Skocz do zawartości

Wielkie Wyzwanie #1


Cava Herondale

Recommended Posts

/Cobalt Whisper

Centurion bardzo się zdziwił tym że jego przeciwnik okazał się być klaczą, nie mniej jednak cały czas był bardzo ostrożny i stale obserwował swoją przeciwniczkę więc nie miał zamiaru wyłączać swojej osłony.

Centurion uśmiechną się-Tak jestem naukowcem, ale mam większą wiedzę niż niejeden czołowy naukowiec Equestrii w dziedzinie techno magi. Dzięki, miło wiedzieć że komuś podoba się moja zbroja, twoja też jest całkiem niezła, od razu widać że zrobił ją zbrojmistrz o niezwykłych umiejętnościach.

Centurion słysząc od Cobalt o pomyśle ataku z orbity zaśmiał się po czy zaczął się zastanawiać

-Możliwość ataku z orbity to bardzo ciekawy pomysł, wielkie dzięki może kiedyś to opracuję   

Gdy Cobalt zaczęła się przechadzać dało to mu okazję na lepsze przyjrzenie się zbroi i uzbrojeniu klaczy oraz znalezieniu jakich słabych punktów, zachowując przy tym jak największą ostrożność.

 

 

Centurion oburzył się słysząc słowa Cobalt 

-Nie masz racji, jak w ogolę możesz tak myśleć, księżniczka Cadance jest gotowa oddać swoje życie za podanych i swoją drużynę, Sombra nigdy by się dla was nie poświęcił nawet by o tym nie pomyślał, nie jesteśmy jak szach, w naszej drużynie wszyscy są równi, księżniczka chce uratować królestwo przed Sombrą, więc nie mów że jesteśmy tacy sami.  

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spojrzała za odchodzącym Ray’em i wzleciała w powietrze chcąc z góry wypatrzeć cel, po doleceniu na odpowiednią wysokość zaczęła się rozglądać. Potencjalnym celem był ten Grey Claw jednak patrzyła na boki czy kto inny nie potrzebuje pomocy.

- Na razie nikt nie potrzebuje mojej zbytniej interwencji. – powiedziała do siebie, a jak będą potrzebować to ją stamtąd zobaczą, nic trudnego zobaczyć czarnego podmieńca na jasnym niebie. Zrobią jakiś ruch aby wiedziała, że ma pomóc.

Jedyne co robiła to obserwowała każdego walczącego i trzymała halabardę w razie czego, nie chciała się dać zaskoczyć. Choć równie dobrze może użyć magii i załatwić szybko wroga. To też jest sposób.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ray doprowadził się do porządku. Już nawet kopytko sobie rozmasował jedna rzecz go jednak bolała: duma. Było mu ciężko, jednak musiał się z tym pogodzić, musiał też jakoś przelać ten ból w coś mniej uciążliwego, obojętnie wodził wzrokiem po polu bitwy w poszukiwaniu jakiegoś przeciwnika. Ciekawym celem wydał mu się Rex. Pomógł by księżniczce, może by mu tamte przewinienia wybaczyła, ale to drobna pomoc, zaraz potem pojawił by się inny przeciwnik który chciałby wręczyć jej głowę Sombrze. Zamiast udzielać jej lichej pomocy, której i tak nie potrzebuje, postanowił skupić się na kimś innym. Zanim jednak stanie z kimś do walki pozbiera wyrzucone przez Lying miecze. Mały spacer po pustyni, czemu nie i tak na razie jest wolny. 

Edytowano przez Arceus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

/Most White

Ogier zauważył, że jeden z noży zdołał zranić przeciwnika. Teraz nagle klacz spytała go o jego tożsamość. Najwyraźniej chce zyskać na czasie by zaplanować kolejny atak. Teraz i ona wie, jakim typem walki on walczy. Mógłby nie odpowiadać i zaatakować natychmiast. Ale gdzie wtedy zabawa? Można zagrać w jej grę i zobaczyć, co ona planuje. W końcu i on nie pokazał wszystkich atutów. Róg ogiera znowu rozbłysł. Po czym wszystkie noże zniknęły w blasku światła. Tak samo jak torba, która leżała na ziemi. A jego płaszcz na powrót wylądował na jego ciele starannie je zakrywając.

