Skocz do zawartości

[Dyskusja] Czy życie pozagrobowe istnieje?


Erast

Recommended Posts

Zastanawialiście się kiedyś, co jest poza światem obecnym? Jedni najpewniej wyobrażają sobie niebo albo piekło, inni pustkę, jeszcze inni w 72 dziewice...

Jakie jest jednak wasze zdanie? Może sami macie jakieś nowe teorie? I co ze świadkami, którzy mówią, że tam, po drugiej stronie coś jest (mam tu na myśli śmierć kliniczną)?

 

Co o tym sądzicie?

 

Proszę o podawanie rozbudowanych postów, a nie ,,Nie wierzę w życie pozagrobowe [KROPKA]". Jeśli podajecie przykłady, w miarę możliwości podajcie źródła, skąd pochodzą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja zawsze wyobrażałam sobie niebo i piekło :T 

chociaż czasem wymyślałam, że piekło to Hades i ma też swoją dobrą stronę ,czy coś w tym stylu x"D 

Zaś znajome mówią, że jak umrzemy to żyjemy w niekończącym  się śnie gdzie odtwarza się całe nasze życie ;-; albo gdy będziemy źli to będziemy widzieć tylko nasz płacz.

...

wolę piekło niebo xdd

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Według mnie życie po śmierci nie istnieje.

Wizja nieba i piekła jest wytworem wielu religii, tak samo jak w przypadku wyżej wymienionych 72 dziewic, i wielu innych.

Nie mam tutaj zamiaru naskakiwać na jakąkolwiek wiarę, ba, nie mam zamiaru w ogóle rzucać się na kwestię wiary w cokolwiek, ale religia sama w sobie jest wytworem człowieka. Zawsze lepiej myśleć, że ktoś tam u góry obserwuje i dba o nasze bezpieczeństo, że nic nie dzieje się przypadkiem, ale to nieprawda. Takie myślenie wykształciło się już u pradawnych cywilizacji x lat temu i do dziś funkcjonuje (jak widać).

W moim przekonaniu, nie istnieje żadna nadprzyrodzona siła, facet z brodą w chmurach, lub inny Latający Potwór Spaghetti, a co za tym idzie po śmierci po prostu giniesz, nie ma Cię więcej.

Edytowano przez The Rain
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właściwie nie obchodzi mnie to. Nie wierzę w Niebo ani Piekło ani inne reinkarnacje. Przede wszystkim nie wierzę, że nawet jeśli istnieje życie po śmierci, to pamięta się swoje poprzednie życie. Być może istniejemy później w jakiejś innej formie, ale to nasze wspomnienia czynią nas tym, kim jesteśmy, więc dla umierającego nie ma znaczenia, czy coś po śmierci stanie się z jego "duszą" (używam tego terminu dla ułatwienia dyskusji), skoro i tak nie będzie już tą samą osobą.

Druga opcja jest taka, że po śmierci nie ma nic. Pstryk, kończy się nasza egzystencja. Szczerze nie rozumiem, czego ludzie się w tym boją. Nie będzie świadomości, nie będzie zmartwień, nie będzie nic. Po prostu znikniemy, więc to żaden dramat. Nie znaczy to, że nie zależy mi na życiu i nie chcę żyć jak najdłużej, ale nie wyobrażam sobie, żebym mógł rozpaczać z powodu swojej śmierci. Raczej chciałbym po prostu zrobić w życiu coś dobrego, a kiedy przyjdzie umrzeć, to żeby to miało jakiś sens, albo żeby moje życie do tej pory miało sens. Hm, zapewne większość ludzi ma tak jak ja, i stąd się bierze strach w obliczu śmierci. W każdym razie ja mam nadzieję, że bać się nie będę, bo bać się można najwyżej Piekła albo innej bajki wymyślonej, żeby kontrolować populację, a jak już napisałem, w takie rzeczy nie wierzę.

Edytowano przez Airlick
  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Według chrześcijan życie obecne jest testem(spokojnie,to tylko test :crazytwi2: )

Ja mam teorię która mówi,że po śmierci zależnie od ,,wyniku testu" zmieniamy rzeczywistość w której żyjemy.

Taka rzeczywistość mogłaby być podobna do obecnej,np.rok 2095.

Istniałaby też możliwość życia w świecie w żaden sposób niepodobnego do naszego,tak że nie starczyłoby ludzkiej wyobraźni żeby to opisać.

