Skocz do zawartości

Rosiczki Atakują [Oneshot][Random][Comedy][Biologia]


Cahan

Recommended Posts

Myślałeś, że rośliny są niegroźne? Sądziłeś, iż fotosyntezują sobie spokojnie i nie knują planów przejęcia władzy nad światem? Myliłeś się, naiwniaku.
Moi mili, przedstawiam wam najnowsze dzieło marki Cahan Szalona, pisane na konkurs literacki na mlp polska, które nie zajęło nic. "Rosiczki Atakują" to fanfik inspirowany horrorami klasy Ź, które są tak durne, że aż śmieszne. Tak, to swoista parodia, wzbogacona moją ponysoną i dawką botaniki.

https://docs.google.com/document/d/1IlNy6qEv2T9KaB9V8e0vxRkMBceak9KSYk_P1hLaW-M/edit?usp=sharing

 

Czytajcie i nie zapomnijcie skomentować, bo Drosera regia nie śpi.

  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po lekturze tego fika zacząłem nieco uważniej obserwować stojące na moim parapecie kaktusy. A nuż te kłujące cholery też coś knują...

 

Opowiadanie zaczyna się wspaniale (nawet dla takiego botanicznego ignoranta jak ja - wszelkie pojęcia potraktowałem po prostu śmiechowo), zaś po chwili właściwie rozdziela się na dwie części, czyli atak Zielonych Beretów i magiczny pojedynek

w którym Twilight dostaje łomot od ogrodniczki :D Ha, niezły pomysł miałaś. 

 

A potem długo spodziewane zjednoczenie. Tak... choć jakoś sama końcówka mniej mi się podobała od reszty, akcja zwolniła, zrobiło się też jakby poważniej. Ale ogólnie tekst jest naprawdę lekki i przyjemny, błędów pozbawion.

 

Dla fanów wszystkiego co zielone polecam jak najbardziej. Dla osób mięsożernych także :D

  • +1 4
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję serdecznie za wasze opinie. Zdziwiło mnie nieco, że pojedynek z Twalotem się podobał, bo bałam się, że zostanę za niego zjedzona. W końcu klepanie Mane 6 przez OCki to takie fandomowe tabu. Ale ja wychodzę z założenia, że spryt i cwaniactwo, które nie kłóci się z regulaminem zawsze popłaca :).

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdziwiło mnie nieco, że pojedynek z Twalotem się podobał, bo bałam się, że zostanę za niego zjedzona. W końcu klepanie Mane 6 przez OCki to takie fandomowe tabu.

Po lekturze twojego fanfika jestem bardziej niż kiedykolwiek przekonany, że wszystko (albo prawie wszystko, bo wciąż nie potrafię się zmusić, żeby zajrzeć do MLS) przejdzie, jeśli dobrze zrobione ;)

Powiem tak... naprawdę fajna komedyjka, śmiechu miałem naprawdę sporo. Pomysł z przechytrzeniem Twilight i wywołaniem zachwytu tłumu przy pomocy stosunkowo prostych zaklęć też bardzo mi się spodobał. A za tekst

Księżniczka Twilight Sparkle i jej Elementy Głupoty. Magia. Rolnictwo. Tchórzostwo. Lenistwo. Narcyzm. ADHD.

masz u mnie złoty medal, dyplom i dożywonią prenumeratę „Detektywa”. (Tak, postrzeganie M6 przez innych mieszkańców Ponyville w ten sposób też przejdzie, jeśli zrobione dobrze).

Ale mankamenty mimo wszystko są. W niektórych miejscach (zwłaszcza tych zawierających kucowe alter ego autorki) fanfik sprawia wrażenie czegoś, co w żargonie filmowym nazywa się first cut - czyli, innymi słowy, przydałoby mu się drugie (trzecie?) czytanie i odrobina redakcji. Wrażenie jest czysto subiektywne i trudno mi je nawet dokładnie uzasadnić - choć do logiczności tekstu nie można było mieć zastrzeżeń, a składnia była prawidłowa, to niektóre fragmenty wydawały się odrobinę nie na swoich miejscach.

