Skocz do zawartości

[Gra/zapisy] Czarne Chmury, albo też bitwy o Equestrię kolejne opisanie - dzieje spisane piórem Hell's Cokie


Ohmowe Ciastko

Recommended Posts

Jakby co - nie jestem dobry w pisanie regulaminów i innych rozpoczęć. Dlatego tak krótko.
 



 
Equestria sprzed zakończenia trzeciego sezonu - czas akcji.
W temacie obowiązują regulaminy działu "Luźna gra ról" oraz "PBF". Akcje, co do których MG może decydować, pisać w trybie niedokonanym. Zakaz OP oraz powergamingu. W tej grze taktyka będzie warta tyle samo, co przewaga sił.
Zapisy ciągle otwarte. Z chęcią gry pisać na PW, w celu ustalenia uniwersum oraz sił początkowych.
 


 
 Tego dnia... Equestria otrzymała mroczne upomnienie.
 Na jedną, krótką chwilę Equestria tętniąca życiem zamarła. Zwykłe kucyki nie dostrzegły tej fluktuacji. Jednak zwierzęta czuły. Wszystkie ptaki poderwały się z swych drzew. Psy skuliły się po sobie. Jedynym następstwem tego było zniszczenie pewnej uroczystości w Ponyville. Cały ptasi chór rozleciał się po okolicy, burząc idealnie dopracowany plan całej uroczystości. Jednak nikt nie połączył tego wydarzenia z momentem. Najbardziej wyczulone na moc jednorożce poczuły zaburzenie magii. Potężną falę chaosu. Lecz nie sama ona nie spowodowała  niczego. Uznały one, iż jakiś pradawny artefakt uległ zniszczeniu, wypuszczając czystą, bezmyślną moc. Najbliższy zrozumienia był uważany za dziwaka pegaz Rince Wind - spakował się  i wyjechał, radząc innym zrobić to samo. " Zbliżają się ciekawe czasy i ja wolę je przeczekać ". Ślad po nim zaginął.
 
Matalos 
 
 Oddział Techników wiązał ostatniego jeńca oraz opatrywał ostatniego rannego. Ostatni trup już został rzucony na kupkę na zewnątrz. Lecz truchła należały tylko do diamentowych psów. Kilka poważnie rannych kucyków oraz dwójkę ludzi dało się uratować i już leżeli na noszach. Wszyscy pojękiwali przez sen.
 Jaskinia, w której odbyła się walka, była spora. Można by było zmieścić w niej kilka małych budynków. Jedynym jej mankamentem był dostęp do niej - jedyny korytarz prowadzący do niej był mały. Na szczęście było jeszcze wiele drobnych szybów, które wentylowały całe pomieszczenie - a i tak w środku było czuć stęchliznę, a każdy Technik pocił się w swoim ubiorze.
 
Jaenr
 
 Cały lot przebiegał prawidłowo. Statek już wchodził do atmosfery bagnistej planety, gdy wydarzyło się... coś. Część załogi wyczulona na moc poczuła nagły ból głowy, jakby coś uderzało ich umysł, pomijając czaszkę.
 Gdy Sithowie łapali się za głowy, nie mogąc pokonać tego bólu, komandosi mieli ważniejsze sprawy na głowie - planeta nagle zmniejszyła się nieznacznie. Lecz najdziwniejsze było, że woda stała się sporym udziałem na powierzchni. A najgorszym było, że wszystkie systemy statku wyłączyły się. Lecieli w stronę powierzchni z wyłączonymi silnikami hamującymi, zamknięci.
 Lecz to byli profesjonaliści. Biegając w turbulencjach, miotających ich po ścianach, zdołali po uruchamiać najważniejsze systemy. Nie wiedzieli gdzie wylądują. Poza tym nie mogli tego wybrać. Mogli tylko dokonać korekty.
 Na szczęście praktycznie w ostatniej chwili zdołano uruchomić główne silniki. Dwieście metrów nad ziemią statek uderzył bokiem w ścianę. Jeden z silników został roztrzaskany.  Napędzany tylko jednym, zaczął krążyć wokół własnej osi.
 
Komputer
 
 - Heil Hitler, Oberscharführer! - krzyknął, salutując, szeregowiec, stojący nad swoimi zwierzchnikami w czołgu dowodzenia. - Melduję przejęcie wrogiego przyczółka!
 Po kilkudziesięciu minutach wiadome były straty własne. A te były... trudne do omówienia. Zniszczono silniki oraz większość całego wyposażenia dwóch Tygrysów II, jednak wnętrze było w stanie idealnym. Po reszcie pojazdów było widać niedawno stoczoną walkę, jednak każdy jeździł o własnych siłach. Najgorzej było z sprawnym czołgiem, jednak i ten rokował szanse na odzyskanie pełni sił.  Za to strat w ludziach żadnych.
A gdyby pojazdy odziewali w ten sam metal co kiedyś, mówili jego podoficerowie, to i tych strat by nie było.
 Cały pluton znalazł dla siebie miejsca w obozie, rozbitym przez wrogów dookoła jakichś obelisków. Zgodnie z procedurami przeszukano całą okolicę i wystawiono warty. Prawie wszyscy zasnęli.
 Ortwina Bartha obudził śpiew ptaków. Było to dziwne - była jesień. Nieważne, że ciepła - już wszystkie ptaki powinny odlecieć, by budzić Afrika Korps.
 
