Skocz do zawartości

Xelacient

Brony
  • Zawartość

    59
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Xelacient

  1. Kolejny rozdział, kolejna kromka życia z Ponytown, czyli urbanizującej się Equestrii. 
     

    Akcji jest tu niewiele, w sumie można jest to rozdział poświęcony światotworzeniu, zaś spacer Starlight i Obsidian jest sposobem na jego lekki i przystępne przedstawienie. Tylko tyle i aż tyle, wszystko jest opisane i przemyślane toteż nie można zarzucić jakiś niekonsekwencji fabularnych. Wszystko ma swoją przyczynę i jest konsekwencją wcześniej opisanych wydarzeń. Cenię sobie taką wewnętrzną spójność. 

    Dodatkowy plus za umiejętne nawiązywanie do wydarzeń z serialu.

    • +1 1
  2. Z Dolarem mogę się zgodzić co do niepotrzebnych informacji na temat królów i władców, mogli być sobie ważni polityczno i historycznie, ale w takim stężeniu  niczego nie wnoszą i nawet nie chciało mi się wracać, by sprawdzać, który był od czego. 

    Za to nie zgodzę się co do Celestii, jej nijakość jest cechą samą w sobie, mało wyrazista, nijaka polityka może nie jest zbyt pasjonująca, ale jest w niej jakiś cel i sens. Poza tym ta ugodowa polityka jest podszyta sporą dozą cynizmu i przewrotności co zostało pokazane w prologu z jej udawanym "niepoparciem" wyprawy Luny. 

  3. Prosty fanfik, jednak i tym razem jego tematyka ma poważne implikacje.

    Serial nie porusza tematyki życia po śmierci, a tym samym istnienia czegoś takiego jak niebo i piekło. Niby jest Tartarus, ale to bardziej magiczna-jaskinia-więzienia, niż "osobny wymiar".

    No i tutaj mamy demona prosto z piekła, która rutynowo nawiedza sobie pałac Księżniczki Celestii, istnienie piekła do istotną część światotworzenia, to że jego mieszkanie bez większego skrępowania po nim krąży oznacza, iż Celestia utrzymuje "znośne" stosunki z jego mieszkańcami. Poważna tematyka, która w ogóle nie zostaje poruszona.

    Za to zgodnie z obietnicą jest dużo przaśnego humoru, demon płci żeńskiej ze specjalizacją w "zmysłowości" czyli sukkub buszuje po pałacu, by zyskać energię życiową od młodych, przystojnych, jurnych i znudzonych gwardzistów. Już pomijam aspekt tego, że taki sukkub jest bardzo podobny do podmieńca. Znaleźć ofiarę, uwieść ją wyglądem/zachowaniem, wyssać miłość/energię życiową. 

    Niemniej jak na komedię pomyłek przystało, wszystko idzie nie tak jak trzeba. Jak spotyka ogiery to to zatwardziałych homo, jak klacz to hetero. Trochę bardziej oryginalnych jest wątek Shininga, że swojego czasu miały spory przerób klaczy. I dopiero Cadence go "zmieniła", w fandomie raczej dominuje nurt, że zawsze był frajerem (bo w sumie serial i komiksy konsekwentnie go tak przedstawiają). 

    Kolejnym motywem jest mecz hoofbala, jest najbardziej udany ze wszystki, ale rodzi również poważne implikacje w światotworzeniu. Okazuje się, że Equestria w tym fanfiku ma prężnie działająca sieć telewizyjną! Znaczący skok technologiczny!

    Następnie pojawia się Luna, pojawia się ważny wątek jak telewizja źle wpływa na relacje małżeńskie po czym, następuje optymistyczne zakończenie dla głównej bohaterki. I  w sumie tyle, żadnej przewrotnej treści, jest to co obiecał autor, więc jest bardzo dobrze.


     

    • +1 1
  4. Jest problem z drugim rozdziałem, nie wiem czy został usunięty przez autorkę, ale nie ma do niego dostępu.

    No cóż, zbyt wiele do skomentowania nie ma, ale muszę przyznać jedno. Ogólnie narracja pierwszosobowa średnio mi pasuje, jednak w tym fanfiku nad wyraz dobrze pasuje, dobrze oddaje stan psychiczny głównej bohaterki. Jak można łatwo się domyślić Nightmare Moon/Luny, która po wypraniu mózgu przez tęcze nie jest w zbyt dobrej kondycji psychicznej i fizycznej. Przyjemny motyw z początków fandomu, szkoda że tak szybko odszedł w zapomnienie po pojawieniu się "zregenerowanej" Luny.

  5. W podchodach między Obsidian i Twilight w końcu coś drgnęło. Twilight się zniecierpliwiła i postanowiła (ze wsparciem Starlight) przełamać impass, jak zwykle przy radykalnych pomysłach wiele rzeczy walnęło na raz. Ca prawda, mamy wyświechtany wygodnictwo fabularnego, bo NIEWIADOMO jak NAGLE i ZNIKĄD Obsidian rzuca zaklęciem, które ją teleportuje na obrzeża Ponytown, choć równie dobrze mogło ją wteleportować w dowolną ścianę. 

    Na szczęście dalej jest już lepiej, Obsidian wchodzi do Evefree, co jest zajeżdzonym motywem, ale już swoją logikę to ma. Za to przyjemnym zaskoczeniem jest to, że Evefree okazuje się dość "zagospodarowane", dzięki czemu nawet zdarty motyw nagłego ratunku dobrze wypada. 

    Kolejnym przyjemnym motywem, jest scena z Twilight zwołującą podmieńce, pozornie "niezgodna z literacka ekonomią" scena, bo nie wpływa na bieg wydarzeń, ale jest obecność jest jak najbardziej logiczna. I co ważniejsze daje okazje do daniu paru przyjemnych scen.

    I swoją robotę robią postacie drugoplanowe, przewija się ich sporo, są dość pobieżne opisywane, ale dla mnie jest to dobre. Pokazuje, że jednak Ponytown to już nie jest kucykowa wieś, tylko spory ośrodek kulturowo-naukowy, który ściąga wiele, nieraz egzotycznych istot. No i krótkie opisy oddają punkt widzenia Obsidian, która z rożnych względów pobieżnie poznaje napotkane postacie.

    I tak wszystko zdaje się wracać do poprzedniego statycznego stanu, ale dostajemy nowy wątek z bardzo przyjemnym motywem "codzienna robota, podczas której doszło do katastrofy".

    • +1 2
  6. O'nego przeczytałem dawno temu, Vae Victis też jakiś czas temu, pora na komentarz.

