Skocz do zawartości

Today is a Good Day to Die [PL][Oneshot][Comedy]


Recommended Posts

W chwili przerwy od większych projektów, poszczuty przez Kredke, postanowiłem dokonać tłumaczenia doskonałej, pełnej angielskiego humoru komedii. Lojalnie ostrzegam, iż lektura może doprowadzić do bólu brzucha, a w niektórych przypadkach do zerwania przepony ze śmiechu. Przed Wami:

 

Today is a Good Day to Die

Autor: Aragon

 

Opis: Pewnej nocy, tak po prostu, Celestia uświadamia sobie, że umrze w ciągu najbliższej doby.

 

Oryginał

 

Tłumaczenie

 

 

Mam nadzieję, iż będziecie się przy tym bawić równie dobrze jak ja. Życzę Wam udanej lektury i uważajcie na podatki. I rumianek!

 

Do następnego tłumaczenia!

Dolar84

 

Edytowano przez Dolar84
  • +1 7
  • Mistrzostwo 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tekst da się opisać najprościej słowami "robić sobie jaja z pogrzebu". Zacna komedia, lekko randomowa miejscami, a że lubię nieco czarniejszy humor, to podpasowała mi idealnie. Tym bardziej nie daruję zgarnięcia mi tego tekstu sprzed nosa  :crazytwi:

Always look on the bright side of life…

Padłem już przy oryginale xD Choć jako osobnik lubujący się w adaptacji tłumaczeniowej, sam zastosowałbym tam coś w stylu "Iść, ciągle iść, w stronę słońca...

Ale za "Totalnego ABS-a" należy ci się pomnik xD

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dolar! Wisisz mi mózg. Powiedział, że umiera, ale przynajmniej pozwolił mi jeść...

 

Komedia przednia, lubię taki czarny humor. Nawet śmierć nie wydaje się już taka straszna, ba właśnie zaplanowałam swój pogrzeb :crazytwi:.

Dziękuję za tłumaczenie.

 

I małe pytanie do aTOMa: Kto recenzuje?

Edytowano przez Cahan
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

właśnie zaplanowałam swój pogrzeb .

 

 

Nie zapomnij, żeby na łożu komuś przebaczyć i wyznać miłość! Potem możesz się wytaplać w lawie, chociaż ja na Twoim miejscu bym sobie tego oszczędziła. Nic w przyrodzie nie śmierdzi tak jak rumianek.

 

To opowiadanie jest po prostu piękne :D Czarny humor w najlepszym możliwym wykonaniu. Nie ma jak naigrywanie się ze śmierci :D

 

Śmierć i podatki: ostateczne starcie. Co jest gorsze?

Śmierć wybawia od podatków.

Podatki nie wybawiają od śmierci.

Wszystko na ten temat :P

 

Cholera, czy tylko ja myślałam, że to "dziwne uczucie w brzuchu" towarzyszące księżniczkom zakończy się, em... malowniczym pawiem?

:P

 

PS. Idę się skremować.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Cholera, czy tylko ja myślałam, że to "dziwne uczucie w brzuchu" towarzyszące księżniczkom zakończy się, em... malowniczym pawiem?

Ja przy pierwszym czytaniu stawiałem raczej na soczystego bąka :P

 

Ach, aż mi się przypomniało, jak na studiach oddałem projekt/pracę nt. podatku VAT. Całość otwierała się właśnie słowami: "W życiu są dwie pewne rzeczy - śmierć i podatki".

 


I małe pytanie do aTOMa: Kto recenzuje?

Zależy od terminów, ale chętnie się pokuszę o skrobnięcie paru słów ;)

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oj, Madelaine!

 

A czy wyznanie miłości kotu też się liczy? Oraz proszenie kwiatków o wybaczenie za niedostatecznie częste podlewanie?

 

Bo jeśli nie, to niestety mam wielki problem :/.

 

A rumianek pachnie całkiem spoko.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeczytane. W sumie mam tylko jeden treściwy komentarz oddający klimat tego opowiadania.

To. Jest. Głupie.

