Skocz do zawartości

Save me [Epic][Z][Slice of life][Human][Postapocalyptic]


Recommended Posts

A ja powiem inaczej. To w dużej mierze dzięki M&M, czyli dwójce głównych bohaterów, mam tak pozytywne zdanie o fanfiku. Są wspaniale wykreowani, z własnymi charakterami, realistyczni... ale też znakomicie dobrani, uzupełniający się. Jeszcze te zgryźliwości w myśl "kto się czubi, ten się lubi" :D Myślę, że gdyby nie oni, to nie byłoby to to samo. No i najważniejsze - gdyby ich nie było to z miejsca skazałbym całą koncepcję na spalenie (nie ważne jak oryginalna by nie była :P) i tak zajadliwie wypominał, że może przyczyniłbym się do tego, że fik wcale by nie zaistniał :lol:

Dzięki bohaterom mogłem nie koncentrować się na świecie jako rzeczy głównej, jedynie spełniał dla mnie rolę tła. Gdyby było inaczej... W trosce o zdrowie własne i osób postronnych pewnie bym stąd schrzaniał :rainderp:

Bohaterowie + świat = bomba :brohoof:

sam świat, do tego jeszcze z zagłębianiem się w historię = spalić na stosie :ming:

Fanfic jest rewelacyjny... Po co kombinować i tym samym ryzykować obniżenie poziomu...? :dunno:

Hater out :salut:

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po części sam nie ogarniam czemu akurat ten a nie inny mój fik odniósł taki sukces. Przecież już wcześniej kreowałem postapokaliptyczne światy, czy to w "Łowcy Dusz", czy w "Czekając na koniec świata". Obydwa te opowiadania zaginęły gdzieś w odmętach działu i mało kto o nich pamięta, a tematykę miały podobną. Nawet eksperymentowałem z formą w "Raporcie z Piekła", który był dodatkiem do "Łowcy", a i on też nie odniósł sukcesu.

 

Szczęście i tyle.

 

A żeby nieco rozwinąć temat - świat wykreowany na potrzeby "Save Me" jest naprawdę doskonały. Tak, jak napisał Kredke - tutaj wszystko jest na swoim miejscu, ponadto jest to uniwersum w pewien sposób innowacyjne, bo kucyki i ludzie żyją w nim obok siebie od wieków w pokoju (większym bądź mniejszym, ale jednak) i jest to fajna odmiana od tego, "czym karmi nas na co dzień fandom", że bezczelnie zacytuję Pewnego Pana Z Tego Forum ;) (ale i tak cię uwielbiam! <3). Nie wiem, co dokładnie wpłynęło na popularność tego konkretnego tekstu, ale wiem na pewno, co spowodowało, że jest dobry: warsztat i styl, który ci się znacznie poprawił - "Save Me" doskonale się czyta; świat przedstawiony, o czym już napisałam; wreszcie mój konik - bohaterowie, którzy są perfekcyjni w swojej odmienności, zgryźliwości, czasem samotności, a czasem wręcz przeciwnie... zresztą, wiesz to wszystko, bo pisałam o tym chyba przy okazji każdego komentarza pod tym opowiadaniem.

 

No i narracja. Twoja narracja pierwszoosobowa to najlepsza pierwszoosobówka, jaką dane mi było czytać. Sama nie piszę tak fanfików i cóż, w sumie powinnam ci podziękować za lekcję warsztatu, bo naprawdę można się tego od ciebie nauczyć. Ale najpierw trzeba stworzyć bohatera będącego własną kalką... co ci się chyba udało.

 

Jeśli chodzi o "One Last Day"... taaaak, klimat jest, ulubieni bohaterowie są, zakończenie idealnie podsumowujące całość - odhaczone... Nie jestem jednak pewna co do tego tekstu. Niby wszystko na swoim miejscu, a jednak nie czytało mi się tego tak dobrze jak poprzedniego dodatku oraz oryginalnego "Save Me". Miłe sceny rodzajowe, końcówka bardzo dobra, a jednak tym razem bohater mnie irytował. Bo on bywa irytujący, wiesz? I tak, kiedy przeczytałam fragment o tym, że "Maks, powinieneś wyjść do ludzi", pokiwałam energicznie głową i dodałam: "tak, do cholery ciężkiej i jasnej promienistej, powinieneś". Maksa z "Save Me" lubiłam, tutaj wydał mi się przesadzony. Jakiś taki... przegięty, żeby był bardziej Maksem niż był. No i te jego rozważania o tym, "jak bardzo nienawidzi ludzi i dlaczego"... Nie kupuję tego. To nie są powody. To nie są dobre powody. O ile w "Save Me" wierzyłam w to, to tutaj miałam wrażenie, że Maks jojczy i ma ból dupy. I to taki solidny. Nie wiarygodne psychologicznie mazgajstwo, żeby usprawiedliwić swój izolacjonizm. (Taaaa, użyłam tego jakże trudnego słowa wyłącznie dlatego że pojawiło się ono na moim dzisiejszym egzaminie, lol, jaka jestem intelektualnie wysoka!)

 

Lubię "Save Me". Zasłużyłeś na Epic. Nie pisz więcej dodatków.

 

Pozdrawiam serdecznie!

