Skocz do zawartości

[Pojedynek] [B] Kamikun vs Zena92


Hoffman

Kamikun vs Zena92  

5 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Kto popisał się większą potęgą w tym pojedynku?

    • Kamikun
      3
    • Zena92
      2


Recommended Posts

Czerwonawa, lśniąca jakimś dziwnym światłem substancja sączyła się ze stworzonych za pomocą alchemii klasycznej stalaktytów. Wyglądała jak hiperrealistyczna krew, lecz w rzeczywistości był to specjalny katalizator, który uderzając w karmazynowe sadzawki, wytwarzał charakterystyczne plusknięcie. Dźwięk ten miarowo odbijał się echem w dość przestrzennej sali, na obrzeżach usłanej stalagmitami i stalagnatami, zaś w centrum przyozdobionej bardzo starą rzeźbą.

 

Ciężko było stwierdzić, co też ona przedstawiała. Przez setki lat, liczne elementy dzieła zdążyły się ukruszyć, zaś krople bezlitośnie wydrążyły skałę, zniekształcając nieco postać. Jedynym pewnikiem było to, że ktokolwiek to był, znajdował się w pozycji bojowej. Znajdujące się kilka centymetrów pod podłożem kanaliki doprowadzały katalizator do kotła z alchemiczną zupą, sprytnie ukrytego pod areną. Drogą licznych przewodów, rurociągów, naczyń i różnorakich łączników, wciąż wrząca mieszanka doprowadzana była do fundamentów obiektu, w którym już niedługo stoczy się kolejna walka.

 

To dzięki tej mieszaninie arena wciąż szczyciła się nadzwyczajną wytrzymałością, zaś wyryte w ścianach runy i nieco podniszczone ślepia wyrzeźbionego osobnika nadal się jarzyły. Nie obyło się bez kilku specjalnych zaklęć. Ich aura nadawała całemu miejscu charakteru, potęgując jednocześnie aurę tajemniczości. Bez wątpienia, ta prastara, podziemna arena coś w sobie skrywała… Czy nowi śmiałkowie wydobędą z niej to tajemnicze „coś”?

 

 

final_battle_by_novaquinmat-d7mt94s.png

 

 

Zbliżamy się do nowego pojedynku! Tym razem, naprzeciw siebie staną Kamikun oraz Zena92! Co będzie stanowić ich ograniczenie w tym starciu? Limit czasu. Uczestnicy mają dwa tygodnie na udowodnienie swej potęgi i zasypanie siebie nawzajem zaklęciami. Pamiętajcie o zasadach sekcji Casual!

 

Gotowi? Zatem do boju!

Edytowano przez Hoffman
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zawiązałem mocno sznurówki trampków, tak żeby się przypadkiem podczas starcia nie rozwiązały. Odstawiłem fartuch, z wymalowanym na środku dużym, czerwonym robalem w czarne kropki, na hak w szatni. Poprawiłem wiecznie niesforne uczesanie ciesząc się, że tym razem udało mi się urwać z roboty o tych kilka minut wcześniej i tym samym nie spóźnić na pierwszą walkę. Wziąłem dwa głębokie oddechy przed wyjściem i ruszyłem przed siebie, a wielkie dębowe wrota uchyliły się, gdy wkroczyłem do tajemniczej, mrocznej sali.

Osoba, która pokazała się na arenie nosiła bojówki, tenisówki i czerwony T-shirt. Węże na jego głowie wyginały się we wszystkie strony z podniecenia, przed nadchodzącą walką, co zdradzało uczucia młodzieńca po filologi fińskiej, ze specjalizacją "Renifery". Wyciągnął on przed siebie prawą rękę, chwycił niewidzialny pyłek i zacisnął na nim palce, po czym wydarł się przeraźliwie. Z gardła jego, jak i z tych wężowych, wydobyły się dziesiątki głosów łączących się w niesłychanej kakofonii dźwięków. Węże na jego głowie zaczęły powoli zamieniać się w kamień, a oczy jego zajarzyły się blaskiem jaśniejszym niż samo słońce, w poetyckiej przenośni rzecz jasna. Wzrok ten potrafił hipnotyzować i nie był niczym nie przyjemnym dla odbiorcy, wręcz przeciwnie, dawał złudzenie przyjemności i rozluźnienia. 

