Skocz do zawartości

[Gra] Starcie Tytanów


Advilion

Recommended Posts

~Drużyna Sombry~

Atmosfera w zamku Sombry nie należała do najprzyjemniejszych. Niemalże w całej budowli panował półmrok, poza tymi nielicznymi miejscami, w które docierało zimne, dzienne światło. Zawieszone przy ścianach świece nie dysponowały przecież dostateczną mocą, by rozświetlić rozległe korytarze i sale zamczyska. To właśnie przez ich płomienie cienie zarówno wasze jak i prowadzącego was strażnika wydawały się gigantyczne. On sam niczym się nie wyróżniał, typowy szary żołnierz. Stalowy pancerz, pozbawione emocji i spojrzenie i nieodzywanie się ani słowem – to były cechy charakteryzujące tak samo jego, jak i większość szeregowych członków armii króla. Różnili się ledwie kolorami, płcią oraz faktem posiadania rogu, skrzydeł lub żadnego z nich. Jedynymi wyjątkami byli wyżej postawieni wojacy oraz reszta personelu, która nie miała zamiaru brać bezpośredniego zamiaru w wojnie. I wy.

Nie minęło jednak dużo czasu, nim korytarz się skończył, wy doszliście do sali, w której przebywało już kilka kucyków. Samo pomieszczenie do najciekawszych nie należało, podłoga była wykonana z tego samego czarnego marmuru, co w reszcie zamku, a ściany tak samo gładkie i szare. Znacznie bardziej rzucały się w oczy przebywające w tym pomieszczeniu postacie.

Najbliżej wyjścia stał ogier z sierścią w kolorze szarym, odziany w zbroję inną, niż wszyscy mijani przez was do tej pory strażnicy. Była ona jasnofioletowa, wykonana z innego metalu niż pancerze pozostałych żołnierzy. Na samym jej centrum widniała jaśniejsza plama, jakby ktoś zerwał z niej jakąś ozdobę. Pysk ogiera zdobiły krótkie wąsy, mające rdzawy kolor, tak samo jak jego przystrzyżona po żołniersku grzywa i niedługi ogon. Jego oczy były żółte, z pionowymi źrenicami. Największą uwagę przyciągały jednak granatowe skrzydła, bardziej przypominające nietoperze, niźli pegazie. Lekko wyszczerzył zęby, gdy was zobaczył, ale po chwili zamknął pyszczek, porażony karcącym spojrzeniem jasnozielonej klaczy, stojącej kilka kroków za nim.

W odróżnieniu od ogiera, po niej nie było widać żadnej emocji. Nie wyglądała jednak na znużoną i bezsilną pod władzą Sombry, jak zwykli żołnierze, tacy jak ten, który was tu zaprowadził. Wyglądała na inteligentną i ważną tu personę, a może po prostu sprawiała takie wrażenie. Zmierzyła was nieprzychylnym spojrzeniem swoich złotych oczu, skrytych za szkłami okularów.

­– Nazywam się Dolores, jestem sekretarzem króla Sombry – powiedziała oschle i oficjalnie. – Z tego powodu, że ledwo co przybyliście… nie, nie dostaniecie taryfy ulgowej – przez ułamek sekundy mignął wam przed oczami złośliwy uśmiech. A może to tylko odbicie światła jednej ze świec? – Ty ­– wskazała na Nicka – pójdziesz z oficerem Dawnguardem – przeniosła kopyto na szarego kucyka z nietoperzymi skrzydłami. – Powiedział, że ciebie przetestuje. Albo że się z tobą pobawi. Już nie pamiętam – teatralnie wzruszyła ramionami. – Wasza trójka – wskazała na Wolfasta, Lying Hive i Golden Storm – powinna się nauczyć, jak chować broń. Są kucyki, które wykorzystają wiedzę o waszym uzbrojeniu przeciw wam. Idziecie ze mną. Resztą zajmie się Tristan – dokończyła, kierując się w stronę jednego z korytarzy odbiegających od Sali. – Nie będę na was czekać – ponagliła małą grupkę skrytobójców.

Ostatnim z kucyków przebywających w pomieszczeniu był wysoki i smukły ciemnofioletowy jednorożec z długą, przypominającą damską, szaroniebieską grzywą oraz zimnym spojrzeniem niebieskich oczu, wokół których unosiła się delikatna fioletowa mgiełka, o wiele rzadsza, niż ta, jaką posiadał król Sombra. Ten ogier był widocznie jego uczniem albo po prostu jakimś wybitnym magiem, co jeszcze potwierdzał znaczek, przedstawiający nierozpoznawalne dla zwykłego kucyka znaki.