Madeleine

  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

ja nie wiem... mid...no ok, chociaż inaczej ją sobie wyobrażałem i wyobrażam. Nuta? trafiłeś w sedno XD czytając "save me" dość często tego słuchałem i nie wynikało to tylko i wyłącznie ze zbieżności tytułów, ale z tego "czegoś"...  "for queen in a robe or a knight on a steed can't you see that I'm  just a child of his knees" oraz "Save me for fear and pain" tag...jak dla mnie pasuję jak ulał. 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Jako że dopiero teraz zauważyłem tę perełkę to się muszę wypowiedzieć hurtem o wszystkich rozdziałach po kolei: świat przedstawiony tak jak wcześniej było napisane nareszcie coś nowego kucyki+ludzie bez TCB (choć kilka ficów w tym klimacie przeczytałem) a do tego jeszcze postapo to co lubię bohaterowie: mamy lekko aspołecznego maksa który woli kucyki oraz kucykoperza mid podobały mi się zgryźliwe uwagi nietoperka oraz wdzięczność tej bohaterki do maksa za którym nie przepadałem za nieustanne powtarzanie kucyki sa lepsze od ludzi owszem może być społeczny ale żeby aż tak trochę nie pozwala to poznać innych jego cech bohaterowie drugoplanowi jest.ich dość mało choć to wynika z długości fica no ale mogła by np występować ich rotacja (ginie jeden pojawia się inny) fabuła i tutaj mamy spory plus niby [slice of life] ale mamy różne ciekawostki urozmaicające akcję a to wszystko przeplatane rozmyśleniami o życiu itp więc spory plus P.S. Ostatni dodatek chyba był pisany na raty ponieważ część o gimnazjum mi się podobała i wywołała pewne zastanowienie czy zrobiłbym to samo a nawet wywołała pewne emocje (co u mnie jest czymś rzadkim) ale potem pojawia się pewien brak wyczucia (chodzi o ten pręt) a potem najgorsza część czyli studia i to kompletne wykluczenie (spory minus) no ale kończąc ten chaotyczny komentarz fic mi się bardzo podobał bo wniósł jakąś nowość jak ktoś się rozczyta to napisałem uzasadnienie na [legendary] a jak nie to punktuje to dalej

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months later...

Wrrr.... ucieka mi przed katalogowaniem.... ale dopadnę Cię prędzej czy później... :crazytwi:

 

A tak na poważnie - jest okazja do gratulacji, bo BDSM* jest fikiem wybitnym. To zakończenie! Szkoda, że tak mało mam okazji dopisywać mu głosów na Legendę.

 

 

 

 

*ten skrót to Bester-Draques Save Me a nie to o czym pomyśleliście bando zboczeńców!!!!1111oneonenoe

  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


*ten skrót to Bester-Draques Save Me a nie to o czym pomyśleliście bando zboczeńców!!!!1111oneonenoe

 

Ależ oczywiście :kappa:

 

No i ten, legendy tak czy siak nie będzie. Bo choć fic jest, moim zdaniem, warty tego miana, osiągnięcie 50 głosów w naszym fandomie jest niemożliwe :P

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakieś atrakcje z tego powodu? Pluszowe kucoperki dla najwiernieszych fanów? Chipsy i piwo dla Maksa? Zbiórka krwi dla Midnight?

Gdyby mnie było stać na pluszowego kucoperza... to by mnie tu nie było :v

Natomiast zbiórka krwi dla kucoperka? Good idea :3

 

Wrrr.... ucieka mi przed katalogowaniem.... ale dopadnę Cię prędzej czy później...

To policz sobie ile moich fików wypierdzieliłeś do archiwum :v Chociaż SM zostaw :octcry:

 

No i ten, legendy tak czy siak nie będzie. Bo choć fic jest, moim zdaniem, warty tego miana, osiągnięcie 50 głosów w naszym fandomie jest niemożliwe

Ano nie będzie, musi mi styknąć epik :fluttershy5:

A tak na poważniej:

Planowałem na rocznicę napisać jakiś nowy dodatek, ale brak czasu i ostatecznie ochoty na pisanie skutecznie ten pomysł uniemożliwił. Ponadto, obecnie jestem w trakcie pisania swojej śmiesznej magisterki która zwieńczy żałosne 5 lat zmarnowanego życia, więc na widok pakietu office czuję jak mnie mdli.

  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Planowałem na rocznicę napisać jakiś nowy dodatek, ale brak czasu i ostatecznie ochoty na pisanie skutecznie ten pomysł uniemożliwił. Ponadto, obecnie jestem w trakcie pisania swojej śmiesznej magisterki która zwieńczy żałosne 5 lat zmarnowanego życia, więc na widok pakietu office czuję jak mnie mdli.

 

http://prntscr.com/764s2v:cyg:

 

Also, kiedy kończysz tę jakże rozkoszną przyjemność i wracasz do żywych?

 


Btw. Czy jeżeli byś pozwolił to mógłbym wykonać fanart w motywie twojego opowiadania? Wolę się spytać, niż potem dostać po łbie ^^

 

Hmm, a to zdarzyło ci się zrobić coś do fica i dostać w łeb od autora, że jak żeś ty śmiał?! o_0

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Btw. Czy jeżeli byś pozwolił to mógłbym wykonać fanart w motywie twojego opowiadania? Wolę się spytać, niż potem dostać po łbie ^^

Oczywiście, jeśli chcesz, nie musisz o to pytać, tak jak wspomniał Niklas.

 

W sumie to był ten fanfic, który przywrócił mnie do fandomu, więc gdyby nie ty to nie wiadomo czy byłbym nadal tutaj (albo chociaż nie udzielałbym się na forum).
Osobiście pod wpływem weny twego autorstwa napisałem opowiadanie (wyszło nawet dobrze, lecz porzuciłem i postanowiłem wznowić podczas wakacji),
dodatkowo planuję sobie w moim umyśle pierwszy-większy projekt, a drugi mniejszy, ale nie aż tak. Ale mniejsza o tym.
I chciałbym Ci w ten sposób pogratulować, że przez wypuszczenie tego dzieła ukazałeś mi nowe wyzwania i motywy, którymi podążałem cały ten czas.

Miło słyszeć coś takiego :yay: Życzę powodzenia w tworzeniu :3

 

Also, kiedy kończysz tę jakże rozkoszną przyjemność i wracasz do żywych?

Sam chciałbym wiedzieć :twilight6:

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To pierwszy fanfic, którego przeczytałem od dłuższego czasu i. cóż... całość przeczytana w ciągu trzech dni. Świetne opisy (które pozwalają sobie wyobrazić sytuację i nie zawierają zbędnych szczegółów) ciekawa fabuła oraz interesujące postacie, które nie są ani zbyt głupkowate, ani jakieś over powered. Informacji o opisanym przez ciebie świecie na początku jest mało, ale wystarczająco, żebym sobie przez następne kilka rozdziałów zadawał pytania, jak, "co się w sumie stało z Londynem i ludzkością?", i temu podobne. Pomysł z wsadzeniem kucyków do świata ludzi jako jego odwiecznych mieszkańców wydawał mi się ciut dziwny, jednak dobrze to sobie obmyśliłeś. No i jest to coś nowego! Oraz i owe zakończenie...