Ogólnie rzecz biorąc odrobina redakcji i szlifowania zamieniłaby to bardzo dobre dzieło w wybitne. Ale i tak daje radę.

Po lekturze tego fika zacząłem nieco uważniej obserwować stojące na moim parapecie kaktusy. A nuż te kłujące cholery też coś knują...

Nawet mi nie mów. Cały parapet w moim pokoju jest zastawiony kaktusami... co miało być pierwotnie złośliwą aluzją do częstotliwości, z jaką podlewam swoje rośliny, ale po twoim komentarzu nagle przyszło mi do głowy, że być może kryje się za tym coś więcej... O.o
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję wszystkim za opinie :fluttershy4:

 

Co do redagowania tekstu - przyznaję, że tekst powstał na ostatnią chwilę, co na pewno miało na to spory wpływ. Kolejną rzeczą na temat tych fragmentów była moja chęć oddania własnego jędzowato-trollersko-heheszkowatego charakteru.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 year later...

Fanfik przeczytałem już kilka dni temu, lecz dopiero dziś znalazłem dość długą chwilę by go skomentować. 

Pierwsza myśl: Kto wpadłby an to, by zmutowane rosiczki chciały przejąc władzę nad światem? Znaczy, jest kilka filmów o wielkich, krwiożerczych roślinach, ale to nie ta liga. Tu mamy coś genialnego. Coś, co bawi w swój pełen naukowych terminów sposób. Mówiąc krótko, świetny, ożywczy fanfik, który nie ma porównania do żadnego innego jaki czytałem.

Terminy naukowe wcale nie psują opowiadania, a wręcz dodają mu smaku niczym porządnie przysmażona, sucha kiełbasa w jajecznicy.  Niby da się jeść jajecznicę bez tego, ale to nie to samo. 

Sam pomysł i realizacja korci by spytać cie o towar. Bo jak już wspominałem, tego się nie dało spodziewać ani przewidzieć. Realizacja pod względem technicznym pewnie idealna nie jest, ale moja ślepota pod tym względem tego nie widzi. 

Zatem fanfik z pewnością wart przeczytania i polecenia. 

Spoiler

Swoją drogą, chyba jesteś odpowiedzialna za to, że przez ostatnie 2 lata zimy były takie słabe. Śniegu tylko kilka dni, mróz nie schodził poniżej -10. A były czasy kiedy śnieg leżał w maju, a pod koniec stycznia bywało -20, a nawet -25

 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 years later...

Kolejny self-insert? No proszę, nie spodziewałem się, że moje zaległości sięgają tak daleko :wut: Cóż, najwyższy czas przerwać życie w nieświadomości i nabycie dodatkowej wiedzy, iż przed „Smakiem Arbuza” istniały inne próby przeniesienia Cahan w świat kucykowej fanfikcji. Na przykład „Rosiczki atakują”, będące przedmiotem niniejszego wątku oraz komentarza.

 

Ogólnie, jeszcze jeden dowód na to, jak zróżnicowane potrafią być fanfiki Cahan (no, na tym etapie zdziwiłbym się, gdyby ktoś nadal miał wątpliwości), nawet jeżeli pozornie powinny być do siebie podobne, z uwagi na tagi. Wśród jej tytułów znajdziemy komedię obśmiewającą, parodiującą, komedię-satyrę, komedię bardziej serialową, komedię utrzymaną w klimatach biur adaptacyjnych ale nieco innych, bo bardziej autorskich, teraz czas na komedię nieco poważniejszą, utrzymaną w jakimś sensie w serialowych klimatach, ale pisaną inaczej, bardziej elegancko, przy której nie można pominąć pewnego aspektu edukacyjnego, wynikającego z tagu [Biologia]. To znaczy, o ile się ma podstawy i rozumie fachowe określenia przewijające się w opowiadaniu.

