Skocz do zawartości

World of TCB [Gra]


Hoffner

Recommended Posts

Weszliśmy do gabinetu burmistrza. Jednorożec milczał, kiedy podeszliśmy do jego biurka.

- Panie burmistrzu - zacząłem - zgodnie z ustaleniami zawieszenia broni Gryfia Cesarska Armia przejmuje władzę nad miastem. Magazyny, fabryki i infrastruktura o znaczeniu strategicznym znajdują się pod naszą kontrolą, a zamiast policji porządku pilnować będzie armia. Gazety podlegać będą cenzurze. Jeśli mieszkańcy miasta będą współpracować, nic im się nie stanie. Jeśli będą stawiać opór...

W tym samym momencie do naszych uszu dobiegł odgłos wybuchających pod fregatami ładunków wybuchowych. Szczęśliwie stały na płyciźnie, więc pewnie dałoby się je wyremontować, ale i tak usłyszałem przekleństwo, które wyrwało się z ust dowódcy eskadry.

- ... Jeśli będą stawiać opór, weźmiemy zakładników spośród popularnych w mieście osób: inteligencji i przedstawicieli ważnych instytucji, jak również i ich rodziny. A teraz przepraszam.

 

Pół godziny później.

Postawiony w stan gotowości garnizon przeszukiwał miasto. Szybko zostałem wezwany na plażę, gdzie znajdowało się już kilkadziesiąt żołnierzy i diamentowy pies, więziony przez władze equestriańskie za oszustwa podatkowe, który zgodził się z nami współpracować.

- Wasza eminencjo - powiedział dowodzący grupą sierżant. - Odnaleźliśmy ślady kucyków, znikające w morzu. Trop prowadzi do lasu.

- Partyzanci - mruknąłem. - Banda kucyków bawi się w wojnę. Zebrać II Batalion. Zobaczymy, jak poradzą sobie z nami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spojrzałem jak Samuel odchodzi, po czym popatrzyłem na archiwa. No tak czeka mnie papierkowa robota dzisiaj. Westchnąłem na samą myśl. Czułem się jak księgowy. Cóż dzisiaj pracuje najwyraźniej sam. Zacząłem układać archiwa aż spostrzegłem pierwsze, które mnie zainteresowało. Co prawda śmierć nie robiła na mnie wrażenia. Ale szkoda mi było jednak osób niewinnych. Nie byłem żadnym psychopatom, który zabija każdego na drodze moje cele były ściśle wybrane. Biedna dziewczyna zginąć tak młodo. Tak to jest jak ktoś jest zbyt mało ostrożny. Przeczytałem powody śmierci. Coś ją zjadło?! Tak zdecydowanie trzeba być uważnym w tym miejscu. Ciekawe, co to jest obiekt 36. Chyba wolałbym go nie poznać. Ciekawe czy jest coś jeszcze ciekawego o niej  w jej kartotece.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Następna karta przedstawiała młodego mężczyznę.

 

David Kadmus Avensberry - laborant wyższego stopnia(Kiedyś pracował w poziomie A!)

Urodzony w: Liverpoolu

Zamieszkały w(w czasie pracy, obecnie przebywa w Kanadzie): Warszawie

Przystąpił do pracy w wieku: 29 lat

Odszedł z laboratorium w wieku: 32 lat

(Tutaj zobaczyłeś zdjęcie uśmiechniętego mężczyzny z nieco kasztanowym małym zarostem i włosami opadającymi na twarz)

Przeniesiony do Ośrodka Badawczego w Kanadzie

 

tak wyglądała pierwsza strona.