Z początku, mi się nie spodobało. Okazuje się, że cały ów światek to fikcja i forma czyśćca, przed wstąpieniem do nieba, lub piekła. Jako osoba głęboko

niewierząca, przyznam, że troszkę byłem zawiedziony zakończeniem. Ale po chwili i tak się zamyśliłem na owe tematy i po chwili już kompletnie inaczej patrzyłem na zakończenie. Niezłe!


Co do statusu Legendary. Myślę, że możecie dodać mój głos.

Edytowano przez izy97
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months later...

Ostrzegam przed naprawdę masywnymi spoilerami, uwzględniającymi rzeczy, które zostały zawarte w pierwszym poście, tytułem niezbędnych wyjaśnień odnośnie fabuły!

 

 

Na wstępie chciałbym powiedzieć, że naprawdę długo zbierałem się do napisania niniejszego posta, bardzo wiele razy zaczynałem, ale nie kończyłem albo w ogóle wszystko kasowałem i rozpoczynałem od nowa. I powiem szczerze, że to wszystko za sprawą sławnego, wspaniałego, zaskakującego i co tam jeszcze zwrotu akcji, największej rewelacji, której to przypada  przytłaczająca większość udziału w rozsławieniu tytułu. Nie to, że poczułem się „uderzony”, czy też musiałem na jakiś czas zniknąć, żeby się zastanowić nad własnym postępowaniem, nic z tych rzeczy. Poczułem się po prostu zmęczony i ilekroć zabierałem się za opisanie swoich wrażeń jeśli idzie o ten aspekt historii, powracały do mnie stare debaty na temat teorii spiskowych w kreskówkach i takich tam, że aż czułem się tak, jakbym po raz pięćdziesiąty miał napisać prawie to samo.

 

No, ale coś napisać muszę. Później… Może na razie cała reszta, zanim się na nowo zbiorę.

 

A zatem. „Save me” poszczycić się może naprawdę dobrą kreacją postapokaliptycznego świata oraz czyhającymi na bohaterów zagrożeniami. Przykładem tego jest kilka naprawdę pamiętnych scen, miksujących w sobie akcję z delikatną szczyptą survivalu. Mamy znakomite opisy zniszczonego Londynu, warunków panujących w jednostce, jednakże toną one w bardzo bogatych i szczegółowych przemyśleniach głównego bohatera, Maksa. Choć momentami da się odczuć niepotrzebne przedłużenia i powtórzenia otrzymanych wcześniej informacji, pozwalają one bardzo szybko wejść w jego skórę i znaleźć się pośród innych postaci, które jednak wypadają dosyć nierówno.

 

W trakcie poznawania historii znajdziemy kilka zapadających w pamięć postaci, chociażby główna towarzyszka Maksa. I od razu, skoro już o tym mowa, chciałbym zaznaczyć, że dla mnie mogła się ona okazać o wiele, wiele ciekawszą protagonistką, niż wspomniany Maks. Nie to, że wydaje mi się, by był on nieciekawy, czy też nieposiadający bogatego tła, ale jednocześnie, nie jest to ktoś, z kim chciałbym „chodzić na akcje”, czy też się kolegować. Ot, lubiący od czasu do czasu podnieść ton i filozofować żołnierz, znający się na swojej robocie, ale tylko tyle. Coś jak Chris Redfield z serii Resident Evil – niby spoko koleś, ale jakoś zawsze większą sympatią darzyłem postacie, które go otaczały, towarzyszyły mu podczas jego „przygód”, wliczając w to antagonistów.

 

Tak czy inaczej, brakuje tu postaci drugoplanowych z prawdziwego znaczenia. Lwia większość mieszkańców wydaje się bardzo do siebie podobna. Jest tu kilka wybijających się ponad „zwyczajność” postaci, lecz z reguły grają one trzecie, czy nawet czwarte skrzypce. A szkoda, ponieważ w opowiadaniu akcji nie brakuje, podobnie jak zdrowych dawek przemocy i krwi. Jak już wspominałem, jest to bardzo bogaty w zagrożenia wszelakie świat, w którym zginąć trudno nie jest. Było by świetnie mieć obok Maksa kogoś, z kim można by się związać emocjonalnie, utożsamić się i śledzić jego walkę o przetrwanie. Sama, samiuteńka Midnight tu nie wystarczy.

 

Kucoperka jest bowiem naprawdę fantastyczną i budzącą sympatię postacią, która, w moim odczuciu, o wiele lepiej nadawałaby się na główną bohaterkę. Do owego twierdzenia ostatecznie przekonały mnie finałowe fragmenty, gdzie jej rola wydaje się zyskiwać na znaczeniu w stosunku do ogółu wydarzeń, czy też w pewnym momencie wychodzi znacznie przed szereg, a, że tak to ujmę, kamera koncentruje się wyłącznie na niej, wszystko inne schodzi na dalszy plan. Midnight jest nieco pyskata, jest pewna siebie, czasem uszczypliwa, a czasem pocieszna, niczym młodsza siostra. Znakomicie czyta się sceny, w których poznajemy zwyczaje jej i „starszego brata” – kiedy szykują się do snu, gdy wspólnie wykonują misje, gdy słuchają muzyki, bądź też gdy Maks „częstuje” ją własną krwią. Po prostu miód. Są to bardzo pamiętne fragmenty, idealnie nadrabiające za nieco nierówny klimat.