 

No właśnie – powinno być „Rotundifolia” czy „Rotundifoila”? W fanfiku jest póki co to pierwsze.

 

Sprawiało mi niemałą frajdę wklepywanie poszczególnych nazw roślin w Google Grafika i odkrywanie tego, jak one wyglądają, a także poszukiwanie na zdjęciach określonych w fanfiku części, z których składają się poszczególne gatunki. Polecam to każdemu, kto nie ogarnia tematyki – rośliny te są wprost przepiękne, nawet nie wiedziałem :D

 

W każdym razie, poczułem się troszkę nieswojo, nie z uwagi na powiększone, gadające rośliny – w końcu z niejedną zmutowaną, agresywną rośliną się walczyło w ramach poszczególnych Residentów – po prostu dziwnie było spotkać ponysonę Cahan, która nie była zebrą, ale jednorożcem, do tego w innych barwach. Chyba nigdy wcześniej się nie spotkałem z tym designem. No, ale po pewnym czasie zaakceptowałem to, mimo początkowego, mieszanego wrażenia, ani razu nie psuło mi to lektury.

 

Fabuła okazała się całkiem ciekawa, zaś pomysł z jednej strony nie wydaje się być pierwszej świeżości, ale jego wykonanie spełniło oczekiwania, wydaje mi się, że zostało to napisane tak, by stworzyć wrażenie, że koncepcja jest zupełnie nowa, za co należą się gratulacje. Poza tym, konstrukcja przewiduje rosiczkowe otwarcie (w dwóch aktach), serialowy środek oraz rosiczkowe zamknięcie (też w dwóch aktach). Od razu napomknę, że odnośnie środka, mam przeróżne odczucia, ale tym razem nie mogę powiedzieć, że się znoszą nawzajem. Ostatecznie fragment wypadł na plus, chociaż miejscami wydawał mi się deczko... No, nie powiem, że przegadany, bo dialogi oraz opisy, a także przewijające się tu i ówdzie przemyślenia Cahan, zostały dobrze zbalansowane i fragment okazuje się dostatecznie urozmaicony, by uniknąć wrażenia dłużyzny, żadnego znużenia nie ma. Aczkolwiek i tak wydawał mnie się trochę przeciągnięty. Ale serialowość, która mu się udzielała wyszła przemiodnie. W ogóle, fajne zestawienie ponysony Cahan – logicznej, sprytnej i charyzmatycznej postaci – z postaciami serialowymi – niekoniecznie logicznymi, niekoniecznie bystrymi, nawet niekoniecznie zasługującymi na swoje uznanie wśród pozostałych mieszkańców – wyszło troszkę tak, jakby autorka oglądała perypetie naszej głównej szóstki i nie chcąc dalej łapać się za głowę, postanowiła wkroczyć do tego świata i pokazać im jak to jest zrobione. Takie też miałem wrażenie podczas czytania pojedynku na czary, rozumiem skąd obawa przed „zjedzeniem” przez czytelników za tę akcję, ale realizacja pomysłu ani nie drażni, ani nie wzbudza zażenowania, wszystko zostało utrzymane w granicach zdrowego rozsądku. Natomiast wytłumaczenie, że pewne zaklęcia są dla niej łatwiejsze do rzucenia, gdyż interesuje się biologią, botaniką i po prostu wie „jak to działa”, kupuję, brzmi to sensownie ;)

 

W ogóle, spodobały mi się opisy zaklęć, ich efektów, całość została urozmaicona także reakcjami publiczności, naprawdę szło to sobie wyobrazić i czytało się jakby były to autentyczne scenki z animacji. Oceniając po ilości stron, środek wydaje się być nieznacznie dłuższy, jeżeli wziąć pod uwagę razem wzięte części składowe wstępu oraz zakończenia. Cóż, najwyraźniej moje subiektywne wrażenie.