Teoria nr.2

Jeżeli ktoś przysłużył się za życia-uratował wiele istnień,ułatwił życie wielu ludziom lub był po prostu dobrym człowiekiem to dostaję to czego najbardziej w głębi duszy pragnął za życia.W moim przypadku-bycie bogiem własnego wszechświata.

(Wiem,pokręcone mam teorie)

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość PervKapitan

Nie mam pojęcia w co ja wierzę... ja boję się jedynie końca mojego bytu. Mogę odrodzić się jako karaluch, kamień, ale chcę żyć. Boję się nieistnienia panicznie. Często myślę nad swoim życiem, niektórzy szukają sensu życia, ale ja po prostu żyję, bo żyję. Cieszę się tym ogromnym darem, którego nie wszyscy mogli dostać. I boję się, że trafie do Piekła. Ale no, to dość skomplikowane. I raczej nie na rozmowę na jakimś forum.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja, jako katoliczka wierzę w piekło i niebo (i czyściec, nie zapomnajmy o czyśćcu!) i myślę, że za bardzo nie mam tu więcej do gadania. Chociaż zawsze uważałam, że do piekła trafia się za odrzucenie Boga, ale to dość złożona sprawa.

Za odrzucenie Boga, a co z ateistami i innowiercami? Nie wydaje mi się aby to było aż tak istotnym kryterium. Jeśli człowiek żyje zgodnie z przyjętymi zasadami moralnymi i własnym sumieniem to ma iść do piekła? A co osobami które z Bogiem na ustach idą i nienawidzą? Więc wyrokowanie tu nie jest takie proste.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Boję się nie istnienia. Pragnę po wsze czasy zachować świadomość i istnieć. Takie nie istnienie musi być czymś okropnym. Znaczy, wówczas byłoby mi wszystko jedno, ale... Teraz nie jest. Nie chcę być jedynie mignięciem, iskierką w ciemności Wszechrzeczy. Która pojawia się i gaśnie.

 

Osobiście wierzę, że po śmierci coś jest. Wierzę w Bogów i myślę, że jest coś dalej. Inne światy? Reinkarnacja? Kraina Wiecznego Lata? Kto wie? A i tak boję się, że kiedy przyjdzie mój czas nie pójdę bez lęku ku ciemności.

 

Niestety, ku nie istnieniu przychyla się moje racjonalne podejście - choroby psychiczne. Umierasz i zdrowiejesz w zaświatach? Stajesz się inną osobą?

Edytowano przez Cahan
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nawet gdyby życie pozagrobowe istniało, miałbym jeden dylemat: Co miałbym przez tą nieskończoność robić? :rainderp:

 

Aczkolwiek nie wierzę w takie "bzdury". Wszystkie te sądy byłyby niesprawiedliwym wyrokiem. Dlaczego przez jeden błąd miałbym przez wieczność być potępionym?

 

Życie jest tylko jedne i zamierzam je wykorzystać.

Edytowano przez Garin
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I ile mógłbym to ciągnąć (100 lat?). Prędzej czy później wkradnie się monotonia w codzienność.

Strach przed śmiercią i cierpienie przestałoby istnieć w zaświatach, a właśnie to czyni teraźniejsze życie niesamowitym i niezwykłym, a także nieobliczalnym.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Świat się rozwija i ciągle powstaje coś nowego. Człowiek w średniowieczu też nie wiedziałby co robić po śmierci (ile można jeździćna koniu i bawić się łukiem), a tu proszę - samochody, gry komputerowe :P Dla nas też coś nowego się pojawi.

Nie warto nad tym przesadnie się zastanawiać. Jak będzie życie wieczne, to będzie sporo czasu żeby o tym rozmyślać. Jak nie, to nie ma o czym rozmyślać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ludzie starsi często chcą żyć bardziej niż młodzi , bo odkryją, że ta rutyna nie istnieje, kiedy robisz to co kochasz.

Bo mają świadomość końca i wiedzą, że muszą się spieszyć z tym, co jeszcze im zostało do zrobienia. Samo pojęcie życia wiecznego mówi, że tutaj takie porównanie jest bezsensowne. Prędzej czy później skończyłyby ci się pomysły, a wtedy wieczność już raczej nie wydawałaby się nagrodą, tylko karą. No, chyba że byłaby to wieczność z zastrzeżeniem, że zawsze możesz pójść dalej albo przestać istnieć.

