Skocz do zawartości

[Dyskusja] Jak, traktujesz, swoich niepełnosprawnych kolegów ze szkolnej ławki


Paladyn Zanderson

Recommended Posts

Dzisiaj jest 5 Maja, a w kalendarzu Unii Europejskiej  jest to Dzień kilku istotnych świąt międzynarodowych Dnia  Europy, Dzień Tolerancji Praw Człowieka i Integracji Europejskiej, ale tego Dnia obchodzony jest również Dzień Walki z Dyskryminacją Niepełnosprawnych. W związku z tym jako osoba niepełnosprawna chcę was spytać, jak traktujecie swoich szkolnych kolegów, którzy są niepełnosprawnymi. Myślę, że to może wyniknąc z tego ciekawa dyskusja, oczywiście liczę na szczerość - kłamstwom i lizusostwu mówię nie

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Littlebart

Zależy jaka to jest niepełnosprawność. Do mnie do klasy nie chodziła ani nie chodzi żadna osoba niepełnosprawna, ale dawniej w podstawówce, gimnazjum chodziła, tylko do klasy o rok starszej. Widać było po zachowaniu innych, że śmiali się tej osoby, robili sobie żarty. Gdyby do mojej klasy chodziła taka osoba, pewnie nie zwracał bym na to większej uwagi. Rozumiem śmiać się z normalnych osób, ale nie z takich. Jak pisałem, zależy też od stopnia tej niepełnosprawności, bo osoby już takie pełno niepełnosprawne nie uczęszczają do publicznych szkół ze "zdrowymi" uczniami. A jak już uczęszczają to ta niepełnosprawność nie jest chyba aż taka zaawansowana, gdzie przekreślałby rozwijać się jakoś :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sprawa dla mnie jest prosta - dopóki ta osoba byłaby dla mnie w porządku, to ja będę w porządku dla niej. Obojętnie kto kim jest zresztą... nie interesuje mnie rasa, orientacja, wygląd. Dopóki jest ktoś dla mnie ok, to ja też jestem ok. 

 

Rozumiem, że chodzi o niepełnosprawnych fizycznie. Jeśli to niepełnosprawni umysłowo, to imo nie powinni chodzić do szkoły z ludźmi zdrowymi. Zanim jednak ktoś mnie opierdzieli - bo po prostu będzie zaniżać klasę, wszystko będzie się kręcić wokół niej. O ile gdy ktoś jest ślepy, niedosłyszący, jeździ na wózku czy cuś, to nie musi swoim kalectwem opóźniać innych - bo ma sprawny umysł i może być tak samo inteligentny jak reszta klasy. 

 

Oczywiście od niepełnosprawnych umysłowo nie należy się izolować, jeśli nie robią niczego szkodliwego. To też ludzie są... 

Edytowano przez Feather
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Sprawa dla mnie jest prosta - dopóki ta osoba byłaby dla mnie w porządku, to ja będę w porządku dla niej. Obojętnie kto kim jest zresztą... nie interesuje mnie rasa, orientacja, wygląd. Dopóki jest ktoś dla mnie ok, to ja też jestem ok. 

 

Dokładnie to. Poza tym nie mam niepenosprawnych znajomych, tak się jakoś złożyło.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam w rodzinie osobę niepełnosprawną poruszającą się na wózku. Mieszka w Bydgoszczy więc ostatnio widziałam ją...3 lata temu. Rodzina stara się pomagać jak może ale kontaktu raczej nie utrzymujemy (właściwie to nie miałam z nią okazji porozmawiać). A co do szkoły to jest jedna dziewczyna w szkole która nie ma włosów. Nie wiem czy to po chemioterapi, ale podobno jej dom zniszczył się całkowicie po pożarze lub był cały zalany (nie wiem) lub sytuacji materialnej i że to niby ze stresu. Raz miałam z nią kontakt (jeszcze przed utratą włosów) jak była jedyną dziewczyną w klasie łączonej.Teraz raczej trzyma się sama, kiedyś gadała z innymi dziewczynami. Zawsze nosi tą samą czapkę (kiedyś chustki),bluzę,spodnie i buty w każdą porę roku. Nauczyciele traktują ją każdego ucznia. Szanuję takie osoby i im współczuje. Z rodziną zbieram korki na wózek dla córki koleżanki z pracy mojej mamy. Spróbuję popytać i dowiedzieć się co się stało tej dziewczynie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No proszę, proszę dyskusja istnieje ledwie 3 godziny, a już mamy ciekawe odpowiedzi na przedstawiony temat. Muszę przde wszystkim pochwalić Feathera, za najbardziej, że tak powiem ludzkie podejście do tematu (choć to zdanie z tym, że niepełnosprawni  umysłowo nie powinni chodzi do szkoły z zdrowymi się nie zgadzam, bowiem jak jest kontakt ze zdrowymi to jest moim zdaniem dobre rozwiązanie ze względów ludzkich, bo w sumie jak Czo nie ma kontaktu z 2 to staje się "dziki" [wiem to z własnego doświadczenia])