I nic poza tym. Ten suchar nawet puenty nie ma, a wszystkie rozważania prowadzą do nikąd. Trochę zastanawiania się nad istotą i celem śmierci, które ostatecznie urywają się w połowie. Kilka refleksji oraz sposobów obchodzenia tego "wydarzenia" plus garść absurdalnych pomysłów.

 

Mimo wszystko to dobrze napisane opowiadanie, które można w wolnej chwili skonsumować. Reasumując warto przeczytać to opowiadanie z powodu dobrego stylu oraz jakości tłumaczenia niż zawartości merytorycznej tekstu.

 

Pozdrawiam

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No nie mogę się zgodzić - to absurdalny angielski humor w całej swej powalającej rozpiętości. Brak jakiejkolwiek puenty jest jedną z jego najmocniejszych stron, tak samo jak owe niezbyt logiczne rozważania. Powiedziałbym wręcz, iż jest to wspaniały scenariusz na skecz Monty Pythona. Albo na odcinek Red Dwarf.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

*to jest ten moment, kiedy wkraczam ja i narzekam*

 

 

Powiedziałbym wręcz, iż jest to wspaniały scenariusz na skecz Monty Pythona.

 

 

Odważne porównanie. Wiesz, czemu skecze Pythonów są śmieszne? Bo są absurdalne i na tyle krótkie, że żart jest rozbudowany, ale nie przeciągany. Z wyjątkiem filmów, ale nie będę się w to zagłębiał, bo nie to jest teraz ważne.

Zatem wracając - owszem, to opowiadanie jest absurdalne, ale żarty są przeciągane w nieskończoność. Luna i Celestia nierozpoznawalne w ciemnych okularach - głupkowate, ale lekko zabawne. Ten sam żart wałkowany na całej stronie zamiast z zabawnego staje się nużącym...

 

Nie wspominając o podatkach. Bo podatki są nieuniknione i to jest zabawne. Podatki. Podatki. Więcej podatków. Cały fanfik podatki. Przegapienie śmierci przez podatki.

JAK TRUDNO JEST ROZLICZAĆ PODATKI :despair:

Te próby wywołania u mnie uśmiechu są dosyć mizerne, żeby nie powiedzieć żałosne.

 

ce66beb462.png

 

Wspaniałe edytowanie tekstu, naprawdę.

 

Podsumowując - autor usilnie próbuje pokazać, jak to dobrze operuje angielskim humorem, ale daje ciała po całości i ile nawiązań do "Żywotu Briana" czy francuskich słówek by nie wplótł do opowiadania, nadal nie będzie to śmieszne. A porównywanie tego do jakiejkolwiek formy angielskiego humoru jest po prostu krzywdzące.

 

James May mówiący "Hello" był śmieszniejszy niż to na dziesięć.

Edytowano przez Ślimak Parówa
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dodam jeszcze od siebie, że telewizyjne show od słowa pisanego znacznie się różni (skoro argumentujemy Monty Pythonem). Przecież angielskie skecze cechowały teksty, a przede wszystkim - towarzyszące im zachowania. Tego nie sposób oddać w tekście, gdzie większość czasu poświęca się dywagacjom oraz przeciąganym żartom. Poza tym całość nie nadaje się na scenariusz do kabaretu. Niestety poza kwestiami mówionymi (a te dominowały w opowiadaniu) nie przedstawiono zbyt wiele pamiętliwych gagów czy określeń. Nie słowo a czyn obraz zdobi.

 

Pozdrawiam

Edytowano przez Mordecz
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest jednak coś takiego jak wyobraźnia. Dobry tekst daje nam podstawę, a obrazy same wskakują do naszej głowy. Można powiedzieć iż tworzysz sobie własne przedstawienie obrazkowe. To naprawdę fajna sprawa - polecam spróbować.

 

Jednak wydaje mi się, iż tutaj opowiadanie po prostu nie trafiło w Twoje poczucie humoru. Wiele osób się przy nim zarykiwało ze śmiechu - jestem jedną z nich. Te "przeciągnięte" żarty czy stałe nawracanie do podatków to jeden z najlepszych aspektów tego opowiadania. Człowiek chce więcej i więcej, nieważne jak dużo by o tym czytał. A dlaczego? Ponieważ zostało to napisane dobrze, lekkim, niewymuszonym stylem. Takim, którego czytanie jest czystą przyjemnością i zdrowym treningiem dla przepony. Nie spodobało się? Cóż, tak bywa. Dla mnie było wprost idealne i mam zamiar dalej szukać takich opowiadań i męczyć Kredke, by mi podsyłał kolejne, tak jak zrobił z tym.

