Skocz do zawartości

Maszyna ośmiobitowa [Oneshot][Slice of Life]


Hoffman

Recommended Posts

Przedstawiam nowego "Hoffmana na krótko", tym razem napisanego bardziej pod wpływem impulsu wynikającego z małej nostalgii, a z którego to wziął się ów pomysł. Poza tym, chciałem trochę odpocząć od dłuższych form i przy okazji podejść do tego i owego trochę inaczej, niż zazwyczaj. Tak więc, nie będzie dialogów, nie będzie też Sweetie Belle ;P

 

 

MrEvzIa.png

 

Szanuj grajka swego, jak siebie samego.

 

 

Maszyna ośmiobitowa

 

Przemierzając kolejne etapy najtrudniejszej gry w dziejach, pewne rzeczy muszą pójść w odstawkę, by ustąpić zupełnie nowym elementom, odpowiadającym za ciągłe zmienianie się rozgrywki. Nie wszystkim jednak te zmiany odpowiadają. Na ich nieszczęście, ktokolwiek ową grę stworzył, nie przewidział dla nich powrotu do ogranych już poziomów.

 

 

Jak zawsze, zapraszam do czytania i komentowania ;)

 

Pozdrawiam!

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

        Przeczytane, więc pora na jakiś komentarz, który wcale nie jest łatwo napisać. UWAGA, MOŻE ZAWIERAĆ ŚLADOWE ILOŚCI SPOILERÓW.

Na początku zgodzę się, ze magia ośmiobitowców jest fascynująca. Mimo posiadania wypasionego kompa i kilku świetnych tytułów na dysku, nie wspominając o półeczce za mną, nadal lubię siąść przed małym albo dużym telewizorem i odpalić starego, wysłużonego pegazusa. ten dźwięk, ta grafika... teraz gry nie są już takie same.

       Jak widać Button, mimo życia w okresie początku egzystencji konsol, ma podobne zdanie. Przyznam, że nieco mnie to dziwi, zwłaszcza w jego wieku (zakładam, że jest w wieku Sweetie Belle gdy pojawia się po raz pierwszy na targu). Nie patrzy on na gry jak typowy dzieciak, lecz jak dorosły i świadomy gracz. Jeśli ktokolwiek pasowałby do tej roli, to właśnie on.

       Na początku jak spojrzałem na tytuł i przeczytałem pierwsze zdania, to miałem wątpliwości, ale dobre oddanie uczuć i przemyśleń sprawiło, że tekst mnie pochłonął. Można nawet powiedzieć, że aż za bardzo utożsamiłem się z bohaterem. Sam ostatnio chadzam na taki rynek z warzywami i starymi abażurami, ale rozglądam się za kawałkami PC. Ostatnio widziałem Rivę TNT2. Nawet chciałem kupić wracając, ale ktoś mnie ubiegł  :

       Ogólnie polecam fanfic każdemu, kto miał okazję poznać magię 8 bitów, a także tym, którzy nie mieli szczęścia jej doświadczyć. Może zainteresują się tematem. A autorowi gratuluję kawałka dobrego dzieła.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spodziewałem się opowiastki o nerdzie, a dostałem opowieść o samym życiu. Kurczę, każde zdanie zawarte w tekście to szczera prawda, i nie mam tu na myśli tylko tematów growych, ale przede wszystkim te świetne porównania do prawdziwego życia. Co prawda przemyślenia Buttona zdały mi się nieco za dojrzałe jak na jego wiek (no dobra, nie wiemy, jak stary jest w opowiadaniu itp., ale to znaczy, że mam pełne prawo wyobrażać go sobie jako przeciętnego kolesia z podstawówki), co nie zmienia ich trafności i niezłego dopasowania do dzisiejszych czasów. Wyobraźnia umiera, dzieciaki wolą być karmione efektowną papką z gier czy TV, zamiast samemu trochę pomyśleć. Powiem więcej - nieźle się wstrzeliłeś z tym tekstem, bo akurat wczoraj zacząłem czytać "451 stopni Fahrenheita" Bradbury'ego, gdzie w sumie mamy podobny problem.

 

Polecam, dobry tekst, skłaniający nieco do przemyśleń. I wiwat klasyki! Niech żyje fabuła w grach!

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Robiło się co raz cieplej, co raz głośniej.

 

Hoffman, ty się Boga nie boisz? Żeby zrobić błąd w słowie „coraz”? Wstyd! Straszny wstyd!