- Więc to mi przyjdzie poczekać na rywala - rzekł pewnym siebie głosem. - Chyba lepiej tak niż na odwrót? - zastanowił się głośno.

W momencie, gdy ta krótka wypowiedź dobiegła końca węże przełamały skamienienie i zaczęły wić się entuzjastycznie, krusząc dokoła pozostałości kamiennej skorupy. Chłopak przeczesał swoje "włosy do tyłu", tak aby choć na chwilę się uspokoiły i aby pozbyć się resztek kamienia. Założył ramie na ramie i usiadł po turecku, kierując swą twarz w kierunku drugich wrót, w oczekiwaniu na rywala.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na arenie zaczął echem rozchodzić się dźwięk. Dźwięk liści szeleszczących na wietrze. Ze wszystkich szczelin w arenie zaczął wpadać do środka czarny obłok, który stopniowo zgęstniał. W jego miejscu uformowała się humanoidalna postać. Wyglądała jak średniowieczny rycerz w czarnej jak węgiel zbroi. Spod hełmu wydobywało się jasne światło świecące przez szczeliny na oczy, co wyglądało przerażająco. Jednak sama postać przerażająco się nie zachowywała.

- Uciekaj! Nie pozwól zranić scuda! - krzyknął elektroniczny głos. - Uzbrój szybciej tą high explosive bomb, bo nie rozwalę tych cholernych emperorów. No świetnie! Our warrior has fallen. Więcej terrorystów! Tak, wiem że chcesz nowe buty, ale ja wolę sobie anthraxa gamma kupić. Ktoś chce prysznic? Starczy dla każdego!...

Nagle w panice zaczął rozglądać się dookoła.

- O, przepraszam panie Meduzo! Wiem, że jestem spóźniony, ale od kiedy ściągnąłem sobie z torrentów Generalsów zero hur jak mawiał ojciec mojego kolegi i nie mogę przestać w to pykać. Ale wie pan co za jedna  cholerna  schizofrenia! Jak chcę grać z komputerem to muszę grać sam ze sobą! A jako, że nie mam przyjaciół to muszę zostać takim forever alone. Cóż,może się przedstawię. Zenek jestem! - ukłonił się. - Proszę się nie przejmować moim wyglądem, raz za dużo wypiłem a jak wstałem to tak już wyglądałem.  Włoski się panu coś rozczochrały, to chyba z niedospania. W sumie to nie ma na co czekać. Zacznijmy! 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Grałem u kumpla, całkiem niezła gierka, ale jak już powiedziałeś pora zaczynać. Me imię to Kamil, na serwerach spotykany pod innym mianem, mianem Kamikun'a. Miłej walki. GL HF. - Przybrałem pozycję bojową po tych słowach, wyciągając przed siebie ręce w gardzie, poszerzywszy wcześniej pozycję. - Dawaj! - krzyknął hardo rozpoczynając szarżę na swego rywala. Węże zaś przestały falować i rozpoczęły zachowywać się jak statywy pod aparat wysokiej jakości, sztywno wpatrując się w Zenka. Tylko jeden, najprawdopodobniej, nie zauważywszy reakcji swoich kolegów ciągle się wił.

W głowie ćwierć meduzy pojawił się obraz wyprowadzanych ciosów. W planie walki było zatrzymanie się w odległości 10 metrów od rywala i użycie "Down, Down-Forward, Forward + Punch", przy głośnym krzyku Hadoken! W grach takie rzeczy są możliwe, a teraz jestem na arenie jakby z gry, więc czemu miałoby się nie udać?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Panie, nie pamiętasz pan że jestem maszyną? - powiedziała maszyna. - Mnie się nie da pobić.

W tle rozbrzmiały dźwięki utworu zespołu Kraftwerk - "Robots"

- We charging our batteries. And we are full of energy. We are the robots! A tak w ogóle to po co się bić skoro można się przytulić - rzekł potajemnie naciskając przyciski na niewidzialnej klawiaturze "dół, dół, C".

