Skocz do zawartości

[Gra] Starcie Tytanów


Advilion

Recommended Posts

- Rozumiem. - odparła pokornym tonem wychodząc z gabinetu, upewniając się, że zamknęła drzwi westchnęła. Nie lubiła być wiercona wzrokiem, zapamiętując wskazówki które ta cała Dolores udzieliła tamtemu ogierowi.
Z tego powodu ruszyła z wolna tą drogą, atmosfera w zamku była dziwna, można powiedzieć ciężka. Jednak architektura należała do ciekawych.
Pokręciła głową by oddalić niepotrzebne myśli od siebie dotarła do swego pokoju, wzięła lewitacją klucz i przekręciła go w zamku. Drzwi się otworzyły skrzypiąc niemiłosiernie na całym korytarzu. Rozejrzała się, była tu komoda, szafa, łóżko, mały stolik z dwoma krzesłami i okno. To tyle.
- Przynajmniej tu coś jest. - mruknęła pod nosem kładąc się na łóżku wcześniej zamykając drzwi, chwila komfortu jej nie zaszkodzi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Snow ziewnął, przeciągle i głośno.

-Co za nudy.- powiedział lekko obrażonym tonem, choć w jego głosie dało się dostrzec odrobinę radości- Dwóch ma się bić, lecz się nie bije. Co to są za nudy.- Przez jego twarz przeleciał szybki i krótki uśmiech, po czym jego twarz zrobiła się z powrotem znudzona- Bijecie się czy nie? Jak nie to ja prosiłbym o zaprowadzenie nas do naszych komnat, mój muszkiet sam się nie przeczyści. To jak, panowie?- zapytał z lekkim zniecierpliwieniem, uśmiechnął się w głębi siebie, chciał tylko przyśpieszyć starcie i zobaczyć prawdziwe oblicze tych dwóch istot, a muszkiet to tylko wymówka. Aby osiągnąć swój cel zapytał się jeszcze raz- To jak, bijecie się czy nie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Viper uścisnął z uśmiechem kopyto witającego go ogier.

-I mnie jest miło. (To naprawdę zabawne jak życie potrafi nas zaskoczyć-pomyślał)

Idąc za prowadzącym go kryształowym kucem spojrzał przez okno padające na dziedziniec treningowy. Mimo tłumu ćwiczących tam żołnierzy od razu spostrzegł dość wyróżniającą się walczącą parę. Można by powiedzieć że kuc wręcz "usiadł" na zebrze. Ta "walka" mocno go zaciekawiła, a raczej chęć zobaczenia jak zebra wyjdzie z tej sytuacji. Jednak musiał sobie to odpuścić, w końcu niegrzecznie jest ignorować przewodnika. Gdy został sam w swoim pokoju rozejrzał się i sprawdził wszystkie szafki. Tak, pokój był już w pełni wyposażony w jego "sprzęt" i całkiem nieźle urządzony. Viper usiadł na łóżku i powiedział do siebie.

-Poison Look ... podoba mi się. Ciekawe czy imię pasuje do charakteru? No cóż chyba nie mam większego wyboru jak po prostu poczekać aż Panna się zjawi.

Edytowano przez J#42
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Nie jest zimno, póki sama tego nie zechcę? Jedyne nasuwające się wytłumaczenie to magia. Ale dlaczego miałaby chcieć, aby było zimno?  Możliwe, że wcześniej myślała o chłodzie, albo to po  prostu jej mimowolne wyobrażenia zamczyska Pana Cienia spowodowały taki efekt. Ciężko stwierdzić, biorąc pod uwagę jej wieczne oderwanie od ziemi. A w tym wypadku oznacza to, że kiedy pomyśli, albo zechce, by wokół panowała wyższa temperatura, to tak się stanie.

