Skocz do zawartości

[RPG] Pod Gryfim Pazurem


Zegarmistrz

Recommended Posts

Dwójka mężczyzn mijała bramę, która wprowadzała na dziedziniec zamku. Wyższy z nich, musnąwszy ją lekko, stanął i zaczął ją oglądać. Drugi także przystanął.

—O co chodzi ci z tą bramą? – zapytał się Ciastko. Prawda, byli trochę przed czasem. Niby mogli sobie pozwolić na odpoczynek. Ale liczył, że odpocznie w środku, z kuflem jakiegoś cydru lub inną, dobrą rzeczą.

—Wiele potężnych zaklęć próbowało pokonać tą bramę – powiedział Kruk.

Ciasto między pojedynkami zmieniał jedynie ubrania. Lecz dopiero po raz pierwszy zjawił się w tym świecie ubrany tak, że można było powiedzieć „elegancko”. Czarny, niezbyt luźny sweter z niewielkim wycięciem pod szyją miał podwinięte rękawy. Wyglądał on prosto, ale dobrze z prostymi, najzwyklejszymi dżinsami. Tak naprawdę słowa „elegancja” dodawał mu zegarek na lewym nadgarstku, metaliczny i mechaniczny, oraz czarne, skórzane buty, które zyskiwały swój wyjściowy charakter dzięki dobremu wyczyszczeniu.

Kruk wyglądał tak, jak powinien wyglądać człowiek karzący się tak nazywać.  Spoglądając na jego czarny, wystrzępiony u dołu płaszcz, przy opisywaniu koloru jego włosów na usta cisnęło się słowo „kruczoczarne”. Jego twarz nosiła ślad starej, zapewne z lat dziecięcych, blizny przecinającej policzek od oka o prawie czarnej tęczówce do mocno zarysowanej żuchwy. Nie miał jednak dziobu zamiast nosa – ten, wraz z ustami, nie wyróżniały go z tłumu. Statystycznie taki nos i takie usta miała większość mężczyzn w jego młodym wieku.

Spod płaszcza wystawały długie, czarne buty o metalowych czubkach, lśniących w słońcu.

Kruk po chwili odszedł od bramy. Ciastko się niecierpliwił.

—Tylko tyle chciałeś mi powiedzieć? – zapytał się, lekko zirytowany.

—Jak to się stało, że zamek został zmieniony w tawernę?

—Poddani księżniczki Celestii już od setek lat nie toczą wojen – rozłożył szeroko ręce i obrócił się dookoła. – Ta kraina już od setek lat nie zaznała wojny. Mają miejsce pojedyncze bitwy, jednak ludy mające dość siły, by się pozabijać, już od setek lat żyją w pokoju, mniej lub bardziej napiętym. Te kolorowe bądź nie taborety już od lat... – Ktoś chrząknął. Ciastko odwrócił się, by spojrzeć prosto w oczy zniesmaczonej klaczy. – Te ludy już dawno osiągnęły to, czego nigdzie indziej nie znaleźliśmy.

Klacz ostatni raz spojrzała się na niego z wyrzutem i odeszła, mrucząc pod nosem o barbarzyństwie dwunożnych.

—Choć niewątpliwie w tej historii znajdzie się także worek złota – dodał po chwili.

Przeszli przez dziedziniec i weszli do głównej sali.  Ciastko wiedział, że wyżej są bardziej swojskie klimaty, ale gdy myślał o wejściu po schodach, przypominały mu się rozmowy. Większość była o tematach błahych, ale kilka pierwszych zeszło na temat jego przegranej.

Zajęli miejsce przy oknie barze. Ciastko widział nieprzychylne spojrzenia skierowane w stronę Kruka. Spojrzał jednemu prosto w oczy. Wygrał pojedynek, gdy kuc wbił swe spojrzenie w swój kieliszek. Nie ich prawem było ocenianie jego towarzysza po ubiorze.

—IBM się z nami nie kontaktuje – zauważył Kruk z niepokojem, gdy zajęli miejsca bliskie końca lady.

—Nie martw się, nie zapomniał. Poprosiłem, by cię wpisał i na pewno to zrobił – powiedział, uśmiechając się z strachu Kruka. – Teraz pewnie szuka innych zapisów z poprzedniego turnieju albo zaleca się do jakiegoś sprzętu elektronicznego.