 

(Już dalej nie opisuję kartek, bo ile ich jest!, ty opisz jak pracujesz, zaraz czas upłynie i ktoś po ciebie przyjdzie ;))

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Katalogując kolejne archiwa spojrzałem na kolejne, które mnie zainteresowało. Dziwny zbieg okoliczności gość zaczynał tu w moim wieku przepracował trzy lata a teraz jest w Kanadzie. Chyba mu się tam podoba. Ja w każdym razie by zły nie był. Dobra trzeba się brać do pracy, bo stąd nie wyjdę dzisiaj. Popatrzyłem na kolejne archiwa do uporządkowania. Nie brakowało tego. Westchnąłem i złapałem się za głowę. Grunt się nie załamywać. Nim się obejrzę będę miał to z głowy. Zacząłem zbierać i katalogować kolejne archiwa. Robiąc to jak najszybciej i przy okazji jak najdokładniej żeby nie zrobić tu chaosu w papierach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- To. - Wyleciałem z chmury powyżej i przyłożyłem kucykowi lufę rewolweru w przestrzeń między elementami zbroi. Dwóch kawalerzystów wypożyczonych z pułku powietrznego chwyciło go za przednie kopyta. - Nie ruszaj się. Spróbuj się wyrwać, a uznam to za stawianie oporu i cię zabiję. Kapralu - zwróciłem się do trzeciego gryfa - wstrzymać ofensywę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W locie złapałem mój rewolwer i wystrzeliłem w najbliższego pegaza. Trafiłem i lotnik spadł między drzewa.

- Za nimi! - krzyknąłem i rzuciłem się w pościg. Z chmur wyskoczyło więcej kawalerzystów, lecąc prosto na wroga z wyciągniętymi lancami i szablami.

 

//Pomijam fakt, że w tej sytuacji już byś nie żył...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powoli skierowałem się do recepcji oddałem kitel, po czym włożyłem płaszcz i kapelusza. Teraz czułem się znacznie lepiej. Skierowałem się w stronę samochodu. Po czym zabrałem broń z bagażnika. Pomimo że dzisiaj nie robiłem nic, co mogłoby przyprawić zwykłemu człowiekowi koszmary. To były rzeczy, które nie dawały mi spokoju. Dlaczego oszukałem kogoś z NASA? Całkiem oszalałem? Być może. Skąd Elizabeth wie o moim zabójstwie. Czyżby ten cały Thomas dał jej kopie nagrania? Nie to chyba nie to. Kolejne pytanie, dlaczego skoro Elizabeth wie, co zrobiłem. Nie pozbyła się mnie fingując jakiś wypadek. Przecież to nie jest dobra reklama dla laboratorium, że pracuje tam zabójca. Na dodatek ta reakcja Elizabeth, że mogła mnie zabić wysyłając mnie na poziom A. Dziwne nie spotkałem jeszcze takiej kobiety było w niej coś intrygującego. W każdym razie muszę bardziej uważać. Powoli wsiadłem do samochodu, po czym ruszyłem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nad Manehattanem zapadła noc. Ulice opustoszały i tylko od czasu do czasu słychać było maszerujący patrol. Również i las ucichł.

Drzwi do domu, w którym mieszkała rodzina poległego partyzanta otworzyły się z hukiem. Do środka wpadła żandarmeria wojskowa. Szybko odnaleźli ciało. Ponieważ tego dnia zginął tylko jeden pegaz, a jego ciało nosiło ślady po wypadku i miało ranę postrzałową, rodzina została aresztowana. W miejscowej drukarni drukowano już oświadczenie.

 

Oświadczenie Tymczasowych Władz Okupacyjnych Manehattanu

Mieszkańcy Manehattanu!

Gryfia Cesarska Armia wkroczyła na teren waszego miasta za zgodą waszych księżniczek. Obiecaliśmy wówczas, że zachowamy się po rycersku i nie będziemy występować przeciwko wam, gdyż to nie z wami walczymy. Z waszej strony spodziewaliśmy się tego samego; liczyliśmy na podjęcie przez was współpracy, która trwałaby aż do podpisania pokoju i zakończenia okupacji miasta.

Mimo to część z was podjęła walkę. W zamachach terrorystycznych dokonanych przez bandytów zginęło kilku marynarzy i żołnierzy, jak również i jeden obywatel waszego miasta. Potwierdziły się informacje, że ci bandyci otrzymują wsparcie z waszej strony.

Akcja wywołuje reakcję, na bandytyzm odpowiemy surową sprawiedliwością.

Oświadczamy zatem, że od tej pory każdy, kto działa w szajkach bandyckich lub wspiera takową działalność, będzie narażony na wieloletnie więzienie, a jego rodzina zostanie aresztowana do odwołania.