 Skupiła się. Przez krótki moment jej myśli skierowane zostały na ogólne pojęcie ciepła. Usiłowała wyobrazić sobie to uczucie. I chyba naprawdę zrobiło się jej jakoś cieplej. Albo to ona uwierzyła w słowa nadwornego maga, przez co jedynie jej się zdaje, że tak jest. Tak czy siak, z pewnością mogła stwierdzić, iż temperatura otoczenia była raczej neutralna

 Przeszła przez próg uchylonych drzwi do wnętrza sali, rozglądając się. Pełno typowo barokowego przepychu, umiejętnie utrzymanego w stylu i kolorystyce znacznie uboższej reszty zamczyska. Cała sala, oraz wszystkie te rzeźby na swój sposób budziły lekki niepokój, lecz w tym samym czasie cieszyły oko fantazyjnymi kształtami i starannymi zdobieniami. Momentami wyobrażała sobie te rzeźby jako żywe, dodając także stosowną scenę, która mogłaby wywołać utrwalony w kamieniu wyraz twarzy i pozycję ciała. Innym razem zastanawiała się, jak sala wyglądałaby rozświetlona sporą ilością świateł, lub nawet rozmyślała nad okolicznościami, w jakich by z tej sali skorzystano.

 Stała w bezruchu i zamyśleniu, nie zwracając uwagi na otoczenie. Gdyby nie kolorystyka, to łatwo można by ją pomylić z jednym z tutejszych posągów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-To wielka szkoda że nie byłeś uczniem Księżniczki Celesti mógłbyś mnie wtedy wiele nauczyć, czterdzieści lat studiowania magi to bardzo długo na pewno znasz wiele potężnych zaklęć.

Centurion szedł za Silver Starem wprost do jego gabinetu cały czas się uśmiechając

-Chciałbym wiedzieć jakiego typu są te zaklęcia których chcesz mnie nauczyć, mam jeszcze jedno pytanie, znasz się może na magicznej broni, chciałbym jakoś ulepszyć mój magiczny miecz a nie mam żadnych pomysłów      

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Broken szczerze nie był zaskoczony obrotem wydarzeń. Szarża na gotowego na atak przeciwnika, który nie był nowicjuszem, albo zwierzęciem nie sprawdzała się w większości przypadków. Ale co poradzić, podjął ryzyko i w efekcie znalazł się pod majorem, w pozycji która bardzo ograniczała jego możliwości. Miejsca było tak mało, że nie mógł nawet wziąć porządnego zamachu aby brawurowo pojechać mu z główki. Co zresztą byłoby tak sensowne jak ta szarża i zostało od razu wyrzucone z listy planów ucieczki z kucykowej klatki. A czasu na myślenie miał niezwykle mało, choć i tak było to lepsze od leżenia pod rozszalałym lwem, czy czymś podobnym.

 

"2... 3... 4..." - liczył w głowie, szukając rozwiązania swojego problemu. Wiedział, że musiał działać szybko, a jego przeciwnik do najlżejszych niestety nie należał. W końcu uznał, że czysto raczej się stamtąd nie wydostanie. Zrobił ostatnią rzecz, jaka przyszła mu do głowy i miała jakąkolwiek ilość sensu. Jego głowa energicznie poleciała w górę, pozorując obmyślane wcześniej bezmyślne pojechanie z główki. Jego faktycznym celem była jednak grzywa Gotfryda, którą chciał złapać zębami. Gdyby znalazła się w jego chwycie, silne jej pociągnięcie i zrzucenie przeciwnika na bok byłoby już proste. Miał przy tym nadzieję, że upadnie on kilka centymetrów od niego, aby móc kopnąć go tylnymi kończynami w brzuch i tym samym wykorzystać przeciwnika, do odepchnięcia samego siebie, co pozwoliłoby mu wykonać obrót w bok i szybko wrócić na nogi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

~Drużyna Sombry~

 

Dolores westchnęła, gdy zobaczyła Wolfasta wchodzącego do gabinetu.

 

- Masz to - podsunęła mu formularz - i to - kolejny - a także to i to - następne dwa. Przylewitowała do niego pióro i kałamarz z czerwonym atramentem. - Uzupełnij czytelnie i szybko, nie mam całego dnia - powiedziała szorstko.