 

A Ślimak tradycyjnie nie dostałby herbatnika, ale tym razem zwrócił uwagę na to skopane formatowanie - będę musiał poprosić o pomoc kogoś, kto zna się na korekcie wizualnej. Tak więc tym razem, wyjątkowo herbatnik będzie. Na! :crazytwi:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Hmm, w sumie... tekst był przeciętny, w porywach do dobrego i momentami bardzo dobry. Jakoś tak czytając wasze opinie spodziewałem się... emm, sam nie wiem czego. Chociaż chyba ten motyw na pogrzebie był dla mnie mało fajny i to mi zaburzyło odbiór całości. A tak poza tym, podatki i lawa o smaku rumianku rules! A Celestia faktycznie powinna umierać częściej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 7 years later...

Przeczytane. To była bardzo przyjemna komedia. Jeśli miałbym określić w jaki sposób mi się spodobała - opowiadanie nie było jakby "fabułą z żartami tu i tam", tylko całość była jednym integralnym żartem, przypominającym co po niektóre skecze Monty Pythona. W tym sensie się zgodzę np. że opowiadanie nie ma np. żadnego precyzyjnego dowcipu od którego się zwijam. Zamiast tego jest po prostu stały, stabilny banan na twarzy. Największa zasługa w tym dialogów, które ponownie - nie były jakieś ekstremalnie śmieszne, ale były napisane z świetnym stylem, bardzo leciutkim i były konsekwentne w budowaniu tego jednego, głównego wątku - alikorny umierają i nie specjalnie rozumieją koncept. Wydaję się, że najlepszym dowodem na fakt, że cała ta koncepcja się jakoś trzymała to fakt, że opowiadanie ma 7000 słów, a mimo tego - nie nudzi i nie dłuży. 

Opinie o humorze mogą być bardzo różne, ale mnie osobiście fanfik bardzo przypadł do gustu i bardzo polecam się zapoznać z tym Dolarowym tłumaczeniem. Warto!

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Możliwe, że popełniam mały foreshadowing, ale gdy zwykle pojawia się obawa o to, że moje zdanie okaże się niepopularne, tudzież kontrowersyjne, wynika to z tego, że dane opowiadanie po prostu mi się nie spodobało, okazało się nie dla mnie, nie zrozumiałem fenomenu. Bywa. Jednakże, zapoznając się z zawartymi w niniejszym wątku wypowiedziami, okazuje się, że tym razem moja opinia owszem, być może będzie niepopularna, lecz dlatego, że opowiadanie bardzo, ale to bardzo mi się podobało i generalnie było to wesołe doświadczenie, które – mimo tematyki – kojarzyło się dobrze :D A dlaczego, to pokrótce wyjaśnię za momencik. Głównie chodzi o jedno, konkretne dzieło, ale gdybym się zastanowił, to pewnie przypomniał sobie inne rzeczy, które uczyniły z tego skecze, czarną komedię albo po prostu komedię.

 

W każdym razie, jest to opowieść o królewskich siostrach, naszych ulubionych kucykowych księżniczkach, w której starsza z nich – Celestia – w pewnym momencie czuje, że niebawem umrze. Tak po prostu. Kłopot polega na tym, że jako alikorn... nie ma pojęcia o umieraniu, a księżniczce wypada się przygotować, w końcu nie jest to wydarzenie, które zdarza się komuś regularnie, prawda?

