Skocz do zawartości

kamilas

Brony
  • Zawartość

    49
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez kamilas

  1. Patyk, mogę się podpisać pod tym, co napisałeś. Fajnie, że masz chociaż kolegów i znajomych, ja nie mam nawet tego. Jest parę osób, z którymi czasami gadam przez GG, choć ich nigdy na oczy nie widziałem i to wszystko. W pracy potworzyły się grupki, które ze sobą rozmawiają i innych olewają, a po powrocie z pracy nie ma do kogo gęby otworzyć. Dlatego mieszkam z ojcem, bo przynajmniej można czasem parę zdań zamienić. Ale ja też się przyzwyczaiłem do tego i nie jest mi z tym tak źle. Trenuję, trzymam kondycję fizyczną, jeżdżę sam do teatru, robię swoją grę komputerową - choć nikogo to ani trochę nie obchodzi.

    • +1 1
  2. Byłem w podobnej sytuacji, co Ty. Zero znajomych, zmarła mi mama, jedyna osoba, która mnie jako tako rozumiała. Nic mi się nie chciało, całe dnie siedziałem w domu, leżąc na łóżku i patrząc w sufit. W dodatku długo nie mogłem znaleźć pracy. Co mi pomogło? Po pierwsze pies - najlepszy przyjaciel, który mnie rozśmieszał i zmuszał, żebym wstał z łóżka, bo chciał się bawić. Potem - pierwsze wyjście do teatru, spotkanie z moją idolką, wspólne zdjęcie i autograf - po tym spotkaniu odzyskałem radość życia. Ona nigdy się nie dowie, ile to dla mnie znaczyło. Zacząłem trenować, dzięki czemu czuję się lepiej. W międzyczasie znalazłem wreszcie fajną pracę. Teraz pies mi zdechł, znajomych nadal nie mam, ale cieszę się życiem i nadal chodzę samotnie do teatru i na koncerty, zarówno na występy mojej idolki, zbierając od niej kolejne autografy i wspólne zdjęcia, jak i na inne. Więc jedyne, co mogę Ci doradzić - kup sobie psa, znajdź sobie hobby i miej gdzieś opinię innych. I zacznij trenować, na początku się nie chce, ale potem będziesz się czuł lepiej psychicznie i fizycznie. Trzeba się zmusić, a potem są efekty. Mi to naprawdę pomogło. I nie potrzebowałem żadnych psychologów, poradziłem sobie całkowicie sam, a do samotności się przyzwyczaiłem, mimo niej jestem wesołym człowiekiem. I teraz mam głęboko gdzieś, co ktoś myśli o tym, że oglądam bajki, albo że się niemodnie ubieram.

    • +1 2
  3. Niestety w piątek musiała być uśpiona. Było z nią coraz gorzej, dusiła się, nie mogła nawet się położyć, bo wtedy ją bardziej dusiło, a jak stała, to się przewracała ze zmęczenia... Zastrzyki pomagały tylko przez 2 dni. A jeszcze niedawno była w dobrej formie, strasznie szybko ta choroba atakuje. Jeszcze dzień przed uśpieniem nagrałem ostatni film z zabawy piłką, ale ostatniego dnia już nawet na piłkę nie chciała spojrzeć  :( Ale do samego końca miała dobry apetyt i szukała towarzystwa. Została mi po niej cała masa filmów, które nagrywałem przez 10 lat, nawet po operacji szalała jeszcze po schodach i wskakiwała na stół. Oby Twój pies żył jak najdłużej, mojemu operacja też bardzo pomogła, ale tylko na półtora miesiąca. Miała wspaniały charakter, lepszego psa nie mogłem sobie wymarzyć. Szkoda, jak się traci jedynego przyjaciela.

  4. Zależy, jakich się ma rodziców. Ja zawsze byłem wychowywany tak, że w dorosłym życiu pewnych rzeczy nie wypada robić. Efektem jest to, że z takimi rzeczami się ukrywam. Jak jedziecie na meeta, czy nie możecie po prostu powiedzieć, że jedziecie się spotkać ze znajomymi? Nie jest to kłamstwo, a więcej mówić chyba nie potrzeba. Ale to zależy, jakich się ma rodziców. Jak się dotąd nie miało znajomych i nagle się mówi, że jedzie się do znajomych, to już może być problem.

