Skocz do zawartości

Przeszukaj forum

Pokazywanie wyników dla tagów 'fantasy'.

  • Szukaj wg tagów

    Wpisz tagi, oddzielając przecinkami.
  • Szukaj wg autora

Typ zawartości


Forum

  • Ogólne
    • Serwis & Regulamin
    • Organizacja
    • Equestria Times
    • Zapisy/Eventy
    • Projekty
    • Na start...
  • My Little Pony
    • Generacje 1-3
    • "Friendship is Magic" (Generacja 4)
    • Generacja 5
    • Equestria Girls
  • Twórczość fanów
    • Opowiadania wszystkich bronies
    • Original/Own Characters - czyli postaci użytkowników
    • Prace graficzne
    • Filmy, muzyka, parodie....
    • Inne...
    • Archiwum Dzieł
  • Kinematografia
    • Filmy i seriale
    • Animacje
  • Orient
    • Anime&Manga
    • Azja
  • Nauka i Technologia
    • Filozofia
    • Motoryzacja
    • Wszystko o komputerach
  • Zakątek Przyrodniczy
    • Wszystko o Naturze
    • Rośliny
    • Zwierzęta
  • Strefa Gracza
    • Multiplayer Online Battle Arena
    • Gry muzyczne
    • Gry Sportowe
    • Gry Strategiczne
    • Sandbox
    • MMORPG i RPG
    • Strzelanki etc.
    • Konsole
    • Steam
    • O grach ogólnie
    • Archiwum gier
  • Wymiar Discorda
    • Nasze zainteresowania
    • Off-topic
    • Humor
    • Książki
    • Muzyka
  • RPG/PBF
    • Organizacja
    • Dungeons & Dragons
    • Neuroshima
    • Świat Mroku
    • Warhammer
    • LGR
    • Arena Magii
  • Inne
    • Forumowe Archiwa
    • Kosz

Kalendarze

  • Zagraniczne
  • Dolnośląskie
  • Kujawsko-Pomorskie
  • Lubelskie
  • Lubuskie
  • Łódzkie
  • Małopolskie
  • Mazowieckie
  • Opolskie
  • Podkarpackie
  • Podlaskie
  • Pomorskie
  • Śląskie
  • Świętokrzyskie
  • Warmińsko-Mazurskie
  • Wielkopolskie
  • Zachodniopomorskie
  • Ogólnopolskie

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki...


Data utworzenia

  • Rozpocznij

    Koniec


Ostatnia aktualizacja

  • Rozpocznij

    Koniec


Filtruj po ilości...

