Skocz do zawartości

Szeptane opowieści [Seria][One-Shot][Tagi Wewnątrz]


Recommended Posts

Ogólnie, widzę, że wśród opowiadań na liście znajdują się również tytuły konkursowe, które miałem już przyjemność recenzować, jako sędzia. Zatem, nie powtarzając się, od razu przejdę do tekstów, których jeszcze nie czytałem. Na dobry początek, wybiorę sobie trzy. Zobaczmy, co takiego zmajstrował autor.

 

 

Klacz o złotych oczach

 

Po zakończeniu lektury tego opowiadania mam trochę mieszane uczucia. Z jednej strony nie mogę narzekać, gdyż to, co sugerował tag [Noir] zostało zawarte i napisane bardzo dobrze, z dbałością o szczegóły, słowa, tempo akcji, dzięki czemu możemy bez problemu wyobrazić sobie scenerie, znaleźć się obok głównego bohatera. Z drugiej jednak strony, czytelnik odczuwa pewien niedosyt. Generalnie, myślę, że ten kawałek tekstu jest dowodem na to, że autor jest w stanie stworzyć dobrego, wciągającego fanfika detektywistycznego, czy wręcz mafijnego, osadzonego w znanej metropolii Equestrii. Co prawda miałem już wcześniej styczność ze „Sprawą pewnego wazonu”, ale tamta historia była bardziej żartobliwa, zrealizowana jakby z przymrużeniem oka… Co oczywiście było jej plusem, bardzo miło wspominam tego fanfika.

 

Przy „Klaczy o złotych oczach” jednak, mamy do czynienia z czymś innym. Od razu widać, że to już nie są przelewki, historia była pisana na poważnie, emanując mrokiem brudnych ulic, smrodem dymu papierosowego, z niejasnymi interesami i krwią w tle. Naprawdę, wszelakie wstawki takie jak deszcz, spływająca wraz z wodą krew do kanałów, zniszczone pojazdy, czy zupełna obojętność przechodniów, wszystko to buduje solidny, gęsty, gangsterski klimat. Od razu przypominają mi się scenki, czy to z gier, czy to z filmów, których przesłanie było takie, że jeśli ktoś chciał jeszcze pożyć, niczego nie widział, niczego nie słyszał. To były interesy, nic więcej. Z drugiej strony, od razu przypomniały mi się memy o sprzedawcach w GTA, którzy najpierw są świadkami masakry, a potem sprzedają hot-doga, jakby nic się nie stało.

 

W każdym razie, fabuła rozkręca się całkiem sprawnie, a dosyć syte opisy nie spowalniają znacząco tempa akcji. Jest tu sporo tajemnic i niedomówień, może nawet za dużo. Czytelnik po prostu chce wiedzieć więcej. Co mnie lekko uwierało, to fakt, że to była bodajże praca konkursowa w dziale Derpy… No i wystąpiła tu Derpy… Tylko, że nie wydaje mi się tak do końca, by była to dla niej rola, nawet jeśli mówimy tu o pracy konkursowej. Sam nie wiem, średnio mi pasowała, choć z kolei wzmianka o doktorze Whoovesie zadziałała bezbłędnie. Choć z jednej strony dodało to mistycznego posmaku, z drugiej umocniło mgłę tajemnic i niedomówień, pozostawiając czytelnika bez żadnej konkretnej wiedzy co tak naprawdę się wydarzyło i co się może wydarzyć. I to właśnie stąd wynika niedosyt – historia w pewnym momencie się ucina, choć cała wcześniejsza treść zapowiadała coś więcej. No i samo zakończenie następuje dosyć nagle… Sam nie wiem. Psuje nieco wrażenie, ale na szczęście, nieznacznie. Nie jest to wrażenie, jakby autor nagle stracił zainteresowanie pisaną pracą, po prostu… To już? Zupełnie, jakby był to zaledwie prolog do pełnej historii, której głównym bohaterem jest właśni ów przyjaciel detektywa. Problem w tym, że niczego dalej nie ma.

 

Przyglądając się samej treści, możemy odnaleźć wiele solidnie zbudowanych zdań, brzmiących bardzo dobrze i przy tym wiernie opisujących to, co znajduje się, dzieje się wokół postaci, budując raczej ciężki, poważny klimat, o czym zresztą już wspominałem. Jest tu dużo tajemnic i niedomówień, tempo akcji jest raczej stałe, choć zakończenie przychodzi nagle, w moim odczuciu. Charakter detektywa został zarysowany poprawnie, lecz nie wyróżnia się on niczym szczególnym. Chodzi mi o to, że nie da się tu wymienić żadnej szczególnej cechy, czy nawyku. W ogóle, samej Derpy jest nieco zbyt mało, by móc wyczytać coś więcej z jej postawy.

