Skocz do zawartości

VII Wrocławski Ponymeet


mkr

Recommended Posts

Przeklejka z Facebooka, bo właściwie nie mam nic więcej do dodania.

 

W końcu mam chwilę by napisać parę zdań od siebie, także zapraszam głodnych mojej opinii, zapowiada się (nie)ciekawy wall of text.

 

Mimo wielu pozytywnych opinii muszę przyznać, że kilka rzeczy nie wyszło dokładnie tak jak chciałem, ale nie były to tym razem rażące błędy. W przeciwieństwie do poprzedniego ponymeetu, ten udał się o wiele lepiej w kwestii organizacyjnej - lepsze rozmieszczenie sal, więcej atrakcji, lepiej rozplanowany program. Jednakże na pewno by się to nie udało gdyby nie helperzy. Im bardzo chciałbym podziękować, ponieważ spisali się świetnie i pomagali bez zająknięcia oraz bez fochów. Po prostu pełna profeska, także szacunek dla Was i waszego trudu włożonego w tę wydarzenie. Mam nadzieję, że czekoladki smakowały. Wrażenia z mojej strony? Na pewno duże, biorąc pod uwagę, że to w moim wykonaniu druga taka impreza, w którą włożyłem o wiele więcej pracy i zaangażowania niż poprzednio. I znowu nieco się stresowałem przed rozpoczęciem, bowiem mieliśmy raptem godzinę na przygotowanie wszystkich pomieszczeń. Dlatego właśnie chciałbym przeprosić za ten początkowy chaos na akredytacji.

 

Kwestią osobną jest bufet. Wyszedł on nader dobrze i powiem szczerze, że spodziewałem się albo ogromnego sukcesu albo niesamowitej porażki. Na szczęście udało się i niestety z tego powodu części produktów musiało zabraknąć (bufet to była wielka niewiadoma, a zakupy musiały zejść z lady). Mam nadzieję, że ceny nie były za wysokie, choć biorąc pod uwagę popularność tostów to raczej wątpię. Na przyszłość już wiem, że trzeba zakupić przynajmniej z 2 albo i 3 razy więcej rzeczy.

 

Garść statystyk. Przez budynek przewinęło się 150 osób co stanowi kolejny rekord Wrocławia i tu należą się brawa dla wszystkich przybyłych. Bez Was by się to nie udało, także ogromny brohoof! Przygotowanych przez społeczność zostało 11 atrakcji, WPM trwał bite 9 godzin, oficjalnych noclegów mieliśmy 2, choć afterów bodaj z 3 albo 4. Finansowo wyszło 19 złotych na plusie, także postaram się tego nie przewalić na głupoty.

 

Na koniec sprostowanie i dalsza część wyjaśnień z ceremonii zakończenia. Chciałbym powiedzieć, że organizowanie takich przedsięwzięć jest dla mnie wielką satysfakcją. Może to po mnie nie widać (bo w późniejszym okresie jestem najzwyczajniej w świecie zmęczony) to mimo to jestem szczęśliwy widząc tyle uśmiechniętych twarzy. Brzmi to trywialnie, ale to całkowicie szczere uczucie. Nie chcę też mówić, że to definitywny koniec (bo tylko krowa nie zmienia zdania), ale na razie jestem zmuszony pójść w cień, bowiem moje osobiste sprawy stanęły w kropce i muszę się kilku rzeczy wyrzec by wrócić na prostą. Więcej nie mówię, bo nie ma sensu. Jeżeli ułożę sobie wszystko jak potrzeba to postaram się wrócić do planowania VIII WPM. Ale nie pytajcie kiedy, bo na teraz nie wiem.

 

Resztę podziękowań za to "spotkanie PONY - fan klub" (tak zostało to oficjalnie opisane w Domu Kultury) możecie kierować w stronę helperów, organizatorów i prelegentów za dostarczenie dobrej jakości contentu. Ja dziękuje ze swojej strony za to, że miałem szansę po raz kolejny koordynować taki duży projekt.

 

Do następnego,

maker.

