile magii nie można zasadniczo ot tak latwo rozproszyć(no nie jest to zupełnie niemożliwe, ale wymaga jednak wysiłku i jest zasadniczo trudniejsze niż samo jej użycie), to znacznie łatwiej ją nagle przekierować niż ostrze miecza

    5. W twoim przykładzie jest mowa o świecie, gdzie zasadniczo nawzajem szanujemy swoje życia. W czasach opowiadania jednak dla kirina życie kucyka niekoniecznie było cenne, więc nie postrzegał ewentualnego ryzyka jako takiego problemu.

    6. Unitas i kucyki przedstawiały jakąś wartość dla cesarza tylko o ile faktycznie byłaby wstanie przejść ową próbę. W przeciwnym razie oznaczałoby to dla niego, że była zbyt słaba i zabijając ja nic nie stracił. (A jej śmierć dostatecznie zdestabilizowałaby jej królestwo - to były w końcu mocno niepewne czasy - i tak na tyle odległe, że nie postrzegał tego jako zagrożenie) Potrzebował bowiem naprawdę potężnego sojusznika. 

    7. Mimo iż posiadal wielki autorytet musiał i tak udowodnić swoim poddanym, że Unitas jest warta i godna tego by być ich sojusznikiem. 

    Wiele z tych rzeczy po prostu nie ma żadnego przełożenia na sytuację typu "dwóch doświadczonych szermierzy w naszym przyziemnym świecie". Generalnie rzadko kiedy nasz realny świat można na światy fantastyczne przełożyć 1:1. Trzeba zawsze brać poprawdę na pewne różnice, a nie je kompletnie ignorować.

    Oczywiście masz prawo do opinii, że koncept jest wątpliwy... aczkolwiek Twojej jej uzasadnienie też jest mocno wątpliwe :P

     

    Zaproponowana alternatywa testu... nie ma sensu. Rozpoznanie że zakleie nie jest szkodliwe... jakkolwie pokazałoby pewną wiedzę czy umiejętności... nie jest niczym aż tak przydatnym w obliczu wielkiego magicznego zagrożenia. Nie tym co było im potrzebne - i co dlatego Ikazuchi chciał sprawdzić - jest wielka moc magiczna. A tą znacznie trudniej podnieść niż wiedzę i umiejętności. Co więcej taki atak wizualnie przerażający a nieszkodliwy niekoniecznie leżałby w możliwościach Kirinów. Władają wodą, parą, lodem, wiatrem, powietrzem czy błyskawicami, ale nie iluzją. Jest znacznie mniej uniwersalna i jakkolwiek w tych wąskim dostępnym im dziedzinom wiele mogą(i z reguły osiągają w nich prawdziwe mistrzostwo), tak inne są dla nich kompletnie niedostępne. Tak, możnaby teoretycznie twierdzić, że kontrola powietrza, czy ewentualnie jakiejś formy wody mogłaby im dać taki efekt... to jednak wymagałoby dość dużej wiedzy z zakresu fizyki (głównie to optyki) - której w tych czasach zasadniczo nikt nie posiadał. 

     

    I też taka drobna myśl - choć to nawet bardziej do @KLGDiamonda, bo może mu być pomocne przy remasterze - która przyszła mi do głowy czytając pierwszą z recenzji. O ile zdanie takie jak "Zacząłem czołgać się w prawie metrowej trawie, która dawała mi (chyba bo nie jestem mistrzem w skradaniu się) wystarczający kamuflaż." faktycznie psuje imersję przez nawias, to już zrobienie z niego oddzielnego, dodanego później zdania wypadałoby całkiem dobrze. Np "A przynajmniej tak mi się zdawało, bo nie jestem mistrzem w skradaniu się". 

  3. No i wreszcie są oceny ^^

    W sumie to mój wynik całkiem mnie satysfakcjonuje... biorąc pod uwagę, że długo nie mogłem się zabrać za realizację i w końcu masiałem mocno się spiąć by to dokończyć(a nawet nie zdążyłem zrobićź porządnej korekty, a i tak wypadłem tylko 1 punkt poniżej faworytów - osobiście uznaje to za pewien sukces)... i nie wsystko mogłem dostatecznie dopracować, a pod koniec zwłaszcza musiałem sporo rzeczy popośpieszać... co jak widać po recenzji niezbyt dobrze całości wyszło. Pewnych rzeczy zdecydowanie nie udało mi się odpowiednido pokazać, pewne rzeczy stały się za szybko... na pewno też przynajmniej częś rowiązań będę musiał przemyśleć no i uwzględnić parę rzeczy, które uświadomiłem sobie dopiero po pewnym czasie (i nie chodzi tu tylko o płatki bojowe

    Spoiler

    To znaczy ten fragment gdy napisałem o wrośniętych w pełniący rolę maczugi pień kawałkach "musli", zamiast "muszli"...

    ale też chociażby kwestie wschodu i zachodu słońca...)

    Do jednej konkretnej rzeczy jednak się tu odniosę, bo albo było tu pewne nie zrozumienie całej sytuacji... albo nie dośc to pokazałem, w każdym razie rozchodzi się o 

    Cytat

    Pomysł, by otworzyć biesiadę od próby zabicia przybysza, jest co najmniej głupi.

    Otóż abstrachujac od samego faktu, że cesarz Ikazuchi spokojnie był w stanie powstrzymać ten atak w ostatniej chwili w razie potrzeby - a w każdym razie był święcie przekonany, że tak właśnie jest - to nawet gdyby nie był i gdyby Unitas faktycznie nie miała dość mocy... to z jego punktu widzenia wynik całych rozmów nie miałby znaczenia, a sama biesiada żadnego sensu. Moce alikornów były wręcz legenderane i to w nich upatrywał nadziei dla swojego kraju na ocealenie przed zagrożeniem w postaci nowopowstającego czarnoksięskiego imperium u jego granic (przed którym obawy jak miał pokazać atak Agni Zahara nie były nieuzasadnione, a jednak nie wszyscy w królestwie tak do końca dawali im wiarę). Jeśli miałaby polec od ataku jednego kirińskiego maga - nawet takiego wysokiej klasy - oznaczałoby to dla niego iż cała ta nadzieja jest złudna. Chciał się więc przekonać o sile alikornów na własne oczy. Ponadto kiriny traktowały inne istoty jako niższe, potrzebował więc tego także po to by pokazać swoim poddanym, że układanie się z Unitas ma w ogóle jakikolwiek sens i celowość. W ten sposób uwiarygodnidł ją jaką silną i potrzebną im istotę. I co ważniejsze wykazał, że jest warta wysłuchania. 

     

    Nawet więc jeśli nie zostało to dość zarysowane (a przyznaję, że spora część tego obrazowania nie była bezpośrednia) to nie była to wcale nieprzemyślana decyzja ze strony Ikazuchiego.

    I wynikała trochę z tego że i on nie był wolny od pewnego poczucia wyższości, chociaż... słuchy o działalności i ideach Unitas do Kiriwanu jak najbardziej dotarły i to nie jest też tak, że cesarz był do nich od początku kompletnie nieprzekonany (choć owszem sam zamach bynajmniej nie pomógł mu w ich uznaniu i po nim nieco jednak stracił panowanie nad sobą - czy powinien... hm... to też jest do przemyślenia) trochę też Unitas testował. Zresztą skuteczność perswazji Unitas wynikała tu też bardziej niż z samego intelektu (którym faktycznie cesarz w sumie można powiedzieć, że na tym etapie ją nawet przewyższa) a właśnie "alikorniej intuicji", będącej częścią natury alikornów (uwaga na boku: niemal wszystkie późniejsze błędy alikornów wynikają albo z tego, że swojej intuicji nie posłuchały/w jakiś sposób ją zagłuszyły albo też owy błąd miał Equestrii wyjść w dłuższej perspektywie na dobre i dlatego intuicja ich przed tym nie ostrzegła). Postawa Unitas wobec zamachowców wynika też mocno z jej doświadczeń i tego co chce zakończyć - ponad tysiącletni okres ciągłych wojen i rozlewu krwi. Wierzy, że odwet - nawet uprawniony i będący niekiedy nawet sprawiedliwą karą (tak Unitas nie neguje kary śmierci co do zasady, ale woli nie stosować tak drastycznych metod) - nie jest dobrym rozwiążanie i że właśnie darowanie win i zaniechanie wymierzenia wrogom, choćby i sprawiedliwej kary może być lepszą metodą doprowadzenia do pokoju. O ile strona której odpuszczono byłaby do niego skłonna. Gdyby owi zamachowcy nie zaniechali dalszego ataku nie przeszkodziłaby kirinom w wymierzeniu im kary śmierci, choć niekoniecznie byłoby to coś czemu byłaby chętna. Na tym darowaniu win i wzajemnym przebaczeniu chciała budować pokój. 

