Skocz do zawartości

Talar

Brony
  • Zawartość

    1041
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    33

Posty napisane przez Talar

  1. Od razu mówię, że oceniam trailer, a nie sam film na jego podstawię.

     

    Przede wszystkim, "grafika":

    Z początku trochę mnie odpychała, później przekonałem się, że sama w sobie jest spoko, lecz:

    - postacie wydają mi się dziwnie skurczone i niskie

    - nieruchome rzeczy z tła, takie jak budynki, pomniki czy cosie są o wiele niższej jakości, co niestety mocno rzuca się w oczy. Wszystko przebija jednak ten sterowiec w 00:34,który wygląda jak wyciągnięty z PSXa.

    Mam nadzieję, że w efekcie końcowym zostanie to jakoś poprawione albo chociaż żeby nie było takich rzeczy jak ten sterowiec zbyt dużo.

     

    Nowe postacie wydają się być spoko i dużym zaskoczeniem jest dla mnie to, że ta laska bez rogu jest jakby "głównym złym" (jak długo pozostanie złym, zobaczymy), a ten koziołek wydaje mi się raczej być jakimś generałem wojsk (nie czytałem ani nie oglądałem nic na ten temat, więc być może ta wiedza jest już normalnie znana). Poza tym, mam nadzieje że ten jeżyk będzie śmieszny, ale też ogarnięty, bo jak na razie w trailerze nie zrobił nic głupiego.

     

    Poważną wadą jest moim zdaniem to, że sam trailer pokazuje praktycznie cały przebieg fabuły. Wpierw wszyscy są w canterlocie happy jak nigdy, nagle atak wszystko się wali, mane6 wpada do wody i dopiero wydostają się z rwącego jak dentysta zęby potoku gdzieś daleko. Potem dochodzą do jakieś wioski, później do wodnego królestwa, potem są piraci i ostatecznie wracając, by z pomocą nowych przyjaciół rozwalić wroga i koniec (moment z wioską i kucami wodnymi może być na odwrót). Naprawdę niektóre sceny w trailerze były zbędne, chociażby scena jak godzą się z piratami (w zasadzie, to po samym wyglądzie tych piratów można było to przewidzieć, ale takie chamskie wstawienie to w trailer było zbędne).

    Poza tym, za dużo gagów. Uważam, że same te sceny mogłyby być śmieszne by oglądaniu całości, bo np. nadlatuje ten wielki sterowiec, wszyscy osrani i nagle ta scena z tym balonikiem. Byłoby to dosyć niespodziewane, przez co zabawne. A tak to wszystko mamy już podane i nie jest to już takie śmieszne.

     

    Ogólnie powiem, że mam takie mieszane uczucia, głównie przez to, że sam trailer za dużo mówi o filmie na ogół skupia się na najlepszych scenach, dosyć spoilerując fabułę.

    Owszem, twórcy kuców już nie raz zaskoczyli nas czymś kompletnie niespodziewanym, co było zupełnie inne niż przewidywania broniaków i szczerze, mam nadzieję, że tutaj też tak będzie.

    Na prawdę chciałbym nie mieć racji do tego i żeby ostatecznie okazało się, że film ten będzie jednak dużym zaskoczeniem ze względu na fabułę, narracje i oryginalność.

    • +1 2
  2. Dopisz ofc.

    Teraz sesja wrze, więc nie mam czasu się rozpisywać o tym arcydziele.. Powiem tylko, że ten serial (a raczej community) stworzyło najlepszego shipa, jaki może być. I mówi to osoba, która zawsze shipami gardziła. DxP FOREVA!!!!!!!!!

  3. Mieszkam na wsi, studiuje w mieście.

     

    Na wsi mieszkam na kompletnym odludziu, zdala od wszystkiego. Najbliższy sąsiad: 1km, mały wiejski sklepik, w którym nic nie ma: 2km, sklep typu biedronka: 15km. Połowę mojej olbrzymiej chaty opatulają pola, z drugiej mam głuchą puszczę.

    Zalety: mogę puszczać muzę w chuj głośno, paradować na golasa i zrobić impreze na 500 osób. Dzikie zwierzęta, jak sarny, zające, kruki, borsuki to widok codzienny. Wiosną zawsze na polu tuż obok mnie siedzą i odpoczywają łabędzie. Moja mama parę razy widziała wilka. Świeże powietrze, ładne widoki i spokój.