 

***

 

Nick zapomniał o pewnym fakcie. Przed pikowaniem się nie osłania, przed nim się ucieka. W zetknięciu z sejmitarem kucoperza, miecz podmieńca wyleciał z jego kopyta, a ono zostało przebite ostrzem, rozlewając naokoło posokę. Pędzony impetem ataku Dawnguard spadł na posadzkę, lecz Nick upadł na nią przed nim, osłaniając go przed bolesnymi konsekwencjami. Oficer wyjął z niego swoją broń, nie kryjąc uśmiechu wyższości.

 

- Powinieneś uciekać, gdy mogłeś to zrobić. Wtedy prawdopodobnie leżałbym wbity w ziemię, a ty mógłbyś mnie wykończyć. Może i masz siłę, lecz rozumu za bit. Nie nadajesz się pod moją komendę - każde słowo ociekało jadem i pogardą dla podmieńca. W Dawnguardzie było w tym momencie widać prawdziwego żołnierza Sombry. Pewnego siebie, aroganckiego i sadystycznego. - Jeśli Chrysalis szkoli takich żołnierzy, to nie dziwię się, że szturm na Canterlot się nie powiódł. Ta larwa nie zasługuje na nazywanie siebie królową - zamilkł na chwilę i wyczyścił swoją broń z posoki Nicka, po czym włożył ją do pochwy. - Wstawaj i idź za mną, nie będę na ciebie czekać, robaku - dodał jeszcze, wychodząc z sali.

 

***

 

Tristan lekko westchnął, spoglądając na Cobalt Whisper.

 

- Proszę nie przesadzać ze zwlekaniem, wbrew pozorom mam też inne zajęcia, niż tylko oprowadzanie panny po zamku – powiedział, dla podkreślenia swoich słów delikatnie uderzając kopytem o posadzkę.

 

~Drużyna Cadance~

 

Gotfryd nie spodziewał się takiego ataku, więc znalazł się na ziemi. Na kopnięcie w brzuch zareagował zaś lekkim syknięciem. Był jednak wyszkolonym i doświadczonym żołnierzem, więc podźwignięcie się z ziemi nie stanowiło dla niego większego problemu. Spojrzał na Broken Spirita nieco zawiedzionym wzrokiem. Widocznie nie spodziewał się zastosowania takich sztuczek.

 

- Nie uważam za potrzebne kontynuować - odezwał się. - To nie tutaj toczymy walkę na śmierć i życie. Potrafisz zadbać o siebie, to prawda. Ale to tylko trening. Jeżeli nie masz silnej potrzeby kontynuowania, zaprowadzę was do koszar. Ewentualnie możecie tu poćwiczyć - zwrócił się do pozostałej dwójki.

 

***

 

- Specjalizuję się w czystej magii. Teleportacja, magiczne pociski, lewitacja i podobne temu sprawy. Mieczem też mógłbym się zająć, ale to wszystko zależy od tego, co postanowisz z nim zrobić - Silver Star poruszał się wyjątkowo energicznie jak na swój dość podeszły wiek. - No, jeśli mnie pamięć nie myli, to jest mój gabinet - powiedział, stając przed skromnymi drzwiami.

 

Po ich otworzeniu przed oczami magów rozciągnął się widok równie prosto urządzonego pokoju. Zasadniczo, nie wyróżniał się zbytnio wśród zwykłych żołnierskich kwater, poza kilkoma dodatkowymi regałami, wypełnionymi opasłymi tomiszczami o czarowaniu, oraz leżącymi na podłodze księgami, pomiętymi pergaminami i starymi kartami papieru o tej samej tematyce.