A wieczność na zasadzie "pójdę do Nieba i będę mógł całą wieczność z innymi aniołkami praisować Jehowę"? Podziękuję. :ming:

Edytowano przez Airlick
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmm... No i weszliśmy na temat zaświatów.

 

Cóż, jakiś czas temu zastanowił mnie pewien szczegół. Otóż szczęście i nieszczęście są linią krzywą, nieskończonym ciągiem nierównych parabol w jednym ciągu. Mam na myśli to, że żeby odczuwać szczęście potrzebujemy też coś na wyrównanie, nieszczęścia. A według wiary chrześcijańskiej, w niebie istnieje tylko szczęście. No i niby fajnie i w ogóle, ale... czy to nie jest forma niewolnictwa? Jak osobiście wolałbym czuć jedno i drugie, bo smak (trochę to dziwne, ale tak jest) smutku potrafi być słodki.

 

Jeśli mam być szczery... nie wiem, w co wierzę. Moja logiczna do bólu psychika nie jest w stanie zaakceptować w stu procentach wizji zaświatów, krainy mlekiem i miodem płynącą. Jednak z drugiej strony ta sama logiczna psychika widziała zbyt wiele, żeby nie mieć choć cienia wątpliwości. W praktyce wychodzi, że znam sporo teorii co do tego, co jest poza życiem, ale nie wierzę do końce w żadną z nich.

 

@Garin, ja osobiście mam nadzieję, że po życiu nie dostanę wszystkiego na tacy. Jakżąż to przyjemność czerpię z pozyskiwania wiedzy, z drążenia w ciekawych tematach, z prób zrozumienia... Zajęć starczy, tego jestem pewien. Poza tym... ,,Potrzeba matką wynalazków" zatem w razie potrzeby stworzyłbyś sobie coś. A jeśli jesteś wierzący (chrześcijaństwo) to pamiętaj, że twoja wiara mówi o tym, że w zaświatach czas nie istnieje :)

 

@The Rain, nie wiem, czy oglądałeś ,,Avengers". Loki mówi tam o ,,wielkiej tajemnicy ludzkości". ,,Oto wielka tajemnica ludzkości. Wy pożądacie zniewolenia!" Najpierw pomysł ten wyśmiałem, ale potem dotarł do mnie sens.

Ludzkość jest zaprogramowana na to, aby mieć kogoś nad sobą. Nawet średniowieczni królowie odpowiadali przed papieżem czy swoim bogiem. Dzięki temu nie łamali zasad, czy to ze strachu czy to dlatego, że się bali. Natomiast ci, którzy nie uznali ,,władzy" nad sobą często kończyli... kiepsko. I nie mówię tu, że takich ludzi potępiam. Jestem za łamaniem własnych ograniczeń rękoma i nogami.

Nie krytykuję też wiary, bo wiara jest egalitarna i uniwersalna. Każdy w coś wierzy, nawet ateiści (którzy wierzę, że nie ma w co/kogo wierzyć). Wiara jest potrzeba, bo to ona potrafi dać nam siłę, kiedy wszystko inne zawiedzie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziś czytałam dobry artykuł, który w sporej części porusza zagadnienie wrażeń po rzekomej śmierci. Przynajmniej na 2 pierwszych stronach. http://www.focus.pl/czlowiek/smierc-ktorej-nie-ma-8232 :)

 

Według mnie po śmierci nie ma już niczego, ale w najlepszym razie mogę sobie to wyobrazić jako bezkresną czarną przestrzeń w której nie ma nic. To jest właśnie problem umysłu- nie potrafi sobie wyobrazić jak to jest nie istnieć. To nie jest tak, że wyobrażam sobie czerń w której jestem. Mnie tam nie ma. Nawet tej czerni tam nie będzie. Ludzie często boją się takiej wizji i uciekają do ładniejszych. Dla mnie ta jest czymś normalnym, co należy przyjąć ze spokojem. Trzeba do tego dojrzeć i dojść se sobą do wewnętrznego spokoju i porozumienia- to właśnie zabiera nam całe życie. Niestety większość ludzi wykorzystuje je na hodowanie w sobie lęku lub wymyślanie historyjek "ładniejszych niż rzeczywistość". Nie samej śmierci się boję lecz sposobu w jaki umrę lub, że stanie się to za szybko, zanim do czegoś w życiu dojdę, nacieszę się związkiem itp... Potem to już będzie mi wszystko jedno. ;)

 