Arceus
 
 Statek znaleźliście na górskiej planecie. Leżał oparty o dwa szczyty. Wszystkie hangary były otwarte. Wlecieliście do jednego z nich swoim transporterem. Zaczęliście poszukiwania.
 W środku nic nie było. Wszystkie systemy działały, jednak w środku nie było nawet jednego Scrina. Cały statek wyglądał jednak na taki, którym przed chwilą ktoś się zajmował. Nagle jeden z końców statku zaczął spadać w dół.
 
Gandzia
 
 - Podpułkowniku - odezwał się ktoś zza zielonego jednorożca. Stał za nim kapral, biały kuc ziemny. - Właśnie wydaliśmy ostatni karabin pańskiemu oddziałowi. 

Gandzia

Ty jesteś w zamku, w którym znajduje się twoja siedziba. Niedaleko Canterlotu. Prezent - broń z okresu wojny domowej w Rosji.  A jako, że Tomuś gryfom dawał technologię z okresu I WŚ, to technologię potrzebną do jej produkcji zdobyła Equestria, pokonując twoimi kopytami oddział maruderów w nią wyposażony.

 

Komputer

Wybrałeś jako prezent siedzibę - dostałeś obóz dookoła jakichś obelisków. Jego otoczenie możesz dowolnie opisywać, wybierając sobie miejsce, gdzie się on pojawił.

 

Arceus

Wybrałeś komunikację długodystansową. Nie wiem, co opiszesz. Twoje postacie mogą wykonać kilka mniejszych akcji, takich jak np. zabezpieczenie pojazdów oraz siebie przed lataniem podczas spadku statku.

 

Matalos

Jak czegoś nie wiesz wysyłaj PW. Nie wiem, czego jeszcze możesz nie wiedzieć.

 

Jaenr

Wybrany prezent - siedziba. Twoi najważniejsi sithowie odzyskali zdolność myślenia - może oni będą próbowali coś zrobić z tym upadkiem? Możesz opisać, że dochodzą do siebie i ich czyny.

Edytowano przez PiekielneCiastko
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 61
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

[Obóz i otoczenie]

Obóz pojawił się na jakieś większej polanie, wokół było tylko otwarte pole. Cywilizacja prawdopodobnie była blisko z powodu tego, że jakieś 75 metrów od obozu był szlak. Najpewniej zaopatrzeniowy lub po to aby skrócić sobie drogę, dalej zaczynał się jakiś mniejszy lasek.

Z daleko było widać nad drzewami w lesie jakąś wieżę zamkową, jednak było to widać najlepiej przez lornetkę.

 

[Wehrmacht]

Ortwin Barth został bezczelnie obudzony przez ptaszyska, nie było by to dziwne gdyby nie to, że jest środek jesieni. Leniwie podniósł się nieprzytomny ocierając oczy, kilka sekund rozglądał się wokół by coraz bardziej być zaskoczonym. Wstał leniwie oraz spojrzał na śpiących żołnierzy i na trzy Tygrysy Królewskie z których tylko jeden nadawał się do użytku.

- Mein der Gott, gdzie my jesteśmy? – powiedział do siebie patrząc na jakąś bajkową krainę, wyglądała jak z książki dla dzieci wyjęta co gorsza temperatura i otoczenie wskazywały, że jest lato.  Użył gwizdka by obudzić śpiochów. - Der Weckruf! In der Zweierreihe der Front zu mir! – ryknął, szybko żołnierze ustawili się w dwuszeregu frontem przed nim. – Stan liczebny? – zapytał

- 30 żołnierzy i 20 czołgistów! – zameldował jeden z grenadierów.

- Dobrze! Co znaleźliście po wrogu? – zapytał znowu

-  Trzy CKM Browning M2, każdy z resztą amunicji, moździerz M2 60mm, 8 karabinów M1 Grand, 3 pistolety maszynowe Thompson i dwie bazooki bez amunicji! – zameldował ten sam żołnierz

- Świetnie, Wszystkie te bronie zachować do rezerwy oprócz jednego Browninga i moździerza. A teraz spocznij i odmaszerować. Dwóch ma pójść na zwiad! – rozkazał, do zwiadu zgłosiło się dwóch grenadierów którzy poszli patrolować teren niedaleko ścieżki.

Edytowano przez Komputer
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ktoś wyciągnął z plecaka zwiniętą flagę i zawiesił ją niedaleko wejścia. Wyznaczono kilku ludzi i kucyków, którzy mieli udać się do bazy głównej, pozostali zaś rozpoczęli przygotowania do umocnienia tej placówki. Medyk wybrał jedno z większych i lepiej wentylowanych pomieszczeń na lazaret, wybrał też dwa kucyki na pomocników. Pozostali zaś przechadzają się i robią listę wszelkich przedmiotów, jakie mogliby tutaj znaleźć.

 

Z bazy wyruszył oddział inżynierów. Mają rozpocząć prace przygotowawcze do programu industrializacji. Oznaczyć miejsca nadające się na budowę fabryk oraz poinformować kucyki o nadchodzących zmianach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Statek był pusty żadnego żywego Scrina ani nawet ciała, chcieliśmy omówić co dalej gdy wrak zaczął spadać. Na silniki nie było co liczyć w końcu rozbił się nie bez powodu.

-Do transportera!-zawołał dowódca i dał znak na powrót do pojazdu. Po nie znanym terenie żołnierze woleli chodzić grupą, więc nie było problemu że ktoś się zgubi, po za tym sam oddział był niewielki bo i misja nie wydawała się ciężka. Po chwili pogonieni troską o życie żołnierze znaleźli się w transportowcu, który natychmiast wyleciał ze spadającego wraku. Wrak spadł, a transporter łagodnie wylądował w pobliżu.