Za pomoc w rozbiciu bandy terrorystycznej, która zagraża spokojowi w Manehattanie, wyznaczamy wysoką nagrodę pieniężną. Każdy, kto pomoże w ich schwytaniu, otrzyma ponadto amnestię.

Podpisano

Naczelna Rada Tymczasowych Władz Okupacyjnych Manehattanu

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

*Warszawa*

Późnym wieczorem na wojskowym lotnisku w Warszawie wylądowały dwa duże samoloty. Wyjechało z nich w sumie sześć czołgów. Dwa z nich skierowały się w okolice obwodu Kaliningradzkiego (Czas podróży: Około 4 godzin) kolejne dwa w rejon Soliny (Czas podróży 5 godzin 20 minut) a pozostałe dwa zostały w Warszawie. (Podaje czas podróży jakby ktoś chciał poobserwować jak jadą ^^) (Nie to wcale nie jest prowokacja żeby ktoś się nimi zainteresował)

 

*Solina*

Spacerując po terenie bazy spotkałem trzech ludzi Mateusza i nagle mi się coś przypomniało. 

-W magazynie czekają na was nowe kamizelki kuloodporne. Ważą skromne dziesięć kilogramów ale pokrywają większość powierzchni ciała i zapewniają bardzo dobrą ochronę przed pociskami wroga. Trochę gorszą jak stoicie do niego tyłem ale na pewno żaden z was nie będzie uciekał.

Edytowano przez Shatter
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Zostało 70 kilometrów do Warszawy. - rzekł w samochodzie GPS. Nelberg spojrzał szybko i wrócił do kierowania pojazdem, drogi były wolne o dziwo. Przynajmniej na razie.

- Polska trochę dziwna jest, potem wrócę do Norwegii. Jednak trzeba wykonać obowiązki, przejrzy się ostatnie dane winowajców oraz coś tam jeszcze zrobi. Ale to potem. - policjant sięgnął do kieszeni wyjmując zdjęcie jego rodziny, spojrzał na nie i schował nie chcąc się rozproszyć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

//Tu był długi na kilkadziesiąt linijek post pełen dialogów i opisów, ale mi się usunął. To long; didn't write.

Przeczytałem list od Blue Cuta na zebraniu Naczelnej Rady Tymczasowej. Na tym samym zebraniu ustaliliśmy z innymi oficerami, że list pozostanie bez odpowiedzi, a my będziemy kontynuować dotychczasową politykę, bo co nam będzie jakiś brudny bandyta mówił, co mamy robić. Rodziny zabitego terrorysty też nie uwolniliśmy - niech ci bandyci wiedzą, że szkodząc nam, szkodzą swoim bliskim.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jadąc do hotelu. Przejeżdżałem właśnie obok wojskowego lotniska. Zobaczyłem ukradkiem jak samoloty opuszcza ciężki sprzęt wojenny. Czyżby naprawdę wojna zbliżała się do Polski? Cóż nie pochodzę z tego kraju i to raczej nie moja sprawa. Każdy rozsądny człowiek na moim miejscu by już wyjechał, ale rozsądek to rzecz, która zaginęła u mnie dawno temu. Zwłaszcza, że pojawiły mi się nowe komplikacje, na które nie byłem przygotowany. No cóż niema, co trzeba wracać się wyspać na dzień jutrzejszy. Pojechałem dalej przed siebie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Było późne popołudnie, gdy skończyliście. Gdy Michał przekazał kierowcy, że to koniec, ten uśmiechnął się serdecznie, ukazując braki w uzębieniu, po czym wdrapał się do wnętrza ciężarówki, jakby ten jeden stopień był równie wysoko, jak szczyt górski.

W tym czasie kierowca skończył palić kolejnego z rzędu papierosa i otworzył tylne drzwi. Michał wsiadł do środka i zanim zdążył cokolwiek zrobić, drzwi już były zamknięte. Otaczał go dyskretny luksus - wygodna, skórzana tapicerka, kierowca oddzielony od pasażera, radio z wejściem USB, tablet na kablu. To nie było to samo, co w samochodzie Standhafta, ale nadal więcej, niż było w zwykłych samochodach, nawet z poszerzonym wyposażeniem.