    W nocy jest kompletnie cicho i nieziemsko ciemno, że aż idzie się bać, zwłaszcza jak ci się w środku nocy włączy światło wykrywające ruch na korytarzu. Ogólnie trochę przesadzam, ale jakby jakiś pojeb by nas tu nawiedził, to jesteśmy zdani na siebie, bo:

    Wady: zasięg miejscami zerowy, trzeba szukać 1 kreski aby zadzwonić lub odebrać telefon. Duży problem ze znalezieniem internetu (wcześniej miałem nie dość że drogi i chujowy (kompletnie nie dało się grać online przez 10 miesięcy w roku) to jeszcze z limitem, więc jutub kompletnie wypadał). Gdy spadnie deszcz, robi się takie błoto, że normalne samochody nie dają rady (podjazd do samej chaty jest pod górkę) i w ogóle paskudnie to wygląda. Wszędzie jest strasznie daleko, do najbliższego kina 40km (a to multikino, studyjne to nie mam pojęcia gdzie może być najbliższe), jak się jedzie po zakupy to trzeba robić na cały tydzień i ogóle jak się chce jechać do miasta to trzeba się wpasować w ten jeden dzień. Wszystko w postaci kurierów, znajomych itd. trzeba telefonicznie stale naprowadzać, bo sami za cholerę nie trafią. Niby mam Jeepa, ale coś w stylu mocna wichura czy burza może nas kompletnie odciąć. Wtedy mieszkałem w innym mieszkaniu, też na odludziu, ale wciąż, i był ten cały Orkan Ksawery, to przez śnieg kompletnie nie dało się do nas dojechać i nie mieliśmy prądu przez 3 dni albo i więcej. A jak się nie ma prądu, to się też nie ma wody i ogrzewania.

     

    Teraz większość czasu spędzam w mieście, w Poznaniu:

    Zalety: sklepy, kino, wszystko inne mam pod ręką i mam tam jak dojechać. Akurat tutaj mam praktycznie całą rodzie, tylko my tak spieprzyliśmy daleko na wieś. Nie muszę, jak to na wsi, pilnować zwierząt, wypuszczać o poranku i zamykać wieczorem kur, nosić drewna, pomagać w innych rzeczach itd. 

    Wady: głośno. Kompletnie odwykłem od sąsiadów, a nade mną mieszka przygłucha babcia, która uwielbia oglądać radio maryja i wiadomości o 19:30. Ogólnie mam chyba gorsze samopoczucie tutaj i jakoś tak nie wiem, co mam ze sobą począć.

     

    Ogólnie strasznie trudno jest mi wybrać, co jest gorsze a co lepsze. Chyba już przywykłem do ciągłego skakania z jednego na drugie i niczym jing jang, zachodzi balans idealny.

    Jednak jakbym miał wybierać, to chyba najchętniej zamieszkałbym w domku na takich przedmieściach w stylu amerykańskim, jak np. Walter White z Breaking Bad miał, czyli: całkiem duży domek, ogród z basenem czy czymś i jakąś roślinnością. Niby są sąsiedzie, ale odgrodzeni płotem więc jakaś swoboda jest. Jednak te domki amerykańskie zbyt przylegają do siebie, znajomy moich rodziców mieszka tak, że te domy mają większy rozstęp i więcej przestrzeni własnej.

    I żeby była dobra i prosta droga do chociaż jakiegoś miasteczka, gdzie mam większy sklep, pocztę itd. Teraz w Poznaniu z buta idę do dobrego i taniego kina, ale bez tego mogę się jeszcze obejść.

  4. Ostatecznie się przekonałem, że kuce już mi się oficjalnie znudziły i nie porywają mnie już tak jak kiedyś.

     

    Bo chociaż widzę potencjał w tym odcinku, to nadal w środku czuję nicość, jakbym oglądał gotującą się wodę w czajniku. Niby zachodzi wymiana ciepła z grzałki do wody, która pod wpływem temperatury wytwarza parę mokrą; proces adiabaty sprężania: oblicz entropie, entalpie, energie wewnętrzną, pozostałe parametry termodynamiczne, straty pominąć, wzór Klaperiona Vp=RTm i tak dalej (technika cieplna z profesorem Mullerem to stan umysłu, eh)

    tak czy tak, proces niby fajny ale nic ciekawego i tak nie widzę.

    Tak samo jest z tym odcinkiem, niby historia fajna i dobrze ukazana, niby "love is in the air", ale i tak mnie to nie rusza.

    A szkoda.

     

    Będąc bezstronnym dałbym 9/10, jednak będzie tylko 8/10. Porównując do reszty moich ocen, to i tak dosyć wysoko.

     

    EDIT

    Co za zwyrole dali najniższą ocenę, czyli 7? Bezduszne, pozbawione uczuć hultaję! :kappa:

  5. Jakieś takie... dziwne.

    Niby pomysł fajny, fabuła ok i dosyć niecodzienna sytuacja + tysiące przemyśleń Discorda, ale...

