Skocz do zawartości

Wolf Clawa Dziwaczna Przygoda [NZ][Adventure][Violence][Comedy]


Ylthin

Recommended Posts

title_by_ylthin96-d8bphv3.png

Autor(ka): Ylthin
Pre-reading: Dolar84, Technik Irwin von Crettinovitz, Zoldator
Opis: "Gdy życie stawia cię na rozdrożach, wyznacz swoją własną ścieżkę" - zwykł mawiać Wolf Claw. Podróżując przez całą Equestrię z gitarą i tajemniczą współtowarzyszką, za wskazówkę w swoich poszukiwaniach mając jedynie dwa słowa: "Lucky Land", a przed sobą całe rzesze tak przyjaznych, jak i wrogich istot, młody jednorożec przeżyje (całkiem prawdopodobnie) najdziwniejszą przygodę swojego życia...
Tagi: [Adventure] [Violence] [Comedy]

***
Rozdział 1 New!

***

Bez mała dwa miesiące pracy - wszystko po to, by napisać jeden rozdział fika.
Pierwsza próba w pisaniu czegoś z tagiem [Adventure] oraz (de facto) pierwszy wielorozdziałowiec.
Siódmy fik w dorobku.
Czy było warto? Zobaczymy - liczę na wasze komentarze, uwagi i spekulacje.

Miłej lektury! :fluttershy5:


Mały falstart. Fik miał się ukazać jeszcze przed Nowym Rokiem, ale wyszło jak wyszło i skończyłam dopiero wczoraj.

  • +1 5
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem przyjemność zapoznać się z tekstem jeszcze przed publikacją i jestem z tego faktu bardzo zadowolony.

 

W sumie postaram się pisać bez spoilerów - w tym, dosyć długim rozdziale, dostajemy do rąk wycinek świata, który jest jednocześnie niewielki i spory. Niewielki dlatego, że autorka póki co skąpi nam dokładnych informacji na temat tego, co z czym, jak i dlaczego w ogólnym obrazie (To znaczy, wrzuca ich na tyle dużo by pobudzić ciekawość, jednak nie tyle, ile człowiek życzyłby sobie widzieć). Z drugiej strony bohater (i nie tylko on) przemieszcza się przez całkiem znaczne rejony Equestrii, a podróże te okraszone są pewną ilością interesujących wydarzeń, od zwyczajnych rozmów, po dobrze napisane walki.

 

Mówiąc krótko - polecam i czekam na więcej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W fiku chyba najbardziej ze wszystkiego podobały mi się opisy, naprawdę świetnie pobudzające wyobraźnię czytelnika. Zostawały dużo miejsca na swobodną interpretację, jednocześnie kreśląc ogólny zarys lokacji/wydarzenia. Choć sam osobiście wolę dłuższe i bardziej szczegółowe, mogę powiedzieć, że są wspaniałe. Budowanie świata też uznaję za dobrze dawkowane, jak na pierwszy rozdział mam już podstawy znajomości tego, co tam dla nas przygotowałaś, a jednocześnie nie jest się zalanym informacjami, które równie dobrze dało by się spokojnie napisać później [zaleta wielorozdziałowców]. Miłym dodatkiem są makaronizmy, nawet bardzo ładnie uzasadnione, ponieważ

Hooviet Union.

Nie przepadam specjalnie za przygodówkami, siedząc sobie głównie w smutach i plasterkach życia, lecz czuję się zaintrygowany i czekam na więcej.

 

Choć muszę zaznaczyć, że nie spodobało mi się umieszczenie w umyśle głównego bohatera obcej istoty. To czysto subiektywne, no wybacz.

 

tl;dr Nie umiem w komenty, fajnie piszesz, 7/10, ała moje kompleksy

Edytowano przez Po prostu Tomek
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Serdeczne dzięki za wszystkie komentarze.

@PPTomek:

nie spodobało mi się umieszczenie w umyśle głównego bohatera obcej istoty

Zdradzę, że nie do końca takiej obcej - choć osobowość Rules różni się od charakteru Wolfa, to ma ona całkiem sporo do czynienia z jego umysłem i wyobraźnią.