    Spoiler

    Spoiler: mimo trudności ostatecznie okazało się to skuteczne, choć oczywiście nie było jedynym elementem, który zapewnił ostateczny sukces (no mniej wiecej...) planów Unitas.

    I to co do swej istoty zasadniczo się nie zmieni, bo to nie jako główna idea na której opiera się jej historia. Aczkolwiek na pewno szczegóły realizacji są tu do dopracowania. Za jakiś czas - jaki trudno powiedzieć... - będzie wydana nowa poprawiona wersja (lub remaster jak kto woli)

     

    Cieszę się, też, że spodobała się kreacja Kiriwanu(zresztą w szerszym ujęciu regiony Kiriwanu* były inspirowane nie tylko Japonią, w wypadku nag na przykład były już bardziej hinduskie, choć wiadomo to kiriny były na pierwszym planie). No i z doceniania roli wody w ich kulturze. 

    Spoiler

    Co po części wynika z jednej z moich głównych inspiracji, jaką była frakcja sanktuarium z Heoes VI(stąd też kiriny są w pewnym sensie bardziej "smocze" od tradycyjnych czy znanych z serialu kirinów), niemniej jednak było ono właśnie tym: inspiracją, szczegóły takie jak wkomponowanie tych koncepcji w świat MLP, sposób używania magii, czy chociażby system sufiksów - które zresztą obficie wykorzystałem by ukazywać postawę wobec rozmówcy, a która jest po części wzięta z faktycznego języka japońskiego, a po części stanowi moją inwencję (z pomocą drobnych konsultacji) - to już moje dzieło. 

    Dobrze, że opisy też się spodobały... prawdę powiedziawszy nie miałem pewności czy nie przesadzam, z drugiej strony gdy postacie spotykały się z istotami, które po raz pierwszy widziały na żywo to... uznałem, że chyba będzie to dobry sposób ukazania ich pewnego zadziwienia tym niezwykłym gatunkiem. I jak widzę okazało się, że słusznie. 

    (*współcześnie (to jest w czasach serialowych) Cesarstwo Kiriwanu obejmuje więszość Saurazji - jej wschodnia połowę - w zasadzie wszystkie przedstawione rasy (kiriny, nagowie, kappy i rekińce) żyją współcześnie właśnie w Cesarstwie Kiriwanu)

     

    I faktycznie włożyłem w to dużo serca i... pokuszę się o stwierdzenie, że jest to nawet jeden z bardziej przeze mnie lubianych elementów Lyokoverse - tak więc owszem na pewno o kirinach jeszcze coś będzie... ba samo opowiadanie pośrednio to zapowiada. Będzie kontynuacja, która póki co nosi roboczy tytuł "Powrót do Kiriwanu" (zresztą samo "Jej wysokość Unitas" i tak było ideą na serię jednorozdziałowców... z których jeden wcześneij zrealizowałem dzięki temu konkursowi ^^) - czy będzie coś jeszcze (poza "Powrotem do Kiriwanu") poświęcone głównie kirinom... nie wiem, aczkolwiek w innych opowiadaniach na pewno czasem będą się jeszcze pojawiać.

     

     

    Aha i jeszcze dla pewnej jasności w kwestii odmienności tych kirinów od serialowych - w Lyokoverse serialowe kiriny też występują, choć na tym etapie jeszcze nie istniały. W Lyokoverse są one pół-kirinami - kuczo-kirinią hybrydą, która powstała dopiero dłuuuugo po tej historii. Nirikowie też istnieją(i są związane z pół-kirinami właśnie)... ale to już dłuższa opowieść na inny raz (powiem jedynie tyle, że pół-kiriny nie dzielą z kirinami słabości względem ognia). 

    I tak, ludzie nie istnieją w Lyokoverse... w każdym razie nie są znani istotom współczenym czasom tego opowiadania. Bo choć portal z filmów EG (gdzie jak wiemy ludziów nie brakuje) tam oczywiście istnieje to w tym momencie nikt nawet jeszcze nie podejrzewał, że coś takiego mogłoby istnieć.

    A i jak skracasz mój nick to lepiej do Lyo.

     

  4. Nie chciałbym być namolny(i wiem, że pewnie tym postem mogę przez chwilę innym czekającym dać fałszywą nadzieję, że to już...), ale... minęły już prawie dwa miesiące... kiedy można spodziewać się ocen? 
    (Co prawda wiem, że paroma kwiatkami sobie nieco podkopałem szansę no i przynajmniej jedną sporą fabularną gafę zrobiłem... ale i tak jestem ciekawy oceny).

    • Fow de Swowm 1
  5. No... moja wena była złośliwa. Zawsze przychodziła jak nie miałem czasu pisać, a choć miałem ustalone co ma się dziać w opowiadaniu, to nie miałem do końca ułożone jak to wszystko połączyć(czy ostatecznie to się udało... ocenicie sami)... i jak na złość często gdy już udało mi się usiąść miałem problemy by cokolwiek dopisać... a jak się rozpisałem zwykle trzeba już było iść spać... ale jednak udało mi się dokończyć, choć nie miałem przez to zbyt wiele czasu na korektę... (właściwie zdążyłem skoretorować tylko część...)

     

    A więc zapraszam was na podróż do zamierzchłej przeszłości Lyokoverse, kiedy dopiero wygasała Wojna Tysiącletnia, na odległy kontynent Saurazji, gdzie wybrała się księżniczka Unitas by pozyskać kiriny dla swej sprawy - zakończenia Wiecznej Wojny i zapewnienia trwałego pokoju... na miejscu okaże się jednak, że jest jeszcze coś czym należy się martwić... są bowiem siły, które mają dla świata Equestrii zupełnie inne plany niż Unitas...

     

    O to: 

    Jej wysokość Unitas:
    Wyprawa do Kiriwanu

    [przygodowy][(troszkę) polityczne][Lyokoverse]

     

     

    Małe "niekuczorasowe" podsumowanko dla ciekawskich:

    Spoiler

    Rasy, które pojawiły się "osobiście"(4): kiriny*, nagowie, kappy i rekińce

    Rasy wzmiankowane(12 - w tym 2 "zwykłozwierzęce"): gryfy, hipogryfy, smoki, zebry, jaguny, lwy, minotaury, gargulce, centaury, sztormiaki, saurianie, felinianie

    *nie mylić z kirinami z kanonu, to inne istoty.


    A i tak na marginesie:

    Dnia 6.02.2021 o 18:51, Król Etirenus napisał:

    A wspominam o nich, ponieważ (podobno) nie we wszystkich utworach są uważani oni za ludzi* (mimo, że nimi tak naprawdę są z uwagi na chociażby samą budowę ciała).

    Pewnie chodzi ci o uniwersum "Władcy Pierścieni" (bo nie kojarzę żadnego innego przypadku, którego mogłoby to dotyczyć), cóż to nie chodzi o to, że czarodzieje, są "oddzielną rasą"... chodzi o to, że magia nie jest tam ludziom dostępna. Gandalf, Saruman czy Radagast nie są ludźmi a majarami. Tak samo jak... Sauron czy Balrog. istotami, które można pi razy oko porównać do aniołów. Które mogą przybrać ludzkie ciało. Ale zasadniczo nie są ludźmi, po prostu przybrali taką postać.

    Tak samo jak (może głupie porównanie, ale lepsze mi nie przychodzi do głowy) Sunset Shimmer którą znamy (czy księżniczka Twilight) nie jest człowiekiem, tylko jednorożcem, a jedynie przybrała taką postać po przejściu przez lustro. W sumie nawet "bardziej", niż majarowie, bo oni nie stracili magicznych zdolności

    • +1 1
  6. No i się zaczęło :pinkieawesome:

    I tak dla wszystkich, którzy chcieliby pisać w Lyokoverse (bo tak nazywa się uniwersum "Kodu Equestria"... i "Sekretów i niespodzianek":pinkiep:) zostawie tu link do przewodnika po Lyokoverse - który być może zdąży odpowiedzieć na część ewentualnych pytań(planowane są też do niego dodatki... ale chyba lepej najpierw zajmę się rekorektą zwłaszcza, że pierwsze rozdziały KE są mocno "rozgrzebane"). I w razie potrzeby najszybszą drogą kontaktu ze mną będzie Discord(Lyokoheros#4407). 

