Skocz do zawartości

Zucharski

Brony
  • Zawartość

    461
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Posty napisane przez Zucharski

  1. No ładnie buduje klimat. Gdybym w to grał, pewnie podobała by mi się jeszcze bardziej 10/10

     

     

    Nie wiem czy ktoś grał, bo gra nie jest chyba taka znana. Ale spodobała mi się za humor, muzykę, świetny polski dubbing, klimat, grywalność i za to że grałem w nią jak bylem mały (dostałem pod choinkę :) ).

    Moytyw główny z MDK2:

  2. Jak można się cieszyć ze zwolnienia z wf-u? Naprawdę po siedzeniu kilku godzin w ławce nie macie ochoty się poruszać? W gimnazjum byłem gruby i niezbyt wysportowany, ale i tak wolałem się ruszać, niż siedzieć na zwolnieniu.

  3. Po za tym i tak nie wiedziałem dokąd dokładnie idą na ognisko. To nie jest np. bar do którego mozna trafić. Jakoś nie zauważyłem tej wspaniałej otwartości bronies. Nie chcę tu nikogo obrażać.

    No jakbyś doszedł z nimi to byś się dowiedział gdzie to jest. Przy ognisku, podobnie jak w barze jest okazja się odezwać, szczególnie jak się wypije :)

    Co do otwartości. Jeżeli nie próbowałeś nic gadać, to wiadomo, jak Linds wyżej wspomniał, nikt nie będzie Cię wyrywał do rozmowy (dziewczyny mają tu łatwiej). Jak chciałeś pogadać i doznałeś "olewki" z ich strony, to rzeczywiście niefajnie trafiłeś. Jak różni ludzie są ogólnie w społeczeństwie, tak różni są bronies. Nie wiem kto nawymyślał, że są mili, otwarci, dobroduszni itp. Chociaż wydaje mi się, że urok serialu powinien przyciągać właśnie takich, przynajmniej pierwszy, nieskalany sezon...

  4. Nie jestem psychologiem, ale wydaje mi się, że nie chodzi tu o problem z brakiem znajomych.

    Jak zapytałem, czy chodzi o brak kolegów/przyjaciół. Napisał że można tak to ująć, czyli coś w tym rodzaju.

     

    Na pierwszy mój meet poszedłem poniekąd z ciekawości. Posłuchałem paneli, rozeznałem sie jak na prawdę wygląda "całe zjawisko". Jednak nikogo nie zapoznałem. Z imprezy wyszedłem około 1,5 godziny przed oficjalnym zakończeniem. Trochę zasmucony byłem. Pomyślałem jednak, że w takim spędzie to może i trudno. W końcu było sporo dobrze zaznajomionych ze sobą grup. Dużo przyglądam sie ludziom, którzy znajdą się w moim otoczeniu. Pierwsza myśl była: żadnych więcej meetów! Jednak później pomyślałem, że może spróbuję na minimeecie. Tak tez zrobiłem. Wybrałem się na takowy tydzien później. Przyszło kilka osób. Początkowo zwyczajnie sie przywitali. Jednak byli zajęci rozmową jedynie z sobą. Następnie grupa udała sie do lasu. Nadal rozprawiając żywo w swoim gronie. W sumie nie wiedziałemo czym właściwie rozmawiać. Niestety tempo grupy było tak duże, że nie nadążałem z a nimi i po pewnym czasie zacząłem zostawać coraz bardziej z tyłu. Kiedy dystans zrobił się dość znaczny, przystanąłem. Stałem tak do czasu aż grupa nie zniknęłą mi z oczu w pobliskim lesie. Wtedy zawróciłem spowrotem na przystanek. Wracając minęło mnie kilka osób, które widziałem na początku. minąliśmy się bez słowa. Zapewne wiedzieli dokąd iść w lesie. Ja nie, w końcu byłem tam pierwszy raz. Tak o to zakończył się mój drugi meet, zanim zdąrzył sie naprawdę zacząć. W drodze powrotnej było mi bardzo milutko. Ciekawy jestem komentarza odnośnie opisanej sytuacji.

     

    Czyli tak jak mówiłem, nieciekawie to dobre określenie. Myślę, że niepotrzebnie odpuściłeś. Ja jak byłem pierwszy raz na meecie (małym, lokalnym), to też sobie myślałem - Kurde, co ja tu robię? - i miałem ochotę cicho zniknąć. Potem gdy się usiadło gdzieś w kfc, można było się odezwać.