 

Dlaczego nierówny? Cóż, gdy na nowo rozpocząłem lekturę „Save me” (mam na myśli pierwsze czytanie, zakończone jakoś w grudniu zeszłego roku), przypomniałem sobie dlaczego poprzednim razem, przy „podejściu zerowym”, przerwałem dalsze czytanie i narobiłem sobie zaległości. Wprowadzenie w realia świata, przedstawienie postaci wydało mi się długie, wyczerpujące, lecz okraszone dosyć słabo odczuwalną atmosferą. To znaczy, efekt duszności, zniszczenia i ogólnej postapokalipsy potrwał bardzo krótko i potrzebne mi było jakieś spoiwo, które ułatwiłoby „przeskoczenie” do dalszej akcji. Tego spoiwa niestety nie ma, toteż przez pewien czas mamy efekt pod tytułem „mało kucyków w kucykach”. Później jest dużo, dużo lepiej, gdyż pojawiają się pegazy, jednorożce, no i samej Mid jest zdecydowanie więcej. Plus, więcej walki o przetrwanie i ukazanie jakie funkcje mogą pełnić kucyki w ludzkiej armii. Można by rzec, że wszystko to, co towarzyszyło treści na początku uległo „rozcieńczeniu”, dzięki czemu cała ta apokalipsa otrzymała coś w rodzaju drugiej młodości.

 

W ogóle, świat po apokalipsie bardzo dobrze kontrastuje ze wspomnieniami Maksa sprzed czasów upadku. Brud, zniszczenia i ogólnie nieprzyjemne warunki w jakim przyszło mu żyć, a także żelazna dyscyplina nie dają o sobie zapomnieć. W pamięć zapadają także sceny w stołówce, a także rozmyślania na temat „pożywienia”. Ten równoległy świat, w którym ludzie egzystują wraz z kucykami, jest bardzo ciekawym konceptem, opisanym zresztą bez większych zastrzeżeń, a nawiązując do niejednego dzieła popkulturowego, co nadaje pewnego smaku. Nie brakuje także tajemnicy odnośnie genezy całej tej zagłady, czy też tego, czy gdzieś tam, daleko, poza zniszczonym Londynem, są może jacyś ocaleli. Świetnie, że pewnych rzeczy trzeba się domyślać, lub samemu interpretować wskazówki i ukryte smaczki.

 

No dobra, to chyba w właściwy moment za poruszenie kwestii tego nieszczęsnego (jak dla mnie) czyśćca – źródła całego zachwytu i rzeczy, bez której opowiadanie było by zwyczajną, regularną strzelaniną  w zrujnowanym przez „coś” świecie.

 

Mianowicie… Nie potrafię pozbyć się wrażenia, że idea ta pojawiła się gdzieś w jednej trzeciej całości i potem kolejne rozdziały były do niej „dostosowywane”, natomiast poszczególne znaki, takie jak głosy w radio, zostały przemianowane na coś innego, w tym przypadku modlitwy. Przy okazji, część rzeczy jakoś straciła na znaczeniu, czy w wymiarze całości stała się ledwie dodatkiem. Niemniej, historia obrała pewny kierunek, a każda nowa rzecz, która później się pojawiała, miała jakieś znaczenie (mniejsze lub większe). Wciąż jednak, coś mi tu nie gra, ale jeśli idzie o genezę samego pomysłu, nie jego wykonanie.

 

Druga sprawa, nie mogę pozbyć się wrażenia, że idea ta inspirowana była swego rodzaju „rodziną” teorii spiskowych na temat kreskówek – czy świat w którym rozgrywa się akcja to czyściec/ nieprawdziwy świat wymyślony przez któregoś z bohaterów/ wizja będąca wynikiem jakiegoś schorzenia. Tego już było naprawdę mnóstwo, począwszy od tego czy dzieciaki z „Ed Edd and Eddy” nie żyją i są właśnie w czyśćcu, ale pochodzą z różnych epok (a siostry Cankers to demony), poprzez śpiączkę Asha, na postapokaliptycznej „prehistorii” w Flinstonach kończąc. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że naprawdę, już zbyt wiele razy i zbyt obszernie analizowałem podobne rzeczy i dyskutowałem na te tematy. Zatem, nie mam ochoty na kolejne rozwodzenie się na temat natury, wrażenia, znalezionych dziur, czy ogólnych refleksji. Powiem tylko tyle – są podobne. I przez podobne, mam na myśli „fajnie, nawet trzyma się kupy, ale jakoś mną nie wstrząsnęło, bo jestem zbyt odporny” (w skrócie).

 

 

Krótko wypunktuję i opiszę co spodobało mi się w wizji czyśćca w „Save Me”, co uważam za najbardziej godne uwagi, co mnie najbardziej zainteresowało.

 

– Obrażenia otrzymywane przez bohaterów nie znikają

Jak do tej pory był to jeden z fundamentów tego typu pomysłów. Czyli, jak to możliwe, że pomimo upadania z wysokości, zgniatania, miażdżenia, wykręcania, dziurawienia, itp. postaciom nic się nie dzieje i w następnej scenie są już w pełni wyleczone. Odpowiedź jest prosta – bo to i tak nie jest realny świat, a czyściec.

Tym razem jest zupełnie inaczej. I dobrze. Bohaterowie mogą zginąć, mogą zostać zranieni, nie są nietykalni, co nadaje całości pewnego realizmu. A przy okazji, myli czytelnika, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Jednocześnie, wiedząc, że postaciom może stać się trwała krzywda, martwimy się o ich los. Znika więc taka beztroska, że „a co tam, nic im się nie może stać!” Mówiąc krótko, przejmujemy się.

 

– Demony nigdy nie zostają należycie opisane

Dokładnie tak. Plus. Jak do tej pory, rolę demona lub ścigającego bohaterów grzechu przypisywało się jakiejś postaci, antagoniście. Tutaj znów jest inaczej. Mianowicie, nie jest tak, że ktoś nagle okazuje się szatanem, czy kimś w tym rodzaju. Każdy ma swojego własnego potwora, którego musi zwalczyć. Sam potwór natomiast, może być wszystkim, może mieć dowolny kształt. Wszystko zależy od tego co, kto w przeszłości zmalował. Technika ta sprawia, że czytelnik niczego nie może być pewien, nie ma konkretu. Musi sam sobie wyobrazić, albo na podstawie kreacji danego bohatera samodzielnie domyślić się w których dziedzinach życia musiał być „zły”, skoro tu trafił.