-Tu ich nie ma.-Powiedział jeden z żołnierzy.

-Cóż na to nic nie poradzimy, nie mniej mamy ich pojazd, jeśli będą chcieli wrócić wrócą tu, a my będziemy czekać. Teraz możemy przyjrzeć się temu z bliska. Ale pamiętajcie nie mamy pewności że tam nikogo nie ma bądźcie gotowi na wszystko.-oznajmił dowódca i wrócił na pokład rozbitego statku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dwóch Grenadierów dotarło pod ścieżkę, nie widząc żadnej podejrzanej osoby zgodnie z rozkazami mieli poszukać cywilizacji. Szybkim krokiem skierowali się ścieżką trzymając karabiny Kar98k z całej siły obawiając się zasadzki.

Szli przez ścieżkę oraz szukali osady jakieś.

CKMista z obozu widział ich zza worków z piaskiem patrząc na szukających osady towarzyszy broni. A przy nadającym się do naprawy Tygrysie Królewskim pracowało 10 pionierów szturmowych, znali się na fachu. Pomagało im 20 czołgistów.

- Gąsienice wystarczą, silnik da się jeszcze naprawić. Wymieni się kilka elementów w wieży i dziale oraz da się radiostację i będzie zdolny do boju. - powiedział pionier do Ortwina który patrzył niecierpliwym wzrokiem.

- Zróbcie to jak najszybciej, chcę jeszcze w tym tygodniu widzieć jak ten czołg rusza i może walczyć. - odparł głosem nieznoszącym sprzeciwu.

- Jawohl! Prawdopodobnie nam się uda ale nic nie obiecuję. - odpowiedział wkręcając jakąś część.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Komputer

 

 Żołnierze kroczyli czujnie, trzymając swoje karabiny w gotowości do wystrzału, po ścieżce. Chód nie był trudny, jednak do lżejszych także nie należał - trasa była szeroka na jeden, dość wąski wóz, a przejeżdżające po niej pojazdy pozostawiały głębokie bruzdy. I po takiej ścieżce kroczyli żołnierze, niosący regulaminowy ciężar sprzętu zwiadowczego, w mundurach przystosowanych raczej na jesienne słoty, niż letnie słońce.

 Dzielni żołnierze, bo takimi są ludzie, zgłaszający się na zwiad na nieznanej ziemi, kierowali się w stronę wieży, którą już zdążyli obejrzeć dokładnie przez lornetkę. A przynajmniej część, która wystawała ponad czubki drzew. Nie wyglądała ona na nową - za to było pewne, że łatwo nie poddała by się ostrzałowi. Ściany wyglądające na grube, wąskie okna. Takie jak w Mutterland. Na szczycie dojrzeli kawałek drewnianej konstrukcji., lecz nie umieli określić co to jest.

 Zbliżali się do ściany drzew. Wiedzieli, że gdy przekroczą pierwsze z nich, w razie niebezpieczeństwa dopiero wystrzał zaalarmuje obóz.

                                                                

Matalos

 

 Najlepiej wentylowany okazało się spore drewniane pomieszczenie. Nie było problemów z przekształceniem go w lazaret - ławy już były na miejscu. Jedyne, co ludzie i kucyki musiały zrobić, to wyniesienie skrzyń pełnych klejnotów, beczułek pełnych napojów oraz drewnianych kufli, wielu w stanie nienadającym się do użycia. Poprzednia funkcja była aż nadto oczywista - na szczęście zawartość jednej z otwartych beczułek pachniała znajomo dla medyka. Szybko odkaził nią stoły i miał już gotowy lazaret.

 W bazie nie było wiele. Spichlerz, umieszczony w jedynej budowli z kamienia, był pełen. Skrzynie pełny złota i kamieni szlachetnych stały w poukładane jedna nad drugą w wielu pomieszczeniach. Jednak broń, jak już zauważyli to podczas walki, pamiętała lepsze czasy. Karabiny były pogięte, kul było mało, a te znalezione najczęściej były niewymiarowe. Nawet proch w beczkach zawilgotniał, czemu były definitywnie winne psy - żadna z nich nie było zamknięta.

 

 Zwasalizowane kuce z spokojem, a nawet drobnym entuzjazmem, przyjmowały fakt planu industrializacji okolic. W szczególności mieszkańcy nadmorskich wsi - w przypadku gorszego dla wodorostów roku mięli jakąś inną opcję, niż klepanie biedy. A przynajmniej będą mieli. Ale dla nich liczyło się, że ktoś o nich pomyślał i zaproponował utworzenie nowych miejsc pracy.

 

Gandzia

 

-Warownia na krańcu półwyspu Cotepony'ego. Kazano mi przekazać, że razem z swym oddziałem będzie, razem z odpowiednikiem z półwyspu Ibermind'a. Waszym zadaniem będzie bronić wejścia do portu Manehattanu. Będziecie tam także ćwiczyć z nową bronią. Wu... - kuc zakasłał, tak sztucznie, jak to tylko było możliwe. - Generał poprosił mnie, bym przypomniał panu o nim.

 Doskonale go pamiętał. To właśnie on chciał postawić go przed sądem wojskowym za akcje przeciwko gryfom. Jednak spodziewany przez niego atak odwetowy nie nastąpił, nawet pomimo faktu, iż wśród zabitych znajdował się daleki kuzyn króla.