    Eternal ma rację, dobrze się zgadać z kimś, żeby razem iść. Warszawa to duże miasto (bez jaj Sherloku!), na pewno będzie tam trochę starszych bronis. Jak nie tu to może poszukasz na facebooku, ponoć tam bronis są najbardziej aktywni.

  5. Praca akurat nie daje mi takich możliwości. Oprócz tego zawieranie znajomości nie jest mocną stroną.

     

    Witam w klubie słabo zawierających znajomości. Jak się nie ma, że tak powiem "pretekstu" do spotkań z innymi (np. szkoła, praca - w końcu idziesz tam i chcąc, nie chcąc spotykasz innych. Akurat jak Ty mówisz, u Ciebie jest wyjątek), to ciężko samemu jest się gdzieś ruszyć, nie wiadomo gdzie, nie wiadomo z kim. Napiszę to po raz wtóry, ale próbowałeś pójść na ponymeet? Wspólne zainteresowanie to dobry pretekst na spotkanie (np. kolega zaczął interesować się układaniem kostki rubika i dzięki temu przez jakieś forum umówił się na mieście z nieznanymi z widzenia ludźmi. Nie żeby miał jakieś problemy towarzyskie, ale tak podaję, jako przykład). Na początku pewnie będzie nieciekawie. Początkujący są głównie obserwatorami i nijak ma się to z integracją. Większość osób jest rozjuszana, ale są i spokojniejsi, z którymi można normalnie pogadać. Najgorsze w tym wszystkim jest wiek. U mnie jeszcze nie jest najgorzej, ale są też tacy jak Ty.

     

    Dlatego warto chodzić na afterparty gdzieś do baru, żeby odsiać młodzież i posiedzieć w towarzystwie dojrzałych osób :)

     

     

    Mnie zastanawia jak to jest, że człowiek dużo się starający, będący ogarniętym, będący w porządku wobec tym, na których mu zależy, nawet nie wyglądający źle, jest jednak najczęściej traktowany jak najgorszy śmieć? Nie żebym się żalił, po prostu próbuję to pojąć od wielu lat i dalej tego nie pojmuję.

    Są ludzie, którzy patrzą na innych, że tak powiem, pod kątem potencjalnych korzyści. Np. Z kimś kto ma kontakty, jest bogaty, ma super wyniki w nauce starają się kumplować, bo a nóż kiedyś mu pomoże. A a zwykły człowiek, chociaż jest w porządku i potrafi zaoferować wiele, nic dla niego nie znaczy. A skoro nic nigdy od niego nie będzie chciał, to można się z niego ponabijać dla rozrywki. Nigdy nie ogarniałem ludzi, którzy czerpią przyjemność z wkurzania/dokuczania komuś na poważnie - świadomego i bezsensownego budowania nienawiści między sobą. Znam takich, który zaczęli coś do mnie mieć, zupełnie za nic. Pewnie fakt, że jestem spokojną osobą tak zadziałał. Jedni przestali po jakimś czasie (zmądrzeli i wyrośli z tego?), inni nie. Po jakimś czasie będziemy patrzeć na siebie jak na wrogów. Jeden drugiemu będzie życzył źle, a wszystko bez powodu.

    • +1 1
  6. Ogólnie rzecz ujmując czuję się samotnie.

    Rzeczywiście bardzo uogólnione. Chodzi Ci o brak kolegów/przyjaciół?

     

    Jeżeli chodzi o twoją wcześniejszą wypowiedź, to większość osób jednak Cię wysłucha. Niektóre posty, jak ten post wyżej, to żarciki, w których ironia bardzo łatwo rzuca się w oczy, także łatwo je ignorować :)

  7. W fandomie tabaki nie widziałem, ale znam ją z liceum. Koledzy wciągali garściami, czasami w klasie, jak nauczycielki nie było, a czasami w łazience. Próbowałem parę razy, po ponoć miało prowokować organizm do kichnięcia, a ja lubię to uczucie :) Ale efekty były mizerne (nie ma to jak zdrowe, niewymuszone kichnięcie, a to to daje jakiś "psiczek", nic więcej), w towarzystwie piwa (albo i nawet bez) może rozboleć głowa. Potem jeszcze trzeba to wysmarkiwać. W końcu się wkurzyłem i nie dotykam tego pieprzonego proszku.