    No i ten punkt

    Dnia 9.02.2021 o 18:51, Dolar84 napisał:

    9. Ważne! Myślę, że jest to zrozumiałe samo przez się, ale na wszelki wypadek napiszę. Ideą konkursu jest rozbudowanie naszych rodzimych ponyversów. Dlatego zniechęcam do pisania typowych anty-fanfików, które za cel mają jedynie prymitywne wyszydzenie fanfika-matki. Czegoś takiego tolerował nie będę.

    To raczej oczywista oczywistość. No i raczej taka sytuacja nie grozi, skoro - o ile się orientuje - nawet przy powszechnie nieszanowanym Kryształowym Oblężeniu nie było to problemem... ale i tak ten punkt to czysty RiGCz(albo RiGK).

    • +1 2
  7. W sumie to zakaz tagu [antro] - właśnie poprawnie rozumianego, jak to przedstawił Dolar - byłby nawet bardziej zrozumiały niż zakaz tagu [human], bo obecność ludzi mogłaby być w pewnym sensie uzasadniona (kwestia świata po drugiej stronie lustra, poza tym można wyobrazić sobie świat zamieszkiwany przez kuce i ludzi), tak antro to jest jednak zupełne zmienianie tego czym są kuce i jako takie wydaje się po prostu... niezgodne z duchem tego konkursu. A przynajmniej tym jak ja go rozumiem. 

    Sam też już myślę nad opowiadaniem, ale wciąż się waham między dwoma konceptami...

     

  8. Dnia 30.01.2021 o 14:31, Verlax napisał:

    Co do wątpliwości co do niektórych ras jak minotaury: zbanowany jest tag [Human], ale nie [Anthro]. Wymienione przez ciebie rasy takie jak minotaury, centaury oraz nieco shumanizowane koty i papugi są dozwolone.

    W zasadzie pytanie nie było o to czy są dozwolone - są to rasy których istnienie (nawet jeśli niekoniecznie jako coś więcej niż pojedyncza istota tego rodzaju) jest częścią kanonu, więc skoro nie są wprost zabronione (co byłoby absurdem, co prawda ludzie (choć nie tacy zwyczajni) też są częścią kanonu,ale jednak stanowią element odrębnego świata, więc jest to w pewien sposób rozdzielne) to oczywistym jest, że są dozwolone. 

    Jednak skoro występują czasem tylko jako coś pojedynczego to pojawia się pytanie czy jednak utworzenie całej ich kultury właśnie nie byłoby "autorskie" (z drugiej strony zrobienie tego w wypadku zwierząt z Ziemi zostało niejako zanegowane jako liczące się do czegoś takiego - znaczy tak wprost to nie, ale przecież dodanie jakichś takich zwierząt w oczywisty sposób byłoby czymś więcej niż samym tylko dodaniem im intelektu...)

  9. Dnia 25.01.2021 o 21:58, Verlax napisał:

    4. Tagi - zakazane są [Clop], [Gore], [Human], [Sci-Fi] [Cross-over], [Random].

    [...]

    8. Prace, które [...], będą zawierać treści clop/gore,[...] ulegają natychmiastowej i nieodwołalnej dyskwalifikacji.

    Hm... czyli np tag Sci-fi jest zakazany, ale nie zostaną zdyskwalifikowane? :D

     

    A tak już bardziej na serio... to termin "Equestria" jest jednak bardzo nieścisły, to znaczy wystęują przynajmniej 3 znaczenia: świat(w którym żyją kucyki), kraina geograficzna/kontynent, państwo rządzone obecnie przez Celestię i Lunę. Dla pewności: chodzi o to ostatnie znaczenie (innymi słowy akcja może rozgrywać się na kontynencie Equestriańskim, ale nie w [państwie] Equestrii tak? (Bo że nie chodzi o świat to jest już w pełni oczywiste). 

    Rozwijając nieco pytanie zadane przez Mid... jak w Lyokoverse wystęuje np rasa jagunów będąca mocno inspirowana innym serialem (Eleną z Avaloru) to się jak rozumiem liczy... zastanawia mnie jednak np kwestia kirinów. W sensie u mnie kanoniczne kiriny to pół-kiriny, same kiriny stanowią już inną rasę... rozumiem więc, że oczywiście półkiriny (jako że są po prostu kanonicznymi kirinami z inną nazwą) liczyć się nie będą, ale kiriny (nie będące tymi z kanonu) już się liczą?

    A co z rasami będącymi "po prostu" inteligentną wersją jakichś zwierząt. Np wielbłądy albo lwy na takiej zasadzie na jakiej mamy w kanonie konie arabskie. 

    No i czy przez wystapienie rozumie się należenie do raczej głównych postaci, czy wystarczy tylko rola poboczna lub epizodyczna? A może nawet wzmianka? No i co z kucoperzami i kryształowymi kucykami?

     

    Wolę o takie szczegóły dopytać, bo w sumie w Lyokoverse trochę mam tych nowych ras... (w sumie przynajmniej 15, z czego w sumie 2 to rasy półrozumne, 2 stanowią rozumną wersję naszych zwierząt, i 6 w jakiś sposób się teoretycznie pojawiało (to znaczy: byli jacyć pojedynczy przedstawiciele, ale sama ich rasa jako tako nie była przedstawiona, w jednym wypadku nawet w sumie to to pojawianie się jest naciągane*)  - więc takich autorskich(choć różnymi utworami inspirowanych) zostaje 5) choć nie każda historia rozgrywająca się tam jest aż tak wielorasowa (niekucykowo) więc wolę wiedzieć jakie mam tutaj ramy w których mogę się poruszać spisując jedną z historii z tego świata(mam już przynajmniej 3 potencjalnie nadające się pomysły...).

    Spoiler

    *To znaczy:

    - minotaury, centaury, koty(humanoidalne) i papugi(humanoidalne) miały po pojedynczym przedstawicielu(odpowiednio: Iron Will, Tirek, Capper... no kapitan Celano i jej zołoga to w sumiewięcej niż jeden przedstawiciel, ale co tam...), ale sama rasa jako taka nie została ukazana

    - gargulce zostały tylko pośrednio ukazane - Scorpan. Per se nie padło nawet określenie z jakiej rasy on był... 

    - tego ryboludzia z filmu (nieco naciągając) interpretuję w Lyokoverse jako rekińca - przedstawiciela jednej z ras Cesarstwa Kiriwanu

     

  10. Po dłuuugim czasie nieobecności wreszcie dokończyłem kwestię korekty w jednym z wielu będących w roboczej fazie opowiadanek. 

    Spoiler

    Ale niestety nie możecie się spodziewać wysypu nowych jakoś bardzo szybko bo: 

    - obecnie zajmuję się dość intensywnie szukaniem pracy, obecnie mam do poniedziałku zadanie testowe do wykonania... 

    - na swojej Lyokowej stronie prowadzę literacki "Kalendarz Adwentowy", który skupia teraz większość moich wysiłków literackich

    ...ale potem nieco powinno się jeszcze pojawić, choć nie wiem czy będzie to jeszcze w tym roku

     

    Legenda Rowu Lunarnego

     

    Opowiadanie, na które pomysł zrodził się jeszcze gdy Gandzia robił statkokonkurs, napisane podczas pisania na Conworldawce i później dopracowywane… wreszcie może ujrześ światło dzienne! O czym jest? 

    To historia pewnego morskiego kupca, wracającego z Marendelle do macierzystej Equestrii… który na własnej skórze przekonał się dlaczego wszyscy żeglarze zawsze omijali  szerokim łukiem rejon Rowu Lunarnego…  

    Historia osadzona w dość zamierzchłych czasach, bo jeszcze za panowania księżniczki Unitas, z licznymi nawiązaniami do wczesnej historii Equestrii… i w sumie jedno z najwcześniej osadzonych opowiadań. Właściwie z opublikowanych wcześniejsza jest tylko "Ucieczka Królowej Idube" (bo "Królowa na uchodztwie" swej oficjalnej premiery nie miała, a "Jedność" jest jeszcze w powijakach).