Zaczęli rozmowę o swych walkach, czekając na barmana.

Edytowano przez FanCiastek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zza drzwi kuchennych można było dostrzec nowo przybyłych, tak jak łucznik na wieży dostrzegał ptaki w locie. A jako że przybytek cieszył się dobrą obsługą, karczmarz nie czekał na zniecierpliwienie gościa.

Wychodząc z kuchni podszedł do jegomościa i zagadnął.

- Witam Pod Gryfim Pazurem. Co pana - po chwili zauważył towarzysza który był z nowo przybyłym - a właściwie panów do mnie sprowadza, w czym mogę służyć. Coś mocniejszego? Odwagi w płynie? A może panowie preferują coś subtelniejszego? Coby to nie było, moja piwniczka jest gotowa na wszystko. Słucham.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Sosna jak coś mówisz do mojej postaci, to napisz normalny dialog, a nie opis narracyjny, że coś mówisz. Dziwnie się takie coś czyta.)

Cień przyjął zamówienie i patrzył na maga, gdy ten próbował coś powiedzieć. Dziwne są ludzkie kreatury, bardzo zagadkowe i nieschematyczne. Kiedyś rozwiąże te zagwozdkę.

- Jedna kwaśna "Czarująca Mgiełka" i mięso z ziemniakami. Zaraz Panu przyniosę zamówienie. Proszę się nie martwić, moja cierpliwość jest bezgraniczna, albowiem czas nie jest tu istotny. Liczy się tylko to, by klient był zadowolony. - Opowiedział, ukłonił się i udał do baru, przygotowywać napój. Przy okazji też powiedział do kucharzy o daniu jakie mieli przygotować. Nim Cień jednak wrócił do lady, posiłek był gotowy.

- Niezwykle szybko, przewidzieliście takie zamówienie?  - Zapytał.

- Nie, ale czas nie jest tu istotny. - Doszło do niego z kuchni. Dziwne, czyżby ON znowu był na urlopie? Nieważne, czas obsłużyć gościa. Dokończył trunek i odstawił na tacę, którą zaniósł do Sosny. Jedzenie było ciepłe, a napój lekko musował od kryształków, których Cień używał. "Czarująca Mgiełka" mieniła się różnymi kolorami, a bańki unosiły się ku powierzchni, gdzie pękały, niczym wybuch miniaturowych gwiazd.

- Pańskie zamówienie. Życzę smacznego.

Następnie istota wróciła na zaplecze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiele nie porozmawiali. Ciastko dopiero zaczął się przechwalać jakąś dawną walką, gdy karczmarz, przyszedł po zamówienie. Duma Ciastka została z lekka podłechtana tym, że sam właściciel wyszedł go obsłużyć.

-Poproszę o jakąś mieszankę studencką, kufel słodkiego cydru oraz kieliszek szampana - zamówił kulturalnie, do minimum ograniczając różnicę tonów, jaką zwykle dało się słyszeć podczas rozmowy pracownika karczmy z klientem. - Kruk, zamierzam się z tobą stuknąć szkłem i nie zgodzę się, żeby to była butelka soku owocowego - powiedział, odwróciwszy się do towarzysza.

-Dobrze - odpowiedział z przekąsem Kruk i odwrócił się do karczmarza. - Poproszę szklankę soku, ciastko pełnoziarniste oraz kieliszek piwa - zamówił.

Ciastko schował głowę w dłoń i westchnął. Kruk uśmiechnął się od ucha do ucha.

Edytowano przez Zegarmistrz
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Karczmarz skinął głową przyjmując zamówienie i wychodząc na powrót do kuchni. Spędził tam raptem pięć minut, a wychodząc trzymał wszystko co potrzebne - worek w którym coś grzechotało, tacę na której mieściły się kieliszki, parę rzeczonych ciastek z kilkoma miseczkami przeróżnych sosów owocowych oraz wysoka szklanka.

