Po pierwsze, duży plus dla organizatorów za to, że potrafią wyciągnąć odpowiednie wnioski. Mowa oczywiście o akredytacji - w moim przypadku spędziłem w kolejce... minutę? Również później, z tego co widziałem, wszystko szło sprawnie, a sama kolejka zdecydowanie nie mogła być nazwana długą.
Reszta plusów:
+ Karaoke. To nie przypadek, że wymieniam jako pierwsze. Fenomenalne jak zwykle, zaczęło działać już na jakąś godzinę przed rozpoczęciem konwentu, potem można było z niego korzystać non stop. Niestety ze względu na sprzęt musiało zostać zakończone około 2h wcześniej niż planowano, ale nie zmienia to faktu, że przez cały pierwszy dzień, noc i sporą część drugiego było jedną z najlepszych atrakcji. W sumie spędziłem tam ładnych kilka godzin i za to naprawdę ogromny plus. Znakomita robota!
+ Spotkanie z p. Julią Kołakowską i p. Brygidą Turowską. Początkowo zaczęło się nieco niemrawo, ale to, co działo się potem... kto był ten wie. Nasza Pinkie i Luna świetnie sprawdziły się w swoich rolach, widać było, że im również podoba się spotkanie, opowiadały ciekawie i na luzie. A to, co wyczyniała później pani Julia było wprost epickie. Idealnie wczuła się w Pinkie Pie i oprócz głosu zaprezentowała cały jej charakter, łącznie z tryskającą pozytywną energią. No jak normalnie za tą postacią nie przepadam, tak tutaj było to po prostu tak fenomenalne, że słowa nie są w stanie tego oddać. Mates też niewiele mógł wykrztusić jak się nasza Pinkie rozszalała.
+ Cosplaye. Jak mnie pamięć nie myli, widziałem RD, Fluttershy, Lunę, Rarity i chyba (?) dwie AJ. W mojej osobistej opinii najlepiej wypadła właśnie jedna z naszych Applejack oraz Rarcia. Według mnie to był naprawdę wysoki poziom (jak na nasze polskie standardy i możliwości to w zasadzie nie mógłbym wymagać nic więcej) i pięknie ukazany duch fandomu. Brawo dziewczyny! Osobny plus leci do męskiej strony przebierańców, jak choćby Tank zrobiony z hełmu. Genialne.
+ Masa atrakcji. Każdy mógł znaleźć coś dla siebie. No, prawie każdy, bo taki Foley to w sumie tylko dwie prelekcje chciał zaliczyć, ale później zdecydowałem się jeszcze wybrać trzy kolejne na zasadzie "nic lepszego w tym momencie do roboty nie ma". Chyba że karaoke. Na szczęście okazało się, że owa trójka była strzałem w dziesiątkę i naprawdę nie żałuję ani sekundy.
+ Mikołaj Klimek. Co tu dużo mówić... Klasa sama w sobie, śmiechu w bród!
+ LUDZIE. Bo to oni są najważniejsi. Sporo znajomych twarzy, jeszcze więcej nowych. Żałuję, że nie dane mi było spotkać kilku osób, na które liczyłem, ale Ci, którzy byli obecni, z całą pewnością wystarczają, żebym uznał ten meet za niezwykle udany. Miło było się spotkać i pogadać.
+ Lokalizacja. Raz, że Warszawa (co z tego, że jej nie lubię, skoro połączenia ma z całym krajem), dwa - szkoła znajdowała się raptem 10 minut drogi od dworca (moim tempem licząc, Waszym pewnie 15-20). Luksus, lepiej być nie mogło.
A zatem, organizatorom za wspaniałą robotę, prelegentom i obsłudze atrakcji (z karaoke na czele), ludziom zaangażowanym do pomocy oraz przede wszystkim Wam, uczestnikom, serdecznie dziękuję za wspaniałe dwa dni i do zobaczenia jak najwcześniej się da i w jak największym gronie!
PS: Takie małe info, może i wzrok mam nie najlepszy, ale słuch sprawdza się znakomicie i zdołał wychwycić takiż dialog:
Cytuj
- Foley to tamten? (półgłosem)
- Tak, ten tutaj. (równie cicho)
Ludzie, ja nie gryzę (wbrew pozorom też nie strzelam... przynajmniej bez przyczyny). Nie bójcie się podejść.