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sam mam lekki stopień i mogę spojrzeć na ten temat z nieco innej perspektywy. Wszystko zależy od "rodzaju niepełnosprawności". Osoba niedosłysząca bez problemu się zaaklimatyzuje, ale ktoś bez ręki może budzić obrzydzenie. Sam mam padaczkę i to smutne, ale w LO i na studiach byłem omijany szerokim łukiem. Tolerancja? Taa...  :burned:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Triste dobrze to ująłeś wszytko zależy od stopnia niepełnosprawności jeśli chodzi o osobę niepełnosprawną, zaś tolerancja zdrowych to inna sprawa. Sam coś o tym wiem bowiem chodziłem do LO gdzie byłem w klasie integracyjnej, ale "integracja" tylko na papierze, bo w praktyce w klasie były 2 obozy zdrowi, którzy np nabijali się z mojej koleżanki, która ma problemy pamięcią krótkotrwałą, i my niepełnosprawni, którzy próbowaliśmy nawiązać jakieś pozytywne relacje (nota bene mam w stopień znaczny, więc nie było mi łatwo nawiązywać relacje). Najlepsze było to, że w samej szkole była kompletna odwrotność, tego co się działo się mojej klasie - dlatego, z niektórymi znajomymi utrzymuję kontakty do dziś, a z 3 się nawet przyjaźnię

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem śmiać się z normalnych osób, ale nie z takich.

 

 

Chyba źle się wyraziłeś, bo wyśmiewanie się z kogoś nigdy nie jest miłe :| Owszem, można czasem zażartować z kogoś, ale tylko w taki sposób, żeby nikogo nie urazić. Tak nawiasem to chyba trzeba mieć poczucie humoru na poziomie hieny, jeśli rozśmiesza cię ktoś niepełnosprawny po prostu swoim istnieniem. Nie rozumiem takiego zachowania.

 

Nie spotkałam się w żadnej klasie (ani poza klasą, bo złamany palec siostry, który jakoś od kilku lat nie może się wyleczyć) z nikim niepełnosprawnym. Ale pewnie traktowałabym niepełnosprawnego jak każdego innego, bo to przecież normalna osoba, tylko z lekko uszkodzonym ciałem (bo chyba mówimy tu tylko o niepełnosprawności fizycznej). Starałabym się też subtelnie pomagać i podnosić na duchu, żeby wiedział, że nie jest sam ^^

Edytowano przez Syrenka Kath'em All
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem śmiać się z normalnych osób, ale nie z takich. 

 

Można śmiać się z każdego o ile jest ku temu dobry powód. Bez względu na stan jego zdrowia. Zrobił z siebie głupka? A śmiej się do woli, ale po chwili odpuść. Nie można jednak wyśmiewać kogoś bez końca z byle powodu, a już na pewno nie z powodu choroby. 

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż, nigdy nie miałam w klasie osoby niepełnosprawnej, więc moje zdanie będzie wybitnie subiektywne.

 

Traktowałabym taką osobę tak jak i zdrowego człowieka. Jeśli byłaby spoko, to i ja będę wobec niej ok. Ale jeśli będzie wredną mendą, to... ja nie będę pokorną owieczką i się odwzajemnię, jednak nie odwołując się do tak niskich argumentów jak niepełnosprawność, bo to jest po prostu dziecinne.

U mnie każdy ma to, na co sobie zasłużył. Nie mam taryfy ulgowej.

