Skocz do zawartości

Ostatnie Królestwo [NZ] [Slice Of Life]


Discordia

Recommended Posts

Witam!
Kiedyś już pojawiła się tu stara wersja tej historii, teraz jednak rozpoczęłam pisanie jej na nowo. Oto i przed wami pierwszy rozdział Ostatniego Królestwa!


Chciałabym dodać, że dziękuję swoim pre-readerom i korektorom. Bez was nie dałabym rady i została przy sześciu stronach :giggle:

Opis: Equestria została zniewolona przez Discorda i jego sługów Discordonów. Wyniszczają ją, większość dorosłych kucyków jest albo zniewolona, albo po stronie zła, albo jeszcze inaczej martwa. Kilkadziesięciu źrebakom udało się uciec i ukryły się w Kryształowym Imperium, gdzie powstało Ostatnie Królestwo.

Rozdział I:https://docs.google.com/document/d/1lIVRCVSuQl4UTDWbaQFfYWoWWZjFRpWEnD8kv9YijH0/edit?usp=sharing (zedytowany, dzięki Madeleine)

Edytowano przez Discordia
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

SPOILERY.

 

Przeczytałam… i mam mocno mieszane uczucia.

 

Nie wiem, ile masz lat, ale coś czuję, że nie jesteś jeszcze pełnoletnia. Zgadłam?

 

Dobra, przejdźmy do samego tekstu. Hmm… Pomysł. No, pomysł jest całkiem niezły – Discord doszedł do władzy, kraj się chwieje, generalnie jest źle, a w tym wszystkim funkcjonuje sobie Ostatnie Królestwo, czyli po prostu miasteczko, w którym umiejscowiona jest akcja. O sytuacji politycznej wiemy bardzo mało, ale to dopiero pierwszy rozdział, wszystko jeszcze może się zdarzyć… i niech się zdarzy, bo szerszego opisu świata zewnętrznego mocno brakuje. W ogóle nie mogłam się w tym odnaleźć. Stosunki między mieszkańcami są jakieś… dziwne. Z opisu wynika, że w miasteczku mieszkają same dzieci, ale czytając opowiadanie nie miałam takiego wrażenia. Początkowo miałam nawet skojarzenia z taką młodzieżową serią „GONE” M. Granta – tam też osoby powyżej któregoś tam roku życia po prostu znikały, a pozostawione same sobie dzieci musiały odnaleźć się w nieprzyjaznej rzeczywistości. Tworzyły się gangi, potem doszło do regularnej walki… Nieważne. W każdym razie tam dzieciaki przez długi czas zachowywały się jak dzieciaki, a tutaj mamy maluczkich dorosłych. Wydaje mi się to wyjątkowo dziwaczne.

 

Bohaterami fika są latorośle postaci znanych z serialu – Rainbow Dash, Twilight, Fluttershy, Zecory… Z jednej strony fajne, ale z drugiej – nie podoba mi się, że dzieci są tak podobne do swoich rodziców. Jak córka Sparkle, to musi być aspołeczna i uwielbiać biblioteki. Jak córka Flutter, to musi się jąkać, mówić bez grama pewności w głosie i zajmować się czymś powiązanym z medycyną (serio, przy tej scenie z wizytą u „psychologa” palnęłam się dłonią w czoło – taki z tej młodej był psycholog, jak z koziej dupy trąba. Z tej dwójki to ona była osobą, której bardziej przydałaby się wizyta u specjalisty). Jak córka Zecory, to zielarka i miejscowa pani doktor. No błagam. Ani grama oryginalności.

 

Podoba mi się natomiast, że klacze nie są piękne i wspaniałe – główna bohaterka została opisana jako brzydka, koścista, o nieproporcjonalnej twarzy, zaś „pani psycholog” choruje na łamliwość kości. Cudo! Bardzo, bardzo dobry pomysł.

 

To mnie rozśmieszyło:

 

Klaczka cierpiała na magicznie uwarunkowane Osteogenesis Imperfecta, czyli wrodzona łamliwość kości. Najlepiej odwzorowywało ten defekt imię nadane przez starsza młodzież. Klacz O Kościach Ze Szkła, Mięśniach Z Pajęczyny I Skórze Z Papieru.

 

Zaczęłam się śmiać jak głupia, kiedy wyobraziłam sobie rozmowę dwójki anonimowych dzieciaków na ulicy:

– I co, znowu ci w domu świrują, że cię wyślą do specjalisty?

– Stary, żebyś wiedział. Już mi umówili wizytę u Klaczy O Kościach Ze Szkła, Mięśniach Z Pajęczyny I Skórze Z Papieru.

 

Czasami warsztat trochę kuleje. Wiem, że opowiadanie było już przez ciebie poprawiane pod okiem korektorów i pre-readerów, więc nie chcę czynić ci wyrzutów, ale są miejsca, kiedy opisy są stanowczo zbyt skąpe i akcja toczy się za szybko.

 

Już rozsiadła się na stołku, gdy usłyszała krzyk. Dochodził z zewnątrz. Wyjrzała zza drzwi. Na placu leżał jakiś kucyk.

Podeszła do niego. Ujrzała granatową jednorożec, zawiniętą peleryną.

 

Ubogo, nie sądzisz? Krzyk, wyjrzała, podeszła. Może jakieś jej przemyślenia by się przydały, chociażby lakoniczne: „Na ogrom głupoty mojego brata, kto tak wyje”? Gnanie na złamanie karku jest dobre na stadionie, a nie podczas pisania opowiadania.