 

Myślę, że największym atutem opowiadania jest jego klimat. Jeżeli coś zostaje w głowie po przeczytaniu go, nie są to postacie, nie są to opisywane wydarzenia, ale właśnie klimat. Niemałą rolę w jego kreowaniu odgrywa pierwszoosobowa narracja. Ogólnie, to właśnie ten element, dla którego chciałoby się powracać do lektury. Jeśli chodzi o wydarzenie, wszystko wskazuje bardziej na wstęp do dużo dłuższej, większej historii i to właśnie na nią zostaje narobiony smak. Jeśli chodzi o postacie – jest w porządku, ale niczym specjalnym nie powalają.

 

Ogólnie, jest to bardzo solidnie napisane opowiadanie z gęstym, trudnym klimatem, solidną dozą niedopowiedzeń, która nie drażni czytelnika, a sprawia, że chce poznać prawdę. Niestety, jako pojedynczy oneshot, opowiadanie pozostawia niedosyt, na dłuższą metę trochę zawodzi, gdyż najlepiej sprawdziłoby się jako prolog do czegoś dłuższego. Jedynie jego klimat nie umiera, co nieco nadrabia za tę niedogodność. Ogólnie, warto poświęcić mu nieco czasu, choć naprawdę szkoda, że nie ma tu żadnego ciągu dalszego. Czegoś, co w pełni pozwoliłoby rozwinąć skrzydła charakterom postaci, wydarzeniom rozkręcić się, przy okazji dając nam więcej tego, co w pierwowzorze wypada zdecydowanie najlepiej – więcej klimatu.

 

 

Tajemnica Lyry Heartstrings

 

Słowem wstępu, jest to opowiadanie, które mimo solidnego wykonania, pomysłu oraz zgrabnie prowadzonej akcji, nie wzbudziło u mnie jakichś szczególnych emocji. Ale może po kolei.

 

Jeśli miałbym w kilku słowach określić do czego według mnie aspiruje niniejszy tytuł, powiedziałbym, że jest to fanowski odcinek serialu. Po prostu niedługa, stworzona dla rozrywki animacja, o dosyć prostej fabule, zmierzająca do nieszczególnie zaskakującego końca, oczywiście pozytywnego, jakkolwiek byśmy tego nie postrzegali. Całość wypada dobrze, poprawnie, kreskówkowo, choć nie wyróżnia się niczym spektakularnym.

 

Mówiąc nieco konkretniej, opowiadanie zawiera w sobie elementy tajemnicy, czego przykładem są poczynania Bon Bon, pragnącej dowiedzieć się co takiego „knuje” jej przyjaciółka, której to imię widnieje w tytule historii. Biorąc pod uwagę fakt, że powstała ona (historia, nie przyjaciółka) przy okazji konkursu, na Dzień Serc i Podków, czytelnik ma prawo spodziewać się wielu rzeczy, zwłaszcza mając na uwadze tag [Comedy]. Myślę, że to są główne przyczyny, dla których zakończenie trochę zawodzi. Pomysł, budowanie pewnego napięcia, kolejne poszlaki, czy domysły, wskazują na coś nietuzinkowego. Może niekoniecznie chodzi tutaj o jakiegoś tajemniczego partnera, czy cokolwiek związanego z Dniem Serc i Podków, ale coś dziwnego. Ogólnie, rozwiązanie zagadki, obiektywnie, jest dziwne, ale w związku z tym, że motyw ten został wykorzystany już zbyt wiele razy, owe rozwiązanie nie ma już w sobie oryginalnego blasku. Nie mogę pozbyć się wrażenia, że mogło to zostać zrealizowane dużo, dużo lepiej.

 

Ale przechodząc do wydarzeń, które poprzedzają rozwiązanie zagadki, jest całkiem sympatycznie, kreskówkowo. Podobało mi się to, jak opisane zostało śledzenie Lyry, kolejne kryjówki, czy pozyskiwanie informacji. Jednocześnie, kolejne poszlaki okazały się całkiem interesujące, co służyło budowaniu napięcia, o czym wcześniej wspominałem. Opisy zostały napisane solidnie, choć bez żadnych fajerwerków. Kolejne sytuacje mają w sobie elementy komediowe, choć znów, nie ma tutaj niczego szczególnego. Powiedziałbym wręcz, że widzę w tym tytule czysto rzemieślniczą robotę, natomiast samego autora stać na dużo, dużo więcej. Nie to, by  „Tajemnica Lyry Heartstrings” była zła, o nie, po prostu nie jest tak dobra, jak mogłaby być i jak powinna być.