 

W ramach wolontariatu pracowałam kiedyś z dziećmi niepełnosprawnymi fizycznie lub [lub w sensie logicznym] umysłowo. Bywało różnie. Niektóre naprawdę lubiłam, inne były tak złośliwe i złe do szpiku kości, że miałam ochotę pourywać im łby. Oczywiście nie zrobiłam tego :rdblink:. Jednak umiem zachować profesjonalizm, kiedy trzeba.

 

Sama jestem astmatykiem, co nie kwalifikuje mnie jako osoby niepełnosprawnej, jest jednak pewnym defektem zdrowotnym. I wkurza mnie podejście ludzi, którzy się tym przejmują i zachowują się, jakbym zaraz miała umrzeć. I tylko takie przerażenie w oczach, typu "Byle nie na moich oczach". Tak, to boli, bo mi przypomina. A jak dla mnie to jest mój i tylko mój problem, moja prywatna sprawa. A ja nienawidzę, kiedy traktuje się mnie jak ciężko chorego, który nie może przejść 2 metrów, bo jeszcze umrze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość ChrisEggII

Szczerze przyznam, że... nie wiem. Jakoś nigdy nie było mi dane osobiście poznać osoby rzeczywiście niepełnosprawnej. Znaczy znam masę ludzi, którzy mają coś nie tak z głową, ale "idiotyzm nabyty" się nie liczy. Jedyny jak dotąd kontakt z taką osobą, to były wymienione naprędce 2 słowa z dziewczyną ze słabo rozwiniętymi kończynami górnymi. Nic więcej.

A jak by taki kontakt wyglądał? Prawdopodobnie bym się starał traktować takiego kogoś jak najbardziej normalnie. Jednak teraz to może być tylko puste gadanie.

 

Sama jestem astmatykiem, co nie kwalifikuje mnie jako osoby niepełnosprawnej, jest jednak pewnym defektem zdrowotnym. I wkurza mnie podejście ludzi, którzy się tym przejmują i zachowują się, jakbym zaraz miała umrzeć. I tylko takie przerażenie w oczach, typu "Byle nie na moich oczach". Tak, to boli, bo mi przypomina. A jak dla mnie to jest mój i tylko mój problem, moja prywatna sprawa. A ja nienawidzę, kiedy traktuje się mnie jak ciężko chorego, który nie może przejść 2 metrów, bo jeszcze umrze.

Znam ten ból. Czasami mam wrażenie, że ludzie mają do mnie stosunek "niech umiera, byle nie przy mnie". Z tego też powodu staram się zawsze maksymalnie odwlekać informowanie ludzi. W liceum powiadomiłem znajomych dopiero w trzeciej klasie i poza jednorazowym zdziwieniem, żadnych więcej reakcji nie było.

Gorzej jak ktoś się ciebie czepia, bo jesteś chory... Do dzisiaj nie mogę wybaczyć dla gościa, który po tym jak się dowiedział o tym, że startuję w wyścigu powiedział "Na paraolimpiadę leć, bo tutaj się startuje na czysto". Chodziło o leki przeciw astmie, które według niego miały dać mi przewagę nad innymi.

A potem ludzie się dziwują, że wyjątkowo nie przepadam za Justyną Kowalczyk...

Edytowano przez ChrisEggII
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W gimbazie miałem w swojej klasie lekko opóźnionego w rozwoju chłopaka. I niestety, nie miał łatwego życia. Nigdy nie był dopuszczany do grupy, za to bardzo często był wyśmiewany. Ja też niestety rzuciłem czasem przysłowiowym kamieniem. Był łatwym celem, a ludzie, a co dopiero gimbusy, mają tendencję do atakowania słabszych od siebie, a świadomość bycia częścią silnej grupy wyciąga z nich wszystko to, co najgorsze. Cóż, na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć tyle, że na zakończenie gimbazy jako jedyny podszedłem do niego, przeprosiłem go za te 3 lata i wyciągnąłem rękę na zgodę. A on je przyjął. Na szczęście wydoroślałem.

W liceum, już nie w mojej klasie, była dziewczyna poruszająca się na wózku, ale nigdy nie wnikałem w szczegóły jej choroby. W każdym razie tam już nigdy nie widziałem, żeby ktoś się z niej śmiał. Wręcz przeciwnie, ludzie pomagali jej, jak mogli.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Szczerze przyznam, że... nie wiem. Jakoś nigdy nie było mi dane osobiście poznać osoby rzeczywiście niepełnosprawnej.