Data dołączenia

  • Rozpocznij

    Koniec


Grupa


Strona www


Yahoo


Jabber


Skype


Facebook


Instagram


Snapchat


Miasto


Zainteresowania


Ulubiona postać

  1. Stoneriver jest jednym z większym miast w państwie. Leży ono nad największą rzeką w państwie, Gareną, potocznie nazywaną przez miejscowych Krwawą Rzeką. Samo miasto jest typowym miastem handlowym. Codziennie po rzecze przepływa kilka statków z towarami, kierując się dalej w głąb lądu. Kwitnie również transport drogą lądową. Miasto stoi na przecięciu wielu szlaków handlowych, tak więc w mieście można znaleźć praktycznie wszystko. Zarówno towary codzienne czyli pieczywo, mięso, owoce, ubrania czy broń, jak i bardziej ekskluzywne, takie jak drogie, elfie stroje, krasnoludzkie ozdoby i biżuterię. Samo miasto jest czyste, dobrze prosperujące i, podobnie jak większość miast w dzisiejszych czasach, przygotowane na ataki. Na murach widać kuszników, a po mieście co rusz można dostrzec uzbrojonego strażnika. Katedra Krwawego Bractwa bardziej przypomina twierdzę obronną niż obiekt sakralny. Wysokie, grube mury z czarnego kamienia, Małe okna, uniemożliwiające przedostanie się przez nie do środka, Potężne, drewniane drzwi okute stalą. Na ścianach widać czerwone krzyże. Budowla znajduje się na południe od miasta, zaledwie sto metrów od jego murów. Na drodze do katedry widać liczne kapliczki i posągi. Przed katedrą znajduje się nieduży plac z kamiennymi ławkami, na których to mnisi w czerwonych szatach, przepasanych czarnym sznurem spędzają wolny czas. Rozmawiają z ludźmi, czytają księgi, medytują. Niektórzy bardziej uzdolnieni grają i śpiewają pieśni. Krótko mówiąc relaksują się i odpoczywają od obowiązków. Obok katedry stoi nieduży, dwupiętrowy budynek z identycznego kamienia co katedra a przed nim dwóch dobrze zbudowanych mnichów z długimi kosturami pilnowało wejścia. Wśród braci jest kilku, którzy różnią się o reszty braci. Mimo identycznych szat mają przy sobie broń. Niby zwykłe miecze, ale broń u mnichów jest rzeczą dość rzadką i to ich wyróżnia od reszty. Na dodatek wyglądają, jakby byli w jakimś transie. Chodzą i przyglądają się przybywającym. Co chwilę któryś powtarza tą samą frazę. - Wojna zbierze swe żniwa - Słowa brzmią groźnie i ludzie po prostu szybkim krokiem ich mijają, podchodząc do bardziej przyjaźnie wyglądających braci.
  2. ( 2 sprawy zanim zacznę. 1. Tak to jest kolejna sesja, którą próbuję rozpocząć i tym razem zbieram hype. Więc liczę, że teraz się uda. Cóż nadzieje umiera ostatnia 2. Przejrzałem informacje i wydaje mi się, że ta sesja nie będzie budzić kontrowersji czy problemów. Ale w razie jakichkolwiek problemów prosiłbym o kontakt PW. Nie ma co od razu używać specjalnych mocy aby usuwać post ) "Wojna się zbliża. To więcej niż pewne. Czuć ją w powietrzu. Widać ją na horyzoncie. Z każdym dniem jest coraz bliżej. Każdy na karku czuje jej cuchnący oddech. Jej paskudne palce z każdym dniem sięgają głębiej i zabierają ze sobą raz więcej osób. Nadzieja na pokój już zgasła. Dlatego właśnie piszę ten list. Potrzebuję twojej pomocy. Tylko ty jesteś w stanie na nowo rozpalić płomień nadziei i pomóc nam przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę. A jeśli wykonasz zadanie dostaniesz nagrodę, o której ci się nawet nie śniło. Przyjdź do Katedry Krwawego Bractwa, jeśli uznasz, że obchodzi cię los świata. A jeśli któryś z braci powie: "Wojna zbierze swe żniwo" Odpowiedz mu: "A rzeki spłyną krwią niewinnych" Wtedy udaj się za nim. Zaprowadzi cię do mnie. Brat Felucjusz" Taki list został rozesłany do wielu osób. Kurierzy zajeździli wiele koni, aby każdy, który miał dostać ten list otrzymał go jak najszybciej. Lecz niewielu odpowiedziało. Na całe szczęście znaleźli się tacy, którzy poczuli się w obowiązku odpowiedzieć na wezwanie. Innych skusiła wizja ogromnej nagrody. I tak oto wygląda wstęp do sesji. A teraz wasza część na wykazanie się kreatywnością Karta postaci Tutaj macie informacje co do karty postaci Sprzęt i ograniczenia. Magia jest elementem oddzielnym i omawiam ją bezpośrednio z graczem, bo każda rasa może inaczej rzucać zaklęcia czy używać magii. Kilka zasad ogólnych. System walki, obrażenia oraz inne elementy
  3. Witam was ponownie! Od czasu kiedy wrzuciłem coś do czytania na tym forum minęło trochę czasu... ale pora to zmienić. Dziś prezentuję wam nowy rozdział mojego solowego fanfika, który postaram się pociągnąć do końca choćby nie wiem co. Z góry jednak chciałbym podziękować wszytskim, bez których to opowiadanie by nie powstało. Korektorom, prereaderom, pomysłodawcom, sugestiom, no i ogólnie opiniom kolegów-pisarzy. Słów kilka od Autora: - Poniższy fanfik opowiada o losach pewnego dość niezwykłego kuca, który przez kilka decyzji i czynów całkowicie zmienia losy świata. Czy ktoś uważany za osobę złą, podłą i niegodziwą może zmienić świat? Czy dane mu będzie zaznać choć trochę szczęścia i dobroci? A może jego przeznaczenim jest utopić ten świat we krwi, przemocy i ciemności? Sami oceńcie. Tu nie ma miejsca na overpower, anthro czy ponifikacje. To nasza Equestria, ale całkowicie odmieniona. Miejscami pojawią się dość ostre słowa i momenty, ale nastąpi to sporadycznie i rzadko. Rozdziały postaram się wrzucać co 10-12 dni, po wcześniejszej korekcie. A teraz, gorąco was zapraszam do lektury. ZMIENIĆ SWE ŻYCIE Akt I : Zbrodnia Rozdział I Rozdział II Rozdział III Rozdział IV Rozdział V Rozdział VI Akt II : Kara Rozdział VII Rozdział VIII Rozdział IX Rozdział X Rozdział XI Rozdział XII Rozdział XIII Rozdział XIV Rozdział XV Rozdział XVI Rozdział XVII https://docs.google.com/document/d/1VjZCzcqHwV2Buduqca8RlSoU5ZsIC01MhJ-m8K4sqSM/edit Rozdział XVIII https://docs.google.com/document/d/1GxRzejPPAhuFXq-btM-nU1HEwQqamrnUa2WK8yHc1do/edit AKT III : Odkupienie Rozdział XIX https://docs.google.com/document/d/1JkycAZQm7zApNd9JDlNxdB7XrkT5Yk-vRcmGeuKGSgU/edit Rozdział XX https://docs.google.com/document/d/1hOd4z_LIC6S_eNKYQ7Nbr62HiV1mtWWGgCc3mG46X3Y/edit Rozdział XXI https://docs.google.com/document/d/1h90zAgXezARXtripXTEAeP2DZuzPXXye7emvRDu3W68/edit Rozdział XXII https://docs.google.com/document/d/1Ett_h3pAB87o5SzgsTuQrAU1m-iQ1UcCfWuWrjQlyzg/edit Rozdział XXIII https://docs.google.com/document/d/1ttoHglFG9fJ5j9WILjrESX1QWzhPVMvQVjF3e0Yr4r4/edit Rozdział XXIV https://docs.google.com/document/d/131bhYGDV1WjAo3KWVvx9eWwBiZvAII_saJsEw-KDB48/edit Postacie główne Lockdown Zethisis Gistrlion Blackfeather Web Spell Gift Spritze Nightshade Lightning Spear Blackout Epic: 210 Legendary: 2/50
