Skocz do zawartości

[RPG] Pod Gryfim Pazurem


Zegarmistrz

Recommended Posts

„Wskazanie miejsca gestem dłoni. Ciepły uśmiech. Słowa wypowiadane dokładnie… I to nie byle jakie słowa.” Młodzian powiesił płaszcz na oparciu siedzenia krzesła, na którym po chwili zasiadł. „Muszę być czujny. W końcu nie mam do czynienia z byle kim.” Chłopak zaczął przyglądać się nowej towarzyszce rozmowy. „Teraz mogę się jej lepiej przyjrzeć.” Zboczeniec. „C-co?! Wcale nie o to mi chodziło!” W tym momencie chłopak lekko się zarumienił. „Osz ty… Nawet nie spojrzałem się na…” Zdał sobie sprawę, że myśląc o tym, jego wzrok padał coraz niżej, zbliżając się do… „Starczy! Nie spojrzałem tam koniec końców i dobrze o tym wiesz! Znaczy wiem.. Wiemy.”

 

Otworzył szerzej oczy. Nic nie mówił, siedział cicho. „Chyba muszę coś powiedzieć.” Brawo, Sherlocku.

 

-Och… Gdzież moje maniery… Zwę się Adrian. Przepraszam za nietakt, jednak nie mogę się powstrzymać. Wręcz muszę o to zapytać. Jak Pani godność? Wybacz, jeśli nazbyt się spoufalam w tak krótkim Czasie. Nie omieszkam zaprzestać Panny niepokoić i natychmiast się oddalić. Po prostu… - w tym momencie spojrzał kobiecie prosto w oczy. Te same, którymi patrzyła na niego, odkąd pojawił się w jej okolicy. Te same, które zdawały się patrzeć nie na niego, lecz przez niego. Jakby zaglądały w jego duszę i przeszukiwały najciemniejszy zakamarek jego serca.

 

„Piękne… Prawie jak te, które mam okazję oglądać tam… Nie ma mowy o pomyłce.” Zakłopotał się, czemu nie dało się zaprzeczyć. Wskazywało na to jego zachowanie, przerwana wypowiedź, a dla każdego, kto by teraz zaglądał mu w umysł, także myśli. „Nie zapominaj gdzie jesteś.” Postanowił szybko przekuć to słabe zagranie w swoją korzyść. Miał kolejnych kilka chwil na zbadanie sytuacji.

 

„Ubranie jakby ze średniowiecza… Hmm… Może inne uniwersum? Realia? Steampunk? Albo kreacja własna. Gorset, rozdzielana suknia, czarne spodnie, rękawy się rozszerzają. Ubrania nie krępują ruchów. Nie dostrzegę butów, ale te oczy, ta biel, te złote hafty na pelerynie… A właśnie…”

 

-Nie jest zacnie Pani za ciepło w tym płaszczu? – szybko zmienił temat, odwracając uwagę od poprzednich wypowiedzi, jednocześnie starając się zbudować jakąś milszą więź, z uczestniczką rozmowy. Nic się nie zmieniło. Pomimo ostrożności, nadal był ucieszony rozmową, jego głos był wesoły, ciepły. Wydawał się szczęśliwy. „Pani jest z wyższych sfer, tego nie da się ukryć, jednak te spodnie pod suknią są interesujące…”

 

-Proszę również o wybaczenie, za powieszenie swojego płaszcza tutaj. Wolałbym go nie spuszczać z oczu. Nie, żebym nie ufał tutejszej ochronie. Jestem do niego, jakby to powiedzieć, mocno przywiązany.

 

„Ciekawe, czy zainteresuje ją ta informacja. Jak przebiegnie dalszy ciąg rozmowy. Jest miła czy dumna? Pyszna i arogancka czy skromna i życzliwa? A może zimna i okrutna? Kim jesteś tutaj?” Wydawał się szczęśliwy. A może po prostu rozbawiony?

 

Wydawał się szczęśliwy. Czy po prostu grał?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Karczmarz z uśmiechem, choć bez słowa chwycił za kufel i sięgnął po dwie butelki spod lady. Odkorkował obie i rozlał ich zawartość po wnętrzu kufla.