Hm cóż zawsze musi być ten 1 raz


Sama jestem astmatykiem, co nie kwalifikuje mnie jako osoby niepełnosprawnej, jest jednak pewnym defektem zdrowotnym. I wkurza mnie podejście ludzi, którzy się tym przejmują i zachowują się, jakbym zaraz miała umrzeć. I tylko takie przerażenie w oczach, typu "Byle nie na moich oczach". Tak, to boli, bo mi przypomina. A jak dla mnie to jest mój i tylko mój problem, moja prywatna sprawa. A ja nienawidzę, kiedy traktuje się mnie jak ciężko chorego, który nie może przejść 2 metrów, bo jeszcze umrze.

Mnie też wkurza takie podejście ludzi, to że jest się chorym nie oznacza, że jest się słabym czy bezbronymm, a takie fałszywe współczucie tylko przeszkadza niż pomaga

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Praktycznie nie miewam okazji spotkać takich osób, ale te, które do tej pory spotkałam dzielą się na:

-poszkodowani, ale zachowali pogodę ducha i entuzjazm do życia- spoko, szanuję takich ludzi, jest mi ich szkoda, ale nie rozczulam się, bo ani to im pomaga ani nie polepsza ich nastroju, a może wręcz sprawić, że będą się źle czuli w towarzystwie osoby smucącej się za nich cały czas

-poszkodowani, którzy stali się zgorzkniali... eh, szkoda kiedy się człowiek łamie. Nie wiem jak się przy nich zachowywać. 

-ludzie z jakimś lekkim upośledzeniem niekoniecznie fizycznym- jeśli są w porządku wobec mnie, to i ja jestem wobec nich. Jednakże czasem ich pierwsza reakcja bywa mocno negatywna zupełnie bez powodu i czasem zauważam za tym wyuczoną obawę przed dyskryminacją. W takich sytuacjach pozwalam aby ich negatywne nastawienie spływało po mnie jak po kaczce i czekam, aż zniosą swoją mentalną obronę i zobaczą, że nie mam złych zamiarów. Czasem w ten sposób można sobie zdobyć nowych przyjaciół.

 

Najczęściej spotykam tą trzecią grupę, niekoniecznie źle nastawioną np. osoby, które mają jakieś naprawdę ostre wady wymowy. Znałam 3 osoby, których nie szło zrozumieć, bo ogromną trudność sprawiało im złożenie poprawnego gramatycznie zdania, albo mówiły tak szybko i nerwowo, że nie dało się ich zrozumieć bez pełnego skupienia i ciszy, albo osobę, która brzmiała naprawdę dziwacznie i komicznie wręcz cokolwiek mówiła. Z pierwszą nikt nie miał siły rozmawiać, bo trzeba było ją uspokajać i domyślać się co chce przekazać i dopytywać o każde zdanie, ale starczyło mi na nią cierpliwości na jedno lato. Druga była po prostu znerwicowana do nieprzytomności i miała urojone wizje prześladowcze więc reagowała bardzo negatywnie, musiałam ją dość długo "oswajać", bo uznałam, ze błędem byłoby udowadnianie jej, że jestem tak zła jak ona to podejrzewa bez powodu- opłaciło się. Ale kilka miesięcy zajęło mi nauczenie się rozumienia tego co mówi. x.x W trzecim przypadku było bardzo niefajnie: na dodatkowych zajęciach z angielskiego był chłopak z jakąś naprawdę cudaczną wadą wymowy, NAPRAAAAWDĘ cudaczną i wszyscy się z niego śmiali, kiedy coś czytał. Mało tego, śmiała się sama nauczycielka i specjalnie kazała mu czytać na głos więcej niż innym, żeby się otwarcie ponabijać. Było mi go strasznie szkoda, ale niestety- tylko mi. Po 3 zajęciach zrezygnował z kursu, bo był nieustannie upokarzany.

Edytowano przez Burning Question
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Praktycznie nie miewam okazji spotkać takich osób, ale te, które do tej pory spotkałam dzielą się na:

-poszkodowani, ale zachowali pogodę ducha i entuzjazm do życia- spoko, szanuję takich ludzi, jest mi ich szkoda, ale nie rozczulam się, bo ani to im pomaga ani nie polepsza ich nastroju, a może wręcz sprawić, że będą się źle czuli w towarzystwie osoby smucącej się za nich cały czas

-poszkodowani, którzy stali się zgorzkniali... eh, szkoda kiedy się człowiek łamie. Nie wiem jak się przy nich zachowywać. 

