Skocz do zawartości

Mordecz

Brony
  • Zawartość

    372
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Posty napisane przez Mordecz

  1. Nie chciałem się wybijać przed pozostałych recenzentów :rainderp: A tak poważnie - miałem poważne problemy z niektórymi recenzjami. Albo brakowało mi słów, aby opisać niektóre wspaniałości, albo brakowało mi racjonalnych argumentów, zdolnych w pełni oddać moje niezadowolenie. W końcu jednak dokończyłem dzieła, abyście, nasi drodzy uczestnicy, mogli przeczytać nieco więcej.

     

    Miłego czytania!

     

    Pozdrawiam

    • +1 5
  2. Przeczytałem półtora opowiadania. Może teraz nie będę się zbytnio rozpisywał, ale powiem jedno - lubię Slice of Life w twoim wykonaniu. Prowadzona narracja przywołuje mi na myśl teksty z okresu pozytywizmu, gdzie akcja była niezwykle mozolna, ale już sama styczność sprawiała, że długo nie mogłem się oderwać. Więcej napiszę, jak już przejdę przez parę następnych pozycji.

     

    Pozdrawiam

  3. Osobiście korzystam z Ctrl+enter. Jest to skrót od Menu->Wstaw->Podział strony. Wtedy niezależnie od komputera komenda przejdzie do kolejnej strony. Ta sztuczka nie sprawdza się w dokumentach otwieranych na urządzeniach mobilnych - tam nie występuje podział na strony, tylko cały tekst leci jednym ciurkiem. Polecam konwersję do .pdf albo .docx, aby zobaczyć efekt końcowy swoich eksperymentów na tekście.

     

    Innych metod nie znam.

     

    Pozdrawiam

     

     

    • +1 2
  4. Moja kolej:

     

    Beatrycze (~4 200 słów) [Opowieści Żałobnego Miasta][Mordeczowe][Dark][Crossover]

    Połączyłem MLP z powieścią Anny Rice Wywiad z wampirem.

     

    Opowiadanie skupia się wokół beatryczy, lokalnego wydarzenia kulturowego łączącego jednorożców z Canterlotu i Nenji. W rzeczywistości rozgrywany na deskach Théâtre des Changements dramat "Dama w śniegu" jest jedynie mistyfikacją podmieńców do realizacji ich prywatnych interesów.

     

    Pozdrawiam

  5. Kiedy mówimy o kursywach, to mamy na myśli przede wszystkim preferencje estetyczne. Należy stosować takie zabiegi stylistyczne, aby czytelnik nie czuł się zagubiony podczas wprowadzania kolejnej innowacji do tekstu, a później nie musiał zadręczać się myślami, co autor miał na myśli, wprowadzając do akapitu kilka pogrubionych zdań. Bardzo często stosuje się kursywy celem zaznaczenia myśli danego bohatera bez konieczności tworzenia kolejnego akapitu. W niektórych tekstach, chcąc zmniejszyć dystans pomiędzy wszechwiedzącym narratorem a czytelnikiem, stosuje się wtrącenia. Dla przykładu oba wspomniane zabiegi użyte za jednym zamachem - "Mikael wypił łyk czarnej kawy, gotowanej kawy, zastanawiając się, dokąd zmierza opowieść Vangera". - Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet, Stieg Larsson.

     

    Archaiczną zagrywką stosowaną w prozie było prowadzenie dialogu bez użycia jakichkolwiek opisów środowiska. Kiedy dochodziło do istotnego momentu wprowadzenia długiego dialogu między kilkoma postaciami, przenoszono zapis typowy dla epiki na zapis stosowany najczęściej w dramatach.

    Pan a: Mówię a...!

    Pan b: Mówię b!

    Pan a: Ale ja panu nie przerywałem!

    Z taką formą spotkałem się w polskim tłumaczeniu "Chaty Wuja Toma" Harriet Bechter-Stowe. Najczęściej taka forma pojawiała się podczas rozmów o przeznaczeniu i przyszłości murzynów, pracujących na plantacjach bawełny.