- Tak silne jak poprzednie. Ale tylko w smaku, bowiem do głowy nie uderza mocniej aniżeli silna kawa. Smak chmielu doprawiony delikatną nutą odwagi, kroplą dumy i garścią pewności siebie. W sam raz na trunek przed walką, wszak nawet największym się trafia kolano z waty. Nie twierdze że waść taki ma problem, ale dobrego trunku i tak nie pożałuję.

Co mówiąc postawił pieniący się jeszcze napój tam, gdzie Bosman go odstawił, nie za daleko, nie za blisko, ot, na wyciągnięcie ręki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żołnierz przestał oglądać ludzi w karczmie i odwrócił się do karczmarza.

-Dziękuję ci.- Powiedział z uśmiechem po czym wziął kufel w dłoń i wypił łyk.- Rzeczywiście wyśmienity trunek muszę przyznać.- Dodał.- A co do kolan z waty to wiele razy zdarzało mi się wcześniej doświadczyć tego uczucia. Jednak na szczęście moi kompani pomogli mi i daliśmy radę wyjść z niezłego bagna.- Bosman wziął kolejny łyk. Odniósł wrażenie, że karczmarz jest bardzo zadowolony z rozmowy oraz ze swojej pracy.- Zapytam z ciekawości. Czy zdarzyło się tutaj kiedyś jakieś zamieszanie czy zaklęcia działające są wystarczająco dobre.- Widać było, że Bosman chciał zachęcić do rozmowy właściciela karczmy aby umilić mu trochę pracę.

Mam tylko nadzieję, że się nie obrazi za moje pytanie.  Zastanawiał się obserwując karczmarza zza ladą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ano burdy się zdarzały, jak w każdej szanującej się karczmie. Na niektóre Pan zezwalał, inne kazał przerywać i uczestników grzywnami nagradzać. Ale magiczne nie. Za stare i za silne zaklęcia się tu rozchodzą, tak długo jak w magii nie będzie ni krzty woli zrobienia komuś krzywdy, nawet psotnej, tak długo proste zaklęcia będą działać. O, jak ten tam - wskazał przez pomieszczenie w kierunku stolika przy którym siedział Alder - kilka czarów miotnął, ale że żaden z nich na krzywdę bliźniego nie zamierzony, to i zaklęcia pilnujące spokoju nie zareagowały. A co do kompanów, dobry kompan jest jak mocna lina, są czasy kiedy trzeba go dźwigać, ale dobrze zadbany, zawsze nas udźwignie w chwilach potrzeby.

Co mówiąc spojrzał pod ladę z wyrazem zadowolenia. Mało który wiedział, że karczmarz trzymał tam solidnych rozmiarów pałkę, co to nie raz i nie dwa niejedną burdę uciszyła w tym przybytku. Ot, taki jego "kompan, na dobre czy i złe.

- Gdyby czegoś waść jeszcze potrzebował, śmiało wołać, jak nie ja, to pewnie kto z obsługi postara się dopomóc - pożegnawszy się, karczmarz skierował kroki na zaplecze, do kuchni, żeby dopilnować kucharzy, a i może poplotkować trochę, bowiem dobre słowo to często wyjątkowo dobra waluta.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bosman słuchał opowieści karczmarza w milczeniu. Kiedy skończył wziął łyk piwa i odstawił kufel na ladę.

-Dziękuję. Na pewno skorzystam.- Powiedział za karczmarzem. Widział jak wchodzi on na zaplecze i postanowił ponownie odwrócić się w stronę karczmy. Przez chwilę obserwował jakąś parę przy stoliku, później dziwnego jegomościa. Był jakby rozmazany. Jednak nie przywiązywał zbytniej uwagi aby go zapamiętać. Za to wziął swój kufel.

-Twoje zdrowie karczmarzu.- Powiedział do siebie po czym wziął kolejny łyk swojego trunku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Roześmiała się dźwięcznie i serdecznie, słysząc jego słowa i widoczne zakłopotanie. Nie tak, jak gdyby go wyśmiewała, nie... Ale znała dar tego śmiechu i wiedziała, że uspokoi go i pozwoli mu się rozluźnić. "Ludzie tak łatwo ulegają miłym słowom i ładnemu uśmiechowi... A przecież nie to się liczy." - pomyślała smutno, lecz czuła, że on tak tego nie odbierze. W tej karczmie nie znajdowali się ludzie, a otaczającą go dziwaczna i trudna do pojęcia moc zupełnie ją w tym utwierdzały.