-ludzie z jakimś lekkim upośledzeniem niekoniecznie fizycznym- jeśli są w porządku wobec mnie, to i ja jestem wobec nich. Jednakże czasem ich pierwsza reakcja bywa mocno negatywna zupełnie bez powodu i czasem zauważam za tym wyuczoną obawę przed dyskryminacją. W takich sytuacjach pozwalam aby ich negatywne nastawienie spływało po mnie jak po kaczce i czekam, aż zniosą swoją mentalną obronę i zobaczą, że nie mam złych zamiarów. Czasem w ten sposób można sobie zdobyć nowych przyjaciół.

 

Najczęściej spotykam tą trzecią grupę, niekoniecznie źle nastawioną np. osoby, które mają jakieś naprawdę ostre wady wymowy. Znałam 3 osoby, których nie szło zrozumieć, bo ogromną trudność sprawiało im złożenie poprawnego gramatycznie zdania, albo mówiły tak szybko i nerwowo, że nie dało się ich zrozumieć bez pełnego skupienia i ciszy, albo osobę, która brzmiała naprawdę dziwacznie i komicznie wręcz cokolwiek mówiła. Z pierwszą nikt nie miał siły rozmawiać, bo trzeba było ją uspokajać i domyślać się co chce przekazać i dopytywać o każde zdanie, ale starczyło mi na nią cierpliwości na jedno lato. Druga była po prostu znerwicowana do nieprzytomności i miała urojone wizje prześladowcze więc reagowała bardzo negatywnie, musiałam ją dość długo "oswajać", bo uznałam, ze błędem byłoby udowadnianie jej, że jestem tak zła jak ona to podejrzewa bez powodu- opłaciło się. Ale kilka miesięcy zajęło mi nauczenie się rozumienia tego co mówi. x.x W trzecim przypadku było bardzo niefajnie: na dodatkowych zajęciach z angielskiego był chłopak z jakąś naprawdę cudaczną wadą wymowy, NAPRAAAAWDĘ cudaczną i wszyscy się z niego śmiali, kiedy coś czytał. Mało tego, śmiała się sama nauczycielka i specjalnie kazała mu czytać na głos więcej niż innym, żeby się otwarcie ponabijać. Było mi go strasznie szkoda, ale niestety- tylko mi. Po 3 zajęciach zrezygnował z kursu, bo był nieustannie upokarzany.

hm ciekawy pościk bardzo ciekawy, ja raczej staram się należeć do tej 1 grupy choć jak mi ludzie ciągle smęcą, że jestem do niczego, czy w ogóle żałosny, to wtedy ląduję w 2 grupie (dotyczy to zwykle smętów rodziny na mą osobę, bo na obcych mam kompletny luz i wyjębkę). Aż chba przyznam ci za niego repkę. Zaryzykuję też pytanie, jak wy dziewczny zareagowałybyście, gdy osoba niepełnosprawna  się w was zakochała. ? Bo z mojego doświadczenia w tej materii widać pewien dosyć smutny schemat:

- Kocham dziewczynę, rozmawiam z nią mówię że jestem niepełnosprawny, to ona mówi ok, że jej to nie przeszkadza, ale gdy wyznaję miłość  Bum 3 zakończenia 

A) Let's be Friends (ta opcja najczęściej mi się przytrafia)

b) urwany telefon (zdarzyło się 2 razy)

c) Spier.. na bambus  (raz)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przepraszam jeśli kogoś zasmucę, ale... z tego co zauważyłam, na miłość składa się zarówno przyjaźń jak i pożądanie- drugie w jakiejkolwiek mierze. Stąd problem wielu osób- i nie tylko niepełnosprawnych- typu: wszystko pięknie, ładnie, dogadujemy się, ale ona chce tylko przyjaźni. Bo nie ma chemii, sorry kalafiory. To, że nie widzi się w kimś materiału na partnera nie oznacza, że nie docenia się go w pełni i nie zrobiłoby się dla tej osoby wiele. Po prostu nie w każdym ludzie znajdują obiekt dla tzw. miłości romantycznej, choć jest miejsce na każdy inny rodzaj miłości. 