  4. Rennard miał zły dzień. Raz jeden zdecydował się na podróż kanałami pod miastem. 'Będzie świetna zabawa, Dziarski'. 'Poznasz klimacik podziemnego Noxus Prime'. 'Zupełnie inne doznania niż łażenie po dachach, czy zwyczajne wleczenie się ulicami'. No więc nie. Miał dotrzeć na rynek, poczekać aż rozpocznie się egzekucja jakiegoś kompletnie nieistotnego typa i zamordować jakiegoś bogacza, który wyjątkowo naprzykrzał się swoimi inwestycjami Wielkiemu Taktykowi. Stwierdził, że nie lubi kiedy cudze wieże przesłaniają mu widok z okna. To miał być koniec Petro Selvo, wybitnie irytującego noxiańskiego biznesmena. Czy będzie, to się okaże. Bo Rennard zabłądził w kanałach. Wlókł się już przez nie ponad godzinę. Co gorsza, nie widział już nawet kanałów. Wszedł do jakichś lochów, katakumb, czy bogowie wiedzą czego jeszcze. Klimat był, i owszem. Tyle że nie do końca taki, jakiego Rennard się spodziewał. W pewnym momencie nadepnął na coś lepkiego. I jeszcze bardziej lepkiego. Właściwie, tak bardzo lepkiego że po kilku krokach nie mógł oderwać stóp od podłoża. Potem nie mógł oderwać także dłoni, a to z kolei wskazywało na ogromną pajęczynę o ogromnie wytrzymałych niciach.
  5. To jest mój pierwszy fic, który wreszcie uznałem za dobry do ukończenia. Dlatego też postanowiłem go umieścić, aby przekonać się co wy o tym sądzicie. Same wydarzenia w opowiadaniu zaczynają się 1536 lat przed wydarzeniami z serialu, w roku 1203 ASeL Wracając do tematu: Rozdział 1 - Dach Świata Rozdział 2 - Cytadela Strzaskanych Niebios Rozdział 3 - {Wkrótce}
  6. do
    Na wstępie zaznaczę, że NIE jestem organizatorką konwentu, a jedynie z własnej woli o nim zawiadamiam. W Bydgoszczy już jakiś czas temu odbył się Bykon, a teraz kolejna szkoła organizuje konwent. Choć w przypadku Czwórkonu należałoby raczej powiedzieć "konwencik", bo do największych z tego co wiem należeć nie będzie. Mimo to uważam, że ci co mają czas lub mieszkają w Bydgoszczy bądź okolicach oraz chcą zobaczyć moją mordkę na żywo powinni wpaść Informacje: Miejsce: Stawowa 39, Bydgoszcz Data: od 28 (godz.14-20) do 29 (godzi.9-17) października Strona internetowa: http://4kon.pl/index.htm Wydarzenie na Facebooku: https://www.facebook.com/events/164362710676891/?active_tab=about Cena i strona do rezerwacji wejściówek: free i https://www.eventbrite.com/e/czworkon-2016-rezerwacja-miejsc-tickets-27924576159?aff=utm_source%3Deb_email%26utm_medium%3Demail%26utm_campaign%3Dnew_event_email&utm_term=eventname_text Bardzo ważna informacja: na konwencie NIE ma noclegu, a prelekcje i atrakcje będą się dobywać od 14 w piątek do wieczora, w sobotę od rana do popołudnia (dokładne godziny podam, jak będę je znać).
  7. Góry Zębate, wysokie i ostre szczyty w zachodniej części Tessaran. Nie są domem dla wielu istot, ani roślin. Jednak, dla mnichów to idealne miejsca. Samotnia, cisza, spokój. Mało kto odważyłby się tam udać, chyba że mieliby w tym jakiś konkretny cel. Znalazł się jednak ktoś kto to zrobił. Istota sprawiająca wrażenie będącą niepowstrzymaną siłą ignorującą zimno i śnieg. Ponad dwumetrowy kolos. Odziany w szarą zbroję płytową z wymalowanym symbolem Aranda na napierśniku. Peleryna z tym samym symbolem. To było pewne, był członkiem Zakonu. Twarz była skryta pod hełmem z przyłbicą. Nie minęło dużo czasu a stanął pod bramą zakonu. Uderzył w drzwi, prawdopodobnie miało to być pukanie. W międzyczasie położył rękę na mieczu wiszącym przy pasie. Nie minęło dużo czasu a drzwi się otwarły. Starszy mnich z różańcem na szyi spojrzał na mężczyznę i ukłonił mu się. Gestem nakazał mu iść za sobą... Obudziłeś się, przestałeś widzieć Góry które były twoim domem, widziałeś pomieszczenie w którym teraz żyłeś. Pokój w Cytadeli Zakonu. Czyli to był sen. Przypomniał ci się człowiek który cię tu przyprowadził. Paladyn Gran. Świtało. Czyli akurat pora na wstawanie. Po chwili usłyszałeś gong i czyjeś niezadowolone ,,ARGH!''. Nikt nie spadał z łóżek. Mieliście maty. Pora było się ubrać. Dziś były twoje osiemnaste urodziny. To znaczy że musiałeś stawić się u swojego mentora. Również był mnichem, nazywał się Calef. Był starszym mężczyzną, odzianym w szaty mnicha. Kojarzył ci się z twoim poprzednim mistrzem. Jeszcze za czasów Gór Zębatych. Wypadało by się ubrać i udać do niego. Pewnie był na placu ćwiczeniowy.
  8. Dla wszystkich, którzy czytali moje wcześniejsze fanfiki i srodze się na mnie zawiedli kiedy je porzuciłem: Znacie to powiedzenie: Do trzech razy sztuka? Tym razem nie zabraknie mi pary, możecie być pewni. Oddalcie więc niepewność i zacznijcie czytać. Albo nie, w końcu to wasz wybór. Szklane Niebo Akcja fanfika ma miejsce kilkaset lat przed narodzinami księżniczek. Nadchodzi burza. Jest to czas dworskich intryg, konfliktów i uprzedzeń. Nieświadoma prawdziwego oblicza tego świata Siofra - uczennica medyka - niechcący otwiera drzwi, których nie da się już zamknąć. I musi poradzić sobie z konsekwencjami. Rozdział I Rozdział II
  9. Enycklopedia wg. Qebora Tom II W czasie pisania Autsajdera przychodziły mi do głowy fajne pomysły, ale nie nadające się do tamtego fica, więc zrobiłem drugi. Nie wiem jak pogodzę pisanie dwóch FF na raz, ale trzeba mieć nadzieję. Zapraszam do czytania. Grupka ocalałych z mordu alicornów postanawia zemścić się na Lunie i Celestii za dawne zbrodnie. Czwórka kucy wyrusza w podróż, której koniec wpłynie na historię Equestrii. Rozdziały: Prolog Rozdział I
  10. Witam. Jako, iż ostatnimi czasy stałem się posiadaczem ton weny twórczej, postanowiłem to wykorzystać. Owocem tego posunięcia jest właśnie to opowiadanie. Na początek, udzielę małego wprowadzenia do ogólnego zarysu świata przedstawionego w tym ficu. Otóż, istnieje możliwość, że podczas lektury napotkacie pewne nieścisłości względem świata przedstawionego w opowiadaniu, a serialowym oryginałem. Z góry zaznaczam, iż dopuściłem się lekkiej modyfikacji tego uniwersum (poza elementami fantasy), aczkolwiek nikomu nie powinno to przeszkodzić w lekturze. Co do samej fabuły - akcja toczy się w Equestrii. Znajomej krainie, która pod wpływem ataku trzech potężnych magów oraz licznych bitew i zamieszania, (jakie również udzieliło się innym krainom spoza Equestrii) diametralnie się zmieniła. Zamiarem trzech przybyszów o złowrogich zamiarach jest sterroryzowanie nowej ziemi, na którą przybyli. Działania swe opierają na skutecznym schemacie niszczenia kolejnych obszarów po chwili przerwy. Przez to każde stworzenie zamieszkujące Equestrię jest dotknięte uczuciem panicznego strachu, obaw o życie swoje i swoich rodzin. Każdy próbuje walczyć, jednak wysiłki te są niczym w porównaniu z niszczycielską profesją najeźdźców. Prolog zawiera dokładniejszy opis zdarzeń oraz przedstawiona jest tam jedna z misji ugrupowania odpowiedzialnego za poszukiwania kryjówki wrogów. W następnych rozdziałach poznamy już dokładniejsze fakty na temat tego, co stało się z przedstawicielkami elementów harmonii. Prace nad rozdziałem pierwszym trwają. Ogólnie cieszę się z faktu, iż tym razem jestem zdolny do napisania czegoś więcej niż jedno zdanie, bo pozwolił mi na to zasób weny i chęci. Pisanie pierwszego rozdziału zapewne jeszcze potrwa, gdyż moim priorytetem w zakresie opowiadań jest długość i jakość. Prolog: Ślad Smoka Tak więc, Enjoy. Życzę miłej lektury (o ile ktoś zechce to przeczytać )
  11. Gość