Postawił wszystko na blacie i zaczął przygotowywać. Kufel ściągnął z półki za swoimi plecami, wyciągnął przy tym spod blatu butelkę żółtawego jabłecznika, odkorkował i rozlał do przygotowanego wcześniej kufla. Ustawił wysoki kieliszek obok, po czym nalał do niego szampana z kolejnej butelki, ponownie wyciągniętej spod lady.

Teraz przyszła kolej na sok. Wyciągnął kilka pomniejszych buteleczek, ustawił je w rzędzie i przygotował obok nich wysoką szklankę.

- 40ml soku z jabłek, 20ml soku z dyni, 20ml soku z kiwi, 40ml soku z borówek. Ostrożnie przelać do wysokiej szklanki po wysokiej łyżce - mamrotał pod nosem dolewając kolejne soki do szklanki, pozwalając im układać się jeden na drugim - na koniec całość doprawiamy kilkoma kroplami soku z limonki i proszę. Pański sok, Matka Gaja, oto też pańska mieszanka studencka - dodał kładąc i otwierając przed Ciastkiem worek pełen najznamienitszych bakalii z całego świata.

- Świerzno wypiekane ciastka zbożowe z sosami owocowymi oraz kieliszek - tu podniósł ostatnie z naszyć i napełnił je z beczki piwem - piwa dyniowego, smacznego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(pełny opis postaci w poscie nr 40 )

 

Zamaskowany dojrzał kolejną ciekawą osobę. Dosyć chaotyczny strój i runy na szarfie sygnalizowały mu mniej wiecej jego specjalizację. Zabawne. Kiedyś sam się parał mocno chaosem i innymi tajemniczymi siłami... teraz ponosi tego konsekwencje. Nie tracąc wiele czasu na rozmyślanie wstał ze swojego miejsca i powolnym krokiem udał się w stronę Sosny biorąc ze soba swoją torbe ramienną nie\co przypominajaca golfową tylko ze większą. Gdy podszedł wystarczajaco blisko rzekł nie zdejmujac maski.

- Witam... czy moge się dosiąsć? - spytał tajemniczym lekko zwielokrotnionym głosem. Głosem który brzmiał jakby nie mówiła jedna lecz kilka wersji tej samej osoby.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dopiłem wino, aż żal że nie zamówiłem drugiego ale cóż obowiązek wzywa, czas by aktorzy wyszli na scenę, pora rozpocząć żniwa... tak. Dopiwszy wino rzuciłem na stolik dwanaście srebrnych monet - antoniniany...a co stać mnie! chociaż może trzeba był rzucić binio? - pomyślałem, po czym wyszedłem z karczmy na spotkanie z przeznaczeniem - bez kitu dobre wino, trzeba będzie znowu tu wpaść.

Edytowano przez Sosna
Białym kolorem? serio?
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kruk patrzył się na karczmarza, przygotowującego sok, z nutką podziwu. Ciastko był zaskoczony. To, co dla maga mającego wystąpić na arenie było całkowitą nowością, dla Ciastka było czymś dobrze znanym z barów dla abstynentów. Choć ich idea brzmiała śmiesznie, nawet takie rzeczy istniały w multiwersum.

Karczmarz skończył wydawanie zamówienia. Dwójka mężczyzn podziękowała mu. Ciastko zaznaczył, że do końca turnieju będzie brał wszystko na jeden rachunek. Poprosił, by wszystkie koszta zamówień Kruka dopisać do tego rachunku.

Obaj stuknęli się szkłem, gdy Ciastko życzył Krukowi powodzenia w nadchodzącym turnieju. Później zaczęli rozmawiać, podjadając swoje przekąski.

A gdy miejsca nawet obok Kruka, który, zdawało się, był persona non granta, zostało zajęte, Ciastko spojrzał się na zegarek.

-Wiesz, chyba właśnie zaczęła się twoja walka.

Kruk wstał, rozejrzał się dookoła i wyprostował się. Ciastko pokręcił głową. Krukowi przypomniało się, co Ciastko powiedział mu kilka chwil temu – magia tutaj nie działała. Wybiegł z karczmy, przepychając się przez ciżbę.

