Skocz do zawartości

Daring Do, worek Mikołaja i silos rakietowy [Oneshot][Adventure][Comedy][Christmas]


Recommended Posts

Zapowiadał się kolejny nudny wieczór, jednak bogowie zakpili i tym razem. Daring Do wyrusza w przygodę wymagającej nie tyle sprytu i odwagi, co mocnej głowy w starciu z wódką. Starałem się, aby przyzwoitość nawet tu nie zawitała. Opowiadanie stworzone nie tyle z artystycznej potrzeby, co z samej chęci rozwalenia mózgu.

 

Daring Do, worek Mikołaja i silos rakietowy

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


bo Dolar zje cię za to.

 

To ja już sobie z nim pogadam  :aj5: (żeby to pierwszy raz...)

 

Propo innych moich opowiadań, wszystkie (do których na chwilę obecną się przyznaję i są MLP) znajdziesz w mojej sygnaturze. Z bardziej randomowych swoich produkcji mogę ci zaserwować tylko Coy i jej Piwnica Skarbów, lecz pisane było dość dawno temu. Raczej idę w kierunku nieco bardziej poważnych historii.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O kurczę.

 

Powiem tak: przeczytałam twój tekst. Przeczytałam tekst "Schematyczne Fanfiction". Zrozumiałam różnicę między humorem wymuszonym i niewymuszonym, między opowiadaniem będącym jednym wielkim nieskładnym bełtem i opowiadaniem o wyważonym humorze z elementami dobrze wkomponowanego w całość randomu.

 

Twój tekst zalicza się, oczywiście, do drugiej kategorii.

 

Czytało mi się to wyśmienicie; bardzo lubię twój styl, co mogę stwierdzić po przeczytaniu tych dwóch tekstów od ciebie, które do tej pory przeczytałam. Bardzo dobrze "manewrujesz" warsztatowo - zachowujesz harmonię między dialogami, didaskaliami i opisami... wszystko jest na swoim miejscu, nie ma dłużyzn, a całość pochłania się w trymiga. I wiesz co? To było naprawdę zabawne! Uśmiałam się jak głupia - misiek komunista, renifer z grzybami i Daring Do pijąca wódkę, bo co innego jej zostało... no i kapitaliści. I rakietowy silos. Nie no, coś pięknego.

 

Powiem ci, że na początku nie byłam przekonana, myślałam, że to jedna z tych durnych randomowych komedii, których nie cierpię, że wszystko tu będzie chaotyczne i będziesz starał się wrzucić do tego tekstu tyle "śmiesznotek" i "zabawnych" rzeczy, że mi się żyć odechce... ale nie. To jest dobre, odpowiednio wyważone, poukładane, logiczne, jedno wynika z drugiego... Styl dodaje uroku, a bohaterowie są bardzo autentyczni w swoich reakcjach. Ich język to absolutne cudo, szczególnie bluzgi Daring Do, dokładnie tak ją sobie wyobrażam! No i jeszcze ten zalatujący z rosyjska niedźwiedź! Tak, tak, tak! Każda postać ma charakter i to idealnie oddany... No i pomysł z dostarczaniem prezentów przez Daring i jeszcze scena z Mikołajem, który jest pijany... Mogłabym cytować z tego tekstu i cytować i pewnie ten komentarz byłby długi jak stąd do Paryża. "Czemu sań nie prowadzi Mikołaj? Bo jest pijany. Wcześniej jakoś mu to nie przeszkadzało" :lol:

 

Mała perełka. Świetna komedia i bardzo, bardzo dobre postaci i w ogóle wszystko. Brawo.

 

Pozdrawiam,

Ubawiona Made

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jako że byłem w składzie sędziowskim oceniającym to opowiadanie, to pozwolę zatryumfować lenistwu i wkleję tu po prostu swoją recenzję z wystawioną na konkursie oceną.

"Dobra. Jestem zmuszony zadać kilka pytań: Za co? Dlaczego? Za co? Z jakiej paki? No i na koniec, tak ku oryginalności… ZA CO?! Rzadko to stwierdzam, jednak po lekturze mam wrażenie, iż byłoby lepiej, gdyby znaczna część tego tekstu nigdy nie zaistniała. Nie powiem – uśmiechnąłem się raz czy drugi, sojusz niedźwiedzio-refnifero-kucowy był całkiem, całkiem, a sam pomysł… nienajgorszy. Ale ta forma… Nie zawaham się przed stwierdzeniem iż była to jedna najbrutalniejszych tortur jakim kiedykolwiek poddano mój mózg. Pokręcone imion (Derby? Serio? Derby?), ilość byków mogąca przerazić batalion torreadorów oraz kulejąca stylistyka naprawdę wielu zdań sprawiały że jakakolwiek przyjemność wynikająca z lektury była zabijana z niezwykłym okrucieństwem. Dodajmy do tego fakt, iż większość gagów zamiast bawić porażała swoim poziomem… a raczej jego brakiem. Opisując je jednym słowem, byłbym zmuszony użyć następującego: prymitywne. Podsumowując – strasznie się zawiodłem, gdyż o ile pomysł i treść jeszcze się jakoś broniła, to forma leżała, kwiczała i wołała o zmiłowanie. Rzeczone zmiłowanie okazane jej nie zostanie – 3/10."
 

AVANTI!