    A i odtąd (zostało to też wprowadzone do przynajmniej większości opowiadań już opublikowanych, zwłaszcza w tych rozgrywających się w czasach przed equestriańską współczenością) zostało wprowadzone na początku każdego opowiadania informacja o miejscu akcji (niekoniecznie mega precyzyjnym) i dacie - w dwóch formatach (czyli Przed Powrotem Luny i Po Wojnie Tysiącletniej)

    • +1 1
  11. 18 godzin temu, Nika napisał:

    Trochę tego było, głównie one-shoty, niestety w różnych odstępach czasowych. Przepraszam za brak komentarzy (bardzo przepraszam, bo wiem, jak nawet takie "pisz dalej" potrafi zmotywować) po prostu jestem dość słabym komentatorem. Często nie wiem, co napisać. Ogólnie, wielki plus, że piszesz obyczajówki. I to przystępne formą. Ogólnie, jest bardzo przyjemnie :) No i tworzysz jakieś większe uniwersum.

    Cóż, nawet niejako "po czasie" miło coś takiego przeczytać.

    A że piszę obyczajówki... hm... no tak Trylogia Sunsetkowa ("Od ofiary do oprawcy", "Zostań moją przyjaciółką" i "Nowe początki") i "Nocne Odkrycie" czy większość miniaturek (jak "Najgorszy dzień w życiu" i "Sami swoi", choć już raczej nie "Ucieczka Królowej Idube") to bez wątpienia obyczajówki... ale już samych "Podszeptów" bym tak nie zakwalifikował. "Ocalenia" również nie, tak jak i "Smoczęta FIllydelfijskie". 

    ("Śniadania" i "Sekretów i Niespodzianek" nie liczę, bo nie ja je napisałe, choć stanowią część kanonu Lyokoverse - nawet jeśli na razie mogą wydawać się bardzo luźne i pasujące niemal do wszystkiego) 

     

    No i tak, zdecydowanie tworzę większe uniwersum... może i na razie praktycznie wszystko co jest opublikowane rozgrywa się albo w kucykowej "teraźniejszości" (dość szeroko rozumianej, więc może lepszym słowem byłoby "współczesności") lub przed 1000 lat, w okolicach wygnania. No z jednym drobnym wyjątkiem - bardzo oddalonej od tych pozostałych, o ponad 10 000 lat... 

    Ale wiele tekstów jest w sumie w - mniej lub bardziej zaawansowanym* - przygotowaniu. Kontynuująca "Ucieczkę królowej Idube" "Królowa na Uchodźstwie" i "Legenda Rowu Lunarnego" osadzone w pierwszych wiekach II Królestwa Equestrii** oraz osadzony u jej schyłku "Rozłam" (opisujący jak zaczął się Okres Trzech Plemion, a więc najdalszy punkt, do którego serialowa historia sięga). No i osadzone niedługo po alikornizacji Celestii i Luny "Dziedzictwo królowej". A także osadzone mniej więcej współcześnie "Ból i Ukojenie" i już całkiem współczesne "W służbie Jej Słonecznej Mości", oraz niemająca jeszcze tytułu dodatkowa część Trylogii Sunsetkowej (zmieniająca ją w Tetralogię) i opowiadanko (również bez tytułu) o matce Sunset.

    Właściwie żadnego z nich nie nazwałbym taką stricte obyczajówką(no może Ból i Ukojenie). Chociaż już powastające "Pierwsze Kroki" (które choć miały być jedno rozdziałowcem to chyba do końca tak nie wyjdzie) to zdecydowanie obyczajówka, kontynuacja "Nowych początków", choć już nie wyłącznie z perspektywy Sunset. No w sumie to w planach mam jeszcze jedną serię jednorozdziałówców rozgrywającą się w świecie ludzi... ale ona osadzona jest po "Kodzie Equestria" (jak parę niewymienionych jeszcze jednorozdziałówców) więc trochę czasu minie zanim zostanie opublikowane, nawet jeśli pewne fragmenty już powstają.

    Samego Kodu Equestria - jak ktoś nie zaczął jeszcze - to może póki co nie polecałbym aż tak czytać, bo... cóż generalnie jest w trakcie wielkich poprawek (m. in. dzięki pomocy Hoffmana), które jednak trochę utkwiły w martwym punkcie (wciąż tego czasu za mało mi się udaje wygospodarować...) i kilka pierwszych rozdziałów jest póki co "rozgrzebanych". Aczkolwiek tam czytelnik też właśnie  wątki z wielu tych mniejszych opowiadań odnajdzie. To wszystko się ze sobą mocno łączy bo... w sumie to chyba nawet samo światotworzenie jest dla mnie bardziej "fascynującym" zajęciem niż pisanie. I stąd pewnie tyle rzeczy niedokończonych wciąż... w końcu mam też rozpoczęte dwa wielorozdziałowce (choć raczej krótsze od KE) - "Upadek Królowej Arachne" (nie bez powodu ta postać była wspominana w "Podszeptach"... samo opowiadanie było może planowane na 2019, ale no... widać ile z tego wyszło) i "Jednosć" (czyli opowiadanko o początku końca Wojny Tysiącletniej). 

     

    *część jest pracami konkursowymi, których wciąż nie miałem czasu dopracować by je "oficjalnie" wydać

    **w Lyokoverse współczesne państwo kucyków to III Królestwo Equestrii. I istniało w mitycznym złotym wieku przed Wojną Tysiącletnią, a II powstało po jej zakończeniu i upadło z rozpoczęciem Okresu Trzech Plemion

     

    18 godzin temu, Nika napisał:

    Tak, ale to ładny akcent, który mi osobiście bardzo przypadł do gustu, dlatego o tym wspominam :D

    W sumie to bardzo cieszy, że takie rzeczy są doceniane. Bo jednak mam wrażenie że - zwłaszcza u fanfikopisarskiej śmietanki - dominuje jednak pogląd, że na kanon w sumie nie ma co patrzeć, wierność mu nie jest żadną wartością... ja jednak wyznaje filozofię zupełnie odwrotną - właśnie przykładanie wagi do kanonu jest znakiem dobrego fanfikopisarstwa. Potrzeba lawirowania w ramach tego co ustalone, wyciąganie z nich wniosków itd - tak w zasadzie zbudowane jest całe Lyokoverse. 

    Oczywiście, wiadomo zmieniać można pewne rzeczy, nie mówię że nie, ważne by robić to świadomie(ba zasaniczo samo Lyokoverse z kanonen się w pewnym punkcie - po 6 serii - rozchodzi). Takie lekceważące podejście do kanonu natomiast - nawet jeśli i w jego ramach powstają prawdziwe perełki - jest generalnie mocno słabe. 

  12. A które czytałaś? ;)

    Co do uwag, to czy tag [sad] został dodany przez Snowdrop? Nie powiedziałbym. Raczej jest to kwestia tego pogłębiającego się poczucia samotności Luny, kwestia Snowdrop jest tylko jednym z elementów budujących i uwydatniających ten problem. A przynajmniej takie było moje założenie. 
    Jako że historia o Snowdrop bardzo mi się podobała gdy ją odkryłem to postanowiłem uczynić z tej klaczki postać historyczną w Lyokoverse. Faktycznie możliwe, że nigdzie indziej się taki motyw wcześniej nie pojawił. 

    Czy jest dużo twórczości w tej tematyce... hm... i tak i nie. To znaczy tak, jest może sporo twóczośći traktującej o kwestii przemiany Luny i jej staczania się w otchłań szaleństwa i przemiany w Nightmare Moon... ale mam wrażenie że zawsze jest to jednak albo podejście "a bo to fochówka księżycówka" i obarczanie całą winą Luny, albo "ta straszliwa zapatrzona w siebie pani idealna, która była ślepa i nieczuła na problemy swej młodszej siostry" i obarczanie całą winą Celestii. Ewentualnie dodawanie różnych niekiedy rakowych dodatków do jednej lub drugiej interpretacji (np tyranka Celestia i bojowniczka o wolność Luna).
    Osobiście nie mogę się zgodzić z ani jedna ani z drugą wizją i uważam, że w świetle tego co wiemy z kanonu są one zwyczajnie fałszywe i nieuczciwie podchodzą do sprawy, faworyzując jedną z sióstr. A tymczasem ja uważam, że żadna nie była tak do końca temu wszystkiemu winna, że wina leżała bardziej po środku i to w zasadzie starałem się tu pokazać. Czegoś takiego wydaje mi się nie było. 