Mam rozkaz oprowadzić was po zamku. Uwłacza on mojej godności, takimi rzeczami powinni się zajmować niewolnicy, a nie nadworny mag, lecz nie mam zamiaru ryzykować gniewu króla. Wam też radzę tego nie robić – w jego głosie czuć było niechęć do pospolitych żołnierzy, za jakich was uważał. Ciekawe, czy mogliście zrobić cokolwiek, by mu udowodnić, że się myli?

W tym samym czasie rdzawogrzywy ogier podszedł do Nicka z uśmiechem oraz dał mu lekkiego kuksańca w bok.

Loli jak zawsze oficjalna – odezwał się ochrypłym głosem. – Ja nie muszę, stary, wciąż mogę się śmiać, nie to, co ta banda sztywniaków z kijkami w zadach – roześmiał się, a Tristan posłał mu spojrzenie mówiące „zabiję cię, kiedy tylko będę mógł” – Co powiesz na drobny sparing? Nie jesteś chyba jedną z tych wypacykowanych kukiełek ciotki Krysi? Wiesz, jedyną prawdziwą król… – na chwilą uśmiech mu zbladł, a w oczach pojawił się cień strachu. – Zresztą, nieważne. Idziesz ze mną? – zapytał się, a z tonu jego głosu nie można było wywnioskować, czy to rozkaz, czy tylko prośba.

~Drużyna Cadance~

W Kryształowym Królestwie panował kolejny jasny dzień, a ciemne chmury wciąż trzymały się daleko od granic miasta. Od razu po przejściu przez, bądź co bądź, krótki proces rekrutacji znaleźliście się na placu za biurem. Był on tak rozległy, że wyczynem byłoby dobiegnięcie z jednego jego krańca na drugi w krócej niż kilka minut. Trenowali na nim wszyscy żołnierze, niezależnie od stopnia, czy wyszkolenia, zarówno strzelcy i magowie, jak i wojownicy uzbrojeni w miecze. Jednak pierwszą rzeczą, a raczej kucykiem, jakiego zauważyliście był gigantyczny, ziemski ogier.

Miał ciemnobrązową sierść, a odziany był w zwyczajny niebieski mundur i uśmiechnięty pod sumiastym wąsem. Od razu podszedł do was, by uścisnąć wam kopyta. Gdy tylko się zbliżył, mogliście zauważyć dziesiątki małych szram na jego pyszczku oraz kopytach. Widać, że miał doświadczenie w boju i nigdy nie krył się przed wrogiem.

Major Gotfryd – przedstawił się krótko. – Dostałem rozkaz od Shining Armora, aby się wami zająć, jednak jak widzę, jeden z was nie gustuje w walce w zwarciu. Rozumiem, czasem jeden zdolny mag może pokonać całą armię, jednak nie każdy miał na tyle szczęścia, by urodzić się z rogiem – wyjątkowo energicznie, jak na swój wygląd potrząsnął kopytem Centuriona. – A kogo my tu mamy? Przybysza z dalekich krain! – podszedł do Broken Spirita i z taką samą, jeśli nie większą siłą uścisnął jego kopyto. – Jak masz na imię, chłopcze? Wydaje mi się, że możemy się dogadać, bo nie stronisz od walki. Wy zresztą też! – zbliżył się do pozostałej dwójki i powtórzył proceder. – Chętnie poznam też wasze imiona, widać, że walczyć umiecie. Magiku, idź tam – pokazał na jeden z odległych baraków – i popytaj o Silver Stara. Kuc zna się na rzeczy, to jeden z tych magów z Canterlotu, a to właśnie tam podobno najlepiej uczą czarować. Może już go kiedyś spotkałeś. Srebrna sierść, jasnofioletowa grzywa i nieodłączny szary kapelusz, poznajesz? A my trochę sobie potrenujemy. Na gołe kopyta, bez żadnego żelastwa, jak to natura nam przykazała. Jeśli to nie problem, zebrikański chłopcze, chciałbym zmierzyć się z tobą – zapytał się, a nie rozkazał. Widocznie mało co robił sobie z rangi i traktował wszystkich jak równych sobie. Ogólnie, wyglądał na dosyć sympatycznego ogiera, bo taką euforię ciężko byłoby komukolwiek udawać.