    O'n stanowi interesujący rozdział, na swój sposób jest "opowieścią spoza głównego cyklu opowieści", ale jest w swoisty sposób syntezą całego "Koła Historii". Mianowicie mamy nadnaturalny byt w postaci Obelisku, który przeczy prawom natury, który z automatu staje się centrum kultu zebr. Pozornie mamy "Koło Historii", śmiertelne zebry kręcą się wokół ponadczasowego obiektu. Cykl ten wydaje się wieczny, ale z czasem liczba zebr rośnie, przez co zwyczajni śmiertelnicy widzą, że system w końcu się załamanie. Są różne wizje rozwiązania tego problemu, to opowiadanie skupia się na najbardziej optymalnym, czyli migracji. Niemniej to, że jedna grupa zdecydowała się odciążyć przeludniony region nie gwarantuje tego, że reszta nie pogrąży się w krwawej wojnie.

    Bo wszystkie zebry czcą O'nego, ale O'n milczy i nie wiadomo na czym ma polegać jego wiara.

    Podobny problem zdaje się dotyczyć całej Aitokratii co porusza fragment "Wartość nadziei" w szóstym rozdziale. Pomimo stabilności i pozornie "zamkniętego koła" to wraz ze wzrostem ilości istot rozumnych i rosnącego  przepływu informacji coraz więcej rzeczy zaczyna zgrzytać. Oczywiście Nieśmiertelni są "dużo bardziej aktywni i życiowi" niż O'n, ale nawet oni nie mogą być wszędzie naraz (zwłaszcza gdy poddanych jest coraz więcej), przez co rozdźwięk pomiędzy ich nauczaniem robi się coraz większy. 

    Dlatego istnieje realnie ryzyko, że wraz ze wzrostem liczby ludności i technologi dojdą do glosu nowe ideologie, które "będą lepiej tłumaczyły świat" i będą dla Nieśmiertelnych znacznie bardziej niebezpieczne niż jakikolwiek buntownik czy władca. Czy tą ideą będzie republikanizm, komunizm czy faszyzm nie ma większego znaczenia.

    Jednak skoro jesteśmy przy robieniu zakładów i myśleniu życzeniowym to wybieram taką opcję, że jakaś "wroga siła", pozbiera i zjednoczy "animalis" i z ich pomocą zrobi na tyle dużą rewolucję, że doprowadzi to do załamania wiarygodności encykliki „A quo primum”, a jak ona się załamie to cała wiarygodność systemu  Nieśmiertelnych się załamanie. 

    Tym bardziej, że "realna obecność" Nieśmiertelnych w świecie w pewnym momencie może generować więcej problemów niż pożytku. Świetnie pokazuje to rebelia Al Rashida Horseihniego, ten koń mógłby być świetnym demagogiem, ale według mnie ważnym powodem dla, którego masy wyznawców chętnie dołączały do jego rebelii było to, że choć Saoshyant był niesamowicie potężny to potrzebował kilkaset lat, by ruszyć dla walki. Dla przeciętnego żyjącego z dnia na dzień koczownika, była to cała wieczność, więc potencjalna pomsta demona była czymś abstrakcyjnym. Poza tym w razie kontry zawsze można byłoby umknąć przed Ognistym Nieśmiertelnym.

    Cokolwiek sobie Saoshyant myślał przy podbou Imperium Cirrańskiego to jeo postępowanie było kompletnie nie pasujące do mentalności wędrownych klanów.

    Poza tym O'n i Vae Victis łączy to, że opisują specyficzne społeczności żyjące na marginesie systemu Nieśmiertelnych. Głównie dotyczy to specyfiki kulturowej, która jest skorelowana z odrębnością gatunkową. Najbardziej interesująco wypadają patkányoki, nawet jeśli są "sztuczną rasą", a ich istnienie wynika z ingerencji Nieśmiertelnych., niemniej jak najbardziej są "tymi przegranymi" w Aitokracjii. Zebry mające własnego "Boga", i żyją poza Aitokracją. Kasabranga i Novigrad to bardziej półniezależne tygle kulturowe i rasowe niż jakieś ofiary machinacjii Nieśmiertelnych.

    No i na końcu należy wspomnieć o ciekawym zabiegu, u Zebr jest system przekazywania imion z jednego członka na innego. Dlatego mając "Zecorę" można zakładać, że z tego plemiona będzie się wywodził odpowiednik serialowej zebry.

    I tak, głosowałem na jaszczury, nawet jeśli inne opcje mają przewagę.

    • +1 2
  7. Jakieś 7 miliardów fandomowych lat temu na jednym ponymecie jak z Tobą gadałem Mordecz o "Szkatule" na FGE to narzekałeś też, ze nikt nie czyta (i komentuje) reszty Twoich fanfików. I akurat w przypadku żałobnego miast chyba wiem w czym problem. Dla osoby, która pierwszy raz wchodzi do tego tematu ciężko ogarnąć mnogość tych opowiadań i trochę nie wiadomo od czego zacząć czytanie. Ja osobiście uważam, że lepiej, by było jakby każde opowiadanie miało osobny temat.

     

    Ja na dobry początek przeczytałem "Półsmoka", "Zbiór użytecznych informacjii" oraz "Exodus". Opowiadania te skrajnie się różnią formą oraz poruszaną treścią, łączy je tylko wspólne "universum" dlatego jestem przekonany, że bez większych przeszkód można je czytać bez zachowania chronologii.

    "Półsmok", jest najprostszym i najprzyjemniejszym w odbiorze opowiadaniem. Solidna dawka wisielczego humoru ułatwia odnalezienie sie w dystopijnych reali Nenji. Ponadto Racy Breatch  to przyjemna i oryginalna protagonistka, taka gentyczna hybryda zwykle pełni rolę pachołka ginącego z kończyn głównego bohatera. Obsadzenie takiego mutanta jako główną postać dobrze komponuje się z pokręconymi klimatami fanfika. Akcja zaczyna się prosto pozornie zwykły dzień, zwykła robota, ale szybko wszystko zaczyna się komplikować. Tu muszę przyznać, że gdy zaczyna się używanie kombinezonu oraz walka to czytelnik łatwo może się zgubić, jednak z drugiej strony dobrze oddaje to stan psychiczny bohaterki, która szybko traci panowanie nad otoczeniem. Ważne, że na końcu, następuje rozładowanie napięcia. Finałową scenę uznaje za udaną konstrukcję, udane nawiązanie do wcześniejszej, pozornie nieistotnej sceny doskonale oddaje jak strata skrzydła zmieniła życie, choć jej tragedia zostaje okrasozna solidną kolejną dawką wisielczego humoru.

    Generalnie "Półsmok", to fanfik, który można śmiało polecić. Jest mało serialowe, ale miłośnikom akcji powinno się spodobać.

    "Zbiór użytecznych informacjii" jest bardziej problematyczne, nie jest to typowa opowieść tylko bardziej encyklopedyczna notka o universum, dla fanatyków światotworzenia jak ja to fascynującą pozycja. Jednak reszta łatwo się tym znudzi. 

