Skocz do zawartości

World of TCB [Gra]


Hoffner

Recommended Posts

Otworzyłem oczy, po czym lekko ziewnąłem. Ta krótka drzemka była naprawdę przyjemna. Mówiła, że ludzie z NASA zaraz tu będą i wciąż działa elektrownia. Powoli wstałem, po czym poszedłem za nią na poziom B. Ucieszyłem się, że Elizabeth nie jest teraz na poziomie A lepiej nie myśleć, co tam się może dziać.

-Czyli zaczyna się robić ciekawie. Czy NASA chce zejść na poziom A? Czy też nie będą ryzykować?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie wiem, co będzie robić NASA, jestem laborantem niższego stopnia - powiedziała pogodnie, kiedy stali w windzie. Trochę trwało zanim dojechała, wtedy wyszli i Kamila zaprowadziła cię do jednego z gabinetów archiwum. 

Ktoś tam chyba niedokładnie poustawiał krzesła, fotele i jedną sofę. Na jednym z biurek, teraz pustym od papierów, stała taca z dużą ilością kawy.

Siedziało tu już kilka osób, Danuta z recepcji, Jean, Lorence i Janet oraz Karol - medycy, oraz młoda kobieta - Denika, która jak już słyszałeś też była pomocnicą. Do tego w rogu stali ci dwaj faceci od transportu.

- Laboranci są na poziomach i normalnie prowadzą badania, bo i tak nic im nie grozi, a Franciszka oraz Karolina są jeszcze na górze, mają chyba tu przynieść jakieś zapasy jedzenia w razie W - wzruszyła ramionami i wyszła zostawiając cię w tej sali. Kilka osób się z tobą niemrawo przywitało.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Niezły chaos widać wszystko było tu przygotowywane na szybko. Zastanawiało mnie nieco, co ma tu robić NASA i kolejne pytanie jak długo tu będą. Zająłem jedno z krzeseł, po czym również się przywitałem z resztą ludzi następnie wziąłem kolejną szklankę kawy. Muszę uważać, aby z nią nie przesadzać pomyślałem.

-Jak widzę nas wszystkich dzisiaj czeka ciekawy dzień

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ekipa z zabytkami dotarła przed przybyciem NASA. Szybko skierowano ich na poziom B i po chwili 15 osób znajdowało się na niższym poziomie.

Wyglądali jak grupa zwykłych uchodźców, których strach przed wojną przygnał tutaj. Jednak przedmioty jakie trzymali w rękach nie były zwykłymi rzeczami jakie noszą uchodźcy.

Ktoś trzymał olbrzymi karton, wypełniony zdjęciami powojennej Warszawy, dwóch chłopaków dźwigało spory obraz przestawiający przemarsz rycerstwa przez miasto (najprawdopodobniej był to Kraków).

Jakub zaś trzymał w swoich rękach stos dzienników niemieckich. W wewnętrznej kieszeni trzymał ten który był dla niego najcenniejszy, jednak każdy kto znał niemiecki i zobaczyłby okładkę byłby bardzo zainteresowany ich zawartością.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ludzie spojrzeli obojętnie na nowych, którzy tu przyszli.

Porównując do tego, co mieli w laboratorium, nie ciekawiły ich te rzeczy. Ale jedna Denika patrzyła na ich zabytki z zaciekawieniem.

Na pytanie Thomasa prawie wszyscy tylko wzruszyli ramionami.

NASA przybyło. Głównie po to, żeby ochraniać laboratorium i zaznaczyć je jako ,,swoje''. Tak, żeby Rosja wiedziała, że zaatakowanie go, stworzy im problemy z Ameryką. Wielu naukowców i ludzi kręciło się po podwórzu. Aurora stała w holu i lekko przestraszona patrzyła przed siebie.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spojrzałem na miłą grupkę, co przyszła z tego, co widziałem mieli sporo jakiś zabytków najprawdopodobniej polskich. Jednak nie zwracałem na to uwagi. Mało wiedziałem o Polsce a z jej historii. Wiedziałem tylko, co nieco o 2 wojnach światowych i jej udziale w nich. Oparłem się wygodnie czekając na dalszy rozwój wypadków.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Gandzia]

Lustia idąc budynkiem zostawiała pod swoim kopytem wypalone podkowy w podłodze znacząc drogę która przybyła. Ciągnęła tak więc za sobą zapach spalenizny z unoszących się śladów. Głowę miała pochyloną by niczego nie zahaczyć. Rzadko kto ma 3 metry wzrostu. Najgorsze jednak były drzwi przez które musiała się przeciskać. Gdy już weszła do sali wystarczająco wysokiej uniosła dumnie głowę i spiorunowała wszystkich obecnych wzrokiem.