-Ładne uniki. Prawię ci się udało. Z kim masz przyjemność? Moje dawne imię niema znaczenia. Bo należy do czasów, gdy byłem słabym nic nie wartym kucykiem. Obecnie możesz nazywać mnie, Damarok. To imię narodziło się wraz z otwarciem mych oczu przez mój zakon. A mym jedynym celem jest udowodnić kucykom jak słabe są wybierając drogę, jaką postawiły przed nimi księżniczki a jedyna droga prowadzi przez prawdziwą siłę. Więc teraz może ty powiesz coś o sobie? -Ogier dokładnie obserwował klacz i czekał na jej kolejny ruch. Albo wykorzysta okazje i spróbuje zaatakować lub będzie planować coś innego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poczuła, jak trucizna wstrzykuje się w jej żyły. O dziwo nie czuła niemocy w swoim rogu, co oznaczało, iż ogier najzwyczajniej w świecie kłamał. Tani chwyt... Myślał, iż zdobędzie przewagę. Jeszcze mu pokażę, że srogo się pomylił. Jak na razie będzie udawała. Prawdopodobnie oboje mieli na siebie asy. Zachowa manę na potężniejsze zaklęcia. Wycięgnęła jeden ze sztyletów i wbiła w ogiera. Przeżyje ten cios, ale powinien nieco go osłabić. Zbliżali się w kierunku ziemi. Kiedy wyczuła, że może swobodnie wylądować nie łamiąc kości, odbiła się od niego i gładko stanęła na piasku. Pokazała ruchem kopyta, że ma pierwszy zaatakować.

- Pokaż mi, że nie bez powodu jesteś w drużynie Sombry. 

Uśmiechnęła się i chwyciła za swój miecz. Jego brzegi zaświeciły się na niebiesko. Podarowała jej go Celestia. Pochodzi z czasów Star Swirla Brodatego. Podobno umieścił w nim kamień runiczny, który odnalazł wysoko w górach szukając pomysłów na 64 zaklęcie. Czy ona w to wierzy? W świecie pełnym magii wszystko jest możliwe. Czas wypróbować to cudo w prawdziwej walce.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rex uśmiechnął się, pierwszą rzeczą jaką zrobił było przerzucenie kołczanu na plecy. Rex nie chciał zginąć od wybuchu, upadek na kopyta zminimalizował machając zamaszyście skrzydłami.

-Masz unieruchomioną szyję.- powiedział jakby od niechcenia- Ale magię nadal posiadasz, znam swoje strzały. Znam też strzałę rodową Hohenbergów. Jest powlekana specjalną wydzieliną pewnego rodzaju żaby, który żyje w pobliżu mojego zamku. Ta wydzielina parzy bardziej niż ogień. Przedstawiam Ci Hohenberdzkie Ostrze!- mówiąc to wyciągnął z kołczanu srebrną strzałę z zielonymi lotkami- Chcesz go bliżej poznać?- Rex nałożył strzałę na łuk i wystrzelił, nałożył drugą strzałę, lecz tym razem jedną z wybuchowych strzał, i ją również wystrzelił w kierunku piersi( przodu) Cadance- Niechaj rozpocznie się walka!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cadance przewróciła oczami.

- Gdybyś nie zauważył, to dysponuje mocą teleportacji... - powiedziała i przeniosła się nieco dalej. Niestety wybucha strzała wylądowała niedaleko miejsca dolecowego jej teleportacji i księżniczka została wyrzucona w powietrze. Przeturlała się po ziemi i magią wyczarowała ciernie w miejscu, gdzie stał Rex, które oplotły się wokół jego kopyt i wbiły boleśnie do jego ciała uniemożliwiając ruch na kilka chwil, zanim nie pozostanie po nich żaden ślad. Nie mogła marnować czasu, pomimo kilku mocno krwawiących ran. Fala ostrzy została wysłana w kierunku ogiera, a sama księżniczka już przygotowywała sie do obrony kolejnych ataków.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rex uśmiechnął się, jednak ciernie wywołały grymas na twarzy ogiera. "Jeśli ciernie oplotą twoje kopyta to nie masz czasu na retrospekcje! Chłopie, do roboty!".

-Kolejna mądrość mego ojca.- i zaśmiał się, wykorzystał skrzydła, które miał wolne, aby wyciągnąć strzałę pokrytą kwasem, następnie upuścił tą strzałę i ciernie rozeszły się, ale w pierś ogiera wbiło się kilka ostrzy.

-Osz k..- zaklął pod nosem, a następnie wzbił się znów w powietrze- Ty masz magię, a ja skrzydła, ale ty latać nie potrafisz, albo nie możesz, chwilowo.- zaśmiał się- Czekam na twój ruch.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Grey Claw musiał przyznać, że wybór otoczenia był dość niefortunny. Mnóstwo otwartej przestrzeni, brak jakichkolwiek chmur na niebie, brak cienia, niesamowity upał i tona tego przeklętego piasku w każdym milimetrze kwadratowym. Warunki wprost beznadziejne. Nawet jego kruk, siedzący na grzbiecie jednorożca, był z nich niezadowolony, co jasno dał znać, dziobiąc go lekko w tył głowy.