Zamienił się w mechaniczną wersję Pinkameny która tak zaczęła ściskać swojego przeciwnika, że nawet wężom na jego głowie zaczęły wychodzić oczy z oczodołów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ughhh... - powiedział, po czym solidnym ciosem z łokcia rozluźnił uścisk przeciwnika. Następnie korzystając z odrobiny luzu, jaka powstała, oparł swoją stopę o klatkę piersiową przeciwnika i odepchnął się od niego z całych sił, lądując dość miękko po salcie w powietrzu. - Ekem... ekhem... - odkaszlnął sobie. - Stary, co to miało być? Przyjmij formę człowieka i walcz na serio. 

W myślach Kamila pojawiła się przykra konkluzja: Hadoken działa tylko i wyłącznie w grach, ale czy Songoku kiedyś się poddał? Nie! Odpowiedział sobie błyskawicznie w myślach wizualizując animacje Hadoken'a, przy równoczesnym zgraniu z tym obrazem swoich ruchów. W dłoniach skierowanych ku posadzce zaczęły pojawiać się małe, wirujące, błękitne ogniki. Zgiął łokcie, a kula rozbłysła światłem i zwiększyła swoją objętość.

- Hadoken! - krzyknął prostując dłonie.

Pocisk dumnie opuścił jego dłonie i zgasł po pokonaniu kilkunastu centymetrów. 

Dobre i tyle, pomyślał. Ważne, że chociaż coś się wydarzyło. Podniósł dłoń i zginając palce w kierunku rywala zachęcił go do następnego posunięcia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Robot spoglądał swoimi kamerkami na nieudany pokaz Kamehameha.

- Chłopie, z czym do ludzi... Ahhh, przecież ja nie jestem człowiekiem.Słyszałem że studiowałeś Finlandię. Może się pouczymy razem?

Wyciągnął zza pleców 0,7 żurawinowej Finlandii. 

- Wszystko fajnie, ale ciepłej wódki to się nie da pić. 

Temperatura w całym pomieszczeniu zaczęła stopniowo maleć...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Natychmiast zmieniłem swoją pozycję, podchodząc do oponenta z uśmiechem na ustach.

- Nie bez kozery studiowałem Filologię Fińską, Finlandia to dla mnie pikuś. Raz na wymianie przegryzaliśmy, również żurawinową, śniegiem. To dopiero był hardcor. - Wyciągnąłem rękę w stronę robota. - Kamil, specjalizuję się w reniferach. Wiem o nich wszystko, jak się zachowują, co jedzą, lubią, a nawet potrafię myśleć jak one! - rzekłem z dumą.

Po moich słowach usiadłem obok nowego znajomego i stworzyłem z kamienia kieliszki. 

Ciekawe  jaką tolerancję mają maszyny? Mam nadzieję, że nie twardszą od Meduzy, bo jak wszyscy wiemy alkohol najpierw uderza do głowy. W  moim przypadku do głów, co stanowi mały handicap...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Robot wziął butelkę i obmacał ją ze wszystkich stron. 

- Jeszcze ciepła. Musi się bardziej ochłodzić.

Temperatura spadała poniżej zera i nie zamierzała się zatrzymać.

- Słyszałeś może o Muminkach? Tam była taka postać która nazywa się Buka. Podobno jest tak zimna, że azot się na niej skrapla. Ale nie rozumiem jak to działa. Przecież to jest sprzeczne z zasadami termodynamiki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Skoro "nazywa się" to "jest", skoro "była" to "nazywała się". Ty chyba wiesz, że to zawartość butelki ma mieć temperaturę około zera, a nie jej otoczenie? - zapytałem.

Jestem w stanie przeżyć do temperatury -50'C, ale nie za długo, bo przy tej temperaturze zaczynam myśleć jak renifer.

Węże na mojej głowie zaczęły się do siebie tulić, okalając moją czaszkę "zielonym kaskiem". Aby zapobiec niepotrzebnej utracie ciepła wytworzyły cienką warstwę kamienia. (o odpowiednich właściwościach termoizolacyjnych rzecz jasna.)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zagadując pana Meduzę robot Zenek coraz bardziej ochładzał temperaturę otoczenia. Wkrótce temperatura spadła poniżej 223K (50'C).