 

Arceus

 

 Podczas lądowania na ekranie głównym pojawił się komunikat o braku pełni sprawności. System zlokalizował jakieś proste uszkodzenie. Ale było pewne ale - projektant nie spodziewał się, że właśnie tą część zniszczy się w locie. Właśnie dlatego, by ją naprawić, trzeba było rozebrać praktycznie pół transportowca. Żołnierze pozabierali wszystko, co mogli - piloci zapowiedzieli, że przez najbliższy czas nikt nie będzie mógł wejść na pokład. Kierowcy wyjechali swoimi maszynami. I właśnie gdy wszyscy stali na zewnątrz opuszczonego transportowca, coś wystrzeliło z góry statku. Kształtem przypominało rakietę. I zachowywało się prawie jak rakieta. Tylko gdy normalnie rakiety leciały prosto na cel, ta kręciła w powietrzu najdziwniejsze figury. Kierowcy już zaniechali prób uciekania z miejsca trafienia.

 I po zrobieniu efektownych korkociągów, beczek oraz kilku pętli, pod kątem przebił się przez transporter.

 

 Dalsze poszukiwania, co prawda krótkie, niczego nie dały. Cały statek wyglądał, jakby jeszcze wczoraj tętnił scrionowym życiem.  Jednak nie zmieniało to faktu, iż nie mogliście znaleźć żadnego scrina, żadnego ich pojazdu ani nic, co można było poruszyć bez wyrywania tego z pojazdu. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Technicy w drugiej bazie zaczęli robić spis wszystkich kosztowności, oraz wyrzucać to co na 100% im się nie przyda. Rozdali też trochę złota towarzyszącym im kucykom, w ramach podziękowania za pomoc. Sierżant, który kierował akcją w tej okolicy, zaproponował czworonogom służbę, jako że i tak te tereny należą formalnie do Techników.

Ci którzy ruszyli w pole, głosić techniczne wieści, zawrócili. Dalszą częścią planu było zamówienie z Canterlotu tylu materiałów, ile tylko by mogli. Potem wybraliby jakieś ładne miejsce i ruszyłaby praca.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Grenadierzy spojrzeli na siebie, ich wzrok mówił tylko o determinacji. Weszli bez słowa w las trzymając karabiny, chcieli dotrzeć do wieży i zobaczyć co tam jest. Albo kto tam jest.

W obozie naprawiano mechanizm obrotu wieży w Tygrysie Królewskim, CKM'ista dalej pilnował terenu przed nieproszonymi gośćmi.

Jednakże jeszcze trwała mała narada.

- Musimy jak najszybciej odkryć jakieś miasteczko! Nie będziemy wiecznie mieli jedzenia i picia. - zaczął kapral.

- Jednak zauważ, że chyba jesteśmy w Rosji. Te tereny są podobne jak w 1941. - odparł sierżant.

- Szukamy miasteczka i tyle, może uda nam się zrekrutować nowych żołnierzy. - odpowiedział Ortwin Barth. Reszta przytaknęła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piechociarze stali oszołomieni i zrozpaczeni, weterani byli załamani umiejętnościami mechaników i pilotów. Dowódca wyszedł przed swoich podopiecznych i przemówił do nich.

-Słuchajcie, wiem że nie byliście na to gotowi, ja też się tego nie spodziewałem, jednak zamiast użalać się nad sobą może poszukali byście dobrych stron. po pierwsze atmosfera planety sprzyja życiu, możemy więc żyć i z dozą niepewności stwierdzić że nie jesteśmy tu sami. Czterech żołnierzy, snajper i Aion pojadą na zwiad wozem pancernym, reszta czeka i może uda nam się uruchomić komputery na statku i doprowadzić go do stanu używalności.-po wydaniu poleceń żołnierze wsiedli do wozu Arceus podszedł jeszcze do nich, życzył powodzenia i tak się rozstał ze zwiadowcami.

-No dobra uruchamiamy to.-zarządził dowódca wchodząc do wraku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Matalos

 Kuce ucieszyły się na fakt dania im części złota. Jednak gdy usłyszały propozycję, większość się wzdrygnęła. Sierżant zauważył, że jakiś młodszy i odrobinę większy od innych kuc ziemny chciał wyjść z grupy, w którą kuce ponownie się zebrały, jednak starsi mu na to nie pozwolili.

 - Panie nasz dobry, niech się państwo na nas nie obrażają, ale nikt z nas nie chce... tego robić - dokończył po chwili namysłu najstarszy, siwy już kuc. Sierżant dojrzał delikatne, niepewne spojrzenia w stronę lazaretu.

 

 Rozkazy zakupu materiałów zostały przekazane ambasadorom w Canterlocie. Ci nie niepokojeni przez nikogo, choć z dyskretną obstawą w postaci niepozornie wyglądającego pegaza, który dołączył się bez pytania o zgodę i ciągle szedł kilka kroków z tyłu, ruszyli na miasto w poszukiwaniu najlepszych warunków zakupu.

 

Komputer

 Zwiadowcy szli uważnie przez las. A ten prezentował się sielankowo. Na krzakach, otaczających szlak, rosły rozmaite jagody. W wielu miejscach żołnierze byli pewni, że jeszcze niedawno były owoce. Bali się jednak tego, kto je zjadł. Jeśli to byli rosjanie, to byliby w bardzo złej sytuacji. Mówiono im, co komuniści robili z Niemcami. I to nie były miłe rzeczy.

 Kroczyli tak czujnie ścieżką, nie niepokojeni przez kogokolwiek, przez kilkanaście minut. Aż w końcu drzewa zaczęły rosnąć coraz rzadziej. W końcu dojrzeli pierwsze konstrukcje z drewna, choć definitywnie niezbyt naturalnego pochodzenia - budynki. Te wyglądały jak dom z zabudowaniami gospodarskimi. Niskie, z żywymi, choć wyglądało na to, że naturalnymi dla tej krainy, kolorami. Ale prócz tego były identyczne z tymi, które pamiętali z niemieckiej wsi.