 

„Ze wszystkich możliwych rodzajów terenów jakie mogliśmy dostać ten jest chyba najgorszy.” – przeszło ogierowi przez myśl, kiedy rozglądał się za swoim przeciwnikiem. Ku jego zaskoczeniu nigdzie go nie dostrzegł. Rozejrzał się w chyba każdym możliwym kierunku, ale nikt go nie atakował. Grey był co najmniej zdziwiony, ale nie zamierzał marnować czasu. W całym tym chaosie jakimś cudem zyskał chwilkę na szybkie przygotowanie, za co zabrał się od razu.

 

Jego kopyto zaczęło krążyć tuż nad powierzchnią piasku. Prowizoryczny krąg przywoływania, który przechodził przy pomniejszych przyzwaniach, przy tych naprawdę dużych jednak kompletnie bezużyteczny, ale na tę okoliczność był całkowicie wystarczający. Na powierzchni piasku pojawił się niewielki okrąg, otoczony kilkoma znakami runicznymi, a po chwili w towarzystwie różnokolorowego światła wyłoniła się rękojeść. Po jej chwyceniu i pociągnięciu przez ogiera ukazał się krótki miecz wykonany z żelaza. Na pierwszy rzut oka jednak dało się zauważyć, że nie jest to zwyczajna klinga z nie najlepszego materiału, co zdradzały wydrążone na środku ostrza, iskrzące się różnymi kolorami znaki runiczne.

 

Następnie w szybkim błyśnięciu jego rogu jego ptasi przyjaciel zyskał co nie co na wzroście, co od razu odczuł większym ciężarem na swoim grzbiecie. Nie był to pierwszy raz, kiedy ogier powiększał swego towarzysza, aby umożliwić mu podniesienie siebie samego. Na szczęście ilość energii jaką do tego potrzebował była na tyle znikoma, że mógł on pozwalać sobie na utrzymywanie kruka o wiele większego, niż normalny, przez całą walkę. Nie chcąc marnować czasu odwrócił głowę z zamiarem szybkiego omówienia podstaw.

 

- Nie szarżuj Fames. To nie są zwykłe złodziejaszki którymi zazwyczaj się zajmujemy. Trzymaj się poza zasięgiem wzroku i ograniczaj manewry ofensywne do rozpraszania. Próby rozdrapywania czegokolwiek nie skończą się dobrze. A poza tym norma... no może z większym poziomem trudności - powiedział szybko, a kruk potwierdził zrozumienie szybkim skinieniem głową.

 

/Calamity

 

Grey czekał i czekał, a jego przeciwnik wciąż się nie pojawił. Walki dookoła niego trwały w najlepsze a hałas, który wytwarzały zaczynał być powoli nieznośny. Ogier w końcu uznał, że nie ma co stać jak dureń i czekać. Rozejrzał się więc po polu bitwy, aby znaleźć kogoś, komu mógłby pomóc. Jego uwagę przykuł rysujący się na horyzoncie stalowy olbrzym, który właśnie biegł w pełnym galopie. Był zaskakująco szybki, jak na kogoś, poruszającego się w tak grubym pancerzu. Jednorożec zadawał sobie jednak jedno pytanie: „Dokąd on się tak spieszy?” Na odpowiedź nie musiał długo czekać, gdyż po chwili dostrzegł pędzącą na niego Timber. Nie trzeba było być geniuszem, aby wiedzieć, że źle się to skończy. I właśnie tak się skończyło, klacz przy zderzeniu z ogierem została odrzucona kilka metrów w tył.

 

Grey wolał nie czekać, na dalszy rozwój wydarzeń. Skoro nie miał przeciwnika, to nic nie zatrzymywało go przed powstrzymaniem tej tragedii. Nie musiał się nawet odzywać, Fames wiedział, czego od niego wymaga jednorożec. Kruk złapał mocno ogiera za łopatki, po czym kilkoma silnymi machnięciami skrzydeł wzbił się w powietrze, wraz z swym kucykowym balastem.

 

Obydwoje potrzebowali kilka sekund, aby dolecieć na miejsce. Nie lecieli wysoko, zaledwie 3-4 metry nad ziemią. Nie było sensu marnować sił Famesa na zyskanie całkowicie zbędnej wysokości, szczególnie w tym przeklętym upale. Kiedy w końcu znaleźli się między dwójką walczących kucyków, kruk puścił Grey’a. Ten spadając wziął szeroki zamach swym mieczem, celując nim w Calamity'ego. Runy na jego broni rozpaliły się niczym lampki na choince a ostrze pokryło się cienką warstwą fioletowo-turkusowego światła, aby dodatkowo wzmocnić atak.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