Dłuższych opisów staram się nie pisać - Dolcze zwrócił mi uwagę na to, że spowalniają tempo i niekiedy utrudniają czytanie, sprawiając, że czytelnik zaczyna się po prostu przedzierać na siłę (dlatego też musiałam część opisów zwyczajnie przyciąć - na szczęście robiłam to na etapie między opisem dworca w Hoofington a scenką w motelu, więc cięcia nie było dużo). No i chcę zostawić pewne szczegóły waszej wyobraźni - nie narzucam wam swojej wizji co do szczegółu, bo nie o to chodzi. W opowiadaniu, które tak mocno skupia się na tej cesze (?) stworzeń rozumnych, uniemożliwienie czytelnikowi korzystania z jego własnej imaginacji byłoby ciężkim grzechem.

Ogółem staram się rozsiać wszystkie informacje (zarówno o lore, czyli tle kulturowo-historyczno-polityczno-geograficznym, uff, jak i o prawdziwej naturze istot pokroju Rules czy Erlkönig, motywacjach postaci, ich przeszłości i wszystkim innym, co ważne dla fabuły) po całym fiku, tak, by nie zdradzić wszystkiego na samym początku. Chęć rozwikłania tej, z braku lepszego słowa, zagadki (czy też zagadek) powinna w tym fanfiku być siłą napędową dla czytelnika, zaś motyw tajemnicy i niewiadomej będzie się przewijał przez sporą część fabuły w ten czy inny sposób. Tagu [Mystery] jednak nie używam - byłby zbytnią nobilitacją dla takiej tam pisaniny :P

Rozdział 2... nie ukrywam, biorąc poprawkę na powyższe plany i zakończenie rozdziału pierwszego, mogę mieć z nim drobne problemy, zwłaszcza na początku. Przy odrobinie szczęścia powinnam z tego jakoś wybrnąć i namieszać trochę tu czy tam dzięki wprowadzeniu kolejnej postaci. Zapowiada się ciekawie, ale czy się uda - to dopiero wyjdzie w praniu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozdział za mną, czas popełnić komcia.

Naprawdę fajny ten klimat kolejowej podróży. Moja bujna wyobraźnia natychmiast dorobiła do tego to charakterystyczne przymulenie, spowodowane monotonnym stukotem kół i ciepłem parowego grzejnika, połączone z zapachem pary i węglowego dymu oraz nastrojem mijanych stacyjek... Co ciekawe, po niedawnej wycieczce na pogranicze polsko-czesko-niemieckie stacja w Hoofington zwizualizowała mi się jako stacja w Turnovie, zaś stacja, na której wsiadła klacz ze źrebakiem, jako stacja w Bakovie nad Jizerou...

Dobra, mniejsza z tym. Tak czy siak, ta interpretacja Equestrii niezmiernie mi się podoba i bardzo chętnie zabrałbym się z Wolf Clawem w dalszą wycieczkę po niej w poszukiwaniu cholera-wie-czego. Pisałaś, że pocięłaś opisy... może niepotrzebnie? Od razu mówię, że nie czytałem opowiadania przed tym zabiegiem, ale jeśli opisy obejmowały zmianę krajobrazu za oknem bądź też umożliwiały lepsze wczucie się w atmosferę Hoofington, to naprawdę nie miałbym nic przeciwko. No ale ludziom nie dogodzisz.

I do tego powiem, że uwielbiam zabieg z makaronizacją - dodaje to charakteru poszczególnym regionom kraju i sprawia, że jest czymś w rodzaju sponifikowanej strefy Schengen. A jako zagorzały (nie, to nie jest dobre określenie, bo sugeruje, że ma to coś wspólnego z gorzałą) zapalony podróżnik bardzo chętnie poznam kolejne fragmenty krainy, zwłaszcza jeśli będą tak samo pomysłowe.