    [Gra] Władcy Medalionu

    Po wielkim zwycięstwie Śródziemia zło zostało pokonane, a przynajmniej tak wydawało się istotom tam żyjącym. W rzeczywistości zła nie da się zniszczyć, gdy zostaje pokonane w jednym miejscu, pojawia się w drugim. Tak było niestety i tym razem, przez wygraną Śródziemia powstało inne miejsce, niezwykle podobne do tego. Żyły tam podobne rasy, o podobnych tradycjach i stosunkach między sobą. Elfy pochodzące stąd wiedziały coś o powstaniu tej krainy, one znały prawdę i będąc jednymi z mieszkańców tych ziem zobowiązane były przekazać prawdę innym rasom. Tak też się stało, a miejsce zostało po naradzie nazwane Śródmorzem. Kraina ta, jak się okazało była połączona nie tylko historią z Śródziemiem. Była połączona także w inny sposób, sposób nie do końca zrozumiały, jednak prawdziwy. Tak oto gdy w Śródziemiu lub w Śródmorzu elfy wypływały za morze, docierały do tego samego miejsca, do Amanu. Tam po spotkaniu się mogły odnaleźć prawdę, dzieląc się informacjami. Wiedziały, że po długich walkach Śródziemia, nadszedł czas na walki Śródmorza, których nie dało się już uniknąć. Tam właśnie zaczynała się pierwsza era, era, w której elfy nie zostawiały ludziom krainy. Była to era, w której i one, i inne rasy dopiero zaczynały ją zamieszkiwać, a do Amanu odpływały istoty, które z łatwością dało policzyć się na palcach. Nie było ich wiele, ponieważ nie był to odpowiedni czas na odpływanie, był to czas na zaczynanie... Tak właśnie się stało, 5 ras zamieszkujących Śródmorze zaczęło się poznawać, zaczęło żyć, zaczęło rozwijać swą kulturę. Były to krasnoludy, hobbity, elfy, ludzie i czarodzieje, których stosunki układały się dobrze. Podobnie rozwijać zaczęło się zło, w odległej krainie, zwanej Mrotorem w zimnie lodów góry Sel został wtedy ukuty pewien medalion. Medalion, który miał służyć, do obudzenia zła na tym świecie. Nie wszystko jednak poszło po myśli Naurona, pana zła, nie będącego w pełni sił, by się pokazać. Przy wykuwaniu medalionu przez jeszcze jedną rasę - orków, jeden dał się mu omotać. Zapragnął go mieć tylko dla siebie i uciekł z nim na południe, w góry. Tam jednak zabity został przez pewnego spokojnego hobbita, pierwszy raz widzącego coś złego. Miał on na imię Bertan. Oszołomiony widokiem orka zadał mu cios w plecy, a medalion zabrał ze sobą, jednak i on nie miał stać się jego właścicielem... Podczas przeprawy przez rzekę upuścił go, a nurt porwał go ze sobą, w daleką podróż, przynajmniej tak mogło się wydawać. Mimo wszystko nie była ona tak daleka, jak mógłby medalion myśleć. Przy pierwszym wodospadzie został wyrzucony do pobliskiego lasu. Tam, po wielu tysiącach lat, w trzeciej erze tego świata trafił do stóp Lernona, władcy elfickiego miasta Droterdel, miejsca wszystkich narad. Została wezwana jak można było się spodziewać i tym razem, została wezwana, by wspólnie przemyśleć, co teraz trzeba uczynić z przedmiotem zła i jak należy to uczynić. Jak możecie się domyślić jest to przygoda taka jak w ''Władcy Pierścieni''. Nie można w niej uniknąć podobieństw, ale i tak nie planowałam ich unikać. Mimo wszystko ta historia będzie się dużo różnić od tamtej. W Śródmorzu są inne mapy, a wyprawę drużyny poprzedzają inne wydarzenia. To także będzie oddzielnym wydarzeniem. Wydarzeniem, do którego potrzebne są osoby. Potrzebne mi 9 osób, chętnych, do wzięcia udziału w przygodzie razem ze mną. Zgłaszać można się, póki nie ogłoszone zostanie, kto będzie brać w tym udział (gdyby zgłosiło się więcej niż 9 osób wybrałabym tak, by bardziej pasowało i tak, aby każda z 5 ras miała chociaż jednego przedstawiciela). Wybrane osoby będą na naradzie i tam, zgłoszą się do pomocy w zniszczeniu medalionu. Potem udział brać będą we wspólnej przygodzie, w której poznają także pozostałe rasy. Każdy chętny powinien wypełnić to: Tu są przedstawione rasy do wyboru: A tutaj przdstawia się wam moja postać: Kilka zasad: 1. Nie spamujemy. 2. Unikamy przeklinania. 3. Staramy się nie popełniać błędów w pisowni. 4. Decydujemy tylko o swojej postaci. Wszystkie zdarzenia nas otaczające wymyślam ja, łącznie z ustalaniem dnia i nocy. 5. Nie robimy z siebie niewiadomo czego, każdy ma wady. 6. Ograniczamy ilość emotikon. 7. Informujemy, gdy zamierzamy gdzieś wyjechać na dłużej lub opuścić grę w tym temacie lub po prostu wysyłamy wiadomość do mnie. Lista uczestników: Elfka z Amanu Mephisto von Pheles Flyppyn Sajback Aliquam Gray Sin Judge Zandi Frodo Emili Leah
  12. Różowoskóry diablik wypuścił z rąk kilof i przewrócił się tyłu, dysząc ciężko z wywalonym zrogowaciałym ozorem. Reszta impów nie przejęła się tym zbytnio, bez przerwy uderzając swoimi narzędziami w litą skałę przed nimi. Po chwili jeden z nich zdjął z pleców wypukłą, szklaną butlę, zatkaną korkiem pokrytym różnymi nieznanymi śmiertelnikom runami. Chowaniec zacisnął swe kościste palce na zamknięciu i pociągnął z trudnością. Niemal natychmiast powietrze wokół szyjki naczynia zamigotało na bladoniebiesko, a na jego dnie zmaterializował się znikąd fioletowy płyn. Diablik zamlaskał jak gdyby z radości, po czym zakorkował pojemnik i wrócił do swojej ciężkiej pracy. Durne stworzenia nie wiedziały, że energia magiczna, którą zbierały, służyła właśnie do zniewalania ich umysłów i ciał. Diabliki posiadały tę przedziwną umiejętność, jaką była zdolność do kumulowania dookoła siebie "many". Po co im była, nigdy nie odkryto. Do powszechnej wiadomości należał w końcu fakt, iż impy nie czarowały. Stanowiły za to głupią, ale i tanią siłę roboczą oraz typowe mięso armatnie wszelkich piekielnych armii. Och, naturalnie nie pracowały tu jedynie chowańce, o nie. Nie trzeba było być specjalnie spostrzegawczym, by tu i tam dojrzeć pracujące kuce, zakute w łańcuchy. Większość z nich stanowili... powstańcy, którym nie spodobało się to, że ich miastem rządzi demon i heretyk. Głowy przywódców tejże rebelii pięknie prezentowały się, zatknięte na końce pik na rynku. Niestety, choć diabliki stanowiły tanią siłę roboczą, były zbyt durne, by zając się czymkolwiek innym niż wydobywanie surowców. Armię należy wyżywić i uzbroić... A tym mogły zająć się jedynie kuce. Mógłbyś już dawno rzucić ten świat pod nogi swojemu panu, gdyby nie opór ze strony sił Piekła. Hoof-Beleth, pan diabelskich armii, wyśmiał cię jedynie szyderczo, gdy wezwałeś go do walki dla Najwyższego. A przecież niegdyś demony bez przerwy walczyły o panowanie nad tymi ziemiami. Teraz jedynie Najwyższy mógłby przywrócić im dawną chwałę i moc. A ci odrzucili to, jak gdyby wyrzekając się własnej natury. Mogło to jednak jedynie opóźnić realizację twego celu. Wystarczy jedynie znaleźć tych, którzy są gotowi na posługę u Pana, którzy są gotowi podbić ten świat! A wtedy wszyscy niedowiarkowie pożałują...
  13. Kolejna trójka kucyków opuściła swoje domostwo z dobytkiem na grzbietach. Najtęższy z nich, ogier, co chwila niemal paranoicznie rozglądał się na wszystkie strony opustoszałej ulicy. Z jego przekrwionych źrenic biły strach i desperacja. Po paru sekundach nerwowego przestępowania z kopyta na kopyto w końcu nie wytrzymał i szybko sięgnął do kieszeni torby. Błysła stal. Kuc przerzucił długi, rzeźnicki tasak do swojej drugiej przedniej pęciny. Prowizoryczna broń była wyszczerbiona i ciągle nosiła ślady zaschniętej krwi, ale i tak zamierzano jej używać jedynie w ostateczności. Pozostałe dwie klacze przylgnęły do boków ogiera, licząc, że ten ochroni je wszelkim niebezpieczeństwem, które mogło wyłonić się nagle z zaułka. Ogier uniósł z wahaniem kopyto, chcąc postawić ten pierwszy krok, ale spojrzał za siebie, na swoje domostwo. W końcu to tutaj przeżyli całe swoje życie i, gdyby los pozwolił, tutaj dokonaliby żywota. Niestety, Dark Eternal, jak kazał nazywać to miasto jego władca, zmieniło się w coś przerażającego i obrzydliwego. Każdy wiedział już od dawna o starożytnych kryptach i katakumbach pod miastem. O rozkopanych grobach bliskich. O żywych trupach, które można było spotkać w nocy. Kuc potrząsnął głową i postawił ten pierwszy krok, rozpoczął tułaczkę. Od razu pożałował. Stado kruków