W tych godzinach na ulicach Wrocławia było pełno samochodów. A na nieszczęście miejsce, do którego się kierowaliście, było w obrębie starego miasta. Dlatego też wlekliście się w korku. Jednak Halicki nie miał na co narzekać. Zamiast żaru bijącego z zewnątrz, czuł tylko miły chłodek, który ustawił odpowiednio dla siebie. Na miejscu pasażera czekały zimne napoje oraz przekąski.

Po dłuższym czasie w końcu dojechaliście. Dotarliście do wielkiego kompleksu budynków otoczonego wysokim ogrodzeniem z drutu kolczastego. Brama wjazdowa była otwarta.

Gdy Halicki opuścił pojazd, od razu uderzył w niego zapach robot budowlanych. Jednak nie zauważył niczego, co wskazywałoby na jakieś roboty. Tylko droga wjazdowa wyglądała jak siedem nieszczęść.

Szybko wybiegł do niego niewysoki, choć także niezbyt niski blondyn, wyglądający jak podręcznikowy przykład czytelnika. Niósł z sobą jakieś segregatory oraz identyfikator na pasku, identyczny z tym, jaki miał na szyi.

-Dzień dobry. Bardzo mi miło pana poznać, panie Halicki - złapał twoją dłoń i zaczął nią energicznie potrząsać. - Jestem Kazimierz Gdański. Absolwent Wojskowej Akademii Technicznej. Będę pana asystentem. Proszę, oto pańska legitymacja - mówił  bez odetchnięcia. Podał mu pasek. - Proszę za mną. Ten kompleks powstał jeszcze w latach osiemdziesiątych jako producent części metalowych dla firm Standhaftów. Po zmianie ustrojowej zakres działania ulegał powolnej zmianie. Jednak budynek stoi ciągle ten sam. Wnętrze jest już całkowicie nowe, jednak jak pan widzi, mało to estetycznie wygląda. Za tym budynkiem stoi nowy, ładniejszy. Tam się kończy najbardziej czułe elementy. W mniejszym znajdował się magazyn, jednak na szybko został przemianowany na pańską siedzibę.

To, co powiedział, miało odzwierciedlenie w rzeczywistości. Na prawdę za tym betonowym klocem stał nowocześnie wyglądający, biały budynek. Też klocowaty, jednak umieszczenie klimatyzatorów na dachu oraz okna na wszystkich poziomach sprawiały, że wyglądał lepiej.

Weszliście do mniejszego budynku. Środek był podzielony na kilka pomieszczeń. Strzelnica długości całego budynku i szeroka na dwie osoby. Pomieszczenia socjalne. Oraz środek, jego serce - pomieszczenia badawcze. Były dwa, a w nich wszystko, co tylko mogło się zamarzyć Halickiemu.

Asystent podał ci teczkę.

-Proszę. Miałem panu przekazać dane kont bankowych. Na jednym z nich ma pan fundusze na badania, na drugim pańską pensję. Jest tu także pański nowy adres. Szofer pana zawiezie na miejsce. Jakby co, w środku mieszkania znajdzie pan rower.

 

 

Cholerni ekolodzy! Daj im pieniądze, zaproponuj jeszcze więcej - a oni nic. Doprawdy, co się stało z tymi ludźmi? Czyżby już nikt nie chciał zarobić? Dobrze, więc musiał skorzystać z planu B.

Zadzwonił do Jonathana. Ten obiecał mu znaleźć człowieka pasującego do jego oczekiwań. A dzięki temu, że są w Warszawie, takiego człowieka miał mieć już za godzinę.

 Na szczęście Marek zdołał na szybko przejąć drona wojskowego, którego operator właśnie trenował na żywo.

Jak powiedział, czegoś takiego jeszcze nie próbował. A na nieszczęście wojska, to Tomasz produkował prawie całą ich elektronikę. Odpowiednie narzędzia miał praktycznie pod ręką.

Udał się na spotkanie żółtym Lamborghini, a Michałem na miejscu pasażera. Specjalnie jechał wolno, by każdy zdołał zobaczyć, dokąd jedzie.