    Jeśli chodzi o ,,znajomych", których mam tylko na Facebooku i z którymi i tak nie gadam, polubienia sobie zorganizowałem w taki sposób, że jeśli ktoś tam zajrzy, to pozna moją osobowość dokładnie. Nie afiszuję się z tym, jaki jestem, bo nikogo to nie obchodzi. I tak wątpię, żeby ktoś tam zajrzał i się tym zainteresował, ale chyba to lepsze od biegania od jednego znajomego do drugiego i sprawdzania, który to zaakceptuje.

  5. Mój pies, jedyny przyjaciel, właśnie umiera. Pisałem w innym temacie o tym, co jej jest. Weterynarz stwierdził na prześwietleniu przerzuty do płuc, pies strasznie ciężko oddycha, trzeba będzie ją uśpić. A jeszcze tydzień temu była w świetnej formie i szalała z piłką. Podjęliśmy ostatnią próbę - lekarz dał jej leki odwadniające, bo ma w płucach dużo wody i pewnie przez to tak się dusi. Jak jej to pomoże do jutra, to może jeszcze z miesiąc pożyje. Jeśli nie, to jutro pewnie ją uśpimy.

     

    EDIT

     

    Pies uratowany, ale tylko na chwilę. Zastrzyk odwadniający bardzo pomógł i do psa wróciło życie i radość. Woda z płuc zeszła, ale guzy zostaną, więc dopóki jej te zastrzyki pomagają, dopóty będziemy je robić, ale w końcu przestaną pomagać i wtedy trzeba będzie ją uśpić. Na razie cieszę się, że nie zrobiłem tego od razu i teraz mogę się z nią znowu pobawić, może ostatni raz. Może dałem jej parę dni życia, może miesiąc, ale każda kolejna chwila cieszy.

    • +1 1
  6. Przykro to czytać. Mój wujek był kiedyś tak nałogowym alkoholikiem, że rozwiodła się z nim żona i wyrzuciła z domu i dzieci nie chciały go znać. Jakimś cudem wyszedł z tego i 10 lat nie pił, zaczął znowu widywać się z żoną i dziećmi. Ale z jednego nałogu wpadł w drugi, zaczął dużo palić - i umarł na raka płuc. Szkoda, bo wreszcie zaczęło mu się układać. Ja na szczęście znałem go już w tym okresie, w którym przestał pić i był fajnym facetem, naprawdę się starał wynagrodzić te wszystkie lata.

  7. Mój tata podobno widział kiedyś ducha. Jechał samochodem ze swoim bratem (moim wujkiem) i jakąś swoją kuzynką. Przejeżdżali koło domu jego ciotki, która niedawno zmarła i zobaczyli tą ciotkę, jak idzie ulicą w normalny dzień. Na pewno nie ktoś podobny, bo była dość charakterystyczna. Weszła przez furtkę i zniknęła. Jechali dalej w milczeniu, w końcu tata nie wytrzymał i spytał wujka: ,,Widziałeś"? Wujek potwierdził, że widział, a z tyłu odezwała się kuzynka, że też widziała. 3 osoby naraz widziały ducha na ulicy w środku dnia. Ja to zdarzenie znam tylko z opowieści, ale wujek potwierdził.

    2 lata temu zmarła moja mama. Na początku wiadomo, że każdy szuka znaków obecności zmarłej osoby, raz czy dwa się komuś przyśniła i tyle. Ale jakiś miesiąc po jej śmierci śniła mi się, że idę z nią w nocy jakąś drogą. Następnego dnia przyjeżdżamy do babci (mama mamy, ona i dziadek nadal żyją) i babcia mówi: ,,Ale mi się Ela dzisiaj śniła!" Szczęka mi opadła. Babci się śniło, że mama idzie w jakimś tłumie i uśmiecha się do niej. Ale to jeszcze nie koniec, bo potem się okazało, że tej samej nocy śniła się też mojemu bratu i podobno to był bardzo realistyczny sen - stała w jego pokoju, chciał do niej podbiec, ale zniknęła za rogiem. Więc tej samej nocy śniła się trzem osobom i chyba od tamtego czasu już nikomu się więcej nie śniła.