Pozdrawiam i weny życzę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pisałaś, że pocięłaś opisy... może niepotrzebnie? Od razu mówię, że nie czytałem opowiadania przed tym zabiegiem, ale jeśli opisy obejmowały zmianę krajobrazu za oknem bądź też umożliwiały lepsze wczucie się w atmosferę Hoofington, to naprawdę nie miałbym nic przeciwko.

Niestety, nie mam wersji sprzed zmian, ale - jeśli wierzyć Dolarowi - wycięte fragmenty, liczące może po kilka słów lub będące wręcz pojedynczymi epitetami/zwrotami, jedynie pompowały tekst, nie wpływając na atmosferę opowiadania i utrudniały lekturę - któreś z kolei zdanie o "falujących jak morze tłumach" zaczyna po prostu nużyć (to jeden z tych powodów, dla których czytanie "Sklepów cynamonowych" jest z jednej strony wspaniałym doznaniem artystycznym dla osoby o bogatej wyobraźni, z drugiej natomiast - mordęgą przebijania się przez wypiętrzone jak Himalaje stosy przebarwnych epitetów, abstrakcyjnych porównań i rozbudowanych metafor, vide "Noc Wielkiego Sezonu" i porównanie rozwijających się płócien do Kaananu, Ojca do starotestamentowego proroka, a tłumu klientów do "ludu Baala").

W skrócie - z "Dziwacznej Przygody" wychodziło "Nad Niemnem".

I do tego powiem, że uwielbiam zabieg z makaronizacją - dodaje to charakteru poszczególnym regionom kraju i sprawia, że jest czymś w rodzaju sponifikowanej strefy Schengen.

W moim headcanonie Equestria (jako państwo Księżniczek) ma kilka "stref", odpowiadających różnym krajom - Francji (Turkusowe Wybrzeże), Wielkiej Brytanii (Trottingham), USA (większość krainy), Polsce (hurr-hurr Stalliongrad) etc. Podobnie sprawa ma się z sąsiednimi państwami - Gryfie Marchie przypominają Niemcy (niekoniecznie III Rzeszę), wzorowana na Rosji Unia Hooviecka (Hooviet Union) ulega rozpadowi na kilka mniejszych i większych republik, na południu mamy hiszpańskojęzyczne Caballolid (a jak się postaram, to i poniaczową Italię), na odległej północy kraje Nordii przypominające Skandynawię, gdzieś tam wciskają się jeszcze Kryształowe Imperium (zapewne ściągnę od Cygnusa i Dolara, czyniąc zeń odpowiednik Bizancjum) i przesiąknięta klimatem Czarnego Lądu Zebrica, gdzieś indziej zalęgła się Taurusia ze swoimi minotaurzymi mieszkańcami, na samych obrzeżach tego wielgachnego świata są jeszcze ziemie smoków, Arabia Siodłyjska, tajemniczy Nippon...

Ahem, poniosło mnie. W każdym razie mogę zapewnić, że makaronizmów będzie więcej, nie tylko dzięki obecności naszego ćwierkającego pa ruskij kucoperza.

Zdradzę, że do "drużyny" dołączy również stworzenie okazjonalnie

szprechające, manehattano-zebrikanka (polityczna poprawność :kappa:) i, potencjalnie bardzo irytująca, kucykowa odmiana weabooo płci żeńskiej a.k.a. Kawaii-desu-chan!

Możemy się również spodziewać powrotu starej znajomej oraz całej galerii barwnych indywiduów mówiących różnymi dialektami, gwarami i językami. Multi-kulti pełną gębą.

Wena z pewnością się przyda, zwłaszcza, że na chwilę obecną rozdział 2 składa się tylko z tytułu (i nieśmiesznego podtytułu).

Pozdrawiam i serdecznie dziękuję za komentarz! :fluttershy5:

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyjemnie, bardzo przyjemnie się czytało. ciągnący się przez cały pierwszy rozdział motyw podróży został wzbogacony o moc miłych szczegółów przedstawioanych w bardzo dobrych opisach. Choć począetk zdradza raczej niewiele, to już dało się poznać i polubić przedstawionych bohaterów a nie brakuje tu taż tajemnic i być może początków jakiejś intrygi. Nie mogę też zapomnieć o przewijających się żartach, którą są zabawne, ale nie do przesady. Nie ma ich też wcale tak dużo, ale zdaję się, że w tym opowiadaniu niczego nie ma zbyt wiele ani zbyt mało - wszystkiego jest akurat tyle ile powinno.

