Skocz do zawartości

Mordecz

Brony
  • Zawartość

    372
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Posty napisane przez Mordecz

  1. Fatalne podejście - taki temat trzeba jeszcze umieć napisać. Większości się to nie udaje - Tobie owszem. Ważne jest to jak go przedstawiasz a tu wybrana forma świetnie zgrała się z treścią. "Opowieść Zmierzchowa" to przyjemny Slice of Life.

     

    W tym problem. Ilu lepszych ode mnie zrezygnowało z wydawania swoich dzieł, ponieważ doszło do wniosku, że "to nie jest coś, czego oczekiwałem"? Ilu ludzi mogłoby się nauczyć całej masy nowych rzeczy, gdyby doszło do wniosku, że "pomimo błędów, opublikuję to opowiadanie"? Przez osobiste fanaberie nie wydałbym "Opowieści Zmierzchowej" i wiele bym na tym stracił (a przynajmniej kilka ciepłych słów).

     

    Pozdrawiam

  2. To nie jest kwestia samozadowolenia, tylko dania sobie szansy, nawet gdy się jej nie dostrzega. Jedno z moich lepiej przyjętych opowiadań jest "Opowieść zmierzchowa" (ku mojemu zaskoczeniu trafiła nawet do Oskarów), która po raz n-ty porusza problem nieśmiertelnej Twilight i jej śmiertelnych przyjaciółek. Osobiście nie chciałem tego publikować, ponieważ poruszany temat jest miałki, powtarzalny, zjedzony i wydalony przez dziesiątki artystów przede mną. Treść nie prezentuje w sumie niczego odkrywczego; to taki poligon na potrzeby tworzenia opisów. Skończywszy projekt, doszedłem do wniosku, że jednak nadaje się do publikacji na łamach Mojego Małego Fanfika i tak też pozostało. "Oczywiście" opowiadanie odniosło sukces - było sentymentalne, proste, poprawne gramatycznie i technicznie, krótkie, niemordeczowe (brzmi jak przepis na sukces), tak więc ludziom się spodobało. A mogłoby go nie być, gdybym sobie powiedział: "e tam, nie wygląda, jakby ja to napisał".

     

    Pozdrawiam

  3. Wydaje mi się, że powinniście się pozbyć uprzedzeń wobec własnej twórczości, tylko pozwolić sobie na odrobinę ryzyka. Obawa przed niespełnieniem wydumanych ideałów powinna ustąpić błędom oraz potknięciom, co może się potem przełożyć w przyszłości na niespodziewane wyniki. Jeżeli chodzi o odbiór, to, hehe, mogę stanowić sztandarowy przykład tego, że większość swojego czasu poświęconego pisaniu tak naprawdę przeznaczam dla korektora tychże opowiadań. Czasem mam wrażenie, że zanim skończę pisać, to nawet dzielny korektor zrezygnuje z poprawiania, a to będzie problem :rariderp:  Przeświadczenie o tym, że ostatecznie i tak trzeba pisać dla siebie, staje się jedynym motorem do pracy. A czy to źle? Nie sądzę. Przelewanie wydumanych pomysłów na papier rozwija praktyczne aspekty wyobraźni oraz stanowi wyzwanie dla piszącego.

     

    A czy moje opowiadanie jest dostatecznie dobre? Cóż, nie mnie to oceniać. Mogę co najwyżej wydać produkt, który reszta oceni i dopiero na podstawie uzyskanych wyników mogę w przyszłości wdrażać w życie inne rozwiązania i eksperymentować nad innymi sposobami przekazania tej samej treści. Biorąc pod uwagę oceny z poprzedniego gradobicia - Spidi dał kolejno 8/7/5, Dolar 7/10+/10+, a Macter uznał mnie za wielkiego artystę i nie wydał ocen  :crazytwi:. Nawet "Szkatuła" zbierała oceny od skrajnie pozytywnych po kiepskie, ponieważ każdy inny czytelnik doszukiwał się innych wartości w załączonej treści. I weź tu teraz wyciągnij odpowiednie wnioski...