  8. Ja nie grałem bardzo dawno z żywą osobą, ale mam fajną maszynkę do grania. Wygląda to tak:

    http://www.spacious-mind.com/assets/images/excalibur_talking_e-chess_large.gif

    Mój ma troszkę inną grafikę, ale układ przycisków i kształt taki sam. 20 stopni trudności, możliwość zaczęcia gry w dowolnym momencie (ustawiamy figury jak chcemy i zaczynamy grę od tego momentu), możliwość gry na 2 osoby lub z komputerem, cofanie ruchu, po skończeniu gry możliwość obejrzenia całej partii, generalnie polecam. W dowolnym momencie gry możemy zmienić figury z białych na czarne i odwrotnie, przełączyć z walki z kompem na walkę w 2 osoby i odwrotnie, pełna swoboda. Jedyna wada jest taka, że na wysokich stopniach trudności komputer strasznie długo myśli nad ruchem, ale już 5 poziom to niezłe wyzwanie. Ale gra się na pewno dużo wygodniej i fajniej, niż na telefonie. I mało energii zżera, na tych samych bateriach działa już chyba z 10 lat.

    Fajny jest też program do grania w warcaby Dam 2.2.7. Jeśli myślicie, że warcaby to prosta gra, to sobie zagrajcie, wyjątkowo trudne i jeszcze ani razu nie wygrałem. Można łatwo wygooglować.

  9. Oprócz tych, które wszyscy oglądali (czyli Smerfy, Gumisie, Disney, Muminki, Zwariowane Melodie itd.) uwielbiałem Conana. Nie pamiętam, jak to się nazywało w polskiej wersji, na Filmwebie nazywają Conan Awanturnik. Muszę sobie to odświeżyć po latach, ciekawe, czy teraz też mi się spodoba :D Ostatnio oglądałem to jakieś 17 lat temu. Uwielbiałem też i do dziś bardzo lubię Kaczora Donalda.

    Toma & Jerry'ego i Scooby Doo nigdy zbytnio nie lubiłem i do dziś nie lubię - generalnie pod względem bajek gust mi się wcale nie zmienił. No i już w dorosłym życiu odkryłem sporo nowych.

    Kiedyś próbowałem przetłumaczyć kreskówkę Earthworm Jim, bardzo fajna, ale trudna w zrozumieniu, co oni tam gadają. Nawet na oficjalnym forum twórcy kiedyś pomagał mi jakiś brazylijczyk, spisując mi teksty po angielsku, dzięki czemu łatwiej mi je było tłumaczyć :) Miałem już sporo przetłumaczone, ale gdzieś to przepadło, może zrobię to jeszcze raz.

  10. Widzę, że mamy podobny gust :) Mi też Dziadek do Orzechów i Jezioro Łabędzie podobały się najmniej z tych starych, choć patrząc po opiniach, często to właśnie te części są podawane jako najlepsze. W tym pierwszym było parę fajnych żartów, podobała mi się też końcówka, ale całość trochę nudna i jak na Barbie było trochę za dużo przemocy i mroczności. W Jeziorze Łabędzim było za dużo tańca, którego animacja jakoś nie była tak dobra, jak w pozostałych częściach - dla porównania taniec w 12 Tańczących Księżniczkach i końcowy taniec w Dziadku do Orzechów bardzo mi się podobał, choć fanem tańca nie jestem. W Jeziorze mam wrażenie, że modele postaci miały jakieś zdeformowane twarze, wszystkie postacie są jakieś takie ,,brzydkie", w przeciwieństwie do pozostałych części. Z resztą Twoich opinii również w 100% się zgadzam, ale tych dwóch ostatnich jeszcze nie widziałem, nie widziałem też jeszcze Księżniczki i Piosenkarki (widziałem tylko piosenki, bardzo fajne) i drugiej części Podwodnej Tajemnicy.
    W Wigilijnej Opowieści niestety zostawili piosenki bez tłumaczenia. To chyba jedyna część, w której tak zrobili, że Barbie mówi po polsku, a śpiewa po angielsku. Film niezły, tylko szkoda, że fabuła została praktycznie niezmieniona z oryginału - z pozostałych, opartych na innych baśniach wzięli tylko główne motywy i całość kompletnie przerobili, tu zmienili tylko płeć głównego bohatera. Tak więc jest to po prostu Opowieść Wigilijna, którą dobrze znamy z innych filmów. Sięgając po Barbie Roszpunkę, Dziadka do Orzechów, 3 Muszkieterki, Jezioro Łabędzie, czy Calineczkę, nie wiadomo, czego się spodziewać.