 

Arceus

 Żołnierze powtórnie, trzeci już raz weszli do statku. I ponownie ujrzeli to samo, co za pierwszym razem. Komputery wciąż wyglądały na włączone, jednak nigdzie nie było efektów ich działania - a raczej widzieli je dookoła, w cieplejszych od powietrza ścianach i działającym oświetleniu, jednak żadna dioda, żaden ekran nie przedstawiał tych efektów.

 Szukali sposobu, by cokolwiek uruchomić, lecz póki co nie znaleźli niczego, co przypominałoby przycisk, klawiaturę lub chociaż ekran.

                                                     

 Wóz pancerny ruszył z pasażerami. Dopiero teraz zwrócili uwagę na okolicę.

 Znajdowali się w kanionie otoczony wysokimi górami. Całkowicie inaczej niż wcześniej - wtedy statek leżał na szczytach, niewiele nad powierzchnią płaskowyżu. Na tym poziomie nie było najgorzej - rosły niskie rośliny, kwitły jakieś samosiejki. Jednak już kilometr wyżej leżała śnieżna czapa. A otaczające góry były znacznie wyższe niż kilometr. Choć jechali szybko, wąwóz był szczelny. Spojrzenie przez lornetki niczego nie dało - ściany były tak nierówne, że sto metrów dalej mógł być wyjazd, jednak i tak by go nie dojrzeli.

 

Gandzia

 - Dobrze - odpowiedział kuc, uśmiechając się. W tym uśmiechu było coś szczerego oraz całkowicie nieszczerego. Jednak jedno spojrzenie w oczy wystarczało, by go zrozumieć - duma z swojego intelektu. Tak wyglądał ktoś, kto właśnie wymyślił, w swojej opinii, coś genialnego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

*zwiad*

-To co teraz? odezwał się jeden z żołnierzy.

-Ja, snajper i dwóch piechurów idziemy na szczyt, wy tu czekacie i pilnujecie wozu.-oświadczył Aion i wyszedł.

*wrak*

"jak to ma niby działać" głowił się dowódca. Po namyśle wyjął nóż i postanowił zagłębić się we wnętrze komputera, czyli po prostu odsłonić osłonę i sprawdzić zawartość wewnątrz.

Reszta żołnierzy uspokoiła się zaczęli między sobą dyskutować o jakiś nieistotnych sprawach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podziękowałem kucykowi i oddaliłem się w poszukiwaniu dowódcy lokalnego garnizonu. Znałem  go z czasów akademii oficerskiej. Znalazłem go po chwili, gdy pracował w sztabie. Poprosiłem, by pilnował moich fabryk i obserwował młodego kaprala; wolałem mieć oko na wszystko. Gdy to zrobiłem, udałem się na przegląd mojego oddziału.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Grenadierzy zaskoczenie i przerażenie jednocześnie, z powodu rozkazów udali się w stronę budynków.

- Hans, chyba tu są czerwoni. Mam rację? - zapytał jeden z nich zdenerwowany.

- Nie mam pojęcia, może tubylcy zjedli tamte jagody... Ale czerwoni. są wszędzie, w tym problem. Chodź lepiej. - odparł przyśpieszając kroku i idąc w stronę tych dziwnych budynków.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sierżant przygryzł dolną wargę. Wyglądał na niezadowolonego, ale po chwili jednak uśmiechnął się i powiedział:

- W porządku, nie będziemy was przymuszać. Ale jeśli znacie kogoś, kto chciałby służyć u nas, to przekażcie mu żeby zgłosił się jak najszybciej.

 

 

Ambasadorzy maszerowali sobie przez miasto. Wyposażenia, jakiego oni poszukiwali, raczej nikt nie sprzedawał na bazarku, więc obydwaj Technicy poszukiwali czegoś znajomego.

Po pewnym czasie opuścili główną część Canterlot i dotarli do przedmieść. tutaj okolica stała im się nieco bardziej znajoma, dało się bowiem dostrzec pojedyncze fabryki oraz osiedla robotników. Oczywiście nie umywało się to do olbrzymich konglomeratów z ich świata, jednak dało się wyzuć znajomy zapach, przez co Technicy na chwilę się zapomnieli i tylko zatrzymali się i wciągnęli głośno powietrze. Następnie wrócili do poszukiwań, żegnani przez zdziwione spojrzenia kucyków, jakie tutaj pracowały.

W końcu dotarli do jakiejś budowli. Napis nad bramą głosił:

"Stockpile'a hurtowania materiałów budowlanych"

- Wchodzimy - rzucił jeden z ambasadorów.

Jak powiedzieli tak zrobili.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gandzia

 Ruszyłeś ku swojemu oddziałowi, który właśnie zapoznawał się z nową bronią. W korytarzu było zimno, mimo gorąca i duchoty na zewnątrz. Mijałeś drzwi do znanych sobie pomieszczeń. To właśnie w tej części stacjonował twój oddział w czasie, gdy nie wiadomy był jego los. A teraz opuszczaliście te mury. Lecz jako żołnierz, byłeś przyzwyczajony do przerzucania cię z miejsca na miejsce, nawet gdy nie było takiej potrzeby.

 W końcu wyszedłeś na zewnątrz. Na horyzoncie majaczyły czarne chmury. Burza, która przez nie szalała w oddali, wisiała w powietrzu już od dłuższego czasu. Jednak póki co nic się nie działo. Nikt na terenie garnizonu zdawał się nie zwracać uwagi na ulewę, która w najbliższym czasie miała ogarnąć okolice.