 

Brązowy ogierek wykorzystał moment, w którym jego mama skierowała się w stronę stoiska z ciuchami i tanimi perfumami. Bynajmniej nie interesowały jej te tandetne podróbki, po prostu wypatrzyła z tłumu koleżankę, której dawno nie widziała.

 

Moja pierwsza myśl: no na pewno, tak sobie tłumacz :lol:.

 

Widok świeżych warzyw i owoców, chrupiącego pieczywa oraz oczyszczonych, dorodnych grzybów poprawił nieco nastrój Buttona. Nareszcie zachęcająco wyglądający, zadbany towar, ulokowany na solidnych stoiskach. Odrobina porządku, serdeczności, ze zdrową szczyptą śladów, jakie zostawił po sobie czas. Nie niedbali o swe kramy naciągacze, lecz właśnie czas.

 

Hmmm…

 

Co prawda przemyślenia Buttona zdały mi się nieco za dojrzałe jak na jego wiek

 

aTOM wyjął mi to z ust. Hoffman, przegiąłeś trochę. Przemyślenia Buttona są zbyt dojrzałe jak na dzieciaka, który łazi po targu i próbuje kupić sobie starą konsolę za uzbierane z trudem kieszonkowe. Uspokajający widok uporządkowanych straganów? Hoffman… twój bohater nie jest dzieckiem, mimo że to Button Mash i chodzi do podstawówki – to zmęczony życiem biznesmen, który szuka ukojenia po trudach dnia codziennego. Zapewniam cię, że żaden chłopiec w wieku Buttona nie zwróciłby uwagi na urodę dorodnych, oczyszczonych grzybów :lol:.

 

Brakowało im tego niesamowitego ognia, tej energii i klimatu, który posiadały wszystkie utworki ośmiobitowe, przy akompaniamencie których Button wzrastał.

 

Znowu to zrobiłeś, Hoffman. Ty nie widzisz w tym dzieciaku tego, kim naprawdę jest – ty piszesz tak, jakby on był dorosły, albo przynajmniej w wieku późnonastoletnim. Wzrastał? A ileż on lat mógł grywać na tych ośmiobitówkach? Całe opowiadanie oddziaływałoby na czytelnika znacznie bardziej, gdyby wiek bohatera nie kłócił się z jego przeżyciami.

 

Patrzył, jak niesprzedany towar był pakowany do karawan, zaś stosika zamykane.

 

Hoffman, ty zbóju, włącz komentarze!

 

Ogólne wrażenia z tekstu: bardzo podoba mi się sam zamysł. Hoffman bez dobrego pomysłu na tekst to nie jest Hoffman, wiadomo nie od dziś. Przepięknie ukazałeś pewnego rodzaju melancholię, tęsknotę za tym, co przemija, trochę też strach przed nieznanym… Najbardziej mi się podobały chyba opisy tych wszystkich przedmiotów. Skontrastowałeś ze sobą to, co stare, mające duszę, i to, co nowe, lepsze, ale puste w środku, bez polotu, bez wyrazistości, bez sensu. Te zdania, które pojawiły się bodajże dwa razy: „Nie miał pojęcia, jak taki grat ciągle może działać” – idealnie podsumowują całą akcję i szczerze mówiąc, trochę mi się zrobiło sentymentalnie podczas czytania. No i cała ta wyprawa na targ… bardzo, bardzo fajnie opisane. Czuło się, tak jak napisał Sun, realizm tej sytuacji. Mam targ w swojej wiosce, wiem, co mówię – może nie da się tam znaleźć wszystkiego, co zostało opisane, ale stoiska z warzywami, grzybami, ubraniami, perfumerią, duperelami do domu i do warsztatu… wszystko się zgadza, wszystko oddane zostało z chirurgiczną precyzją.

 

Scena u kolegów jest bardzo smutna. To chyba jedyny moment, kiedy główny bohater mi się zgrzyta, kiedy czuję, że jest naprawdę na swoim miejscu, odpowiedni do wieku i sytuacji. Doskonale ukazałeś fakt, że Button czuje się nieco lepszy od swoich kolegów, ponieważ umie grać na automatach, „na jednym żetonie”, bez save’ów, bez kodów. I znowu wraca ta melancholia – wszystko, co dobre, kiedyś się kończy, trzeba iść w życie bez wspomagaczy, dziecięce zabawki trzeba odstawić i na dodatek nic nie jest wieczne (oprócz tego, na czym nam kompletnie nie zależy). Klimat jest, opisy bardzo dobre, pomysł fenomenalny i doskonale wykorzystana postać Button Masha – rzeczywiście, on się idealnie nadawał do roli, w jakiej go umieściłeś.