zerwało się z krzykiem, opuszczając dachy. Zawył wiatr, jego podryw uderzył w rodzinę i zaczął ją okrążać, jak gdyby kuce trafiły do oka cyklonu. Dokąd... dokąd... się wybieracie... wybieracie... wybieracie...? Z ziemi zaczęła wydobywać się zielonkawa mgiełka, dająca się porywać wiatrowi... A może to ona go tworzyła? Najmniejszy z kucyków, klaczka, zapiszczała z przerażenia, instynktownie wtulając się w bok ojca jeszcze bardziej. Pośród wycia zawieruchy dało się posłyszeć szyderczy, żeński śmiech... Im dłużej mgła wirowała, tym bardziej jej obłoki zdawały się przypominać konkretne kształty. Gdzieś mignęło kopyto, tam ogon, tu grzywa... Najgorszy był jednak ten straszliwy, odbijający się echem w głowie i dochodzący znikąd. Ogier chwycił się za uszy z jękiem, ale nie wyglądało na to, żeby cokolwiek mu to pomogło. Co... co... co mam niby z nimi zrobić...?...?...? Usłyszałeś w głowie. Przed oczami przemknął ci obłok mgły, falujący na wietrze niczym szmatka. Na moment opar zawirował i utworzył kaptur, spod którego spoglądały na ciebie dwa błękitne ogniki. Po paru sekundach spod materiału wysunął się pyszczek Sylvanas, posyłającej ci całusa. Dało się dosłyszeć chichot zmory, tym bardziej nie tak bardzo przerażający... przynajmniej dla ciebie.
  14. Nowy dzień zbliżał się powoli do Skyrim, niektórzy dopiero się budzili, inni zaś nie spali już od dawna. Cichy śpiew ptaków, lekki wiatr. Dzień zapowiadał się na przyjemny. Nie można jednak chwalić dnia przed zachodem słońca, dzień był już coraz bliżej, strażnicy w miastach zmieniali się ze swoimi kolegami. Sprzedawcy zaczęli otwierać stragany. Wampiry wracały w cień, a wilkołaki do ludzkiej postaci. Tak oto nastał kolejny dzień w Skyrim. Anriela Slinbor Dzień dla Altmerki rozpoczął się wraz z wstaniem słońca. Słyszała wiatr wiejący wokół Akademii a wyjrzawszy przez okno mogła widzieć śnieg, jak zwykle zresztą, obmyła się, ubrała w szatę oraz futro i poszła do Arcanaeum. Bibliotekarz, Urag gro-Shub, siwy oraz brodaty ork, spojrzał na nią, jak zwykle przypomniał jej aby uważała na książki. Altmerka zaczęła szukać jakiejś księgi o smokach. Arfina Wstający świt, dla tej Bosmerki oznaczał tylko jedno, kolejne polowanie. Wyszła leniwie z namiotu, w obozie który znajdował się pomiędzy Rzeczną Puszczą a Helgen. Wzięła łuk, strzały oraz sztylet i ruszyła na łowy. Dharina Redgardka, siedziała w kwaterze mrocznego bractwa w pobliżu Falkret i czekała na rozkazy, po chwili przybyła Astrid, spojrzała na nią. - Mamy dwa cele. - powiedziała i podała list kobiecie. - Musisz odszukać osobę imieniem Thorvald i go zabić. Dostaniesz premie jeśli zrobisz to w dużym mieście. - powiedziała. W liście były informacje na temat wyglądu oraz cech charakterystycznych. Celem wampirzycy był Breton, wysoki, o dziwnych oczach i ciemnych włosach. Cel był trudny ale nagroda wysoka. Thorvald Breton jechał po szlaku z Samotni do Białej Grani na swoim czarnym koniu, Był ubrany w charakterystyczną zbroje z łusek, przy pasie miał miecz z błyszczącym kryształem, Artefakt Daedr Przedświt. Jechał powoli, nie śpieszył się.
  15. Dzień dobry. Może część z was wie że próbowałem już chyba połowy (więcej mi się nie chciało) możliwych przejawów artyzmu, ale ostatecznie pozostałem przy pisaniu, resztą sie za szybko nudziłem. Postanowiłem więc się pochwalić i powrzucać tu troche opowiadań itp itd, anuż się spodoba i będzie fejm. 1. "Kamienie w powodzi"- niby wygrałem tym cholerstwem konkurs szkolny, ale sami ocenicie czy dobre(pisałem na dzień przed terminem oddania, więc mogą być jakieś błędy różnego rodzaju, tak tylko ostrzegam): https://docs.google.com/file/d/0By9FJeeN84nMNDFBaEg1ME5ZY00 Nie umiem w komputry, więc link może nie działać. Na razie to tyle, innych pod ręką brak.
  16. Kopyto okryte czerwonym, aksamitnym suknem i oplecione łańcuchem złotym łańcuchem uniosło się w górę w brzękiem ogniw. Zwisający z okowów amulet ze szlachetnego kruszcu, przedstawiający słońce w całej swej krasie, rozpalił się do białości, jak gdyby jakiś smok buchnął na niego swoim ognistym oddechem. Jednocześnie kapłan zakończył swe tajemnicze modlitwy w nieznanym zwykłym śmiertelnikom dialekcie. Moment później paskudna rana na zadzie ochotnika zasklepiła się, pozostawiając po sobie tylko skorupę zaschniętej krwi i zlepionej nią sierści. Załzawione oczy robotnika zrobiły się wielkie ze zdziwienia. - Ogromne niech będą ci dzięki, o Błogosławiony! - wykrzyczał jednym tchem, wierzgając dla próby tylnymi kopytami. - Dzięki pozostaw dla Księżniczek, dziecko. - choć nie można było tego dostrzec bez charakterystyczną maskę, mistyk uśmiechnął się radośnie. - Wracaj do domu, na dziś masz wolne. - dodał. Usta robotnika otwarły się, jak gdyby ich właściciel miał zamiar ponownie podziękować, ale po paru sekundach je zamknął. Kiwnął jedynie głową i odszedł w kierunku domostw. Inkwizytor spoglądał za nim jeszcze przez chwilę, zwijając jednocześnie koniec łańcucha z amuletem, by przypadkiem medalion nie dotknął ziemi podczas chodzenia. W końcu odwrócił się do reszty ochotników, który łopata za łopatą nasypywali dookoła prowizoryczny mur, kopiąc przy okazji suchą fosę. - To jedynie tymczasowy zamiennik - rzucił po chwili patrzenia na roboty w twoim kierunku. - Pierwsza lepsza armia byle lorda będzie w stanie podbić miasteczko. Jeśli faktycznie Lagos ma zostać bastionem Słusznej Wiary, potrzebujemy porządnych fortyfikacji oraz żołnierzy. Potrzebujemy sojuszników. - kapłan zamilkł na moment, smakują własne słowa, po czym kontynuował - Kiedyś posiadaliśmy faktorię handlową w mieście krasnoludów w Kłach, czyli paśmie gór w tym regionie. Nie wiem, czy za twoich czasów się tak nazywały. - spojrzał na ciebie, próbując wyczytać z pyska, czy informacja ta wywarła na tobie jakiekolwiek wrażenie. - Kontakt urwał się jednak kilka lat temu. Co się stało, nikt nie wie. Bramy są zamknięte. Niektórzy twierdzą, że krasnale dokopały się w końcu do czegoś, co nigdy nie powinno ujrzeć światła naszych Władczyń. Inną możliwością są czarodzieje z Kryształowych Miast na południe. Z pomocą ich magii i jej tworów... Ech, Księżniczka by dała. Ci czarnoksiężnicy nie są lepsi w niczym od zwykłych oszustów i kupców. Chciwością są znani na cały Kaon. Kto wie, może są i wśród nich tacy, którzy dołączyliby do naszej sprawy... Dalej są jeszcze inni, ale decyzja należy do ciebie, Patronie. Równie dobrze może spróbować poradzić sobie sami, ale, niech Władczyni mi wybaczy to bluźnierstwo, sądzę, że w takim wypadku wszyscy zginiemy.
  17. Rok 1275. Trzy lata po wielkiej zarazie. Siedem lat od ostatniego pokoju Cintryjskiego. Od roku trwa zażarta wojna. Nilfgaard ponownie zaatakował, tym jednak razem siły wroga były nader skuteczne. W ciągu zaledwie kilku dni, czarne siły zajęły wyspy Skellige, oraz wkroczyły w głąb, osłabionej ostatnią wojną i zarazą, Lyrii. Ponownie odbyła się narada Królestw Północy, której przewodził król Foltest. W tym samym czasie żołnierze cesarstwa przystąpiły do przejścia Jarugi, na wysokości Brugge. Atak został jednak odparty dzięki wojskom zaciężnym Temerii, dowodzonym przez najemnika. Wojna jednak dopiero się rozpoczęła... *** Mężczyzna leżał teraz na łóżku polowym, w środku jakiegoś namiotu. Nie pamiętał co tu robił, jak się tu znalazł, ani nawet kim był. Czuł jednak ból, ból przeszywający całe jego ciało. Był on bowiem ranny. Nie, raczej poszarpany, niczym przez dziką zwierzynę, ostrymi jak miecze zębiskami. Rany jednak były już zaleczone, choć wciąż sprawiały ból. Mężczyzna rozmyślał co tutaj robi. Kim jest. Co mu się stało. W jego pamięci migotała jedynie wizja, wizja bitwy. Wizja... Stał na skarpie. Wpatrywał się na toczącą się w dole bitwę – wyglądało tak jakby przeciwko sobie walczyli cieniści żołnierze. Mimo starań, nie potrafił odgadnąć ich przynależności. Spojrzał na siebie. W ręce dzierżył łuk. Obok niego stał oddział elfów. Ci patrzyli na niego jakby oczekiwali rozkazów. Dlaczego – pierwsza zagadka. Wtem nagle coś dostrzegł. Na polu bitwy zapanowało poruszenie. Próbował zobaczyć kto to, ale