Protagonistka postanawia zwrócić się do młodszej siostry, która to zgadza się pomóc i towarzyszyć jej w trakcie zgłębiania zjawiska śmierci, by Celestia mogła godnie odejść z tego świata, bez poczucia, że cokolwiek ją ominęło w trakcie. By nie wracać na siebie uwagi postronnych, siostry przywdziewają na nos ciemne okulary i w takim oto kamuflażu ruszają w świat, co prowadzi do serii przezabawnych perypetii, na końcu których następuje wreszcie ta chwila. Chcecie wiedzieć jakie wrażenia miała Celestia podczas swojej śmierci? Jak Luna skomentuje owe doświadczenie? A może ciekawi Was, co się stanie z Equestrią? W takim razie czytajcie, gorąco polecam ;)

 

 

Zważywszy na to, że najwyraźniej tekst wzbudza skrajne wrażenia, zarzucę małą próbką, cobyście mogli zorientować się jaki będzie to typ nastroju oraz humoru, na wszelki wypadek.

 

Cytat

„– Luno – Celestia uniosła znacząco brew, patrząc na siostrę. – Nie ukradniesz mi atencji na moim własnym pogrzebie.”

 

Cytat

„– Przynajmniej najgorsze za nami. Teraz musimy tylko pogadać z tym w trumnie. Na pewno nie będzie miał nic przeciwko udzieleniu nam odpowiedzi na kilka pytań, prawda?”

 

Cytat

„– Bo martwe kucyki nie mówią? – prychnęła Luna. – Wybacz mą śmiałość, Siostro, ale to dość głupie. Dlaczego miałyby nie mówić?”

 

Cytat

„– Doskonałe! Będziesz wspaniałym martwym kucykiem, młoda damo!”

 

 

Generalnie, mógłbym sypać cytatami jak z rękawa, ale nie dość, że zdradziłbym Wam cały fanfik, to jeszcze komentarz zmieniłby się w super skondensowaną wersję opowiadania, a to przecież nie o to chodzi.

 

Jasne, nie wypada żartować ze śmierci czy z pogrzebów, co jednak nie oznacza, że nie wolno tego robić – bo wolno, byle umiejętnie. Moim zdaniem „Today Is a Good Day to Die” realizuje koncept bardzo kompetentnie, aż mi się skojarzył Pan Fasola na pogrzebie, szczególnie gdy Celestia i Luna incognito zjawiają się na losowym pochówku, komentują go, zastanawiają się, wisienką na torcie jest próba rozmowy z nieboszczykiem. To było wprost urocze, gdy Luna i Celestia autentycznie spodziewały się odpowiedzi od zmarłego i wprost nie przyjmowały do wiadomości jego zachowania, ba, nie mogły uwierzyć, że im nie odpowiada, po prostu wyparły z siebie myśl, że on nie może im odpowiedzieć bo nie żyje :crazytwi: Jasne, z punku widzenia kanonu, ba, elementarnej logiki, takie zachowanie ze strony koronowanych głów jest niemożliwe – podobnie jak to, że wystarczą ciemne okulary i nikt nie ma pojęcia co to za klacze – ale na tym polega ten kreskówkowy, bajkowy humor, zaprezentowany w fanfiku. Jasne, to się nie zawsze udaje, pokuszę się nawet o stwierdzenie, że jest to trudne, ale w tymże opowiadaniu motyw przewodni został zrealizowany bez najmniejszego zarzutu, absolutnie wszystko mi się podobało, cały czas czułem wspomniany urok oraz absurdalność poszczególnych interakcji księżniczek, z czego z kolei miałem niezły ubaw.

 

A wiedzieliście, że gdy Luna powróciła jako Nightmare Moon, to wcale nie potrwała Celestii, tylko gwardzistę w peruce? ;P

 

Poza przygotowaniami do śmierci, uświadczymy wątek ekonomiczny. Konkretniej, rozważania o podatkach, z domieszką różnych kwestii urzędowych. Są to sprawy niezrozumiałe dla Luny, jako że miała tysiącletnią przerwę w zarządzaniu, stąd dziwi się temu, co się wyprawia w materii prawa podatkowego w Equestrii. Tak jak przy okazji wspomnianego pogrzebu, był to istny maraton przeuroczych interakcji oraz zabawnych dialogów, co czytało mi się z wielką przyjemnością. Podobnie jak rozmowę z babcią Smith, na temat tego jak być dobrą nieboszczką i jak porządnie wyprawić swój pogrzeb, z kompletną listą rzeczy do zrobienia. Motyw z lawą i Górą Śmierci wydał mnie się troszkę zbędny, przy tych scenkach trąciło mi nieco zbędnym przeciąganiem wątku. Nie był zły, ten rumiankowy sub-wątek na pewno urozmaicił treść, ale na tym etapie trochę spieszyło mi się do konkluzji. Która jest naprawdę miodna i naprawdę żałuję, że nie mogłem jej przytoczyć w cytatach, stąd raz jeszcze zachęcam do lektury. Lepsze zwieńczenie tej historii naprawdę trudno sobie wyobrazić.

