Skocz do zawartości

Wasza przyszłość


Linds

Recommended Posts

Jestem przy końcówce technikum kierunek "Technik żywienia i gospodarstwa domowego." Możliwe ,że po maturze pójdę na studia w kierunku technologii produkcji. Na pewno chce zostać kucharzem , bardzo dobrym kucharzem.Mogę też dalej trzymać się "planu". Mianowicie mam z przyjaciółmi firmę w UK. Firma prosperuje i to dość dobrze. Mam też taki pomysł. Nauczę się Polski krzyżowej i otworze szkołę w Japonii ,ale to wymaga lat.

Jak firma dobrze funkcjonuje i to jeszcze za granicą no to pełen sukces,domyślam się związana z gastronomią :D,wszystko za granicą bo w polsce przyjdzie taki urzędas i po robocie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 10 months later...

Cóż dawno nikt nie pisał. 

 No to zaczynamy. 

Właśnie skończyłem zawodówkę zawód monter zabudowy i robót wykończeniowych w budownictwie.  Czyli płytkarz malarz. Praca nie łatwa ale na brak nie narzekam.  Teraz tylko zdać czeladnika, nabrać doświadczenia, popracować kilka lat i otworzyć własną firmę.  A jak to nie wypali do wojska wtedy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skończyłem technikum informatyczne, planuję studiować w kierunku informatycznym, choć trochę Mi się nie chce. Programuję i nawet to lubię i Mi to wychodzi, ale obawiam się, że to nudne i zmarnuję sobie trochę życie (będzie nudne), więc chciałbym być grafikiem, co Mi trochę słabo idzie. Poza tym rzucam się na wszystkie dziedziny naraz i w efekcie mało idzie do przodu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Mam za dużo wolnego czasu (no, w sumie to go nie mam, a przynajmniej nie powinienem mieć, ale prokrastynacja się odzywa), więc zacząłem rozmyślać nad swoją drogą i jak wiele się pozmieniało przez ostatni rok. W sumie ciężko mi uwierzyć, że udało mi się w końcu polubić naukę i utrzymać na jednym z najbardziej wymagających kierunków na UW, gdy wcześniej nie potrafiłem znaleźć w sobie motywacji, by choćby podejść do sesji na pospolitych kierunkach na kiepskich uczelniach czy w ogóle w szkołach policealnych. A może to właśnie wyższy poziom sprawił, że zaczęło mi się chcieć? 

 

W sumie patrzę na swoje poprzednie posty w tym temacie i nie poznaję siebie. Nie, nie dlatego, że przestałem myśleć o wyjeździe, wręcz przeciwnie, ale nie wiem już, co mi siedziało w głowie, żeby skazywać się na pracę kucharza. Nie, żeby było to ujmujące, ale stać mnie na więcej. Rok studiów dał mi pewność, jakiej nigdy wcześniej nie miałem. Wciąż co prawda mam ciężki kompleks niższości, ale przynajmniej nauczyłem się analizować innych ludzi, i gdy wcześniej zawsze stawiałem się niżej, tak teraz, gdy na nich patrzę, zawsze odzywa mi się w głowie głosik mówiący - przecież ja wiem od nich więcej, szybciej kojarzę fakty, rozumiem z miejsca rzeczy, nad którymi oni muszą myśleć dłuższą chwilę... Więc dlaczego niby uważam się za gorszego? No, może dlatego, że z pieniędzmi u mnie krucho - ale czy żerowanie na rodzicach, wyjazdy, imprezowanie i regularne żywienie się w niezłych lokalach - a przez to wszystko pozowanie na obytego człowieka - jest lepszym od zarabiania na siebie, nawet jeśli trzeba się trochę martwić o utrzymanie? 