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wymieniłeś wszystkie moje zamierzenia i idealnie podkreśliłeś, że jest to płytka komedia nastawiona na zaoranie mózgu, bynajmniej nie głęboki dramat antyczny. Uznałem, że ,,prymitywizmy" będą tu pasowały. Kolejny fanfik o rozważaniu sensu życia oraz jego ewentualnym przerwaniu, wynikającym z niespełnionej miłości oraz niesprawiedliwości świata, po wielu przemyślenia bohaterów oraz ich melancholiach jeszcze kiedyś dopiszę, ale nie da się żyć jedynie smutnymi historiami, ponieważ to doprowadza do samobójstwa ich autora, a ja jeszcze chciałbym coś napisać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się, że nie da się żyć samymi poważnymi historiami i czasami należy napisać coś lekkiego. Ale niech to coś ma zachowaną jakąkolwiek formę! Nawrzucanie tony błędów nie jest czymś co uznałbym za płytką komedię. Powiedziałbym raczej, że to płytka komedia, która nie wyszła, ponieważ autorowi nie chciało się napisać jej porządnie i zrobił to na przysłowiowe "odwal się". Dlatego podtrzymuję swoją ocenę.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 8 years later...

I kolejny, fajny wykopek. Taka prosta, lekka i absurdalna komedia, która bawi coraz to dziwniejszymi i bardziej szalonymi pomysłami, ubranymi w przyjemne i zabawne opisy, z pewną dawką przemyśleń, oraz szczyptą absurdu. 

 

Mamy święta. Daring Do zamiast czuć ich magię, to męczy się nad książką i zagląda do lodówki. Przez komin wpada pewna listonoszka i przynosi list od mikołaja. A w zasadzie od jego wysoce wykwalifikowanych pracowników, pracujących na umowę o dzieło, bo mikołaj leży pod stołem a ktoś musi dostarczyć prezenty przed północą, bo inaczej przejmie je urząd skarbowy i dowali karę. Przyda się do tego haubica i niedźwiedź komunista.
Tak, to ten poziom pięknego szaleństwa, który tutaj mamy. Ze sceny na scenę rechotałem z coraz bardziej absurdalnych pomysłów, które z resztą się ze sobą pięknie łączą. 
Aczkolwiek chyba najbardziej, gdy pojawił się wspomniany, sowiecki niedźwiedź, chcący bić kapitalistów, pić wódkę i rozwalać wyrzutnie rakiet. Ja wiem, że to brzmi jak coś oczywistego i niekoniecznie kreatywnego, ale po prostu mi się to podobało. No i świetnie pasuje do całości. 
Swoją drogą, ta fabryka zabawek świętego mikołaja mi się jakoś tak mocno kojarzyła z bazą robo świętego mikołaja z Futuramy. 

 

Opisy są… nie jakoś specjalnie rozbudowane ale dość obrazowe by wszystko widzieć, oraz na tyle lekkie i złośliwe, by współgrać z tematyką tekstu. Wprawdzie mam wrażenie, że można by to było zrobić troszkę lepiej, ale tu jest okej. Pasują i bawią. Bez trudu można sobie wyobrazić, czy to Daring targują się z młodym smokiem, czy radzieckoniedźwiedzi pociąg, czy też pakowanie generała do armaty by go wystrzelić. 

 

Co do strony technicznej, to tu jest maksymalnie… średnio. Jest trochę literówek, są miejscami problemy ze składnią i oczywiście jest Derby Hooves. Serio? No chyba, że to jakaś terenowa wersja Derpy. Taka z dłuższymi nogami i krótszym ogonem ;)
Nie zaszkodziłaby korekta, nawet mimo tego, że czytać i rechotać się jak najbardziej da. 

 

Podsumowując, polecam, bo to naprawdę dobry kawałek tekstu. Nawet jeśli nie najwyższych lotów, to bawi i odpręża. 

 

No i pytanie, czy magia świątecznych fików działa latem? Cóż nie jest to najlepszy przykład na to, ale jak dla mnie działa.
 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 months later...

Witam wszystkich bardzo serdecznie!

 

Piękny absurd mam przed swoimi oczami... ale ja to już czytałem! Nie zmienia to faktu, że jest to świetny random.

 

Technicznie... mój dzbanie... DERBI, CHWILKI, KUMUNIŹMIE, AAAAAA. To nawet mnie boli. Poza tym jest problem z zapisem myśli. Styl jest dość prosty, czasem wręcz brutalistyczny.

 

Fabuła jest bardzo... no jest. W wigilię Dzielna Do, podczas prób pisania książki, dostaje wezwanie z FZŚM. Jak się okazuje, skrót ten nie oznacza Francuskiego Związku Śniadania Meksykańskiego, a zaledwie Fabrykę Zabawek Świętego Mikołaja. Tak więc bohaterka przybywa na miejsce, gdzie okazuję się, że Mikołaj schlał się w trupa. A to zaledwie początek przygód naszej dzielnej poszukiwaczki... no cóż, przygód. Całość obfituje w mniej lub bardziej śmieszne i smaczne żarty. Fika nie radzę czytać jeśli w bliskim czasie jedliście, jecie lub będziecie jeść. Całość ma wspaniały klimat absurdu.

 

Same postacie są świetnie napisane, sama Do ma odpowiednie reakcję do sytuacji. Misiek komunista i renifer nie odstają jej poziomowi.

 

Fik polecam. Chociaż czytałem go drugi raz i żarty nie bawiły mnie jak za pierwszym razem, to nadal bawiłem się dobrze.

 

Pozdrawiam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...