    "Exodus" z kolei jest... mocno pokręcony. Teoretycznie składa się z trzech części, które są bardzo luźno powiązane. Mamy changelingi, kradzież zwłok, tworzenie zdalnie sterowanego konstrukta, grę wywiadów, spektakl changelingów (skonikąd interesujący koncept). Generalnie ciekawe motywy, jednak ciężko się połapać, kto z kim i dlaczego. 

    Jak na razie mamy mocno pokręcone, dystopijne klimaty, zobaczymy jak moja opinia zmieni się po kolejnych rozdziałach. Bo to też jest problem z wieloma różnymi opowiadaniami w jednym temacie, czytelnik nie wie czy czytać i komentować osobno, czy dopiero po zapoznaniu się ze wszystkim. Ja wybrałem komentowanie po kawałku, ze względu na skrajne różnice między rożnymi fragmentami.

    • +1 1
  8. Dobry fanfik, który urzekł mnie swoją przewrotnością i naturalistycznym przesłaniem, ale wszystko po kolei:

     

    Jak już Dolar słusznie wskazywał wyjątkowy brak profesjonalizmu Scarlet. Jeśli istnienie wampirów i ich praca w inkwizycji jest sekretem to nie powinna o tym rozmawiać na ulicy w stolicy państwa w obecności dwóch obcych jej kucy! Nawet jeśli jest środek nocy, a pierwszy z tych kucy jest gwardzistą, a drugi jest nieprzytomny. Zawsze istniało ryzyko, że ktoś ich podsłuchiwać. Do tego dwa kuce stojące na zdekapitowanymi zwłokami (pozbawionymi krwi!) z pewnością wzbudziłyby sensację. Generalnie takim zachowaniem generowała wiele ryzyka. Po mającej kilkaset lat istocie oczekiwałbym więcej ostrożności.

     

    Golden Wing z kolei stanowi wspaniały wytwór propagandy i modelowania społecznego. Zwyczajny mało rozgarnięty frajer, który został wytresowany do tego, by myśleć tak jak chce społeczeństwo (zakładam, że opinie reprezentowane przez narratora oddają poglądy Winga). Z jednej strony bez skrępowania konwersuje w obecności  świeżych zwłok, ale na samo wspomnienie homoseksualizmu zbiera mu się na wymioty. Ot takie programowanie społeczne. Typowy pachoł co ma maszerować i ginąć dla dobra czyichś interesów, ewentualnie produkować podobnych mu pachołów, więc ma czuć odrazę do tego co nie sprzyja interesom społeczeństwa.

     

    Co do samego światotworzenia to nie mam zastrzeżeń, jest interesujące, całkiem udane połączenie motywów kucykowych oraz historii o wampirach i wilkołakach. Do tego porusza mało eksplorowany w fanfikach temat religii w Equestrii.

     

    Znacznie ciekawiej robi się pod koniec, pozornie jest w nim wiele bezsensownych rzeczy, ale po przemyśleniu muszę przyznać, że tworzą udaną i wyjątkowo przewrotną całość.

     

    Po pierwsze mamy atak znikąd, w pozornie bezpiecznym miejscu, samo w sobie nie jest to naciągane. Jednak już to, że skatowano Scarlet, a Winga tylko ogłuszono wydaje się dziwne. Podobnie jak to, że Celestia mająca na głowie całe państw przejmuje się jakimś zarodkiem (jakby w jej kraju nie było innych zagrożonych ciąż).

     

    Jednak najdziwniejsze wydaje się to, że niemogąca zajść w ciążę Scarlet przez kilka lat małżeństwa od razu zachodzi w wyniku grupowego gwałtu. Co to może oznaczać? Że Golden Wing jest bezpłodny? A może zwyczajnie nie ma ucieczki przed biologią i być może ten cały Vorne ma rację, że wampiry powinny się oddawać krwawym orgiom, bo to jest zgodne z ich metabolizmem i tylko w ten sposób są w stanie zajść w ciążę?

     

    Do tego dochodzi „delikatny, acz stanowczy” nacisk Celestii na Golden Winga, by ten zajął się nieswoją córką. Lojalność wobec wiernej inkwizytorki? A może element  złożonej intrygii? W takim przypadku, to że napastnicy doskonali wiedzieli gdzie czekać na Scarlet, jaki jest jej słaby punkt, a także to, że zostawili Golden Winga zaczyna nabierać sensu. Cała akcja została ustawiona przez Celestię, która potrzebowała uczennicy i potencjalnego nosiciela elementu magii. Pomimo naturalnego oporu, zaprogramowany społecznie pachoł dał się łatwo wtłoczyć w rolę żywiciela. Specyficzna sytuacja, ale z pewnością korzystna dla Celestii.

    I tak biologia i władza wzięły górę nad moralnością i religią, bardzo dobre i bardzo przewrotne zakończenie. 

    • +1 1
  9. Na dobry początek przeczytałem "O szyby deszcz dzwoni", "Poznając nowy świat" oraz "Na głębokich wodach",  opowiadania te były dość długie, toteż stwierdziłem, że pora na komentarz.

     

    Spoiler

    Ogólnie jest tendencja wzrostowa, i to mocna. Pierwsze opowiadanie mocno mi nie pasowało przez te retrospekcję, osobiście wolałbym jak te "sceny z życia" leciały po kolei, bo dla mnie było to mocno konfundujące. Do tego dochodziły niezbyt udane figury retoryczne, które co prawda nie są błędem, ale mimo wszystko utrudniają odbiór tekstu. 

    Niemniej opowiadanie broni się klimatem, mamy opis wypalonej, nieurodzajnej krainy, który dobrze tłumaczy zachowania postaci. Za jedyne potknięcie uważam fragment w którym jest wspomniane, że Albert nie pomagał Walterowi, bo społeczność Neigfordu nie znosiła nepotyzmu. A powinno być wręcz przeciwnie, że nepotyzm jest czymś naturalnym w społeczności w której nie ma silnej władzy centralnej. Jednak ten błąd nie jest duży, za wyjaśnienie całej sytuacji wystarczy fakt, że Albert gardził młodszym "naiwnym" bratem.  Podsumowując, przyjemne, choć pełne smutku i goryczy opowiadanie.

    Drugie opowiadanie czyli "Poznając nowy świat" jest głównie skoncentrowane na Gleipnirze i jego niełatwej drodze ku edukacji. Jest dobre, bo pokazuje, że nawet w Equestrii, życie nie jest sielanką i też trzeba się tam borykać z różnymi problemami.  Jako fanatyk światotworzenia i doceniam "techniczne szczegóły magii" oraz wspomnienie o takich "centaurach", "beholderach" oraz "ptakach gromu". Dzięki lepiej skonstruowanej narracji czyta się o to wie lepiej niż poprzednie opowiadanie. 