 

Generalnie, trudno jest mi bardziej rozpisać się na temat tego fanfika. Myślę, że jeśli ktoś przepada za Lyrą i Bon Bon, to warto rzucić na niego okiem. Nie jest długi, jego klimat jest całkiem kreskówkowy i luźny, te osiem stron z pewnością nadają się na umilenie kilku chwil, ale jednocześnie nie jest to nic, co zapada w pamięć na dłużej. Jak już pisałem, opowiadanie przypomina scenariusz fanowskiej animacji, gdzie główną bohaterką jest Bon Bon, w tle przewijają się inne postacie, a akcja zmierza do jasnego i mało zaskakującego zakończenia, pozytywnego zakończenia. Ot, prosta historia, choć nie ma przy niej mowy o rozwinięciu skrzydeł przez autora.

 

 

Symfonia

 

To opowiadanie jest interesujące. W porównaniu z poprzednimi tytułami autora, to jest trochę inne, jest inaczej skomponowane, jest w gruncie rzeczy dosyć eksperymentalne, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Zanim przejdę do rzeczy, wspomnę o tym, co mnie osobiście poraziło w oczy, praktycznie już od pierwszych zdań. Powtórzenia. „Dźwięki”, „dźwięki”, „dźwięki”, jeszcze raz „dźwięki”, na początku jeszcze „światła”, „światła”, dużo „świateł”. Poza tym, niektóre zdania brzmią nieco… Sztucznie. Myślę, że jest to efekt próby napisania czegoś w nieco inny sposób – bardziej poetycki, wyniosły, artystyczny. Objawia się to na przykład innym szykiem zdań, czy konstrukcją całych akapitów, no i ogólnie, jest tu albo biało, albo czarno. To znaczy, jest wiele zdań, które brzmią bardzo dobrze, ładnie, solidnie, ale są również takie, które wypadają sztucznie (o czym już pisałem), takie, których sens się rozmywa, no i takie, które brzmią po prostu dziwnie, źle. Ale na całe szczęście, jasna strona znacząco „przykrywa” tę ciemną, jeśli mogę to tak określić. Zdecydowanie częściej towarzyszyły mi pozytywne wrażenia. Nowy szyk sprawdzał się, dobrane słowa w większości przypadków spełniały swoje zadanie, nadając opowiadaniu innego, bardziej artystycznego charakteru. Kolejne opisy są barwniejsze, ciekawsze, bardzo dobrze oddają to, że treść jest w gruncie rzeczy czymś w rodzaju wizualizacji wygrywanych melodii.

 

Również tematyka jest powiewem świeżości. Ogólnie, ponieważ zdarzyło mi się sędziować w niejednym konkursie literackim, znam kilka prac konkursowych autora oraz innych tytułów. „Symfonia” w żaden sposób nie przypomina żadnego z nich. Również zaangażowanie w fabułę Octavii było dobrą decyzją, co z kolei znajduje swą kulminację w końcówce. Nie jest ona zbyt długa, nie jest rozbudowana, ale naprawdę świetnie wieńczy wszystko, co zostało opisane wcześniej, nadając całości smutnawy wydźwięk. Bardzo dobrze.

 

Wnikając głębiej w treść, kolejne opisy i scenerie, inspirowane melodiami, wypadają całkiem ładnie, kawałek o znajomym domostwie, czy pokoju z tańczącymi do wygrywanego rytmu zabawkami ma w sobie pewną nutkę nostalgii. Nie jest to zbyt szczegółowo rozpisane, ale myślę, że złapałem koncept. Ogólnie, w poprzednich opisach dużo jest natury, czy spokoju, choć, jak już wspominałem, wrażenie burzą nieco powtórzenia. Bardzo dużo „dźwięków”, przez jakiś czas też „świateł”. Do spółki z kilkoma średnio, czy wręcz źle brzmiącymi zdaniami, obniżają nieco finalną ocenę tegoż opowiadania, ale ostatecznie, i tak jest pozytywnie, świeżo, ciekawie. Jak wspominałem, wygląda mi to na eksperyment z innym stylem, czy też nowym podejściem do tematyki, co się bardzo chwali.

 

Ogólnie, myślę, że warto, aby autor trochę potrenował z tym stylem, nowym szykiem, czy też częściej porywał się na wykorzystywanie synonimów, czy wszelakich poetyckich, artystycznych określeń. Kto wie co się stanie, kiedy styl ten zostanie należycie wytrenowany? Albo kiedy takie opisy opatrzą coś dłuższego? Chyba warto by było spróbować. A może to już się stało, tylko ja jeszcze nie miałem z tym do czynienia? Jest tylko jeden sposób, by to sprawdzić – czytając pozostałe opowiadania autora.