 Twoi żołnierze właśnie ćwiczyli z nową bronią. Część sprawdzała, jak z ich celnością, a część sprawdzała działanie mechanizmów. Niczym niezwykłym nie było, że mało który pegaz sprawdzał mechanizmy, a jednorożce głównie to robiły. W twoich szeregach takie prawidłowości, których oducza się źrebię w szkole, miały miejsce. Jednak to były dobre kuce i doskonale wiedziałeś, że już wkrótce będą z tą bronią za pan brat, i pegazy, i jednorożce.

 Szybko podbiegł do ciebie mocno zbudowany, bordowy kuc ziemny z granatową grzywą. Na szyi wisiała mu odznaka majora.

 - W szeeeregu zbiórka! - ryknął na całe gardło. Kuce niespiesznie, ale jednak z szacunkiem, stanęły przed tobą i majorem.

Mam nadzieję, że tutaj nie za bardzo ingerowałem w twoją postać.

 

Matalos

 -Dobrze, nie omieszkamy zapomnieć przekazać innym tej propozycji - odpowiedział ten sam siwy kuc. Przez chwilę naradzał się z swoimi kompanami. - Więc kiedy będziemy wracać?

 

 Wnętrze ich nie zaskoczyło. Pierwsze drzwi, te z szyldem, prowadziły do schodów. Gdy już je pokonali, wkroczyli do oszklonego kantoru. Przez szyby doskonale było widać magazyn z częścią materiałów. Niewątpliwie większość towaru była na zewnątrz, za magazynem. Jednak co nie mówić, taki widok potęgował uczucie, że trafiło się do profesjonalistów handlu materiałami budowlanymi.

 Od razu po przejściu przez drzwi zza biurka wyszedł ku nim Brown Hammer, jak głosiła tabliczka na biurku. Był to brązowy kuc ziemny w sile wieku, szeroki i wysoki. Bok zdobił mu znaczek młotka na drewnianej rączce.

- Dzień dobry, panowie ambasadorowie - przywitał ich z uśmiechem na pyszczku. - Jak mogę panom pomóc?

 

Komputer

 Dwójka zwiadowców minęła bezpieczną linię drzew. Do tego momentu ostrożni i czujni - ale na otwartym polu czuli, jak nogi świerzbią, by uciekać do swoich. Jednak rozkaz to rozkaz, w szczególności, jeśli samemu zgłosiło się do jego wykonywania. Więc pomimo miękkich nóg kroczyli szybko w stronę zabudowań.

 Podchodząc bliżej, ujrzeli ogródek pełen kwiatków urządzony przed budynkiem wyglądającym na dom. W żaden sposób nie był on oddzielony od drogi. Linia oddzielająca pobocze i teren właścicieli budynków była umowna, choć na oko niczym poprowadzona przez geodetę. Wszystkie widoczne okna były zamknięte okiennicami. W tym momencie usłyszeli głos otwieranych drzwi.

 - Dobrze, kochanie, nie zapomnę - powiedziało zielony kucyk w słomkowym kapeluszu i z jukami wyszywanymi w kwiatki na grzbiecie. Gdy zwierzę ujrzało zwiadowców, stanęło z wciąż rozchylonymi ustami. W jego oczach widać było zaskoczenie.

 

Arceus

 Oddział do działań górskich zaczął się wspinać. Jednak szybko zaczęli myśleć, że to słaby pomysł - stok był pod wysokim kątem, co od biedy można było wytrzymać, nawet dźwigając na grzbietach kombinezony i broń, jednak najgorsze były kamyczki - każdy krok trzeba było przygotowywać, uprzednio odgarniając je stopą z miejsca, gdzie chciało się ją postawić.

 

 Jako, że ciężko było dojrzeć coś więcej niż rysę, dowódca zaryzykował i włożył nóż z jedną z tych rys. Szybko też nóż utracił swój czubek, a tworzywo przy rękojeści uległo nadtopieniu. Prócz uszkodzenia noża, akcja dowódcy nie dała żadnego widocznego efektu.

 

 Rozluźnieni żołnierze, zajęci dyskusją, zignorowali dźwięki praktycznie identyczne do zwykłego kroku żołnierza. Jednak znajomego widoku istoty utworzonej jakby z zielonego kryształu i ciemnego metalu, poruszających się na czterech kończynach bez stawów lub dłoni, przystosowanych do przebijania, zignorować nie potrafili. Scrin zaszarżował w ich kierunku.

Edytowano przez PiekielneCiastko
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

*zwiad*

Ostrożnie szli dalej, pomagając sobie nawzajem i uprzedzając o pułapkach natury.

*wrak*

Żołnierze byli zaskoczeni, jedni odskoczyli na boki, inni otworzyli ogień. Przy dowódcy był Maciek i Camper, ten drugi wyjął karabin i wycelował w łączenie kończyny z ciałem Scrina i strzelił do niego, Maciek poszedł z kontratakiem, dowódca spojrzał na całą tą sytuację* i kiedy zauważył zatrzymanego Scrina zażądał przerwanie ostrzału. Mimo rozkazu, wszyscy nadal byli gotowi go rozstrzelać, Arceus podszedł do Scrina i powiedział do niego.

-Ilu was jest?-po czym uszykował pistolet.

(sory, mam nadzieję że za bardzo nie wszedłem Ci w kompetencje, nie mniej do * Cię interesuje, reszta to jest to co ewentualnie działo by się dalej, aby nie marnowac tyle czasu na dialog.)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Grenadierzy zaskoczeni spojrzeli na konika, gdyby nie to, że byli na froncie wschodnim i widzieli wiele nieprzyjemnych rzeczy to by zemdleli.