     

    Pozdrawiam

  4. Osobiście zastanawiam się nad tym, czy nie warto by było umieszczać po prostu ankiet w postach z opowiadaniami - może skoro większości nie chce się wklepywać liter w ekran, to chociaż kliknie taką czy inną ocenę. I przynajmniej autor coś wie, przynajmniej na skali "podobało się - nie podobało się".

     

    Problem tkwi w tym, że taki pisarz może łatwo wpaść w paranoję, próbując zrozumieć, co czytelnik miał na myśli, wystawiając taką, a nie inną ocenę. Poza tym zaczyna dochodzić do niezdrowego porównywania swojego opowiadania do innych, np. za moje (pseudo)perfekcyjne opowiadanie dostałem 7/10, a tamten gniot pełen błędów ma 9/10, bo zawiera w sobie Fluttershy. Ocena liczbowa czy youtubowe łapki nie dają żadnego przełożenia na rzeczywistość, o ile nie wyrobi sobie obiektywnego spojrzenia na rzeczywistość i umiejętnego analizowania sytuacji. Już lepiej nie wystawiać żadnej oceny, za to spróbować uargumentować każdą "cechę i wadę opowiadania" znalezioną w trakcie czytania. Bywają też takie osoby, które nie wiedzą co powiedzieć ani tym bardziej, jak wyrazić swoje obiekcje na temat opowiadania. Parę takich przypadków sam, hehe, doświadczyłem od osób próbujących zrecenzować moje opowiadania.

     

    Dlatego będę powtarzał do znudzenia - chcecie komentarza i oceny? Piszcie na Konkursy Literackie, a uzyskacie odrobinę atencji (albo poszukajcie amatora czytania w wąskim gronie przyjaciół).

     

    Pozdrawiam

    • +1 2
  5. Cahan, niby tak, ale po przejściu z komentowania na pisanie na konkursy literackie moje starania zostały docenione, a komentarzy innych poza jury jak nie było tak nie ma :rainderp:

    Ale do rzeczy, żeby nie było wyłącznie szydery - podczas swojej pracy fandomowej (z zakresu pisania) kieruję się zasadą, że nie czytam cudzych w momencie tworzenia własnych opowiadań. Po prostu nie chcę się niczym sugerować, ot moje podejście jest bardziej "nieodpowiednie" niż zazwyczaj.

     

    A teraz wybaczcie, ale idę pisać siódmy post z rzędu w opowiadaniu, którego nikt (poza korektorem) nie czyta  :crazytwi:

     

    Pozdrawiam

  6. Jako Radio Yay, przymierzamy się do nagrania wszystkich wydarzeń mających miejsce w Sali Alikorna (i wrzucenie ich na nasz YouTube'owy kanał). Jak to wyjdzie, to już zależy od możliwości samych organizatorów (np. podłączenie kamery do konsolety, żeby móc nagrywać dokładnie każdą kwestię powiedzianą do mikrofonu itd.)

     

    Pozdrawiam

    • +1 1
  7. Zmienię trochę taktykę. Miałem planowo wydawać aktualizacje w niedziele, ale wtedy się za bardzo babram Echem Ponyville, tak więc soboty sobie przeznaczę na nikomu potrzebne owoce mojego pióra. Tak więc przedstawiam kolejny fragment, w którym to pojawiają się półsmoki i changelingi, i w ogóle jest straszny rozpierdziel.

     

    Ponadto, chcąc wyrazić swoją wdzięczność za wkład i poświęcenie dla podiesienia jakości, w napisach końcowych umieściłem StyxDa.

     

    A teraz coś, na co czekały tygryski, czyli kolejny fragment - Ten, który wyprzedził Nenję - aktualizacja tutaj oraz głównym poście. Następny fragment w sobotę za tydzień.

     

    Pozdrawiam

  8. I pomyśleć, że mógłbym oddać pracę na dwie minuty po otwarciu konkursu. Poważnie. W aktualizowanym "Mieście duchów" jest jeszcze nieopublikowana scena, której główny motyw polega na napisaniu pracy na konkurs literacki, a konkretniej przypomnienie gradobicia fików. Życie bywa bardzo zabawne...