Największym plusem są bohaterowie. Komentarz do rozdziału czytałem po łebkach, gdyż pojawiające się tam nazwiska mówiły mi raczej niewiele, ale zupełnie nie przeszkadzało mi to w polubieniu ich. Mamy tutaj takiego prostego może trochę stereotyopwo przeddstawionego gitarzystę i jego pupila. Ru-ru kojazry mi się z chowańce, golemem, który chroni swojego pana za wszelką cenę i nie zwraca zbytniej uwagi na sposób w jaki to osiąga. Czekam na rozwinięcie tej dwójki.

Buterfly to kolejna sympatyczna postać nie pozbawiona jednak szczypty sztampy do smaku. Nie mam pojęcia dlaczego, ale jak tylko się pojawiła skojarzyła mi się (z całą pewnością niesłusznie) z panną Irene Adler, a jej powiązania z teatrem tylko umocniły moje przekonanie. Chyba wyrobiłem sobie o niej zdanie - lubię ją. Jednak w wypadku Stardusta nie mogę tego powiedzieć. Ten koleś śmierdzi sztampą na kilometr. Rozumiem, że to po części zamierzone, ale po prostu jak przeczytałem "kucoperz" a potem "łowca", po prostu zyskałem mocne przeczucie, że ten koleś raczej niczym mnie nie zaskoczy i jest niemal pewne, że nie przypadnie mi do gustu. Mam tylko nadzieję, że nie zrobisz z nieg wampira walczącego ze swoją naturą, bo to byłaby już przesada. Fakt, że mówi po rosyjsku też jakoś mi nie leży - może dlatego, że mało kojarze reprezentowaną przez niego tematykę z najwiekszym państwem świata. Nie skreślam go jeszcze, czekam na jakiś nietypowy element, ale mimo wszystko na razie uważam tę postać za najmniej udaną.

Wszystko przygotowane świetnie, nie widzę błędów, czyta się szybko i miło, akcja idzie powoli i ma się czas by zagłębić się w opisy. Jestem zdecydowanie na tak i zcekam niecierpliwie na ciąg dalszy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To opowiadanie jest jedną z lepszych rzeczy, które przyniósł mi dzisiejszy poranek.

 

Bardzo podoba mi się twój styl, Ylthin. Kojarzy mi się ze stylem jednej osoby, którą znam i która pisze w niemal identyczny, a przynajmniej podobny sposób - poprzez barwne opisy pokazuje świat, maluje go przed oczami czytelnika. W ogóle opisy wyszły ci fenomenalnie. Kiedy czytałam fragmenty opisujące gitarę albo te, kiedy główny bohater kładł się spać i próbował przywołać sen po wielu dniach niedogodności... albo kiedy przemykałam się wraz z nim przez miasto, kiedy do przedziały wchodziły kolejne osoby... Czułam zazdrość. Tak pięknie to jest opisane, z lekkością, tak, jakbyś malowała obraz. Kurczę, naprawdę coś wspaniałego. (CHCEM TAK, FOCH.)

 

 

Leżał przez chwilę z przymkniętymi oczami, oddychając powoli i głęboko, starając się złapać ulotny rytm zasypiania i rozpuścić cały otaczający go świat w ciepłej mgiełce – słowem, zasnąć w normalnym łóżku. Nieważne jednak, jak bardzo próbował, wzór oddechów wciąż gubił się, plątał i umykał, a rzeczywistość pozostawała do bólu wyrazista.

 

 

Mówię o czymś takim. Świetne, świetne, świetne! Klimat over 9000!