Middle Equestrian Convention (MEC)
w Mazowieckie
Napisano
Recenzja MEC by Foley.
Po pierwsze, duży plus dla organizatorów za to, że potrafią wyciągnąć odpowiednie wnioski. Mowa oczywiście o akredytacji - w moim przypadku spędziłem w kolejce... minutę? Również później, z tego co widziałem, wszystko szło sprawnie, a sama kolejka zdecydowanie nie mogła być nazwana długą.
Reszta plusów:
+ Karaoke. To nie przypadek, że wymieniam jako pierwsze. Fenomenalne jak zwykle, zaczęło działać już na jakąś godzinę przed rozpoczęciem konwentu, potem można było z niego korzystać non stop. Niestety ze względu na sprzęt musiało zostać zakończone około 2h wcześniej niż planowano, ale nie zmienia to faktu, że przez cały pierwszy dzień, noc i sporą część drugiego było jedną z najlepszych atrakcji. W sumie spędziłem tam ładnych kilka godzin i za to naprawdę ogromny plus. Znakomita robota!
+ Spotkanie z p. Julią Kołakowską i p. Brygidą Turowską. Początkowo zaczęło się nieco niemrawo, ale to, co działo się potem... kto był ten wie. Nasza Pinkie i Luna świetnie sprawdziły się w swoich rolach, widać było, że im również podoba się spotkanie, opowiadały ciekawie i na luzie. A to, co wyczyniała później pani Julia było wprost epickie. Idealnie wczuła się w Pinkie Pie i oprócz głosu zaprezentowała cały jej charakter, łącznie z tryskającą pozytywną energią. No jak normalnie za tą postacią nie przepadam, tak tutaj było to po prostu tak fenomenalne, że słowa nie są w stanie tego oddać. Mates też niewiele mógł wykrztusić jak się nasza Pinkie rozszalała.
+ Cosplaye. Jak mnie pamięć nie myli, widziałem RD, Fluttershy, Lunę, Rarity i chyba (?) dwie AJ. W mojej osobistej opinii najlepiej wypadła właśnie jedna z naszych Applejack oraz Rarcia. Według mnie to był naprawdę wysoki poziom (jak na nasze polskie standardy i możliwości to w zasadzie nie mógłbym wymagać nic więcej) i pięknie ukazany duch fandomu. Brawo dziewczyny! Osobny plus leci do męskiej strony przebierańców, jak choćby Tank zrobiony z hełmu. Genialne.
+ Masa atrakcji. Każdy mógł znaleźć coś dla siebie. No, prawie każdy, bo taki Foley to w sumie tylko dwie prelekcje chciał zaliczyć, ale później zdecydowałem się jeszcze wybrać trzy kolejne na zasadzie "nic lepszego w tym momencie do roboty nie ma". Chyba że karaoke. Na szczęście okazało się, że owa trójka była strzałem w dziesiątkę i naprawdę nie żałuję ani sekundy.
+ Mikołaj Klimek. Co tu dużo mówić... Klasa sama w sobie, śmiechu w bród!
+ LUDZIE. Bo to oni są najważniejsi. Sporo znajomych twarzy, jeszcze więcej nowych. Żałuję, że nie dane mi było spotkać kilku osób, na które liczyłem, ale Ci, którzy byli obecni, z całą pewnością wystarczają, żebym uznał ten meet za niezwykle udany. Miło było się spotkać i pogadać.
+ Lokalizacja. Raz, że Warszawa (co z tego, że jej nie lubię, skoro połączenia ma z całym krajem), dwa - szkoła znajdowała się raptem 10 minut drogi od dworca (moim tempem licząc, Waszym pewnie 15-20). Luksus, lepiej być nie mogło.
A zatem, organizatorom za wspaniałą robotę, prelegentom i obsłudze atrakcji (z karaoke na czele), ludziom zaangażowanym do pomocy oraz przede wszystkim Wam, uczestnikom, serdecznie dziękuję za wspaniałe dwa dni i do zobaczenia jak najwcześniej się da i w jak największym gronie!
PS: Takie małe info, może i wzrok mam nie najlepszy, ale słuch sprawdza się znakomicie i zdołał wychwycić takiż dialog:
Ludzie, ja nie gryzę (wbrew pozorom też nie strzelam... przynajmniej bez przyczyny). Nie bójcie się podejść.
PS2: Raz jeszcze... Dzięki za wspaniałego meeta!