/Centurion

- Mydlą tobie oczy. Ale nie przejmuj się, nie jesteś jedyną osobą, która dała się nabrać. - Westchnęła, na sekundę ponownie spoglądając w niebo. - Byli tacy, którzy zobaczyli, domyślili się tego, jaką ideologie chcecie im nałożyć. U was nie są niestety znani, bo odrzucili tę magię. Pozbyto się ich, tak po prostu, bo nie pasowali do reszty. Do ogółu. Podstawową dziurą w waszej logice jest to, że miłość głosicie mieczem, czemu nawet same księżniczki nie mogłyby zaprzeczyć. Inaczej nie byłoby tutaj tych wszystkich walk. I nie widzielibyśmy, jak krystalicznie dobre kucyki przelewają krew. Kontrolują was wszystkich przez fałszywe odczucie, że to, co robicie, jest jedyną słuszną rzeczą. Pionki także nie myślą o graczu, a ten musi je widzieć, znać ich pozycje, potrafić ją zmienić, aby obmyśleć i zastosować najlepszą taktykę. Los pojedynczej figury nie znaczy absolutnie nic. Jak to szachy, wystawia się w nich pułapki. A pułapki niejednokrotnie wymagają umyślnego poświęcenia pionów. Na to, co księżniczki próbują osiągnąć, jest jedno określenie: totalitaryzm.


Spojrzała mu prosto w wizjer hełmu, co prawda nie widząc jego oczu, ale za to on mógł zobaczyć jej puste, pozbawione emocji oczy o szarych tęczówkach. Bardzo rzadko zdarzało jej się aż tyle mówić, chociaż jej krótki monolog był bardziej głośnym myśleniem w drugiej osobie. Nie spodziewała się, że do niego trafi, ale wszak nie to było istotne.


Całkowicie milczała, nieustannie wpatrując się w niebo, w jakieś konkretne punkty nad Centurionem. Aż dziwne, że jeszcze nie zauważył jej gry na czas. Że próbuje wydłużyć walkę, czekając na opadnięcie chloru wyrzuconego w powietrze przez tornado. Jednak teraz już za późno. Gaz bojowy tym razem nie był całym obłokiem, tylko rozrzuconą mgłą. Pomimo tego dalej znajdował się w powietrzu nad ziemią, znacząco utrudniając oddychanie, drażniąc drogi oddechowe, zatruwając. W rozszczepionej formie nie stanowił tak dużego zagrożenia, jak przedtem, jednak dłuższe pozostawanie w tej chlorowej mgiełce było fatalnym pomysłem.

- Mam nadzieję, że po skończonej walce będzie można otworzyć ten pancerz, gdyż inaczej nici  z sekcji zwłok. - Pomimo jej wiecznie neutralnego tonu głosu, można było się domyśleć, o co jej chodziło. W razie czego ponownie wymierzyła swój miotacz, powoli podchodząc do Centuriona.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- A rodzina nie uczyła Cię, że nie buja się w obłokach? - spytała żartobliwie księżniczka. Klacz wystrzeliła w powietrze promień, który całe niebo pokrył czarnymi chmurami. Natychmiast po tym zaczęła strzelać kolejnymi ostrzami. Ogier będzie musiał solidnie się wysilić, aby ich uniknąć. Zyskała też trochę czasu na uformowanie kul ognia, które tylko czekały na przypuszczenie kolejnego ataku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

/Cadance

-To nie było zbyt mądre.- powiedział ogier starając się unikać ostrzy. Kilka razy jednak był za wolny i kilka ostrzy wbiło mu się w tylne kopyta. Rex nałożył na cięciwę wybuchową strzałę i wystrzelił w kierunku Cadance.- To co zrobiła było głupie.- powiedział cicho- Czarnym chmurom zawsze towarzyszy deszcz, a ulewa na pustynii tworzy błoto, deszcz również gasi ogień, więc kule ognia są tylko marnotractwem magii.

(I 8 post wbity)