 

Za to z całą pewnością mogę przytoczyć inne fragmenty, drobne usterki w formie. Ogółem, tłumaczenie stoi na wysokim poziomie, tekst czyta się znakomicie, lekko i przyjemnie, każda jedna interakcja między siostrami to przesympatyczne i barwne doświadczenie, trudno się nadziwić, jak genialnie, jak perfekcyjnie został zrealizowany ten pomysł. Niemniej, w tekście kilka razy przewija się słońce, no i raz jest wielką literą, a raz małą, choć to środek zdania. Przyuważyłem też ramię zamiast łopatki. Niekiedy zamiast półpauz są dywizy, dziwne.

 

Cytat

„ Tak! W rzeczy samej! No wiesz. Chodzimy na pogrzeby. Kibicujemy, umm, zmarłym. Jesteśmy fankami.”

 

Ze zdaniem wszystko gra, jednakże jest to kwestia mówiona, fragment dialogu. Na początku którego brakuje półpauzy.

 

Cytat

„Od półtorej godziny Nie robimy nic oprócz okazywania szacunku.”

 

Dlaczego „nie” jest z wielkiej? To chyba nie miał być początek nowego zdania, co?

 

Cytat

„Tak się jakość utarło przez lata.”

 

„Jakoś”, bez „ć” ;)

 

Cytat

„Luna potknęła się i zaliczyła hamowanie zębami, a Celestia jakimś sposobem skończyła, leżąc na grzebiecie, z kopytami w górze i grzywą pełną piasku.”

 

W „grzbiecie” jest o jedno „e” za dużo.

 

 

Drobne rzeczy, ale widoczne, niemniej ani trochę nie rozpraszają, ani nie odwracają uwagi od głównego wątku. Fanfik oferuje sprawną akcję, znakomite kreacje księżniczek i rewelacyjne dialogi, wszystko okraszone przeuroczym, komediowym klimatem, przez co czyta się to jak bardzo długi, bardzo dobry skecz. Wciąż jestem zaskoczony, wręcz urzeczony tym, jak wszystko co związane z umieraniem i żegnaniem zmarłego, jawi się w oczach królewskich sióstr jako coś nowego, coś wartego poznania, coś, czego nigdy nie próbowały, a do czego podchodzą entuzjastycznie, z zaciekawieniem, jakby to było... sam nie wiem. Trudno to opisać, to trzeba po prostu przeczytać :D

 

A tekst oczywiście, z pełną odpowiedzialnością i jak najbardziej polecam. Fantastyczne opowiadanie, lekkie w odbiorze jak piórko, bawiące praktycznie na każdym kroku... znaczy, stronie, znakomicie wykreowane księżniczki po raz pierwszy stykają się z czymś, co dla zwykłych śmiertelników jest zwykle wielką tragedią, lecz one do wszystkiego podchodzą jak małe klaczki i wszystkim są zafascynowane, to jest po prostu perfekcyjne i naprawdę, nie potrafię sobie przypomnieć innego razu, kiedy podobnie odebrałem te postacie w jakiejś fanfikcji. Zdaję sobie sprawę, że nie każdemu podejdzie ów tekst, niejeden powie, że to w gruncie rzeczy jeden tylko żart, przeciągnięty na plus dwadzieścia stron, jednakże warto poświęcić mu trochę czasu i wyrobić sobie własną opinię.

 

Zakończenie było Idealne przez wielkie „i”. No joke.

 

Przyznam, że tytuł mnie trochę zmartwił. Już myślałem, że to będzie jakaś ponyfikacją reklamy batona Mars, na szczęście tekst okazał się czymś zupełnie innym :)

 

Jeżeli ktoś kojarzy podobne opowieści, to w sumie jestem otwarty na rekomendacje.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...