nie potrafił – widział tylko cienistą sylwetkę. Ta osoba wyraźnie podbudowała morale żołnierzy. Dał znak swoim towarzyszom. Wszyscy napięli cięciwy. Salwa. Kilkudziesięciu żołnierzy padło i rozwiało się niczym duchy. Cienisty wojownik spojrzał w jego stronę. Nie mógł dostrzec jego twarzy, ale… jakoś czuł, że to nic dobrego… Salwa. Kolejna grupa wrogów została przeszyta strzałami. Wtem dostrzegł daleko na horyzoncie jakiś ruch. Dowódca. Sięgnął po strzałę, napiął cięciwę i czekał… Mierzył wzrokiem swojego przeciwnika. Czekał. Obok jego ucha zaczęły świszczeć strzały – przeciwnicy w końcu przypomnieli sobie, że też mają łuczników… Dowódca stał niezwykle daleko, na jakimś ruchomym podwyższeniu. Nie miał zbroi ani magicznej osłony – pewno był przekonany, że skoro nie ma magów to nikt go nie ruszy. Padł strzał. Widział to tak, jakby nagle czas zwolnił swój bieg. Strzała powoli zaczęła pędzić ku swojemu celowi. Wszystko inne zniknęło w czerni – widział tylko siebie, strzałę oraz wrogiego dowódcę. Ten do ostatniej chwili stał nieruchomo. Kiedy już zaczął próbować odskoczyć, było już za późno. Grot przeszył mu gardło. Nie musiał nawet patrzeć, by wiedzieć, że na twarzy przeciwnika wymalowało się przerażenie. Taki był koniec wielkiego dowódcy… Tak, ta wizja nie dawała mu spokoju, a jej nawroty sprawiały ból. Teraz jednak musiał soc uczynić, nie wiedział jednak co. Mężczyzna rozejrzał się. Był w jakimś czarnym namiocie. Był on sporawy i na pierwszą myśl mógł przypominać szpital polowy. Był jednak zbyt porządny, stały tu bowiem dębowe meble, na ziemi leżały dywany. Gdzieś koło szafy stało duże lustro, oraz jakiś wieszak ze zbroją. Ta nie nadawała się już do niczego, była bowiem pocięta, niczym papier. Podarta i ledwie trzymała się w kupie. Ciekawość mogła zrodzić pytanie, czy należała ona do owego mężczyzny? Teraz jednak słyszał tylko ciszę, przerywaną głosami z poza namiotu, iż komuś nie grozi już niebezpieczeństwo. Ale komu? Czyżby jemu?
  18. Ogień trzaskał głośno, rozrzucając niemalże systematycznie dookoła siebie szybko gasnące iskry. Płomień, żywiący się na stosie spróchniałych gałęzi i pieńków, nawet nie umywał się do tych panujących we wnętrzu Piekła. Był niesamowicie słaby, ale mimo to starałaś się siedzieć jak najbliżej niego, by nieco się ogrzać, dla lepszego efektu jednocześnie pocierając kopyto o kopyto. Z każdym wydechem z ust wydobywała się wilgotna mgiełka. Płaszcz uszyty ze skrzydeł smoka okrywał twój grzbiet nie lepiej niż zwykła szmatka, a zachowywał ciepło gorzej w porównaniu do takiej, do tego był ciężki i niewygodny. Niska temperatura wywoływała w twoim demonicznym organizmie reakcję jakże pasującą do śmiertelników - trzęsłaś się z zimna i szczękałaś swoimi długimi kłami. Twój płonący miecz zgasł już kilka godzin temu w twoich kopytach, kiedy w ciele skończyły się resztki energii magicznej - teraz leżał gdzieś pod drugą ścianą, musiałaś go użyć do porąbania drewna. Plan zamieszkania w opuszczonej wieży posiadał jedną zasadniczą wadę - noce w tym klimacie były przeraźliwie zimne, co odczułaś dziś na własnej skórze. Ruiny do tego nie stanowiły dobrego schronienia, do tego panowały tu przenikliwe przeciągi. Nie byłby to problem dla kogoś tak uzdolnionego magicznie jak ty, jednakże... każda moc ma swoje limity. Jakim cudem wyczerpałaś swoje potężne naturalne zasoby, nie wiedziałaś. Po prostu, w pewnym momencie twoja magia... przestała działać. Nadal byłaś zdolna do używania swojego rogu, ale nie mogłaś się zmusić do niczego innego. Dlatego marzłaś tu jak pierwszy lepszy, bezradny śmiertelnik, drżąc i szczękając zębami. Durny Hoof-Beleth... Usłyszałaś nad sobą ciche i delikatne skrobanie. Kilka drobniutkich kamyczków odbiło się od twoich długich rogów. Spojrzałaś w górę i zobaczyłaś schodzącego po ścianie głową w dół... smoka. Oczywiście, nie dorosłego smoka, bo dojrzały osobnik nie zmieściłby się w komnacie takiej wielkości. Gad musiał być młody - mógł z łatwością zmieścić się na twoim grzbiecie, a i z pewnością nie stanowiłby dużego ciężaru. Przypominał coś w rodzaju dużej, skrzydlatej jaszczurki o ciemnoczerwonym kolorze łusek. Wzdłuż kręgosłupa aż po koniec ogona wyrastały mu tępe płytki, do tego stwór posiadał już drobne różki, podobne do twoich. Smok niósł w pysku martwego, brązowego królika. Gad nie wydawał się zbytnio zaskoczony twoim widokiem. Po prostu puścił się ściany i wylądował z gracją na ziemi, wyhamowując dzięki swoim skrzydłom. Po chwili leżał z przymkniętymi oczami przy ognisku, a jego zdobycz znajdowała się tuż przed twoimi kopytami. W świetle płomieni każdy mógł dostrzec wbity w czoło smoka czarny jak noc kamień szlachetny. Co ty byś beze mnie zrobiła? usłyszałaś w głowie ironiczny głosik. Cordian zastrzygł uszami niczym kot, nie odmykając powiek, po czym zmarszczył nos i buchnął z nozdrzy ognistym jęzorem w ognisko. Płomień od razu się powiększył, a ty poczułaś, jak wzrasta okoliczna temperatura. W zasadzie nie znałaś całej historii demona ani powodów, dla których przyłączył się do ciebie, jedynie ogólniki. Cordian niechętnie dzielił się informacjami na swój temat, choć zdradził już, że kiedyś był czarcim lordem. Wiadomo było jedynie, że skończył podobnie jak ty - wygnany z samego piekła. Skończył jednak gorzej, bo nie we własnym ciele, a uwięziony w tym czarnym krysztale. Jakim cudem udało mu się zdobyć ciało młodego smoka, nie powiedział. Zjedzże w końcu tego królika, a nie gapisz się na mnie jak na "w pełni wyeksponowanego" diabła.
  19. Łupieżca z drwiącym uśmiechem na ustach wyrwał zakrzywiony nóż z już martwego ciała Diamentowego Psa. Puścił swoją ofiarę i odepchnął ją od siebie, przez co truchło bezwładnie uderzyło w ścianę chatki i osunęło się na ziemię, zostawiając za sobą szkarłatną smugę. Kuc podrzucił swoją broń i złapał ją w locie, nie przestając się uśmiechać. Odwrócił głowę w kierunku małej bezsilnej grupki innych psowatych, które przyglądały się mordowi z zimną nienawiścią, zaciskając do białości swoje wielkie łapy. - Ktoś chce do niego dołączyć? - rozbójnik machnął uzbrojonym kopytem na trupa, po czym zarechotał głośno i ruszył w bok, okrążając tłumek. - To właśnie się dzieje, kiedy ktoś próbuje się nam stawiać, rozumiecie?! - wrzeszczał z dziką radością, upojony strachem budzonym wśród mieszkańców miasteczka. Nie zdawał sobie sprawy, że Diamentowe Psy nigdy się go nie bały. Ich brak chęci do walki pochodził ze zwykłego, prostego rozsądku (choć powszechnie uważano tę rasę za mało inteligentną). Zbyt wielu zginęłoby w próbie przegnania bandy z okolicy, a nawet gdyby się to udało, kolejna czekała jedynie na okazję do zastąpienia starej. Oczywiście, znajdowali się tacy, których to nie obchodziło i nadal stawiali opór. Tego, co się z nimi działo, mieli przykład tuż przed sobą. - Powinniście się cieszyć! Wasze suki są tak brzydkie, że nawet półślepy Rat nie potrafi na nie patrzeć! - watażka kontynuował tyradę, co wywoływało śmiech wśród stojących z tyłu łupieżców. Jeden z nich bezwiednie podpalił łuczywo i wrzucił przez nieoszklone okno do jednej z chatek, po czym przyglądał się, jak płomienie pochłaniają dorobek czyjegoś życia. - Tak... Powinnyśmy was wyste... wyste... - nagle herszt zaciął się, nie potrafiąc wymówić za trudnego dla niego słowa. Zamlaskał parokrotnie. - Egg! - Wysterylizować, szefie. - odezwał się ktoś z pośród bandy. - Ha! Właśnie! Ale że, wy, idioci z natury, nie rozumiecie tak skomplikowanego słowa, wyjaśnię. - kuc przejechał kopytem po płazie zakrzywionego noża i zbliżył je do oka niczym jubiler diament, by sprawdzić, czy na pewno nie ma jakiejś skazy. - Tym waszym psim dziwkom powinno się rozpruwać cipy, wyciągać wszystko ze środka i zaszywać. Tak... - ponownie zarechotał, gdy przyszedł mu do głowy pomysł. - Co powiecie na to, panowie?! - ryknął i odwrócił się do swoich towarzyszy. - Spróbujemy tego na którejś z tych k... - nie zdołał dokończyć, głos uwiązł mu w gardle. Spoglądał z otwartymi ustami ponad głowy bandytów. A potem zaczął niekuco wrzeszczeć. Nie wszyscy grabieżcy zdążyli