    "Na głębokich wodach" jest swoistym lustrzanym odbiciem "Poznając nowy świat". Też opowiada o "edukacji" tylko, że kogoś kto nie ma żadnego zaplecza w postaci rodziny. Paradoksalnie mimo dużo większej ilości przemocy i brutalności jest z początku lżejsze w odbiorze. Nawet jeśli Fenrirowi również z początku jest ciężko to szybko, dzięki pomocy "przyjaciółki" wychodzi na prostą. Przynajmniej tak jest ddo finału, w którym do bólu "sztampowy" atak bandytów, okazuje się być kolejną intrygą w brutalnym świecie gildii najemniczych , zaś głównym bohater przeżył nie dzięki szczęściu czy specjalnym zdolnościom tylko dzięki "znajomościom". Bardzo przyjemne zaskoczenie, brutalne i realistyczne. Z tego powodu trzecie opowiadanie oceniam najlepiej.

    Podsumowując, bardzo dobre światotworzenie, nie ma tutaj idyllicznej Equestrii, w której nagle zjawia się prawadawne zło, tylko normalny świat ze swoimi problemami i niedoskonałościami z którymi bohaterowie muszą sobie radzić, i to kim byli ich rodzice znacząco wpływa a resztę ich życiorysu. 

     

    • +1 1
  10. No początek powiem jedno. Nie znam uniwersum Fate i nie chcę tego zmieniać, sama idea miksowania historii z fantastyką mnie mierzi, więc od takich rzeczy trzymam się z daleka.


    Jednak już idea wykorzystania tych motywów w kucnym świecie jak najbardziej do mnie przemawia i chętnie przeczytałem fanfika.

    I było dobrze.
     

    Spoiler

     

    Equestria jest światem gdzie potężne byty i artefakty wpływają na życie kucyków, toteż dodanie enigmatycznego Graala nie zmienia znacząco założeń świata serialowego. Nawet sama idea Turnieja nie wydaje się na "wskroś zła", do walki na śmierć i życie stają postacie, które i tak były już martwe, a zostały specjalnie wskrzeszone na jego potrzeby. Walczą i giną Ci co już i tak nie żyli. To od samych mistrzów i sług zależy czy zabiją kogoś więcej, aby zwyciężyć.

    Co prawda napomniany brak "życia po śmierci" (oraz notatka o univerusum na końcu fanfika) sugeruje, że Graal nie wskrzesza bohaterów, tylko... na postawie ich historii tworzy nową postać, ale... już może nie będę drążył tego tematu, bo to temat rzeka.

    Niemniej dzięki motywowi "wskrzeszania" samo starcie wypada naturalnie, mimo iż jest przegadane. Dlaczego? Normalni wojownicy byliby skupieni na przeżyciu, ale Clandestine i Blackheart Blade "przeżyli" już swoją śmierć, i tak wiadomo, że za niedługo znów będą martwi, zatem osiągnięcie moralnej przewagi było dla nich ważniejsze niż przetrwanie. Dzięki temu przegadany i przedłużony pojedynek wypada wiarygodnie.

     

    Do tego serdeczna relacja Clandestine i Lily stanowi miły kontrast do patetycznej atmosfery Turnieju.

     



    Ogólnie krótka i przyjemna historia, ale przydałoby się więcej MLP:FiM, a mniej Fate (przynajmniej wedle mojego gustu).

  11. Zecora przed chwilą nacięła sobie pęcinę (i nawet jej nie opatrzyła), więc kąpiel w bagnie oznacza na 95% zakażenie rany. Do tego w bagnie mogą być dodatkowe niespodzianki, jakieś stwory, zarośla, brzeg na który nie da się wejść. etc.

    Zatem Opcja A, bez żadnych wątpliwości.

  12. Zecora powinna postąpić pragmatycznie i nawet nie dotykać sarny. Na jej dobiciu może jedynie stracić,  tu nawet nie chodzi o niepotrzebne tracenie sil i tępienie sztyletu, kontakt z chorą sarną to niepotrzebne ryzyko zakażenia. Jedyny racjonalny argument jest taki, że ta chora sarna może zmutować w jakąś cienistą bestię, ale prawda jest taka, że równie dobrze jej truchło może zmutować w nieumarłą cienistą bestię.

    No i poza tym jej dobicie raczej nie poprawi nastroju Zecory, a tak sarna będzie miała jeszcze jakieś szanse. Pokonanie Dhamiri może tą szansę przeżycia nawet zwiększyć.

    A. Oszczędź sarnę.

  13. Bardzo ciekawy, i bardzo specyficzny fanfik. Tylko dla koneserów (takich jak ja), choć jest na tyle krótki (5 stron), że warto dać mu szansę.

     

    Spoiler

    Jest to o tyle specyficzny fanfik,  że chodzi w nim głównie o światotworzenie. Idea polegająca na tym, że drzewa są w stanie gromadzić wspomnienia, a także mają swoistą świadomość. Byłby to ciekawy motyw do jakiejś dłuższej opowieści w klimatach fantasy gdzieś jakiś druid/mag natury/cokolwiek komunikuje się z drzewami, by zyskać potrzebne informacje. Sam fanfik jest jakby wizualizacją jak taka "ekstrakcja wspomnień z drzewa" mogłaby wyglądać. Jednak w obecnej postaci fanfik stanowi próbę przedstawienia przemijalności "istot kopytnych" z perspektywy "istoty" "stojącej" ponad nimi. Wedle mnie jest to próba udana, zakończona swoistym odwróceniem sytuacji gdzie "obserwator staje się obserwowanym", czy właściwie "istotą, która przemija".

    Wszystko wraz z dodatkiem słownictwa z nauk ścisłych tworzą bardzo przyjemną całość, do której z pewnością jeszcze kiedyś wrócę.

     

    • +1 1
  14. Dobry fanfik do przeczytania na telefonie gdy gdzieś sie czeka. Tylko tyle, i aż tyle. 

     

    Spoiler

    Króciutka historia, która na dobrą sprawę mogłaby robić za wprowadzenie do jakiejś większej historii. W tym przypadku mamy eksplorację zderzenia dwóch dość różnych osobowości czyli Rarity i Rainbow Dash, i to jeszcze takich ich "pierwotnych" wersji z pierwszych sezonów. Rainbow Dash, bez sensu się popisuje, zaś Rarity nie jest w stanie zapanować nad swoim kotem. Do bólu typowa sytuacja, która stała się pretekstem do prezentacji całego stosu sucharków. Formuła bazująca na prostym (ale nie głupawym) i przyjemnym humorze, na dłuższą historię to by się nie sprawdziło, ale na tak krótką formę jest w sam raz.