    Jakoś tak to miałko było poprowadzone. Nie nudno, lecz bez większego polotu. Jakbym to był fanfick napisany przez typa, który choć się stara, to jego opowieści nie wciągają z przyczyn leksykalnych (zupełnie jak moje posty).

    Sam pomysł fajny (choć nie jakiś wybitny + ten ship jest mi całkowicie obojętny), ale wykonanie takie se.

    6/10

  6. "Ani x, ani y=x/2"

     

    Bo odcinek ani nudny, ani ciekawy; ani śmieszny, ani nie śmieszny; ani irytujący, ani przyjemny; ani się nie dłużył, ani mi szybko zleciał

    ani ani ani

     

    5/10 bo to chyba najbardziej średnia ocena, jaką mam.

     

    Edit. w sumie, to teraz stwierdzam, że odcinek jednak ten odcinek mi się dłużył i to jak cholera

  7. 2 minuty temu BiP napisał:

    Jakby ta siatka była ogromna, to może i tak, ale jak jest mała, np wielkości siatki z bramki, to raczej wydostanie się nie powinno być kłopotem.

    Jeszcze łatwiej się zaplątać, z tego co wiem.

    Tutaj raczej można narzekać, że animacja nie ukazała tego tak, jak być powinno, bo nawet bez oglądania zdaje sobie sprawę, jak drewnianie mogło to wyjść.

  8. 12 minuty temu BiP napisał:

     

      Ukryj zawartość

    vXh85.jpg

    Nie no SERIO??? Zwykła siatka, narzucona na głowę, może kogokolwiek zatrzymać?!?!?! Kolejny gag ze "SD" i nie tylko... :facehoof: Ogólnie oglądało się go dobrze, ale przez brak oryginalności, daję tylko 8...

     

    Tak właściwie, to taka "zwykła sieć" jest nieziemsko dezorientującą bronią, z której wydostanie się może być dosyć uciążliwe, a jak złapie się więcej ludu to może być jeszcze gorzej.

    Znaczy, ja nie wiem, jak to wyglądało w odcinku, bo być może na serio zrobili to bardzo źle, ale tak tylko wolałem w razie w uświadomić, że nie należy lekceważyć starej, dobrej siatki :v

    • +1 2
  9. Przebiwszy się przez festiwal walenia konia, który się tu odjaniepawlił, muszę powiedzieć, że odcinek był w sumie ok; bez żadnych wodotrysków. Nieziemsko przewidywalny, gdzie teksty szło w 80% zgadnąć przed wypowiedzeniem ich przez postacie, gdzie później postacie walą pustymi frazesami "uwierz w siebie" niczym Jakubiak przed swoją wizualizacją niespełnionego życia. Poza tym, dzienne życie Luny postało powielone niemal w 100 procentach z oficjalnego komiksu, tylko że tam Celestia była o wiele mądrzejsza, niż w odcinku tutaj. Poza tym, Celcia mogła wyjść na nieco bardziej myślącą i mniej pewną siebie, bo oglądając odcinek odczuwałem, że Celcie zrobili aż zbyt podobną z charakteru do Luny, a tak moim zdaniem być nie powinno. Poza tym, Starlight serio wpisała cheety na allspells bo nawet same księżniczki nie wiedziały, co ona odwaliła. Nie mogło być tak, że one same się na to godzą i same sobie zamieniają znaczki? Przynajmniej dla mnie to lepsze rozwiązanie.

     

    Co było spoko? Przede wszystkim Starlight i jej: walenie z grubej rury, stawianie na swoim, wkurwienie na jojczenie Twilight i ogólnie była mocna. Sama Twilight też w sumie wypadła dobrze, a ten pomysł z pozytywką wydaję mi się śmieszny. A ludzi, którzy na nią narzekają widzę jako takie zasmarkane od płaczu dzieci "bo ta postaci co ma być wkurzająca jest wkurzająca buuuuuuuuuuuuuuu" Poza tym, fajnie było zobaczyć Flima i Flama w tle.

    Sam fakt tej całej (niby według niektórych ludzi wyżej epickiej, no ale jak widać można mieć aż tak słaby gust 50%Kappa) walki z nocną klaczą i dniowym zapomniałem czymś jest w sumie kompletnie obojętny, bo ani mnie to nie cieszy, ani jakoś nie uważam to za coś zbędnego.

     

    Tak czy tak, 7,5/10

    Poprzedni odcinek jednak o klasę wyższy.