 

W każdym razie, gwoździem programu są tytułowe rosiczki, które, uzyskawszy większe, silniejsze formy, zdolne do sprawnego przemieszczania się i komunikacji z kucykami, postanowiły przypuścić cichy szturm na Canterlot, celem pojmania Pani Nocy i skłonieniu w ten sposób Celestii, by dzień trwał dłużej, zaś pora zimowa została zdelegalizowana, coby roślinkom żyło się lepiej. I co po niektórym kucykom też, warto odnotować. Kit w to, że np. ja, jako istota zimno- i ciemnolubna, pewnie bym się zamęczył w takiej rzeczywistości, ale punkt widzenia rosiczek został tak napisany, że trudno nie kibicować roślinom i nie życzyć im powodzenia. Nietypowe, ale przesympatyczne postacie, chyba największa innowacja opowiadania, którą nieczęsto widuję w innych fanfikach. Przynajmniej z okresu naokoło premiery. Od razu widać, że pisała to osoba zainteresowana tematem, znająca się na tym, pasjonująca się daną dziedziną. Nieuniknione plusy pisania opowiadania przez kogoś, kto wie, o czym pisze, bez dwóch zdań.

 

Jestem troszkę skonfliktowany, która część opowiadania podoba mi się najbardziej, ale myślę, że jednak będzie to otwarcie opowiadania, z magicznym pojedynkiem niedaleko w tyle, ex aequo z zakończeniem, które jest kulminacją pewnego rozsądnego absurdu oraz specyficznego humoru, a jednocześnie argumentem za tym, by uznać opowiadanie za serialowe/ quasi-serialowe. Głównie przez to, że ilość ofiar w kucach finalnie wyniosła zero, ale tekst ogólnie został napisany dostatecznie przystępnie, w kreskówkowym stylu, który zawierał w sobie elementy wszystkiego, czego należy się spodziewać po tagach, w idealnych proporcjach. Negocjacje głównej kucykowej bohaterki z księżniczką Celestią mogą przemawiać za tym, że nasza jednorożec jednak jest troszkę OP, nie tylko w magii, ale i w słowach, ale tak jak poprzednio – zostało to utrzymane w granicach zdrowego rozsądku, serialowości, no i zostało to napisane tak, że trudno odmówić jej racji. Plus, przecież nic takiego się nie stało.

 

Ano, właśnie – przyjemne, serialowe kreacje znanych z kanonu postaci. Spośród Mane6 najwięcej mamy Twilight, która wyszła bardzo dobrze, z księżniczek oglądamy głównie Celestię, która w niczym nie ustępuje kreacji swojej byłej już uczennicy. Nie można powiedzieć, że postacie nie będące rosiczkami, bądź ponysoną autorki, zostały potraktowane po macoszemu. I dobrze :D

 

Poza osobistym wrażeniem, iż środek opowiadania nieco się ciągnął, tempo akcji okazało się sprawne i jednostajne niemalże na całej rozpiętości opowiadania. Bardzo dobrze. Klimat był nieco inny, urozmaicony wątkami biologicznymi, wplecioną w treść krytyką określonych postaci kanonicznych (wymienienie elementów Harmonii Głupoty jako Magii, Rolnictwa, Tchórzostwa, Lenistwa, Narcyzmu i ADHD to jeden z absolutnie najlepszych momentów, definiujących ponysonę autorki oraz humor opowiadania), podsycony zdroworozsądkową losowością oraz szczyptą absurdu, ale z perspektywy czasu, znając najnowsze opowiadania Cahan, powiedziałbym, że klimat w „Rosiczkach” zbliżony jest do tego, który występuje przy „Smaku Arbuza”. Tzn. zdaję sobie sprawę z tego, jaka przepaść czasowa dzieli oba tytuły oraz co było pierwsze, niemniej chodzi mi o kolejność czytania. Autentycznie miałem wrażenie, że „Rosiczki” brzmią jakoś znajomo i dopiero po jakimś czasie zdałem sobie sprawę o przychodzi mi na myśl.