     

  15. Ogólnie uważam, że fanfikowi przydałby się tag "slice of life", fanfik ma wiele wątków obyczajowych, i tytułowy huragan jest tylko jednym z nich i też nie pojawia sie od razu. Dlatego czytelnicy szukający wartkiej akcji łatwo mogą się zrazić. Ogólnie sam fanfik jako porządny twów zawierający wszystko co fanfik mieć powinien. Jest trochę postaci i elementów z serialu, jest trochę oryginalnych elementów i wszystko połączone z zgrabną całość. Jak ktoś lubi klimaty serialu to ten fanfik też będzie mu pasował.

     

     

    Spoiler

     

    Mój główny zarzut tyczy sie tego, że to miał być fanfik nastawiony na akcję, a wyszła bardziej obyczajówka. Co prawda mi to nie przeszkadza, ale warto poprawnie opisywać "zawartość" fanfika. Tytułowemu huraganowi poświęcony jest tylko trzeci rozdział (i to też nie cały). Bardziej trafnym opisem byłyby dzieje rodziny Blizzarda. Bo to w sumie relacje rodzinne, a zwłaszcza te na linii dziadek-ojciec-syn są najważniejszym czynnikiem rzutującym na wszystkie inne wydarzenia.

    Światotworzenie jest minimalne, ale całkiem przyjemne, ot parę oryginalnych lokacji, które harmonijnie komponują się z resztą kanonu. Do tego parę magicznych artefaktów, bardzo podobał mi się patent z pokonaniem cyklonu, poprzez jego schłodzenie "esencją lodowego demona", za to bardzo nie podobało mi się łatwe i pozbawione konsekwencji przywołanie widigoes, za pomocą jakiegoś magicznego kamienia. Mityczne i demoniczne byty sprowadzone do bardzo pośledniej roli.

     

    Co do postaci to na pewno jest różnorodnie, co prawda taki Blizzard i Lighting Dust są dla mnie zbyt impulsywni i zbyt szybko wpadali ze skrajności w skrajność, ale muszę przyznać, że ta ich cała "bezmyślność" miała jakieś podstawy fabularne. Łatwiej mi sympatyzować z Frozen Swordem (nawet jeśli w swoim uporze jest równie przegięty, tyle, że w drugą stronę). Jednak najbardziej podoba mi się kreacja Twilight, a zwłaszcza ten fragment gdy za pomocą książkowej wiedzy, próbuje pomóc Blizzardowi w jego "problemach z przyjaźnią", i co najlepsze ma rację. Główny bohatter, Blizzard również wiele zyskuje przez bycie swoistym przeciwieństwem Twilight, ze swoją prostotą bezpośredniością oraz przekręcaniem zwrotów i słów.

    Co do samej akcji, jest ona jak rzeka, raz płynie szybciej, raz wolniej,  miejscami się rozlewając, a czasami szybko przepływając. Wątek przyjaciół Blizzarda jest szeroko rozpisany, po czym znika, by powrócić na sam koniec (gdy już jest po wszystkim), za to takie przywołanie i pokonanie Windigoes jest właściwie streszczone. Za to z pewnością na plus jest motyw Rainbow Dash, której na sucho uchodzą różne przekręty, a później zgrywa bohatera. Co dodatkowo usprawiedliwia gniew Blizzarda i Lighting Dust.

    Zagadką pozostaje dla mnie tylko to jak Frozen Sword od przywódcy rebelii został doradcą Księżniczki Celestii, ciekawa historia, która została tylko zasugerowana, mimo iż zasługiwałaby na rozwinięcie.

     

     

    Toteż tak, dobry fanfik (jeśli to debiut to bardzo dobry) w klimatach serialu. Trzeba mieć tylko mieć na uwadze, że wbrew tagom historia jest opowiedziana nieśpiesznym tempem.

    • Mistrzostwo 1
  16. Raczej średni fanfik. Jednak jest to bardziej heheszkowata pasta w którą wrzucono parę motywów serialowych, niż jakaś spójna historia. Dlatego mimo, iż traktuje o "życiu po śmierci" to nie traktuje jej jako kosmologicznie rozwinięcie świata Equestrii, tylko właśnie takie krótko opowiadanko podczas czytania, którego można się parę razy uśmiechnąć, po czym o nim zapomnieć. 

    Jednak muszę przyznać, że polubiłem tą historię bardziej niż powinienem, dlaczego? Bo opowiada o śmiertelniku, który przez całe swoje życie stwardniał tak bardzo, że po śmierci, ani bogowie, ani demony nie miały z nim szans.

    • +1 1
  17. - Zecora jest mokra oraz mi liczne skaleczenia, zignorowanie tego może doprowadzić do dalszego ubytku, krwi, infekcji rany lub przeziębienia (czy nawet wszystkiego na raz), jakby wzięła "leki" z chaty to mogłaby zaryzykować, a tak nie ma marginesu błędu

     

    - Zecora właśnie miała "kryzys wiary" z powodu "grzechu pychy", bo "przeceniła swojej możliwości", uparte dążenie przed siebie, będzie "błedem" tego samego typu i spowoduje szybki nawrót kryzysu.

    - czas może gonić, ale Zecora nie ma do dostarczenia paczki, tylko czeka ją trudne starcie, jeśli zamęczy samą siebie to przegra walkę zanim ta sie zacznie.

    - i tak Zecora jest "do przodu" z czasem, idąc przez wąwóz "zaoszczędziła" jeden dzień, więc w "nagrodę", może  poświęcić kilka godzin na odpoczynek.

     

    Dlatego wybieram opcję A, Zecora musi odpocząć, a jeśli uda jej sie w tych warunkach rozpalić ogień i zdrzemnąć to tym lepiej.

    • +1 1
  18. Cóż, dla mnie było to zbyt krótkie i zbyt randomowe, równie dobrze można byłoby to wrzucić od razu jako posta na forum. Niemniej cała historyjka sprawiła, że uśmiechnąłem się pod nosem, a to już spory sukces na taką mini-formę.

    I tak, Angel to taka postać, że zastąpienie go bombą atomową to tylko wartość dodana.

    • +1 1
  19. Fajny fragment, ciekawa dywagacje o emocjach targających Nightmare Moon i o powodach dlaczego Celestia porzuciła swój pierwotny pałac.

    Opcja A, jak już Zecora wybrała tą linę to niech ją wykorzysta do przekroczenia kanionu. Jest zwinną klaczą, która hobbystycznie medytuje na tyczce to z pomocą liny bez problemu przekroczy trudny teren. 

  20. Za fanfika pierwszy raz zabrałem się niemal sześć lat temu (heh, jak ten czas leci), wtedy było jakieś trzynaście rozdziałów i wydaje mi się, że na tym etapie się zatrzymałem.