     

    Stosowanie *** i innych rozdzielaczy celem przesiania tekstu zależy już od samych preferencji autora i tutaj tak naprawdę nie jest istotne, z jakich środków korzysta. Ważne jest jednak, aby na kartach tej samej opowieści był konsekwentny. Kiedy czytelnik już się dostosuje do ogólnej maniery samego autora, będzie miał w nosie to, czy połowa przeczytanego tekstu została pogrubiona. Przy bardziej zawiłych "zagraniach" najlepiej się stosować do zasad pisowni zawartych w Słowniku Języka Polskiego.

     

    21.01.2016 at 00:13 StyxD napisał:

    Przynajmniej uwolniłbyś się od moich narzekań "2grimdark4me" :P

    Chyba "2grimdark4pony" :P

     

    20.01.2016 at 23:37 Świeży rekrut napisał:

    Jak skończycie pisać też dopada was taka dziwna niemoc? W sensie nie wiecie do dalej z sobą począć. Jeśli tak, to co robie dalej?

    Niestety nie. Raz zrealizowany pomysł generuje trzy pokrewne. Z jednej strony to błogosławieństwo, z drugiej - przekleństwo, zależnie od ambicji i pokładów wolnego czasu. Ponieważ cierpię na bardzo powolną produkcję pisanego tekstu (średnio strona na godzinę), po skończeniu pracy zazwyczaj idę spać.

     

    Pozdrawiam

    • +1 1
  6. 11 godzin temu Flashlight napisał:

    Zmieniając temat.

    Tak się zastanawiam jak wygląda u was twórczość poza forum? Próbujecie pisać coś bez kolorowych taboretów? Na przykład w innych uniwersach, bądź sami jakieś tworzycie, albo wstawiacie znajomego w rolę głównego bohatera w swych opowiadań?

     

    A po co mam pisać coś innego, skoro nikt tutaj nie czyta moich opowiadań? :rainderp: Generalnie, na podstawie własnych obserwacji sceny muzycznej fandomu, nie widzę sensu celować czymkolwiek ani rzucać się na głęboką wodę z opowiadaniami, skoro tak wiele rzeczy mam jeszcze do poprawienia. Nie dostrzegam innych niszy, które mogłyby skupiać wokół siebie zróżnicowaną publikę z zakresu czytelnictwa, tak więc ograniczam się do dwóch mediów. Poza tym - dobrze mi tutaj. Nie muszę pogłębiać swoich kompleksów i popadać w jeszcze większą depresję, nie czując się spełnionym w twórczości dla więcej niż jednego środowiska.

     

    W przeszłości ćwiczyłem world building. Mam nawet na koncie projekt fabularny serwera z NWNa (szkoda, że serwer nie żyje; mógłbym się pochwalić swoim antytalentem), Sen Esencji pisany jakieś osiem lat temu. Powiedzmy, że coś tam do swojego marnego portfolio. A czy w przyszłości coś bym stworzył? Kto wie, kto wie... równie dobrze mógłbym przepisać Żałobne Miasto, podmieniając imiona niektórych bohaterów oraz zmieniając kopyta na humanoidalne kończyny.

     

    Pozdrawiam

  7. 1. Szczerze mówiąc, Absurd Tajm był dla mnie zbyt dużym obciążeniem. W pewnym momencie ciężko mi było znaleźć wystarczająco dużo żartów, bez konieczności powtarzania ich w nieskończoność. A nawet jeśli seria powróci, to raczej w charakterze pojedynczych odcinków. Drugi argument - ograniczenia sprzętowe. Mój komputer ma spore problemy z obróbką przesadnie dużej ilości efektów - był kupiony z myślą o graniu a nie obróbką graficzną i renderowaniu.

    2. Podczas gdy większość preferuje Sony Vegas, ja z pełną hipsteriadą na twarzy skusiłem się na CyberLink PowerDirector (obecnie działam na wersji 12).

    3. Ponagrywać zawsze można :P Z chęcią wrócę do używania tamtego głosu.

     

    Pozdrawiam

  8. Aktualizacja i odświeżenie części tekstów. Dodałem również nowy fragment do wcześniej przerwanej części oraz dodałem pracę konkursową, która fabularnie wychodzi trochę w przyszłość. Nie oznacza to jednak, że można mówić o wznowieniu fanfika. Powiedzmy, że raczej z doskoku postanowiłem o sobie przypomnieć.