Edytowano przez mkr
  • +1 9
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Meet? Jeden z najlepszych, jakie miałem okazję odwiedzić w swojej dość krótkiej karierze (w tej chwili walczy o pierwsze miejsce ex aequo z II Śląskim). Ludzie? Dużo świetnych osób, jeszcze więcej do poznania. Wielu, których tylko kojarzyłem z internetu, paru tych, których widziałem i z którymi gadałem już wcześniej. Organizacja? Porządna, stabilna, bez żadnych nieprzyjemnych niespodzianek i widać, że po prostu była i w każdej chwili. Trochę tylko szkoda, że nie było sprzętu zapewnionego przez organizację, ale nie można oczekiwać wszystkiego, prawda? (Tutaj ogromne podziękowania dla Skradacza, który choć może tego nawet nie zobaczyć, zasługuje na mój dozgonny szacunek za pożyczenie mi laptopa).

Panele? Wystarczy powiedzieć, że spędziłem na nich 95% czasu na meecie. Zwłaszcza w pamięć zapadł mi pierwszy (drugi, he he) zlot ogólnofanfikowy, czyli popularna dyskusja fanfikowa. Wprawdzie wiele z tych rzeczy, które tam usłyszałem się powtarzało, ale ciężko by było, żeby calutki czas pojawiały się różne argumenty. Za to dowiedziałem się paru naprawdę ciekawych rzeczy (M.in. że dotychczasowy Najgorszy Fanfik Fandomu został zdetronizowany, ale nie będę tu wymieniał, które :D ), no i podzieliliśmy się razem z Dolarem zagwozdką tłumaczeniową, która nas nurtuje od grubo ponad roku. Oczywiście dla tego, kto wymyśliłby rozwiązanie, czeka odpowiednia nagroda. Niestety, raczej nie będzie to herbatnik od Dolara.

 

Trochę szkoda, że brakło aukcji - Maker jest wręcz stworzony do prowadzenia tego typu wydarzeń. Oprócz tego - Meet 9/10, polecam, fajnie było.

Edytowano przez Kingofhills
  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krótkie podziękowania ode mnie - dla Kinga za prelekcję, dla Dolara za wikt i nocleg (kotlety <3 ), dla Kredkego, Alba, Bafflinga i spółki za mile spędzony czas na meecie i poza nim, dla orgów za świetny event, dla bufetu za tosty. Chyba tyle, jeśli kogoś pominąłem, to w tym miejscu dziękuję wszystkim i wszystkiemu gremialnie :3

 

PS. *poke poke*

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I mi wypada się wypowiedzieć.

 

Co tu dużo gadać: było świetnie.

 

Co prawda, początek był nieco problematyczny, ponieważ na śmierć zapomniałem, że jako osoba niepełnoletnia potrzebuję zgody opiekuna na udział w meecie. Na szczęście szybko się rozwiązał dzięki telefonowi do siostry, aczkolwiek dziękuję za propozycję adopcji, jaką wtedy otrzymałem :v.

Po wejściu dostałem ujową plakietkę. Ujową, bo akurat dla mnie zabrakło standardowej z Twilight, więc dostałem zwykłą kartkę. Na szczęście Maker, zaradny jak zwykle, wytrzasnął skądś kolejny pakiet, więc po wyżydzeniu długopisu mogłem z dumą chodzić ze swoim nickiem na piersi.

 

Irwin i tak mnie nie poznał. Doceniam.

 

No, ale potem wykonałem piękne *z buta wjeżdżam* i wbiłem na prelekcję Psorasa. Przybyłbym szybciej, ale niestety sale posiadały nierzucające się w oczy oznakowania. No i co? No i było zarąbiście. Większość meeta przeleciała mi dyskusji o opowiadaniach, a więc ani sekunda czasu nie była stracona.

I tylu starych i nowych ludzi! Dolar, Niklas, Amol, Kingu, Madeleine, Cahan... Co mam wymieniać :D.

Cieszę się, że tym razem zorganizowano bufet.

Dobra, bo już pieprzę od rzeczy.