 

Co do samej fabuły... Nie no, wciąga. Naprawdę autentycznie wciągające (i aż żałuję, że mnie naszło i przeczytałam już teraz, bo będę musiała czekać kolejne miesiące na drugi rozdział, a ze względu na tagi - [Adventure] - czekanie będzie jeszcze bardziej uciążliwe) - wątki przeplatasz w sposób płynny, kiedy kończy się czytać fragment z perspektywy jednej postaci, już się jest myślami przy innej i kolejne strony migają jak w kalejdoskopie, nie chcąc puścić.

 

Postaci i ich język. Rozmowy w pociągach podobały mi się niezmiernie - niby nic takiego, a jednak nie dość, że pięknie charakteryzujesz bohaterów, to na dodatek wyszło tak naturalnie, życiowo i - znowu użyję tego słowa - lekko. W ogóle całość bynajmniej nie sprawia wrażenia "dwóch miesięcy wytężonej pracy" - raczej wygląda to tak, jakbyś przysiadła wieczorkiem i od niechcenia, między jedną kawą a drugą, dla przyjemności, machnęła sobie rozdział. I to jest duży komplement.

 

Wolf jest przeuroczy. Bardzo przyjemny, sympatyczny bohater, którego od razu można polubić. Do tego mamy zawartość jego tajemniczego futerału... ale na początku nie ma ostrzeżenia o spoilerach, więc nie można powiedzieć nic więcej. Świetnie wymyślone i chociaż na razie jeszcze nie do końca wiadomo, o co chodzi - już się cieszę na kolejny rozdział.

 

Ano właśnie.

 

Tutaj zaczęłam się zastanawiać, czy nie powinnaś była poczekać z publikacją do momentu posiadania minimum 2-3 gotowych rozdziałów. Miejscami miałam wrażenie, że trochę się gubię i w ogóle - osochodzi? Zapewne gdybym miała od razu więcej tekstu, wsiąknęłabym na dobre i ogarnięcie wszystkie zajęłoby mi mniej czasu. (Ale istnieje też opcja, że zwyczajnie jest za głupia, to jest w sumie bardziej prawdopodobne :D.)

 

A wtrącenia po rosyjsku i francusku nadają takiego smaczku, że niech cię licho, Ylthin. (Ale żeby tradycji stało się zadość, masz: "Opowiadanie jest beznadziejne i nie pisz więcej". No, ciesz się.)

 

Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział... i na dobrą przygodówkę, którą będę czytać z wypiekami na policzkach.

 

Pozdrawiam!

Madeleine

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Madeleine

Tak pięknie to jest opisane, z lekkością, tak, jakbyś malowała obraz.

Gdy piszę, mam przed oczami właśnie barwne obrazki, jak kolejne klatki z animacji... tyle, że uzupełnione o dźwięk, zapach, dotyk i inne takie drobiazgi. Moim zadaniem jest co najwyżej przełożyć to na język pisany i dorzucić parę fajnych słówek czy innych metafor, żeby urozmaicić powstającą ścianę tekstu.

Trochę może mi w tym pomagać fakt, że jestem wzrokowcem. I że (ponoć) mam talent rysowniczy (nie przyznaję się, to wroga propaganda i jedno wielkie kłamstwo).

 

Postaci i ich język. Rozmowy w pociągach podobały mi się niezmiernie - niby nic takiego, a jednak nie dość, że pięknie charakteryzujesz bohaterów, to na dodatek wyszło tak naturalnie, życiowo i - znowu użyję tego słowa - lekko.

Dziękować. Zawsze uważałam, że lepsza jestem z opisów, niż dialogów, ale widać, że jak się przyłożę, to coś może wyciągnę...

Przy dialogach mam zresztą taką zasadę: próbuję je przeczytać, czy to w myślach, czy na głos, a potem porównuję je z językiem mówionym - zastanawiam się: "czy tak bym powiedziała? czy znana mi osoba wyraziłaby się w taki sposób? czy ta postać może tak mówić?". Łatwiej wtedy wyłapać sztuczność i literackie drewno.