 

– Pokuta polegająca na walce o przetrwanie w jednostce wojskowej

Myślę, że to działa na wyobraźnię. Ujmę to tak: dzięki Falloutowi, współczesnych Residentach, Gears of War, czy po części Borderlands, ogółowi wydaje się, że postapokalipsa jest „fajna”, że to akcja, przygoda, zabawa. Jednakże, kiedy rzucimy okiem na prawdziwe konflikty, spustoszenie siane przez ekstremistów, opowieści o falach w wojsku i jakie to jest „okropne”, przy jednoczesnych przesłankach, że obowiązkowy pobór może powrócić, nagle dociera do nas, że to w gruncie rzeczy groźba, coś abstrakcyjnego nagle staje się rzeczywistością.

W istocie, wojna jest tragedią. Obojętnie, czy o zasięgu światowym, czy lokalnym, to nadal coś, czego należy się obawiać, z czym trzeba się liczyć. I kiedy przychodzi co do czego, to przestaje być  grą. Nie ma, że zostaniemy rozerwani, ale możemy kontynuować od ostatniego punktu kontrolnego. To jest rzeczywistość.

Ten czynnik działa doskonale, zarówno w przypadku fikcyjnych postaci, jak i przeciętnego czytelnika, który śledzi ich historię. Myślę, że dla wielu osób wizja wojskowego życia, wojny, permanentnego zagrożenia życia jest czymś przerażającym i dlatego takie oto realia ukazane w fiku są decyzją dobrą, sprzyjają ciężkiej apokalipsie, wszechobecnemu zniszczeniu, atmosferze zagrożenia. Jest tu kilka słów-kluczy, które mogą zdziałać na wyobraźnię i momentalnie wprawić w powagę. Niestety, akurat ten aspekt bywa czasem rozmywany przez zupełnie niepotrzebne elementy „luźniejsze”, bądź wręcz komediowe. Ale o tym nieco później.

 

 

Generalnie, cały ten czyściec, choć wydaje się troszeczkę „wytrzaśnięty znikąd” od pewnego momentu, został zrealizowany solidnie i nie aż tak nachalnie. Wskazówki czy poszlaki są dawkowane ze zdrowym rozsądkiem, choć z drugiej strony, trochę szkoda, że autor postanowił go oficjalnie potwierdzić. Dużo pisałem o teoriach, a one mają to do siebie, że zostają wysnute na podstawie znaków, wieloznaczności i tego, jak ktoś interpretuje sobie to, co widzi na ekranie lub na papierze. Niemniej, są one przedmiotem wielu dyskusji między innymi dlatego, że pozostają niepotwierdzone. W „Save me” natomiast, nie ma tego czynnika „zastanawiania się”, czy rujnowania jakichś przekonań. Po prostu wiemy, że to nie jest realny świat, a zaświaty.

 

Mam na myśli to, że nie wyjaśniając tego tak do końca, można by wysmażyć naprawdę jeszcze lepsze, otwarte zakończenie, pozostawić wiele niewyjaśnionych tajemnic, niedopowiedzeń (w pozytywnym sensie), które skłoniłyby czytelników do wielu innych przemyśleń, czy to aby na pewno prawdziwy, acz zniszczony kataklizmem świat, czy coś innego. Na przykład czyściec. Wówczas dla własnej wygody i spokoju wziąłbym to „na serio” i opisywał po prostu jak fanfik akcji ;)

 

Niemniej, jestem pod wrażeniem nie tyle tego czyśćca i zwrotu akcji, co atmosfery towarzyszącej zakończeniu. Kończąc lekturę za pierwszym razem, odczułem, że mam za sobą naprawdę „szarą” i w gruncie rzeczy smutną historię, której jednak prędko nie zapomnę. Sam nie wiem jak to lepiej określić. Mieszanka enigmy, pewnej nieuchronnej zmiany, wypełnienie przeznaczenia, taki klimat „odejścia”, czy też „przeminięcia”. Ogólnie, na początku myślałem, że wstawki humorystyczne posłużą temu, że bardziej poczuję się związany z tym dziwnym światem, na tyle, że podczas zakończenia nie będę w stanie przyjąć do wiadomości, że już czas go opuścić. Ale po jakimś czasie stwierdziłem, że to jednak nie to. Akcja, strzelaniny i poszczególne misje sprawiają, że czytelnik nawiązuje więź ze światem przedstawionym. Delikatny humor co najwyżej służy budowaniu sympatii ku określonym postaciom, lecz akurat w moim przypadku, w ostatecznym rozrachunku, stwierdzam że są w większości zbędne. Tym, co pomogło mi przekonać się do wybranych bohaterów, były czyste kawałki życia, utrzymane w klimacie poważnym, codziennym, może nieco posępnym.

 

Powracając jeszcze na moment do tego czyśćca, odniosłem wrażenie, że za drugim razem „Save me” czyta się dużo lepiej, być może za sprawą pewnej wiedzy, na czym stoimy. Aczkolwiek, na pewno ten sam efekt udałoby się zrealizować również w przypadku, kiedy to czytelnik pozostałby z domysłami. Może po prostu byłby wierny swojej wizji czy interpretacji i brnął powtórnie przez akcję, tkwiąc w swoim własnym przekonaniu, gdzie tak naprawdę znajdują się bohaterowie.

 

Zbliżając się do końca, czy życzyłbym sobie sequela? Chyba niekoniecznie. Ale spin-off, z Maksem i/lub Midnight w realnym świecie, zanim trafili do czyśćca, ogólnie bym przytulił. Jasne, czemu nie?

 

Reasumując, mamy do czynienia z naprawdę pokaźnym kawałem dobrej roboty, porywającej (od pewnego momentu), ambitnie zrealizowanej historii, którą ogólnie warto przeczytać i do której ogólnie warto wracać. Sam zwrot akcji oparty na koncepcji czyśćca mną nie wstrząsnął, zapoznając się z wyjaśnieniami przewróciłem nawet oczami, zaś formułując niniejszą recenzję czułem się trochę jak zdarta płyta, kiedy przyszło zabierać się za ten aspekt. Niemniej, tym co akurat na mnie podziałało i co akurat ja uważam za naprawdę godną zapamiętania zaletą, jest atmosfera i konstrukcja zakończenia, finałowe rozdziały, naprawdę świetnie wykreowana postać kucoperki, dynamika wtedy, kiedy robi się gorąco, stateczność wtedy, kiedy trzeba nieco odsapnąć, ogólny wydźwięk. Początek historii jest dosyć średnio interesujący, taki „standardowy” rzekłbym nawet, ale naprawdę warto przebrnąć przez mało obiecujące wprowadzenie, po to aby później delektować się naprawdę pamiętną historią.