Posłała mu serdeczne spojrzenie i lekko dotknęła dłoni, gdy wypowiadała swe imię. Chciała pokazać, że te osobiste pytania nie przeszkadzają jej.

- Proszę się nie oddalać. Będę zaszczycona towarzystwem tak czarującego mężczyzny i z pewnością mniej samotna. Na imię mi Kassandra.

Nosiła wiele imion, ale to było jej ulubionym. Przez twarz dziewczyny przemknął cień wspomnień - ahhh... już tak dawno go nie używała... To właśnie to imię nosiła, gdy po raz pierwszy poznała smak stali rozrywający wnętrzności i gorycz łez palących bardziej ze świadomości zdrady, niż przez ból ran broczących szkarłatem. Tak... Ale to była tylko przeszłość, dawno przez świat zapomniana i włożona między mity.

Szybko odegnała makabryczne myśli i zabrała dłoń, aby nie kłopotać go teraz zbytnim spoufaleniem z własnej strony. Nie chciała okazać, że dostrzegła jego zakłopotanie i wzrok lustrujący jej ciało.

- Również jestem przywiązana do swego płaszcza - Czy to możliwe, aby dostrzegł cienie tańczące pod jego krawędzią..? - więc w zupełności rozumiem Pana zachowanie.

Patrzyła na niego życzliwie i ze szczerym zainteresowaniem, łagodnym głosem starając się dać mu poczucie ciepła i jednoczenie odwrócić uwagę od własnego płaszcza. Czyżby on również coś ukrywał? Nie lubiła jednak zadawać kłopotliwych pytań.

- Być może otrzymał go Pan od wyjątkowej osoby? Lub ma w niej dar od wybranki swego serca? Albo po prostu Pana chroni. - To były tylko pytania retoryczne. Podsumowała je wyrozumiałym uśmiechem i zręcznie zmieniła temat. Obserwowała go wnikliwie przy następnym pytaniu.

- Okropnie dziś pada. Może miałby Pan ochotę złożyć zamówienie?

Szczery uśmiech rozjaśniał jej oblicze, ale nie mogła pozbyć się z głowy myśli o tym, dlaczego tak na nią reagował. Czyżby się już kiedyś spotkali..? Ma takie znajome oczy....

Edytowano przez Monti
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cienie są cierpliwe. A raczej są wieczne, więc czas jest dla nich niemal bezwartościowy. Ale jednak do karczmy zaczęli schodzić się goście i wymagali obsługi. To ich cierpliwość była tutaj ważna i jak najszybciej trzeba zająć się nimi. Odezwał się do swojego rozmówcy najwyraźniej należącego do tych osób, które z wyborem się nie śpieszą. Cóż ma tak dużo czasu ile zostało do rozpoczęcia pojedynków.

- Proszę mi na chwilę wybaczyć ale inni goście czekają. Ale niech się Pan nie martwi moja kopia będzie przy Panu, by odebrać zamówienie i odpowiedzieć na pańskie pytania.

Ukłonił się i ruszył do stolika przy którym siedzieli Adrian i Kassandra. Jednak gdy on szedł w ich kierunku, w miejscu gdzie stał pozostała obiecana kopia jak gdyby istota dalej przed nim stała.

 

W drodze kelner przyjął wielkość mężczyzny, bo w jego przekonaniu to on najpewniej wstałby w razie jakichkolwiek sytuacji. Podszedł, skłonił się lekko i powiedział swoim szepczącym głosem.

- Witamy w naszej karczmie. W czym mógłbym Państwu pomóc? Proponuję Państwu naszą specjalność jaką jest "Czarująca Mgiełka". Znakomity trunek dla każdego wędrowca, wojownika bądź myśliciela strudzonego dniem.

Mówił lecz jego maska się nie poruszała. Nic nie świadczyło też, że cokolwiek pod nią się porusza. Po prostu dźwięk się wydobywał spod niej bez wyraźnego powodu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ależ oczywiście droga Pani. Mamy bogaty wachlarz herbat, naparów, i wszelakich kombinacji trunków owocowych. W naszych piwnicach spoczywają butle i beczki wypełnione płynami, które powinny zadowolić każde podniebienie. A zatem jaki konkretny trunek Pani preferuje?

