Skocz do zawartości

Ukeź

Brony
  • Zawartość

    1391
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    3

Wszystko napisane przez Ukeź

  1. Cóż, wracamy do czucia się jak gówno samemu ze sobą, meh. 

  2. Raczej nie będę sympatyczny, oj nie.
  3. Dla mnie: Rainbow Dash i Applejack, bezapelacyjnie. Sunset Shimmer i Twilight Sparkle, szipuję bardzo. Double Diamond i Party Favor, jakoś wiem, że Diamonda ludzie szipują z Braeburnem częściej, ale bardziej mi tak pasują, tyle.
  4. Chibi Pinkacz ode mnie też się znajdzie, a co.
  5. Ukeź

    Arty z AJ v2

    Wcale nie robię sobie reklamy czy coś. Ale poczyniłem arta z AJ w chibi wersji.
  6. E tam, wcale nie rysuję jakoś specjalnie. Ciągle się bawię ze stylem, poza tym. No to jak już przy tym jesteśmy, ostatnio ćwiczę w chibi kucyki. W planach całe mane 6 + Sunset, może jeszcze inne kuce. Póki co, mamy taką trójkę. Kolejny headshot mojego OCka, Theo. Komisz poczyniony w międzyczasie: I na koniec coś niekucowego. Chyba moja fursona ewolouowała w rudego kota, zamiast szarego, ale oj tam. PS, to wersje swego rodzaju chibi, więc ta "dzika anatomia" jest celowa. Tak wyglądam, kiedy choruję. Czyli aktualnie. A to takie tam, podesłane mojej ziomówce.
  7. Może skoro robię zabawki, to jakaś lalka czy coś? Albo igła z nicią. Nie wiem. Może coś z rysowaniem? Raczej nic ambitniejszego. W ostateczności tęcza, bo queer bardzo, czy coś.
  8. W żadnym. Bo rola Sunset jest w EG. Więc EG to "odcinek" o Sunset. Ludzie, serio, nudzicie się i wymyślacie sobie problemy, czy jak?
  9. Twilight też chodziła do innej szkoły, więc NIE wszystkie.
  10. Ja tam liczę na to, że coś się wyjaśni w tej kwestii. W sensie, że pojawi się ludzka Sunset. Co w sumie jest całkiem prawdopodobne. A jeśli nie, to zawsze można przyjąć, że żądna władzy Sunset kuc przemieniony w ludzką wersję zrobił coś swojemu ludzkiemu odpowiednikowi i zajął jej miejsce, czy coś. Wracając do tematu - Sunset jest uczennicą Celki, taka prawda, stwierdzanie, że nie jest, bo kuce o niej nie rozmawiają w serialu jest trochę takie bezsensu, ale ok. Jest wiele postaci, o których się nie wspomina w innych odcinkach niż te w których występują, na tej samej zasadzie.
  11. Ukeź

    Wolny/a czy zajęty/a?

    Tak sobie myślę, czy tylko ja miałem kompletnie wywalone, jak była kiedyś ze mną zerwała, a nawet odczułem ulgę, tak samo z byłym? Chyba coś ze mną nie tak. Ale ogółem, co do sytuacji ze zdradą - w sumie serio, ciesz się, że wcześniej, a nie później. Przynajmniej wiadomo, że relacja bezsensu.
  12. No to ten. Zasadniczo testowałem sobie kilka zdjęć mojej mordy zrobionych w krótkim odstępie czasu, gdzieś z początku roku akademickiego. Miałem zarówno 17 lat i byłem kobietą, jak i 45 lat i byłem facetem. Coś trochę duży rozstrzał, nie powiem.
  13. Ukeź

    Wolny/a czy zajęty/a?

    E tam, ale zakochanych hot trzynastek, które są w poważnych związkach to Ty nie rozumiesz, przecież ich miłość jest tru i w ogóle, depresja i cięcie się to nieodłączny element miłości! Nie znacie się!
  14. Ukeź

    Wolny/a czy zajęty/a?