odwrócić. Pierwszego zmiotło potężne uderzenie starożytnej buławy. Łupieżca uderzył w lichą ścianę płonącej chatki, rozbił ją swoim ciałem w drzazgi i wleciał do środka inferna. Nawet jeśli krzyczał, nikt nie zwrócił na to uwagi. Szkielet Diamentowego Psa, trzymający się w całości wbrew wszelkim prawom rządzącymi tym światem,okuty w powgniatany pancerz i niosący w kościanych palcach okrytą pajęczynami żelazną maczugę, uniósł ponownie swój oręż, po czym zmiażdżył kolejnego bandytę. Tymczasem następnego nieumarły, władający dwoma zardzewiałymi toporami, wyłonił się z zaułka i wbił jedną z broni w czaszkę innego grabieżcy po samo stylisko. Nie kłopotał się z jej wyciąganiem, po prostu ruszył na bandę szybkim krokiem, ciągnąc za sobą truchło. Niektórzy członkowie bandy próbowali uciekać w zaułki, ale tam trafili na kolejnych wiecznych żołnierzy i ginęli pod ciosami ich starożytnej broni. Diamentowe Psy z przerażeniem i w bezruchu przyglądały się, jak ich przodkowie wyrzynają całą bandę ich dręczycieli, nie szczędząc nikogo. Ożywiły się dopiero, kiedy jeden ze szkieletów trafił starym, spróchniałym pniem używanym w roli broni, jej herszta w pierś. Prymitywny oręż pękł z trzaskiem, ale cios był na tyle silny, że odrzucił kuca daleko w tył. Prosto między tłum psowatych. Cóż, mieszkańcy często nosili przy sobie sierpy czy noże, do tego ich ras została obdarowana przez naturę szczątkowymi pazurami. Nikt nie zwracał uwagi na wrzaski rozrywanego żywcem na strzępy watażki. Spoglądałeś z chłodnym dystansem na pobojowisko ze szczytu kamiennej chatki, która posiadała na tyle mocny dach, że mogła cię utrzymać. Twoi nieumarli żołnierze wyrżnęli wszystkich bandytów i teraz stali bezczynnie, bez jakiegokolwiek zadania do wykonania. Czekały wiernie na twój rozkaz - w końcu byli jedynie zwykłymi szkieletami, bez żadnej dozy inteligencji. Tymczasem twoi poddani, po skończeniu z hersztem, zauważyli cię w końcu i przyglądali ci się z wielkimi oczami, szepcąc ze strachem między sobą, czekając na jakiś ruch z twojej strony.
  20. Odgłosy świętujących mieszkańców dało się słyszeć w nawet najbiedniejszych dzielnicach miasta Abul'Dur. Każdy jadł, pił, tańczył przy rytmach prymitywnej muzyki tworzonej przez miejscowych grajków na ich wątpliwej jakości instrumentach i ogólnie bawił się bez wytchnienia. Pogoda dziś dopisywała - słońce przyjemnie grzało w grzbiet wszystkich, którzy zdecydowali się opuścić swe zamroczone schronienia. Powód świętowania był prosty: kuce świętowały coroczne dożynki, ciesząc z zakończenia żniw. Oczywiście, takie rozrywki były zarezerwowane dla żywych. Dla ciebie świętowanie było jedynie bezsensowną stratą czasu, energii i zasobów. Niestety, śmiertelni zwykli przywiązywać się do takich rozrywek. Żyli z dnia na dzień, nie przejmując się jutrem. Próbując zapomnieć, że śmierci nie ma. Ona jednak zawsze była, czyhała za zadem, by zebrać swe żniwo. Nie można jej lekceważyć. Niech się bawią. Niech się śmieją. Kostucha i tak zapuka do ich drzwi. Oczywiście, ty nie musiałeś się o to martwić. Już dawno przedsięwziąłeś kroki, by zapobiec własnej zgubie. Rządziłeś już dwieście długich lat i nic nie wskazywało, by miało się to zmienić. Mieszkańcy bawili się tylko dlatego, że na to zezwoliłeś. Kolejną wadą żywych były ich humory. Potrzebowali takich rozrywek raz na jakiś czas, by pracować efektywnie. Dlatego dzisiejsza strata miała się zwrócić z nawiązką. Może i rządziłeś miastem żelaznym kopytem, ale to wynikało z prostego bilansu. Na tym polegała istota bycia nieumarłym. Każdy krok, każdy ruch musiał być rozważnie przemyślany i w ogólnym rozrachunku prowadzić do zysku. Nierozważne rozdysponowywanie swojej energii prowadziło do własnego unicestwienia. Oczywiście, czym innym było utrzymywanie w kupie zwykłego szkieletu, a czym innym ciągłe stymulowanie swojego rozkładającego się mózgu słabymi elektrycznymi, by zapobiec jego całkowitemu rozkładowi i jednocześnie zmuszać go do działania. Przyglądałeś się bezwiednie swoimi pustymi oczodołami zabawom za oknem w swej komnacie. Niech się bawią, kiedy mogą. Niech się bawią. Wkrótce nie będzie im do śmiechu. Będziesz potrzebować złota, żywności i siły roboczej, by zwyciężyć w dokładnie zaplanowanej wojnie. A oni odczują to na swoich grzbietach. Twój wzrok skierował się na horyzont, gdzie niebo i ziemia stanowiły jedno. Nie widziałeś ich w tej chwili, ale wiedziałeś, że są. Kolejne państwa-miasta, rządzone przez niekończące się dynastie niekompetentnych głupców. Niedługo miało się to zmienić. Potrzebowałeś jedynie kilku sojuszników, których można byłoby wykorzystać do osiągnięcia twego celu. Usłyszałeś za sobą ciche, zwielokrotnione szuranie, jak gdyby ktoś ciągnął za sobą kilka sznurów. Znałeś dobrze ten dźwięk, słyszałeś go nazbyt często. Zawsze obawiałeś, że ktoś może odebrać ci życie, że ktoś wbije ci w grzbiet sztylet i przejmie władzę. Niektórzy nazywali to paranoją, ale wiedziałeś, że to nic innego jak uzasadniona ostrożność. Dlatego często zmieniałeś sługi, część z nich nawet skazywałeś na tortury i szafot. Każdy mógł być nasłanym zabójcą - na pewno znaleźliby się chętni na twój stołek. Mimo to... miałeś swojego najwierniejszego towarzysza. Można byłoby rzec, że darzysz go zaufaniem, chociaż w twojej głowie definicja tego słowa już dawno dalece odbiegała tej powszechnie znanej. Nie musiałeś się martwić o jego zdradę - nie leżała ona w naturze Braindeada... dosłownie. Odwróciłeś się i spojrzałeś na Obserwatora. Zwykłego śmiertelnika na pewno przeraziłby wygląd stworzenia, jednakże ty byłeś już przyzwyczajony. Zwykły przedstawiciel Obserwatorów przypominał pokraczną wizję prawie samowystarczalnego głowotułowia. Pierwszym, co przykuwało uwagę, było ogromne, potworne oko, od którego pochodziła nazwa tej rasy. Pod nim znajdowała się szczęka wyposażona w ostre zęby, bardzo rzadko jednak służące jako broń. Z tego pokracznego tułowia wyrastało kilkanaście macek, które dzieliły się na dwa rodzaje: pierwsze były tak długie, że Obserwator musiał ciągnąć je po ziemi. Kończyły się one gruczołami, które wytwarzały napięcie elektryczne. Drugi typ kończyn miał o wiele mniejszą długość, a jego zakończenia stanowiły małe, oślizgłe gałki oczne. Braindead różnił się od innych Obserwatorów. Jego skóra, kiedyś brązowawa, teraz miała odcień zgniłej zieleni, a główne oko zostało permanentnie zapieczętowane poprzez zszycie razem powiek. Sługa nie posiadał sklepienia czaszki - każdy widział jego różowawy mózg, zatrzymany w początkowej fazie rozkładu. Braindead był kimś takim jak ty. Stworzeniem, które oszukało samą śmierć i samemu podtrzymywało swoją egzystencję. - Jakieś życzenia, panie? - pytanie wydobyło się z oślizłych ust nieumarłego.
  21. Witajcie, spragnieni wędrowcy. Do moderatora działu: zdaję sobie sprawę, że w archiwum znajduję się temat o podobnym tytule. Jest to kontynuacja tego samego projektu, jednakże tym razem przychodzę z gotowym pomysłem na grę. Edytowanie tamtego tematu minęłoby się z celem, ponieważ zawartość obydwu jest drastycznie różna. A przyznam, że ciężko mi zrezygnować z tak dobrego tytułu. Jest rok 746 nowej ery... Świat pogrążony jest w chaosie i wojnie. Zuchwali książęta i lordowie rządzący zazwyczaj jedynie pojedynczymi państwami-miastami bez wytchnienia walczą ze sobą o wpływy, zasoby czy dumę. Ogrom wszelakich inteligentnych stworzeń zamieszkujących rozległy kontynent Kaon dzieli rasizm i zawiść. A zwykłe kuce? Próbują czekać na lepsze czasy. Ty jednak wiesz, że te czasy same nie nastaną. Ktoś musi zjednoczyć ten świat swoją silną ręką i zapewnić pokój wszystkiemu co żywe. Ty jesteś tym kimś. Jak będzie wyglądać gra? Jesteście lordami, którzy postanowili zdobyć władzę, czy to dla siebie samego, czy dla dobra wszystkich. Nieważne, czy tego chcecie czy nie - możecie zrobić jedynie zbrojnie. A do tego potrzebujecie armii. Zjednoczcie rasy Kaon pod swoją władzą. Oczywiście, nie wszystkie ruszą ślepo za waszym kiwnięciem ręką. Niektóre nie będą takie skore do przyłączenia się do sprawy. Podbijcie je i zmieńcie we własnych