Cień skierował swoją maskę, która jak do tej pory patrzyła na oboje naraz, w stronę damy. Z otworów spoglądały jego pełne fioletowe oczy prosto w jej spojrzenie jak nakazywała etykieta. Istota nie znała emocji, więc uśmiech rozmówczyni nie miał dla niego zbytniego znaczenia. Ot co kolejny element etykiety. Nie ważne czy klient był rozwścieczony, w euforycznym nastawieniu, czy zrozpaczony, liczyło się tylko to, by go obsłużyć jak najlepiej potrafił. Reszta to tylko detale, które pamiętał lub które nie był ważne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Obsługa była sprawna, w kilka chwil zabrała płaszcz i przynosząc ciepły ręcznik w zamian. Domyślałaś się że owo ciepło nie było natury zwyczajnej.

- A to pani herbata, ze świeżo zebranych ziół i owoców rosnących w ogrodzie.

Postawił przed nią miło parujący kubek przyjemnie pachnącej cieczy.

- Zaś w kwestii zup, jeśli nie ma pani jakiegoś konkretnego życzenia, to polecam "Kurkówkę", wybitne połączenie kurek, ziół, podane na ciepło bądź schłodzone, wedle upodobań.

Co mówiąc skinął na koleżankę by ta zajęła się drugą z pań, sam zaś przygotował się do przyjęcia zamówienia.

 

Podeszła do mnie wyglądająca na miłą klacz z obsługi. 

- Jeśli to nie sprawi kłopotu, poprosiłabym czarną herbatę z miodem, najlepiej mocną - powiedziałam uprzejmie, pamiętając o wpajanych mi od dziecka dobrych manierach. - W prawdzie nie jestem zbytnio głodna, lecz skuszę się jednak na niewielką porcję ciepłego rosołu - dodałam po niezbyt długiej chwili.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Zatem proszę o chwilkę cierpliwości, zaraz przyniosę.

Klacz wykonała ukłon, po czym udała się w kierunku drzwi kuchennych. Wystarczyły trzy minuty, żeby wyłoniła się z takowych, razem z tacą.

Kiedy tylko znalazła się ponownie przy stoliku, zaczęła ściągać z tacy rzeczone zamówienie.

- Koszyczek ziół różnego sortu, coby dodać kurzej nalewce trochę smaku, rzeczona nalewka, przygotowana pieczołowicie przez naszego mistrza kuchni, oraz kubek naparu z czarnoziela, zwanego potocznie herbatą, razem ze słoikiem świeżego miodu z licznych kwiatów naszego ogrodu. Życzę znacznego, a jeśli będzie pani czegoś jeszcze potrzebować, wystarczy zadzwonić - co mówiąc, klacz nie tylko stawiała wymienione potrawy przed gościem, ale też dostawiła koło niej mały dzwonek, który miał służyć celom powiadomienia kogoś ze służby o kolejnych zamówieniach.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do tawerny Pod Gryfim Pazurem Wkroczyła przez drzwi oczywiście tajemnicza Postać. Ubrana była w czarną bluzę lecz tylko z lewym rękawem, skórzaną rękawicę na lewej dłoni., ciemnobrązowe spodnie w stylu bojówek, czarne glany typu ranger 10. Na twarzy miała również czarną maskę wyglądajaca nieco jak lustro. widać było jej skórę na szyi nieco pozbawioną pigmentu koloru, taką poszarzałą delikatnie oraz ciemne prawie czarne włosy. Umięśnienie postaci mimo jej szczupłej postury było widocznie i znaczące. Nieco przypominało umięśnienie bokserskie. Na plecach niosła torbę. dosyć dużą brunatną wykonaną na oko z bardzo mocnego materiału. Jej maskę znaczyło ledwie widoczne przez jej kolor pękniecie czy może raczej przecięcie na wysokości mniej więcej ust. Postać podeszła do Baru, usiadła na jednym ze stołków barowych poczym odłożyła swoją torbę tuż obok. Gdy torba dotknęła podłogi, rozległo sie lekkie skrzypnięcie podłoża (o ile drewniana) i rozszedł się leciutki wstrząs jakby zawartość tej torby ważyła tyle co dwa minotaury albo i więcej. Postać jednak nie zwróciła uwagi na ten aspekt. Siedziała tak przez chwilę ukradkowo obserwując inne istoty tu zebrane po czym nieco wzmocnionym przez maskę lekko zwielokrotnionym głosem zawołała Barmana (czekam na ciebie Zegarmistrzu by mały roleplay z toba odegrać)

Edytowano przez Shirogetsu Vermilion
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słysząc nawoływanie, Karczmarz wyszedł z kuchni i z uśmiechem powitał nowo przybyłego.

