Skocz do zawartości

[RPG] Pod Gryfim Pazurem


Zegarmistrz

Recommended Posts

- Lekko. ale nie mocno. Za bardzo nie ruszają mnie takie rzeczy. - odparł swoim lekko zwielokrotnionym głosem przez maskę.

- chcąc nie chcąc z góry wiedziałem jaki bedzie wynik tej walki... jak i wszystkich innych które się odbyły lub odbędą - rzekł do muzyka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cień obserwujący pojedynki z karczemnego obserwatorium widział każdą walkę i każdy wynik. Wiele z nich było niesamowitych, ale były również takie, które niemal trwały w bezruchu. Zauważył też, że niektóre osoby się powtarzały w stazie identycznej do tej przy zamawianiu napitków. Poczuł, że pierwsi goście już się schodzą. To dobrze, że są osoby, które po walce nie wróciły do swoich światów lub oddały się bezgranicznym przygotowaniom do walki i znalazły czas na pobyt w karczmie. Wiedział o dwóch jegomościach przy ladzie. Nimi pewnie zajmie się sam gospodarz, ale jest też osoba w rogu sali. Ruszył więc błyskawicznie dopóki nikt go nie widział i potem wszedł spokojnie do sali. Podszedł do nowo przybyłego, skłonił się i szepnął normalnie:

- Witamy w naszej karczmie. W czym mogę Panu pomóc. Proponuję naszą specjalność, czyli magiczny napój o nazwie "Czarująca Mgiełka" wspaniale orzeźwia i regeneruje siły. Mamy wersję słodką lub kwaśną - podczas rozmowy stale zachowywał kontakt wzrokowy z magiem, patrząc swoimi pełnymi fioletowymi oczami przez otwory w masce.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Usłyszałem przenikliwy szept, więc podniosłem wzrok w stronę z której dochodził. Zobaczyłem interesującą postać Cienia. Gustownie ubrany z intrygującą maską oraz przenikliwymi fioletowymi oczami.

- Witam i z chęcią spróbuje tegoż specjału, niech będzie na słodko oraz mam małą prośbę, czy szef kuchni może zrobić z tego danie? - powiedziałem i wyciągnąłem ze swego płaszcza mały mieszek - mam nadzieje że to żaden problem... Oraz proszę uznać to za zapłatę i napiwek...- dokończyłem podając mu go. Był wypełniony rożnymi klejnotami i kamieniami szlachetnymi.

Czekając na odpowiedz kelnera rozejrzałem się po karczmie i zauważyłem znaną mi postać. Lekko skupiając się na niej przesłałem mu wiadomość:
"-Witaj Vincencie, widzę że poznałeś już wyniki... Tak więc co z naszym zakładem?"

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"-Doskonale o tym pamiętam. nie martw się. jak się zejdzie więcej osób to postawię każdemu kolejke czego bedzie chciał" odparł telepatycznie swojemu oponentowi. Z pokrowca przy pasie wyjął małą buteleczkę wypełnioną białym świetlistym płynem i wypił z niej niewielki łyk wzdychając potem głośno. Każdy kto miał chociaż trochę wyczucia magii mógł wyczuć ze jego aura z przytłaczająco przygnębionej zmieniła się w zupełną obojetność. jakby w tym momencie miał w głębokim poważaniu wszystko co się zdarzyło i wokół dzieje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cień przyjął zapłatę, zamówienie i mieszek, po czym odpowiedział głucho:

- Zobaczę, co da się zrobić.

Następnie udał się do kuchni, by zanieść ten ciekawy składnik. Oczywiście, gdy dotarł do lady momentalnie otworzyło się okienko kuchenne z daniem. ON był znakomitym kucharzem, a przynajmniej robił to dobrze i natychmiastowo. Danie przypominało kawior pod względem wyglądu oraz konsystencji. Kelner przygotował odpowiedni drink i postawił na swojej tacy obok miseczki z daniem. Powoli podszedł do stolika i ustawił zamówienie przed nim.

- Proszę bardzo. Mam nadzieję, że będzie Panu smakowało i to jest to co Pan oczekiwał.