 

Tak więc, „Symfonię” postrzegam jako ogólnie udany eksperyment z nieco innym szykiem, czy bardziej poetyckim wydźwiękiem opowiadania. Mimo paru zgrzytów, całość oceniam pozytywnie. Konkretna próbka wciąż rozwijających się możliwości autora.

 

 

Na razie, to by było na tyle. Do napisania, przy okazji lektury kolejny tytułów z serii "Szeptanych opowieści" ;)

Pozdrawiam!

  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za komentarze :)

 

Jeśli chodzi o "Klacz..." to takie zakończenie było wymuszone częściowo przez limit słów. Przekroczyłem go, a jeszcze do końca się nie zbliżyłem i naprawdę bolało mnie to, że musiałem ciąć i zmieniać; ale później jakoś nie miałem czasu tego poprawiać, więc zamieściłem tak, jak było na konkursie. Derpy miała być alternatywnie, więc była alternatywnie. Może faktycznie niezbyt pasuje, ale jakoś tak wyszło. Ogólnie z tego opowiadania jestem całkiem zadowolony.

"Tajemnica..." została napisana chyba tylko dlatego, że chciałem wziąć udział w tamtym konkursie. Krótko mówiąc, nie miałem jakiegoś konkretnego pomysłu, ale ostatecznie coś napisałem. To chyba tyle, co można o tym opowiadaniu powiedzieć.

"Symfonia". Tutaj najbardziej mnie zaskakuje fakt, że zbiera zdecydowanie pozytywne komentarze, zarówno w tym temacie, jak i kiedyś, kiedy była w osobnym. Opowiadanie napisane pod wpływem chwili raczej (kaprysu?), z którym się nie wyrobiłem na konkurs, a zamieszczać nawet nie bardzo miałem ochotę, ale ostatecznie zamieściłem. Może, jak będę miał kiedyś pomysł, spróbuję napisać coś jeszcze w takim stylu.

 

W każdym razie, miłego czytania pozostałych opowiadań.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Wstawiłem kolejne opowiadanie: "Maledictus", napisane na konkurs w dziale Lyry i Bon Bon. Jest nieco dłuższe, niż ostatnie, jakie pisałem, i podobno fajne. Zobaczymy.

Miałem je rozwinąć, ale problem polega na tym, że aktualnie mam na myśli inne opowiadanie, a poza tym, nie chciałem przedobrzyć.

Problemem jest to, że po dłuższym czasie mam zwykle na tyle innych pomysłów, że ciężko mi rozwijać starsze opowiadania, nie zmieniając ich w coś całkiem nowego. Rozwinięcie tego równałoby się sporym zmianom w już istniejącej treści, które pociągnęłyby za sobą prawie całkowitą zmianę ogólną opowiadania. Jest zatem, jak jest.

Jeśli się spodoba, może spróbuję jednak rozwinąć pomysł.

 

Życzę miłego czytania :giggle:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...
  • 1 month later...

I kolejne opowiadanie konkursowe się pojawiło na liście. "Opowieść" jest krótkim tekstem z motywem podróży, o zebrze i dwójce jednorożców. Trochę postarałem się poprawić jego początek. Nie za wiele, ale tak, żeby brzmiało to lepiej, niż było.

 

Życzę miłego czytania oraz nie tracę nadziei na jakieś komentarze :giggle:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Po pewnym (zbyt długim) czasie powracam by zostawić komentarz na temat kolejnej Szeptanej Opowieści. Tym razem moją ofiarą padła "Legenda Trusty Branda".

 

Nie zawiodłem się - to mogę powiedzieć z miejsca. I po raz kolejny stwierdzam, że co jak co, ale klimat w tych opowiadaniach stanowi ich najmocniejszą stronę - opisy są na tyle sugestywne i plastyczne, że bez problemu przywołują przed oczy obraz spokojnej wioski, rozwijającego się uczucia, by po chwili zmrozić nas do szpiku kości, gdy wraz z bohaterami przebijamy się przez śniegi w drodze do ziemi obiecanej.

 

Całość utrzymana jest w konwencji, która zdecydowanie kojarzy mi się z baśnią - taką w europejskim stylu, więc nie spodziewajcie się za bardzo super-szczęśliwego zakończenia. Ale to dobrze. Bardzo dobrze. Wszystko co u jest pasuje do siebie i mam nieodparte wrażenie, iż jeżeli opowiadanie zostałoby zakończone słowami "żyli długo i szczęśliwie", to fanfik mógłby stracić nieco swojego posępnego uroku.

 

Kreacja bohatera jest typowa dla tego typu pisania. W innych okolicznościach można by się kłócić, iż to postać za idealna - dobra, honorowa, kochająca, stanowcza, dzielna i tak dalej. Jednak tu, skoro mamy do czynienia z taką a nie inną formą, to takie przedstawienie Trusty Branda procentuje, oj bardzo procentuje.