- Panie, widzę że panu coś włoski skostniały. Walniemy sobie na rozgrzewkę.

Wziął butelkę, uderzył w jej denko i otworzył. Nalał na równo Finlandii do kieliszków zrobionych z kamienia. 

- No to co? Chluśniem, bo uśniem - po czym wlał ciecz do otworu który był kiedyś ustami. 

Sama butelka była jakaś dziwna. Mimo ulania części zawartości jej poziom nie zmieniał się. To by wskazywało, że jest to coś podobnego do Flaszki Niedopitki z "Kiepskich".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Zaraz wypijemy, tylko podejdę do panelu sterującego klimatyzacją, bo coś chyba się zacięło.

Kamil zostawił na chwilę robota i udał się w stronę panelu grzewczego, który widział obok swojej bramy, tam ustawił na temperaturę 23 stopni Celciusza. Zadowolony po wykonaniu tej czynności wrócił do towarzysza, chwycił kieliszek i wzniósł toast.

- Za globalne ocieplenie!

Gdy temperatura zaczęła pomału wzrastać węże przebudziły się ze stanu hibernacji. 

- My tu sobie pijemy, a to miał być pojedynek. - Kamil nachylił się konspiracyjnie w kierunku Zenona. - Coś w w stylu mieszany sztuk walki i takich tam...
 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wiesz mój drogi - powiedziała maszyna. - Ja nie nie lubię jakichś sztuk walki. Jestem istotą, na która nie działa konwencjonalna siła. No i nie jestem ciałem zwartym tylko składam się z bilionów nanomaszyn - na dowód teko pokazał jak jedno z jego ramion zamienia się momentalnie w czarną gęstą mgłę, a potem łączy się z powrotem. - Ja preferuję bardziej subtelne metody, na przykład takie.

Pstryknął palcami. Tym razem ciśnienie atmosferyczne zaczęło spadać coraz bardziej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- To chyba nie jest zagranie fair... niektórzy, gdy ciśnienie spadnie nawet o kilkanaście procent, mogą umrzeć! - obruszył się zdenerwowany.

W tej chili dokoła Kamila zaczął formować się kamienny, łudząco podobny do tych co mają kosmonauci, skafander. Jedynym nie kamiennym wyjątkiem była szklana szybka umożliwiająca mu jakąkolwiek widoczność. Cały strój był mobilny.

- Ciśnienie mi nie straszne jak widzisz. Ale skoro chcesz wymiany sztuczek to proszę.

Z wnętrza hełmu rozległ się niesamowity krzyk i ślepia wszystkich głów Kamila zapłonęły jasnym światłem. Skoro jestem w stanie spetryfikować krzesło, to maszyny nie powinny być dużym problemem, pomyślał.

Edytowano przez Kamikun
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czujniki dostatecznie wcześnie wykryły zmianę we właściwościach powierzchni maszyny. Algorytmy heurystyczne natychmiast podjęły decyzję. Postać momentalnie rozsypała się tworząc unoszący się czarny obłok. Zmaterializował się w miejscu oddalonym o kilka metrów. 

- Ej, umiesz tylko w kamień zamieniać? Pozbawiłbyś mnie możliwości uzyskiwania energii i byłoby po mnie.
Pomyślał przez chwilę. 

- A co zrobisz jak wyeliminuję cały tlen z powietrza? 

Zaczął oddzielać tlen z powietrza i składować go w postaci ciekłej w specjalnych zbiornikach niedaleko ogniw paliwowych.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wtedy budzisz się i zmieniasz prześcieradło - odparł natychmiastowo, lekko kąśliwie. - Takie rzeczy są niemożliwe, a nawet jeśli, to meduzy są w stanie wstrzymać oddech nawet do paru dni! Inaczej po skamienieniu byśmy umierali i przemieniali się w posągi. - Rzucił wyzywające spojrzenie maszynie. - Śmiało! Wessaj całe powietrze. Nie ma większej siły od mocy ignorancji. Po prostu zignoruje ten fakt i będę oddychać dalej, tak jakby ciągle powietrze było "normalne". Czy człowiek jest przyciągany przez ziemię, czy to raczej on przyciąga ziemię do siebie? - zagadał filozoficznie.