Pocieszam się, że wiem, co na ten temat powiedziałby Konfucjusz. :derp6:

 

Mam nadzieję, że jednak uda mi się zrealizować moje nowe marzenie, które znowu zaczyna się od wyjazdu z Polski, ale kończy nie w Australii ani Kanadzie, ale w Chinach albo Japonii, zależnie od tego, gdzie poprowadzi mnie los. A tam, mam nadzieję, uda mi się zostać nauczycielem. Ale przedtem czekają mnie jeszcze 2 ciężkie lata wypełnione nauką i pracą, bo chociaż stypendia chińskiego rządu są hojne, to po pierwsze, trzeba zasłużyć, a po drugie - trzeba mieć trochę własnego wkładu. Wdzięczny jestem rodzicom i losowi, że są w stanie pomóc mi na tyle, że opłacą czesne i dadzą jeszcze trochę szekli, chociaż większość kosztów życia i tak muszę pokrywać sam. Do tego muszę odkładać na bilety, a nie jest to mała inwestycja, zwłaszcza jeśli planuje się chociaż jedną czy dwie wycieczki do Japonii w trakcie stypendium.  

 

Przyznam, że chyba najbardziej motywującym do nauki czynnikiem jest praca w Maku. Gdy pomyślę, że mnie czekają jeszcze najwyżej 2 lata (a mam wielką nadzieję, że jednak mniej) takiej pracy, a są ludzie, którzy nie mają ambicji na cokolwiek więcej, od razu chce mi się uczyć. Jednak ciągle im się dziwię. Naprawdę nie potrafię spojrzeć z perspektywy osoby zadowalającej się fizyczną pracą bez żadnych możliwości rozwoju, która znajduje szczęście w pójściu na piwo po pracy i wypełniającej wolne dni piciem na plaży czy ławce w parku. To jest łatwa droga. Masz pracę, w której wiele od ciebie nie wymagają, dość wolnego czasu i pieniędzy na jakieś tanie hobby... I co dalej? Co za 10 lat? Dalej będziesz stać w tym samym miejscu, bogatszy o 10 lat doświadczenia w pracy, którą opanowujesz w tydzień i serię chorób zawodowych? Czasem czuję się w tej pracy jak antropolog badający dzikie plemię. Próbowałem zresztą zadawać te pytania w okrężny i bardziej subtelny sposób, i odpowiedzi zasadniczo nie podobały mi się. Czasem smutno mi, że nie potrafię dostosować się do tego poziomu i przestać stać na uboczu, ale potem myślę o tym wszystkim i  dochodzę do wniosku, że nie warto. Dobrze jest należeć do tej niewielkiej części ludzkiej populacji, która może i chce kształcić siebie i innych. 

 

No, więc aktualnie tak sobie wyobrażam swoją przyszłość. Wybrałem ciężką drogę i nie jest to droga wyłącznie na następne kilka lat, ale być może na całe życie, i mam nadzieję, że starczy mi determinacji, by z niej nie zboczyć. 

 

Tl;dr Arłuk Pauka

  • +1 5
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Airlick Wiesz..są ludzie którzy mają naprawdę różne cele w życiu. Niektórzy za najważniejszą będą uważali pracę i możliwość samodoskonalenia się. Inni będą stawiali na miłość i nie będzie im przeszkadzała spokojna i pewna posadka, nawet mało wymagająca, ale stabilna i niezbyt wygórowane rozrywki. Nie każdy po prostu od razu może sobie wyznaczyć tak ambitny cel i do niego dążyć. Wszystko zależy od człowieka i poświęcenia. Więc, w sumie, nie ma co się dziwić, ze niektórzy po prostu mają mało ambicji odnośnie pracy i są bardziej ambitni w innych dziedzinach życia. :v 

Oczywiście życzę ci powodzenia w swoim marzeniu, mam nadzieje, że je zrealizujesz. 

 