 

Naturalnie znalazło się również troszkę niedoskonałości - jeżeli chodzi o stylistykę, to widać, że celowo została zmieniona na potrzeby opowiadania, jednak zdarzyło się momentami z tym przesadzać, przez co kilka zdań wygląda nieco groteskowo. Krótko mówiąc są przekombinowane. Miejscami swój ohydny łeb podnosiły również powtórzenia, których nawet przy maksimum dobrej woli nie dałoby się uznać za celowe zastosowanie środka stylistycznego. Na szczęście jednak tych błędów nie jest dużo i choć tam gdzie są drażnią, to nie mają aż tak wielkiego wpływu na odbiór całości.

 

Kolejna dobra opowieść - kto nie czytał ten trąba! Gorąco zachęcam do sięgnięcia po ten tekst - i inne też. Tym bardziej, że kolega autor po raz kolejny dobrał świetnie pasującą do opowieści ścieżkę dźwiękową.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tego opowiadania, muszę przyznać, jestem zadowolony. Kiedy zaczynałem je pisać, nawet nie wiedziałem, co z niego wyjdzie, ponieważ miłosne klimaty to nie dla mnie, ale w ogólnym rozrachunku wyszło fajnie. Tak uważam.

Konwencja baśni, takiej pozbawionej szczęśliwego zakończenia, była chyba jedynym, co miałem, kiedy zasiadłem do pisania. Pomyślałem sobie: wszelkie romanse i inne tego typu odpadają, no to może napiszę baśń. A dlaczego, jak napisałeś, w europejskim stylu? Ponieważ na takich bajkach, między innymi, się wychowałem i, moim zdaniem, są jakby ciekawsze.

 

W każdym razie, dzięki za kolejny komentarz :twilight2:

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale wtopa, mało brakowało, a zapomniałbym o komentarzu. :raritylaugh: Na szczęście przypomniałem sobie w porę i już nadrabiam.

 

Jakiś czas temu podczas przeglądania naszego zacnego forum głupota wypaliła mi oczy i potrzebowałem szybko jakiejś komedii, żeby się wyleczyć, a ten temat wyglądał obiecująco. Tak jak przeczuwałem, coś się znalazło - mój wybór padł na „Najbardziej zaufana studentka”, bo było krótkie i z tagiem [Comedy].

 

Do rzeczy:

Krótka, przyjemna komedyjka, znakomicie sprawdzająca się w roli jednorazowego rozweselacza. Początkowo myślałem, że chodzi o jakieś nieudane zaklęcie czy coś (w końcu dym, zamiana w kurczaka itp.), więc punkt kulminacyjny tym bardziej mnie zaskoczył. :D Mimo iż nie pochwalam czynu Twilight (:rarirage:), to jednak fanfic rzuca bardzo ciekawe spojrzenie na powód, dla którego Twi została wysłana do Ponyville. :rainderp:

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za komentarz :)

 

A tak zupełnie przy okazji. Dorzuciłem dwie "miniatury", że je tak nazwałem, z jakiegoś tam konkursu dawno temu, odgrzebane na kompie. Są chyba około 500 słów każda, więc pełnoprawnymi opowiadaniami ich nie nazwę. W każdym razie na końcu listy: "Lyra" oraz "Słodka Celestio". Takie w sumie nic wielkiego i szczególnego, ale skoro już to napisałem...

 

Miłego czytania wszystkim :giggle:

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rzuciłem okiem na owe dwie miniatury (bo akurat mam minimum czasu).

 

"Lyra" - krótkie, luźne, przyjemne i dobrze napisane. Szału nie robi, ale w końcu nie wymagajmy tego od jednej strony tekstu. :rdwild: Na plus.

 

"Słodka Celestio" - Slice of Life pełną gębą! Kto nigdy nie był w tego typu sytuacji niech pierwszy rzuci we mnie... portfelem.:fluttershy4: Chociaż od razu idzie się domyślić, o co chodzi, to jednak nie przeszkadza to w niczym. Mimo braku [Comedy] bawiło mnie o wiele bardziej niż "Lyra", głównie ze względu na to, jak bardzo jest to prawdziwe. :rainderp: W pozostałych kwestiach, podobnie jak wyżej - dobrze napisane, przyjemne w odbiorze. Na plus i polecam! Niech złowrogie "Pip!" będzie z Wami. :crazytwi:

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...
  • 4 weeks later...