    Sługa prawie idealny - GoogleDocs (~1100 słów)

     

    Pozdrawiam

    • +1 1
  9. To może skoro mówimy o tłumaczeniach z angielskiego, to ja proponuje polisz inglisz - łonderful albo bjutiful. A jeśli chodzi o sam sens tworzenia kolejnego wyróżnienia, to zajmę neutralne stanowisko - omawiamy propozycję narzędzia dla czytelników. Może i jego przeznaczenie będzie klarownie określone, ale sposób jego wykorzystania, czyli pisanie "bo nyx", będzie już poza kontrolą. Trzeba wierzyć w rozsądek użytkowników, ot wszystko. Zupełnie jak z Internetem - dawniej macierz połączeń między komputerami, wykorzystywana wyłącznie w celach wojskowych, dzisiaj miejsce, gdzie można pogadać z innymi ludźmi o kucykach.

     

    Pozdrawiam

  10. 18.11.2015, 08:30:28 Sun napisał:

    Cóż, Mordeczu. Być może popełniłem karygodny błąd i założyłem, że czytelnik jeszcze pamięta moje TCB z gradobicia 2. Nie zdziwię się, jeśli mnie to pogrzebie.

    Widzisz, w takim razie trafiamy na interesujący przypadek. W swoich opiniach uznałeś, że czytelnicy "Pamiętników..." zapewne dobrze się odnajdą w podesłanym przeze mnie kawałku. Chcąc nie chcąc nie przeczytałem tekstów z drugiego gradobicia, chociaż obiło mi się o uszy, że twoja koncepcja została dobrze przyjęta. Doszło do tego, że obaj napisaliśmy kontynuacje wcześniej rozpoczętych tworów i postawiliśmy te same zarzuty wobec siebie.

     

    Nie jestem tu od porównywania, który z nas napisał lepiej, wszak każdy z nas ma swoich czytelników. W przypadku oceniania tekstów konkursowych zawsze przyjmowałem sobie, żebym skupił się wyłącznie na przedstawionym tekście. Jeżeli zawiera jakąś historię, prowadzi bohaterów oraz opisuje świat przedstawiony, to taki tekst może się obronić bez koniecznej znajomości wcześniejszych treści. Twój pomysł zainteresował mnie, gdyż dawniej byłem fanem uniwersum Patroli autorstwa Siergieja Łukjanienki, ba, nawet sam myślałem nad stworzeniem opowiadania łączącego światy ludzi i kucyków, tylko że bez ujęcia konfliktu międzygatunkowego. Pomysł ten przepadł, głównie z powodu innych wydanych tekstów.

     

    W twoim tekście było delikatnie zarysowanie stronnictw, lecz głównie w pamięci zapadła mi tamta para z furgonetki - klacz chcąca bawić się podczas Nightmare Night oraz nastawionego na zysk dwudziestolatka, nie zapominając rzecz jasna o stroniących od zabijania niewinnych terrorystach. Szkoda tylko, że dla mnie to ciut przy mało, żebym mógł powiedzieć o dobrej zabawie w kontekście czytania tego opowiadania. Ech... chyba jestem zbyt upartym czytelnikiem...

     

    Pozdrawiam

  11. Na litość boską, nie składajcie ofiar z kotów, bo później mam tylko pełne ręce roboty. Tak więc, w oczekiwaniu na wyniki od Dolara, sam postanowiłem napisać co nieco...

     

    Cahan:

    Opowiadanie przedstawiające typowo studenckie problemy, okraszone szczególnym dniem, nazywanym powszechnie Nightmare Night. Jak to z biednymi studencinami medycyny bywa, próbują znaleźć odrobinę radości w pozbawionym barw świecie, najczęściej przekakując ze skrajności w skrajność. Traktowana z przymrużeniem oka sylwetka Gifteda Hoofa przedstawia pewien rys studenckiego życia. Nie obyło się oczywiście bez osobistych wycieczek, które na ogół nie są wadą, jednakże w tym wypadku nie współgrały z utrzymywaną stylistyką utworu.