Edytowano przez Rex *Monster* Crusader
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Usłyszała, jak coś nieznajomego przeszywa powietrze niedaleko niej. Odruchowo zaczęła formować wokół siebie tarczę. I to w sumie uratowało jej życie, lecz nie uchroniło przed wybuchem, który odrzucił ją na kilka metrów od jej przeciwnika. Jej ciało stopniowo pokrywało się krwią. Jeżeli tak dalej pójdzie, może się wykrwawić. Przecudnie, pomyślała i wyrzuciła w jego stronę kule ognia trzy kule ognia, które nie poruszały się po linii prostej, dzięki czemu któraś z nich miała szansę na trafienie. Do tego w wielu przypadkach istała 5% szansa na chwilowe podpalenie. Nauczyła się tej "sztuczki", gdy była mała. Matka posłała ją do specjalnej szkoły, gdzie uczono ich wszelkich zaklęć i uroków. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Trzy kule ognia? Przy deszczu?! Bardzo mądre!- powiedział głośno Rex- Chesz bitwy? Będziesz ją miała!- Pegaz postanowił zrównać się z Cadance, więc wylądował na ziemi- Walczmy jak równy z równym!- wykrzyknął, następnie powiedział do niej spokojnie- Mam do Ciebie kilka pytań: Jesteś strasznie mroczna, no wiesz ciemne chmury, kule ognia, ciernie to chyba nie są bronie dobra? Na błoniach również nie promieniałaś dobrocią, czemu tak się zachowujesz?- Rex nałożył na cięciwę pięć strzał: 1 wybuchową, 3 szklanych pogromców i 1 Hohenberdzie ostrze. Wycelował w Cadance i powiedział poważnym tonem- To czy wystrzelę zależy od odpowiedzi na to pytanie: W Drużynie Sombry i w Drużynie Cadance, twojej, brakuje jednego kuca, nagle przychodzi jeden i jak go przekonasz, aby do Ciebie dołączył? Odpowiedz szczerze, wyobraź sobie, że wcale do Ciebie nie celuję i odpowiedz mi na to pytanie. Wiedz jednak, że jeśli wykonasz choć jeden ruch świadczący o chęci ataku wystrzelę te strzały bez żadnych skrupułów.

Edytowano przez Rex *Monster* Crusader
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cadance westchnęła i schowała swój miecz.

- Nie będę nikogo przekonywać, aby do mnie dołączył. Nie na tym to wszystko polega... - zaczęła. Jej twarz jak zwykle nie okazywała ani cienia strachu. Była władcza i majestatyczna. - Każdy z nas wybiera drogę, którą chce podążyć. I może dla Ciebie nie jestem stoję w pełni po stronie "dobra". To Twoje zdanie. Znam wszelakie zaklęcia i uroki. Wytłumaczę Ci to - ogień jest symbolem życia, odrodzenia. Tego, iż nie należy go marnować i wykorzystać jak najlepiej. Inaczej pójdziemy z dymem i nie będzie już szansy na poprawę. Ciernie symbolizują tych, którzy poświęcili swoje życia za nasz kraj, aby kiedyś na tych cierniach cierpienia wyrosły piękne kwiaty. Ciemne chmury zawsze przysłaniać nam będą drogę ku światłości. Jeżeli ich nie pokonamy i nie rozwiejemy, nasze życie zawsze będzie puste i pozbawione dobra. - dmuchnęła w swoje kopyto, a w stronę Rexa poleciały dopiero co wyczarowane motyle. - Na pamiątkę. Aby zawsze wskazywały Ci prawidłową drogę. Ochronią też przed gniewem Sombry. I nie jestem taka zła, jak Ci się wydaje... Po prostu zostałam zawiedziona. Wszystkie kucyki są dla nas jak rodzina. Chronimy Was. Zapewniamy dobrobyt. W każdym z Was widzę własne dziecko. Jestem matką, która oczekuje na powrót swoich pociech.

Po jej policzkach spłynęły łzy. Uśmiechnęła się pogodnie do ogiera. Nigdy nie widziała w nich w swoich wrogów. Nie chciała się z nimi zmierzyć, ale nie będzie ich zmuszała do czegoś, czego naprawdę nie pragną. Skoro naprawdę chcą służyć Sombrze, jej pozostaje tylko nadzieja. Jeżeli ona umiera ostatnia, to będzie musiała doczekać chwili jej własnej śmierci.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Z racje tego, że mój przeciwnik nie odpowiedział uznajmy, że mój pierwszy atak w tamtym poście się nie liczy.)

Wolfast doglądał pola bitwy, wyczekując na jakąś odpowiednią ofiarę. W pewnym momencie dojrzał przeciwnika po prostu przechadzającego się po wydmach. Dziwne zachowanie.

/Ray

Zachowując skupienie i uważając na wszelkie sztuczki wycelował w wolno idącego oponenta. Nie było to trudne, gdyż nie poruszał się za szybko. Jeśli dobrze wyceluje ta walka skończy się zanim się na dobre rozpocznie. Gorące powietrze utrudniało mu celowanie. Jego celem był ten Podmieniec, z którym rozmawiał na Błoniach. Ray? Tak, chyba tak miał na imię. Ale cóż teraz był tylko celem oddalonym o sporą odległość od niego. Jeśli nie trafi, powinien mieć jeszcze chociaż jedną spokojną próbę trafienia go. Potem zaczą się trudności. Jedno był pewien. Albo go zestrzeli albo to będzie walka powietrzna.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