- Guten Morgen. - przywitał się jeden. - Kim lub czym jesteś? Gdzie jesteśmy, oraz masz może mapę? - w jego głosie było zaskoczenie. Trzymali obaj swoje bronie na wypadek ataku. Nie wiadomo czego się po tym spodziewać.

 

A tymczasem w obozie naprawiano układ celowniczy Tygrysa oraz silnik. Oraz czyszczono resztę pojazdów by jakoś się prezentowały.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Cóż, myślę, że wyruszymy jak tylko medyk uzna, że ranni są gotowi do drogi - powiedział i odwrócił głowę do medyka - Hej, Tom! Kiedy nasze ranne kucyki będą gotowe drogi?

- Daj mi z dwie godziny a coś zorganizuję.

- Macie swoją odpowiedź - powiedział sierżant do kucyków.

 

 

- Witam panie Brown Hammer - powiedział starszy ambasador. - Chcemy złożyć spore zamówienie. głównie będziemy potrzebować cegieł i cementu. Ile jest pan nam w stanie zapewnić?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nastał wieczór. Cały oddział - blisko pół setki kucyków wspartych nowoczesną bronią - wsiadała do pociągu, żegnana przez grającą marsza orkiestrę. Stałem na peronie i nadzorowałem załadunek działa, gdy podeszła do mnie znajoma klacz kuca ziemnego.

- Witam, panno Golden Ring - przywitałem ją.

- Witam, podpułkowniku White Guard - odparła. - Wyjeżdża pan na front?

- Owszem, panienko. Służba nie drużba, a Equestria i księżniczki wzywają.

- Proszę zatem na siebie uważać.

Dalszą konwersację przerwał gwizdek konduktora. Chcąc nie chcąc, wsiadłem do pociągu, który po chwili ruszył ku Manehattanowi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jaenr

 Statek przebił się przez podłoże, wpadając do jakiejś jaskini. Komandosi tylko tyle wiedzieli - potrzaskane szyby tylko tyle pozwalały im dojrzeć. Szybka inspekcja statku wykazała coś, co w tych okolicznościach zakrawało na cud - zniszczenia w sprzęcie były minimalne. Sam statek nadawał się tylko do przetopienia na śrubki, jednak wszystko co było w środku było prawie w idealnym stanie. Jaki udział miał w tym Darth, który zdołał się podnieść na chwilę przed uderzeniem o ścianę, nie wiedzieli.

Już po uderzeniu doczłapał do swojego mistrza Lord. Sithowie jęcząc, próbowali pokonać ból. Akolici nie byli zdolni do niczego.

 

Matalos

 Medycy spisali się na medal. I skończyli wszystko nawet szybciej, niż zapowiadali. Kwadrans przed minięciem dwóch godzin wszystkie ranne kucyki były już opatrzone i leżały na noszach.

 

 Brązowy kucyk otworzył wielką księgę, zajmującą środek biurka, i zaczął ją pobieżnie przeglądać.

 - Dostawcy pana Stockpile z ledwością starczają na zaspokojenie bieżących zamówień wymienionych przez panów materiałów. Na magazynie można znaleźć kilka palet cegieł i niepełną paletę cementu, ale słyszałem, że panów taka ilość może nie satysfakcjonować - odpowiedział lekko zmartwiony kuc. - Czy zechcieliby panowie za mną pójść do pana Stockpile''a?

 

Arceus

 Zwiadowcy dzielnie pięli się do góry.

 

  Istota, trafiona podczas szarży w kończynę, upadła. Jednak jej prędkość sprawiła, że nadal sunęła naprzód. Zatrzymała się o kilka kroków od najbliższego z żołnierzy.

 Arceus podszedł do scrina i symbolicznie wyciągnął dłoń ku temu przedstawicielowi obcej rasy.

 Obcy, już przyszykowany do końca swego istnienia, widząc takie zachowanie tej dziwnej, dwunożnej istoty organicznej, zdecydował się do końca wysłuchać rozkazu.

 Arceus nawet nie zdążył zareagować - scrin uderzył go kończyną z siłą rozpędzonego wozu, rzucając nim na ścianę. A ta była dopiero kilka metrów za nim.

 

Gandzia

 Wojskowi ledwo co usłyszeli mijane wodospady. Las, koło granicy którego przejechali, nie wydał w ich kierunku żadnego dźwięku. Nowoczesny pociąg, działający na magię i parę, zagłuszał wszystko, stukocąc po torach.

 Wraz z wzejściem słońca dojrzeli błyszczące od rosy pola, pomiędzy którymi było położone tory. Każdy źrebak znający choć odrobinę geografię ojczyzny wiedziałby, że Manehattan już w pobliżu. Jednak wszystkie kuce, jadąc tą trasą, były zdziwione po dojechaniu - nie spodziewali się, że pola zaczynają się tak daleko. Wraz z postojami na stacjach, pociąg zatrzymał się na Dworcu Centralnym kilka minut przed południem. A dla żołnierzy nie był to koniec drogi. Jednak od tego momentu mieli już nie słyszeć stukotu kół o tory.

 

 Podszedł do ciebie fioletowy kuc ziemny w mundurze sił ziemnych z insygniami generalskimi jednej gwiazdki.