- Witamy zgromadzonych - powiedziała arogancko mrużąc oczy.

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Weszli do środka starego budynku, do części z halą do transportu. Przeszli dekontaminację, co było logiczne w takim miejscu. Jednak dlaczego był tu sprzęt, by dokonywać tego na dużych pojazdach, przy których TIR to był w miarę normalnego rozmiaru pojazd?

 - Czy jest pan pewien, że chce się chronić w obiekcie Stadhaftów? Przytakując, zgadza się pan na dysponowanie panem przez pana Thomasa na czas nieokreślony, decydowany tylko przez niego. Później panu dam umowę. Czy jest pan pewien?

 Wydało mu się, że Halicki przytaknął.

 Weszli do środka. Rzeczywiście - od zewnątrz to wyglądało wiele gorzej, niż było w rzeczywistości. Po betonowych ścianach biegły grube przewody, znikające pod ziemią. Przy ścianach stały kontenery, w rogach były zatopione wielkie słupy metalowe, podtrzymujące ramię na wysięgniku. Po środku też były zatopione w materiale cztery słupy, dodatkowo z wgłębieniami.

 Ramię właśnie kładło na środku jeden z kontenerów, oznaczony logiem firmy - białym kwadratem z czarnym, mniejszym prostokątem pośrodku. Logo z historią, które powstało przy zmianie działalności firmy. Dookoła biegali ludzie, którzy nie za bardzo zwrócili na dwójkę uwagę.

 Dwójka udała się do mniejszego, przy ścianie. W środku ujrzeli drzwi jak do windy. Gdański włożył jakąś kartę do dziury obok. Drzwi się otworzyły.

 - Jest pan pewien? Nie opuści pan tych podziemi, póki nie podpisze pan odpowiednich papierków. Tego może być pan pewien.

 Halicki wszedł do środka. Za nim wkroczył jego asystent. Zaczęli zjeżdżać w dół. Winda pędziła, co było czuć, ale i tak jechali minutę.

 - Pan Standhaft senior, kupując to miejsce, nie był świadom posiadania przez nie wejścia do podziemi z czasów wojny. Ale wykorzystał je - miał więcej poziomów dla swojej firmy, nie musząc za to płacić. Powiększył korytarze i pomieszczenia, przeniósł część produkcji. Po jakimś czasie okazało się nieekonomicznie wentylować takie miejsce. Ale pan Tomasz zbudował nowy system. Także zajął się przygotowywaniem dalszych korytarzy. Zaczął także robić kolejny poziom, ale dopiero niedawno. Jak na  razie pod nami jest tylko jedno, wielkie  niewyrównane pomieszczenie

 Winda stanęła. Drzwi się otworzyły. Od razu uderzyło w nich ciepło i lekki odór prac budowlanych. Z hali, do której dojechali, rozchodziło się kilka dużych korytarzy. Część jeszcze miała nad sobą swastyki.  Sala była tak wielka, że kontenery rozwoziły przystosowane do tego ciężarówki. Na środku jednak nic się nie działo. Rozwiązanie jednak samo nasuwało się na myśl, zwłaszcza, że stały tam takie same słupy jak nad nimi.

 I jak się można było spodziewać, po chwili kontenery zjechały na dół. Ale dojrzał to dopiero wchodząc w jeden z mniejszych korytarzy. Na jego ścianach także były namalowane stare, łuszczące się swastyki. Stara farba kontrastowała tu z licznymi kablami ciągnącymi się w wielkich korytkach pod sufitem, oświetleniu z pasów diodowych oraz metalowych drzwi, często z zamkiem elektronicznym.