/Cadance

-Odpowiedziałaś, poprawnie.- Rex westchnął, na jego twarzy pojawiły się łzy- Ja chcę tylko odzyskać mój zamek.- Ogier powiedział to, ale wydawał się sam sobie nie wierzyć- Ja chcę odzyskać tylko mój zamek. Cierpliwość i mściwa zemsta, to są charakterystyczne cechy dla mojej rodziny. Nie jesteśmy jednak potworami. Ja chcę tylko odzyskać mój zamek.- Rex brzmiał już jak kuc, który stracił wszystko- Przysięga mnie wiąże- Ogier zdjął z cięciwy strzały, oprócz Hohenberdzkiego ostrza, je wystrzelił, lecz strzała przeleciała kilka metrów od Cadance- Ja chce tylko odzyskać mój zamek, nasza przysięga jest święta, lecz nigdy nie byliśmy potworami.- Rex nałożył 5 strzał na cięciwę i powiedział, pomimo łez, króre płynęły już strumieniami- Ja chcę tylko odzyskać swój zamek.- Rex był gotowy wystrzelić, to była jego obrona, nie chciał atakować, to z resztą robił przez całą walkę, na koniec powiedział- Mój zamek i moja rodzina, mój ród, to rzeczy, które chcę, aby po mnie pozostały. Ja chce tylko to odzyskać.

(Rex wbił 10 post, a Cavie został jeden, niech żyje koniec walki!!!)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Raymond szedł po broń, pamiętał o tym że w przeciwnej drużynie jet co najmniej jeden strzelec, wiedział że jest łatwym celem, ale wiedział że jego wrogowie mają teraz inne zajęcia. Pełna beztroska, krótko mówiąc, a jednak poczuł na sobie czyjeś spojrzenie. Przystanął na chwilę i pokręcił głową mówiąc sobie-ech skrzywienie zawodowe.-po czym ruszył dalej, podświadomie trochę przyśpieszając. Po krótkiej chwili był przy broni, schylił się po miecz, po czym rozejrzał się za drugim. Znalazł go, jednak jego uwagę przykuł punkcik w znacznej odległości od niego, nie widział co robi, ale mimo to poczuł drobny niepokój. Jeśli to poznany strzelec-Wolfast, są dwie drogi, jeśli celuje w Raymonda, podmieniec ma nie mały kłopot, jeśli gdzieś indziej sam strzelec staje się dla changelinga łatwym celem. Chcąc nie chcąc Ray i tak musiał się do niego zbliżyć, chociażby po drugi miecz.

/Wolfast

Ray ruszył w stronę strzelca. Dość nierozsądne, jak w ciebie celują chowaj się, jednak to pustynia, gdzie ma się schować? za wydmę wskoczyć? Tym razem był odsłonięty i z każdą chwilą łatwiejszy do zastrzelenia. Ray liczył się z tym, trzymał się po prawej stronie leżącego miecza, by po pewnym czasie przeskoczyć na jego lewą stronę, później na odwrót, i tak w kółko, byle tylko maksymalnie utrudnić wrogowi celowanie. "Czyli takie zastosowanie miał trening na rybackiej sieci" ta myśl ucieszyła nieco podmieńca, ale świadomość że zaraz może dostać kulą w łeb, nie była specjalnie miła. Trzeba podnieść drugi miecz i czym prędzej zmienić schemat, zanim przeciwnik go rozgryzie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Księżniczka spochmurniała. Dopiero teraz uświadomiła sobie, jak mało wiedzą o swoich poddanych. Podeszła śmiało i pomimo, iż był uzbrojony, to przytuliła go do siebie.

- Nie trać nadziei. Porozmawiam o tym z Celestię... - oświadczyła stanowczym tonem. Jeżeli mogła coś zrobić dla tego ogiera, to pomóc mu w jego problemie. Nawet, jeżeli muszą rywalizować, a on w każdej chwili mógł wbić jej strzałę w serce. Jej największą słabością była wiara w innych. - Pomożemy Ci "odzyskać Twój zamek". Oczywiście nie mów nic Sombrze. Będziemy działali dyskretnie. 

Odsunęła od siebie Rexa i otarła mu łzy. 

- Cokolwiek stanie się z nami podczas tego pojedynku, to we mnie nie masz wroga. Możesz przychodzić do mnie kiedy tylko zechcesz. I bardzo chętnie poznam Twoją rodzinę. - uśmiechnęła się szeroko. Gdyby nie Sombra, ta walka nie byłaby konieczna, a te kucyki nie byłyby wykorzystywane do jego podłych celów. Musi położyć temu kres. Jednak ich pojedynek dobiega końca. I tylko jeden kucyk może ją wygrać.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeciwnik musiał być świadom jego obecności, bo zachowywał się tak, by w maksymalnym stopniu utrudnić mu celowanie. Jakieś skoki ale tylko w jednym wąskim obrębie. Dlaczego? Wolfast dostrzegł ostro odbijającego w piasku. Pewnie po to idzie. Cóż nie będzie w to celował, bo przez to światło na pewno nie trafi. Pozostało mu tylko dalej celował w oponenta, który skacze i skacze i robi to według schematu. Różne czasy ale tylko dwie pozycję. Wystarczy, że wyceluje w jedną pozycję i wyczeka do skoku, a wróg sam wejdzie mu pod celownik.