 

Opowiadanie to uważam za wyjątkowe – nie tylko ze względu na pomysł, czy klimat, ale przede wszystkim z uwagi na wykonanie. W opowiadaniu znalazło się naprawdę sporo rzeczy i ciekawych elementów, jest niespotykana nigdzie indziej biologia, unikalne, rosiczkowe postacie, self-insert, ale wykonany świetnie, bez typowych głupawek, których niekiedy można się spodziewać przy szeroko pojętej fanfkcji opartej na tymże motywie, był charakterystyczny humor, było troszkę absurdu, ale autorka nie zapomniała kim są postacie kanoniczne i jak powinny się zachowywać, odnajdziemy również momenty, w których przewinie się sympatyczna krytyka serialowych rzeczy, do tego walory edukacyjne, losowości też tu troszkę uświadczymy. Cieszy też fakt, że opowiadanie przez te wszystkie rzeczy nie jest ani trochę hermetyczne i czyta je się świetnie, posiada w sobie ciekawy nastrój, który zatrzymuje czytelnika przy tekście, wciąga i nie pozwala się oderwać. Myślę, że można mówić o małym klasyku. Zdecydowanie, jak na swoje lata, tekst wyróżniający się, który – co w ogóle mnie nie dziwi – nie zestarzał się ani trochę i warto po niego sięgnąć także dzisiaj, do czego oczywiście zachęcam :D

 

Ano, jeszcze relacje autorki z jej wzmocnionymi roślinkami – przeurocza sprawa, przesympatycznie czytało mi się ich interakcje. Poza tym, cały czas miałem wrażenie, że zachowywany był dystans do siebie, więc w żadnym momencie, o czym zresztą wspominałem, nie ma wrażenia, że tym self-insertem Cahan próbuje sobie coś odbić, czy, mówiąc brzydko, zrobić sobie dobrze i przy okazji pogrążyć znane, lubiane postacie kanoniczne.

 

 

PS: Hm, sen zimowy serio jest męczący?

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 years later...

„Rosiczki atakują” to bardzo zabawny fanfik.  Moim zdaniem ma jednak kilka niedoróbek. Poza tym sądzę, że opowiadanie uczyni czytelnika mądrzejszym. Nie może być inaczej, bo zawiera ono tyle słów, których znaczenia nie znam. 

 

Początek fabuły jest bardzo niecodzienny. Oto jedna z hodowanych przez jednorożkę Cahan Rosiczek Drosera Regia, zwana Królową Rosiczek, zdając sobie sprawę, że klimat im nie sprzyja, postanawia zaczarować inne mięsożerne rośliny rosnące w ogrodzie i zaatakować Canterlot. Ich celem jest zjedzenie Luny i przez to likwidacja pory nocnej. 

 

W ich zamiarach wspiera je Cahan, w związku z czym pada jedna z najzabawniejszych wypowiedzi w fanfiku:

 

Cytat

– Umarłam i jestem w Krainie Wiecznego Lata, tak? – jęknęła.
– Bogini Cahan, my, twoje dzieci mamy do ciebie prośbę – usłyszała głos w swoim umyśle.
Gadająca rosiczka? I jeszcze zostałam Boginią. Miło, że coś mi się w życiu udało. O! I mam armię własnych roślinnych mutantów. Cudownie! Teraz mogę podbić świat i mogę zapomnieć o studiach, i pracy.
Roślina, która przed nią stała, niegdyś musiała być Droserą regią. Świadczyły o tym nie tylko ogromne rozmiary i ociekające sokami macki, ale również sam charakterystyczny pokrój rosiczki królewskiej.
– Regio… Jak ty wyrosłaś – szepnęła ze łzami w oczach. – Mów czego chcesz, maleńka!
– Matko… Potrzebujemy Cię, ponieważ nie wiemy jak dostać się do Canterlot, by obalić tyranię Bogini Luny.