- Witam, witam, w czym mogę służyć? Coś na ząb? Czy może jaki trunek silniejszy, dla pokrzepienia odwagi, dla rozgonienia myśli?

Co mówiąc zbliżył się do lady z cichym sapnięciem. A miał jak sapać, był bowiem ku temu stosownie zbudowany. Średniej wysokości jegomość i zdecydowanie nie średniej szerokości waść. Lekko łysawy, z bujnym wąsem i wiecznie zawiązaną, o dziwo czystą, ścierką przy pasie. Typowy obraz człeka, który spędził większość czasu za karczemnymi drzwiami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Witam również. Poproszę piwo korzenne z dodatkiem miodu. Najlepszego jaki macie. Jeżeli można nieco podgrzane ponieważ porę roku mamy mamy zimną.  A do przegryzienia może jabłko jeżeli posiadacie.... chodź pewnie będę sie łudził zakładając że macie krwiste jabłka.... w sumie nigdzie poza Edenem ich nie spotkałem. - rzekł zamaskowany nie zdejmujac maski.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sprawnym ruchem chwycił za kufel i jedną z butelek zza baru. Najpierw wsadził kufel do paleniska które było obok, ten o dziwo nie zajął się ogniem. Następnie postawił go na barze, dosypał garść ziół i wszystko zalał brązowym napojem do momentu osiągnięcia zadowalającej piany. Rzucił jeszcze krytycznie okiem na powstały twór po czym podał go zamawiającemu.

- Proszę, a tutaj - wyciągnął i postawił przed nim słoiczek z lepką mazią - rzeczony miód. Zwykle kwestię przypraw zostawiam klientom, ale do pańskiego piwa sam dobrałem mieszankę. Powinna rozgrzać stosownie, ale nie zabije smaku trunku, więc śmiało i smacznego życzę. No i jeszcze tylko jabłko.

Odstawił pustą butelkę do kolekcji którą trzymał w okolicy lady, po czym zaczął wycierać niektóre kufle i szklanki. Nie żeby tego wymagały, z nawyku jeno.

- Co pana sprowadza w nasze strony? Turniej? Wycieczka? Ciekawość?

W międzyczasie z zaplecza wyszedł kuc drobnej budowy, o jasnozielonym ubarwieniu, podając mu jabłko o które poprosił, czerwone i pachnące, jakby dopiero co zostało zerwane. Soczyste i przypominające ciepłe chwile lata. Tak sprawnie jak się pojawił, kuc ulotnił się w kilka sekund po dostarczeniu posiłku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dziękuję bardzo - odparł Zamaskowany po czym dodał nieco miodu do swojego trunku po czym podniósł by sie napić. Maska w miejscu tej regularnej rysy otworzyła sie niczym paszcza ukazując jego również otwarte już usta. Upił łyk po czym odstawił kufel a maska spowrotem siezamknęła.

- No cóż. Biorąc pod uwagę różne okolicznosci powiedziałbym ze wędrówka chodź akurat Turniej równiez był jednym z powodów. W tym Wymiarze nie wziąłem jeszcze udziału w żadnym turnieju wypadało by więc i tu wziać udział by przekonać sie o tym jakie magiczne talenty posiada ten świat. Zakładam że naprawde różnorodne patrząc po innych zgromadzonych tu istotach oraz odczuciu aury która od nich emanuje. - rzekł po czym maska znów sie otworzyła by umożliwić mu kolejny łyk trunku z dodatkiem miodu, a następnie spory gryz jabłka który w sumie pochłonął jedną czwarta tego owocu. Podczas gryzu jabłka karczmaż mógł zauwarzyć że jego zęby na moment z ludzkich zamieniły się w bardzo ostrze trójkatne odpowiedniki. Maska zamknęła się ponownie a Zamaskowany przemówił do barmana.