A Ciastko siedział na swoim miejscu uśmiechnięty. Jak miał wygrać i tak się to stanie. A jeśli pisana była mu przegrana, to oszczędził mu kilku minut przegranej walki.Kruk patrzył się na karczmarza, przygotowującego sok, z nutką podziwu. Ciastko był zaskoczony. To, co dla maga mającego wystąpić na arenie było całkowitą nowością, dla Ciastka było czymś dobrze znanym z barów dla abstynentów. Choć ich idea brzmiała śmiesznie, nawet takie rzeczy istniały w multiwersum.

Karczmarz skończył wydawanie zamówienia. Dwójka mężczyzn podziękowała mu. Ciastko zaznaczył, że do końca turnieju będzie brał wszystko na jeden rachunek. Poprosił, by wszystkie koszta zamówień Kruka dopisać do tego rachunku.

Obaj stuknęli się szkłem, gdy Ciastko życzył Krukowi powodzenia w nadchodzącym turnieju. Później zaczęli rozmawiać, podjadając swoje przekąski.

A gdy miejsca nawet obok Kruka, który, zdawało się, był persona non granta, zostało zajęte, Ciastko spojrzał się na zegarek.

-Wiesz, chyba właśnie zaczęła się twoja walka.

Kruk wstał, rozejrzał się dookoła i wyprostował się. Ciastko pokręcił głową. Krukowi przypomniało się, co Ciastko powiedział mu kilka chwil temu – magia tutaj nie działała. Wybiegł z karczmy, przepychając się przez ciżbę.

A Ciastko siedział na swoim miejscu uśmiechnięty. Jak miał wygrać i tak się to stanie. A jeśli pisana była mu przegrana, to oszczędził mu kilku minut przegranej walki.

Zasygnalizował chęć złożenia dalszego zamówienia.

Edytowano przez Ohmowe Ciastko
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 - Mhm, prawdę mówiąc, to poprosiłbym o... - nagle jednak urwał wypowiedź, jakby sobie o czymś przypominając. Odstawił księgę na ziemię, po czym uniósł prawą rękę, lewą odchylając lekko rękaw swojego płaszcza, aby móc spojrzeć na znajdujący się pod spodem zegarek. A spoglądał na niego z lekkim niedowierzaniem w oczach. Za dużo czasu spędza na robieniu nieistotnych rzeczy. Przy najbliższej okazji powinien sobie zakupić jakiś podręczny notes, albo coś w tym stylu.

 - Niech już będzie. Poproszę tę "Czarującą Mgiełkę". Ile zapłacę? - pochylił się, by podnieść księgę, po czym sięgnął do jednej z kieszeni płaszcza, wyciągając średniego rozmiaru mieszek, oraz prosty, skórzany portfel. - Aha, jeszcze jedno; jaką walutę przyjmujecie?

 Nie ma czasu na przyjemności. Szybko wypije, po czym od razu pędzi do areny. Może akurat trafi na właściwą, w innym wypadku może będzie jakiś rozkład, albo ktoś, kogo można się zapytać. Jakie ja w ogóle mam przy sobie zaklęcia? Otworzył księgę na początku, bardzo szybko ją kartkując, przy czym czekał także na realizację zamówienia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zajęty posiłkiem Sosna nie zauważył, że w jego stronę zbliża się tajemnicza postać. Dlatego też lekko się przestraszył i zakrztusił, gdy usłyszał wiele, acz takich samych głosów, po czym zaczął się rozglądać w poszukiwania źródła tych dźwięków. Ze zdziwieniem dostrzegł, iż przyczyną owych jest jedna, odziana w czarną maskę postać. Przyglądał się jej chwilę z ciekawością, jak gdyby chciał zrozumieć, czym owa postać jest. Po momencie, gdy stwierdził, iż chyba nie jest w stanie tego pojąć, więc z lekkim roztargnieniem i zakłopotaniem odrzekł na pytanie zadane wcześniej:

- Tak, oczywiście, nie ma problemu, może waćpan się przysiąść. W zasadzie to trochę się nudziłem, więc towarzystwo innej osoby bardzo byłoby mi na rękę. Jeżeli jednak waść pozwoli mi na dokończenie posiłku, byłbym wdzięczny.

Po czym zaczekał, aż postać usiądzie, a sam zajął się kończeniem posiłku, bacznie obserwując personę, która wydała mu się intrygująca.