Osobiście- musiałabym po pierwsze powiedzieć, że jestem zajęta. Ale gdybym nie była... hm. Myślę, że jeśli osobowość jest super, to cała reszta właśnie zależy od atrakcyjności fizycznej, a czasem jak widuję w internecie zdjęcia osób nawet z amputowanymi częściami ciała, to niektórych nadal uznaję za atrakcyjnych, niektórych nie- zależy. To bardzo indywidualna sprawa. Odmawiać starałbym się uprzejmie, najlepiej bez wyjaśnień, bo nie ma co wprowadzać człowieka w większego doła. Na pewno nie kazałabym komus spier... . No przepraszam, al co to ma być? -.-"

Mogę tu wyjść na osobę, która zwraca uwagę tylko na wygląd, ale... nie. W kwestii przyjaźni mam w zwyczaju dawać szanse "wyrzutkom społeczeństwa" czasem o dziwnym wyglądzie, bo sama się kiedyś do nich zaliczałam. To niesprawiedliwe traktować ich gorzej, ale też naiwnym a nawet egoistycznym z ich strony jest spodziewanie się, że łatwo znajdą partnera. Może być tak, że będą mieli masę dobrych przyjaciół, ale nikt się w nich nie zakocha. Takie życie. 

Największe szanse mają u ludzi w pełni zafascynowanych umysłową stroną, pod warunkiem, że naprawdę mają coś ciekawego czy wartościowego do zaoferowania w interakcji z innymi, chociażby poprzez słowa. Również mają szanse u osób, które miały w domu niepełnosprawnego rodzica- szczególnie często dzieje się tak z dziewczynami, które miały niepełnosprawnego ojca. Nawet jeśli mają go dość, to jest duża szansa, że będzie je ciągnąć do innych niepełnosprawnych mężczyzn kiedy dorosną.

Edytowano przez Burning Question
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I tylko takie przerażenie w oczach, typu "Byle nie na moich oczach". Tak, to boli, bo mi przypomina. A jak dla mnie to jest mój i tylko mój problem, moja prywatna sprawa. A ja nienawidzę, kiedy traktuje się mnie jak ciężko chorego, który nie może przejść 2 metrów, bo jeszcze umrze.

Niestety, ale wiele osób ma takie, a nie inne podejście. A już w szczególności pracodawcy. Sam nie mogę jej znaleźć właśnie na takiej zasadzie. "Jeszcze padnie, ataku dostanie, pogotowie wzywać... a na co mnie to"

 

Zaryzykuję też pytanie, jak wy dziewczny zareagowałybyście, gdy osoba niepełnosprawna  się w was zakochała. ? Bo z mojego doświadczenia w tej materii widać pewien dosyć smutny schemat:

- Kocham dziewczynę, rozmawiam z nią mówię że jestem niepełnosprawny, to ona mówi ok, że jej to nie przeszkadza, ale gdy wyznaję miłość  Bum 3 zakończenia 

A) Let's be Friends (ta opcja najczęściej mi się przytrafia)

b) urwany telefon (zdarzyło się 2 razy)

c) Spier.. na bambus  (raz)

Jako facet, który od prawie 15 lat kończy znajomość na opcjach a/b mogę to tylko potwierdzić. Niestety to "a" jest udawane ("byle go nie urazić") szybko przeradza się w "b". Bez względu kiedy to powiesz, zostaniesz olany. No chyba, że trafisz na wyjątek. Jak to mówią "jeden na milion" Ja już dałem sobie spokój. Szkoda czasu, a przede wszystkim nerwów. Po co mi te kolejne rozczarowania?

Edytowano przez Triste Cordis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety, ale wiele osób ma takie, a nie inne podejście. A już w szczególności pracodawcy. Sam nie mogę jej znaleźć właśnie na takiej zasadzie. "Jeszcze padnie, ataku dostanie, pogotowie wzywać... a na co mnie to"

 

Jako facet, który od prawie 15 lat kończy znajomość na opcjach a/b mogę to tylko potwierdzić. Niestety to "a" jest udawane ("byle go nie urazić") szybko przeradza się w "b". Bez względu kiedy to powiesz, zostaniesz olany. No chyba, że trafisz na wyjątek. Jak to mówią "jeden na milion" Ja już dałem sobie spokój. Szkoda czasu, a przede wszystkim nerwów. Po co mi te kolejne rozczarowania?