 

Uśmiałem się diabli.

 

Sam opis roślin jest pełen detali, chociaż może lepszym terminem byłby zwrot: języka naukowego, z którego prawie nic nie zrozumiałem, ale z całą pewnością brzmiał bardzo mądrze, bardzo naukowo. Tak jakby autorka czytała książkę Feliksa W. Kresa „Galeria złamanych piór”. Niestety problemem w tym miejscu jest brak przypisów wyjaśniających zwroty,  którymi posługują się na co dzień biolodzy oraz brak tłumaczenia łacińskich fragmentów. A szkoda. 
 
Tekst przypomina mi moje dzieciństwo w momencie, gdy nagrałem kasetę doradzając bandzie Drombo, jak mają zniszczyć bohaterów kreskówki Yattaman. Autorka przeżywa tutaj radość z pocisku Mane 6 a głównie Twilight. 

 

Cytat

Księżniczka Twilight Sparkle i jej Elementy Głupoty. Magia. Rolnictwo. Tchórzostwo. Lenistwo. Narcyzm. ADHD. 

 

Pomimo wzgardy, Cahan, idąc za słowami Przewodniczącego Mao Ze Donga, a konkretnie:

 

Cytat

Pogardzaj swoimi przeciwnikami strategicznie, ale nie nie doceniaj ich taktycznie.

 

postanawia odciągnąć uwagę Mane6 co też skutecznie czyni. Jednak fragment jej zmagań z Twilight jakoś nie zapadł mi w pamięć, gdyż nie jest równie zakręcony co początek fanfika.

W dalszej części najlepiej widać, że fanfik był pisany na szybko, gdyż w motywacji armii rosiczek jest niekonsekwencja. O ile na początku chciały zjeść Lunę, ale swojej matce powiedziały, że chcą ją tylko obalić, to w Canterlocie...

 

Cytat

– Generale Capensis Albino! Owińcie ją swoimi liśćmi i zakneblujcie. Róg ma pokrywać gruba warstwa śluzu. Kiedy zdechnie, to się poćwiartuje i podzieli po równo. Tyle azotu nie może się zmarnować.
Rosiczka przylądkowa błyskawicznie zdarła kołdrę z Lunarnej Ciemiężycielki i wykonała rozkaz Regii. Klacz co prawda obudziła się, kiedy poczuła mokry dotyk wielkiej rośliny, ale nie zdążyła nic zrobić, ponieważ Capensis nie był nowicjuszem i szybko ją unieszkodliwił.
– Trzymaj ją i za mną. Solarna Dobrodziejka powinna to zobaczyć.

 

A później w sali tronowej:

 

Cytat

– Bogini! Solarna Dobrodziejko! Wybacz nam tą niezapowiedzianą wizytę, ale musimy przedstawić ci naszą prośbę – podjęła gigantyczna rosiczka. – Noc jest ciemna i zimna. W drugiej połowie roku wygania nas pod dachy i nie pozwala się cieszyć twoim świętym Słońcem. Dlatego w imieniu wszystkich rosiczek tropikalnych, pigmejskich, bulwiastych, grupy petiolaris oraz trzech sióstr błagam ciebie o wykreślenie zimowej pory z kalendarza, a także o dłuższy dzień.

 

Ostatecznie jednak strony idą na kompromis, oczywiście pośredniczką jest Matka Rosiczek, Cahan. Zimy nie będzie ale tylko w krwawym ogrodzie Cahan.