Zajechał przed biały kloc, znany mu z wiadomości.

Padoholik - ziemniaki powiadasz?

shingeki-no-kyojin-03_002-sasha.jpg

Chińska bajka - ta postać jest zwana ziemniaczaną panną. Zgaduj, dlaczego?

Edytowano przez PiekielneCiastko
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Już po kilkunastu minutach cały oddział Mateusza miał nowe kamizelki kuloodporne. Rzeczywiście do najlżejszych nie należały ale żołnierzom to nie przeszkadzało i rozpoczęli treningi w 10kg pancerzach. Mateusz jak zawsze ćwiczył wraz z nimi dyktując tempo. Po zakończonym treningu zaczęli montowanie w okolicy Solina dodatkowych zabezpieczeń na nieprzewidziany wypadek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(powiem tak... gadałem ze snajperem i powiedział mi że jego ekwipunek w najlżejszym przypadku waży 80kg... i zawsze ćwiczą w pełnym rynsztunku

Bajka Shigeki no kejdżin a po naszemu Atak tytanów :) swoją drogą fajna bajka... ej a może zrobić taki sprzęt do 3 wymiarowego manewru ?)

Kiedy wszedł do budynku przedstawiającego pracownię zaczął się ślinić na widok tego całego sprzętu. Potem były mniej interesujące pomieszczenia.

Nareszcie będzie mógł spełnić swoją wizję broni energetycznych... a to wszystko po to żeby przysłużyć się ludzkości, wiedział że zabijanie jest złe, ale nie przejmował się tym narazie.

Odebrał teczkę od asystenta i zaczął rozmowę:

- Panie Kazimierzu... czy chciałby pan przetestować strzelnicę ? - Powiedział tak lekko maniakalnie i poklepał teczuszkę z prototypem.

Edytowano przez Halik
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

// Będę po 14, wtedy będę pisać już tak na czas. EDIT: Jednak już jestem. Yey :D
 
Elizabeth już po przyjściu do pracy i zaproszeniu Tobiasa do oglądania wszystkich poziomów razem z Klarą wyszła przed budynek, bo ktoś ewidentnie nie wie co to znaczy ,,Teren Prywatny'' i tu przyjechał.
- Dzień dobry - powiedziała chłodno podchodząc do żółtego auta ubrana  w swój zwykły strój laboranta z naszywką ,,Elizabeth Eden - Szef Obiektu Badawczego i Laborant Wyższego Stopnia''. - A państwo w jakiej sprawie?
 
(Spróbuj mnie teraz zaatakować, to zginiesz, Equestria będzie!muszę żyć, dla Padocholika, mojego przyszłego Obiektu-Najlepszego Przyjaciela)(Magus wiedz - dzisiaj normalny dzień w pracy :D)

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obudziłem się w pokoju hotelowym. To był ciężki sen pomyślałem. Nigdy więcej takich filmów przed snem. Popatrzyłem na pudełko horroru, sf który oglądałem przed pójściem spać. Co mi strzeliło do łba żeby oglądać taki film po nocach zwłaszcza po tym miejscu, w którym aktualnie pracuje. Przyłożyłem sobie pistolet do głowy jeszcze raz zapewnisz mi taką noc a będziesz na ścianie rozumiesz? Oddam królestwo za dobrą kawę. Poszedłem do kuchni zrobić kawę. Spokojnie się napiłem. Po czym spojrzałem na zegarek. Chyba czas ruszać. Hmm może skoro trwa dalej ta inspekcja uda mi się dostać kolejny dzień wolny. Powoli zacząłem się ubierać, po czym zszedłem do samochodu. Obym dzisiaj mógł mieć chociaż kapelusz w pracy. Byłem kompletnie niewyspany. Odpaliłem samochód, po czym ruszyłem w stronę laboratorium. Dziś chyba mnie czeka kolejny dzień przy papierach. Jadąc wciąż rozmyślałem o tej dziwnej wczorajszej sytuacji w gabinecie Elizabeth. Sam nie wiedziałem, co o tym wszystkim myśleć. Powoli zacząłem dojeżdżać w okolice laboratorium. Tam ktoś był przed budynkiem. Wyciągnąłem lornetkę ze skrytki i zobaczyłem Elizabeth i Thomasa. Niezbyt dobry widok. Ten gość jest niebezpieczny. Ona nie wie w co się ładuje. Chwilę popatrzyłem na swój płaszcz. No dobra dziś chyba lepiej mieć broń przy sobie. Niech się dzieje co chce. Zacząłem się powoli kierować w stronę grupki która się zebrała. Zastanawiało mnie czemu w ogóle się w to mieszam. Mogłem przecież to tylko obserwować. Coś dziwnego się ze mną porobiło.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eliza spojrzała na ciebie jakoś tak obojętnie, nadal stojąc przy lamborghini. 