Edytowano przez Serox Vonxatian
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

   Spore drzwi wejściowe do karczmy uchyliły się bezgłośnie. W krótce potem przecisnął się przezeń potężnie zbudowany mężczyzna. Magnus, nim to bowiem był ten jegomość, był ubrany podobnie jak podczas swojej pierwszej wizyty w "Pod Gryfim Pazurem". Tym razem jednak miast kamizeli miał na sobie obszerną, rozpiętą kurtę wykonaną z grubej, ciemnej skóry bez połysku, zaś miast swego miecza przyniósł ze sobą przewieszony przez lewe ramię twór, który wyglądem przywodził trochę na myśl coś pomiędzy wielgachnym, dobrze dopasowanym do swego użytkownika tornistrem, a kasą pancerną. Widoczna skóra na dłoniach i twarzy młodzieńca była miejscami nieco pożółkła i zaczerwieniona, jakby doszło do lekkich oparzeń, lub nietypowo blada i gładka, jakby trochę źle się zrosła po jakichś obrażeniach. Oblicze Magnusa zdobił jednak wciąż uprzejmy uśmiech, a z jego podkrążonych nieco teraz oczu nadal jakby tryskała energia i dobry nastrój.

   Mężczyzna podszedł raźnym krokiem do karczemnej lady i zamówił na wynos niemałą porcję knedli z mięsem, które tak mu ostatnio smakowały, oraz płat smażonego boczku i butelkę "Czarującej Mgiełki" w jej kwaśnej wersji. Wtem ujrzał kątem oka główny powód swojej wizyty w tym przybytku. Szybko zapłacił więc obsłudze z góry i ruszył w kierunku postaci, którą miał jeszcze nadzieję tu zastać przed rozpoczęciem się pojedynków następnej rundy.

 

   Postacią tą był Serox Vonxatian (lub, co bardziej prawdopodobne, jedna z jego kopii, jednak ciężko było się w tym zorientować Magnusowi, który pojawił się ponownie w "Pod Gryfim Pazurem" po długiej nieobecności), będący jeszcze niedawno oponentem młodzieńca.

   - Witaj, Cieniu! - Rzekł Magnus, zbliżywszy się wprzódy do adresata swoich słów. - Pragnę złożyć Ci gratulacje z wygranej we wspaniale stoczonym przez Ciebie starciu, jak i podziękować Ci zresztą za ten emocjonujący pojedynek. Przy okazji, oddaję teraz Ci to, co należy do Ciebie... - Przy tych słowach mężczyzna postawił swój dziwaczny plecak na ziemi, rozpiął klamry i wydobył z niego ożywiony łańcuch Cienia, starannie oczyszczony z sadzy i wszelkiego brudu. - ...Oraz, by me słowa nie były puste, w ramach podzięki dokładam też i drobiazg od siebie!

   Gdy to wyrzekł, wyjął z wnętrza pancernego tornistra nóż o szerokim i długim na około siedemnaście centymetrów ostrzu, barwy tak samo ciemnoszarej i matowej, jak flamberg młodzieńca. Po chwili przekazał Seroxowi oba przedmioty.

   - Taka uwaga odnośnie tego noża - Dodał niemal szeptem, nachylając się ku Cieniowi. - Do pewnego momentu nie pochłania prawie żadnej energii, zarówno magicznej jak i naturalnej, przez co jest strasznie wytrzymały oraz raczej się nie nagrzewa i nie tępi. Przez to jednak również potwornie trudno uzyskać ten stop, z którego jest wykonany, ponieważ granica pomiędzy ekstremalnymi zresztą warunkami w jakich można go uzyskać i obrabiać, a warunkami, w których po prostu zakończy swoją egzystencję, jest bardzo niewielka. Nie jest więc niezniszczalny, ale potrafi wiele wytrzymać. Oby dobrze Ci służył.

   To powiedziawszy, młodzieniec zamknął swój plecak, założył go i wyprostował się.

   - Na odchodnym chcę też życzyć Ci powodzenia w przyszłych starciach - Wyrzekł już normalnym tonem. - Z przyjemnością i z uwagą będę się im przyglądać. Tymczasem jednak muszę się oddalić. Nie mówię "żegnaj", bo nie przepadam za tym słowem... - Tu młodzieniec uśmiechnął się na moment szerzej. - Wolę raczej "do zobaczenia"...

 

   Magnus po tych słowach ukłonił się, po czym odwrócił i podszedł z powrotem do lady. Odebrawszy tam zamówienie, podziękował obsłudze karczmy i wyszedł.