    Najbardziej jednak nurtuje mnie tag [Comedy], ponieważ przedstawiona historia jest daleka od groteskowego tonu czy też uwydatniania jaskrawości. Rzucenie kilku haseł z życia studenckiego to niestety za mało, żeby podtrzymywać typowy dla komedii klimat, a sypane jak z rękawa bebechy nijak pomagają w podtrzymywaniu zabawy.

     

    Seluna:

    Jak na Noc Koszmarów przystało, tematy transcendencyjne są jak najbardziej na miejscu. Otóż dostajemy opowiadanie o istocie wiecznej, która pod postacią niepozornej klaczy jest w stanie raz w roku przejść do krainy umarłych, aby spotkać się ze swoim towarzyszem i porozmawiać na różne duchowe tematy. Dzień 31 października traktuje jako formę odpoczynku od spraw doczesnych, jednakże takie podejście zdaje się być dla niej zgubne.

    Największa wada tekstu leży w stylistyce. Przeczytawszy pierwsza stronę, ma się wrażenie, że chęci jak najlepszego opisania scenerii są niewspółmierne do posiadanych umiejętności. Objawia się to głównie przez liczne powtórzenia oraz zdania pozbawione treści. Kolejny problem polega również na bardzo ogólnikowym podejściu do samych opisów. Trudno jest mi czerpać przyjemność ze zdawkowo podawanych informacji o świecie oraz równie zdawkowych tłumaczeń. Przenosząc tę treść na język wyobraźni, bardziej spodziewałbym się pozbawionego dialogu opowiadania, z dziesiątkami pytań bez odpowiedzi i scenerią tak abstrakcyjną, że zdolną pozostawić wolne pole do interpretacji.

     

    Triste Cordis:

    Przyszło spotkać się z tematem Nightmare Night od kuchni. I to dosłownie. Tym razem trzeba było uratować biznes dentystyczny w Ponyville, gdyż Lukrowy Kącik został zamknięty do odwołania, zaś sklepik ze słodyczami Bon Bon cierpiał na brak towarów. Tak oto klacz od cukierków oraz jej najlepsza przyjaciółka poświęcają wszystko, aby sprostać wyzwaniu wyprodukowania łakoci na nadchodzące święto. Warto pochwalić przedstawiony pomysł - prosty, zamknięty w obrębie dwóch klaczy, przyjemny. Co rusz poznajemy kolejne mniejsze i większe problemy stojące na przeszkodzie w realizacji zadania.

    Główny zarzut miałbym do strony technicznej tekstu. Mówiąc wprost - konstrukcja dialogów jest niepoprawna i trzeba jeszcze nad nią popracować. Ponadto cały tekst przypomina bardzo, bardzo długi dialog pomiędzy bohaterkami. Może i taki był pierwotny zamysł autora, lecz moim zdaniem pomysł był chybiony, głównie przez wzgląd na doskwierającą nudę. Zdecydowaną część można było zastąpić opisami traktującymi o ich odczuciach do wykonywanej roboty. Trzeci i największy zarzut dotyczy "ustalania priorytetów" - osobiście wolałbym posłuchać empirycznego opisu szarpania za struny niż przeczytać o nim w prasie dnia następnego. Większość najciekawszych do ujęcia treści autor zamyka w jednym akapicie, przez co ciężko jest pojąć, o czym właściwie czytamy. Naprawdę podoba mi się pomysł, kierunek, w jakim to wszystko zmierza, ale pozbawienie opowiadania akcji negatywnie odbiło się na odbiorze całości.

     

    Falconek:

    Lubię to - tymi dwoma słowami mógłbym opisać opowiadanie, do którego nie sposób mi się przyczepić. Ciekawy, zahaczający o zjawiska nadnaturalne pomysł; spokojne, monotonne tempo akcji.