    Mój aktualny status to: "W sumie to nie ogarniam, trzeba pogadać, chociaż to rujnuje moją opinię pedała." Czy coś w tym stylu, lel.
  15. Ukeź

    Nasze dziwne zachowania

    Gadam do kotów, albo do szczurów, zależy z którymi dzieckami siedzę aktualnie. W sumie z samym sobą też bardzo chętnie rozmawiam. Czasami się zapominam i gadam ze sobą na zajęciach (szczególnie rysunek ma to u mnie do siebie) i ludzie nie ogarniają czemu coś mamrotam pod nosem. No ale oj tam. Fajnie jest tak samemu nad czymś dyskutować. I zazwyczaj pomaga nawet zrobić sobie korektę! Poza tym mam strasznie dużo nerwic natręctw, są dziwne, ale nieśmieszne już.
  16. To uczucie, gdy nie wiesz, czy to nadal friendzone, czy już związek, czy w ogóle, jakaś nieokreślona nielogiczna relacja. Ciężko jest jak się nie ogarnia relacji z ludźmi, w dodatku próbuje się ogarnąć relacje z osobą, która ma ten sam problem z ogarnianiem. 

    1. Pokaż poprzednie komentarze  [2 więcej]
    2. Ukeź

      Ukeź

      Ej do kina to ja z nią idę na Zwierzogród, ale ten zamysł powstał z samej chęci pójścia na Zwierzogród, nie jakieś randko-podobne sprawy.
      W sumie, ja nie umiem w randko-podobne kwestie. Nie rozumiem w ogóle pojęcia "randka". 
      Jak się ogarnę i przestanę być smarkającą kupą, to chyba faktycznie wypadałoby się spotkać i wyjaśnić parę kwestii. Tylko, że wracam do punktu wyjścia, że nie umiem w relacje z ludźmi bo nie umiem z nimi rozmawiać. 

    3. Silicius

      Silicius

      Więc po seansie możesz pójść z nią na spacer albo do restauracji (chyba że mac jej nie przeszkadza :v ) i tam spokojnie sobie pogadać.
      Zwierzogród dobry film, sam pójdę z dwoma koleżankami na niego :rd6:

    4. Ukeź

      Ukeź

      Spacer to chyba najlepsza opcja, jeśli nie skończy się na późniejszym seansie Pottera w akademiku. W sumie w ogóle, spacer to nie jest zły pomysł, tak mi się wydaje. 

      Chociaż ostatnio też miałem z nią pogadać, a jakoś rozmowa akurat nie wyszła, więc zobaczymy.
      Ciężko tak ogarniać relacje z ludźmi, jak mój jedyny pseudo-związek do tej pory był z inicjatywy mojego byłego :rainderp:
      A na Zwierzogród to ja iść muszę, bo futrzaki. I wygląda, że będzie super. 

  17. Ukeź

    Wyżal się.

    Zasadnicza kwestia - na którym jesteś roku? Wiesz, mam brata po informatyce. Pamiętam, że miał podobne problemy z tym kierunkiem na pierwszym i drugim roku. Multum bezsensownych przedmiotów w większej ilości niż te, które wydają się ważniejsze etc. Norma. Ogółem - w sumie każdy kierunek ma z tym problem. Przykładowo nie wiem na co mi filozofia, a maltretują mnie tym. Na grafice. Także wiesz. I też często mam rozkminy, czy nie lepiej rzucić te swoje badziewie i zająć się czymś innym. Ale potem sobie myślę, że zaczekam do swojego trzeciego roku, na którym wybieram specjalizację. Może wtedy się pozmienia na sensowniejsze rozplanowanie ilościowo przedmiotów. Ale no, ogółem zazwyczaj pierwszy, czasem jeszcze drugi rok to zlepek idiotycznych przedmiotów. Które trzeba przemęczyć, przeboleć i zdać jakoś. Potem powinno być lepiej.
  18. Meh, nie ma to jak znowu czuć się z sobą samym jak z gównem. Bywa. 

    1. Servant Saber

      Servant Saber

      na takie dni mam żyletki i leki antydepresyjne :'3

    2. Rdzeniuch

      Rdzeniuch

      Mam tak codziennie :v Ale mam przynajmniej coś co mnie od tego ratuje

    3. Ukeź

      Ukeź

      Mi się skończył natłok pracy, indeks oddany, koniec sesji i jakoś tak za dużo rozkmin o swoim ujowym życiu, bo jest na to czas, bywa. 