 

Streszczając, meet przeleciał mi na cudownych prelekcjach i jedzeniu tostów. I śmiania się z drzemiącego Dolara :3. W moim przypadku, mogę śmiało powiedzieć, że był to najlepszy "zlot", w jakim miałem okazję brać udział. Chcem więcej!

Oraz najważniejsze: nie wsiadłem do właściwego tramwaju, który jedzie w złą stronę, więc tym bardziej można meet uznać za duży sukces.

 

Pozdrawiam i Angel pedau.

 

Irwin nup.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Droga Księżniczko Celestio.

 

Podróż EqueBusem to istna mordęga. Mało miejsca na kopyta nie rekompensuje ceny biletu. Choć przejazd przez Łódź był... radosny. Gandzia to dopiero ma tam wesoło. Do Wrocławia powinniśmy dojechać z samego rana.

 

Twoja wierna uczennica Twilight Sparkle

 

- Co tam skrobiesz? - Zapytała Celestia. Zwinięta w eleganckiego precelkorożca, podobnie jak Luna i Chrysalis, cierpiała okrutnie. Miejsca w EqueBusie były ledwo wystarczające dla zwykłego kucyka.

 

- Powinnam się nadać jako walizka. - mruknęła Chrysalis.

 

- Żeby to było jeszcze jakieś miejsce. Maud zapchała cały luk żwirem - obruszyła się Luna.

 

- I herbatnikami.  - dodała Celestia. - Po co ci tyle tego?

 

- U Maud Sis? - odpowiedziała Maud.

 

---

 

- Jeszcze nigdy nie widziałam żywego Psorasa - pisnęła Fluttershy. - Nawet w Cwałowskim ZOO takiego nie mają. Widziałam za to w książce jego zdjęcie. To takie urocze, przytulaśne stworzonka. Dwa metry wzrostu, bez futerka, podobno nawet potrafi mówić - Fluttershy nakręcała się coraz bardziej.

 

- A to nie idziemy do Spidiego? - Twilight zerknęła na program. - Będzie mówił o broni i uzbrojeniu.

 

- Nuuuuuda - ziewnęła Celestia - Nic nowego. Ja tu jestem od robiących krzywdę gratów. Wymyśliłam dla naszej armii wszystko co tylko można było. Łącznie z bojowym wykorzystaniem produktów spożywczych. A ten Psoras to ładny chociaż? - wtrąciła się na koniec Molestia.

 

- Słodziutki - pisnęła Fluttershy. Z zachwytu aż podfrunęła do góry. - No zobaczcie sami. - podała tom trzeci Wielkiej Encyclopedii Gatunków Wymierających. Szybko znalazła odpowiednią stronę i wskazała kopytkiem zdjęcie.

 

- To ja już nie chcę - Molestia wyraziła swój zachwyt. - Co najwyżej mogę posłuchać jak mówi. Idziemy?

 

Pozostałe kuce skinęły głowami i weszły do małej sali. 

 

- Na brodę Celestii. To on!  - Fluttershy wystrzeliła do przodu i niemalże przekraczając barierę dźwięku dopadła swą ofiarę. Niczym ogromnym imadłem, ścisnęła Psorasa swymi kopytkami. 

 

- Łojejejejejejejejejejejejejejej - piszczała z zachwytu. Psoras też piszczał, próbując złapać choć najmniejszy oddech. Maud złapała Drżyłoszkę za ogon i odciągnęła na bok, podczas gdy Celestia za pomocą solidnego łoma wyzwoliła Psorasa od żółtej cukrzycy.

 

- Tak więc - Psoras starał się doprowadzić do porządku. - Ludzie w Equestrii....

 

- No ale zamknęłam wszystkie przejścia w Everfree! - krzyknęła Celestia. - Do tego hordy Hydr, Mantykor i Patykowilków powinny skutecznie zeżreć każdego człowieka jaki wpada tu z wizytą. Za co ja im płacę! Od przyszłego miesiąca podniosę im limity zeżeranych ludzi i tandetnych OCeków! I nawet nie dostaną herbatników na święta!