Edytowano przez Sosna
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bosman dopił w spokoju swój trunek po czym odstawił kufel na ladę.

-Cóż koniec tego miłego. Czas powalczyć.- Powiedział do siebie po czym położył na blacie należność ze trunki i skierował się w stronę wyjścia. Liczył na to, że uda mu się zobaczyć swojego przeciwnika przed walką jednak nie wyszło mu. Po dotarciu do drzwi odwrócił się jeszcze w stronę karczmy.

-Wrócę tu jako zwycięzca.- Powiedział pod nosem z lekkim uśmiechem po czym otworzył drzwi i wyszedł z karczmy. Skierował swoje kroki na arenę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cień przyjął zamówienie i odpowiedział spokojnie. I tak mu się nie spieszyło, on sam nie walczył, na arenie stał oryginał i to on był zapisany.

- Jeden specjał. Woli Pan kwaśną, czy słodką wersję? Za napój będzie jedna srebrna moneta. Przyjmujemy też różne odpowiedniki pieniędzy z różnych światów, ale zapłaci Pan temu kucykowi za ladą, który podlicza rachunki klientów. Przypominam, że ja będę tutaj przez cały czas trwania turnieju i może Pan tu przychodzić niezależnie od brania udziału, więc jeśli miał Pan jeszcze jakieś pytanie, a coś czuję, że ma pan ich wiele, to zapraszam. - Gdy skończył szeptać, odczekał jeszcze chwilę, aż klient powie, jaki napój by wolał i udał się go zrobić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

   [Proszę o wybaczenie za tak długi brak odpisów]

 

- Zwą cię Magnus tak? Świetnie, mnie zwą Alder, jeśli chcesz siadaj, czym chata bogata...a raczej karczma.

 

   Magnus uprzejmie podziękował, po czym odsunął sobie krzesło i usiadł w oczekiwaniu na realizację zamówienia. Wyjął po jakimś czasie z kamizelki drobny notes wraz z ołówkiem, który w jego palcach wyglądał jak szpileczka. Otworzył na stronie, na której widniał jakiś skomplikowany schemat, przedstawiający jakieś powierzchnie, fale, prądy oraz mnóstwo dłuższych lub krótszych strzałek. Myślał chwilę, po czym naszkicował okrąg, do którego coś zdawało się wpadać, lecz już nie wydostawało się poza niego. Przyglądał się swemu tworowi przez moment, po czym w zamyśleniu skinął głową i schował przybory. Niebawem zresztą powróciła kelnerka, niosąc na tacy nielicho wyglądającą porcję knedli i sporą szklankę nietypowo wyglądającego napoju.

   - Bardzo Pani dziękuję - Rzekł młodzieniec, ujął w dłonie sztućce i już po chwili zajął się spożywaniem wybornego, jak się okazało, posiłku.

 

   Gdy skończył, poobserwował jeszcze chwilę swoje otoczenie. W karczmie pojawiło się jeszcze kilka interesujących osób, wśród wielu na przykład osobnik będący posiadaczem intrygującej maski, cienisty kelner, bądź umundurowany na czerwono mag o nieco niewieścim wyglądzie. Ta ostatnia dwójka przez chwilę zresztą chyba porozumiewała się za pomocą jakichś sygnałów energetycznych o różnej naturze, co przyciągnęło na moment jego uwagę. Po chwili jednak jego myśli zboczyły na tory prowadzące do stacji "Pojedynek". Miał się potykać z tajemniczym Komputerem, o którym zdążył zasłyszeć już od kogoś, iż jest to persona, której mocy i przemyślności lekceważyć nie wolno. Nie był pewien, czy uda mu się wygrać z tym zaprawionym ponoć w bojach wojennikiem, ale uznał w końcu, że w sumie to niewielu rzeczy na tym świecie można być stuprocentowo pewnym.