    Z kolei w Akademii Księżniczek śpiewa jakaś inna osoba, słyszę to wyraźnie, bo głos pani Beaty znam bardzo dobrze :) Ale nigdzie nie ma informacji, kto to. Ona mówi, ale śpiewa ktoś inny.
    Oprócz tych, które wymieniłaś, dorzucę parę:

    - Magia Pegaza - brak piosenek, ale bardzo mi się podobał. To pierwszy film z serii, jaki widziałem.


    - Pamiętniki Barbie - chyba najsłabszy. Brzydka animacja, niezbyt wciągająca fabuła.
    - 12 Tańczących Księżniczek - jeden z moich ulubionych. Piękna muzyka i pomysłowa fabuła.
    - Księżniczka Wyspy - również jeden z najlepszych. Piękne piosenki i parę ciekawych pomysłów.
    - Barbie przedstawia Calineczkę - nie był zły, ale zrobiony jakoś bardziej dziecinnie, tak jakby zupełnie ktoś inny go reżyserował. Raczej jeden ze słabszych, choć miał parę fajnych momentów.
    - Trzy Muszkieterki - Świetne piosenki śpiewane przez panią Beatę zupełnie innym, ostrzejszym głosem, niż zwykle, bardzo udane animacje popisów kaskaderskich i gimnastycznych, generalnie jeden z lepszych.
    - Sekret Wróżek - jedna z najnowszych części i jedna z najbardziej humorystycznych, ale wyszło jej to na plus. Bardzo fajne żarty (,,chciałem zgłosić, że ta zbroja jest na mnie o wiele za mała!"), dużo świetnych scen, jeden z lepszych filmów. Szkoda, że piosenka lecąca w tle nie została przetłumaczona, bo ma bardzo fajny tekst.
    - Idealne Święta - udany, ale bez rewelacji. Niezłe piosenki, no i wreszcie brak czarnego charakteru, więc ten film wybija się z utartego schematu.


     
    Oglądałem jeszcze serię związaną z Wróżkolandią, ale niewiele pamiętam, bo już dość dawno to było, odświeżę sobie. Pozostałych nie widziałem, muszę nadrobić.

     

    Roszpunka pozostaje tym jedynym najpiękniejszym filmem. Obejrzę zachwalaną Magię Pegaza to może zmienię zdanie i będą dwa filmy

    Pod tym względem polecam przede wszystkim Księżniczkę Wyspy i 12 Tańczących Księżniczek. Roszpunka najpiękniejsza, ale te wcale od niej nie odbiegają. A widzę, że jeszcze ich nie widziałaś.

  11. Triste Cords - zgadzam się z tą recenzją, faktycznie tła trochę rażą pustką, ale jest to pewnie celowe, w końcu to film dla małych dziewczynek i zbyt duża ilość szczegółów mogłaby odwracać ich uwagę od filmu. Postawili na prostotę. Budowa ciała kobiet to jak zauważyłeś pewnie też zabieg celowy, w końcu to lalka odgrywająca wymyślone przygody. Pamiętam, jak moja siostra cioteczna swoim lalkom wymyślala podobne przygody i pewnie w tym kontekście te filmy są zrobione - żeby dziecko czuło się tak, jak podczas zabawy lalką. Zwłaszcza, że przy ,,nieudanych scenach", pokazywanych na końcu dowiadujemy się, że Barbie to aktorka, która tylko w tym filmie gra. Te nieudane sceny to też pomysłowy motyw - przedstawianie wymyślonych aktorów, którym niby coś nie poszło podczas kręcenia sceny, fajnie to wygląda. Jeszcze bardziej widać to w tej serii Barbie: Live in a Dreamhouse, tam postacie wyglądają zupełnie jak lalki i robią sobie z tego jaja, np. na plaży piasek im wpada w zawiasy.

    Zgadzam się też, że czarne charaktery w filmach są zbyt płytko przedstawione i większość z nich jest do siebie podobna. Są źli i tyle. Ale to nie za to te filmy lubię, tylko za tą delikatność, klimat i piękne piosenki. Większość bajek pędzi naprzód i sypie żartami z prędkością karabinu maszynowego, a tu mamy odskocznię od tego - magia, powolność akcji, łagodność i delikatność, to są dla mnie kolejne plusy. Choć minusów oczywiście też trochę jest i daleko tym filmom do ideału.