Podczas swojej dość długiej kwestii nie ruszył się z miejsca nawet o krok i nie podjął żadnej akcji, oprócz złożenia rąk na krzyż.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wiesz, zgodnie z trzecią zasadą dynamiki jednocześnie i ziemia przyciąga człowieka i człowiek przyciąga ziemię. Jak to zapisał Newton: " Actioni contrariam semper et aequalem esse reactionem; sive corporum duorum actiones in se mutuo semper esse aequales et in partes contrarias dirigi." czyli "Względem każdego działania istnieje przeciwdziałanie zwrócone przeciwnie i równe, to jest wzajemne działania dwóch ciał są zawsze równe i zwrócone przeciwnie.". W przypadku grawitacji byłoby to Gm1m2/r^2, ale kogo to obchodzi?... Tak się zastanawiam, patrząc na twoje kamienie, z czego są zrobione. Sprawdźmy to!

W jednej z jego mechanicznych dłoni pojawiła się kula żółtej, gęstej cieczy. Był to stężony, techniczny kwas siarkowy. Po czym rzucił nią w swojego oponenta. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kwas nie uczynił żadnej krzywdy meduzie, a nawet ją przeniknął i roztopił fragment areny za nią. Mina Kamila była niewzruszona. 

- W obliczu ignorancji żadna siła nie ma szans, tak samo postanowiłem zignorować twój pocisk - poinformował butnie. - A jeśli chodzi o definicję, to też mógłbym ją sobie wygooglować! Jestem magistrem filologi fińskiej, Filologi! To pozwala mi zignorować wszystko co ma związek z matematyką, fizyką, czy też chemią! You heve no power hire!!! - krzyknął teatralnym głosem, gdy pojawiła mu się długa kamienna broda i włosy, wraz z laską z tego samego jasnego, białego kamienia. - Widzę, że nie dojdziemy do kompromisu, ale jestem przekonany, że nie jesteś w stanie napisać programu z nieskończoną pętlą i go wykonać. Nie podpuszczam Cię, ale tego nie zrobisz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stał i nie dowierzał własnym kamerom. Kwas na niego nie zadziałał. Zatem ta skała nie mogła być węglanowa... 

 

- To jest niemożliwe. Ty jesteś zbudowany z materii. Na materię muszą działać jakieś prawa. Chcesz po prostu stać i nic nie robić? To nie jest honorowe. A co do programu... to ja nie potrzebuję żadnych pisać. Ja jestem programem. Programem, którego nie stworzył żaden programista. Programem, którego nikt nie rozumie. Zamiana w maszynę naprawdę mi pomogła. Nie trzeba jeść ani pić. Nie ma się problemów. Ale wiesz, skoro nie chcesz walczyć to ja cię zmuszał nie będę. Usiądę sobie gdzieś tam i pogram sobie w Generalsów moim ulubionym generałem Tao. 

 

Oparł się o jeden z wystających stalagmitów i zaczął odpalać swoją ulubioną grę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- To co powiesz na klasyczne sztuki walk z domieszką magii? - zapytał z nadzieją w głosie? - Obiecuję, że nie będę ignorować Twoich zagrań podczas walki.Co Ty na to?

Po tych słowach Kamil tupnął nogą, a fragment podłoża wybił się w górę na parę metrów ponad głowę meduzy. Gdy opadł, a skała odkruszyła się w rękach ukazując, czarną, podłużną, lśniącą laskę długości dwóch metrów. Wykonana była z dwóch pierwiastków, czystego węgla i magii.

- Skoro nie mogę Cię pokonać, a Ty nie możesz mnie, to może chociaż zróbmy małe show - ściszył głos. - W końcu ludzie, kucyki i inni kosmici zapłacili za te bilety. Nie chcesz chyba żebyśmy później zostali wygwizdani? Co? - Spojrzał ukradkiem w stronę trybun, gdzie uwijały się pracowicie trzy sprzątaczki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Hej od kiedy magia jest pierwiastkiem? Mendelejew nie przewidział czegoś takiego w swojej tablicy! - oburzył sie robot. 