 - Podpułkowniku, miło mi witać pana na tej ziemi. Czy ktoś w Canterlocie poinformował już pana o planu transportu przez miasto? Wysłałem do generała Hammerfall'a gońca z planem - Co prawda z kierunku Manehattanu nadeszła burza, przez którą przejechałeś z swymi żołnierzami wczesną nocą, jednak Hammerfall umyślnie mógł trochę spóźnić się z przekazaniem ci informacji.

 

Komputer

 - Guten morgen? - powiedziała do siebie cicho istota. Otrząsnęła się i obejrzała ich. Skupiła wzrok na broni.

 - Czy mogliby pan... czy moglibyście odłożyć tą broń? - zapytała się ich, kuląc się z lekka.

 

Atlantis

 Dowództwo nie miało pojęcia, jakim sposobem ludzie wylądowali na tej planecie. Jednak jakimś sposobem tego dokonali. Najbardziej prawdopodobna wersja mówiła, że możliwość jej zasiedlenia badali już wcześniej, dzięki czemu zdołali zabezpieczyć silniki swoich statków przed zgubnym wpływem kolejnych warstw atmosfery.

 Pierwsze na powierzchnię dotarły jednostki biologiczne. Gdy już te zabezpieczyły miejsce lądowania kapsuł, spadły te zawierające broń ciężką i pierwszy oddział centurionów. Kilka godzin później, po przygotowaniu miejsc na obronę przeciwlotniczą, spadł pojazd, którego pierwszy egzemplarz znaleziono w ziemskim muzeum. Jakiś czas później coś się pomyliło tym w przestrzeni kosmicznej, bo zrzucili im czołg.

 Następna przesyłka zaczęła świecić. Nie od temperatury - to było świecenie. Zimnym, białym światłem. Gdy uderzyła w ziemię, wszystkie istoty padły na ziemię.

 Pierwsi obudzili się biologiczni. Byli... w lesie. Jakim sposobem, skoro jeszcze przed chwilą jak okiem sięgnąć, wszędzie trawa i trawa?

 

Wybaczcie, w weekend nie miałem serca do pisania - w sobotę nic-nie-robienie wyprało mnie z chęci do czegokolwiek, w piątek, niedzielę i poniedziałek nie za bardzo miałem czas, a później energię.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żołnierze byli przerażeni, a dowódca poturbowany. Każdy z tam obecnych miał uszykowaną broń nie mniej byli zmieszani tak samo jak ich kapitan. Po pewnej chwili na przemyślenia i doprowadzenie siebie do porządku człowiek ponownie powoli podszedł do obcego, tym razem zatrzymał się dalej i odłożył broń, zawołał także-Opuścić broń.-aby rozluźnić atmosferę. Kiedy ostatni żołnierz mino niepewności opuścił broń Arceus ponownie przystąpił do próby nawiązania kontaktu, tym razem z bezpiecznej odległości.

-Emmm? witam, wiem że mnie rozumiesz i wiem że chcesz jeszcze pożyć. Spokojnie nikt tu ci krzywdy robił nie będzie, a to-tu wskazał na miejsce trafienia snajpera-dla samoobrony, wiesz, my też chcemy wrócić żywi.-powiedział co miał do powiedzenia i czekał na odpowiedź scrina. W razie jej braku będzie dobry pretekst do zemsty.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Grenadierzy spojrzeli na broń a potem na konika.

- Nein! Wir sind Soldaten. - odparł jeden z nich. - Mógłbyś szybko odpowiedzieć na pytania? Głodni jesteśmy. - dodał drugi głosem nieznoszącym sprzeciwu który dawał świadomość konikowi, że dalsza dyskusja zapędzi go do grobu. - Chcemy poznać tylko gdzie jesteśmy i coś na temat was.

 

Co to Tygrysa Królewskiego naprawiano system celowniczy i system ładowania które nie były w najlepszym stanie, wręcz wymieniano.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Przed obecnymi wydarzeniami)

 

Ludzie - największe zagrożenie dla Cylonów.Powód dla Cylonów oczywisty lecz dla innych nie.W tej chwili znajdowali się na orbicie planety na której znajdowali się ludzie.

Dowództwo wyznaczyło cel oczywisty - Znaleźć i wyeliminować ludzi.Lecz plan się okazał trudniejszy do realizacji a mianowicie atmosfera nie pozwalała na lądowanie standardowymi metodami dlatego użyto starej technik - kapsułowania.Na miejsce pierwsi dotarli organiczni Cyloni by móc przygotować teren pod ciężki sprzęt - między innymi broń przeciwlotniczą.Cała misja zapowiadała się świetnie gdy po przybyciu pierwszego sprzętu w który skład wchodziło mobilne działko przeciwlotnicze i czołg którego się nie spodziewali a także spory zastęp centurionów wnet gdy miała lądować nowa dostawa zaczęły się dziać dziwne rzeczy.Kolejna kapsuła zaczęła się świecić dziwnym światłem.Cyloni nie wiedzieli co się dzieję gdyż wcześniej takiego ewenementu nie doświadczyli.Kiedy kapsuła uderzyła w ziemie,wszyscy stracili przytomność

 

(Obecnie)

 

Pierwsi się obudzili organiczni.Wpadli w ogromnej zdziwienie z powodu tak ogromnej zmiany scenerii a mianowicie z bujnych traw w dość duży las.Pierwszy z letargu obudził się Model Cavil który od razu zaczął sprowadzać innych do porządku.Nakazał prawie wszystkim sprawdzanie sprzętu i Centurionów oprócz systemów komputerowych które sam zaczął sprawdzać.Wszyscy ruszyli do pracy gdyż wiedzieli że bez sprzętu są bezbronni i przez to byli lekko podenerwowani.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.

Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...