    Jeśli chodzi o muzykę, tak jak wspominałem, najlepsza jest w Roszpunce i w 12 Tańczących Księżniczkach - mieli talent, żeby jeden piękny utwór przerobić w sześciu wersjach, wcale nie gorszych. Ale jeśli chodzi o piosenki ze słowami, najbardziej lubię Diamentowy Pałac, Księżniczkę Wyspy oraz Księżniczkę Żebraczkę - trudno wybrać, które najlepsze. Polski dubbing jak dla mnie lepszy od oryginału, ale ja już mam pewnie trochę skrzywienie pod tym względem z powodu głosu głównej postaci.

    BroniesiPegasis - Przyjaciele z Kieszonkowa mają trochę irytujący dubbing - czarne charaktery brzmią jak dzieci bawiące się w piratów. Nie wiem, czy to takie podobne do Barbie, może w pewnych aspektach.

    Ukeż - Magia Pegaza to była pierwsza część, którą widziałem i też mi się spodobała - skakałem po kanałach, przypadkiem trafiłem na to, z ciekawości chciałem parę minut obejrzeć, a ostatecznie obejrzałem do końca. Jaką drugą obejrzałem najlepszą część, Roszpunkę i wtedy już zacząłem oglądać regularnie. To było jakieś 4 lata temu i wtedy też leciało to na Pulsie co tydzień.

    Najgorsze to mieć świadomość, że lubi się coś, co nikomu innemu się nie podoba, więc miło, że pojawiło się choć parę pozytywnych zdań.

  12. No ja też nie jestem jakimś wielkim fanem. Lubię to oglądać, znakomicie poprawia nastrój, zwłaszcza z powodu niezmiennego od 13 lat polskiego dubbingu, ale oczywiście bez przesady. Nie uważam tego za najlepsze filmy na świecie, ale co jakiś czas wracam do starszych części i czekam na nowe.

    Trochę bliższa MLP jest chyba seria Barbie: Live in a Dreamhouse. To taki miniserial naładowany żartami, czasem można się pośmiać, więcej tam akcji i dynamiki, ale to zupełnie co innego, niż filmy. Co najlepsze, dubbingują te same osoby, co w filmach.

  13. Może nie tyle ,,z innymi poglądami", co po prostu oglądam też inne bajki, a nie tylko MLP. Ale mnie bardzo trudno zdenerwować i obrazić, więc mogą sobie pisać, co chcą.

    Oczywistym jest, że obie serie, Barbie i MLP, mają na celu zwiększenie sprzedaży zabawek, ale jako, że przyjemnie się to ogląda i bardzo dobrze im to wyszło, to czemu nie? Jakoś po obejrzeniu tych 27 filmów nie zacząłem nagle kupować lalek, za to zachwycam się niektórymi utworami i scenami.

    MLP jest na pewno bardziej dynamiczne, więcej w nim żartów, akcji, poza tym jest kreskówką, więc animacja jest zupełnie inna. W Barbie akcja toczy się powoli, humor jest bardziej subtelny, delikatny, przez to niektórzy pewnie uznają te filmy za nudne. Ale jest tam niepowtarzalny klimat, czuć w nim tą magię, czasem nawet można się trochę wzruszyć. Trudno więc porównywać te serie, bo mocno się od siebie różnią.

  14. Dość schematyczny odcinek, ale ma trochę fajnych scen. Najbardziej mnie rozbroiła muzyka na imprezie, takie typowe umc-umc-umc. Dobre też było zapoznanie z Fluttershy i Pinkie Pie, będącymi zupełnymi przeciwieństwami siebie nawzajem. Podtytuł serialu jest tu dobrze widoczny, jak Twilight wcale nie chce się z nikim zaprzyjaźniać, a wszyscy na siłę się pchają do jej domu. Jest trochę humoru i parę razy można się zaśmiać, jest też dość sztampowy antagonista - dowiadujemy się, że została wygnana 1000 lat temu, a teraz z zupełnie nieznanych powodów nagle wraca, bo jakieś proroctwo tak przepowiedziało. I przez te 1000 lat niczego się nie nauczyła. I jest tylko jeden kucyk, który to zauważył i może ją powstrzymać. Ogólnie - bez większych rewelacji, ale nie jest źle.

  15. WilkU, Mephisto von Pheles - napiszę Wam tyle:

    haters-gonna-hate-my-little-pony.gif

    Tak się składa, że filmy Barbie też mówią głównie o przyjaźni. Z Baśniami Grimm i innymi filmami wspólny jest tylko tytuł i parę głównych motywów, cała fabuła nijak się ma do oryginału i jest napisana zupełnie od nowa. Zrzynka to by była, gdyby tytuł był inny, a fabuła identyczna.