Dodałem nieco dłuższe tym razem opowiadanie, "Emanacja", napisane na konkurs o Trixie, na który niewielu uczestników się zgłosiło niestety. Opowiadanie nawiązuje w klimatach do stalkera i liczę, że fanom tego uniwersum się spodoba, a przynajmniej, że mnie nie zlinczują za zbezczeszczenie go :)

Wiem, że miałem pokazać więcej strefy w tym opowiadaniu, ale cokolwiek dodawałem do tego, co już jest, wyglądało to sztucznie, nie pasowało do klimatu i do fabuły, więc tylko poprawiłem to, co już jest. Może kiedyś dorzucę jakieś powiązane opowiadania, ale na razie jest tyle.

 

Życzę przyjemnego czytania i liczę na komentarze :giggle:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...

Szukałem jakiegoś kucykowego sci-fi do poczytania i trafiłem na "Pamięć naszych przodków". Przeczytałem i jestem pod wrażeniem. Nie rozpiszę się bardzo, ponieważ mam problem z nazywaniem własnych emocji, ale wywołało to we mnie pewien niepokój. Podobało mi się tłumaczenie tego starego języka. Jeśli ktoś lubi fiki bardzo angażujące myślenie i wywołujące niepokój to polecam :)

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zabierając się za "Spadającą gwiazdę" postanowiłem lepiej skupić się na recenzji. Pozwól, że będę opisywał moje reakcje "na żywo" :)

Spoiler

 

Pierwsze co zauważyłem, to zablokowana możliwość komentowania. Pewnie fanfik był na konkurs, więc komentarze musiały być wyłączone, lecz zobaczyłem kilka literówek, które od razu mógłbym poprawić. 

Hmm, fotony prędzej byłyby zakrzywiane niż zakłócane i to przez ciemną materię niż energię. Tak myślę.

"3 planeta układu „PS – 772/Q – 41” porusza się z regularnie zmieniającą się prędkością – odparła ESA (Ekspercki System Automatyczny)." - Takie zachowanie planety może normalnie zachodzić jeśli obiega gwiazdę po elipsie. Bliżej gwiazdy będzie poruszać się szybciej niż dalej i te zmiany będą regularne.

Czy jeśli byli na tyle daleko od planety to nie mogli zmienić kursu o kilka sekund kątowych aby minąć nie tak dużą planetę?

"– A jakby wejść na orbitę, a potem korzystając ze słońca, wystrzelić się jak z procy? – zaproponował naukowiec." - Nie, panie - powiedział Newton :)

 

Powiem że pomysł ciekawy. Zwykle kontakt człowieka i kucyka w fanfikach opisywany jest w atmosferze magii i tajemnicy. Tutaj mamy opisane to w bliższy mojemu sercu sposób popularnonaukowy. Jednak sam opis jest daleki od znanej nauki. Jeśli ktoś ma życzenie, to może przeczytać moje reakcje w spoilerze :D. Znalazłem parę literówek. Nie są to błędy popełnione z ignorancji autora, lecz drobne pomyłki wynikające najprawdopodobniej z pośpiechu. Czegoś mi tu brakuje. Być może trochę za mało rozwinięty wątek kucyków. Ogólnie jak na objętość 11 stron fanfik spoko.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zacznę może tak. Żaden tam ze mnie astrofizyk; czy inny wybitny znawca mechaniki lotów kosmicznych; aczkolwiek z drugiej strony sam powtarzam nieraz, że ignorancja nie jest żadnym wytłumaczeniem, a co za tym idzie, nie może służyć jako wymówka, ale przejdźmy do rzeczy.

Komentarze wyłączone; włączę je na powrót; są dlatego, że miałem pewną wizytę trolla, w tym konkretnym opowiadaniu właśnie, i skończyła się ona tymczasowym wyłączeniem możliwości zostawiania komentarzy właśnie.

Co do samego pomysłu, to ja zwyczajnie nie przepadam za typowym łączeniem ludzi z kucykami, i chciałem napisać coś innego, odwołującego się do tego dość oklepanego tematu. Uważam, że takie podejście do motywu jest ciekawsze, niż kolejne, tajemnicze i cudowne przeniesienie bronego (czasem nie, ale zwykle) do Equestrii, najlepiej do lasu Everfree.

Teraz przejdę do reakcji.

 

Spoiler

 

Opowiadanie to miało kiedyś swój własny temat. Nie chce mi się go szukać, ale jednemu czytelnikowi napisałem wtedy coś w stylu, że starałem się trzymać znanej nauki pisząc je. Nie zmienia to faktu, że jest to przede wszystkim fikcja, oparta na nauce, ale nie twarde opowiadanie naukowe. Fizyką się wprawdzie interesuję, ale jedynie amatorsko, niestety. Aczkolwiek, jak wspomniałem, ignorancja mnie nie usprawiedliwia.