 

Warto również dla samej chęci zapoznania się z wizją autora, jak pewne miejsce, do którego być może kiedyś trafimy może wyglądać. Dla chęci poznania jak odżywiają się kucoperki, jak żyją, jakie mają zwyczaje. W ogóle, jest tutaj bardzo wiele elementów dla których warto „Save me” przeczytać. Myślę, że każdy kto lubi okraszone takimi oto tagami historie znajdzie tu coś dla siebie, a także, według własnego gustu, wyróżni te najlepsze elementy, za sprawą których historia nie zostanie zapomniana.

 

 

Pozdrawiam serdecznie i gratuluję udanej opowieści!

  • +1 7
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hoffman, dziękuję Ci za tak obszerny i rzeczowy komentarz. Nie spodziewałem się, że po takim czasie od zakończenia dane mi będzie przeczytać komentarz-recenzję. Niestety, mogę dać Ci za niego tylko jeden punkt repki, a należy się znacznie więcej, za czas przeznaczony na spisanie przemyśleń, oraz samą chęć tak szerokiego i konstruktywnego komentarza. Właśnie dla takich postów chce się pisać opowiadania :yay:

 

Będzie trochę spoilerów w dalszej części posta.

 

I od razu, skoro już o tym mowa, chciałbym zaznaczyć, że dla mnie mogła się ona okazać o wiele, wiele ciekawszą protagonistką, niż wspomniany Maks

Cóż, postać Maksa została stworzona na podstawie mojego charakteru. Jasnym zatem jest, że niekoniecznie da się go polubić. Ot, po prostu osoba o takim a nie innym charakterze, jedni polubią, jedni znienawidzą. Niemniej starałem się prowadzić tę postać tak, by przypadła, chociaż w jakimś stopniu do gustu każdemu z czytelników.

Natomiast Midnight. Zdaję sobie sprawę, że w całym tekście dostała nieco za mało czasu dla siebie. Pisząc miałem na uwadze pozwolenie jej bardziej się wykazać, ale zawsze wychodziło nieco inaczej, a nie chciałem pisać danego rozdziału po raz kolejny. Poza tym, jej pewna tajemniczość według mnie działała na korzyść tej postaci.

 

Wprowadzenie w realia świata, przedstawienie postaci wydało mi się długie, wyczerpujące, lecz okraszone dosyć słabo odczuwalną atmosferą. To znaczy, efekt duszności, zniszczenia i ogólnej postapokalipsy potrwał bardzo krótko i potrzebne mi było jakieś spoiwo, które ułatwiłoby „przeskoczenie” do dalszej akcji

Na początku nie byłem pewien jak tekst się przyjmie. Było to też pierwsze moje podejście do pisania z perspektywy trzeciej osoby. W kolejnych rozdziałach pisało mi się coraz lepiej i wygodniej, dlatego też pewnie wygląda tak jak wygląda. Rozkręciłem się nieco później a razem ze mną opowiadanie.

 

No dobra, to chyba w właściwy moment za poruszenie kwestii tego nieszczęsnego (jak dla mnie) czyśćca – źródła całego zachwytu i rzeczy, bez której opowiadanie było by zwyczajną, regularną strzelaniną w zrujnowanym przez „coś” świecie.

Pomysły zmieniały się przez cały czas pisania. Wydaje mi się to dość naturalne, ponieważ podczas pisania wydarzenia naturalnie następują po sobie, nie będą wcześniej zaplanowanymi punktami. Jak było z pomysłem na czyściec, pozostawię bez odpowiedzi.

 

Druga sprawa, nie mogę pozbyć się wrażenia, że idea ta inspirowana była swego rodzaju „rodziną” teorii spiskowych na temat kreskówek

Nie była. Nawet o tym wtedy nie pomyślałem. Słyszałem o wspomnianych przez Ciebie teoriach i animacjach, ale nie inspirowałem się nimi.

 

choć z drugiej strony, trochę szkoda, że autor postanowił go oficjalnie potwierdzić.

Zdarzyło się przy poprzednich tekstach zebrać ochrzan za otwarte zakończenie pewnego tekstu o detektywie. Stąd decyzja o potwierdzeniu i zamknięciu wszystkiego raz a dobrze.

 

Jako autora cieszy mnie, że znalazłeś dla siebie elementy które Ci się spodobały i że udało mi się je zrealizować na poziomie który sprawił, że dały radę się spodobać i poradzić sobie we współpracy z pozostałymi kawałkami tekstu. Starałem się stonować akcję, elementy życiowe, rozmyślania, humor i ten cięższy klimat, tak by razem stanowiły coś lekkostrawnego, oraz by wzajemnie się uzupełniały, tak jak w codziennym życiu, ale życiu po apokalipsie, gdzie należy cieszyć się z każdej drobnostki, ponieważ tylko to zostało naszym bohaterom. Oczywiście w tym świecie dałoby się opowiedzieć inne historie, wprowadzić inne postacie, wydarzenia, może prawa rządzące światem, ale cóż, dla mnie to uniwersum jest już zamknięte i uklepane. Skupię się teraz na elemencie który został zastosowany po raz pierwszy: kuce obok ludzi. Na tym postaram się oprzeć przyszłe teksty i w tę stronę pójdę z kolejnymi pomysłami i opowiadaniami.

 

Cóż, to chyba tyle, jeszcze raz dziękuję, za tę obszerną recenzję i czas poświęcony na przeczytanie mojego tekstu oraz spisanie swoich przemyśleń.

 

Do zobaczenia w innym temacie :aj5:

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 7 months later...

Kolejny fanfik, który komentuje na grubo po przeczytaniu, ale co tam, fabułę jeszcze pamiętam.