   Wtem zauważył, że siedzący jeszcze niedawno obok niego Alder gdzieś zniknął. Gdy uświadomił sobie, iż jego pierwsze starcie ma niebawem się rozpocząć, dopił resztkę "Czarującej Mgiełki", zapłacił z napiwkiem ("Te knedle zasługują na nagrodę!"), po czym wyszedł z karczmy raźnym krokiem i skierował się do swojej kwatery, aby się przygotować.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dopił w spokoju magiczny napój i już miał zamiar zabrać się za otawarcie butelki z winem, gdy coś mu się przypomniało. To już? Wyciągnął kilka monet z kieszeni i przeliczył je. Powinno starczyć. Same naczynie z czerwonym alkoholem schował do tej samej kieszeni. Zadziwiające, jak pojemne one mogą być. Wstał i szybkim krokiem podszedł do lady, zostawiając na niej należność. Po załatwieniu tej sprawy, skierował się do drzwi nieśpiesznym krokiem, aby po przekroczeniu progu i zamknięciu drzwi zacząć biec, lekko wspomagając się magią. Nie chciał w końcu zawieść swojego przeciwnika. Ale jak ta butelka się trzyma?

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cień przeszedł się po sali zabierając ze stołów pieniądze, oraz naczynia. Wracając zahaczył "przypadkowo" o parę kucykowych kelnerów i podrzucił mu do kieszeni jego napiwek. Następnie poszedł do lady oddając należności kucykowi sporządzającemu rachunki i zniknął myć naczynia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ech... kolejny, który tylko zawracał niepotrzebnie gitarę, a liczyłem na przyjemną konwersację przed rozpoczęciem turnieju- pomyślał Sosna- nic to trzeba zapłacić, oberżyście za gościnę i mięsiwo i zbierać się, bo prawdopodobnie ludzie już na mnie czekają na Arenie i trzeba się na niej stawić, albowiem nie chcę zostać zdyskwalifikowany za niestawienie się do pojedynku.

Podszedł zatem do lady, poprosił o swój rachunek, uregulował należność i wyszedł z karczmy. Zobaczymy, kimże jest mój przeciwnik, z którym przyjdzie mi się mierzyć-pomyślał-po czym udał się na miejsce starcia.

Edytowano przez Sosna
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 - Słodką. Byle bez przesady - popatrzył jeszcze chwilę na Cienia, po czym wrócił do wertowania księgi. - Ale z pewnością zajrzę tutaj po tej rundzie walk.

 Stanął jeszcze na uboczu, oczekując na zamówienie. Wszak zapłacić można pod koniec. Odłożył księgę na swoje miejsce, po czym skupił się na mieszku, zaczynając w nim grzebać i po kolei wyciągając monety. Drachma, pięć funtów szterlingów, garść orenów temerskich, oraz... kapsel? Nieco przerdzewiały, jednak wciąż możliwe było odczytanie napisu "Nuka-Cola" na górnej jego części. Tak właściwie dlaczego w dalszym ciągu trzymam go z monetami? Sam już nie wiem.

W końcu znalazł to, czego szukał. Kilka srebrnych monet, podobnych do tych, jakie widział w tutejszych okolicach. Zabrał tylko jedną, a wszystkie pozostałe monety które wyciągnął, oraz kapsel, ponownie wsypał do mieszka. Razem z portfelem włożył go ponownie go kieszeni, oraz w dalszym ciągu oczekiwał tak zachwalanego napoju.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cień otrzymał zamówienie, więc czas było je przygotować. Tym razem najpierw wziął tęczę, a nawet dwie, dodał razem z nimi soku z bajkowych brzoskwiń, odrobinę uśmiechu oraz szczyptę dzieciństwa. Dokładnie wstrząsnął i zamieszał, a następnie wlał do Wysokiej szklanki. Odstawił ją na tacę i ruszył do oczekującego gościa. Wszak każdemu się teraz spieszyło. Postawił napój przed nim i powiedział.

- Pański napój, życzę smacznego i przyjemnej walki. A tymczasem do zobaczenia. - Odkłonił się grzecznie i z tacą ruszył w to samo miejsce, co zwykle.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 - Do zobaczenia. Oby. - Podniósł napój, upijając nieco.

 Smak był dość niecodzienny, ale jednocześnie dziwnie znajomy. Zupełnie tak, jakby już coś takiego wcześniej pił. Spokojnie dopił trunek, po stosunkowo krótkim czasie odstawiając szklankę na stół. Następnie podszedł do lady, uśmiechając się na widok kolorowego kucyka, po czym położył na nim srebrną monetę - okoliczną walutę.