    Mówienie Luny w drugiej osobie... cóż dla mnie była to po prostu oczywistość - wszak i po powrocie z 1000 letniego wygnania została jej ta maniera mówienia.

    Trochę szkoda, że zakończenie nie okazało się satysfakcjonujące, a co do krótkości tekstu... cóż nie chciałem tego nadmiernie rozwlekać i mam wrażenie, że byłoby to bardziej ze szkodą niż korzyśćią dla całości (bo myślę, że byłoby trochę na siłę). Zmagań Luny było tyle właśnie dlatego, że to były wycinki z różnyc dni, a nawet różnych lat. Właśnie ukazanie tego ile te myśli ją dręczyły było tutaj istotnym celem - Luna stawiała opór tym podszeptom ponad połowę życia normalnego kucyka (ok 60 lat!) jednocześnie pieczołowicie ukrywając to przed światem (i tu jest właśnie ten element, że z jednej strony nie można winić Luny bo stawiała temu opór dłużej niż jakikolwiek zwykły kucyk byłby wstanie, a z drugiej strony nie można winić Celestii, że "była ślepa", bo Luna bardzo się starała by tego nie widziała i chciała za wszelką cenę samemu rozwiązać problem... co doprowadziło do wiadomej tragedii).


    Zakończenie nie było w zasadzie ani do końca podsumowanie ani przeskokiem... było kolejnym, końcowym wycinkiem. Generalnie pozwoliłem sobie spisać chronologię tego opowiadania: 

    fragment 1 - po znalezieniu Cadance** - ~1041 PPL* (Cadance została onaleziona w 1042 PPL, Sombrę pokonały w 1061 PPL, Discorda w 1049 PPL)
    fragment 2 - po zwycięstwie nad Tirekiem - 1020 PPL
    fragment 3 - po wizycie w Griffonstone -  1011 PPL
    fragment 4 - (wcześniej bez wyraźnego oddzielenia, Luna rozpaczliwie poszukująca rozwiązania) - tutaj bliżej niesprecyzowane, ale od poprzedniego fragmentu znowu minęło parę lat. 
    fragment 5 - Luna ulega podszeptom tajemniczych głosów - 1000 PPL
    *przypominam, że skrót ten oznacza "Przed Powrotem Luny", a więc liczymy w dół.
    **Małe uściślenie (którego jednak zapewne jesteś świadoma, jeśli czytałaś "Ocalenie") - rodzice Cadance o których mowa w tekście są adopcyjni, jej biologiczni rodzice zostali zamordowani przez Sombre

    Wiem, że może nie widać tego dostatecznie w tekście i to był chyba mój błąd... ostatecznie dodałem przypisy by czytelnik mógł uświadomić sobie rozciągłość czasową tych wydarzeń i dla większej jasności oddzieliłem pewien fragment. 

     

    No i hm...

    Dnia 1.06.2020 o 19:19, Nika napisał:

    zmagań Luny samej ze sobą.

    Czyli co do tożsamości owych głosów bardziej ufasz nim niż Lunie? Cóż... one na pewno wiedzą lepiej czym są... pytanie tylko czy aby na pewno mówią prawdę...

  13. Wybaczcie, że na razie nie odniosę się do komentarzy... ale mam sporo spraw na głowie, a nie chcę za bardzo, by czytelnicy musieli dłużej czekać na 11 rozdział, który jest już napisany. Nosi tytuł "Wspólne święta", a znajdziecie go tu

    Generalnie nieco zmieniłem koncepcje w pewnym punkcie i sama konfrontacja jednak nie bedzie wprost pokazana (ostatecznie jednak nie miałem pomysłu jak to dobrze napisać, więc stwierdziłem, że lepiej będzie dać nieco krótszy bardziej pośredni opis) - ale nie martwcie się emocje się pojawią, choć trochę będzie trzeba na to poczekać... no częściowo...

    Co was czeka w rozdziale? 

    Spoiler

    dowiemy się o skutkach negocjacji z rządem Francuskim i tego ja potoczyły się losy naszych Einsteinów po Kadic oraz dołączymy do rodziny Belpois podczs ich pierwszych świąt z nowym nietypowym członkiem... wydawałoby się, że w ten piękny czas nic nie może pójść źle, ale czy aby na pewno?

     

    Niestety tym razem Mid nie mogła za bardzo pomóc w korekcie. Za to pomogli nieco Lunar Republic, Crystal Arrow i von Pony, więc mam nadzieję, że technicznie nie będzie tak źle.

    • +1 1
  14. Kolejne opowiadanie - "Smoczęta Fillydelfijskie"! Zapraszam do lektury tego niezwykłego epizodu z historii Equestrii. 

    Opowieści o niezwykłym bohaterstwie młodych kucyków, dzięki któremu jedno z ważniejszych miast na wybrzeżu wytrzymało atak gryfów aż do przybycia odsieczy wojsk Equestriańskich. Te dzielne młode kucyki nazwano potem "Smoczętami Fillydejfijskimi"

     

    Opowiadanie zaczęło powstawać paręnaście dni temu podczas pisania na setkę, ale... koncept okazał się kompletnie nie pasujący na 100 słów, więc ostatecznie napisałem opowiadanie, które ma ich tysiąc... znajdziecie je tu.

  15. Cóż na samym początku zacznę od tego, że mocno Ci dziękuję za ten komentarz, @Hoffman... ale też przepraszam, że od razu na niego w całości nie odpowiem. Odniosę się tylko szybko do paru rzeczy i powiem, że generalnie był on bardzo pomocny - choć na pewno będę chciał sprecyzowania niektórych uwag. 

     

    Co się zaś tyczy przeskoków czasowych to jeszcze ich za bardzo nie było - jedynie takie o jakieś góra kilkanaście dni (pomiędzy znalezieniem Sunset a końcem roku szkolnego) - faktycznie będę musiał się jeszcze raz pochylić nad kwestią jej słownictwa. Przeskoki w dużej mierze nas jeszcze czekają.

    W kwestii ilości Sunset... cóż poniekąd trochę takie założenie było, by stopniowo było jej coraz więcej. No i po części nad niektórymi rozwiązaniami już myślałem, część z tego co zaproponowałeś nie była też póki co do końca możliwa... ale to jeszcze rozwinę.

     

    No i co do idylli... po części o to chodzi - o swego rodzaju kontemplacje życia Sunsetki w rodzinie Belpois... aczkolwiek owszem, problemy się pojawią, z tym, że... cóż kolejny rozdział ich jeszcze nie przyniesie - nazwa "Konfrontacja" jest nieaktualna, bo generalnie to co przed tytułową konfrontacją się wydarzyło rozrosło się do całego rozdziału... w którym jest dużo Sunsetki. Jak to będzie później z tą samą tytułową konfrontacją... cóż czas pokaże.

     

    Generalnie jednak pojawią się pewne bardziej napięte momenty... w sumie nawet w związku z tym komentarzem postanowiłem trochę rozbudować przyszłe wydarzenia, konkretnie to zmieniła się koncepcja paru następnych rozdziałów (to co w nich pierwotnie miało być przesunie się trochę dalej, będą po drodze dodane pewne nowe wątki). Dlatego pewnie kolejne rozdziały nie pojawią się tak szybko (wiem, już wcześniej była przerwa, ale to z innych powodów)

     

    No i choć to już mówiłem na Discordzie, to warto myśle i tu to przywołać, by uniknąć pomyłek u innych osób. 