Edytowano przez Razorhead
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kelner zajmował się obserwacją Aren, wspaniałych warto zaznaczyć, gdy do karczmy wszedł gość o znanej mu już aurze. Podszedł do lady i przygotowując dania odpowiedział młodzieńcowi:

- Też uważam, że ten pojedynek był wspaniały. oboje mieliśmy potężne zaklęcia i oboje staraliśmy się manewrować otoczeniem. Byliśmy tak podobni, że wybór musiał być trudny. Zauważyłem to też po publiczności, która dość długo była podzielona równo. A co do łańcucha, to i tak znalazł by drogę. Wystarczy mu jeden cień - gdy to powiedziawszy łańcuch wypełznął z torby niby wąż i zniknął w rękawie, wpływając w niego od boku. - Bo widzisz, mnie tu nawet nie ma. Nigdzie w świecie materialnym nie istnieję. Pozostaję w sferze, którą zrobiłem, otoczony swoją mocą i wysyłam swoje odbicia jako przekaźniki mojej woli. Wejściem do tego wymiaru jest cień i moja wola. Bez niej ciężko coś zrobić. Dziękuję też za ostrze, ja dla ciebie też coś mam. Sądzę, że ci się to bardzo spodoba - zakręcił w powietrzu palcem tworząc coś w rodzaju małego okna-portalu, które po chwili zarosło po krawędzi papierem, tworząc mapę. - To mapa do wymiaru, gdzie na pewno ulepszysz swą broń. To Wszechkuźnia, leżąca na granicy sfer ognistych oraz na drodze do sfer ziemi. Żyją tam ludzie całkowicie pochłonięci tradycją kowalstwa i nie ma lepszych od nich w żadnym ze światów. Jednym z nich jest mój łańcuch, a właściwie to jego dusza podczas rytuału wykucia została spoiwem ich metali tworząc mego kompana. Trudno ci będzie skłonić ich to podobnego poświęcenia, mi to zajęło wiele pokoleń, ale na pewno powiedzą ci jak wkuć część swojej duszy, do twojego oręża i stanie się on częścią ciebie, o jeszcze ciekawszych zdolnościach. Po prostu powiedz im tam Alash meler, H'arr Fuir walr. Będą wiedzieli, że to ja ciebie przysłałem. Powodzenia w dalszych wędrówkach i zmaganiach. Do zobaczenia - Cień nie musiał się wysilać, by być cichym, wyszeptał to wszystko przez Cień Magnusa i tylko oni wiedzieli, co Serox mówił. Dał mu jego zamówienie i zaczął sprzątać ladę, za którą stał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Solar leciał nad arenami turniejowymi na grzbiecie pięknego gryfa o czerwonym upierzeniu, równie szkarłatnej sierści oraz dwiema prawymi kończynami które były wykonane jak maszyny parowe, tak samo wykonany był szkielet skrzydeł gryfa, połowa jego głowy oraz miejsca w którym powinno znajdować się serce. Przelot Parowym Gryfem był wyjątkowo miły, co prawda kłęby pary czasem przeszkadzały ale całość była raczej przyjemna. Solar jednak szukał wzrokiem pewnego miejsca, a z jego wizjerem z opcją przybliżania obrazu nie było to zbyt trudne. Krzyknąłem do gryfa:

 

-Vulcanie! Tu mnie odstaw! Chciałem tam wpaść już od baaaaardzo dawna!

 

Gryf tylko zaskrzeczał w odpowiedzi i zapikował w stronę karczmy. Sceneria była naprawdę przepiękna ale czasem trudno patrzeć na widoki kiedy z wielką prędkością lecisz w stronę ziemi. Z lekko za duszą prędkością. Nie zwalniającą mimo faktu iż ziemia szybko się zbliża. Po chwili paniki zrozumiałem.

 

-Ty przerośnięty drobiu! - zdążyłem tylko powiedzieć zanim wykrzyczałem zaklęcie. Dość niefortunne.

 

Dzieci pamiętajcie: bycie w stanie ciekłym jest bardzo NIE fajne. Jednak to był mój pierwszy pomysł. Więc kiedy mój dowcipny Gryf nagle stał się kłębem dymu tuż przed ziemią który zaraz zebrał się w całego Parowego Gryfa ja jako smutna kałuża, rozlałem się by później bardzo skołowany zmienić się w siebie. Z czerwonym płaszczem, czarną koszulą, jeansami i butami. Tym razem bez miecza i srebrnych rękawic gdyż uznałem że będę nieco bardziej "po cywilnemu".