- Idź, Aurora na ciebie czeka, potem ja też was odwiedzę - skinęła lekko głową w stronę auta, dając do zrozumienia, że musi to załatwić.

 

Aurora, dzisiaj z rozpuszczonymi włosami nerwowo chodziła po holu. Ona zawsze była trochę dziwna, a praca w laboratorium, mimo, że ją lubiła, lekko ja wykańczała.

(Hah znowu mam Animuskę pasującą do Aurory:

2469464_1330239518820.66res_250_300.jpg

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Popatrzyłem w stronę Thomasa. Rzucając mu krótkie spojrzenie. Które mówiło krótko mam cię na oku zrób a będzie to twój ostatni błąd. Nie uważałem, że to dobry pomysł, aby Elizabeth została tu sama. Ale to ona tu rządzi. Kiwnąłem głową na jej polecenie i wszedłem do środka. Skierowałem się w stronę Aurory. Cóż wydaje mi się, że jak zwykle nie będzie zachwycona na mój widok. Łatwo było się domyślić, że nie bardzo mnie lubi. Podszedłem do niej.

-Witaj Elizabeth kazała mi się dzisiaj zgłosić do ciebie

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aurora kiwnęła głową, nie patrząc na ciebie, ale rzucając ukradkowe, wystraszone spojrzenia na drzwi główne.

- Dobra... tak. Chodź. Na razie idziesz do pokoju dla pracowników razem ze mną, napijesz się kawy, czy coś, a potem pani Eden zabierze cię na dół - teraz na ciebie spojrzała. - Masz się ubrać w ten strój co wczoraj i Eliza powiedziała, żeby cię Tobias w tym kapeluszu czasem nie zobaczył. Kitle są tam - zaprowadziła go do pokoju dla pracowników na parterze.

 

Były automaty do kawy i z jedzeniem, stoliki i kanapy poukładane w nieładzie, oraz jakiś mały barek przy którym stała dość stara kobieta, gdzie można było dostać porządniejsze jedzenie. Tak jak powiedziała Aurora był tu wieszak z białymi, jasnozielonymi i niebieskimi kitlami bez wyszytych imion.

- Weź jeden niebieski i... no rozgość się - powiedziała i sama poszła nalać sobie kawy.

 

Gdzieś tam mogłeś zobaczyć Julię jedzącą pospiesznie drugie śniadanie i Kamilę, która chyba miała przerwę, bo leżała rozwalona na kanapie. Było tu też mnóstwo innych pracowników, nie tylko laborantów.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aurora wygląda na wyjątkowo zdenerwowaną. Czyżby przez te wizytę. W czym mój kapelusz jest zły? Znów muszę wyglądać jak idiota. Nagle coś mi się przypomniało pod płaszczem mam broń. Nie włożyłem jej do bagażnika z powodu Thomasa, którego zobaczyłem na zewnątrz. Mam nadzieje, że ochrona nie skoczy mi na plecy. Zaraz się przekonamy. Powoli zdjąłem kapelusz i powiesiłem go na haku następnie płaszcz, pod którym miałem dwie kabury z pistoletami w środku. Je również zdjąłem i powiesiłem pod płaszczem na haku. Następnie ubrałem ten kitel. Znów się czułem idiotycznie. Wciąż miałem schowany niezauważalnie mój nóż w bucie. Powoli podszedłem do Aurory.

-Już jestem gotowy

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...