 

- Wiem, że powinienem tu posprzątać wcześniej, ale szczerze nie spodziewałem się żadnej wizyty. Mało kogo w Kryształowym Imperium obchodzi piękna sztuka magii. Spotkanie tutaj jednorożca to prawdziwa rzadkość. Ale przynajmniej teraz mam kogoś, kto posłucha zrzędzenia  starego piernika - uśmiechnął się żartobliwie. - Przydałoby się jednak tutaj trochę miejsca, nieprawdaż? - jego róg rozjarzył się na chwilę, a wszystkie przedmioty z posadzki znalazły się pod ścianami. - Teraz pozostała nam tylko jedna rzecz przed tym, jak przejdziemy do nauki. Mianowicie, nie wiem, jakie masz doświadczenie w czarowaniu. Ale to zaraz sprawdzimy - utworzył w powietrzu kilka warstw błyszczącej, magicznej tarczy. - Spróbuj przebić się przez jak największą ilość barier jednym zaklęciem. To wprawdzie określa moc, a nie doświadczenie, ale jest bardzo miarodajnym sposobem. Potem przejdziemy do testu teoretycznego - ogier zabrał się do przeszukiwania bałaganu w celu znalezienia arkusza, pozwalając Centurionowi w spokoju przetestować siłę jego czarów.

 

***

 

Do pokoju weszła czarna klacz pegaza o smukłej figurze. Uwodzicielsko kręciła biodrami przy każdym kroku, a jej ciemnozielona grzywa okręcała się wokół jej szyi. Gdy podeszła do ogiera, szybkim, zdecydowanym ruchem podniosła jego głowę tak, by mógł spojrzeć prosto w jej jaskrawo zielone oczy. Były podkrążone, jakby ich właścicielka nie mogła zasnąć.

 

- Nowy ogier. Skrytobójca. Brown Tail alias Viper, zgadza się? - zadała mu pytanie, mające potwierdzić jego tożsamość. Rozejrzała się jeszcze po pokoju, sprawdzając, czy nikt ich nie podsłuchuje. - Za kilka godzin wyruszamy. Będziemy chronić bardzo cenną dla nas klacz przed zagrożeniem ze strony niewolników - na to słowo położyła szczególny akcent - Sombry. Gdy będziemy na miejscu, nikomu nie będzie można ufać, nawet mi czy tamtej klaczy. Wszędzie są szpicle. Pytania? - zakończyła swój słowotok.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wolfast urodził się i żył w lesie. Oczywistym jest to, że ma problemy z czytaniem i pisaniem. Ale starał się ze wszystkich sił wypaść jak najlepiej. Nie mógł pokazać, że jest idiotą za jakiego go biorą, mówiąc o nauce chowania broni. Cholerne formalności. Nigdy ich nie lubił. Tylko wydłużały czas, a przecież większość da się zignorować. Błahe problemy "Zasady korzystania ze schodów" Co za cep to wymyślał? Po pewnym czasie wreszcie skończył i stwierdził, że nie było źle. Dość starannie. Nie "Elitarnie" ale starannie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nick wstał. Obolały i raniony, ale wstał. Wysłuchał, co jego przeciwnik ma mu do powiedzenia. Maił racje wygrał, miał rację Nick się nie popisał, miał prawo uważać się za lepszego od pokonanego, ale nie miał prawa zarzucić czegokolwiek Chrysalis.

Podmieńcy mają to do siebie że nie odpuszczają, ten podmieniec też tak miał. Dobył noża i rzucił nim w stronę oficera. Nóż z zakrwawionym trzonkiem wbił się w drzwi zanim zuchwały żołdak zdążył je przekroczyć, za nim, w dalszym ciągu w bojowej postawie, stał żołnierz Chrysalis i z całą stanowczością, pewnym, nieznoszącym najmniejszego sprzeciwu tonem powiedział-Zasługuje.