    Prawdziwy problem zaczyna się, kiedy spróbuję złączyć wszystko w całość i wyciągnąć z tekstu coś więcej poza klimatycznym tekstem. Myśl przewodnia, tutaj Noc Koszmarów, jest tylko delikatnie muśnięta, poczynania głównej bohaterki wydają się wyłącznie mylnie odbieranym doświadczeniem. Brakuje mi tutaj puenty, jakiegoś zapadającego w pamięć wydarzenia, bodźca motywującego Autumn Mist do działania.

    PS. Piosenka była fajna, świetnie wpisująca się w klimat baru pełnego melancholików.

     

    Arkane Whisper

    Tekst mi sprawia sporo problemu. Na pewno nie jestem i raczej nie będę fanem tak rozwlekłych, tak męcząco długich opisów przestrzeni pokonywanej przez bohatera domyślnego. Muszę mimo wszystko pochwalić samą próbę artystycznego ujęcia podróży(?) oraz odkrywania tajemnicy skrywanej przed amnezjakiem - głównym bohaterem tej opowieści.

    Ale póki jestem przy poziomie tekstu, to powiem wprost - nie ukończyłem go. Gdzieś po piątej stronie przesyt formy nad treścią stał się niemożliwą do pokonania przeszkodą. Do tamtej pory nie natrafiłem na znamiona koszmaru, ale może to po prostu nie było jeszcze ku temu okazji. Możliwe, że gdyby to nieco dopieścić stylistycznie, odpowiednio nagrać i zmontować, mielibyśmy niepokojąco wciągającą historię animowaną. Pomysł jest, realizacja jest. Zostało tylko dopieszczenie.

     

    OneTwo

    Świetny pomysł, naprawdę mi się podoba. Pokazanie skutków pomagania bliźnim, nie zapominając przy okazji o narcyzmie wpisanym w rolę Rainbow Dash, daje tak kuriozalne połączenie, że czuję się całkowicie bezsilny, kiedy myślę o wszystkich altruistach, nauczycielach czy pediatrach. Teoretycznie uczący powinien czuć satysfakcję z pomagania i być świadomym tego, że uczeń kiedyś go przerośnie. Z drugiej strony to Rainbow Dash, ta sama, niezmienna, butna Rainbow Dash, nie toleruje porażki.

    Problemy pojawiają się, kiedy patrzę na temat przewodni konkursu. Ciężko mi dopasować najgorszy dzień w życiu sportsmenki do nocy koszmarów. Po drugie, rozwiązanie akcji w postaci ucieczki i napaści na bohaterkę negatywnie wpływa na końcowy odbiór, ot typowe zakończenie napisane na kolanie.

     

    Sun

    Intrygująca myśl przewodnia. Nie wiem, dlaczego przez cały czas miałem przed oczami bohaterów ze Straży Nocnej i Dziennej, wykonujących robotę zgodną z ich interesami.

    Całość głównie cierpi z powodu konstrukcji przedstawionej historii. Akcja toczy się szybko, opisów jest jak na lekarstwo, a bohaterowie nie różnią się od siebie zupełnie niczym. Dodajmy jeszcze do tego problemy z konstrukcją dialogów, a otrzymamy Noc Koszmarów typowego purysty.

     

    horseshoe

    Opowiadanie, które równie dobrze mogłoby stać się prologiem do czegoś większego. Dostajemy bohaterkę z całą pulą cech charakteru, które to mają nakreślić nam jakieś wyobrażenie o niej, a dopiero pod sam koniec dostajemy najważniejszy fragment poświadczający o koszmarze tego specjalnego dnia.

    Szczerze mówiąc, nie jestem zwolennikiem suchego przedstawiania faktów, które później ciężko jest odnieść do opisywanej rzeczywistości (chociaż sam takowe popełniam). Osobiście wolałbym tutaj przeczytać wyłącznie scenę obserwacji nieba, a potem, wraz z kolejnymi wydarzeniami typu śpiewające dzieciaki, przebieranki czy powracające niczym bumerang słowa kaznodziei, rozwijać główną bohaterkę jawiącą się jako tabula rasa. W przyszłości skup się na opowiedzeniu historii, a nie przedstawieniu wydarzeń wprowadzających do świata - wtedy możesz przedstawić to samo, ale o wiele ciekawiej i dłużej.