/Ray

Wycelował w miejsce na prawo od miecza i czekał, aż Ray tam skoczy. Poczekał na skok i strzelił, gdy Ray powinien być jeszcze w powietrzu. Brak kontaktu z podłożem powinien mu utrudnić unik, jednak kula powinna bez problemu dotrzeć do celu jakim był tułów Podmieńca. Błyskawicznie przygotował się do drugiego strzału i czekał na to jaki efekt miał jego strzał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ray usłyszał strzał, nie był tym zachwycony, nadrzędnym celem było ocalić się przed losem jaki chce mu zgotować przeciwnik, drugim była broń. Raymond musiał to pogodzić.

/Wolfast

Podmieniec był dość blisko broni. (Tu pogrubię jak będę miał laptopa) Po prostu zamiast biec dalej zygzakiem poleciał prosto przed siebie (a tu już normalnie) jako że był już w powietrzu nie było to trudne. (Znowu pogrubiam) Magią poderwał miecz i zgarnął go w locie (po pogrubieniu). Zobaczył jak coś uderza w piasek za nim, w miejscu gdzie by wylądował gdyby się nie przestraszył huku. Teraz wiedział że ktoś chce go zabić, wiedział kto i gdzie ten ktoś jest. Teraz musiał się tylko do niego dostać. (Pogrubiam) Ray poleciał jeszcze chwilę prosto tak szybko jak mógł. Po chwili wrócił do uników tym razem jednak bez schematu na chybił trafił, tak jak mu wygodnie.(koniec) Changeling wiedział że ma chwilę między strzałami stąd jego krótki lot, wiedział co nieco o tego typu broni, czasami jako agent Chrysali miał przyjemność pracować z tego typu bronią.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

/Cobalt Whisper 

-Możesz się nie zgadzać z moim zdaniem a ja nie muszę się zgadzać się z twoim zdaniem, i tak mnie nie przekonasz.

 

Nagle Cobalt spojrzała Centurionowi prosto w wizjer, w tym momencie mógł zobaczyć jej oczy pozbawione uczuć  lecz ona nie mogła zobaczyć jego oczu, Centurion nie wiedział co mam myśleć o tej sytuacji, zastanawiał się co w planach ma Cobalt i czemu ma służyć takie zagranie. Centurion nagle zauważył że Cobalt wpatruje się w niebo nad nim, w tedy zrozumiał o co jej na prawdę chodziło, że miała na celu grę na czas aż chlorowa mgła całkowicie nie opadnie i zacznie sprawiać problemy, na szczęście osłona pancerza mogła znacznie spowolnić chlor w razie potrzeby dając Centurionowi sporo dodatkowego czasu biorąc pod uwagę to że nie był on już tak mocno skoncentrowany jak wcześniej. 

 

Centurion słysząc słowa Cobalt o jej zamiarze sekcji natychmiast odskoczył w tył z daleka od niej, gdy zobaczy jak Cobalt zaczyna się do niego zbliżać z wymierzonym miotaczem gazu zrozumiał że musi zacząć działać.

 

-Widzą że nasze zawieszenie broni już minęło, miałem nadzieje że jesteś inna niż Sombra i reszta jego drużyny ale jednak się myliłem, a więc jednak muszę z tobą walczyć.

Centurion natychmiastowo po wypowiedzeniu tych słów wystrzelił z swojego rogu silne wyładowanie elektryczne celując w nic nie spodziewającą się Cobalt, energia ta pochodziła z wcześniejszego ataku jego przeciwniczki którą pochłoną pancerz więc nie musiał się martwić o to że jego osłona nagle się wyłączy, miał też nadzieje na to że jego strzał  przy odrobinie szczęścia uszkodzi coś w jej broń albo nawet sam pancerz.  

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A więc jego przeciwnik jest szybki. I teraz jest pewny tego, że jest atakowany. No cóż, teraz dopiero zaczyna się walka. Mógł się wycofywać i starać się utrzymywać dystans ale po co, skoro wróg skraca sobie czas na unik. Z każdym metrem, który on przeleci zmniejsza się również dystans do kuli, którą Wolfast ma w lufie.