~Wszyscy~

Jak widzicie, Starcie Tytanów ruszyło. Mam nadzieję, że branie udziału w nim będzie dla was samą przyjemnością. Aby jednak ułatwić zarówno mi, jak i wam funkcjonowanie, proszę o pisanie co najmniej trzylinijkowych postów (jeśli chce się napisać krótszy, proszę napisać mi na PW) oraz nie tworzenie ich więcej niż trzech pomiędzy moimi postami. I tak jestem łagodniejszy, niż większość MG, też odnosicie takie wrażenie? O pozostałe rzeczy możecie się mnie zapytać w odpowiednim temacie lub na PW (polecam jednak pierwszą opcję, aby kilka osób nie pytało się mnie o to samo). Takie drobnostki, jak pogrubianie ważniejszych czynności czy pisanie imienia na początku posta, nie są potrzebne, jednak jeśli uważacie, że może to mi ułatwić kontrolę nad sesją, możecie je stosować. To chyba na razie wszystko, przyjemnej gry! Edytowano przez Advilion
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zła sława i brzydkie plotki rozchodzą się szybciej niż cokolwiek innego. Nie dziwne więc że słyszano tu o nim to i owo, kolejny dzień z setką pytań na które należy dać nic nie wartą odpowiedź. Bywa. Jak zawsze wyróżniony, inny, nawet w Changei i Matamorphi zwłaszcza ciężko jest znaleźć drugiego czerwonookiego podmieńca. Aż tyle poddani Amanity mają na sumieniu? A może to tylko Nick, teraz zapytany przez jakiegoś kuca.

Nick z drobnym uśmiechem wysłuchał kuca o nietoperzych skrzydłach, jego uśmiech powiększył się gdy na twarzy jego rozmówcy dostrzegł strach, uczucie ciekawe, potrzebne i o przyjemnym nawet smaku, choć oczywiści miłości nie przebije. Po krótkim namyśle Nick wiedział że to nie była prośba, ani przyjacielska sugestia, to był najzwyczajniej w świecie rozkaz i powiedzenie "nie dziękuję" nie oznacza tego że go od tchórza wyzwą, tylko to że zdzielą w łeb i wyprowadzą siłą. Nick nie chciał zaczynać w taki sposób więc z tym samym uśmiechem z jakim słuchał kuca odpowiedział

-Jak chcesz się spróbować nie widzę przeszkód.-powiedział również dając mu przyjacielsko, czyli dość słabo, a nawet bardzo słabo, gdyż nie chciał zdradzać swojej siły, w bok.-powiedz tylko gdzie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spodziewała się trochę... Ciekawszej atmosfery. Niby ponuro ale czego miała się spodziewać po Królu? Różowej cegiełki wszędzie? Oczywiście, że nie.
Śmieszne się dla niej wydawało to, że muszą się nauczyć broń chować. Postanowiła uznać, że ich uważają za bandę debili z bronią. Innego wyjścia nie było. Zwykle broń chowała pod skrzydłami lub jeśli była dostatecznie mała pod karapaksem.
Ruszyła z wolna rzucając spojrzenie tamtej dwójce z którą miała iść za tą całą Dolores. Jeden ogier i jedna klacz. Raczej nie wyglądali na szaleńców więc obstawiała, że to najemnicy. Bo kto inny normalnie wyglądający dołączyłby do Króla? Ona miała jedynie rozkazy od Królowej, nic więcej. Jedno jej słowo i zmienia stronę, typowe dla jej rasy. Jednak wolała być po stronie Sombry niż Kredensu. Nie cierpiała ją przez Bitwę o Canterlot. Był to dla niej główny powód nienawiści i wystarczający według jej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zebrzy Wojownik o niezwykłej jak dla swej rasy grzywie przychodząc na pole treningowe spodziewał się warunków przypominających swoje strony. Gotował się na spotkanie z twardym i wymagającym trenerem, który da im mocno popalić. Był więc niemało zdziwiony, kiedy major odezwał się do nich tak miłym tonem. Doprowadziło to do jego zmieszania, które jednak szybko minęło. Kiedy Gotfryd podszedł do niego, chętnie i energicznie potrząsnął jego kopyto.

 

- Zwą mnie Broken Spirit panie Gotfryd. Miło miło mi poznać wojownika z tych stron - powiedział miło, po czym stale obserwował zachowanie Ziemnego kucyka. Przyjaznych przywitań nie było końca. Był to jeden z najlepszych typów dowódców, podnoszący na duchu, sprawiający, że lepiej rozumie się sens swojej walki i budzący najwięcej zaufania. Za takimi żołnierze idą do samego piekła.

 

Po skończeniu wstępu i zapoznania, Gotfryd ku niemałemu zaskoczeniu Spirita poprosił go o sparing. Jakby nie dość było zaskakującego momentu, ledwo po skończeniu przywitań, całkowicie niespodziewanie, to jeszcze nie był to rozkaz, które zazwyczaj wydają trenerzy bądź dowódcy, tylko najzwyklejsza prośba. Przez chwilę na jego pyszczku dało się ujrzeć zdziwienie, jednak to szybko zostało zastąpione uśmiechem.