 

Tylko że…

 

Dobra, jego kreacja nie do końca ci wyszła. Jak wspominałam wyżej: jest rozbieżność między tym, co Button przeżywa, a tym, co POWINIEN przeżywać, biorąc pod uwagę jego wiek i doświadczenia. Przegiąłeś trochę z jego dojrzałością. Przez to czytelnik ma trudności, by się w nim i z jego problemami utożsamić, bo widzi, że coś jest nie tak.

 

Ale generalnie jest to kolejne dobre opowiadanie, klimat oddany, smutno się trochę zrobiło, tekst jest prawdziwy jak cholera… Cóż, Hoffman w formie. Po prostu.

 

Pozdrawiam serdecznie,

Madeleine

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Hoffman, ty zbóju, włącz komentarze!

 

Aaa, znowu zapomniałem :O

 

Poważnie, nie wiem co się stało, że wpadło kilka ortów. Moja wina. Poprawione, dziękuję ;)

 

Komentarze i sugestie już działają, więc lektura nie będzie już zwyczajną lekturą, ale przygodą i odkrywaniem wszystkiego, co umknęło mojej uwadze ;P

 

It's not a bug, it's a feature!

 

 

Dziękuję wszystkim za poświęcony czas i pozostawienie komentarzy. Jesteście wspaniali ^^

 

 

Co do głównego bohatera - postanowiłem nie określać jednoznacznie wieku Buttona w opowiadaniu, by czytelnicy mogli sobie sami co nieco popodstawiać. Chciałem, by był "dzieciakiem rozumującym jak dorosły", albo "dorastającym nastolatkiem zamkniętym w ciele dzieciaka", albo jeszcze kimś innym, jak kto to widzi. Z góry przepraszam, jeżeli zburzyłem czyjś idealny obraz tejże postaci, ale cóż... Lubię przesadzać ;)

 

Jeszcze raz serdecznie dziękuję i pozdrawiam!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki ;)

 

Opowiadanie pisałem sobie głównie pod wpływem chwili, ale również dla relaksu. A że w mojej opinii wyszło, o czym zresztą sam wspomniałeś, sympatycznie, to pomyślałem, że się nim podzielę. Nie miał misji niesienia ze sobą jakiegoś głębszego przesłania, ot, zwykły kawałek z życia, mrugnięcie okiem w stronę zapaleńców, którzy mimo wszystko wciąż poszukują na targach "Terminatorów" (elektroniki jest w tym tyle co nic, prawie nic nie waży, a na zasilaczu po dwóch minutach można jajka smażyć).

 

Podwójne dna wolę sobie zachomikować jako amunicję na dłuższe formy ;) Tutaj na taką się nie zdecydowałem, po prostu. Może innym razem poruszę tematykę dorastania, wówczas "spektrum zmian" będzie na pierwszym planie.

 

Pozdrawiam!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...
Hoffman, Hoffman... Człowiek zagadka, który po cichutku i powolutku tworzy teksty wybitne - co można stwierdzić choćby po konkursach literackich. Widząc autora i dość interesujący tytuł (a że w galerii handlowej miałem spędzić jeszcze dobre dwie godziny), wziąłem się za lekturę.
 
Komentarz może zawierać śladowe ilości spoilerów fanfikowych.
 
Tak, tak, magia bitów w przypadku starych systemów do gier, a konsole 64-bitowe to było coś niewyobrażalnego. Przecież to 8x więcej bitów, co za moc! :) Stare tytuły mają coś w sobie, to fakt. 
 
Button jako gracz wręcz profesjonalny (mimo młodego wieku), dostrzega, że czar fenomenalnych gier zaczyna powoli mijać. Muszę się zgodzić z innymi - wydaje się zbyt dojrzały jak na swój wiek. Fakt, nie informujesz nas o wieku bohatera, ale za dobrze go znam i jakoś ciężko mi to przełknąć.
Niemniej jednak! Jeśli za bohatera uznamy osobę dorastającą, która dostrzega, że świat wokół niej zaczyna się zmieniać, przybywa nowych obowiązków, nowe cele, wtedy wszystko nabiera sensu.
 