niewolników, przekupcie lub przekonajcie, że tylko razem możecie zwyciężyć. Mówiąc wprost: To WY tworzycie własną frakcję (zamek). Chcecie stworzyć armię, w której służą jednocześnie gremliny, wiwerny, czarty, minotaury i orki? Żaden kłopot. Jest tylko jeden haczyk. Nie możecie mieć ich za dużo. Po prostu - nie ma jakiegoś dokładnego limitu ras lub rodzaju jednostek, ale nie przesadzajmy. Także nie wszystkie rasy będą ze sobą świetnie współpracować. Dobierajcie je tak, by miały dobre stosunki - albo sprawcie, że takie się pojawią. Wasza postać nie jest bezbronna bez wojsk. Na początku gry nie będziecie posiadać żadnych żołnierzy. Trzeba więc poradzić sobie bez nich. Ogólnie mówiąc wprost: gra będzie kombinacją normalnego PBFa (Play By Forum) z elementami strategii. Nie będziecie cały czas dowodzić żołnierzami. Wasza postać będzie musiała bez przerwy podróżować, by pozyskać żołnierzy, rzemieślników, uzbrojenie... Myślicie, że będziecie mogli od tak dobudować parę ozdób do koszar, w których mieszkają minotaury i to automatycznie sprawi, że te staną się "ulepszone". Chyba w snach/grach. Aby ulepszyć jednostkę należy zdobyć specjalne plany oraz zatrudnić rzemieślników, którzy potrafią wykonać odpowiednie uzbrojenie oraz trenerów... I odpowiadając na niezadane pytanie: nie, jesteście rycerzami, nie królami - nikt nie zrobi tego za was. Przyznaję, niektóre rzeczy wyjdą w praniu... Jeśli uważacie, że to skomplikowane, nie martwicie się ! Będzie gorzej. Każdy z was będzie mieć osobistego doradcę, nad którym kontrolę będę sprawować ja. Jeśli potrzebujecie pomocy, nie bójcie się go zapytać. Zastanawiacie się, czego potrzebujecie do ulepszenia jednostki? Zapytajcie, a wam odpowie. Gdzie te rzeczy znaleźć? Również. A, i nie ma tylko jednego ulepszenia jednostki - jest ich mnóstwo, ale każde ma inne wymagania do rekrutacji. Co do mechaniki... Polegam na opisach. Czasem będę rzucać kostkami, ale będę to tak wbudowywać w opisy, żebyście tego nie zauważyli. Nie będzie obskurnych opisów "Ten miecz ma +10 do ataku". Oto się nie martwcie. Możecie zawiązywać sojusze, zarówno z innymi graczami, jak i NPC. Zaczynacie jako posiadacie małego miasteczka. W miarę jak będziecie zdobywać sojuszników i się bogacili, miasto będzie się rozrastać, sami też będziecie mogli je rozbudowywać za pomocą planów znalezionych podczas podróży. Kiedy przyłączy się do was jakaś rasa, będziecie musieli wybudować jej własny budynek w mieście. Bądźcie spokojni - na to już planów nie potrzebujecie. Oczekuję od graczy opisów. Liczycie, że wystarczy, jak napiszecie jedno zdanie na post? O nie. Takich graczy ja wypierniczam w kosmos kopem w zad. Opisy. Nie muszą być super, hiper rozległe, ale to też nie mają tylko z dwa zdania. Odpisywać będę jak będę mieć czas. Może to być dzień, może być i tydzień. Takie życie. Nie wyznaczam sobie żadnych terminów, bo to nic nie da. Wzór na kartę postaci Imię, nazwisko, pseudonim: Płeć: Rasa: Macie do wyboru cały kalejdoskop wszelkich ras Fantasy. Oczywiście sponyfikowanych. Elfy, krasnoludy, orkowie, gremliny, cyklopy... No może za wyjątkiem centaurów . Oczywiście, możecie być także zwykłym jednorożcem czy pegazem. Wygląd: Może być opis, może być zdjęcie. Historia: Wiek: Ekwipunek: Nazwa rządzonego miasta: Zaznaczam, że karta może być odrzucona.
  22. Minął rok od pokonania Alduina przez Smocze Dziecię, smoki pod władzą Paarthurnaxa przestały być zagrożeniem mimo tego iż wciąż żyły w Tamriel nie atakowały już jeśli ktoś nie wkroczył na ich terytorium. Jednak smoki są tylko częścią problemu, wojna o niepodległość Skyrim trwa a Ulfric Gromowładny jarl Wichrowego Tronu wciąż pozostaje na wolności. Mimo iż Cesarstwo robi co może nie łatwo jest wygrać z rebeliantami którzy wciąż rosną w siłę. Do tego wyznawcy Daedr i wampiry wciąż są niebezpieczni, Mroczne Bractwo szykuje zamach na cesarza a ród Volkiharów pod wodzą Harkona jest coraz bliższy zdobycia Prastarego Zwoju i dokonania proroctwa Tyranii Słońca. Straż Stendarra nie może poradzić sobie z tym zagrożeniem, na szczęście jednak w blasku dnia pojawiają się łowcy wampirów, Obrońcy Świtu. Jak potoczy się wojna? Czy wampiry zwyciężą? Nie jest to wiedza dla śmiertelników. Jedno jest pewnie, śmierć Alduina to dopiero początek... mapa z podziałem na dzielnice. Sesja ta, jest w klimatach gry The Elder Scrolls V Skyrim. Akcja dzieje się po zakończeniu wątku głównego. Będziecie mieli możliwość bycia członkiem jednej z organizacji z tejże gry oraz dodatku Dawnguard. Oto kilka zasad które musicie przestrzegać. 1. Twoja postać może być tylko jednym archetypem naraz. Nie możesz być opancerzonym magiem zniszczenia który czarem zabija smoka a mieczem dwuręcznym całą resztę. Wszystko w granicach rozsądku. Po prostu zero op. 2. Przekleństwa są dozwolone ale z umiarem. 3. Zero dodatkowych ras. Tylko te z uniwersum. 4. Nie możecie mieć na start pełnego daedrycznego ekwipunku ani artefaktu. 5. Pamiętajcie że Skyrim to niegościnna kraina i że wasza postać musi mieć futro aby móc przetrwać, nie może biegać w staniku, chyba że jest w południowej części Skyrim. 6. Jeśli chcecie własny wątek, proszę pisać na pw. Tak samo jeśli chcecie zdobyć jakiś Daedryczny artefakt. 7. Ogólny regulamin forum też obowiązuje. Organizacje dostępne. (opis z pl.elderscrolls.wikia.com) Mroczne Bractwo Gildia złodziei Towarzysze Akademia Magów w Zimowej Twierdzy Straż Stendarra Straż Świtu Klan Volkihar Rasy Argorianie Bretonowie Mroczne Elfy (Dunmerowie) Elfy wysokiego rodu (Altmerowie) Cesarscy Khajiit'ci Nordowie Orkowie (Orismerowie) Redgardzi Leśne Elfy (Bosmerowie) Karta Postaci Imię: Nazwisko (nieobowiązkowe) Pochodzenie (może być inne niż na przykład Redgard z Hammerfell, może być ze Skyrim)) Rasa: Archetyp: Wiek: Wygląd: Krótka historia życia (nie musi być naprawdę długa) Organizacja (nieobowiązkowe): Moja postać: Zapisani: Elfka z Amanu, Mag Anriela Slinbor Mały Hehesz, Zwiadowca Arfina Oksymoron Greyjol, Wampirzy skrytobójca Dharina. Pawlex, Barbarzyńca Thormak BrillantCandy, skrytobójca Werika
  23. Arda. Śródziemie. Świat Iluwatara oraz Valarów. Zasiedlony przez liczne rasy, stwory czy zwierzęta. Dom Elfów, Krasnoludów, Ludzi, czy Hobbitów. Świat pełen szczęścia, dobra, ale też i zła, smutku i śmierci. Świat pełen wojen, wojen z Morgothem, orkami, smokami i wszelkim złem. Arda choć piękna i pełna życia, nie była wolna od złych istot, czy też wojen. Jednak dobro zawsze zwyciężało, obalając Melkora, zalewając plugawe lądy morzem, wypędzając orków. I tym razem, przed kilkoma laty, wojna była ciężka, bowiem Sauron miał potężnych sojuszników i dobrze był przygotowany. Zbierał siły, czekając na ten moment, aż w końcu rozpoczął kampanię przeciw ziemią Śródziemia. Jednak zło ponownie zostało pokonane i wypędzone, a wszystko za pomocą jednego Hobbita, który wziął ogromne brzemię, i ruszył z nim poprzez całe Śródziemie ryzykując życiem. Zniszczył on jedyny pierścień, a Sauron, ponownie wygnany uciekł gdzieś pośród mroki. Wojna dobiegła końca, orki były dziesiątkowane, elfy odpływały ku krainą nieśmiertelnych. I to właśnie tutaj zaczyna się nasza opowieść. Wydawała się nie być wartościowa, czy też szczególnie znacząca. Jednak jak się rozwinie? Jeden Eru wie... *** Na znaku przed drzwiami widniała tabliczka, a zdobiący ją napis brzmiał: "Pod rozbrykanym kucykiem". Zbliżał się ranek, a miasteczko dopiero budziło się do życia. W samej zaś oberży, brzuchaty karczmarz przygotowywał już od pewnego czasu gulasz, który to miał zostać podany jako śniadanie dla gości. Ale to nie on był bohaterem naszej opowieści. Nasz bohater znajdował się teraz na piętrze, budząc się z okropnego snu. Ów sen męczył Aarona calutką noc, a był on wspomnieniem walki z grupą Orków, którzy to próbowali zabić biednego człowieka, co napatoczył się na nich przypadkiem. Na szczęście mężczyzna zdołał uciec owej bandzie, a teraz przebywał bezpieczny w karczmie i mógł zacząć ponownie przygotowywać się do swej wyprawy. A jakie będą jego dalsze losy? O tym zdecyduje on sam...
×
×
  • Utwórz nowe...