 

- Zgoda, stanę z Tobą do walki. Z chęcią dowiem się ile jest prawdy w opowieściach o wytrzymałości i sile kucyków ziemskich - powiedział miło, a następnie wyjął swój kamienny topór, podrzucił, przez co ten wykonał pełen obrót w powietrzu, po czym chwycił go i mocno rzucił w ziemię co zaowocowało jego mocnym usadowieniem się w gruncie. Po chwili do prymitywnej broni dołączył równie staroświecki kościany nóż. Nie chciał aby przeszkadzały mu w walce. Kiedy był już kompletnie pozbawiony broni, wysunął się naprzód, stanął naprzeciw majora i dokładnie zbadał go wzrokiem. Ciekawiło go, czy w trakcie starcia pozostanie coś z tego miłego Gotfryda. Cóż, zaraz i tak miał się tego przekonać, stał więc gotowy na rozpoczęcie walki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wolfast spoglądał beznamiętnie na wszystkich zebranych w pomieszczeniu. Zarówno na ich przełożonych jak i "towarzyszy". Nie potrzebował zbytnio wsparcia. Zawsze wykorzystywał swoją główną zaletę i w ten sposób załatwiał zlecenia. Doszło do fragmentu o chowaniu broni. Od razu przeszły przez jego umysł dwie myśli. Gdzie ma sobie wsadzić karabin, by nie był widoczny oraz czemu broń ma być ukryta skoro sam strzelec może być niewidoczny? Brak światła nie przeszkadzał zabójcy. Przyzwyczajony do półmroku lasów, dostrzegał każdy szczegół otoczenia tak jak normalne kucyki widzą w dzień. Zostali od razu rozdzieleni? Widać mają plan skoro podział jest konkretny. Jego towarzyszkami były dwie klacze, Podmieniec i jednorożec. Changelinga zlustrował tylko wzrokiem, by określić budowę i wygląd. Nie przywiązał do niej większej uwagi, ponieważ nigdy nie ufał rojom, zbyt mocno kombinują i niemal nigdy nie są szczere. Za to druga jego partnerka była już ciekawsza. Dość ciekawy kolor grzywy i dość rzadki. Ubrana w pancerz skrytobójczyni. Pewnie używa jakiś ostrzy, gdyż widział tylko przegródki albo magii. Tak czy siak, znał dobrze co może zrobić jednorożec-sztyleciarz. Mało kto jest w stanie walczyć z osobą, która jest zwinna i używa dwóch ostrzy. Jeszcze mniej osób jest mógłby zmierzyć się przeciwko całej chmurze ostrzy. A jeśli zabija magią to musi to robić dyskretnie i choć nie wyobrażał sobie jak ale to musi być bardzo ciekawy rodzaj magii. Dolores nie musiała go nawet specjalnie poganiać. Gdy tylko usłyszał, że ma za nią iść i odwróciła się udał się za nią. Nie było powodu do zbytniego ociągania się.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zhantrin spokojnie szedł na spotkanie. Mimo tego, że jego pyszczek tego nie pokazywał był strasznie zadowolony a wręcz podekscytowany tym, że udało mu się dostać przed oblicze Majora. Wiedział, dlaczego tu jest. Chciał pomóc w walce z Sombrą. Kiedy podszedł do niego major i przywitał się był trochę zaskoczony jak bezpośrednio się do nich zwracał. Jednak odwzajemnił uścisk.

-Jestem Zhantrin majorze.- Powiedział krótko.- Jestem zaszczycony mogąc spotkać się z tobą.- Dodał kiedy ten już puścił jego kopyto. Poprawił swój miecz i tarczę na plecach. Wiedział, że jego sprzęt nie jest najwyższych lotów ale zastanawiał się, czy może zapytać o inny. Postanowił jednak nie robić tego. Za to przyjrzał się innym zebranym, z którymi przybył tutaj.

hmm... zebra, jednorożec i pegaz. Bardzo mieszana ekipa. Ciekawe jak sobie radzą w walce. Zastanawiał się przyglądając innym. Kiedy usłyszał propozycję majora podniósł pyszczek w górę. Wiele razy w swojej przeszłości trenował ze swoim trenerem. Widząc, że major wybrał już sobie przeciwnika przesunął się kawałek na bok. Chciał zaobserwować jak będzie wyglądał ich sparing.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Nieprzenikniona ciemność, okrywająca swą tajemniczą kurtyną większą część wnętrza zamku nie pozwoliła doktorce przyjrzeć się wystrojowi korytarza, chociaż i tak nie sądziła, aby był on jakiś szczególny. Co jakiś czas na ścianie umocowana została świeca, próbująca swym nikłym, wątłym światełkiem pokonać wszechobecny mrok. Bezsensowna walka. Świeczka może się palić nawet i tysiąc lat, ale w końcu zgaśnie, pozostawiając jedynie ciemności.