  19. Wiesz, zasadnicza kwestia, że jeśli nie miałaś nigdy odczucia, że zwierzę jest naprawdę do Ciebie przywiązane i że jesteś jego najlepszym przyjacielem, to nie będę w stanie Ci tego wytłumaczyć. Pewnie też nie miałaś za wiele biedaków wyrzuconych przez kogoś, lub oddanych "bo się znudziły". A takie zwierzęta potem naprawdę całkiem inaczej patrzą na człowieka. Oswojenie go do nowego opiekuna jest dużo trudniejsze jeśli się przywiązał do kogoś innego, naprawdę. I to też wiadomo, że kwestia co to za konkretne zwierzę jest. Bo o tyle o ile kot się chyba i tak np. łatwiej dostosuje do nowych warunków, to przykładowo taki skunks (bo niektórzy preferują takie "wynalazki") to zwierzątko, które przywiązuje się raz i potem bardzo źle znosi rozłąkę. Więc oddawanie takiego zwierzaka to już wręcz sadyzm.
  20. W sumie, jeśli masz ochotę coś ze mną pokombinować z universum i właśnie ubraniami i tak dalej - to ja bardzo chętnie pomysły przyjmuję zawsze. Więc wal jak coś. Ale po sesji spróbuję już to w końcu zacząć, o ile nic się nie wydarzy znowu.
  21. Świnki morskie to zwierzątka stadne, więc potrzebują towarzysza ogółem. Czasem wystarcza im kontakt z człowiekiem częsty, w sensie przystosuje się do tego, że tylko ludzki przyjaciel jest, a nie ma takowego w swoim gatunku. Wiem, że dla alergika to dodatkowy kłopot ale jednak - może warto rozważyć adopcję drugiej świnki (tej samej płci oczywiście, albo kastrowanej)? Wtedy zwierzak będzie mieć jednak towarzysza do zabaw, więc nie będziesz musiał tak często mieć z nim bezpośredniego kontaktu. Chociaż szczerze, nie wiem, czy świnki "sierścią" jak przykładowo koty i szczury, bo wtedy to taka dodatkowa to więcej futra w powietrzu, ale jeśli nie jest tak z nimi, to myślę, że to dobry pomysł, z drugim zwierzątkiem. Ale właśnie - byle nie z zoologa. I nie od pseudo "domowej" hodowli. Najlepiej od kogoś. Taką bidę, niechcianą. Raczej chodziło o to, że wiem, że takie osoby mają swoje zwierzęta czasem. I jak tak myślę, że tacy rzekomo "zwierzolubni" mają takie podejście to szkoda mi tych ich zwierząt. Bardzo. I dlatego mi smutno. O i jeszcze. Swoją drogą - ważna sprawa. Uważam, że kupowanie zwierząt w sklepach zoologicznych również jest przykładem nieodpowiedzialnego zachowania. Znaczy, wiem, że często ludzie popełniają ten błąd i potem sobie uświadamiają, że tak sie nie robi i więcej tego nie czynią, ale są tacy którym się nie da wytłumaczyć, że jest to po prostu napędzanie chorego biznesu. Tak samo jak z kupnem psów czy kotów z pseudo-hodowli. Koty przynajmniej, z tego co się orientuję, jeśli nie są z legalnej hodowlii i nie kupuje się kota z prawami hodowlanymi (droższy niż kotek "na kolanka), to powinny być kastrowane (jest umowa z nowym właścicielem a hodowlą), albo od razu nabywa się je wykastrowane. Wszystkie dachowce bez rodowodu próbowane być sprzedane są nielegalne, więc jeśli ktoś nie kastruje dachowca, to jedynie może kociaki oddać, w razie "wpadki".
  22. Fakt, zapomniałem o tym, a to bardzo istotne. Właściciel psa nie ma prawa puszczać go wolno bez zabezpieczenia nawet na swoim podwórku w dzień. A niestety wielokrotnie widać pieski z obróżkami latające sobie swobodnie po osiedlach, działkach. Mam nieogrodzony dom - i jest zmorą, gdy gigantyczny, ewidentnie zdenerwowany pies, bez kagańca, czy czegokolwiek biegnie w moją stronę pod same drzwi. Pies, który ma właściciela. Albo jeszcze lepiej, pies bez kagańca, smyczy, agresywny, właściciel obok, pies chce kogoś zaatakować - a właściciel nie reaguje, albo nie umie go opanować. Nie można tak się zachowywać biorąc odpowiedzialność za zwierzaka! Uważam, że ludzie powinni mieć jakieś poważne testy psychologiczne