Masz rację Triste. Ja uważam że ludzie nie do końca sprawni w jakim kolwiek stopniu ludzcy, niż ci zdrowi. Jak jeszcze chodziłem do szkoły miałem kumpla który był podobny do Fluttershy, też delikatny z charakteru. Zawsze można z nim było porozmawiać na różnorakie tematy i potrafił człowieka podnieść na duchu. Dobroć to od niego aż biła ale jak dostał w szkole niedoststeczny zdarzało się że wpadał w płacz i musiałem go bronić bo reszta klasy się z niego nabijała. Nie mogłem zrozumieć jak tak można się śmiać z kogoś tak odmiennego. Chłopak sumienny zawsze się uczył dobrze, zdarzało się że mu pomagałem na kartkówce czy sprawdzianie kosztem mojej oceny ale nigdy tego nie żałowałem. Po skończyniu gimnazjum rzadko się widujemy ale wspominamy jak to kiedyś było. Każdego człowieka traktuje równo, nie ważne czy zdrowy czy choruje na coś, on też jest człowiekiem i zasługuje na to by traktowano go jak każdego innego. Teraz nie spotykam ludzi niepełnosprawnych ale ich nie odtrącam. Jeśli ktoś jest wobec mnie wporządu to ja też jestem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak?

Kurde, nie wiem. Z miłością to nie jest tak, że kogoś lubisz, uważasz za super kumpla, zakochuje się w tobie i żyjecie sobie szczęśliwie razem, patatajając po tęczy.

 

Nigdy zakochana nie byłam [przedszkolnych "miłości" nie liczę], więc nawet nie wiem jak to jest.

 

Ale to jednak nie jest coś, co jest zależne od naszej świadomości. Na pewno miłość nie musi zawierać pożądania- przykład: związki osób aseksualnych. Więc kwestia wyglądu nie jest czynnikiem, który musi o wszystkim zaważyć. Ale jest, nie ma co ukrywać, istotna. Dzieje się to podświadomie.

 

Brzydota i choroba wywołują u ludzi odrazę. Nie ma co tego ukrywać. Dlatego brzydcy i niepełnosprawni mają w życiu gorzej.

 

A co do słynnego FRIENDZONE- wkurza mnie niemiłosiernie takie podejście, że jeśli fajny chłopak zarywa do jakiejś dziewczyny, jest miły, wszystko super, a ona go odrzuca, to potem panowie mają do niej pretensję. A może ona go po prostu kocha jak przyjaciela, a nie romantycznie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja niepełnosprawnych traktuję jako równych sobie, nie jako zdrowych bo sam jestem niepełnosprawny (wzrokowo) jeśli wobec mnie są ok. Czasami mnie denerwuje to że ktoś ma podobny problem co ja i sobie nie radzi w podstawowych rzeczach typu posmarowanie chleba masłem bo rodzice zamiast takie dziecko nauczyć tego robią to za nie, bo jest niepełnosprawne, trzeba wtedy się zajmować ludźmi jak dwuletnimi dziećmi. Co do miłości w przypadku niepełnosprawnych to szczerze mówiąc nie znam się za bardzo na miłości w ogóle, ale chyba najłatwiej się rozumie niepełnosprawna z niepełnosprawnym, przynajmniej tak mi się wydaje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napisano (edytowany)

Cóż zaryzykowałem pytaniem, dosyć widać zaskakującym niektórych, ba niektóre nawet widać myślały, że chcę je poderwać, ale nie oto w tym chodziło. Widać też, że macie różne doświadczenia, a przez to i teorie na temat tego czym jest miłość - dla jednych oprócz przyjaźni musi wystąpić pożądanie, a dla drugich wystarczy sama przyjaźń, bez otoczki biologicznej.. Osobiście mam romantyczne podejście, do tych spraw. Zauważyłem też, że  nie odtrącacie niepełnosprawnych z powodu  tego czym są i traktujecie ich normalnie, a to niestety w Polsce jest dosyć rzadkie, bo zwykle spotykam się, z kompletną znieczulicą, albo politowaniem zbytnim mojej osoby na zasadzie, bo tak wypada, a takie podejście zaczyna mnie już denerwować. Wkurza mnie też to, że niektórzy ludzie po prostu się niepełnosprawnymi "bawią" - udają  że są twoimi przyjaciółmi, ale jak masz prawdziwy bigos, to mają cię w plocie, a niektórzy  wykorzystują osobę niepełnosprawną i jej miłe podejście aby coś zyskać, a gdy to już dostaną, to jeszcze potrafią zranić dla zabawy (ja co prawda nie doświadczyłem takiej sytuacji, ale mam przyjaciela, który, cierpi na to samo co ja i taka sytuacja mu się zdarzyła) 