 

Sala zbladła widząc furię samej Pani Dnia. Tymczasem Psoras niestrudzenie kontynuował swój wykład... Świetny wykład.

 

---

 

- To teraz co robimy? - Twilight już chyba setny raz zajrzała w program spędu.

 

- Ja tam idę na Szczyt Fanfikowy - odpowiedział Krede. - Posłuchać Dolara. Wie Wasza Wysokość, ten co się Waszej Wysokości do plota przyssał. I z rana częstował mielonymi.

 

- A, ten... - Celestia nie kryła zażenowania - no niech będzie. Mogę się... Fluttershy! Zostawisz ty wreszcie Psorasa w spokoju! 

 

Drżypłoszka niechętnie wypuściła swoją ofiarę z kopyt. Wyglądający jakby go przejechało stado jednokierunkowych magicznych wagonów silnikowych, Psoras czmychnął byle dalej od żółtej pegaz.

 

- Będziesz mnie kochać! - Fluttershy szepnęła, aż się okna zatrzęsły.

 

Gromadka kucy zajęła swe miejsca czekając na wejście Dolara. Ten, wszedł. Wypiął dumnie... brzuch. I zaczął się I Ogólnopolski Szczyt Fanfikowy. Celestia rozejrzała się po sali. Same sławy. Mający chyba ochotę znów cmoknąć słoneczko Dolar. Kredke. Ściskający szklany sześcian z Drżypłoszką Albercik, Cahan z wiadrem sałaty, wystający z repliki Tygrysa Sipidi, Irwin siedzący pod stołem, Madeleine przebrana za pszczołę. Pouluna z paczką herbatników i Kongofhillestia łakomie na nie spoglądająca. I wiele innych. Jeszcze nigdy w historii nie zebrało się w jednym miejscu tyle fanfikorożców i fanfikorożek. I zaczęło się... Odgłos łamanych krzeseł mieszał się z krzykami. Szczyt był bardzo burzliwy i dynamiczny. Psoras znów został dynamicznie ściśnięty przez Drżypłoszkę.

 

- Mówiłam że będziesz mnie kochał - z obłąkanym wyrazem twarzy szepnęła mu do ucha. Psoras popędził ku Lunie. To tutaj szukał ratunku. jednak księżniczka była zajęta rozmową z Madeleine.

 

- Wasza Wysokość. Wiem, że alicorny żyją długo. A czy wie Wasza Wysokość jak długo umierają?

 

- Celestia chyba z raz umarła - odpowiedziała Luna -  Zajęło jej to około sekundy. Coś w rodzaju: "Celestia szła ulicą. Umarła. Boże jaki żal"

 

- A co z clopami? - padło mordercze pytanie. Celestia uciekła oddając swe ciało we władanie Molestii.

 

- Nie potraficie nawet dobrego clopa napisać! - zagrzmiała Molestia. - Za dużo czerwonej rury się naoglądaliście. Ja wam pokażę jak powinno to wyglądać. Fluttershy! Szykuj się, Bedziem bipczeć! A wy patrzcie i się uczcie!

 

Na szczęście Spidi odpalił ze swego tygrysa przeciwclopiącym, co skutecznie ostudziło zapał Molestii. Na jakieś dwie sekundy. A potem zaczęły się hulanki i swawole.

 

- Tak to się robi - krzyknęła zdyszana Molestia. - Zapamiętali?

 

Zebrani pokiwali głowami. Nie to żeby zapamiętali, ale szczyt miał dosyć ograniczony czas. Jeden Psoras doskoczył do Molestii. Padł na kolana i krzyknął:

 

 - Ceśka! Jam plota twego nie godzien całować! Wybawicielko!

 

Istotnie. Pokaz wykończył Drzypłoszkę tak, że nie miała kompletnie siły na statkowanie się z Psorasem. Tymczasem szczyt ogarnęła niesamowita atmosfera. Pytania szły jeden za drugim, opinie z każdej strony.

 

- Zgadzam się!

 

- Nope!

 

- Ale ja kto!

 

- Nie będzie herbatnika!