 

wygląda to tak, jakbyś przysiadła wieczorkiem i od niechcenia, między jedną kawą a drugą, dla przyjemności, machnęła sobie rozdział.

Prace wyglądały tak, że raz na ileś dni udawało mi się coś napisać, czasem stronę, czasem więcej (najwięcej naklepałam chyba w Sylwestra, bo dotarłam mniej więcej od rozmowy Wolfa z Butterfly aż do końcowych scen ze Stardustem)... a potem całymi dniami nie robiłam nic w kierunku pisania. A to brakowało weny, a to słów, a to sceny wychodziły niezgrabne i toporne, a to siedziałam i byczyłam się nad przeglądarką...

Gdyby skompresować ten czas, wyszłyby pewnie dwa tygodnie z haczykiem. Oby tylko rozdział 2 udało się napisać szybciej :happy:

 

Wolf jest przeuroczy. Bardzo przyjemny, sympatyczny bohater, którego od razu można polubić.

Wolf jest właśnie takim jasnym punktem wśród postaci - inni mogą w jakiś sposób drażnić, odrzucać i się nie podobać, ale główny bohater ma być sympatyczny. Ma być tym gościem, który pociągnie cały ten fik i który sprawi, że będziecie chcieli śledzić jego dziwaczną przygodę.

Żebym potem mogła zrobić wielki plot-twist, przez który niejeden czytelnik mnie znienawidzi.

 

Miejscami miałam wrażenie, że trochę się gubię i w ogóle - osochodzi? Zapewne gdybym miała od razu więcej tekstu, wsiąknęłabym na dobre i ogarnięcie wszystkie zajęłoby mi mniej czasu.

...bo autorka nie chciała zrobić pierwszego rozdziału na zasadzie "arcywróg naszej rodziny przyczepił swoją głowę do ciała twojego pradziadka, teraz wszyscy dostajemy supermocy! Oto, czym są i jak działają!" i zamiast tego dawkuje jak najmniej informacji, żeby czytelnicy się głowili, spekulowali i kombinowali, o co w tym chodzi.

Nie martw się, drugi rozdział powinien wyjaśnić kilka rzeczy i dorzucić parę fabularnych puzzli do układanki. Powinno się z tego dać złożyć ramkę i kawałek drzewa po lewej.

@Johnny

Mam tylko nadzieję, że nie zrobisz z nieg wampira walczącego ze swoją naturą, bo to byłaby już przesada.

Nie, nie zrobię. Spokojnie, jest sztampowo do bólu (jak w każdym moim fiku, bo przetwarzanie schematów to jedyne, co mogę zrobić w celu wyprodukowania jakiegoś "dzieła"), ale nie aż tak.

Zresztą... Źródło inspiracji dla fika ("JoJo's Bizzare...") samo w sobie było sztampowe i schematyczne oraz pełne głupot i głupotek - a jednak było i jest niesamowicie przyjemne. Ot, taki lekki [Adventure] z mocami, gdzie każdy facet ma 1,95 metra wzrostu, sylwetkę profesjonalnego kulturysty (niezależnie od tego, czy jest licealistą, czy akurat przechodzi na emeryturę) i rysy tak twarde, że jego podbródek mógłby z powodzeniem służyć za taran.

----------

EDIT: Zrobiłam małą rzecz na szybko. Nie sugerujcie się, to tylko moja wizja :P

Edytowano przez Ylthin
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...
  • 1 month later...
  • 3 weeks later...

Szczerze? Nie idą.

Złapałam się na myśli o tym, że powinnam przepisać końcówkę pierwszego rozdziału (żeby wyeliminować drobną dziurę fabularną i ułatwić sobie pisanie początku drugiego), a potem dopadło mnie lenistwo, więcej lenistwa, zwyczajowe lęki ("mujborzecozaszajs") i combo przeziębienie+lenistwo.

Tak więc: nie wiem, kiedy napiszę kolejny rozdział. Na pewno nie w najbliższym czasie, bo pisanie z temperaturą 37+ stopni nie jest dobrym pomysłem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 year later...
×
×
  • Utwórz nowe...