     

    Ever3Tree

    Quickeye, hehe... Zbieżność imion jest oczywiście przypadkowa - w moich opowiadaniach pod tym imieniem jawił się mały wynalazca, sierota, a tutaj mamy nocnego stróża.

    Halloween w wariatkowie - tego nie oczekiwałem, jednakże zakończenie można było z góry przewidzieć. To jednak nie jest istotne. Sztuką nie jest wstawić byle kliszy, a umiejętnie ją wykorzystać. Pytanie, czy opowiadanie można uznać za udane. I tak, i nie. Na tak z pewnością przemawia zamysł przedstawionej historii. Trafiamy na zdrowego i chorego, a z czasem zdaje się, jakby te proporcje miały się odwrócić.

    Na niekorzyść, chociaż ciężko mówić o tym w kontekście wad, przemawia uboga forma. Zwykle w tego typu tekstach najlepiej jest sprowadzić tekst do rozprawy filozoficznej, może nawet takiej niepraktykowanej współcześnie. Gdyby chory umysłowo okazał się nader inteligentny, mógłby w swojej pokrętnej logice przedstawić bardzo rozsądną rozprawkę teoretyczną. Stróż natomiast mógłby przedstawiać typowy racjonalizm i stosować odpowiednie kontrargumenty. Cały mrok opowieści mógłby skupić się wokół powoli wprowadzanego zwątpienia do umysłu głównego bohatera, ale do tego potrzebowalibyśmy rozbudowanych opisów, jak chociażby tych zaprezentowanych na samym początku. Poczujmy pulsującą w czaszce krew, bijące pod gardłem serce, drżące kopyta, przypadkowe opuszczenie latarki. Myślę, że jakbyś poćwiczył integrację na linii bohater-czytelnik, to mógłbyś pomyśleć o pisaniu creepypast.

     

    Nyxgrim

    Mając wcześniej styczność z niektórymi historiami z Dalaranu, podejrzewałem kolejnych powieści umieszczonych w tym uniwersum. I nie myliłem się. Znowu przyszło nam poznawać historię z ludźmi, kucykami oraz całą plejadą istot fantastycznych. Są pościgi, są wybuchy, tak więc wartka akcja towarzyszy nam na każdej stronie.

    Szkoda tylko, że tekst jest pisany, jakby, na kolanie. Liczne błędy stylistyczne, interpunkcyjne i ortograficzne na pewno drażnią wszystkich mających hopla na punkcie poprawnej gramatyki. Również bardzo ubolewam nad samą realizacją. Wszystko dzieje się zbyt szybko, a niedosyt informacji sprawia, że ciężko jest zrozumieć cokolwiek. Trzeci zarzut chyba będzie się dotyczył scen walk - nie lada trudnością jest przedstawienie wydarzeń zmieniających się w sposób dynamiczny. Ograniczyłbym akcje bohaterów do cięć, pchnięć i słania magicznych wiązek, bez konieczności szczegółowego relacjonowania sytuacji.

     

    Efei

    Szczerze mówiąc, mniej więcej tego się spodziewałem po tej edycji - opowiadania-zagadki, które mało wyjaśnia, niewiele przedstawia, ale podtrzymuje w sobie ducha konkursowej edycji.

    Zdaje mi się, że ciągłe zmiany narratora albo podmiotu domyślnego w następujących po sobie akapitach wyłącznie męczy czytającego, chcącego poznać przedstawioną historię. W rezultacie może się gorzko rozczarować, otrzymując jeydnie preludium do wydarzeń, których już sami musimy się domyślić.

    PS. nie lubię niewyjustowanych tekstów :P

     

     

    Mordecz:

    Do ciężkiej cholery, niech ktoś go wreszcie zbanuje, bo nikogo nie interesują jego smuty w komentarzach ani w przesyłanych tekstach.

     

    Mam cichą nadzieję, że o nikim nie zapomniałem.

     

    Pozdrawiam

     

     

     

     

    • +1 7
×
×
  • Utwórz nowe...