 - Za pojedynczą "Czarującą Mgiełkę".

 Odwrócił się za siebie i skierował w stronę drzwi. Następnie wyszedł, oraz pomaszerował w szybkim tempie ku arenie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

(powiedzmy że wyszłem na pojedynek i wróciłem)

Przez drzwi wszedła ta sama osoba co wcześniej. Na jego stroju nadal widniały jednak ślady niedawnego pojedynku. Czuł się nieco zasmucony porażką, zwłaszcza że jest to już jego druga, ale nie miał doła. Przegrał robiąc to co kocha, czyli walcząc magią muzyczną i dzieląc się jej pięknem z widzami. Nie zamierzał przez przegrane zmieniać stylu walki, wiedział jednak że musi zmienić styl pisania, co dało Selunie znaczną przewage. Usiadł na pierwszym lepszym siedzisku i spojrzał na karczmarza.

- Polej waćpan coś słodkiego. A kiedy mówię słodkiego, mówię naprawdę słodkiego. Muszę zalać gorycz, słodyczą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Karczmarz spojrzał na nowo przybyłego.

- Na zalanie goryczy co? Da się załatwić.

Wyszedł na chwilę ku zapleczu, a stamtąd udał się wprost do piwniczki. Nie musiał długo szukać, zawsze wiedział gdzie i jakie trunki miał powtykane. A kiedy znalazł pożądaną butelkę. Kiedy wrócił, postawił butelkę, z której wcześniej usunął korek, przez nim, a obok butelki postawił kufel.

- Słodkie wino Atrańskie, wytwarzane z mieszanki owocowej, doprawione kilkoma mniej lub bardziej magicznymi ziołami, które z pewnością dodają słodyczy. Już sam zapach może przyprawić o cukrzycę, zatem, smacznego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do Karczmy wkroczył Zamaskowany. Jedo strój również wskazywał na odbyty niedawno pojedynek. Maska jednak była nienaruszona. Szedł normalnym krokiem to baru przy którym siedział już pewien mag muzyki. Usiadł tuż obok po czym lekko niewesołym głosem rzekł do barmana.

- Poproszę piwo korzenne...

Po tych słowach odwrócił głowę w kierunku maga siedzącego obok lecz nie rzekł ani słowa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powąchałem wino które mi podano i szeroko się uśmiechnąłem.

- Takie właśnie lubię ^^ - Wziąłem kilka łyków i poczułem motylki w brzuchu. Karczmarz nie przesadzał mówiàc o poziomie słodyczy zawartym w tym napoju. Poczułem się troche lepiej. Trunek złagodził nieco gorycz porażki. Nagle do karczmy wszedła jakaś zamaskowana postać. Wyglądał na niezadowolonego.

- Pewnie tajemniczy jegomość także lekko zasmucony wynikami. :) - Starałem się nawiązać konwersacje.

Edytowano przez Sajback Gray
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stanąłem pod wielkimi drzwiami karczmy i przeczytałem wiszący na nimi szyld.
 
" "Pod Gryfim Pazurem"  chmm ciekawa nazwa, czyli to jest ta słynna karczma?"
 
Pchnąłem drzwi na których były znaki Księżniczki Luny, wszedłem do pomieszczenia. Było bogato zdobione, przypominało sale królewskie. Piękne i drogie meble, kryształowe żyrandole, nie zwykle obrazy, oraz wiele innych przedmiotów, które możma było spotkać wśród szlachciców.
 
"Widzę iż mają tu wyrafinowany gust"
 
Przyglądając się dokładniej pomieszczeniu zauważyłem, schody wiodące na górę, a obok nich napis "przejście do drugiej sali". Z ciekawości poszedłem ją zobaczy.
Kiedy wszedłem na odpowiednie piętro, otworzyłem drzwi i zobaczyłem dobrze mi znane wnętrze klasycznej karczmy.
 
"Czyli maję tu sale przystosowane dla każdego gościa..." Nie było tu zbyt wiele osób, zatem zalazłem samoty stolik w jednym rogu pomieszczenia. Usiadłem przy nim i czekałem na obsługę...
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...