jeśli oddaje się im zwierzę pod opiekę. Najgorzej w takiej kwestii nie pilnowania zwierząt jest jednak na wsi. I jeszcze, kastrajca i sterylizacja by zapobiegać bezdomności. Irytują mnie ludzie, którzy nie kastrują kotek i kocurów, "bo to sprzeczne z naturą!". I dręczą takie zwierze, przetrzymując w domu. Ja wiem, że czasem ktoś ma problemy finansowe i odkłada taki zabieg na później (jak w moim przypadku szczurek właśnie, miałem je kastrować jak będę mieć trochę mniej innych wydatków, no ale u jednej była natychmiastowa konieczność dziś właśnie). Ale niekastrowanie "bo tak" a jeszcze o zgrozo, potem mordowanie niechcianych miotów to w ogóle chora sytuacja, która nie powinna mieć nigdy miejsca. A nie brakuje ludzi którzy mówią, że "sterylizacja zwierzęcia jest smutna i je krzywdzi". Nie prawda! Takie zwierzę jest szczęśliwsze. I zdrowsze, bo nie ma ryzyka niektórych chorób. Ale niektórzy sobie tego nie dadzą przetłumaczyć, też.
  23. W sumie fajne te leginsy. Jakbym był szczupłą dziewoją to bym nosił nawet.
  24. Dzisiejsza sytuacja właściwie zmusza mnie do założenia tego tematu. Jeśli był podobny - to przepraszam, wtedy proszę o skasowanie. Jeśli nie - zapraszam do dyskusji. Jak to w końcu jest waszym zdaniem? Czy jeśli pewien pan, tudzież pani, wezmą pod swoją opiekę to automatycznie biorą na siebie odpowiedzialność za nie? I pod względem dbania o jego zdrowie, ale także, za jego czyny, czy zapewnienie mu godziwych warunków? Co sądzicie o oddawaniu zwierząt, z różnych powodów? Kiedy uważacie, że jest to karygodne, a kiedy waszym zdaniem to najlepsze wyjście z sytuacji? Piszę o tym, bo ostatnio widzimy bardzo dużo zwierząt do adopcji, na różnych portalach ogłoszeniowych. Ogromny wysyp królików - które to najczęściej są nietrafionym prezentem gwiazdkowym, więc potem właściciele chcą się takowego kłopotu pozbyć. Co o tym sądzicie? Powodem do założenia tej dyskusji jest również fakt, że właśnie dziś wydałem 200 zł na operację mojego szczurka. Zaczęła krwawić w nocy, rano do weterynarza, najlepsze wyjście kastracja, choć można próbować leki podawać. Uznałem, że wolę kastrację. Pieniądze pieniędzmi, ale życie szczurka jest ważniejsze niż wydanie pieniędzy na swoje zachcianki. Cyzia jest już po zabiegu, dochodzi do siebie. Do czego zmierzam, opisując tą sytuację? Do tego, że część znajomych, którzy gryzonie lubią stwierdziła, że wiadomo, że duży wydatek, ale trzeba reagować. Ci są oczywiście w porządku. A druga część? Z tym jest gorzej. Stwierdzenie "nie wydałabym/wydałbym tyle na szczura" mnie bardzo zdołowało. Czyli jak to tak? Widzieć, ale udawać, że się nie widzi i czekać aż zwierzątko umrze, męcząc się przy tym? Albo podejście ludzi na zasadzie, nie porównywania zwierząt i dzieci. Szczególnie, gdy mowa jest o wyrzucaniu zwierząt, lub ich oddawaniu. Zawsze znajdzie się ktoś, kto niby zwierzęta lubi, a stwierdzi, że jest różnica między porzuceniem dziecka a zwierzaka. A ja się pytam - jaka? Jestem jeszcze w stanie zrozumieć poszukiwania nowego domu, dobrego domu, gdy jest taka konieczność. Ale przywiązanie psa, czy kota na sznurku do drzewa w lesie? A gdy oddajemy zwierzę, to co może być powodem oddania? Alergia? Nietrafiony prezent? Wyjazd? Cóż osobiście, myślę, że każdy z tych argumentów, poza nietrafionym prezentem może mieć faktycznie poważne uzasadnienie. Czasem z alergią jest ciężko walczyć w małej przestrzeni, czasem wyjazd naprawdę ogranicza (i nie chodzi mi o wakacje, ale czasem względy zdrowotne nie pozwalają na przykład trzymać zwierzęcia, zabrać go gdzieś). Ale nie oszukujmy się, najgorszy jest powód, że zwierzę się po prostu znudziło. Jak to waszym zdaniem jest?
×
×
  • Utwórz nowe...