 

W jego kończynie z czarnej mgiełki pojawiła się czarna sztacheta.

 

- Rdzeń z uranu a skorupa z grafenu. No co? Na wsiach tak walczyli! A może puścimy sobie jakąś nastrojową muzykę? Może coś ze Skrillexa? Na przykład "Bangarang"

 

Nagle z całej objętości jego "ciała" zaczął wydobywać się dźwięk: sho-sho-sho-sho-sho-sho, BAYYH, BAYYYH, BANGARANG! BASS! 

 

- Zaczynajmy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- To tylko dowodzi temu iż magia nie daje się ująć w żadne naukowe prawidła! - krzyknął.

Po czym skinął głową rywalowi i ruszył pędem w kierunku rywala, starając się przy tym ignorować potworność, którą ktoś nazwał "nastrojową muzyką". Gdy zbliżył się na dystans około sześciu metrów, wybił się z całych sił i przebywszy dzielący go dystans do robota. W powietrzu wykonał piruet i uderzył czarnym kijem z całej siły z góry, wykorzystując moment obrotowy. Aby zapobiec możliwości złamania zabezpieczył swoje stawy w łokciach i nadgarstka "skorupką z kamienia", która pęknie natychmiast po tym jak wchłonie w siebie cały wstrząs. Podczas swego ataku Kamil zdołał tylko i wyłącznie wydusić z siebie:

- Hymph!

Edytowano przez Kamikun
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czujniki wykryły ruch. Algorytmy heurystyczne maszyny pozwoliły jej podjąć decyzję. Kiedy człowiek-meduza już uderzał z góry, robot zamachnął się swoją nowoczesną sztachetą a jednocześnie podparł się drugą "ręką" o ziemię, aby móc czym prędzej oddalić się w razie potrzeby. Sztacheta trafiła rywala centralnie w granitowy nos wybijając go z równowagi. 

 

- Chłopie! Ty powinieneś oświadczyć się Maud Pie. Nie dość, że nie odrzuci to jeszcze będzie cię błagać żebyś się z nią ożenił. "Kamil... proszę... nie... zostawiaj... mnie..." - powiedział naśladując jej głos używając swojego zaawansowanego syntezatora mowy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W momencie, gdy sztacheta rywala zbliżała się nie ubłagalnie w stronę jego nosa, meduza postanowił szybko okryć swą twarz ochronną warstwą. Mimo prawie półcentymetrowej warstwy ochronnej uderzenie wywołało wstrząs. Siła ciosu rozeszła się po całej powierzchni, ale i tak była odczuwalna. Pył rozszedł się w powietrzu.

Kamil opadł nogami na ziemię i spostrzegł przygarbioną, dziwnie ułożoną sylwetkę rywala, nastawioną raczej na ucieczkę niż obronę. Grzechem byłoby nie wykorzystać okazji, to też Meduza uraczył swego rywala solidnym kopnięciem, wzbogaconym zwyczajową magią ziemi w postaci długiego marmurowego kolca. Kopnięcie nie miało szans na chybienie, zmierzało bezpośrednio w kierunku klatki piersiowej robota.

- Z parzysto kopytnych najbardziej lubię renifery!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Kucyki są NIEPARZYSTOKOPYTNE! - ryknęła maszyna.

 

Jego klatka piersiowa rozstąpiła się przed kopnięciem, wzbogaconym zwyczajową magią ziemi w postaci długiego marmurowego kolca. Kiedy kolec zatrzymał się, nanoroboty z powrotem połączyły się więżąc nogę przeciwnika wewnątrz siebie. 

 

- Co powiesz na to, cudaku? - powiedział robot niczym Terminator.

 

Wyciągnął jedną ze swoich "rąk". "Dłoń" rozjarzyła się jasnym światłem.

 

- Protony 1 TeV. Aktywacja.

 

Protony z prędkością bliską prędkości światła pognały w kierunku głowy Meduza. Nie mogły chybić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...