     

    btw. kto dał 5/10? Chce mu uścisnąć dłoń.

  10. W końcu dostaliśmy odcinek, o którym jestem w stanie napisać coś więcej, niż kilka myślników.

     

    Plusy:

    - stare postacie, których nie spierdzielili. Oczywiście mówię o Photo Finish i Hojti srojtim. Panią w sumie nie eksponowali aż tak mocno, jak to miało miejscu w jej odcinku w sezonie 1, lecz nie uznałbym tego za żaden minus. Pana H.T. natomiast mocno rozbudowali, bo z tego co pamiętam, jedyne co można było o nim powiedzieć w tamtym odległym odcinku to to, że był krytykiem. Tutaj dali mu o wiele większe pole do popisu i z zadowoleniem stwierdzam, że go nie skopali, a wręcz że wyszedł idealnie, bo balansował pomiędzy duszą artystyczną a moralnością zwykłego zjadacza chleba.

    - nowe postacie, których nie spierdzielili. Kremowa klacz wydawała mi się na początku niczym nie wyróżniającym się kucem, który umie szyć, lecz jej głos i sposób wypowiadania się dodał jej uroku. Pan pomarańczowy z obrzydliwym ogonem miał fajny głos i wyróżniał się pewnością siebie, która nie irytowała. Pani mroczna była fajna, bo była mroczna i fajna. A o pani truskaweczce później.

    - Ogólnie odcinek był świetnie poprowadzony pod względem montażu i dialogów. Pewność siebie AJ, gdy decydowała zostać jurorem była dosyć logicznie i przystępnie uzasadniona. W ogóle sam wybór AJ przez Rarcie był dosyć dobrze uzasadniony. Jednak najlepszym przykładem było to, jak rarity postanowiła wytłumaczyć AJ, na czym polega "własne zdanie", bo szczerze znowu spodziewałem się nudnej jak dupa psa gadki o tym i tamtym, po czym następuje magiczne nawrócenie. Tutaj mieliśmy IDEALNY przykład, jak można ukazać coś takiego w inny sposób. Wkurzona Rarcia, wielbicielka truskawek z ciętym językiem i wpeniona AJ, dla tego warto było wstać dzisiaj z łóżka. Ogólnie muszę pochwalić osobę odpowiedzialną za dialogi, bo nie były one oschłe, jak to miało miejsce w prawie każdym poprzednim odcinku. Zamiast tego postacie odtwarzały w mowie swój charakter jak nigdy przedtem, za co lecą gromkie brawa. Bez wątpienia mogę powiedzieć, że jest to największa zaleta odcinka, bo wszystkie te dialogi niwelowały szanse na nudę.

    - Oczywiście scena z gitarą była przezajebista i w końcu mam nieskazitelny dowód na to, że Rarcia słucha metalu. Właście to nie jest żaden dowód, ale wciąż czuję dumę i sam siebie klepie po pleckach.

    - Rarity dawno nie była tak zajebista, jak tutaj.

    - Podobało mi się, że zamiast takiej nudnej gadki szmatki na końcu, że "wszyscy jesteście fajni", ukazali to w nieco inny sposób, o wiele lepszy do przełknięcia.

    - Jeszcze raz to napiszę, ale pomysł wkurzonej Rarci na wyjaśnienie AJ pewnych spraw przy pomocy tej truskawy był świetny i go sobie wpisać do mojej nieistniejącej listy najlepszych momentów z serialu, a ostatnio aktualizowana była ona z 2 sezonu temu.

     

    Minusy:

    - to, co mówiła AJ odnośnie sukienek itd. było ok. To, co robiła i do czego zmusiła tych projektantów było przesadzone. Rozwalenie tego kapelusza to już w ogóle było szczanie na godło i serio mogło się obyć bez tego.

    - jak dotąd chyba w każdym odcinku tego sezonu ktoś płacze ze smutku. No już bez przesady.

     

    Ocena: 8/10, może nawet 8,5. Jak na razie najlepszy odcinek sezonu.

    • +1 1
  11. Em

    W sumie to nie wiem, co powiedzieć.

    Czasem odcinek był śmieszny, potem głupi i naiwny, potem miły i sympatyczny, a na końcu tego miziani za dużo dali.

    Jednak, koniec końców, nawet był ok. Cieszę się, że Mac w końcu zaruchał wymiział czyiś nosek, a ten poprzedni adorator nie okazał się być żadnym dupkiem czy crybaby.

    Poza tym, jakiś większych plusów czy minusów nie widzę. Nie umiem się zdecydować pomiędzy 6,5 a 7/10

    • +1 1
×
×
  • Utwórz nowe...