 

Niniejszy fanfik przeczytałem już po opublikowaniu ostatniego rozdziału, miałem więc tę przyjemność przeczytania całości w dwie noce i przyznam szczerze było to jedno z najszybciej przeczytanych przeze mnie wielorozdziałowców. Nie czytałem komentarzy i nie wiedziałem czego się spodziewać, no może obecność tagów epic i postapocapiptyc podpowiadały że będzie co najmniej dobrze. Koniec końców podszedłem do czytania bez jakichkolwiek uprzedzeń czy nadziei.

 

Początkowo historia grupki ocalałych nie wyróżnia się specjalnie oryginalnością spośród większości opowieści post apokaliptycznych. Ot typowa walka o przetrwanie i wybijająca się na jej tle przyjaźń człowieka i kucyka. Można powiedzieć, że spodziewałem się właśnie czegoś podobnego, zwykłej strzelanki w nieco mrocznym klimacie. Skoro już o klimacie mowa to od początku pozytywnie mnie zaskoczył. Niepokojąc, porwane sygnały radiowe, wszechobecne potwory, opustoszałe miasto robiły wrażenie. Wydaje mi się jednak że początkowo właśnie na tym jechał fanfik, na klimacie. To dla niego czytałem dalej nie zwracając szczególnie uwagi na przydługie opisy kolejnych karabinów, huraganowych nawał ogniowych i mimo wszystko denerwującej relacji Maksa z Midnight. I gdyby fanfik do końca zachował ten sam poziom stwierdził bym pewnie, że jest to kolejna przyzwoita powieść, która jednak przejdzie w mojej głowie bez echa, liczyłem nawet że tak się stanie. Cóż... myliłem się i to bardzo. Bo potem nadciąga przełom w Save me. Mniej wybuchów, mniej przygód, mniej gróźb gryzienia za to więcej klimatu i coś bardzo istotnego, coraz więcej informacji o otaczającym nas świecie. Wspomnienia sprzed zagłady miasta, wyczuwalne napięcie temu towarzyszące i te niepokojące wspomnienia z samolotu. To jest cholera genialne. A potem... potem nadchodzi zakończenie, które moim zdanie jest najlepszym zakończeniem jakie zdarzyło mi się czytać w dziełach fandomowych. Nagły zwrot akcji, pokazanie że wszystko co braliśmy za pewnik nigdy nie miało miejsca, że od początku czytaliśmy o czymś innym. Co by nie mówić, zakończenie jest bezsprzecznie najlepszą częścią Save me. I to właśnie z jego powodu oddaję swój głos na [Legendary].

 

Oczywiście nie tylko sam koniec zasługuje na uznanie, w końcu mamy tu do czynienia zarówno z trzymająca się kupy fabułą, w miarę ciekawymi choć nie przesadnie rozwiniętymi bohaterami i złowrogim klimatem. Swoją drogą Midnight mogłaby zostać lepiej wykreowana gdyby dostała więcej czasu.

 

Także ten... gratuluje ukończenia fanfika, którego z pewnością szybko nie zapomnę. Dajcie temu panu legendary.

  • +1 4
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 months later...

I przeczytane. Fanfik zaczęłam wczoraj w nocy (czy raczej bardzo wcześnie dzisiaj) i z przerwą na sen skończyłam przed chwilą. Wcześniej jeszcze przeczytałam tzw. dodatki, poza świątecznym. Jakoś mam awersję do wszystkich świątecznych rozdziałów, a że nie muszę, to nie ruszałam. No i wypadałoby skomentować, prawda?

 

Ogółem opowiadanie ma wady i zalety. Forma jest dobra, błędy się znajdą, część nawet pozaznaczałam, ale że większość czytałam na komórce, to raczej tego nie robiłam. No, ale tu jest przyzwoicie. Styl jest lekki i przyjemny, czyta się szybko, bez jakiegoś wytrącania z rytmu lektury. Tempo akcji też zostało dobrze wyważone, ale parę fragmentów bym wycięła, jak np. ten o Duchu (cześć, Foley). No właśnie, z rzeczy ogólnych wymienię od razu największą bolączkę Save Me, czyli LOKOWANIE PRODUKTU. Jeszcze dzieła innych autorów ok, ale własne... Niektóre fragmenty aż dawały po oczach chamską reklamą.

 

Fabuła jest bardzo dobra. Zaczyna się typowo, potem robi się ciekawie. Najbardziej mnie urzekła cała koncepcja i te odbiory radiowe. No i same zero sześć. Fajnie, że jest tajemniczo, ale powiedziałabym, że trochę aż za bardzo. Chodzi mi o to, że zero szóstki nie zostały nigdzie opisane. Nie rozumiem też za bardzo ich zachowania pod koniec.

Spoiler

Nagle zaczęły przeprowadzać grupowe ataki? Dlaczego teraz? A tak przy okazji: kim był Thomas? I czemu te komunikaty nasiliły się w tym momencie? I czy w świecie żywych też występowały takie komunikaty?

 

Sam opis świata bardzo na plus. Działa na wyobraźnię. Miło też, że to nie atomówki i że nie mamy kolejnego Falałata. No i właśnie, kolejna rzecz. 

Spoiler

Nigdzie nie ma takiego pełnego opisu apokalipsy. Co tam się dokładnie odjebało? Wiem, że nie było żadnej apokalipsy i w ogóle, ale w co wierzyli ludzie tacy jak Maks? I czemu akurat ten lot trafił do Czyścca? Co z innymi ludźmi? I skąd się wzięła Midnight? Czemu tamten facet strzelił do Maksa?

Fanfik pozostawia wiele pytań.

 

Bohaterowie zostali dobrze zarysowani i da się ich polubić. Są realistyczni i przyjemni, choć Maks to zdecydowanie alter ego autora. Cóż, nie jest jakimś OP predatorem, tylko w sumie zwykłym porządnym kolesiem. A Midnight jest urocza.

 

Fanfik jest długi, dobry i skłaniający do przemyśleń. Może nie jest wybitny, ale mimo wszystko zagłosuję na legendary. Ma w sobie coś intrygującego i przyciągającego. I jest ukończony.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za komentarz.