Edytowano przez Sin Judge Zandi
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Piter Wan Kenobi

Zależy ogólnie rzecz biorąc o jakich niepełnosprawnych mowa :P. Aczkolwiek ja takie osoby w pewnym stopniu podziwiam, bo czerpią momentami większość radość z życia, niż zdrowi. Pierwszy lepszy przykład, to Nick Vujicic. Facet bez rąk i nóg praktycznie, a radzi sobie świetnie, na dodatek jest bardzo inteligentny. Warto obejrzeć kilka filmików o nim jak ktoś go nie zna. Kontynuując dalej. Osobiście z niepełnosprawnymi kontaktu jeszcze nie miałem, myślę jednak że traktowałbym ich normalnie. Są ludźmi w końcu jak wszyscy. Poza tym jeśli ktoś ma w porządku charakter i można z nim/nią porozmawiać spokojnie, to tak naprawdę wygląd i inne pierdoły nie liczą się zbytnio. Przynajmniej jak dla mnie. Dodatkowo jakby nie patrzeć sam jestem w pewnym stopniu niepełnosprawny, gdyż miałem w podstawówce zapalenie opon mózgowych, dlatego mam trochu inny styl myślenia od reszty społeczności. Plus dodać do tego przyśpieszone bicie serducha już w tym wieku, co za tym idzie szybciej się męczę. No ale żyję dalej, nie robiąc z siebie nie wiadomo jakiej kaleki, ot co. Jednakże.. obrażanie kogokolwiek non-stop bywa denerwujące, warto pamiętać iż słowa gorzej bolą niż czyny czasami.

 

 

Jeśli zaś chodzi o miłość... tutaj bywa różnie. Są takie mendy, które tylko wykorzystują dobroć innych, a potem urywają znajomość nagle. Takie życie, ale każdy sobie znajdzie tą drugą połówkę wcześniej czy później :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale to jednak nie jest coś, co jest zależne od naszej świadomości. Na pewno miłość nie musi zawierać pożądania- przykład: związki osób aseksualnych. Więc kwestia wyglądu nie jest czynnikiem, który musi o wszystkim zaważyć. Ale jest, nie ma co ukrywać, istotna. Dzieje się to podświadomie.

 

Brzydota i choroba wywołują u ludzi odrazę. Nie ma co tego ukrywać. Dlatego brzydcy i niepełnosprawni mają w życiu gorzej.

No w końcu ktoś to napisał... A nie tylko "wygląd nie ma znaczenia, liczy się charakter". A "gie" prawda. "Combo" choroba + "taki sobie" wygląd = DUŻE trudności. I to nie tylko w związkach. Ostatnio przez swoją "nienaganną aparycję" (jak to było w ogłoszeniu) nie dostałem pracy, mimo że w trakcie rozmowy telefonicznej miałem ogromne szanse: "do tej pory zgłosiły się dwie osoby, ale bez odpowiedniego wykształcenia i jakichkolwiek praktyk, a z tego co pan mówi to je ma"  Jeszcze tego samego dnia, w rozmowie w cztery oczy okazało się, że oferta jest już nieaktualna. Dojście na miejsce zajęło mi ok. 20 minut  :burned:

Edytowano przez Triste Cordis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jest przykre Triste, ale niestety, nie ma w tym nic dziwnego. Pracownik ładny przyciąga klientów i jest reklamą firmy, nieurodziwy odstrasza. Chory pracownik może częściej chodzić na zwolnienia, więc trzeba będzie szukać zastępców, a z tym jest dużo roboty.

 

Ja będę mieć potrójnie przerąbane- brzydka, chora, kobieta w wieku produkcyjnym :burned:- sama bym się nie zatrudniła. Dlatego jedyne co mi pozostaje to własny biznes, albo praca na kontrakt.

 

Wygląd i choroba przestają się liczyć, tylko w sferze przyjaźni. Tam się wszystko zaciera i przestaje być ważne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...