     

    Niemniej zachęcony faktem "remasterowania" zabrałem się ponownie za lekturę pierwszych pięciu "przepisanych" rozdziałów. Po takim czasie fanfika czyta się trochę na nowo. Niemniej efekt jest bardziej niż zadowalający.

     

    Spoiler

     

     

    Światotworzenie  jest dla mnie bardzo dobre, istnienie alicornów jako osobnej rasy-kasty w pełni mi odpowiada (i tworzy ciekawy punkt wyjścia w porównaniu do domniemanego "finału", czyli sytacji gdzie ostały się tylko dwa), chociaż "nieśmiertelność" dla każdego wydaje się być drobnym przegięciem (drobnym, bo i tak z innych powodów śmiertelność jest wysoka). Sposób działania magii jest wiarygodny, podobnie jak możliwości głównej bohaterki. Do tego podoba mi się łapatologiczne nazewnictwo miejsc i postaci, łatwe w czytaniu i zapamiętywaniu.

     

    Jedyne czego się przyczepię to istnienia  dużym mieście grupy kucy pariasów-żebraków, może wyjdę na apologetę kucy, ale według mnie kucom z marginesu społecznego lepiej żyłoby się na obrzeżu lasu niż na bruku, bo w przeciwieństwie do ludzi mogą żreć trawę. Przynajmniej teoretycznie, i tak powstaje pytanie jak bardzo biologia ludzi przekłada się na biologię kucy.

     

    Tym bardziej, ze opisy lasu mamy piękne,  w żadnym innym fanfiku nie spotkałem się z równie malowniczymi sceneriami flory i fauny, które jednak nie są przedłużane na siłę, a to jest zdecydowanie na plus.

     

    Co rozwoju wydarzeń nie mam żadnych zastrzeżeń. Owszem, nie lubię gdy główny bohater przeżywa dzięki cudownym zbiegom okoliczności, a czasami Night Shadow zdaje się mieć nad wyraz dużo szczęścia (ocalenie przed zbirami , oszczędzenie przez  mantykorę-matkę) to jednak każde z tych wydarzeń samo w sobie nie jest zbyt naciągane i ja jako czytelnik mogę je sobie jakoś zracjonalizować.

     

    Podoba mi się również, że zasadniczo nie ma podziału na „dobrych i złych”, każda postać ma swoje motywacje, lepsze lub gorsze, ale da się ją lubić. Dotyczy to również głównej bohaterki, w sumie motywacje ma niezbyt szczytne, ale da się lubić. Jedyne co mnie zastanawia to, że ma dziesięć lat, a to jednak trochę mało, na taki hardy młodzieńczy bunt i ucieczkę z domu to mi pasuje raczej szesnaście lat.

     

    No ale, właśnie na ile biologię ludzi można przełożyć na biologię alicornów? Jeśli odwołamy się do serialu (co zabawne do sezonów, które powstały  później niż ten fanfik) to taka Flurry Heart wydaje się być umysłowo bardziej rozwinięta niż starsze od niej Pump and Pumpkin (dzieciaki państwa Cake).

     

    No i do tego mamy Cozy Glow, źrebaka co ledwo od ziemi odrósł, a już planuje jak zawładnąć Equestrią.

     

    W sumie…naszed taki motyw,  że żądza władzy Cozy Glow mogła zostać rozbudzona przez historię Night Shadow. Tak samo jak Night Shadow została zainspirowana przez Sunshine Arrow. ;) 

     

     

    Dobry fanfik, polecam fanom fantasy. 

    Aha, daję głos na EPIC w ramach zachęty do dolszego robienia remastera.

    • +1 1
  21. Komentarz dotyczy tylko rozdziału z Luną

     

    Spoiler

     

    Dla mnie zdecydowanie najlepsza część Koła Historii, prawdopodobnie wynika to z tego, że opisy małych izolowanych społeczności, które rządzą się własną lokalną specyfiką jest o wiele ciekawsze niż opisy wielkich królestw i imperiów. Do tego spodobała mi się kreacja Luny, głównie dlatego, że osobiście sam jestem wyznawcą "absolutyzmu kreacyjnego" w fantastyce. Do tego jest tutaj twórcze wykorzystanie motywu Luny jako "tej bardziej wojowniczej i okrutnej" niż Celestia. Może, tak było, a może to Luna tylko kreowała siebie na bardziej krwiożercą niż w rzeczywistości, żeby zniechęcać potencjalne rebelie? No i na koniec jest eleganckie wyjaśnienie, że Celestia i Luna nie są "typowymi siotrami", tylko "niezależnymi bytami", które zaczęto tak nazywać.
     

    Jedyne co mi się nie spodobało to danie humanoidalnej rasy, nie po to mam świat kucyków (i innych czworonożnych stworzeń), żeby wpychać do niego produkty ludziopodobne, no ale nie mogę zaprzeczyć bardzo udanego nawiązania do kozo-cyklopa z serialu (w sumie prawda jest taka, że sam serial dał trochę humanoidalnych stworzeń).

    I sam wywiad radiowy oceniam dobrze, może rzeczywiście stanowi bardziej wykład niż wywiad, ale i tak mi się podoba. Ogólnie cały rozdział wiele zyskuje przez to, że są liczne sygnały, iż "system nieśmiertelnych" jest mocno dwuznaczny, z jednej strony stabilizacja, a z drugiej strony potężny zastój.

     

     

    Co do ankiety to chcę "o przegranych", bo lubię opowiadania gdzie autor powymyślał własne rasy, kulty i społeczności, a do tego kieruje mną pewien "romantyzm niepodległościowy" dla którego lubię czytać o "wywrotowcach walczących z zastanym systemem". Zresztą już wcześniej o coś takiego prosiłem w postaci "biedniej, ubogiej i syfiastej polis-demokracji, która jakimś cudem stawiła opór znacznie większemu imperium".

  22. Zacny fragment o tym jak uzależnione od magii społeczeństwo staje się bezradne gdy ta magia przestaje "działać tak jak trzeba", bardzo przyjemny i klimatyczny opis zwyczajnej katastrofy.

     

     

    Co prawda "leki" to termin mało precyzyjny, i może oznaczać bardzo wiele substancji chemicznych o różnym działaniu, niemniej jestem przekonany, że Zecora przygotowała sobie sobie takie medykamenty, które "mają najwyższe prawdopodobieństwo przydania się". Jej duch wytrzyma trudy drogi, ale ciało może zawieść, więc lepiej mięć coś w zapasie.

    Lina odpada, bo po latach mieszkania w Evefree Zecora bez trudu powinna ją sobie z czegoś zaimprowizować w razie potrzeby.