 Tak samo zniknie wreszcie płomyk oporu przeciwko Sombrze, który ponownie zasiądzie na tronie. Bowiem mrok jest wieczny, czym ani świeca, ani słońce, ani nawet chaos nie mogą się poszczycić. Ta odwieczna walka światła z mrokiem zawsze miała się na korzyść tego drugiego; blask sam z siebie się nie utrzyma, a gdzie jego brak, tam zaraz pojawia się czarna kotara. Taka jest kolej rzeczy.

 Wraz z garstką innych kucy, skuszonych obietnicami Pradawnego Mroku, znaleźli się u kresu ich wędrówki. Nie mogła pojąć, dlaczego odprawę robią akurat w tej sali. Nie różni się ona praktycznie niczym od korytarza, z którego przed chwilą wyszli, nie licząc szerokości i długości ścian. Wygoda? Jakieś specjalne znaczenie?

 W tym momencie zauważyła kuce, które był już w sali, przy czym jej szczególną uwagę przykuły trzy z nich. Pierwszy z nich to kucoperz, najwyraźniej jakiś wyższy rangą. Od zawsze była ciekawa, jak są zbudowane ich skrzydła, oraz na czym polegają pozostałe różnice, które niekoniecznie muszą być widoczne na pierwszy rzut oka; chociaż ktoś wyższy rangą nie da sobie od tak grzebać przy, a nawet i "w", ciele. Dziwnie się w ich kierunku uśmiechnął, ale przestał, po ujrzeniu wzroku kolejnej ważniejszej persony u Króla. Powoli mogła się domyśleć panującej tutaj hierarchii.

 I teraz zaczyna się. Nie miała zdania na temat innych, ale ona przyszła tutaj po wiedzę i zapłatę, a nie słuchanie kazań na temat jak ciężko będzie u jednego z największych wrogów Królestwa, a może nawet i Equestrii. Jak na razie nic jej nie dotyczyło, toteż nie przykładała dalszej uwagi do słów Dolores, uważając to za zbyteczne. Nawet nie patrzyła się w jej kierunku, spoglądając po towarzyszach, a myślami ulatując ku innym wymiarom.

 Skupiła się ponownie dopiero wtedy, gdy usłyszała nowy głos. Spoglądając na jego źródło ujrzała wysoką, smukłą postać jednorożca, o oczach emanujących fioletową aurę. Najwyraźniej jej posługa polegała na rzeczach związanych z magią, lub czymś innym w tym stylu. Sama Cobalt nie miała większego pojęcia na temat magii, woląc pewniejszy świat logiki i nauki. W końcu, ów postać się odezwała. To ogier? Głos nie pozostawiał jej żadnych wątpliwości, chociaż mag dalej wyglądał dla niej zniewieściale.

 To chyba właśnie z nim mieli się udać, osądzając chociażby na podstawie tego, iż mówił do pozostałej grupy. Więc stała dalej w miejscu, czekając. Tylko jej było tutaj tak chłodno?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niby zwykły zamek. Nic nadzwyczajnego, zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz. Klacz wiedziała jednak, że król nie jest głupi i że są tu tajemnice. Miała nadzieje na ukryte przejścia lub pułapki. Albo to i to.

Miała uczyć się chować broń? Co było w tym trudnego?

Ale nie sprzeciwiała się, nie miało to najmniejszego sensu.

Razem z nią szło jeszcze dwóch "kompanów".

Spojrzała w lewo i napotkała ciekawski wzrok obcego jej ogiera.

Czego on się tak gapi? Prychnęła cicho i odwróciła głowę kierując się za rzekomą Dolores.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Snow strasznie się zdziwił słysząc słowa majora, przez chwilę miał ochotę mu przywalić, ale wtedy major od razu by go niepolubił.

-Nazywam się Snow.- powiedział gdy major umilkł, a gdy usłyszał słowa Zhantrina powiedział- Walka będzie! Obstawiam na majora!- pod koniec swojej wypowiedzi uśmiechnął się i postanowił czekać na rozpoczęcie walki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Centurion zdziwił się tak energicznym przywitaniem majora, spodziewał się trochę innego powitania, lecz pomimo tego przytakną majorowi.

Chwilę potem major zwrócił się do Centuriona, wskazał na jeden z baraków i polecił mu szukać Silver Stara, gdy Centurio usłyszał pytanie czy zna tego jednorożca to od razu wiedział o kogo chodzi. 

-Słyszałem wiele dobrych rzeczy o Silver Starze ale nie miałem szansy go poznać, jest bardzo dobrym magiem i też uczył się w szkole Księżniczki Celesti.

Centurio natychmiast ruszył w stronę koszar wskazanych mu przez majora, dotarcie tam nie zajęło dużo czasu tak samo jak odnalezienie jednorożca gdyż wyrudział się swoim kapeluszem. Centurion nie zwlekając podszedł do maga by się z nim przywitać i dowiedzieć czegoś więcej.