     

    Nie mniej jednak napiszę coś innego. Coś, co zmieści się w 1006 słowach i będzie zawierało chociaż odrobinę groteski.

     

    Pozdrowienia

  9. Nadzieje płonne, słońce wysoko, a mnie nie chcę się pisać tak bardzo, jak reszcie tego czytać. Kolejny fragment z "Miasta duchów" zostaje wydany. Tym razem wstęp rozpoczynający całą historię...

     

    Wzniesienie nad upadłymi (1 400 słów)

     

    Co jakiś czas będę dorzucał kolejny kilkustronicowy fragment. Może to mnie zachęci do ukończenia tego dzieła, bo od półtora miesiąca nie ruszyłem z miejsca.

     

    Pozdrawiam

  10. Wydaje mi się, że na tej liście powinny pojawiać się wszystkie opowiadania konkursowe, włącznie z tymi posiadającymi własne tematy. Laik mojego pokroju nie znalazłby wszystkich prac konkursowych, sugerując się wyłącznie zamieszczoną tutaj listą. Ta z kolei jest łatwodostępna oraz widoczna dla niemal każdego, co innego z archiwami czy fikami z własnymi tematami, o których istnieniu i tak nikt nie pamięta (zakładam, że więcej niż dziewięciu autorów wzięło udział w pierwszej edycji)

     

    Pozdrawiam

  11. W fandomie pojawia się wiele albumów. Niektórzy, jak na przykład Michael Pallante, podejmują się próby stworzenia niekończacych się składanek obfitujących w dziesiątki czy setki utworów. Pojawiają się również collaby, jak chociażby Balloon Party czy niedawno wydane Celestial Planes. Dzisiaj zajmiemy się jednym z nich...

     

    ...czyli moje (i nie tylko) przemyślenia nad jedną z charytatywnych składanek fandomowych, wypuszczonych na początku kwietnia bieżącego roku. Cały artykuł możecie przeczytać na stronie Radia.

     

    Pozdrawiam

  12. Miałem odpowiedzieć na post Mojej drogiej Cahan, lecz wciąż będę się wstrzymywał, głównie z racji oczekiwania na jeszcze jeden szczególny komentarz. Nie zmienia to faktu, że część refleksji będzie się powtarzała:

     

    - "Sweter", podobnie jak każdy kolejny tytuł, skupia się na punktach odniesienia wokół głównego bohatera. Życzliwy podarek od Apple Bloom, który został ostatecznie zniszczony przez niedźwiedzia i nad którym nikt nie rozpaczał. W sumie... bohatera też wszyscy mają w czterech literach i liczy się tylko Rarity i Twilight. Rzucony na ziemię Doleful nikogo nie obchodzi, dopóki reszta przyjaciółek nie będzie bezpieczna. "Niechciany dom" skupia się wokół miejsca, które bohater mógłby nazywać swoim domem, wszakże tam przeżywał swoją pierwszą miłość, jednak z pewnych powodów nie chciał i nie chce powracać do tego miejsca. Wydaje mi się, że każde hasło ma swoje przeznaczenie i dostrzeżenie tego zależy od obranej perspektywy czytającego,

     

    - to ciekawe, bo jakby nie patrzeć, zarówno Doleful, jak i Risk, "umierają". Nie chcę się rozwijać nad tymi wątkami, ponieważ ich wytłumaczenie prawdopodobnie pojawi się albo w "Opowieściach...", albo w kontynuacji. Tego drugiego nie bądźmy pewni, ponieważ z jego realizacją różnie bywa... Na pewno obaj tracą, zwłaszcza kucykowy odpowiednik "człowieczeństwa",

     

    - postać Trixie miała swój szczególny udział w histori, acz nie wiem, co masz na myśli, mówiąc o jej skrzywdzeniu? Że dała się tak łatwo podejść samej Szkatule czy może z tego powodu, że stworzyłem z niej postać zniszczoną przez wewnętrzny konflikt interesów?