     

    Co do ograniczeń, powstrzymać, ludzi nie powstrzymasz. I tak pójdą gdzieś wciągać na bok, to niech sobie tak robią.

  8. Ciekawe co by się stało, gdybym wziął obie naraz?

    Zwymiotowałbyś na fioletowo :D

     

    Chyba czerwoną bym wziął. Zresztą, można powiedzieć, że dzisiaj też mamy niejako taki wybór... Można powiedzieć, że od lat ludzie jadą na niebieskich tabletkach. Może się to zmieni.

  9.  

    nie każdy złodziej, to przestępca, którego należy zamknąć i ekskomunikować, bo kradnie.

    Moim zdaniem, każdy złodziej, którego poszkodowany zgłosi policji powinien ponieść konsekwencje, niezależnie od powodu. Oczywiście Ty, jako okradziony możesz nie wnieść oskarżenia, bo się nad nim zlitujesz. Nie mówię że to złe zachowanie, ale państwo powinno być surowe i konsekwentne pod tym względem.

     

    A "ryj", to może Ty masz, bo u siebie nie stwierdzam takowego...

    Za określenie przepraszam, rzeczywiście może urazić.

     
    • +1 1
  10. Wszyscy zainteresowani wiedzieli, bo nie są tacy jak Ty... A "ryj", to może Ty masz, bo u siebie nie stwierdzam takowego...

    Najpierw dowiedz się jaki jestem. Potem oceniaj. Bo w tym temacie napisałem tylko o tym, że złodziej jest złodziejem, niezależnie co i w jakim celu kradnie. Rozumiem, że tym twierdzeniem udowadniam, że jestem chamem bez serca. Jak byś dawał się okradać każdemu głodnemu, to nagle zrobiło by się dużo głodnych, na co rozsądny, dobry przedsiębiorca by sobie nie pozwolił.

  11. Nie, NIKOGO nie usprawiedliwiam. ale też nie POTĘPIAM, bo ja mam kasę i mnie stać na wiele, więc kraść nie muszę, a Ci co nie mają nic i kraść muszą, to zaraz "grzesznicy", chcecie pisać takie słowa? To żyjcie na ich poziomie, a dopiero potem piszcie jakie to jest złe, bo "syty, głodnego nie zrozumie nigdy" i tutaj widzę, że to prawda jest...

    Zaczynasz się tłumaczyć, że muszą kraść bo nie mają pieniędzy. TO JEST usprawiedliwianie.

     

    takich spotkałem i wielu takich puściliśmy wolno

    Ciekawi mnie, czy szanowny pan właściciel o tym wiedział i czy złodziej zabrał przedmiot którym był zainteresowany... Jeśli tak, to na bank wywaliłby Cię na zbity ryj za niedopełnienie obowiązku. No chyba że jest idiotą. Od pomagania są fundacje charytatywne, a nie sklepy dające się okradać.

     

  12. Nikt nie mówi o "zezwalaniu"

    Czyli o czym? Bo nie bardzo wiem co chcesz przekazać.

    Serio??? Bo praca "leży" na ulicy i czeka na Ciebie, aż przyjdziesz... Wiesz ilu ludzi szuka miesiącami pracy i zero odpowiedzi? A co mają jeść przez ten czas? Nakarmisz ich?

    Z tego wynika, że próbujesz usprawiedliwić kradzież, bo jak ma ktoś coś zjeść, skoro nie ma za co.

     

    Takimi tekstami możesz zachęcać ludzi do pomocy biednym. Ale nie usprawiedliwiać złodziei.

    • +1 2
  13. Aha, czyli ojciec, który nie ma pieniędzy, na chleb dla dziecka/dzieci, jest "GRZESZNIKIEM I DEBILEM"

    Debilem może nie, ale grzesznikiem tak: "Nie będziesz miał względów dla ubogiego przy sprawie jego". Złodziej jest złodziejem.

    Nie możemy zezwalać na kradzież, bo nie ma ktoś kasy. Doprowadziło by to do nadużyć. Jak ktoś Cię okradnie, bo nie miał za co kupić dzieciom chleba i mu to przebaczysz, to sprawa Twojego sumienia.

     

    Osobiście wolałbym znaleźć pracę, a jak się nie da, to żebrać. To i tak bardziej godne od kradzieży. Ale wybiegliście z tematem. Od kradzieży zabawek, po kradzież jedzenia :)

    • +1 1
×
×
  • Utwórz nowe...