Ja osobiście nie mam aż tak wielkich i skomplikowanych planów. Wiem, że chcę ukończyć prawo a potem? Nie wiem, może zostanę na Uniwerku jako doktorant i polubię nauczanie i pracę w katedrze prawa międzynarodowego i ochrony środowiska? A może zdecyduje się na radcę prawnego? Chociaż na pół etatu. Zawsze zostaje jeszcze branża turystyczna, albo ochrona środowiska..Plany są, ale na razie mało konkretne, choć na mój wiek to i tak nie jest pewnie źle :twiblush:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba już jestem w etapie "co dalej" ;) Kończące się studia, lada moment obrona. Przy okazji praca w kierunku który wybrałam, czyli prowadzenie kursów plastycznych, artterapia, przeróżne warsztaty i praca animatora, również kultury. No i poczynione plany mieszkaniowe, gdzie cały czas jest jakieś "ale", które nie zezwala na moją ucieczkę z domu rodzinnego w tak pełnej formie jaką bym sobie życzyła, więc chociaż z doskoku muszę tam wracać. W wolnych chwilach udaje mi się zdobywać zamówienia które realizuję kiedy jestem dyspozycyjna czasowo, czyli pełen komfort.
Z planów do zrobienia, to zwiększyć ilość godzina na jaką jestem zatrudniona, co da możliwość o ubiegania się o status czynnego nauczyciela. Partner marudzi żeby zabrać się za zajęcie stanowiska kierowniczego wypoczynku dzieci i młodzieży, ale jakoś cały czas troszkę się stracham i bezpiecznie trzymam się wychowawczego ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Praca, praca i jeszcze raz praca. Studiów nie skończyłem, ponieważ nie miało to większego sensu i nie chciałem ładować w to pieniędzy. Uważam, że była to sensowna decyzja, zwłaszcza że kierunek, który sobie wybrałem, nie gwarantuje pracy (ot, takie powołanie). Teraz pozostaje mi tylko łapać awans, warto też założyć rodzinę. Starzeję się.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3.08.2016 at 12:39 Major Degtyarev napisał:

Ja na razie planuję maturę poprawić i tyle,nie mam ambicji,puki co pracuję na kamieniołomie więc coś tam mam,ale emerytury tam się nie dorobię.Planuję tylko do policji iść i tam dorobić się na emeryturę.

Emeryturę? W św. Mikołaja też wierzysz? :P Oczywiście, mundurówka to dobry wybór i chętnie sam bym się tam wybrał, gdybym tylko miał jakąś kondycję. Blacha zawsze dobra rzecz, no i w mundurze wygląda się bardziej po ludzku, trochę jak w koszuli.

Ostatnio z planowania zastanawiam się, czy w ogóle będę miał dzieci. Trochę to smutne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 months later...

Jestem w 4 klasie Technikum na profilu Grafika Komputerowa, po maturce mam zamiar popracowac przez polowe wakacji, a druga polowe spedzic na koncertach i podobnych wydarzeniach : ) Studia oczywiscie powiazane z grafika ale nie wiem czy dzienne czy zaoczne :/ Nie mysle i nie chce myslec teraz o tym co bede robil po studiach, raczej o swoja przyszlosc sie nie boje, ale myslenie o tym by mnie i tak dobijalo.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 10 months later...

W planach mam jak na razie napisanie sprawdzianu gimbazyjnego na zadowalający wynik i dostanie się do dobrego liceum w Lublinie na profilu mat-fiz.

Idę na ten profil bo najlepiej mi wychodzi matma i informatyka, fizyka już troche mniej.

Jakbym miał iść troche bardziej do przodu (studia itd.) to był wybrał jakieś studia w dziedzinie informatyki i może (jakbym bardziej się rozwiną w tym) to jakieś studia graficzne, ale to tylko przypuszczenia i do studiów może wiele się zmienić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 7 months later...
  • 2 weeks later...

Po niezadowalających wynikach maturalnych,które nie dawały mi szansy na przyszłość nie mam za bardzo czym się zająć, oprócz cholernego rolnictwa którego nienawidzę. Teraz zabieram się do jakiejś papierkowej roboty na uniwersytecie z nadzieją że jak odpracuję rok to może mnie przyjmą z tymi nędznymi wynikami. Miesiąc temu przeprowadziłam się do Rosji i skończyłam na zawsze z uprawą czereśni. Teraz mam pyry, drzuzgawki i przeklęte jabłka.

 

Najgorsze że w tłumaczeniu na Rosyjski moich dokumentów przeinaczyli moje nazwisko na Szwarc :flutterage:

W Polsce nazwisko też sprawiało problemy, mimo że to nazwa zwykłego grzyba, ale takiego numeru jeszcze nie było.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 24.07.2018 o 22:52, W.B. napisał:

Najgorsze że w tłumaczeniu na Rosyjski moich dokumentów przeinaczyli moje nazwisko na Szwarc :flutterage:

W Polsce nazwisko też sprawiało problemy, mimo że to nazwa zwykłego grzyba, ale takiego numeru jeszcze nie było.

 

Ja mam nazwisko Lutze i też jest niezła faza, jak ludzie próbują to przeczytać/zapisać. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...