     

    - z Nenją, szkatułą i pozytywką jest o tyle zabawnie, że w momencie kończenia tego opowiadania, nie miałem kompletnie pojęcia, jak opisać krainę, z której przybył. Wersji było kilka, ale w ostateczności mamy taką, jaką możemy wyczytać w "Opowieściach...". Nawet po skończeniu epilogu nawet nie myślałem nad stworzeniem kogoś takiego, jak Ojciec Narodów, a obecnie, im dalej zapuszczam się w przeszłosć, tym więcej szczegółów składa się na wypadkową, jaką mamy w tym opowiadaniu. Muszę kiedyś wrócić do "Szkatuły" tylko po to, żeby uzupełnić parę informacji, głównie związanych z przeszłością głównego bohatera. Zresztą, muszę cię od razu zawieść, że w "Opowieściach..." wszystkie występujące atrybuty są równie enigmatyczne,

     

    - wiem, że wielu narzeka na zastosowany cliffhanger i rzuca wiarygodnymi argumentami. Podczas pisania skupiłem się na opowiedzeniu historii związanej z rozwiązaniem zagadki Szkatuły, a po jej rozwikłaniu po prostu zamknąłem temat. Pisząc takie opowiadanie, myślałem nie tyle co o przedstawieniu historii, co o możliwości skierowania kilku pytań. W sumie żałuję, że nikt nie wpadł na pomysł odpowiedzenia sobie na pytanie, czym według niego może być Szkatuła,

     

    - niestety problemy nie ustrzegły się języka i tutaj większości popełnionych gaf najzwyczajniej nie obronię. Są jednak fragmenty ściśle zamierzone - tok myślenia, sposób wysławiania czy samo zachowanie bohaterów pochodzacych z Nenji. Patetyczność Dolefula ma nawet swoje uzasadnienie... którego nie wyjaśnię, bo wydaje się nazbyt trywialne na tle całej opowieści.

     

    Niemniej jednak nie zapomnę twojego nicku podczas wykuwania ściany upamiętniającej wszystkich czytelników, którzy nie polegli w trakcie lektury.

     

    Pozdrawiam

  13. Twierdzę, że warto podejmować się różnych trudnych tematów, w tym takich, czy mieszanie klimatu serialowego z nieadekwatnym do niego ma jakikolwiek sens. Myślę, że to kwestia wyobraźni samego autora oraz podejście do niszy sprawiają, że niektóre klimaty mają szansę się przyjąć, a inne nie. Szczerze mówiąc, brakuje mi trochę pozytywnego spojrzenia na świat, może powinienem zacząć obcować z literaturą wyciągniętą bezpośrednio z dziecięcego świata, żeby trochę rozrzedzić przesadnie ciężką atmosferę występującą w tym uniwersum. "Pamiętniki..." mają charakter bardziej słodko-gorzki (albo miałyby, gdybym miał tyle samozaparcia, żeby je kontynuować), podczas gdy "Opowieści..." mają charakter bardziej psychodeliczny. Z drugiej strony mam możliwość tworzenia przytłaczających moralniaków... chociaż, czy jest sens pisania depresyjnych opowiadań, zwłaszcza w oparciu o cukierkowy, infantylny świat? Ciekawa zagwozdka.

     

    Myślę, że w przyszłych historiach, skupiających się bardziej na życiu i obyczajach zwyczajnych mieszkańców, przybliżę nieco sam klimat panujący w miasteczku, bez potrzeby doprowadzania do katastrofy bądź nauczki na całe życie.

     

    Wracając do tych "jednorożek"... Jedyne co mi jeszcze przychodzi do głowy, to nazywanie bohaterów na różnoraki sposób. Pinkie to różowa zmora, Rarity krawcowa, Spike asysten, a zebra bez imienia to pasiak. Ale może rzeczywiście powinienem poczekać na konkretne przyklady, bo chyba nie zdołam przytoczyć właściwego przykładu.

     

    A jeśli chodzi o korektora - byłbym raz z posiadania kogoś do poprawiania błędów, nawet tak bardzo wzruszająco-czepliwego ;_; Są błędy, których nie przeskoczę, choćbym się bardzo starał.

     

    Pozdrawiam

×
×
  • Utwórz nowe...