Po śmierci dzieje się z nami całkiem sporo, choć trudno to nazwać życiem. Dla mnie piękne jest to naukowo-romantyczne podejście które akcentuje, że choć nasz umysł już nigdy nie powróci, nasze ciało stanie się domem dla innych organizmów a wszelka energia jaką wyprodukował nasz organizm, drgania powietrza jakie wytworzył nasz głos nigdy nie zanikną a będą obecne we wszechświecie aż do jego końca i kto wie dokąd zawędrują i jakie zakątki kosmosu odwiedzą. Również to, kto i jak nas wspomina oraz owoce naszej pracy za życia są dla mnie w pewnym sensie naszym sposobem na "życie po śmierci". Jest w tym swoisty urok... ^^ 

Bardzo podobają mi się doniczki zaprojektowane specjalnie tak, aby z naszych prochów, ziemi i nasion wyrosło drzewko. Sama chętnie zostałabym takim drzewkiem po śmierci, zamiast gnić w grobie, zabierać miejsce i jeszcze zużywać drewno na trumnę. Ludzie, mi będzie wszystko jedno w czym leżę, więc nie wydawajcie na to masy pieniędzy! Zamiast zużywać na mnie drewno... zasadźcie mnie! :D Przydam się jakoś, a kto wie jakie ptaszki na mnie zamieszkają, albo kto będzie kiedyś odpoczywał w moim cieniu. Lub skrobał mi tandetne serduszka na korze. Heh. ^^" A może jakieś dzieci zrobią sobie na mnie huśtawkę linową i będą się dobrze bawić. Może nawet będą to moje wnuki. Tak, zdecydowanie dobrze bym się czuła wiedząc, że moje życie w pewnym sensie będzie trwało dalej w takiej drzewkowej formie. :)

 

Nigdy nie bałam się bycia tylko małą iskierką, której życie jest czymś krótszym niż mrugnięcie wszechświata. Być może jest tak dlatego, że patrzę na siebie jako na malutką cześć czegoś wielkiego- nie na osobne życie, niepowiązane z niczym innym. To jak bycie jedną z miliona gwiazd na niebie, które tak kochamy obserwować. Nie potrafimy ich rozróżnić gołym okiem i one też umierają. Ale są piękne dopóki trwają i być może gdzieś wokół nich też powstało życie. Jeśli dojdą do końca swojego życia i wybuchną, czy ujmie im to uroku i roli odegranej w naszym świecie? Absolutnie nie. Tak samo jest z ludźmi, którzy -swoją drogą- są w pełni wytworem gwiazd. Dlatego ta metafora wydaje mi się bardzo odpowiednia. I dlatego śmierci należy oczekiwać tak, jak przyjaciela- nie nadchodzi aby nas skrzywdzić.

Edytowano przez Burning Question
  • +1 2
  • Mistrzostwo 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...
  • 2 months later...

Wierzę w życie po śmierci. Jego brak byłby zwyczajnie głupi, a natura nie jest głupia.

Wierzę w piekło i niebo, nie martwię się tym że spędzę wieczność w jednym z nich. Czas to złudzenie, nie może istnieć sam, coś go musi określać. Może nie będziemy odczuwali, że zdarzenia następują jedne po drugich. Po za tym nie wydaje mi się, żeby trafienie do jednego z nich skazywało nasze istnienie na tkwienie jedynie w nim.

Ale to raczej ciężkie do ogarnięcia.

Edytowano przez Phoenix13
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wierzę w życie po śmierci. Jego brak byłby zwyczajnie głupi , a natura nie jest głupia.

Mógłbyś rozwinąć? Z tego, jakże ważnego zdania raczej nic nie wynika, a z takim podejściem chciałbym popolemizować. Czasem bowiem mam wrażenie, że natura jest głupia. A przynajmniej mniej intuicyjna i oczywista niż mogłoby się nam wydawać (np. fizyka kwantowa, relatywistyczna).

Osobiście jako katolik wierzę w duszę ludzką, a zarazem w życie po śmierci. Chciałbym jednak zaznaczyć, że wątpię w istnienie w niebie w formie cielesnej, przez co wszystkie rozważania na temat emocji, nudy, bodźców itd. w moim wypadku tracą rację bytu. Większość tych zjawisk jest zagwarantowana bowiem przez organizm (hormony, organy etc.). Ponadto wątpię w istnienie czasu, a przynajmniej w takiej formie w jakiej go teraz znamy.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...