Skocz do zawartości

Pamiętnik Soarin'a


Kacpi

Recommended Posts

Soarin: Cześć wam. Tutaj będę prowadził swój pamiętnik. Jak coś się wydarzy ciekawego w moim życiu, to natychmiast o tym napiszę. Już teraz wam życzę miłego czytania moich przyszłych zapisanych tu wspomnień.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 months later...

     Nowi w akademii to jakiś koszmar... Dobra przesadzam, ale narobili mi kłopotów...

 

     Przybyło czterech nowych, chcących się zapisać. Szybko zweryfikowaliśmy ich umiejętności. Znaczy ja i Spitfire. Dla mnie niczym się nie wyróżniali. Takie zwykłe pegazy, ale Spitfire uznała, że damy im szansę. Wymieniłem z nią kilka zdań odnośni czwórki. Nie byłem przeciwny. Mówiłem jedynie, że nie są oni wyjątkowi. Spitfire wydawała się jednak pewna, że będą solidnym wzmocnieniem. Patrzyłem na nich... i jakoś nie byłem pewien. Kapitan jednak zdecydował, a żeby mi to udowodnić postanowiła, że podzielimy ich na pary. Jedna dwójka będzie pod moją opieką, a druga pod jej. Jednocześnie przez okres jednego dnia będziemy ich uczyć jednej z naszych sztuczek. Zgodziłem się na to i od razu zacząłem prace ze swoimi pegazami. Jednocześnie założyła się, że lepiej wyszkoli swoich, niż ja moich.

 

     Pierwszy trening miał mi pokazać, co potrafią. Kilka szybkich kółek wokół akademii. Zerkałem jednocześnie na pegazy i na Spitfire, która obrała sobie najwyraźniej inny sposób poznania ich. Następnie lądowanie i krótka przerwa. Uzupełnianie płynów, coś słodkiego i wznawiamy lot. Tym razem szybki pokaz jak ma ta sztuczka wyglądać. Nic trudnego. Tak przynajmniej myślałem ja. Poprosiłem ich by wykonali tą samą sztuczkę z pamięci. Chciałem zobaczyć, czy coś zapamiętali z tej krótkiej prezentacji. Wyglądało to... słabo... czekało mnie jeszcze z nimi dużo pracy...

 

     Godziny mijały a dalej tkwiliśmy w tym samym punkcie... zdałem sobie sprawę z prostej rzeczy... ja nie umiem uczyć. Moje próby przekazania im technik lotu nie skutkowały, a do końca nauki zostało mi już niewiele czasu. Próbowałem wszystkiego. I lecieć razem z nimi, pokazywać zapisane dane z książek, tłumaczyć... ale nic to nie dało... łapałem się za głowę widząc kolejne ich próby wykonania poprawnie akrobacji...

 

     Czas jednak dobiegł końca. Spotkaliśmy się ze Spitfire, po czym rzuciła ona bitem. Wypadło, że ona zaczyna. Mogłem się jedynie modlić by im coś nie wyszło. Wiedziałem, że przegram. To było nieuniknione. Poprosiłem ostatni raz pegazy o uważne wpatrywanie się w pokaz. Aby zapamiętały jak najwięcej. Spitfire spisała się na medal. Jej kucyki świetnie się przygotowały. Akrobacje były perfekcyjne. Aż kopyta same składały się do oklasków. Może faktycznie te pegazy były uzdolnione? Nadeszła jednak moja kolej, a właściwie mojej pary... lepiej tego nie opisywać... Początek wydawał się być dobry, ale później było coraz gorzej.

 

     Gdy pokaz się zakończył Spitfire podeszła do mnie i spytała, czy aby na pewno pegazy te nie będą świetnymi lotnikami. Spojrzałem na nowych. Oficjalnie przeprosiłem za to, że myślałem, iż będą zbędne. Wzięła moją dwójkę i powiedziała, że dostaną jeszcze jedną szansę. Tym razem ona będzie je uczyć. Ja cichaczem starałem się oddalić. Spitfire jednak kazała mi zawrócić i potraktowała niczym jak nowego członka Wonderbolts... Dwadzieścia okrążeń dookoła akademii... cóż... Przynajmniej wiem, żeby się z nią już nie zakładać i nie kwestionować tego co mówi.

 

Soarin

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...