- Muszę pana pochwalic za ten trunek. Aczkolwiek nieco pospolitego typu to piwo korzenne mogło by konkurować a nawet zdeklasowac wiele trunków o tej samej nazwie pitych przeze mnie w niezliczonej ilości sławnych tawern w wielu światach. - po tych słowach uraczył się kolejnym łykiem złocistobrazowego trunku.

Edytowano przez Shirogetsu Vermilion
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bosman w spokoju pił swój trunek kiedy usłyszał wołanie przy drzwiach. Tylko rzucił okiem na wchodzącego. Kiedy ten podszedł do lady żołnierz miał okazje przyjrzeć mu się lepiej.

-A to dopiero ciekawy typ.- Powiedział cicho do siebie popijając swoje piwo. Jednak co jakiś czas spoglądał na tajemniczego gościa. Miał wrażenie, że koleś jest jakby nie z tego świata jednak nie chciał zaczynać pierwszy z nim rozmowy.

Chyba nie mam co się łudzić, że on będzie moim przeciwnikiem. Pomyślał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Trunek trunkowi nierówny, jak mawiał mój dziadek, każdy ma swoje wady, każdy ma zalety. A co do Turnieju, poprzedni odbył się z wielkim hukiem. Mieliśmy bardzo sławnych uczestników, między innymi walkę urozmaicił nam Hrabia Dolar, Alberich czy choćby bardzo potężny Fisk. A teraz szykuje nam się jeszcze lepsza edycja, może być co najmniej ciekawie. Imć Hoffman, właściciel aren, planuje przygotować najlepsze z nich by gościć zawodników z każdego zakątka magicznych światów.

Co mówiąc spojrzał na niektórych już zebranych. Jego uwadze nie uszła ich siła, niejednego maga, wojownika i łotra w swoim długim życiu widział.

- Ale widzę też, że na chwilę obecną, nie ma tutaj jeszcze wielu innych uczestników. Tych z, jak i bez reputacji. Ale jeszcze sporo czasu, kto wie, może dosłownie wywołamy wilka z lasu? - dodał z uśmiechem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Patrząc po niektórych rzekłbym więcej niż wilka lecz nie mi to oceniać. Poniewaz zapwene każdy tutaj jest w czymś lepszy a w czymś gorszy od drugiego. Wręcz nie moge doczekac się by sprawdzić się w walce przecwko kazdemu kogo mi wyznaczą na Arenie - odparł Zamaskowany po czym odwrócił głowę w kierunku przygladającego się mu żołnierza.

- Witam serdecznie. Czyżby moja obecnosć tutaj wzbudziła Pańskie zainteresowanie? - spytał. Maska cały czas zakrywała jego twarz podobnie jak rękaw i rękawica lewą rekę. Bosman mógł dosłownie przejrzeć się w jego masce jak w lustrze z czarnego szkła bądź karoserii czarnego samochodu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bosman, zaczepiony przez nieznajomego przerwał pić swoje piwo i spojrzał na tajemniczego jegomościa. Widział swoje odbicie w jego masce ale wyraz jego twarzy pozostał niezmieniony.

-Nie mniejsze niż każda inna osoba w tej karczmie.- Odparł spokojnie stawiając kufel na ladę i obrócił się w jego stronę.- Jednak zastanawia mnie czemu skrywasz twarz pod maską.- Powiedział starając się nie wpatrywać tylko w czarną maskę a ocenić całą jego osobę.

Cóż za dziwny strój. Mam dziwne wrażenie, że coś skrywa pod tym rękawem. Może tatuaż? Zapytam później. Pomyślał Bosman widząc dziwny strój przybysza.

-Oraz skoro jesteś tutaj z powodu turnieju to musisz uprawiać jakiś rodzaj magii.- Dodał ponownie patrząc w maskę a dokładnie w miejsce, gdzie normalnie człowiek posiadał oczy.- Jestem ciekawy jaki to rodzaj.- Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.