-Witam, nazywam się Centurion ty zapewne jesteś Silver Star, przysłał mnie do ciebie major Gotfryd.    

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

~Drużyna Sombry~

 
W ciszy, przerywanej jedynie stukotem kopyt, mijaliście kolejne zacienione korytarze zamku. Dolores widocznie nie miała zamiaru odzywać się ani słowem. Nic dziwnego, atmosfera panująca w zamczysku nie sprzyjała żartom czy dyskusjom. Dopiero, gdy zatrzymaliście się przed prostymi drzwiami bez żadnej ozdoby,  otworzyła je i rzuciła sucho:
 
- Wchodzić. To mój gabinet. Lepiej zapamiętajcie, gdzie on jest.

Nie czekając na was, weszła do gabinetu i wyjęła z dębowego biurka plik dokumentów. Przeliczyła je. Widocznie coś się nie zgadzało, bo zmarszczyła brwi. Pomimo to, dała klaczom po połowie kartek oraz po długopisie.

- Wypełnijcie to. Te formularze są mi niezbędne - powiedziała do nich. - Zaś ty, wróć później, gdy otrzymam nowe kopie - zwróciła się do Wolfasta. - Korytarzem w lewo, po schodach w górę o dwa piętra, korytarz w prawo, znowu prawo i będziesz w kwaterach. Tylko zamknij za sobą drzwi.

Nie przeprosiła za to, że ciągnęła go niepotrzebnie, a nawet spojrzała się na niego nieprzychylnie, pokazując mu, że ma się stąd jak najszybciej wynosić. Usiadła za biurkiem i zaczęła wypełniać jedną z ksiąg, leżących na blacie. Co jakiś czas spoglądała w kierunku klaczy, aby upewnić się, że wypełniają karty.

 

***


- Już prowadzę - odpowiedział Dawnguard, kierując się do korytarza przeciwnego do tego, z którego przyszliście. Niczym się on nie różnił, poza tym, że świece były rozmieszczone o wiele rzadziej. Gdy byliście już dość daleko od sali, zaczął znowu mówić: - Wiesz, stary, mamy ze sobą trochę wspólnego. Obydwoje strasznie wyróżniamy się w tłumie i nie mamy czego szukać w Equestrii na co dzień. Nie to, co zwyczajne kucyki. Mają o nas takie zabawne przesądy, wiesz? Na przykład myślą, że moja rasa pije krew oraz ma ostre kły - mówiąc to, otworzył szerzej pyszczek, aby Nick mógł spojrzeć na jego uzębienie. Rzeczywiście, kłów tam nie było. - O was też krążą śmieszne historyjki. Ja wprawdzie żadnej nie znam, ale jeden z moich żołnierzy, Moonshine, sporo się ich nasłuchał. Na przykład to, że jesteście owadami. Każdy, kto zabił chociaż jednego podmieńca, wie doskonale, że nie jesteście. Wasze kręgosłupy chrupią tak samo, jak każdego innego stworzenia w Equestrii… no, już doszliśmy - przerwał swoją historię, stając przed sporych rozmiarów wrotami, po czym je otworzył.

Przed waszymi oczami rozpostarł się widok średniej wielkości sali, pokrytej, w odróżnieniu od reszty zamku, drewnianą posadzką, całą porysowaną i poszarpaną ostrzami. Zapewne tymi, które wisiały na ścianach. Topory, miecze, halabardy i inne bronie białe - wszystko to, czego żołnierz mógł potrzebować. Wszystko było ukryte w półmroku, a gdy kucoperz zamknął za wami drzwi, zapanowała całkowita ciemność. Po chwili dało się usłyszeć szczęk wydobywanego ostrza.

- Jakbym teraz cię zaatakował, zginąłbyś bez problemu. Trup się jednak do niczego królowi nie przyda - głos Dawnguarda nie brzmiał już tak ochryple, jak wcześniej. -  W zupełnym mroku nie masz cienia… - roześmiał się, nie tak jak wcześniej, serdecznie i bratersko, lecz z pogardą i wyższością - szans - dokończył. - Musisz wiedzieć, gdzie jest przeciwnik, zanim on pozna twoją pozycję.  - zamilkł, a po chwili pomieszczenie rozjaśniły płomienie świec na żyrandolu. - To jak, zawalczymy? - zapytał się kucoperz, jakby nigdy nic. U boku miał sejmitar z błękitnawą kopytojeścią, pewnie ten, który jeszcze przed chwilą był trzymany na karku Nicka. - Chcesz jakąś broń, czy wolisz walczyć własną?

 

***

 

Gdy Tristan został sam na sam z Cobalt, podszedł do niej i lekko się pokłonił.