 - Skoro już pan tu jest, przekażę panu co tu się dzieje. To miejsce - stanął, rozkładając szeroko ręce. - zostało stworzone przez Hitlerowców w czasie wojny. Nie zachowały się dokumenty tłumaczące to zachowanie. Została sieć podziemnych pomieszczeń. Tamto, w którym pan był, jest powiększane od jakiegoś czasu. Jednak oryginalnie znajduje się tu kilka nawet większych hal. Te jednak zostały zajęte przez maszyny należące do linii produkcyjnej broni pancernej. To były za drogie maszyny, by zostały na Białorusi. I tak  w najbliższym czasie pan Tomasz miał je zabierać stamtąd. Czyny Rosji tylko przyspieszyły nieuniknione. Jedno duże pomieszczenie, umieszczone w tej nitce, jest zablokowane dla wszystkich, wyłączając zespół doktora Kędzierskiego - Stanął przed jednymi, pierwszymi od dłuższego czasu, drzwiami. - Tutaj będzie pańskie laboratorium. Tutaj jest także profesjonalny zespół projektantów i inżynierów, który stara się ulepszyć pańską konstrukcję. Klucz do drzwi, z polecenia osoby najstarszej wiedzą, to 443556 - to mówiąc, wciskał powiedziane liczby na panelu wbudowanym w zamek.

 Otworzył i przepuścił Halickiego. W środku było jasno w niczym dzień, jednak nie było najmniejszego cienia. Gdyby nie ściany, niewygładzone i betonowe, byłoby podobne do wielu laboratoriów. Ale tylko z wierzchu. Lub do części. Bo nigdzie, gdzie fundusze pozwalały na tak nowoczesne urządzenia, otoczenie nie wyglądało tak staro. A gdzie wyglądało tak staro, nie było tak nowych maszyn.

 - Pozostawiam pana doktorowi Muszyńskiemu - to mówiąc, skierował się w stronę nadchodzącego mężczyzny. Był nim tęgi mężczyzna w sile wieku, z włosami opadającymi za szyję. Pod kitlem kryła się czarna koszulka z jakimś napisem. Nie dało się jednak dojrzeć, jakim.

 - Michał Halicki? - zapytał się. Widząc skryty gest, złapał jego dłoń i uścisnął. - Jakub Muszyński. Jak pan widzi, dostaliśmy trochę nowsze wyposażenie niż ty - Od razu przeszedł na ty, jednak prócz niegrzeczności nie dało się wyczuć niczego złego - po tonie można było się spodziewać, że już uznał rozmówcę za "swego" i otworzył się przed nim. - Zacznijmy od początku. To....

 

 

 - Boże, nie widziałem ohydniejszego z zewnątrz auta? - powiedział Marek, stojący obok Tomasza, który właśnie zastanawiał się, czy aby wszystko zabrali. Jednak zabrali.

 - Za to z tyłu można spać. Na łóżku. Jaka limuzyna na to pozwala? Poza tym, nie marudź. Zmieściliśmy twoje rzeczy, broń Jonathana w skrzynkach, dzieła sztuki, moje srebra rodzinne, komputery oraz mój ulubiony fotel i jeszcze jest dość miejsca, by się położyć. I nie widać, że wartość tego auta przewyższa wartość samochodów w zasięgu wzroku razem. Michał, jedziemy!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Gandzia]

- Jesteśmy Lustia. Przychodzimy z prośbą i odpowiedziami od królewskich sióstr - odpowiedziała dyplomatycznie choć to co miała zamiar z początku powiedzieć prośbą nie było lecz żądaniem ale zacisnęła zęby by nie wykrzyczeć królewskim głosem prosto z mostu gdzie jest Twilight Sparkle.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Gandzia]

To nam nie na kopyto... że też o tym zapomniałyśmy... pomyślała Lustia ponieważ tego planu raz wprawionego w ruch nie dało się powtórzyć przez następny rok a na to nie mogły sobie pozwolić. Zaczęła spokojnie. Słońce do tego czasu zniszczy tą planetę.

- Postawie sprawę jasno; oddajcie nam Księżniczkę. A jutro nas tu już nie będzie. Wyparujemy jak kamfora. Dosłownie. Znikniemy wam z oczu - powiedziała prawdę licząc że to rozwiąże wszystkie problemy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elizabeth po zakończeniu pewnej mało przyjemnej operacji wzięła prysznic w czymś w rodzaju laboratoryjnej łazienki i zjechała na poziom B.

Skierowała się do pokoju w którym byli, no wszyscy.

- Witajcie - powiedziała. - Jak na razie w sumie nie dzieje się nic złego, ale póki nie upewnimy się, że zagrożenie minęło będziecie przebywać tutaj. Wysłałam Klarę po swoje rzeczy, można powiedzieć, że się tu teraz przeprowadzam - zwróciła się bardziej do pracowników.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elizabeth wzruszyła ramionami.