Cóż on chyba nie jest moim przeciwnikiem. Jednak jeśli na niego trafię ta informacja może się przydać. Pomyślał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zamaskowany uśmiechnął się czego nie było widać pod maską. i odparł. - Pomyslmy... znam wiele rodzajów magii praktykowanej w wielu światach... ale maggi z którą się utozsamiam nie zdradzam nikomu... Jeżeli spotkamy się w walce i okażesz się naprawdę mocnym przeciwnikiem to wtedy będziesz miał szczęście albo i nie ujrzeć i poznac moja magiczną specjalizację. - rzekł spokojnym nieco rozbawionym tonem. Po chwili podniósł swój kufel by wziać kolejny łyk swego trunku i wtedy maska otworzyła usta ukazujac jego wargi wygladajace w sumie normalnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bosman przyglądał się jeszcze przez chwilę tajemniczemu osobnikowi po czym wyciągnął w jego stronę prawą rękę.

-Cóż skoro tak to mam nadzieję, że się spotkamy. Najlepiej w finale.- Powiedział z lekkim uśmiechem.- A tak przy okazji mówią na mnie Bosman.- Dodał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pod gryfim pazurem... nazwa nie myliła. Karczma. Przybytek nie pozostawiający wątpliwości, co do jego przeznaczenia, jednak ze względu na jego położenie można było wywnioskować, że reprezentuje sobą co najmniej dobry poziom. Tak... Wnioskowanie... Po ograniczeniu do czterech zmysłów stawało się niezbędne. Ale co mógł wywnioskować z ostatnich słów przeciwnika, których nie usłyszał? Lecz wyglądał on tak, jakby nie miał mu złośliwych słów za złe. Doskonale, zawsze lepiej jest mieć więcej przychylnych sobie osób, niż wrogów.

Czemu znów się nad tym zastanawiał? Przecież minęło już tyle czasu. Rany się już zagoiły... tak, oprócz tej jednej. Ona jednak nie wpływała na jego wygląd, więc mógł wejść do karczmy z dumą, nie kryjąc swojej twarzy, która była jednym z jego lepszych atutów, poza walką, oczywiście. Niebieskie oczy, blond włosy oraz pewny siebie uśmiech. Wiele mu mówiło, że jakby zapuścił dłuższe włosy, to niewiele różniłby się od kobiety. Figury też nie był zbyt potężnej, lecz nie siła, tylko talent i wiedza przesądzały szalę zwycięstwa na jego stronę. Strój też miał niczego sobie, choć nie jakiś fantazyjny, to wciąż elegancki. Bez żadnych płaszczy i tym podobnych udziwnień, ubrany był tylko w czerwony mundur, pamiątkę ze starych czasów, kiedy to jeszcze komuś podlegał. Teraz był wolnym magiem, podobnie jak jego magia nie znającym więzów i innych ograniczeń. Chociaż, nazywanie tej magii „jego", mogło być nadużyciem, to znacznie ułatwiało to tok myślenia. Co jeszcze miał na sobie? Tylko białe spodnie, niepokryte żadnym kurzem i inną nieczystością, idealnie dopasowane do munduru. Buty... najzwyklejsze, czarne i niczym szczególnym się nie wyróżniające, nawet nie wartego tego wspomnienia o nich. Cały ten ubiór, jak dobrze by nie wyglądał, wciąż był wygodny i niekrępujący ruchów. Niezależnie, jak bardzo przypominałby on strój odświętny, należał do tych jak najbardziej codziennych, których nie żal byłoby utracić. Był w końcu produkowany dla żołnierzy, a tym ubrania niszczyły się nierzadko, bez problemu mógłby w nim walczyć i nawet go spopielić, a i tak nie byłoby mu go żal.

Lekkim, wciąż jednak pewnym krokiem zbliżył się do jednego z tych niewielu niezajętych jeszcze stolików, przyglądając się przy tym wszystkim obecnym, zarówno obsłudze karczmy i jego rywalami, jak i zwyczajnym ludziom i kucom. Spora część stworzeń będących w przybytku nie przypominała mu jednak niczego, co znał. Zabawne, kiedyś zajmował się likwidacją takich dziwactw, spalaniem ich na popiół i przebijaniu ich lodowymi kolcami. Lecz z czasem zobojętniał na otaczający go świat, stracił ten zapał i wreszcie odszedł ze służby. Gdy zaś tylko to zrobił, zaczął odkrywać, że te wszystkie podejrzane indywidua często zachowują się o wiele bardziej ludzko, niż kuce i ludzie. Wcześniej nawet nie dawał im szansy. W końcu jednak zawsze nadchodzi pora na zmiany. Wciąż jednak im do końca nie ufał, a stare rany stale się jątrzyły, choć już nie z taką siłą, jak dawniej. Nie czuł potrzeby zlikwidowania ich z powierzchni ziemi, choć żar starych dziejów wciąż tlił się w jego duszy. Jak już raz upolowało się odmiennego, to zostaje to na całe życie, a walka z instynktem łowcy jest niezwykle trudna, jednak nie niemożliwa. Wystarczy tylko się przemóc i spojrzeć odmiennym w oczy, jeżeli je w ogóle posiadają. Żyć zwyczajnie. I to miał zamiar robić.