 

-Bardzo śmieszne...Leć do domu, tutaj chyba i tak nie wpuszczają zwierząt.

 

Gryf nie odpowiedział, po prostu spojrzał na mnie lekko obrażony i odleciał. Vulcan ogólnie nie był bardzo rozmowny (w przeciwieństwie ode mnie) jednak to było przeurocze ptaszysko.

 

W końcu WESZŁEM do karczmy i mając w głowie skrzywione miny każdej istoty która zobaczyła tą sentencję. 

Miejscówka była obszerna i całkiem ładna, panował w niej mały tłok, jednak wśród przeróżnych istot nie spostrzegłem nikogo znajomego. Nie zastanawiając się długo poprosiłem o Cole i siadłem przy jakimś wolnym stole.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kelner stał przez cały pojedynek patrząc ze zgrozą na swoją arenę. Minęło trochę czasu zanim zorientował się o obecności gościa. Zwrócił się trochę mechanicznie do lady i szmatką przetarł maskę, która pokryła się dziwnym szronem. Następnie nalał do wysokiej szklanki Coli, dodał lód i cytrynę i zaniósł do stolika.

- Proszę uprzejmie, czy mogę zaproponować panu nasz specjał "Czarującą Mgiełkę"? Mogę ją panu przygotować na słodko lub kwaśno. - przemówił swoim szeptowym głosem Cień.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do Solara podszedł...podleciał...to był chyba kelner. Przynajmniej wskazywał na to fakt że gość proponuje mu picie i ten frak który zwykle mają kelnerzy, choć maska i inne atrybuty wyglądały co najmniej dziwnie ale...hej kto tu przyleciał na gryfie częściowo z metalu?

-Witam...Eeee i to co pan proponuje zawiera alkohol? Bo ja akurat jestem niepełnoletni i nie piję. Ale jeśli nie to chętnie bym spróbował wersji słodkiej

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cień spokojnie odpowiedział:

- To magiczni napój, który nie zawiera alkoholu, a jego magiczne właściwości nie są zakazane.

Następnie kelner poszedł do lady i tam przygotował ten napój z tęczy, soków słonecznych cytrusów i pyłu, który zapewnia miłe bąbelki. Dodał trochę lodu i zamieszał, by tak przyrządzony napój podać gościowi.

- Co pana sprowadza do naszej karczmy " Pod Gryfim Pazurem" o takiej porze? Czyżby przyszedł pan doglądać finałów?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kruk wszedł do tawerny. Trochę rzeczy uległo zmianie. Największą była liczba osób w środku. Jak wcześniej wśród pozajmowanych stolików dało się dojrzeć całkowicie puste, teraz musiał używać łokci, chcąc przedrzeć się przez zwartą ciżbę.

Drugą zmianą był on sam. Choć ta zmiana była niewidoczna, najbardziej ją czuł. Patrząc na tych ludzi, stracił w nich wiarę. A przez ich niezrozumienie na pewien czas stracił wiarę w siebie.

Nie zatrzymał się w tej sali, co poprzednio. Pasował do niej jeszcze mniej, niż poprzednio. Wtedy przynajmniej jego strój i cała postać była zadbana. Teraz odzienie wymagało natychmiastowego prania, a twarz aż prosiła się o odrobinę mydła i brzytwę. W tłumie wypatrzył Ciastko.

Wszedł na górę. Tutaj prawie wtapiał się w tłum. Jedynym co odróżniało go od innych była samotność. Wszyscy mięli osobę, z którą dzielili swoje spostrzeżenia na pojedynek. On w samotności parł przed siebie. I w tej samotności miał najlepszych przyjaciół najbliżej siebie. Tylko czy będzie miał okazję pokazać te więzi?

Ciastko powiedział mu, że jakiś Cień obsługuje gości. Coś na kształt Awatara Seroxa. Podszedł do niego.

-Przepraszam, chciałbym porozmawiać z Seroxem. Gdzie go znajdę?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kelner stojący za ladą odezwał się swoim szeptem, który przecinał dźwięki jak nóż:

- Każdy z nas jest jego odbiciem, jego myślą, jego słowem, ale jeśli szukasz oryginału, to właśnie naprawia złamane pieczęci, uspokaja i usypia Wojownika na nowo i przebudowuje klatkę, by nie popełnić już błędów ostatniej walki i móc ją samemu otworzyć. Czego potrzebujesz zatem wędrowcze?