 

Moim zdanie te nieścisłości wynikają z pośpiechu wywołanego konkursem. Można by przecież napisać rozmowę, gdzie Królowa Rosiczek przedstawia plan Cahan a ta go modyfikuje. Można by też dodać fragment o tym jak to Cahan (albo las Everfree, albo Twilight, albo Trixie albo Discord...) sprawiła, że rosiczki stały się świadome itd. A tak kilka rzeczy bierze się od czapy. Także Cahan bagatelizuje fakt, iż to ona doradziła Królowej Rosiczek jak się dostać do Canterlot, chociaż doskonale wiedziała, że ta zamierza obalić jedną z władczyń, a to czyni ją współsprawcą.   

 

Cytat

 

Jednorożka wiedziała też, że nie grozi jej kara więzienia. W końcu ona ani przez chwilę prawa nie złamała. Nie zmutowała rosiczek, zrobiły to samodzielnie i mogły to potwierdzić. Nie nakłaniała ich do ataku na Canterlot, jedynie powiedziała im, że mogą się tam dostać pociągiem. A w samym zamku jedynym, co robiła, było zapobieganie rozlewowi krwi i soków. Przydawało się mieć znajomego prawnika.

Oj, przydałoby się takiego mieć... 

 

 

Drogi czytelniku, żarty na bok. „Rosiczki atakują” to bardzo zabawny fanfik, w dodatku napisany lekko i (pomijając operowanie terminami, które znają tylko biolodzy i osoby zajmujące się hodowlą kwiatów) ciekawie. Pomijając nieścisłości w motywacji rosiczek i wiarę Cahan we własną niewinność, to nie dopatrzyłem się tutaj innych błędów. Bardzo ucieszyłem się, gdy zobaczyłem, że dialogi są napisane poprawnie, od półpauzy a nie ćwierć pauzy albo myślnika czy łącznika, czego dopuszcza się 90% autorów komentowanych przeze mnie fanfików, jeśli nie używają akurat angielskiego zapisu dialogowego. Dlatego, z racji na ciekawy koncept i jego dobre i zabawne wykonanie polecam przeczytać „Rosiczki atakują”. Autorka mogłaby zaś napisać poprawioną wersję, która usunęła by wskazane wyżej niedopatrzenia. 
 

Edytowano przez Obsede
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Danke za komcia!

 

Co do pewnych zastrzeżeń...

1. Są przypisy, nie ma zabawy!

2. 

5 minut temu, Obsede napisał:

W dalszej części najlepiej widać, że fanfik był pisany na szybko, gdyż w motywacji armii rosiczek jest niekonsekwencja. O ile na początku chciały zjeść Lunę, ale swojej matce powiedziały, że chcą ją tylko obalić, to w Canterlocie...

A Canterlocie dalej chcą ją zjeść. W końcu tyle azotu nie może się zmarnować... To znaczy właśnie to. Rosiczki tak jedzą. Minus ćwiartowanie, ale Luna była nieco za duża na ofiarę w całości. A i matce w sumie nie skłamały. Zabita Luna jest przy okazji obaloną Luną, czyż nie? To po prostu było strategiczne zagranie, mimo wszystko, zabicie księżniczki Equestrii, to nawet dla Cahan byłoby jednak nieco za dużo. Nie dlatego, że zabijanie jest złe czy coś, po prostu brak osobistego konfliktu. Matka Rosiczek też nie ma nad nimi kontroli. Podobnie jak Solarna Dobrodziejka i jej zła siostra jest  legendarną postacią rosiczkowego patneonu i jedzie na tym wózku...

3. 

10 minut temu, Obsede napisał:

Pomijając nieścisłości w motywacji rosiczek i wiarę Cahan we własną niewinność, to nie dopatrzyłem się tutaj innych błędów.

Powiedzmy sobie szczerze - Cahan jest wątpliwą moralnie postacią. Ją po prostu bawi chaos i cała sytuacja. Poza tym, serio, co złego zrobiła ._.?

4. Nawet nie pamiętam ile zajęło mi napisanie tego fika. To było dawno. Ale zgadzam się, że miejscami jest nieco za szybki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...