    O byciu jedynie reklamami dla lalek pisałem już w pierwszym poście - w przypadku niektórych części rzeczywiście trochę się to rzuca w oczy, ale spora część tych filmów jest warta obejrzenia.

    Voice acting - w oryginale nie widziałem, w polskiej wersji bardzo mi się podoba, zwłaszcza głos pani Wyrąbkiewicz, której fanem stałem się dzięki tej serii - jeśli przeczytacie recenzję dubbingu jakiejkolwiek bajki lub gry, w której ona podkładała głos, zawsze ją wychwalają.

    Animacja - część scen była robiona techniką motion capture, zwłaszcza sceny tańca. Te, które nie zostały tak nagrane, mają ruchy nieśpieszne, akcja nie pędzi naprzód, więc i animacje nie są zbyt gwałtowne. Mimika twarzy też zawsze pokazuje nastrój postaci. Dla mnie to plus. A że czasem jakiś ruch mógł być zrobiony lepiej, że czasem w tle mogłoby być więcej szczegółów - z tym się trudno nie zgodzić, ale bez przesady.

     

    Uszatka - mi też niektóre filmy podobają się bardziej, niektóre mniej. Nie mam ścisłego podziału, że wszystkie stare są dobre, a wszystkie nowe złe, jak u większości. Na przykład Roszpunka to moja ulubiona część, była drugim filmem z serii, ale już film pierwszy (B. w dziadku do Orzechów) i trzeci (B. w Jeziorze Łabędzim) niezbyt mi podeszły i uważam je za jedne z najsłabszych. Za jedne z najlepszych, oprócz Roszpunki, uważam Magię Pegaza i Akademię Księżniczek.

    I 12 Tańczących Księżniczek - tam też była piękna muzyka:

    Scena, gdy wszystkie unoszą się w powietrze w tańcu przy tej muzyce to coś pięknego. Fajna jest też fabuła w tym filmie - księżniczki są dziecinne i cały dzień spędzają na wygłupach, a król nie ma syna, więc to one będą kiedyś rządzić. Ktoś mu zwraca uwagę, że powinny wreszcie dorosnąć. Więc wzywa damę, która ma ich nauczyć zachowania. One się buntują, bo nie chcą tracić swojego dzieciństwa. I ten motyw z zaczarowanym ogrodem też jest super. Z pewnością ten film nie jest tylko reklamą dla lalek, bo muzyka i fabuła tworzą piękną całość, którą warto zobaczyć.

  16. Co sądzicie o tej serii? Teoretycznie dla małych dziewczynek, a w praktyce często są to piękne filmy z ciekawym przesłaniem i wspaniałymi piosenkami. Najlepsza część to jak dla mnie Barbie jako Roszpunka, film z cudowną muzyką:

    Scena, w której przy akompaniamencie tej muzyki główna bohaterka maluje pędzlem różne suknie w rozbłyskach światła i przymierza je, wchodząc w ścianę, daje naprawdę świetny klimat.

    I wersja ze słowami:

    Szkoda, że nie nagrano polskiej wersji tej piosenki.

    W filmie pojawiają się chyba 4 wersje tego utworu, dodatkowo na płycie i w trailerze są kolejne dwie, co daje 6 wersji.

    Nowsze części niestety poszły już trochę w komercję, trochę rzuca się w oczy, że brakuje im pomysłów i powielają ciągle stare schematy. Powstało już 27 filmów w ciągu 13 lat, więc można stwierdzić, że trochę ich za dużo - powinny wychodzić rzadziej, a być bardziej przemyślane. Ale i wśród nowszych zdarzają się perełki, a niedługo wychodzi 28 film, który ma być musicalem - jestem ciekaw, jak to wyjdzie.

  17. Bardzo fajna jest polska wersja piosenki ,,Mam tę moc" w wykonaniu Katarzyny Łaski. Miałem okazję usłyszeć jak ta pani śpiewa to na żywo i wyszło jej jeszcze lepiej, niż w filmie.

  18. Kolor Magii i Blask Fantastyczny to jeden film - w jednym filmie zawarli fabułę dwóch książek. Przez to parę rzeczy powycinali, ale i tak jest bardzo udany. Piekło Pocztowe faktycznie trochę przegadane, ale mi też się podobało.

×
×
  • Utwórz nowe...