Czasem każdego nachodzi rozmyślanie nieco filozoficzne - choćby wtedy, gdy nasza ukochana konsola przestaje działać i nie mamy się czym zająć! :D Wtedy to gdybamy na temat przyszłości, martwimy się, tęskimy za beztroską lat dziecięcych - to naturalne.
 
Mimo braku dialogów, tekst czyta się gładko. (to duży plus!) Strona techniczna raczej w porządku. Nadziałem się na kilka błędów, ale nie miałem jak poprawić. (shame of you telefon) Dobrze przedstawiona starsza wersja Buttona. Tekst polecam, podoba mi się! :)
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 9 years later...

Witam!

 

Cóż, mocne było to opowiadanie. Jednak z zupełnie innych powodów, niż większość przeze mnie czytanych. Taki „Koniec” czy „Five Hundred Little Murders” były ciężkie pod innymi względami.

 

Jednak o tym później.

 

Technicznie i stylistycznie nie mam najmniejszych zarzutów. Bardzo ładne opisy, sprawiające, że tekst czyta się naprawdę płynnie.

 

Fabuła opowiada o Button Mashu, który, lekko mówiąc, jest załamany po pewnym wydarzeniu. Próbuje odwrócić jego skutki, zawrócić czas, naprawić uszkodzone rzeczy, dokonać niemożliwego. Z pozoru, zupełny banał. Ale jaki nostalgiczny!

 

Sama postać Buttona jest wykreowana wiarygodnie. Bardzo ważną częścią fanfika są jego przemyślenia, w które po prostu idzie się wczuć.

 

Klimat, od SoLa, przechodzi do mocniej nostalgicznych tonów przy zakończeniu.

 

I tu przechodzimy do później…

 

Cóż, nie żyłem co prawda w epoce 8bitowych sprzętów, ale tu wcale nie chodzi o same 8bit. Tu po prostu, dla mnie, chodzi o nostalgie za „starymi czasami”. Jestem absolutnie przekonany, że za czasów kamienia łupanego już byli tacy, co wspominali, że za dzieciaka jakoś było kolorowiej i ogólnie lepiej, ale mniejsza z tym. Każdy… no cóż, może nie każdy… ale większość z nas ma pewnie takie przeżycie, taką rzecz, którą znał za dzieciaka, ale teraz jej albo nie ma, albo nie ma w takiej formie, albo nawet jak jest, to nie widzi jej tak samo jak dziecko. Dla mnie swoistym odpowiednikiem będzie jedna gra, Gothic, chociaż co ciekawe nie mam żadnych sentymentów do innych gier czy rzeczy. No i cóż, ja mam te szczęście, że mogę wracać do Gothica w dowolnej chwili, nawet na Windows 10 (chociaż oczywiście nie bez napraw gry), ale nie każdy ma taki luksus. Rzeczywiście, gry wydawały się wtedy zupełnie innym, wręcz lekko transcendentalnym, doświadczeniem. Pewną magią, której dorośli nie mogli zrozumieć. I jestem też absolutnie przekonany, że oni mieli tak odnośnie jakiejś książki, filmu, melodii… długo by wymieniać. Chyba po prostu każde pokolenie ma swój sentyment do czegoś.

 

Ale naprawdę, bo już gadam do rzeczy!

 

Te opowiadanie nie jest ciężkie, bo dotyka tematów ważnych dla świata, rozpatruje kwestie filozoficzne dobra i zła, szuka odpowiedzi na sens życia czy coś. To opowiadanie po prostu jest ciężkie na swój własny, dosadny sposób.

 

Fanfik polecam, czyta się go płynnie i bardzo przyjemnie. Co do argumentu, że Button nie pasuje do swojej roli, jakoby był za młody… hm, cóż. Podobne odczucie miałem oglądając „Made in Abyss” (anime, którego fenomenu nie mogę pojąć). Tu jednak tego nie czułem, bo akurat już za dzieciaka też bywałem sentymentalny, ale to temat i opowieść na zupełnie inne miejsce i czas. Nie będę was zanudzał moim życiem. Fanfik, jeszcze raz, polecam.

 

Swoją drogą opowiadanie raz mnie rozbawiło, ale zupełnie przypadkowo. Bo coś mi się z czymś głupio skojarzyło. Ech, cały ja. Nie śmieje się przy większości komedii, ale rzeczy zupełnie poważne rozwali swoimi skojarzeniami i rozdupczy na kawałeczki. Nie martwcie się więc twórcy rzeczy smutnych i wesołych, ja po prostu taki jestem chyba.

 

Pozdrawiam!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...