    Gwieździsty onyks również odpada, bo choć jest to pamiątka z dzieciństwa Zecory, która mogłaby wspomóc jej ducha to jednak... dawno ją przerosła, być może młoda Zecora była kiedyś jakiś tam "wybrańcem", ale to było dawno temu. Teraz bez wątpienia jest czymś więcej niż "wierną uczennicą", która do życia potrzebuje aprobaty swojego mentora. Jakoś wytrzymała samotność w lesie oraz ograniczenia umysłowe mieszkańców Ponyville, po czymś takim nie potrzebuje drobnych pamiątek, by potwierdzić swoją wartość.

    Dlatego mój głos idzie na A. Leki

  23. Cóż jako osoba, która spędziła (zbyt) wiele czasu na graniu w Equestria at War (w sumie tylko dla tego moda kupiłem Hearts of Iron 4) musiałem w końcu przeczytać tego fanfika i go skomentować.

    Przede wszystkim na początku trzeba zaznaczyć, że Equestria at War można uznać za specyficzny fanfik sam w sobie. Autorzy moda twierdzą, że łączna ilość tekstów w grze ma objętość "Wojny i Pokoju"... i jakoś łatwo mi w to uwierzyć. Do tego trzeba doliczyć szczegółową i olbrzymią mapę świata.

    Dlatego dobrze, że jest tag "alternate universe", ilość zmian oraz światotworzenia jest na tyle duża,  że już nie można mówić o "świecie serialowym" tylko o "świecie inspirowanym serialem". Świecie w którym jest wiele ponurych i groteskowych pomysłów.


    To było ostrzeżenie dla osób niezaznajomionych z modem i jego realiami. Ja te realia znam, autor też je zna, toteż przejdę do bardziej hermetycznej analizy.
     

    Spoiler

    Uważam, że dobrze przedstawiasz wydarzenia z moda (nawet pamiętam jak wrzucałeś screeny ze swojej rozgrywki). Podoba mi się jak tworzysz dwie perspektywy, wąską (wizja serialowa), którą miała Twilight. Przynajmniej do momentu w którym jej mały świat nagle się nie zawalił, przez co jest zmuszona do przyjęcia szerokiej perspektywy na światową politykę (wizja z moda). Konflikt Celestii i Luny nabiera rozpędu, ale wobec zaistniałych wydarzeń wypada naturalnie.  Sama kreacja postaci serialowych jest bez zarzutu, cieszy mnie, że utrzymujesz wizję z moda, że Blueblood jest (w miarę) kompetentny. Przydałyby się jednak lepsze opisu szaraków, figur dzięki którym biurokratyczna maszyna państwa się kręci. Na razie mamy Broken Pena, przydałoby się więcej.

    Jedyna krytyka jaką mam to ta związana z opisem posiedzenia Sztabu Kryzysowego, w modzie mamy trzech generałów (z czego jeden świeżo mianowany), kadr nie ma (wysoki koszt nowego dowódcy militarnego) a w opisie sceny jest zasugerowane, że jest ich znacznie więcej. Jakoś mi to nie pasuje, z drugiej strony nie musisz się mocno trzymać faktów z moda.

     Bo przyznam, że fakt ataku Sombry już na koniec pierwszego rozdziału mnie mile zaskoczył, też nie jest to zgodne z realiami moda, ani w sumie z logiką, bo Sombra ledwo przejął władzę, a już idzie na wojnę z większym krajem. Jednak mam nadzieję, że jego motywy zostaną wkrótce wyjaśnione. W sumie przyjemnie byłoby czytać o Sombrze, którego "Wielki świat polityki" zaskoczył jeszcze bardziej niż Twilight (bo nie pomyślał, że przez 1000 lat świat znacząco się zmienił).

    Jeśli już jesteśmy przy koncercie życzeń to ja chciałbym ujrzeć jak w zdestabilizowanym  Kryształowym Imperium posłuch znajduje nieznana 1000 lat temu idea. Komunistyczni agenci przekonują rzeszę kryształowych kucy, że nie są skazani "na tego czy innego króla", przez co Sombra spadnie tronu z najmniej oczekiwanego powodu. Rewolucję Proletariatu xD

    Podsumowując, jest to dobrze napisane, akcja jest wartka i podobają mi się wtrącenia w postaci notek prasowych. Dobrze oddają klimat moda.

     

    Jest dobrze, pisz dalej. 

  24. Komentarz pisany zbyt długo po przeczytaniu fanfika.

     

    Kontakt z tym fanfikiem miałem już od początku. Prolog i rozdział I miałem okazję przeczytać i skomnetować  wiele lat temu na FGE, teraz po wielu latach ponownie wróciłem do niego.

     

    Przede wszystkim na początku trzeba zaznaczyć jedno. Kryształowe Imperium w fanfiku Dolara zasadniczo się różni od tego znanego w serialu, na tyle, że według mnie zasadne byłoby użycie tagu "alternate universe". Dlaczego? Bo trzeba odrzucić wizję "kraju" na dalekiej północy i otoczonego górami na rzecz... bardziej "śródziemnomorskich” krainy z dostępem do wielkiego jeziora. Oczywiście jest uzasadnione świadomą stylizacją na Cesartwo Bizantyjskie (i ogólnym prawem autora do swobody w światotworzeniu), niemniej różnica jest konfundująca na początku (przynajniej dla mnie).

     

    Spoiler

     

    Niemniej cała reszta światotworzenia jak najbardziej mi się podoba, jest to spójna i wiarygodna wizja upadku wielkiego i starego imperium, gdzie magia jest tylko dodatkiem, a nie główną siłą napędową historii. Widać to choćby po głównym antagoniście, Sombra jest potężnym czarnoksiężnikiem o licznych talentach, ale nic by to mu nie dało gdyby nie odpowiednie warunki geopolityczne.

     

    Niemniej uważam, że wiele rzeczy dało się wyjaśnić jednym prostym powodem. Ochłodzeniem klimatu, które choć jest wspomniane w tekście to nie eksploroowane dalej, a według mnie stanowiło proste wyjaśnienie skąd się wzięły rzesze zdesperowanego plebsu, które antyimperialni spiskowcy (w tym Sombra mogli łatwo pozyskać do swoich celów).  

     

    Jednak  takie niedopatrzenie można wyjaśnić przyjętą perspektywą. Cała historia to tak naprawdę zapiski jednego kuca „Kechrimpári z rodu Elektron”, który nawet siląc się na obiektywność nie będzie wszechwiedzący. I jako namiestnik prowincji nie musiał wiedzieć, że w innych prowincjach, przez ochłodzenie klimatu drobni rolnicy popadają w biedę.