- Tristan IV z rodu Nexus, nadworny mag króla Sombry. Potrafię rozpoznać kucyki na wysokim poziomie, a już szczególnie klacze. Myślałem, że będę musiał zajmować się tym pospólstwem bez rogu czy nawet tymi obrzydliwymi robalami. Na całe szczęście los zrządził inaczej, prawda, panno… - spojrzał jej prosto w oczy - Whisper? Nie przedłużajmy jednak zbytnio, mamy jeszcze sporo miejsc na zamku do zobaczenia. Zakładam, że dla panny spodobałaby się nasza biblioteka albo gabinet medyczny - wciąż spoglądał jej głęboko w oczy. - Najpierw jednak skierujemy się ku sali bankietowej, urządzonej wedle wszelkich zasad szyku i elegancji. Sam się nią zajmowałem, więc to oczywiste, że nie ma w niej żadnej skazy - przechwalał się, wchodząc w przedostatni z korytarzy odchodzących z sali.

 

~Drużyna Cadance~

- Cieszę się, chłopcze, że się zgodziłeś - powiedział major, zdejmując z siebie mundur i odsłaniając kolejne szramy na ciele. Jedna była wyjątkowo długa, przebiegała od końca szyi, aż do znaczka, przedstawiającego złamany miecz. - Możliwe, że to prawda, co o nas mówią. Ale najważniejszy i tak jest trening, bez niego nawet największy talent może się zmarnować - przerwał na chwilę i wziął głębszy oddech. - Wybacz, niekiedy muszę odetchnąć. Starość nie radość, jak to mówią - uśmiechnął się do zebry. - Widzę, że pali ci się do walki, więc może najpierw objaśnię zasady: naszym celem nie jest się wzajemnie pokrzywdzić, dość zmartwień mamy, by jeszcze ryzykować podczas treningu. Wygrywa się poprzez przewrócenie przeciwnika na ziemię i utrzymanie go na niej przez dziesięć sekund - słysząc wypowiedź Snowa, dodał: - dziękuję za wsparcie, ale już nie mam takiej siły jak kiedyś i większość czasu spędzam pomagając w planowaniu, więc ten oto młodzieniec ma ze mną spore szanse. Postaram się jednak go nie zawieść. Gotowy? - zawołał do zebry.

 

***

 

Srebrny jednorożec w sporych rozmiarów kapeluszu zajmował się przenoszeniem sporych rozmiarów skrzyń, gdy usłyszał głos Centuriona. Widocznie się tym przestraszył, bo lekko podskoczył i wypuścił jedną z nich z szarawej aury.

- Och, co ja znowu robię? - powiedział odrobinę zażenowanym głosem, po czym obrócił się do ogiera. - Witam cię, młodzieńcze i dobrze jest usłyszeć, że major skierował cię do mnie. Znam sporo przydatnych zaklęć i chętnie się nimi z tobą podzielę, ale najpierw… możesz mi pomóc to pozbierać? - ta prośba brzmiała dość błagalnie, a sam staruszek wyglądał na zrozpaczonego zaszłą tu sytuacją.

 

~Wszyscy~

 

Po stronie Sombry, tak jak wcześniej, możecie sami opisać swoje pokoje. Oczywiście, realistycznie i rozsądnie (inaczej ja zareaguję). W drużynie Cadance też będzie taka możliwość, gdy uda się wam zasłużyć na mieszkanie poza barakami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Była przyzwyczajona do ciszy, w sumie to było lepsze niż zbędne gadanie o niczym.

Mijając różne ozdoby podziwiała gust architekta. Ktoś, kto ozdabial zamek musiał być zawodowcem.

Stając przed gabinetem Dolores nie wyraziła żadnej opinii na jakikolwiek temat. Zresztą i tak nie miała ochoty do rozmów.

Usiadła przed biurkiem razem z drugą klaczą Changelingiem i zaczęła wypełniać kartę.

Zaczął irytować ją nieustanny wzrok Dolores na niej. Nie miała zamiaru niczego kraść, czego ona się tak gapi podobnie jak tamten ogier, którego odesłała?

Kuce tutaj są dziwne.

Edytowano przez Shine Star
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cisza podczas drogi nie zdziwiła Lying, jedynie obserwowała uważnie „kompanów“ i zamek. Nie ufała im i pewnie vice versa. Jednak nie dziwiła się, kto by zaufał podmieńcowi i do tego klaczy? Z zasady zwykle one są sprytniejsze, ale jednak mniej wytrzymałe.
Doszli w końcu do pomieszczenia które ta Dolores opisało jako swój gabinet, miała rację. Warto zapamiętać gdzie ono się znajduje, od tak na wszelki wypadek.
Podała jej i klaczy obok trochę kartek do podpisania. Nic nie mówiła, po prostu wzięła długopis lewitacją i zaczęła wypełniać wszystko chcąc mieć to z głowy i położyć się w ciepłym, miękkim łóżku.
Po skończeniu tej dennej roboty położyła wszystkie kartki na biurku ciesząc się w duchu, że ma to za sobą.
- I co teraz? - zapytała na wszelki wypadek, z jednej strony miała się „nauczyć“ chować broń ale z drugiej bez tamtego ogiera chyba nici z tego będzie.