Dobra, co do zakłóceń fotonów, to owszem, z definicji fizycznej, powinienem użyć słowa "zakrzywia", ale w języku potocznym, "zakrzywienie" i zakłócenie" strumienia, można uznać za synonimy, ponieważ zakrzywienie przepływu strumienia, zakłóca ten przepływ. Tak uważam. Poza tym, pisząc to opowiadanie, chodziło mi o światło docierające do Ziemi od gwiazdy, zakłócane przez zmienną prędkość obiegającej ją planety. Ta ciemna energia została wrzucona tam natomiast w sposób, mający sugerować, że osoba mówiąca nie bardzo się zna na tym zagadnieniu lub je od razu odrzuca, więc pomija wgłębianie się w szczegóły. Co do faktu, którą "ciemną" powinienem wykorzystać, to było to moje lenistwo i zwyczajnie nie chciało mi się dokładnie sprawdzić. Nie pisałem tego tekstu z podręcznikiem do fizyki pod ręką :) Poza tym, ciemna energia także wpływa na światło, ale nie bezpośrednio. Poprzez rozszerzanie Wszechświata. Mogę się mylić. Jeśli tak, z chęcią wysłucham jak jest naprawdę, ponieważ nie chce mi się szukać teraz. Nie zapominajmy jednakże, że zarówno ciemna energia, jak i materia, są póki co hipotetyczne.

15 godzin temu Zena92 napisał:

Takie zachowanie planety może normalnie zachodzić jeśli obiega gwiazdę po elipsie. Bliżej gwiazdy będzie poruszać się szybciej niż dalej i te zmiany będą regularne.

Owszem, ale raczej nie w odstępach co 12 godzin około, jeśli słońce obiega w mniej więcej ziemski rok. Chodziło mi o wznoszenie i opuszczanie księżyca. Porwałem się na pomysł wyjaśnienia tego fenomenu w ten sposób, że dwa razy na dobę planeta przyspiesza swój ruch obrotowy, a także orbitalny. Nie było tego w opowiadaniu, a bohaterowie mieli do dyspozycji dodatkowe dane, których czytelnikowi poskąpiłem :) Poza tym, chyba większość orbit znanych nam planet stanowią elipsy właśnie? Nawet jeśli w niewielkim stopniu tylko.

15 godzin temu Zena92 napisał:

Czy jeśli byli na tyle daleko od planety to nie mogli zmienić kursu o kilka sekund kątowych aby minąć nie tak dużą planetę?

W którym momencie? Po impulsie stracili systemy, później już nie mieli czasu. Jeśli masz na myśli wcześniej, kiedy zastanawiali się jak minąć planetę, to pomysł ten został odrzucony, jak widnieje w opowiadaniu. Pozostańmy przy tym, że nie znamy wszystkich faktów, które wiązałyby się z przeprowadzeniem takiego manewru. Po namyśle, to byłoby sensowne, ale kto wie, czy wykonalne tym, czym lecieli i w warunkach, w jakich aktualnie się znajdowali? Poza tym, chyba nie pisałem nigdzie, że ta planeta jest mała. No i, tak czy owak, po takiej zmianie kursu musieliby go ponownie korygować. Jak jest napisane w opowiadaniu.

15 godzin temu Zena92 napisał:

- Nie, panie - powiedział Newton

- Czemu nie, drogi kolego? - spytali równocześnie Hohmann i Wietczinkin, jednako zaskoczeni.

Manewr asysty grawitacyjnej, wspomaganej, można wykonać nawet przy pomocy słońca; w danej sytuacji oczywiście, ponieważ można wykorzystywać słońce do takich manewrów, ale jeśli chcesz zmienić prędkość ruchu względem obiektów o znacznie szerszej skali, niż pojedynczy układ słoneczny; dla zwiększenia wydajności napędu. Oczywiście byłby taki ruch, albo wielokrotnie powtarzany, albo pierwszym lub ostatnim etapem całej serii asyst grawitacyjnych, mających na celu nadać statkowi odpowiednią prędkość.

Nie zapominajmy, że jest to rozmowa trzech doświadczonych facetów, którym pomysłodawca nie musi wyjaśniać za pomocą sławnych jabłka/pomarańczy/innego owocu i długopisu/ołówka/innego przedmiotu, jak działają prawa fizyki. Rzucił krótkie hasło, po którym reszta wiedziała, co miał tak naprawdę na myśli. Że to nie będzie takie łatwe, ani szybkie, jak to brzmiało, ale wiadomo, o co mu chodzi. Poza tym, pomysł odrzucono, więc nie drążyłem jego szczegółów.

 

 

Zawsze uważałem, że nie należy w opowiadaniach sci-fi, skupiać się zbytnio na szczegółach technicznych, ponieważ prędzej czy później znajdzie się ktoś, kto wykaże błędy, jakie popełniłeś. Inna sprawa, że dzięki temu można się czegoś nauczyć, ale mniejsza z tym.