    Chodzi o to, że Hoffman popełnił tu pewien dość znaczący błąd(aczkolwiek kraj pochodzenia serii podał poprawnie). Nasza Mała Sunset nie jest częścią ani Lyokoverse (to twory zupełnie odrębne, choć oczywiście pewne podobieństwa wystąpić mogą) ani Powrotu Xany(w którym w sumie nie ma nic kucykowego... no poza małym subtelnym nawiązaniem do KE - Odd mówiący, że raz śniło mu się, że wszyscy zmienili się w kolorowe kucyki. Ale nie skończył nawet tego zdania mówić, więc określenie "kolorowe kucyki" nawet nie padło. No i jest tam parę innych nawiązań wśród drugoplanowych postaci, ale to już w ogóle osobna kwestia). Zresztą kreacje niektórych postaci są w tych utworach mocno różne (np Jeremiego... w wersji z Powrotu Xany w sumie mocno pojechałem mu po inteligencji jego kreacją...). Generalnie tu małe rozjaśnienie odnośnie tego jak się NMS do Lyokoverse:

    Spoiler

    A więc tak w Lyokoverse mamy oczywiście świat kucyków(Equestrię), świat ludzi z EG (Aimei - jakiś czas temu przyjąłem dla niego tą nazwę... uznając ją za doskonale się wpasowującą) oraz świat z Kodu Lyoko(Ziemię, oraz związany z nią wirtualny świat Lyoko(oraz Cyfrowe Morze)). Przy czym dwa pierwsze są ze sobą ściśle związane - występuje między nimi dylatacja czasu, nie można swobodnie skakać po ich liniach czasowych... a świat z Kodu Lyoko (generalnie mocno standardowy bez specjalnych dodatków... przy czym tamtejszy świat materialny i wirtualny też można trochę traktować jak dwa związane ze sobą światy) jest od nich niejako "zupełnie" niezależny, to znaczy są niby w jednym uniwersum (naduniwersum? multiwersum?) ale bez międzywymiarowych podróży są od siebie kompletnie niezależne, można między nimi dowolnie skakać po liniach czasowych (ale Equestria i Aimei mają właściwie tylko jedną, wspólną linię czasową!). Oczywiście te skoki nie mogą się przecinać, a więc każda wykonana podróż ogranicza tą swobodę. I hipotetycznie - zgodnie z teorią Doktora Hoovesa - mogą też istnieć jeszcze inne niezależne światy... tylko, że w normalnych warunkach nie ma za bardzo jak sié do nich dostać

    Nasza Mała Sunset natomiast rozgrywa się w uniwersum Kodu Lyoko, jednak nieco zmodyfikowanym (a właściwie to z pewnymi dodatkami po prostu) - zdecydowanie nie będącym tym samym co to, które mamy w Lyokoverse. I z tym oczywiście łączy się jakaś wersja Equestrii. Nie jest to w żaden sposób dookreślone, bo póki co... nie było takiej potrzeby.

    (Aha i jeszcze coś o czym zapomniałem Ci wcześniej napisać imię Yumi jest właściwie nieodmienne - a przynajmniej takie było w serialu i tego zamierzam się trzymać)

     

    A dlaczego od razu na wszystko nie odpowiem? Bo przede wszystkim chciałem opublikować nowy rozdział! Znajdziecie go tu, oraz na mojej stronie.

    Nosi on tytuł "Oczekiwanie", a w nim...

    Spoiler

    Po wizycie stryjka Jeremiego w rodzinie Belpois czas mija spokojnie. Sunset beztrosko spędza czas ze swoimi rodzicami i uczy się nowych rzeczy, gdy oni dokładają wszelkich starań, by miała tam jak najlepiej. 

    Wszyscy oczekują jednak na skutki starań Dominique’a w kwestii uregulowania sprawy Aelity z rządem francuskim.

    A w międzyczasie ktoś jeszcze dowie się o Sunset…

     

    • +1 1
  16. Wciąż nie było żadnych nowych komentarzy, nawet podczas komentarzowego konkursu z Klubu...?:twibroken:

     

    No cóż, bywa i tak. Niemniej jednak piszę tego posta by użalać się nad brakiem atencji, a by ogłosić, że - wreszcie - opublikowałem kolejny rozdział! 

    Rozdział, na który pewnie wielu czekało, w którym wydarzy się coś na co bez wątpienia spora część fandomu od dawna czekała... pojednanie Sunset i Celestii! 

    Jego tytuł to "Spotkanie po latach", a znajdziecie go tu, oraz na mojej stronie

     

    A co jeszcze was w nim czeka? 

    Spoiler

    Po sukcesie operacji Canterlot wszyscy wracają do siedziby ruchu oporu, a Jeremie ujawnia jak to się stało, że Sunset użyła Triangulacji. Razem z nią pracował nad odtworzeniem mocy Wojowników Lyoko, a Shining Armor gdy tylko dowiaduje się o pomyśle każe mu jak najszybciej go zrealizować. 

    Mamy też jego wielką przemowę, kłótnie Doktora i Derpy...

    A sekcja naukowa uświadamia sobie straszliwą prawdę - Xana ma znacznie więcej źródeł mocy niż tylko te w Canterlocie i zadany mu cios nie jest tak dotkliwy jak z początku myśleli...

    ...jednocześnie na samym zamku Nightmare Moon, ze strachem oczekując wizyty Xany wpada na pomysł jak postawić na drodze ruchu oporu kolejną przeszkodę- jakby już nie było ich dość - czym może złagodzi spodziewaną karę...

    W kolejnym rozdziale będzie nieco więcej akcji... i powinien pojawić się znacznie szybciej.

     

    Dodam też, że udało mi się uzyskać od Hoffmana pewną pomoc w zakresie poprawy tych już napisanych rozdziałów... a i na bitwie fików - choć niestety odpadłem - dostałem parę wartościowych uwag.

    • Lubię to! 1
  17. Myślałem , że to oczywiste. 

    Błędem było oczywiście to, że dopiero teraz sięgnąłem po to opowiadanie. 

     

    Spoiler

    1. Hm... czyli po prostu skrajnie niefortunny dobór słów przez Celestię... aczkolwiek średnio kupuję, że miałoby to przeszkodzić w przejęciu tronu, czy to przyćmić. 

     

    2. Założenie o tym, że każdy sezon to 1 rok jest z definicji błędne, ponieważ... na początku 4 sezonu mamy powiedziane, że mija rok od 1 odcinka. (Pierwszy raz Celestia i Luna są razem na Letnim Święcie Słońca od wygnania tej drugiej) 

     

    Wiemy też, że akcja wszystkich filmów Equestria Girls musi odbywać się w przeciągu tego samego roku szkolnego, przy czym pierwszy rok to jego początek. Obóz Everfree to zaś już początek lata. 

    Daje to około 8-10 miesięcy między pierwszym a ostatnim filmem. Każdy kolejny film był też osadzony między kolejnymi sezonami (3 i 4, 4 i 5, 5 i 6... i logicznie 6 i 7) po drodze(od 3 do 6, a nawet chyba piątego sezonu) mieliśmy 2 wigilie serdeczności, a więc około 2 lat. Czyli jakieś 24 miesiące. W czasie, gdy w jednym świecie minęło 8-10 miesięcy, w drugim minęło aż 24. Oznacza to dylatację czasu, na poziomie mniej więcej 3. Czyli cykl portalu trwał może 30 księżyców w Equestrii, ale w ludzkim świecie tylko 10. 

    Tak więc ostatni raz przed filmem portal był otwarty 1,5 roku (18 miesięcy) przed serialem. 

     

    Zbierzmy też parę innych informacji: 

    - z wypowiedzi tamtejszych odpowiedniczek powierniczek, wynika, że ich przyjaźń została zniszczona jakoś w drugiej klasie. Na zdjęciu z pierwszej, gdy jeszcze się przyjaźniły były wyraźnie młodsze. 

    - Sunset zdobyła 3 tytuły królowej balu - teoretycznie mogło to być 2 razy wiosennego i raz jesiennego balu, ale brzmiało to raczej na 3 jesienne. Nawet w najmniej wymagającej wersji wymagałoby to by Sunset była tam przynajmniej pełne dwa lata szkolne. 

     

    Dla wygody, prostoty i przejrzystości wyjaśnień przyjmijmy, że bal był w październiku, a rok jaki wtedy był oznaczmy jako 10. 

    Poprzednio otwarty portal wypadał więc w styczniu roku 10. Miała więc czas tylko na 1 tytuł księżniczki Wiosny.

    No to szukajmy dalej. 

    Jeszcze jeden cykl (20 miesięcy) wstecz mamy luty roku 9 (dziewczyny są 2 klasy wcześniej) - teoretycznie zmieściłyby się tu 2 tytuły księżniczki wiosny i jeden jesieni... ale miałaby raczej za mało czasu na zdobycie pierwszego. (czas ten odpowiada już 5 latom przed 1 filmie, czyli 4 przed serialem)

    Kolejny cykl wstecz daje nam maj roku 8. 2 jesienne i 3 wiosenne bale - z czego na pierwszy wiosenny nie wiadomo czy by zdążyła się w ogóle pojawić. 

    Jest to też już końcówka drugiej klasy głównych bohaterek... czyli niby by pasowało, ale czy tak szybko zdążyłaby je skłócić? Czy już od razu ustanowiłaby sobie taką pozycję? I jeśli 3 tytuły dotyczyło balu jesiennego to wciąż jest za mało czasu... 