/Ray

Wolfast miał opracowany już plan i choć ryzykowny miał szansę się udać. Ponownie zaczął celować z muszkietu w Ray'a ale już nie starał przejrzeć jego pozycji. Starał się wodzić za nim ale nie cały czas, bo wiedział, że wróg to widzi. Zawsze jego celownik był skierowany do zewnątrz slalomu o odległość równą szerokości Podmieńca w celowniku. Dzięki temu miał czas na reakcję. No i raz Ray miał pecha i zatrzymał się na jednej stronie za długo. Wystrzelił i kula ze świstem poleciała w stronę oponenta. Ale to nie był nawet początek planu. Czarny ogier tak bardzo rzucający się na tle piasku i słońca schował muszkiet na plecy i wyciągnął swoje pistolety, które miał na Błoniach. Jeden o grubej lufie jak lufa muszkietu, a drugi strasznie cienki na jego specjalne strzałki. Pegaz stanął, a właściwie to przysiadł gotów do skoku. Jego broń na razie była skierowana w dół, a skrzydła maksymalnie rozłożone. Wolfast uśmiechał się drwiąco.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Raymond oberwał to było pewne, jednak miał wystarczające szczęście aby zbroja przyjęła na siebie część energii uderzenia. Mimo drobnego wsparcia ze strony pancerza Ray i tak syknął z bólu. Podniósł głowę w kierunku przeciwnika, zobaczył że coś wykombinował, Domyślał się co, ale nie był w stanie zdobyć się na uśmiech.

/Wolfast

Róg podmieńca błysnął zielonym światłem, po czym skoncentrowany promień energii poleciał w stronę przeciwnika. Nie było to jakoś specjalnie mocne, nie miało to na celu nawet zranienia przeciwnika, Ray Liczył na to że przeciwnik umknie przed promieniem i przez chwilę nie będzie w niego celował. Niby chwila, ale to już mu wystarczy aby dopaść wroga, a jeśli plan się sprawdzi zrobi to szybko i umknie przed kolejnymi obrażeniami. Gdy był już maksymalnie blisko użył magii aby nacisnąć na spust pistoletów wroga. Przekonał się jak podłą rzeczą jest majstrowanie przy broni wroga, ale skoro ktoś go tak urządził, czemu miałby być gorszy. Po wystrzale podmieniec poleciał za przeciwnika, dobył noża i bez słowa zaatakował nim oponenta,  któremu zawdzięczał ranę na grzbiecie. Rana to bolesne przeżycie, fakt, ale przynajmniej nie utrudniała mu, w znaczący sposób walki. Walki już nie w obronie Kryształowego królestwa, czy w celu wykonania rozkazu królowej, walczył dla zemsty, nie dla swojego ratunku, tylko dla śmierci przeciwnika.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

( Sorry Arceus ale Cava znalazła mi przeciwnika i prosiła o jak najszybsze skończenie pojedynku. Tak więc prośba do ciebie o nie gonienie Wolfasta. Przy okazji sprawdzę, czy [] działa dla pogrubień)

/Ray

Przeciwnik mądrze zaatakował magią. Nie miał innego wyjścia jak tylko zrobić to co zamierzał lecz o wiele za wcześnie. Odchylił się w tył i oddał się grawitacji. Dzięki czemu uniknął promienia o włos. Gdyby nie blask rogu nie zdążyłby. W ruchu był tułów i głowa, a nogi dalej były w jednej pozycji. Podczas odchyłu broń szła do góry. W końcu odepchnął się nogami i skoczył w dół. Mógł do tego użyć skrzydeł ale właśnie po to je rozłożył, by móc przy ich pomocy zamieść piasek na wroga. Dopiero po tym dzięki nim zaczął szybować w dół wydmy. Celował w szczyt czekając na Raya. Gdy ten się wychylił, wystrzelił załadowanym wcześniej pociskiem oślepiającym i strzałką z paraliżująco-halucynogenną trótką. Od razu przystąpił do wycofania się. Odwrócił się w locie i pognał za inną dość oddaloną wydmę. Nie była najbliższą ale była na tyle blisko, by zdążyć przed tym jak przeciwnik odzyska wzrok jeśli dostanie. W locie przeładował broń. Wszelką. Wyczekiwał i nasłuchiwał dźwięku skrzydeł, czy przesypującego się piasku. Nagle zauważył klacz na innej wydmie. Nie była w jego drużynie, a więc miała pecha.

/Crazy

Ogier najpierw chwilę odczekał, by się uspokoić i przeczekać pościg. Przez cały czas wpatrywał się w klacz z muszkietem gotowym do strzału. Co jakiś czas błyskawicznie przelatywał wzrokiem po otoczeniu, by w razie gdyby Podmieniec go jednak znalazł móc zareagować.

PS: (b)(/b) pogrubia na telefonie.

Edytowano przez Serox Vonxatian
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...