Fajnie, że przeczytałeś i skomentowałeś :) 

Edytowano przez Arkane Whisper
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na tyle wciągnął mnie twój styl że postanowiłem przeczytać coś innego niż sci-fi. Wybór padł na "Changeę". Podoba mi się staroświecki język jaki użyłeś i klimat podróżnika, który wędruje po terenach mało znanej cywilizacji. Mam wrażenie, że celowo zignorowałeś przedstawienie podmieńców pokazanych w serialu i komiksach (wiem że fanfik powstał na długo przez odcinkiem z 6 sezonu z changelingiem). Zmiennokształtni są przedstawieni jako istoty zaawansowane, przyjacielskie i gościnne a przede wszystkim honorowe. Całkowicie zostało pominięte ich żywienie się miłością. Lecz, gdyby taka sytuacja rzeczywiście była w serialu to czy Chrysalis podjęłaby się tak niebezpiecznego przedsięwzięcia jakim było podbicie Equestrii aby przejąć jej miłość? Chyba że cały opis został mocno podkolorowany przez podróżnika, jak to nie raz było w rzeczywistości. Podsumowując podoba mi się forma fanfika, styl i język. Fabuła też jest dobra, pod warunkiem jeśli będziemy rozpatrywać ją w granicach Alternative Universe. 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

‎2016‎-‎09‎-‎13 at 20:47 Zena92 napisał:

Lecz, gdyby taka sytuacja rzeczywiście była w serialu to czy Chrysalis podjęłaby się tak niebezpiecznego przedsięwzięcia jakim było podbicie Equestrii aby przejąć jej miłość?

Być może chciała podbić Equestrię, aby zaspokoić osobiste ambicje? Albo z braku możliwości wyżywienia populacji tradycyjnymi metodami? Być może jednak i tak, że miłość nie tyle jest pożywieniem, co jakimś specyfikiem, który dla podmieńców jest wyjątkowo cenny, pożądany wręcz.

Co do przedstawienia podmieńców, to jakoś samo tak wyszło. Niezbyt mi się podobało ich stereotypowe wtedy ukazywanie, jako bezmyślnie posłusznego roju.

Inspirację na to opowiadanie zaczerpnąłem przeglądając relację średniowiecznego podróżnika arabskiego. Ogółem cieszę się, że udało mi się właśnie tego typu styl i klimat zachować w nim.

W każdym razie, dzięki za komentarz :) 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zajrzałem tutaj szukając kolejnej ciekawej lektury. Wybór padł na "Legendę Trusty Branda".

 

Szacun, to kawał dobrej roboty. Przede wszystkim, pochwały należą się za baśniowy klimat. Pod tym względem fanfik to mistrzostwo. Jakby to ująć... po prostu czuje się w tym świecie życie. Można łatwo wczuć się w klimat.

 

Jako legenda, opowiadanie bardzo dobrze spełnia swoją rolę. Główny bohater może wydawać się trochę wyidealizowany, ale tak to już jest w legendach.

 

Co do wad... Pojawiały się czasem zgrzyty w stylistyce, ot autorowi zdarzyło się przekombinować niektóre zdania, na szczęście takie wpadki to rzadkość.

 

Ocena: 9/10:twilight3:

 

Pozdrawiam i czekam na nowe dzieła.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Tym razem coś nowego. Wiersz z konkursu: Oratio Vincta. Ponoć głęboki, daje do myślenia i chyba wieloznaczny, i takie tam opinie o nim były. "Sen" jest na końcu listy, pośród miniatur, jakby ktoś miał ochotę rzucić okiem. Jedyna różnica w stosunku do tego, jak był zaprezentowany na konkursie jest taka, iż pojawiły się zgubione w euforii napisania wiersza znaki interpunkcyjne :twiblush:

 

Pozdrawiam oraz życzę miłego czytania :giggle:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znowu zaglądam w poszukiwaniu dobrej lektury. Tym razem wybór padł na "Spadającą gwiazdę".

 

Wow. Kolejne opowiadanie, które ma w sobie to coś. Z jednej strony bajkowa atmosfera Equestrii, z drugiej astronauci walczący o życie... Nie da się tego prosto opisać. Trzeba to samemu poczuć.

 

Czy można by coś dodać? Oczywiście, można by trochę rozbudować bohaterów czy niektóre wątki, ale dla mnie dobrze jest tak, jak jest.

 

Jedyna wada to tylko występujące czasami literówki, ale nie zakłócają one radości z lektury.

 

Ocena: 9/10 :lunasmile:

 

Pozdrawiam i czekam na kolejne opowiadania.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...