- Zależy jak dalej potoczy się sytuacja z Rosją. Ja będę tu pewnie siedziała długo, a wy... zobaczymy. Jeśli w przeciągu trzech dni dalej będzie spokojnie, to wypuszczam was. Nie martwcie się, Franciszka - tu skłoniła lekko głowę przed starszą kobietą siedzącą na sofie. - załatwi wam godne miejsce do spania. Cóż, muszę iść, Thomas, może pójdziesz ze mną?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobre pytanie jak długo ta sytuacja potrwa. Elizabeth proponuje żebym z nią poszedł. Cóż nawet, jeśli będę miał jej pomóc przy jakimś eksperymencie to będzie to lepsze niż siedzenie tu i patrzenie w sufit. Powoli wstałem z miejsca. Po czym znów się uśmiechnąłem.

-Cóż bardzo chętnie

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elizabeth lekko się uśmiechnęła i wyszła prowadząc Thomasa za sobą. Kiedy doszli do windy odwróciła się.

- Słuchaj, MUSZĘ zjechać na poziom A i ty i Klara jedziecie ze mną. Wiesz, zwykle kiedy z prądu przełącza się na agregat trwa to mniej niż sekundę, ale w tak wielkim pochłaniaczu energii trwa to dłużej, bo około pięć sekund i z tego co udało mi się ustalić za pomocą pewnych urządzeń dwa stworzenia wyszły w tym czasie z elektrycznych klatek, nie wiem jakie i to mnie martwi najbardziej, bo niektóre mają ludzką inteligencję i nie chcę myśleć co będzie jak dostaną się do pokoju z panelem sterującym poziomem A. Klara czeka w windzie z przedmiotami potrzebnymi do ... no cóż, przetrwania. Teraz tylko czekać na tę windę - wzruszyła ramionami, odrobinę bledsza niż zwykle.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na mojej twarzy można było zauważyć spokój. Nie wiem, na co stać te stwory, ale grunt nie wpadać w panikę. Problemem może być ta ich inteligencja. Wychodzi na to że nie mamy tu do czynienia z tępymi drapieżnikami. Przy okazji będę mógł pilnować żeby Elizabeth nic się tam nie stało. Zresztą przyda mi się nieco rozruszać. Ciekawe jakie przedmioty dostaniemy. Spojrzałem na Elizabeth i ponownie się uśmiechnąłem.

-Wychodzi, więc że czeka nas niezłe rodeo. Chętnie się przekonam, z czym mamy do czynienia. Grunt nie panikować

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elizabeth po prostu skinęła głową.

W tym momencie nadjechała winda, do której wsiedliście.

Stała tam już Klara z jakąś dużą walizą.

- Michael mi to dał - powiedziała cicho i ją otworzyła.

Były tam cztery paralizatory, trzy średniej długości noże, jakieś dwa pistolety i pięć strzykawek z miksturą paraliżującą, oraz dwie z uspokajającą.

Do tego jak się okazało Eliza w swoim kitlu miała jeszcze kilka fiolek z własnej produkcji płynami, które natychmiast usypiały organizm. Jak to stworzyła, to zostało tajemnicą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widok pistoletów mi się spodobał z tymi zabawkami zawsze czułem się pewniej. Ale może lepiej żeby Elizabeth lub Klara je wzięła. Paralizator, strzykawka i nóż chyba mi wystarczą. Chociaż nie do końca wiem, z czym mam do czynienia. Do tej pory o swoich celach wiedziałem wszystko.

-Więc, jaką broń wy weźmiecie? Mi jest wszystko jedno

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Grupa siedziała sobie spokojnie z rogu sali.

Trzymali się w jednej grupie i szeptali do siebie cicho.

Byli oczywiście ciekawi, co takiego tutaj badają, ale nikt nie miał odwagi się spytać.

W końcu jedna z dziewczyn podszedłem do jednego z laborantów i spytała się:

- Hej, czym tutaj się zajmujesz?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eliza odezwała się cicho.

- Ja biorę po strzykawkach i nożu, nie lubię pistoletów. I biorę swoje fiolki.

Klara wzruszyła ramionami, okazując, że jest jej to obojętne.

W tym momencie winda dojechała i się otworzyła.

Pomieszczenie było ciemne, Klara zapaliła światło. W głównym holu nie było nikogo. Ale po bokach było pełno czarnych drzwi.

- Rozdzielimy się - powiedziała Elizabeth.

 

Denika odwróciła się.

- Jestem pomocnicą laborantów, nie laborantką. W tym pomieszczeniu nie ma laborantów, są tylko inni pracownicy. Laboranci radzą sobie sami, nie muszą tu być. Ja im normalnie w pracy pomagam - wzruszyła ramionami.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...