Wycierał szklankę, tu inną parą cienistych rąk, przygotowywał specjalność zakładu, tutaj coś czyścił, lecz wzrok spod maski cały czas bacznie obserwował, ale nie tylko rozmówcę, ale i wszystkich. Żaden z gości nie mógł zrobić tajnego znaku, porozumienia, chwytu bez wiedzy Cieni w tym lokalu.

Edytowano przez Serox Vonxatian
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cień drgnął na ułamek sekundy na słowo "rewanż", a jego oczy błysnęły.

- Wyraził zgodę, ale potrzebuje trochę czasu na przygotowania, sam ciebie znajdzie we właściwym czasie - odpowiedział szykując zamówienie i podając wypełnioną szklankę, którą przed chwilą wycierał i zabrał się do pucowania kolejnej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Powiedz mu, że mogę poczekać.

I odszedł. Upił łyka z szklanki. Ostre sosy jednak miały w sobie coś uzależniającego. Wraz z walką były niczym brat i siostra. Pozornie bez żadnego podobieństwa, działający w inny sposób i powodujące co innego, jednak nie dało się zaprzeczyć, że są sobie bardzo podobne. Ostre sosy powodowały ból, który jednak nie był prawdziwy. Dzięki walce z nim można było znaleźć radość. Walcząc też czuło się ból, a radość powodowało pokonanie przeciwnika - bo sam fakt walki radował jedynie po dłuższej walce. A takie mają miejsce rzadko kiedy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Rozglądałem się po karczmie, zupełnie nie bacząc na upływ czasu powoli sącząc napój. Jednak trzeba się było zbierać oj trzeba było. Szczególnie że zbyt długie posiedzenia nie robią dobrze kiedy ktoś później musi się zmierzyć w różnorakich wyzwaniach magicznych. Wstałem, podziękowałem za napój i chwilowo przystanąłem zastanawiając się czy powinienem zapłacić...nieco niefortunnie by było gdyby zapłacił nie musząc płacić ale chyba wolał to niż wychodzić na złodzieja. Zawsze może wcisnąć bajkę o tym że to wyraz pochwały za wystrój karczmy, oraz ogólny pomysł wybudowania jej. Zostawiłem więc na stoliku trzy złote monety i pośpiesznie udałem się do wyjścia. Kiedy byłem na zewnątrz wyciągnąłem z kieszeni złote pazury  które założyłem na rękę by zrobić nimi swojską wyrwę w rzeczywistości. Nie miałem ochoty czekać na metalowego gryfa. Wskoczyłem do wyrwy i tyle mnie widzieli przed karczmą. Jednak zamierzałem do niej jeszcze wrócić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cień przy ladzie czyszcząc szkło wydawał się nieco zamyślony i nieobecny. Znikomy ruch w karczmie nie przerywał tego stanu. Automatycznym ruchem sięgnął pod ladę i pieniądze zostawione przez wychodzącego gościa zostały ściągnięte ze stołu dymną ręką, która wyszła spod niego. Gdy Klon podniósł rękę, znajdowały się już na niej trzy złote monety. Rzucił je kucowi, który odpowiadał za rachunki gości. Ten skoczył nerwowo, gdy obok niego wylądowały pieniądze. Rzucił tylko gniewne spojrzenie, lecz nic nie powiedział. Poprawił okulary, odłożył monety na swoje miejsca i wrócił do zajmowania się swoimi liczbami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kruk poczuł zimno, jakie biło z słów cienia. Jednak tak samo, jak ostrze zbroczone krwią na żołnierzu bądź łopoczące sztandary dla generała, to zimno nie zrobiło na nim wrażenia. Obracając się w różnych towarzystwach, składających się z ludzi wielu rodzai i istot wielu gatunków nauczył się przyjmować takie coś jako wzmocnienie wypowiedzi, nie jako coś powodującego jakąkolwiek emocję.

Wychylił kieliszek na raz i odstawił go na stół, powstrzymując wykrzywienie. Napój był bardzo, ale to bardzo słodki. Taki, jak oczekiwał.

-No to czekam - powiedział do niego, wychodząc.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...