O ile jeszcze przed chwilą sytuacja dla niego nie była zła teraz, mimo tego że rozpaczliwa nie jest, jest nieciekawa. Na pewno trudniej będzie mu utrzymać broń, i przeciwnik to zapewne wykorzysta, trzeba o tym pamiętać. Przebite kopyto bolało, jednak ból to cień żołnierza, towarzyszy mu zawsze, a w pewnym momencie się o nim zapomina. Czerwonooki podmieniec był poobijany, ale nie bezbronny. Wcześniej kucykoperza traktował, jako kompana, jako swojego i nawet w walce nie chciał mu większej szkody wyrządzić. Teraz już nawet nie chciał go zabić, teraz chciał się delektować każdą sekundą jego cierpienia. W tym momencie walczył już nie tylko o swój honor, walczył o honor swej ojczyzny, swojej królowej, walczył by pokazać że taki "robak" jest w stanie zrobić więcej niż taki arogancki kuc mógłby przypuszczać.

Changeling czekał, gotowy do obrony. Poznał już nieco sposób walki przeciwnika, to pomaga, jednak jeden ruch wojaka nie czyni. Tym razem atak zamierzał wyprowadzić zaraz po obronie, by przeciwnik nie zdążył przygotować się do następnego ataku, by nawet nie dać mu szansy na poprawę chwytu broni. Oczywiście miecz dzierżyć będzie w nienaruszonym kopycie, aby uderzenie mu go ponownie nie wyrwało. Czekał na okazję by dowieść oficerowi jak bardzo się wobec niego pomylił i jak wielkim błędem było krytykowanie Chrysalis.

Tak, tej zniewagi mu nie odpuści.

Edytowano przez Arceus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zhantrin obserwował walkę. Widział, że zebra się stara. Doceniał to. Wiedział, że to będą jego towarzysze i cieszył się widząc, że potrafią radzić sobie w trudnych sytuacjach.

Słysząc słowa majora pokręcił głową.

-Chyba podziękuję. Wolałbym już wyruszyć na jakąś misję.- Powiedział. Mimo swojej cierpliwości nie lubił stać w miejscu.- Jednak wizyta w koszarach może być ciekawa. Zwłaszcza.- Dodał pokazując swój sprzęt - Że moja broń nie jest najlepszej jakości.- Po cichu liczył na to, że uda mu się dostać trochę lepszy ekwipunek niż miał obecnie. Jego miecz i tarcza już miały swoje lata a kuc obawiał się, że mogły by nie wytrzymać jakiś poważniejszych starć.- Cóż zatem prowadź proszę.- Zakończył swoją wypowiedź i popatrzył na majora z mieszaniną radości i wyczekiwania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lying wstała ze swojego aby lekko pomyśleć nad zadaniem. Wierciło ją jedno pytanie, trudne te zadanie na pewno będzie. Skoro dla Sombry jest niebezpieczna to jak ważna jest dla Cadance? Przechadzała się po pokoju rozmyślając nad kolejnymi sprawami.
Wyjęła sobie sztylety i z nudów zaczęła sobie nimi rzucać w komodę naprzeciwko, cela dalej miała bo najwyżej było 2cm różnicy od zakładanego celu.
- Ale nuda... - westchnęła do siebie kładąc się na grzbiecie na łóżku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Broken widząc spojrzenie majora nieco się zdziwił. Zastanawiał się, co zrobił aż tak źle, aby zawieźć trenera. Rozumiał, że wydostał się z niego nie do końca uczciwym ruchem, jednak w jego stronach nie było to jakoś szczególnie piętnowane. Szczególnie w usprawiedliwionych przypadkach.

 