     

    Kolejny cykl portalowy i mamy mniej więcej początek wakacji przed drugą klasą - rok 7 - idealny moment, czas by zaznajomić się ze światem i przystosować oraz jakoś urządzić, zapisać na początku roku szkolnego (tak wzbudzi się najmniej podejrzeń i niepotrzebnych pytań) oraz na wkręcenie się w społczeczność uczniów. 

    Są to  4 cykle przed filmem.

     

    Stąd prosta rachuba, 4*30(długość cyklu w Eguestrii w miesiącach) = 120 miesięcy = 10 lat. Odejmujemy 1, bo film był rok po początku serialu i mamy 9. Co w swoim poście do tej 10 już zaokrągliłem...

     

    3. Podejrzewanie, że Celestia "hoduje"... to brzmi tak bezdusznie... zupełnie nie jak Cesia. O ile sensowne jest założenie, że mogła dostrzec w Twilight potencjał już na początku serii (w końcu... korona...) ale to? No i... cóż nadal średnio widzę czemu Sunset by nie mogła... choć Twi też się w sumie nadaje. 

    Ale i tak założenie, że to Celestia wywołała to co się stało z Twilight, zamiast że jest to częścią naturalnej drogi do bycia alikornem... nie przekonuje mnie i jest mega sztuczny i naciągany. Znaczy okej, w AU, gdzie jest coś ciekawego w zamian zaproponowane to jakoś to zdzierźę, ale nadal będzie nieco biło po oczach.

     

    A poznać Twoją wersję historii Sunsetki? Bardzo chętnie!:raritylaugh:

  18. Królewną właśnie już byłą. Od urodzenia zresztą. Królową to jeszcze nie była :P

    No i serio współczuć Chrysalis, która już wtedy zasadniczo nie różniła się wiele od swej dorosłej wersji? Chrysalis nie zachowuje się jak dziecko, a właśnie jak bezduszny tyran, którym ją poznaliśmy. Naprawdę aż brak mi słów... i jeszcze dziecko chcące zabijać uznać za naturalne... przerażasz mnie...

    Fakt faktem, że dla podmieńców niby to jest w pewien sposób naturalne, bo to jest niestety trochę "spaczona" rasa, ale i tak.

    I drobne uściślenie. Chrysalis jako niewolników widzi nie tylko kucyki, ale i wszystkie inne rasy poza podmieńcami. Cóż, podmieńce są strasznie szowinistyczne...

     

    I nazwanie wykorzystania i rozwijania kanonu brakiem pomysłu? Z całym szacunkiem, ale to jeden z najgłupszych argumentów jakie słyszałem. 

    Już prędzej powiedziałbym, że właśnie branie sobie jakiejś nowej postaci stworzoną właśnie na to by być "tym złym z minionami" czy też branie na tą rolę pierwszej lepszej postaci jest takim brakiem pomysłu... 

     

    Co do szczeliny... widzisz rzeczy, których nie ma, dodajesz sobie jakieś założenia i... wychodzi coś co niby da się obronić, ale wcale z tekstu nie wynika. Dlatego jak mówiłem będę musiał parę kwestii faktycznie doprecyzować... ale przyjrzyjmy się dokładniej tej

    10 minut temu, Rarity napisał:

    Co do szczeliny…

    – Widzieliście tam coś, szeregowy? – zapytał starszy rangą jednorożec białej maści, rozglądając się po szczelinie, w której jeszcze przed chwilą kłóciła się dwójka podmieńców.

    Nagle usłyszeli, jak za wyjściem ze szczeliny obsuwają się drobne kamienie. Gdy się odwrócili zielona aura wokół nich już znikła.

    Cytaty te mówią, że w momencie, gdy Chrysalis się odzywa, obaj żołnierze są w samej szczelinie (która przecież nie może być zbyt duża, bo przestałaby być szczeliną), stąd też muszą znajdować się naprawdę blisko, a że w jaskiniach jest zazwyczaj cicho, podtrzymuję swoje zdanie, że poszukujący powinni całkiem wyraźnie usłyszeć słowa poszukiwanej.

    Po pierwsze: nie było żadnej wzmianki, że znajdują się w jaskini. Sama sobie to założyłaś, a tymczasem założenie było zgoła inne - rozgrywało się to w skalistym kanionie na pustkowiach. W dodatku... skąd światło słońca w jaskini?

    Z czego od razu przechodzimy do kwestii szczeliny. Czy metrowa, lub nawet szeroka na 2-3 metry szczelina w ścianie wielkiego kanionu jest "zbyt duża by być szczeliną"? Raczej wątpię. To, czy coś jest małe czy duże zależy od skali. 

    A co mówi o żołnierzach ten fragment? Otóż to, że w chwili gdy starszy jednorożec to mówi to rozgląda się po szczelinie. Nie ma nawet mowy o tym, że już do niej wszedł! Ba, wcześniejjest nawet o tym, że po wypowiedzi Chrysalis dopiero usłyszeli żołnierzy - rzecz jasna nadciągających. Ten fragment był przed samym ukryciem królewny Chrysalis. 

    I wtedy faktycznie ją dosłyszeli i przez to ruszyli w jej kierunku. Owszem, potem z tekstu wynika, że są już wewnątrz, ale to nie znaczy, że byli tam cały czas (takie założenie jest kuriozalne i w ogóle nie pasuje do sposoby ich wprowadzenia do tekstu). Co nie znaczy, że dosłyszeli dokładne słowa. No i potem już jej głos był przytłumiony. 

    Zresztą... nawet nie zaznaczyłaś, że te dwie linijki wcale nie następują po sobie! Między nimi była przecież... niemal strona tekstu!

    Cytat

    – Widzieliście tam coś, szeregowy? – zapytał starszy rangą jednorożec białej maści, rozglądając się po szczelinie, w której jeszcze przed chwilą kłóciła się dwójka podmieńców.

    Młody pegaz wyglądał na kompletnie zdezorientowanego, mógłby przysiąc, że coś słyszał i chyba nawet widział, jak słońce odbija się od chityny podmieńca. 

    – Nie, przepraszam, musiało mi się coś przewidzieć, panie kapralu – w końcu pokręcił głową ze zrezygnowaniem.

    – Ostrożności nigdy za wiele – odparł jednorożec i przez chwilę zbierał energię w swym rogu, po czym przez całą długość szczeliny przeszła tafla jakby błękitnego światła. – Jeśli tu się ukrywają, znajdziemy je. 

    „Głupiec” – pomyślał ostatni generał podmieńców – „Dawno nauczyłem się zwodzić te ich śmieszne zaklęcia. Jeśli tylko jej wysokość nie zrobi czegoś głupiego, nie znajdą nas.”

    – Wygląda na to, że naprawdę tylko ci się zdawało, ale niech to nie uśpi twej czujności. Nie możemy pozwolić, by podmieńce znowu zagroziły Equestrii, zwłaszcza teraz gdy książę Aurus jest już taki stary i pewnie przeżyje jeszcze góra 2-3 pokolenia, a księżniczki dopiero się uczą rządzenia.

    – Zdechnie szybciej, jak tylko dostanę go w swoje kopycia! – warknęła mała Chrysalis, wyszarpując pyszczek spod kopyta generała.

    – Cichaj królewno! – wycedził przez zęby, próbując ponownie uciszyć niepokorną małolatę. Jej zdecydowanie i bezwzględność jeszcze bardzo im się przyda, ale na Pramatkę, nie teraz!

    – Co to było? – Jednorożec zastrzygł uszami, był pewien, że teraz coś usłyszał. 

    – Nie wiem, sir, ale… 

    – Cisza! – syknął kapral, nasłuchując.

    Nagle usłyszeli, jak za wyjściem ze szczeliny obsuwają się drobne kamienie. Gdy się odwrócili zielona aura wokół nich już znikła.

    Więc takie cytowanie zakrawa już na manipulację. 

     

    Reasumując - Twoje zdanie nie opiera się tak właściwie na tym co było w tekście, ale co sobie do niego dopowiedziałaś. Rzeczywiście nie jest z przytoczonym fragmentem sprzeczne, aczkolwiek jest interpretacją wątpliwą (interpretacją, która buduje sprzeczności, których w samym tekście tak naprawdę nie ma) - co nie zmienia faktu, że warto jaśniej zaznaczyć, iż jest ona sprzeczna z tekstem.