     

    Takie samo zdanie mam na temat egzekucji Styló oraz całej reszty hałastry w Smarágdipolis, owszem była słuszna i miała sens w momencie jej podjęcia (czyli przed przegraną bitwą). To niemniej ta cała pazerna hałastra mogłaby się przydać w momencie podjęcia ewakuacji miast, mieli kontakty i wpływy, które wykorzystali, by zabrać absolutnie wszystko z miasta, przez co żadne zapasy nie wpadłaby w kopyta w Sombry. Oczywiście Kechrimpári nie mógł tego przewidzieć w momencie wydawania wyroków, ale mógłby później w swojej kronice przyznać, że być może taki „brudny układ” wyszedłby imperium na dobre.

     

    Do tego istnienie rebelii w samym Crystalopolis, stolica była opisywana jako niemal inny (dostatniejszy) świat, więc o ile spiskowcy mogli podburzyć ludność na prowincji wobec cesarstwa to w samej stolicy byłoby to o wiele trudniejsze (i znacznie bardziej ryzykowne), dlatego wydaje mi się wciśnięte na siłę. Jakby to byłby plebs z podgrodzia (czy właściwie przedmurza) to jeszcze bym to zrozumiał, ale za murami miast to żyli już normalni obywatele (bo tylko ich było na to stać).

     

    Ostatnim zarzutem jest mało kucności w kucykowym fanfiku, czy danie kucyków zamiast ludzi coś zmieniło? Wydaje mi się, ze nie, choć z drugiej strony można stwierdzić, że przy opisach większych procesów społeczno-militarnych, różnice w anatomii tracą na znaczeniu.  Jedynym typowym kucnym motywem (którego nie lubię) są  „zbyt potężne jednorożce, jednak nawet taki niedorobiony motyw został w tym fanfiku dobrze wykorzystany, bo w pewnym momencie okazuje się, że te jednorożce to nie jakaś hołota, tylko starannie wyselekcjonowani, dobrze wyszkolenii i suto opłacenii najemnicy, toteż ich „nadprzeciętność” jest jak najbardziej uzasadniona.  

     

    Po światworzeniu zwykle omawiam bohaterów, ale w tym przypadku nie mam za bardzo o czym się rozpisywać. Przez kronikarską formę (zakładam, że taki był cel) postacie występujące w tej historii są bardziej pionkami mającymi wykonać swoją rolę (i nie mogącymi zmienić procesów historycznych) niż właśnie bohaterami, czyli jednostkami wpływającymi na historię.  Wyjątkiem jest oczywiście Kechrimpári, który występuje w podwójnej roli, kronikarza i uczestnika wydarzeń oraz Sombra, który jak najbardziej ma wpływ na przebieg wydarzeń, a w epilogu dodaje coś od Siebie, pokazując, że ma jakieś minimum szacunku do dzieła kronikarza posiada. Poza tym z szeregu postaci wybija (negatywnie lub pozytywnie) się Megadux oraz Kýma, Ci bohaterowie przez swoje cechy znacząco wpłynęli na wydarzenia w których brali udział.

     

    Co samej historii i jej przebiegu to jak najbardziej mi się podobała. Podobnie jak zabieg z mieszaniem narracji pierwszoosobowej i trzecioosobwej. Może  cała historia potrzebuje się rozpędzić (bo prolog i pierwszy rozdział w ogóle nie zapadły mi w pamięć, i gdyby nie komentarz na FGE to bym nawet nie pamiętał, że je czytałem), to jednak gdy to zrobi to już jest w pełni porywająca. Podoba mi się kreacja Sombry, od jego pochodzenia, motywacje po sam fakt, że choć jako kuc o licznych zdolnościach to nie był w stanie samodzielnie zniewolić imperium. Opisy bitew również są na plus, szczególnie bitwa morska. Podobają mi się historie w których głównych bohater pokonuje trudności dzięki sprytowi i doświadczeniu, dlatego ten fragment historii jest dla mnie wyjątkowo satysfakcjonujący.

     

    Podoba mi się również „rozwiązanie intrygi”, za tajemniczym wybuchem rebelii Sombry, stał spisek rodów kupieckich (a nie jakieś inne państwo o czym dywagacje przewijały się w trakcie historii). Jeśli przyjmiemy, że dla społeczności „sprzed rewolucji przemysłowej” „ród” był swoistą świętością dla, którego chwały się pracowało i walczyło to powstanie takiej intrygi i jej skuteczne przeprowadzenie było możliwe.

     

    No i na końcu mamy epilog, perfekcyjne zwieńczenie całej historii, które jest zderzeniem realiów znanych z serialu i tych z fanfika. Jedyne co mi psuło tą scenę to świadomość, że większość kucy zgromadzona na odsłonięciu pomnika musiała być tymi, którzy walczyli dla Sombry w czasie rebelii (bo reszta została wytrzebiona), no ale cóż… można powiedzieć, że gdy przyszedł czas „realnych rządów” Sombry, to wielu jego popleczników straciło w „wiarę w niego”.

     

    Nie zmienia to faktu, że mieliśmy epickie poniżenie nieudacznika Spikea, który tylko przez przypadek zrobił coś użytecznego na rzecz prawdziwego herosa. Łączy się to z pięknym (i subtelnym) wyśmianiem serialowej (nie)logiki.

     

     

    I za tą epicką akcję daje głos na [EPIC]

     

    Acha, no i tak polecam fanfika, tylko trzema mieć uwadze, że jest tutaj mocny narzut realizmu i mechanizmów wojenno-politycznych, które niekonieczne mogą przypaść do gustu miłośnikom serialowych klimatów.

    • +1 1
  25. Jako dzieciak namiętnie zaczytywałem się w różnej maści mity, legendy i klechy (ot takie wrodzone zamiłowanie do fantastyki), toteż mam pewne pojęcie o gatunku "baśni". Ogólnie jest to specyficzny gatunek nastawiony na "edukację i wychowanie" poprzez przekazywanie pewnych morałów w swojej treści.

    No i nie jestem pewny czy bajka w której królewna puszcza się na boku z jakimś kuchcikiem ma przesłanie, które Night Wing chciałby przekazać swoim źrebakom (nawet jeśli dzięki temu baśń jest ciekawsza bo przełamuje schemat typowy dla baśni), poza tym jest to ciekawa reinterpretacja i skucykowanie typowych baśniowych motywów. 

    No i dochodzi do tego specyfika Equestrii, w tym świecie każda "baśń" okazuje się w jakiś sposób prawdziwa. Daring Do, Filary Equestrii, a nawet historie z komiksów, to wszystko w serialu okazywało sie rzeczywistością. Dlatego taka bajka mogłaby stanowić dobry punkt wyjścia do pełnoprawnej historii gdzie bohaterowie szukają tego srebrnego dzbanka. ;)

    • +1 1
×
×
  • Utwórz nowe...