2 godziny temu Cahan napisał:

 No właśnie, z rzeczy ogólnych wymienię od razu największą bolączkę Save Me, czyli LOKOWANIE PRODUKTU. Jeszcze dzieła innych autorów ok, ale własne... Niektóre fragmenty aż dawały po oczach chamską reklamą.

 

Chamska reklama zawsze na propsie :D Podobne akcje były już wcześniej w moich opowiadaniach. Zdaję sobie sprawę jak to wygląda, ale... NO REGRETS! :yay:

2 godziny temu Cahan napisał:

Fabuła jest bardzo dobra. Zaczyna się typowo, potem robi się ciekawie. Najbardziej mnie urzekła cała koncepcja i te odbiory radiowe. No i same zero sześć. Fajnie, że jest tajemniczo, ale powiedziałabym, że trochę aż za bardzo. Chodzi mi o to, że zero szóstki nie zostały nigdzie opisane. Nie rozumiem też za bardzo ich zachowania pod koniec.

  Ukryj zawartość

Nagle zaczęły przeprowadzać grupowe ataki? Dlaczego teraz? A tak przy okazji: kim był Thomas? I czemu te komunikaty nasiliły się w tym momencie? I czy w świecie żywych też występowały takie komunikaty?

 

Z wyglądem zero sześć, takie założenie było od początku, by nigdy i nigdzie nie opisać ich wyglądu i tego trzymałem się przez cały tekst. Ponadto, fakt, jest tajemniczo, ponieważ w ten sposób chciałem nieco podkręcić klimat, oraz miałem nadzieje, w ten właśnie sposób zatrzymać przy tekście czytelników. Wyszedłem z założenia, że a nóż, komuś się taki zabieg spodoba i zostanie? Poza tym, sam lubię takie zagrania stosowane przez innych autorów, wydaje mi się to wciągające.

Spoiler

Polecam zwrócić uwagę na wydarzenia w rozdziale gdzie Maks zostaje postrzelony i na to co robi przeciwnik, albo co dzieje się z radiem.

 

3 godziny temu Cahan napisał:

Sam opis świata bardzo na plus. Działa na wyobraźnię. Miło też, że to nie atomówki i że nie mamy kolejnego Falałata. No i właśnie, kolejna rzecz. 

  Pokaż ukrytą zawartość

Nigdzie nie ma takiego pełnego opisu apokalipsy. Co tam się dokładnie odjebało? Wiem, że nie było żadnej apokalipsy i w ogóle, ale w co wierzyli ludzie tacy jak Maks? I czemu akurat ten lot trafił do Czyścca? Co z innymi ludźmi? I skąd się wzięła Midnight? Czemu tamten facet strzelił do Maksa?

Fanfik pozostawia wiele pytań.

Opisu zebranego w jednym miejscu nie ma. To co miało się wydarzyć, zostało opisane w kilku różnych miejscach, albo jako wspomnienia, albo jako retrospekcja.

Spoiler

I tu powstaje pewna rozbieżność. Otóż, w tekście jest opisany tak zwany "background", czyli to co działo się na świcie przed "upadkiem", jednak nie do końca jest wyjaśnione, czy to faktycznie się wydarzyło, czy tylko przeplatało się z wydarzeniami z głównych części opowiadania.

 

Fakt jest taki, że zostawiłem, moim zdaniem, duże pole do spekulacji i własnych rozmyślań, co i kiedy się wydarzyło. Nie wyjaśniłem nigdy, czy świat faktycznie upadł, czy to tylko wydarzenia z czyścca. Wspomniałem tylko, że przejście jest indywidualne dla każdego i nikt nie wie, kiedy się tam znalazł.

 

3 godziny temu Cahan napisał:

Bohaterowie zostali dobrze zarysowani i da się ich polubić. Są realistyczni i przyjemni, choć Maks to zdecydowanie alter ego autora. Cóż, nie jest jakimś OP predatorem, tylko w sumie zwykłym porządnym kolesiem. A Midnight jest urocza.

 

 

 

Fanfik jest długi, dobry i skłaniający do przemyśleń. Może nie jest wybitny, ale mimo wszystko zagłosuję na legendary. Ma w sobie coś intrygującego i przyciągającego. I jest ukończony.

A dziękuję :bester:

 

A tak poza tym, mimo wszystko zachęcam do przeczytania Rozdziału Świątecznego, a może się spodoba?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 8 months later...

Save Me, Save me... Obiecałem, więc jestem! Wypadałoby skomentować, w końcu uczestniczyłem w tworzeniu tego dzieła. Ile to już, 3 lata? Jak ten czas leci... i nawet wciąż coś pamiętam! Mogą pojawić się drobne spoilery.

Strone techniczną oczywiście pomine (gdyż to głównie ja za nią odpowiadałem :v), ale jeśli chodzi o styl, cóż, jak zawsze dobry, czytało się lekko i przyjemnie, tekst nie nużył, wręcz przeciwnie, z niecierpliwością czekało się na kolejne rozdziały i wyjaśnienie wielu motywów.

Bohaterowie... Uwielbiam Maxa i Midnight, naprawdę z autentyczną ciekawościa śledziłem ich losy i byłem ciekaw w co ich władujesz, bardzo podobała mi się też relacja między nimi (dobrze, żeś z tego shippa nie zrobił, bo bym zamordował). To mi przypomina, że muszę nadrobić opowiadania dodatkowe. Reszty bohaterów, jeśli mam być szczery, już nie pamiętam.

Fabuła. Z początku dosyć niejasna, z każdym kolejnym rozdziałem ujawniało się coś nowego, aż do świetnego motywu czyśćca - majstersztyk. Bardzo przyjemnym zabiegiem było również nieopisanie zero-szóstek (mam nadzieje, że tak się to nazywało :v). Musze przyznać, że wciąż nie mam konkretnego wyobrażenia o nich, co w trakcie lektury potęgowało wrażenie grozy i morderczości owych istot.

Z chęcią przeczytałbym "Save Me" jeszcze raz, gdybym tylko znalazł tyle czasu... Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się to zrobić, gdyż jest to jeden z najlepszych ficów, jakie miałem okazje czytać, zdecydowanie coś, co poleciłbym innym. Pisz dalej Draq, pisz dalej.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...