     

    No i naprawdę, porównanie zwykłego zdziwienia tym, że różnice w ocenie zdawały się nie odpowiadać różnicom w punktach porównywać do "szkolnego podejścia" jest kompletnie bezzasadne. Gdyby tak było to przecież od razu bym o tym napisał. A tymczasem było to tylko wtrącenie - dodane z powodu rozwinięcia się większej dyskusji o krytyce w tym konkursie - wyrażające po prostu moje zdziwienie. Tyle i tylko tyle. Takie odniosłem wrażenie, aczkolwiek to wyjaśnienie różnic w punktach mnie najzwyczajniej w świecie satysfakcjonuje. Jak mówiłem jak najbardziej uznaję fakt pewnych technicznych niedociągnięć. 

    Miło by było jednak dostać je bez insynuacji w zestawie.

     

    A przecież gdyby mi o podniesienie oceny chodziło, to znając Dolara i jego zamiłowanie do aspektu światotwórczego też mógłbym napisać, że "Dolar by to opowiadanie ocenił lepiej". Zgadując, że przynajmniej za treść dostałbym wyższe noty. Tymczasem odnosiłem się do kwestii merytorycznych i samego wrażenie jakie na mnie wywarły techniczne części recenzji.

  19. 3 godziny temu, Sun napisał:

    Odcinek 1 i 2 rebootu z 2017 i w zasadzie początek finału. Sknerus był tam inny niż podczas innych odcinków (w stosunku do siostrzeńców) i Donalda. Zdecydowanie ich nie lubił i uważał rodzinę za zbędny balast i źródło samych problemów. Tak samo scena z kulkami

    Meh, to tylko kolejny dowód, że stara wersja jest lepsza :P

     

    Formy Mc Qń się natomiast nie czepiałem - ten zabieg zasadniczo mi się podobał, po prostu zaznaczyłem, że jej właśnie nie liczę jako niekonsekwencji, bo było widać tą celowość. 

     

    3 godziny temu, Sun napisał:

    Ale przypomina Sknerusa. A skoro to miał być fik o innym wcieleniu ceśki, to ceśka została zmodyfikowana. 

    Nie tego, którego znam i lubię. A to, że fik był na konkurs o Celesti nijak ma się do tego czy taka jej kreacja będzie się podobać czy nie. Ani czy zostanie uznana za sensowną.

     

    3 godziny temu, Sun napisał:

    Często pojawia się w polskich fikach obok Granny Smith, czy Shugar cube corner.

    To, że przy innych rzeczach robią jakieś głupotki nie znaczy, że to nie jest. (W dodatku forma Shugar to już w ogóle jakiś podwójny potworek, bo przecież po angielsku poprawnie jest sugar)

     

    3 godziny temu, Sun napisał:

    Co do Cadance, to ktoś musiał się pojawić na 3 sekundy by zagrać Donalda. Nie pasowała Twilight, a rzut monetą wybrał Cadance. Może Luna zrobiłaby lepsze wrażenie, ale to tylko kilka zdań (które, jak słusznie zauważył Dolar, powinny być fyflonione i niezrozumiałe)

    To już sensowniej było zrobić własną postać. 

    Szczególnie, że przecież np dla roli pani Dziobek nie była potrzebna. Spokojnie mogłaby ją zagrać Applejack. Właściwie to na początku zastanawiałem się kto nią będzie - Flutterka czy Applejack. Bo obie potencjalnie by pasowały. Znaczy do tej wersji z opowiadania to już tylko Applejack.

  20. Cóż jak zaznaczyłem może i faktycznie pewne rzeczy nie były wprost powiedziane... niemniej jednak biorąc pod uwagę liczbę poszlak, trzeba przyznać, że Rarity okazała się skrajnie niedomyślnym czytelnikiem i jej ocena na część aspektów była wręcz ślepa. (O samych technikaliach specjalnie się nie wypowiadałem - choć chyba nigdy nie zrozumiem przywiązywanie takiej wady do justowania, ale okej, to faktycznie po prostu moje niedopatrzenie, że o tym zapomniałem - rzeczywiście nieco błędów umknęło mojej uwadze... nie miałem czasu by dostatecznie dopieścić to opowiadanie, aczkolwiek... i tak odnosiłem wrażenie, że np opis kwestii technicznej u mnie i Mordecza nijak nie wskazywał na specjalne różnice w ocenie(co ciekawe odniosłem wrażenie, że to on został bardziej skrytykowany niż ja!) a jednak były one różne(tylko o pół punkta, ale jednak).)

    Czy zamierzam te pewne kwestie (jak może niedostateczne zaakcentowanie pewnych faktów) poprawić? Jak najbardziej. Opublikować opowiadanie zresztą też. Pewnie względnie niedługo i z porządną korektą.

  21. Hm... w sumie już podczas konkursu tytuł mocno mnie zaintrygował i rozbawił. Ale tak jakoś nie zabrałem się od razu za to opowiadanku. W sumie najpierw nie pamiętam dokładnie czemu, a potem... nie miałem za bardzo czasu. 

    W sumie też patrząc na co poniektóre dzieła autora zaczęły nachodzić mnie pewne wątpliwości(nawet mimo przeczytania bardzo dobrego "Sekret Sunset Shimmer")... w każdym razie jednak nie było tak źle jakby mogło być. 

     

    Było nawet całkiem nieźle. Błędów nieco jest, ale niewiele, choć niektóre są mocno dziwne. Generalnie faktycznie miejscami jest trochę kiepskiego humoru... ale jest też i dobry. 

    Generalnie całkiem zręcznie przeprowadzona ponifikacja Kaczych Opowieści, Znaczkowa Liga idealnie pasuje na siostrzeńców Sknerusa, a Rainbow świetnie się sprawdza w roli Śmigacza...

    No i to zastąpienie poradnika młodego skauta... właśnie w sumie czy to nie jest czasem nazwa własna - ergo: I w sponifikowanej wersji cała nazwa powinna być z dużych? Generalnie zdolności klaczek i ich rozmowy były przezabawne - jak dla mnie były najlepszym aspektem całego opowiadania. 

     

    Celestia jako Sknerlestia... no jakoś mnie nie przekonuje. Szczególnie, że (przynajmniej później, ale to chyba już od początku było) Sknerus miał znacznie lepsze podejście do swoich siostrzeńców. Wiec tu duży minus. I że Celestia bardziej myślała o zarobieniu na fontannie niż piciu z niej czekolady... nie, jakieś to do niej niepodobne. Zresztą jak już bawiłeś się z jej imieniem(zresztą raz masz Mc Koń, a potem Mc Klacz - co po pierwsze chyba powinno pisać się razem, po drugie jest pewną niekonsekwencją... wersji Mc Qń do tego nie liczę, bo była konsekwentnie cały czas używana przez jedną postać) to mogłeś z niej zrobić Sknerlestię McKlacz.

    Bo potrafiąc tak traktować innych jak swoje siostrzenice(!) to... w ogóle nie przypominała Celestii. I to było bardzo słabe. Choć plus za pomysł z walką rogiem. 

     

    Bardzo irytująca jest też forma "Darring Do", zamiast normalnie, po ludzku (czy raczej kuczemu) "Dzielna Do".

     

    No i pomysł by Znaczkowa Liga (swoją drogą szkoda, że ta nazwa wyparowała i zamiast tego zostali "Zdobywcy"... a przecież tak fajnie można było pokombinować z Ligą Młodych Skautów czy czymś takim...) w sumie to konkretnie AppleBloom (nawet jeśli to co tam było nie wiem w jaki sposób mogło zostać tak zakwalifikowane... już bardziej bym zrozumiał "kosztelę") bardzo mi się nie podobał i rzuca się cieniem na najlepszy aspekt opowiadania. 

    Pewne podwórko definitywnie potrzebuje bliskiego spotkania z gazetą...

     

    No i jeszcze kreacja Cadance... ani do niej ani do Donalda nie pasuje. No i jeszcze to "nie tym razem"...

     

    Muszę jednak pochwalić za ponifikację piosenki. Znaczy nie była ona w sumie ani trochę trudna, bo co to za sztuka zamienić "dzioby" na "pyski" i "kaczki" na "klaczki". Ale pomysł był fajny. 

     

     

    Generalnie nie było źle, ale mogło być znacznie lepiej. 

    • +1 1
×
×
  • Utwórz nowe...