 

- Clop mit uns!

 

- Dolar karmi gołębie szczawiową!

 

- Opad ssie!

 

Sala grzmiała. Pierwszy Ogólnopolski Szczyt Fanfikowy był więcej niż udany. Zmordowana grupa kucy wyszła w poszukiwaniu żarełka. niestety Dolar nie wziął ze sobą kotletów. Wprawdzie Chrysalis zaproponowała przerobienie na kotlety jedngo z uczestników, jednak Molestia po oględzinach zebranych stwierdziła że oprócz Dolara to zabiedzeni jacyś, a Dolar jest potrzebny do zrobienia tegoż specjału. Na szczęście w bufecie był Tosty. I choć bez Smoczych Łez to i tak mordki się cieszyły.

 

---

 

- Witam jestem Księżniczka Pouluna, a to księżniczka Kingofhillestia. Opowiemy dziś o Opadowych Fanfikach. Ale to bez spoilera. - Jeden z tłumaczorożców zaczął swą przemowę.

 

Na wielkim ekranie wyświetlano jak najbardziej spoilerowe arty z fanfika.

 

- No więc Mała Pipa wyruszyła z bezspoilera w poszukiwaniu bezspoilera. Potem dołączył do niej bezspoiler i razem bezspoilerowali się bezspoilera. 

 

- Spoiler! - ryknęła Chrysalis - Nie będzie herbatnika!

 

Siedząca niedaleko Sweetie Belle posmutniała. Straszne wspomnienia z dorywczej pracy jaką złapała na wakacje powróciły.

 

- Zostań gaśnicą, mówili. Będą herbatniki, mówili. Takiego wała jak Equestria cała! - krzyknęła. - Ja... naprawdę chciałam tego herbatnika wtedy... naprawdę... - kilka łez spłynęło jej po twarzy. Celestia widząc co się dzieje szybko wyżuliła od Maud karton lajkucyków. Uradowana Sweetie Belle zajęła się wcinaniem nie wiedząc że lajkucyki robią tylko krakersy. 

 

- ... A potem bezspoilery znalazły bezspoilera i po wielkim i epickim bezspoilerze kończy się fanfik....

 

Wypowiedź przerwało głośne chrapanie. Szybko identyfikowano sprawcę całego zamieszania, jednak wybaczono mu tylko ze względu na świetne kotlety.

 

I choć ciężko było cokolwiek opowiedzieć o Opadzie uniknąwszy spoilerów, również i ta część wyszła świetnie. Nagrodzony gromkimi brawami zespół "O" znowu błysnął.

 

---

 

Śpiewający mkr to zbyt wielka trauma i lepiej o tym zapomnieć. 

 

---

 

- Długo on tam siedzi? - zapytała Celestia. - Trzeba by go może ratować czy coś. A jak się utopi?

 

- Pod prysznicem? Jak można się utopić pod prysznicem?

 

- Nie takie rzeczy my ze szwagrem po pijaku robiliśmy - odpowiedziała Celestia.- Ale w końcu to jestem księżniczką i muszę ruszyć na ratunek swym poddanym!

 

Celestia na pełnej.. Kryśce... wpadła do kibla. I oniemiała. Zaraz po tym, z wyrazem przerażenia w oczach wybiegła. Molestia miała za to spory zaciesz.

 

- Poke, poke, poke... - mamrotała do siebie Pani Dnia.

 

Droga Księżniczko Celestio

 

Nieważne jak bardzo zaliczysz zgona. Zawsze znajdzie się przyjaciel który z wielkim poświęceniem będzie dziubał cię rogiem po zadku bylebyś się obudził.

Twój wierny poddany Mc'Ther.

 

 

 

Odcinek poświęcony VII Wrocławskiemu Meetowi, na którym miałem przyjemność być. I świetnie się bawić. Wielkie podziękowania dla Dolara za gościnę, organizatorom za świetny meet, uczestnikom za świetną atmosferę.

 

Specjalne pozdrowienia dla Kamishy:)

Edytowano przez Kredke
  • +1 9
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...