Mógł poczekać na obsługę, czasu miał wiele, więc wołać jej nie musiał. Problem mogłoby tylko stanowić dogadanie się z nią... Być może posiadali karty, jak na lokal na poziomie przystało. Bo ta karczma zwyczajna nie była, to dało się zauważyć od razu. W innym wypadku jakoś się może dogada. „Jakoś." „Może."

Edytowano przez Advilion
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do karczmy zawitał umundurowany mag. No cóż, kolejny klient, którego trzeba ugościć. Miejmy nadzieję, że choć on będzie bardziej zdecydowany na to co chciałby i nie musiałby rozmyślać nad tym dłuższą chwilę. Nie żeby Cieniowi to przeszkadzało, skądże znowu! Nie czuł czegoś takiego jak gniew lub złość, jednak takie istoty mało go interesowały, gdyż nie byłyby w stanie zaspokoić jego ciekawości. Zastanawiał się, czy będą oni również tyle zwlekać w lace przed rzuceniem zaklęcia i czy rozwodzić się nad nim będą. Nikt nie zauważył jak ani kiedy, gdy obok gościa pojawiła się istota złudna to pozostałych dwóch. Zamaskowana postać stała w takim miejscu, by być widoczna ale nie przeszkadzać w wejściu wgłąb pomieszczenia. Lecz mało kto wiedział jak one powstają. Kelner ukłonił się lekko i swoim szeptem, który był charakterystyczny tylko dla jego rasy powiedział.

- Witam drogiego wędrowca w naszej karczmie. W czym mogę Panu pomóc? Proponuję Panu specjalność zakładu jaką jest "Czarująca Mgiełka". Idealnie rozluźnia i zapewnia niesamowite duchowe doznania.

Fioletowe oczy wpatrywały się w nowo przybyłego. Było w nim coś niepokojącego, przedziwne szepty były wplątane w jego aurę. To z pewnością była osoba godna uwagi. Ale najpierw obowiązki, trzeba zapewnić gościom należyty odpoczynek, a dopiero potem jest czas na rozmowę, która też jest pewną formą rozluźnienia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeden z odmiennych. Ile to takich stworzeń wypędzał z tego świata? Dziesiątki, być może nawet więcej niż setka utraciła z jego powodu żywot. Wiedział jak rozproszyć cień, znał jego słabości oraz siłę. Gdyby doszło do walki, wiadomo, że Cień by przegrał w starciu. Ale do niej nigdy by przecież nie doszło, nie po to w końcu tu przyszedł, a nawet jeśli, to to miejsce posiadało specyficzną aurę, którą szanowały nawet nieokiełznane żywioły.

Lekko zmrużył oczy, gdy Cień zaczął mówić. A może mu się tak tylko zdawało?

- Proszę nie strzępić języka - znam takich, im język niepotrzebny - i tak niczego nie usłyszę. Ostatnimi czasy miewam problemy ze słuchem, więc lepiej będzie, jeśli znajdziemy jakiś lepszy sposób komunikacji od zwykłej rozmowy. A tymczasem poproszę specjalność zakładu, bo domyślam się, że takową posiadacie. Chciałbym jednak przejrzeć też resztę waszej oferty, gdyż zanosi się, że spędzę tu trochę czasu.

Domyślił się, że Cień czuje energię, jakiej zostali pozbawieni inni przedstawiciele jego rodzaju. To był dla nich swego rodzaju sygnał ostrzegawczy, znamię, dające rozpoznać zabójcę. To krew, która nigdy nie wysycha.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...