- Proszę o wybaczenie, jeśli Cię uraziłem - powiedział spokojnie, spuszczając nieco głowę w geście skruchy. - U nas treningi są ostrzejsze, a sami trenerzy walczą z nami w taki sposób. Zawsze powtarzają "W razie najgorszego nie bój się zagrać nieczysto. Twój przeciwnik najpewniej zrobi to samo.". Przede wszystkim mamy przeżyć. Nie ma co umierać za honor czy coś podobnego, to tylko osłabia plemię i naraża je na atak. Poza tym jestem bardziej przyzwyczajony do walk ze zwierzętami, a tam nie ma miejsca na inną przyzwoitość, niż zadanie szybkiej i bezbolesnej śmierci. - skończył swój wywód, po czym powoli podszedł do swej broni wbitej w ziemię, po czym wyjął ją z ich ziemnej pułapki i schował z powrotem do przeznaczonych im miejsc w swym pancerzu. - I jeśli jest ku temu sposobność, to chciałbym skończyć trening - dodał po chwili. Po przybyciu do Kryształowego Królestwa nie miał dużo czasu dla siebie. Tylko zapisy, formalności i ten trening. Marzyła mu się ciepła kąpiel i wygodne łóżko.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niezwykle wysoki urok osobisty, zdecydowane ruchy, charakterystyczna wymowa z domieszką paranoi oraz podkrążone oczy najprawdopodobniej ze zmęczenia. Vipre nie miał cienia wątpliwości iż to Panna Poison zajmowała najbardziej delikatne lecz niezbędne, zwłaszcza podczas wojny, stanowisko w Kryształowym Imperium. Na dźwięk ostatniego słowa leciutko się uśmiechnął w kierunku Pegaza. 

- Właściwie to mam pytanko. Skoro to misja obronna i jeśli mi wiadomo nie zostają wysłani żadni wojownicy przyzwyczajeni by bronić kogoś nawet własnym ciałem. Natomiast wysłanie kogoś perfekcyjnie znającego się na takich zadaniach lecz nie przyzwyczajonego do roli obrońcy nie gwarantuje sukcesu. Dlatego chciałbym wiedzieć jaka dyskrecja jest wymagana? Jak tajna/ważna jest ta misja/klacz oraz czy ona sama zdaje sobie sprawę iż jest zagrożona? (Ach ta konspiracja i paranoja!-pomyślał) Oczywiście jestem tutaj od niedawna i jeśli się mylę gdyż coś mogło mi uciec to byłbym wdzięczny za wyprowadzenie mnie z błędu (dodał szczerze się uśmiechając do Poison)

Edytowano przez J#42
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Lekko drgnęła, gdy go jej uszu dotarło stuknięcie, oraz czyjś głos. Mrugnęła kilka razy, pochylając głowę, po czym rozejrzała się. Kilka sekund stała w miejscu, usiłując sobie przypomnieć ostatnią sytuację. Wycieczka po zamku z dość niecodziennym przewodnikiem. Następnie powiązała z nią jego wypowiedź, w końcu rozumiejąc, o co chodzi. Spojrzała na niego.

 - Najmocniej przepraszam. Proszę kontynuować. - Odwróciła się w jego stronę, czekając na odpowiedź.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-To prowadź, panie kapitanie.- powiedział Snow i ziewnął, a po chwili dodał- Pośpieszmy się, bo się tutaj zestarzejemy. Zło czekać nie będzie, więc musimy je uprzedzić, czyli liczy się każda minuta, dlaczego w takim razie jeszcze stoimy?- Snow starał się przyśpieszyć "oprowadzanie", chciał znaleźć się jak najszybciej  w swoim pokoju. Z nudów zaczął poprawiać swoje juki, a w między czasie czekał na ruch majora.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Centurion uśmiechną się do Silver Stara -Myślałem że w Kryształowym Królestwie będzie więcej jednorożców zajmujących się magią.

Chwilę później Centurion stał przed przygotowanymi przez Silver Stara tarczami. Centurion zaczął gromadzić magiczną energię niezbędną żeby żeby rzucić swoje zaklęcie, kilka sekund później z rogu jednorożca wystrzelił magiczny promień energii który z wielkim impetem i hukiem uderzył w bariery wytworzone przez Silver Stara unosząc w powietrze cały kurz jaki się zebrał na starych księgach znajdujących się w pokoju. Chwilę później gdy tylko opadł kurz Centurion zobaczył że jego zaklęcie zniszczyło prawie wszystkie tarcze Silver Stara oprócz ostatniej która była bardzo mocno spękana. Centurionowi nagle zrobiło się bardzo słabo po czym upadł pod ścianę obok której stał, był to efekt wykorzystania ogromnej ilości magicznej energii którą zużył na swoje zaklęcie.     

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...