 

Jeżeli nieznajoma była chora na zapalenie płuc, to Rica nie powinna zostawić jej pod opieką Wise. Takie osoby się hospitalizuje, zapalenie płuc to ciężka choroba zagrażająca bezpośrednio życiu, na dodatek zaraźliwa. Ale te objawy pasowały tak naprawdę równie dobrze do grypy (no, może poza tą flegmą).

Nie jestem lekarzem, ale nie słyszałam, by osoby chore „wiły się w agonii” albo miały jakieś napady… Chyba że miałaś na myśli duszności albo dreszcze. W każdym razie:

 

Rica rozwarła usta Dawn i wlała do nich syrop. Podczas, gdy poiła klacz, Wise przyjrzała się apteczce.

 

Podsumujmy: pacjentka rzuca się na łóżku, prawdopodobnie nie może złapać tchu, a ta WLEWA JEJ W GARDŁO jakąś ciecz. Przecież to prosta droga do morderstwa! W przypadku osoby, która może się zadławić, należy przeczekać atak, dbając o to, by nie zrobiła sobie krzywdy… a nie wmuszać w nią płynne lekarstwo.

 

Zawinęła szalik wokół szyi i wyszła z domu.

 

Pod koniec rozdziału Wise doszła do tego, że głupio postąpiła, zostawiając chorą klacz samą w domu, ale już nie pomyślała, że równie głupie było zostawienie tej klaczy samej w OBCYM domu. A co, gdyby się obudziła? Przecież byłaby przerażona, nie wiedząc, gdzie jest i jeszcze bardziej by jej się pogorszyło.

 

Po piątej szklance zaczęła odpływać.

 

Wypiła PIĘĆ. SZKLANEK. BIMBRU? Takiego alkoholu, co miewa nawet 70% mocy? Szklanek, czyli naczyń o pojemności od 200 ml wzwyż?

Chyba że te „szklanki” to jednostki takie jak w przypadku picia whisky, czyli naparstek na dnie.

 

Na razie to chyba wszystko. Generalnie idea mi się podoba, o bohaterach nie można za dużo powiedzieć, samej akcji też jest dopiero zalążek… No nic. Pożyjemy, zobaczymy. Na tę chwilę w skali ocen szkolnych opowiadanie zasługuje na dobry na szynach.

 

Pozdrawiam,

Madeleine

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Nie wiem, ile masz lat, ale coś czuję, że nie jesteś jeszcze pełnoletnia. Zgadłam?

Tak, zgadłaś.


O sytuacji politycznej wiemy bardzo mało,

Tak, to zamierzam rozwinąć w kolejnych rozdziałach.


W każdym razie tam dzieciaki przez długi czas zachowywały się jak dzieciaki, a tutaj mamy maluczkich dorosłych. Wydaje mi się to wyjątkowo dziwaczne.

To mogłabym dopracować. Dobrze ze zwracasz uwagę.


Bohaterami fika są latorośle postaci znanych z serialu – Rainbow Dash, Twilight, Fluttershy, Zecory… Z jednej strony fajne, ale z drugiej – nie podoba mi się, że dzieci są tak podobne do swoich rodziców.

Też fakt. Podobieństwo może być za wyraźne, ale szczerze mówiąc przy Wise jakoś nie zwróciłam uwagi.


Zaczęłam się śmiać jak głupia, kiedy wyobraziłam sobie rozmowę dwójki anonimowych dzieciaków na ulicy:
– I co, znowu ci w domu świrują, że cię wyślą do specjalisty?
– Stary, żebyś wiedział. Już mi umówili wizytę u Klaczy O Kościach Ze Szkła, Mięśniach Z Pajęczyny I Skórze Z Papieru.
 

Tak… Teraz zauważam że ten fragment był niepotrzebny. Muszę poprawić.


Ubogo, nie sądzisz? Krzyk, wyjrzała, podeszła. Może jakieś jej przemyślenia by się przydały, chociażby lakoniczne: „Na ogrom głupoty mojego brata, kto tak wyje”? Gnanie na złamanie karku jest dobre na stadionie, a nie podczas pisania opowiadania.

Ubogo wyszło. Jak ktoś skrytykuje, łatwiej zauważyć te błędy...


Nie jestem lekarzem, ale nie słyszałam, by osoby chore „wiły się w agonii” albo miały jakieś napady… Chyba że miałaś na myśli duszności albo dreszcze. W każdym razie:

Sprecyzuję. Chodziło o duszności.


Podsumujmy: pacjentka rzuca się na łóżku, prawdopodobnie nie może złapać tchu, a ta WLEWA JEJ W GARDŁO jakąś ciecz. Przecież to prosta droga do morderstwa! W przypadku osoby, która może się zadławić, należy przeczekać atak, dbając o to, by nie zrobiła sobie krzywdy… a nie wmuszać w nią płynne lekarstwo.

Tu głupio zignorowałam korektorów i pre-readerów. Teraz naprawdę widzę to wszystko jaśniej.


ale już nie pomyślała, że równie głupie było zostawienie tej klaczy samej w OBCYM domu

O tym i ja nie pomyślałam.


Wypiła PIĘĆ. SZKLANEK. BIMBRU? Takiego alkoholu, co miewa nawet 70% mocy? Szklanek, czyli naczyń o pojemności od 200 ml wzwyż?
Chyba że te „szklanki” to jednostki takie jak w przypadku picia whisky, czyli naparstek na dnie.

Tu chodziło o naparstki, też do sprecyzowania.

Podsumowując: Dzięki za krytykę - naprawdę, takie komentarze motywują do działania. Popoprawiam te miejsca gdzie wyraźnie zaznaczyłaś błędy. Jeszcze raz dziękuję.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...
Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...