Edytowano przez Komputer
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wolfast w milczeniu szedł za Dolores. Nie był kucem, który lubił rozmawiać. W samotności, w głębi lasu nie ma częstych okazji do rozmów, a cisza jest muzyką. Zastanawiał się dokąd ona ich, grupę zabójców ciągnie. I jak niby ma przebiegać ten "trening" chowania broni. To jest wojna, a na wojnie każdy kto nie jest z tobą jest wrogiem niezależnie, czy ma broń, czy nie. Doszli wreszcie do jej gabinetu. Dlaczego gabinetu? Może szli tam tylko po to, by otrzymać jakieś "zadanie" i odejść do innych sal i "trenerów". Sekretarka podała dokumenty, pomijając go przy tym. Gdy usłyszał jej wypowiedź, spojrzał tylko na nią swoimi fioletowymi, spokojnymi oczami. Czy ona sobie z nich żartowała? Jakieś dokumenty do wypełnienia i to wszystko? Możesz iść? Nie za dobrze świadczyło to o świcie Sombry. Ale ogier nic nie powiedział. Nie miał tu nic do roboty i mógł, a właściwie miał wyjść, więc wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Ruszył do swoich kwater według instrukcji. Miał dobrą pamięć i łatwo zapamiętywał trasy. To przydatne w lesie, w którym przyszło mu żyć. Lewo, następnie dwa piętra w górę i dwa razy w prawo. Mimo, że był tu tylko przez chwilę, już czuł się źle z powodu ciasnych przestrzeni. Miał nadzieję, że będą tutaj jakieś większe, odosobnionej komnaty, gdzie mógłby sobie polatać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolejna sala spowita nieprzenikniony mrokiem, ale czego się spodziewać po Sombrze. Tak monotonia, której nikt nie śmiał przerywać, ale miało to pewien urok, poczucie ładu i uporządkowania pod jego rządami, choć i tak, ten marny król, Chrysalis nie przebije. Podłoga prezentująca ślady walki, drewniana, zatem trzeba z ogniem uważać... Drewno, materiał bardziej elastyczny od marmuru, na pewno znajdzie tu jakieś zastosowanie, w każdym razie trzeba uważać aby nie wbić broni zbyt głęboko. Widać było rysy, nie dziury, z tego wniosek że przeciwnicy częściej siekaki niż dźgali, choć jedna dobra wiadomość.

Nick uśmiechnął się, tak w mroku cienia nie miał, w przeciwieństwie do szans. Światło jednak pomaga w odnalezieniu przeciwnika. Podmieniec już wiedział co zapewne zrobi jego przeciwnik w marnym położeniu. Teraz sytuacja żadnego z nich nie była beznadziejna, więc chociaż teraz obejdzie się bez brudnych zagrywek. Dawnguard zapytał o broń, zapytany odpowiedział "wolę własną" i sięgnął po miecz. Po chwili z pewnym siebie, wyzywającym uśmiechem zapytał-Zaczynasz czy mnie ma ten zaszczyt kopnąć?

Pytając stał już gotowy zarówno do ataku jak i obrony. Walka z takim przeciwnikiem wydawała mu się ciekawa i trudna, ale łatwe walki nie mają znaczenia, równie dobrze można by ciąć manekina i tak niczego nowego się nie nauczy. Teraz Nick mógł skosztować innych sposobów walki i dobrze, całe życie się uczymy.

Edytowano przez Arceus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zhantrin, widząc do czego przygotowuje się major oraz jego oponent zwiesił trochę głowę.

Chyba nie mam nic innego do roboty jak poczekać. Pomyślał kuc. Mimo swojej cierpliwości niezbyt lubił stania w miejscu. Chociaż chyba nie mam wyboru. Trzeba pomóc księżniczce. Zhantrin w czasie swojego treningu postanowił, że pewnego dnia zostanie strażnikiem samej księżniczki. Ta myśl dodawała mu sił do dalszych, niejednokrotnie wyczerpujących treningów. Młody kuc wiedział, że aby osiągnąć swój cel będzie musiał przejść naprawdę długą drogę ale wierzył, że mu się uda. Teraz stał spokojnie i przyglądał się przygotowaniom. Jego miecz i tarcza spoczywały spokojnie na jego grzbiecie a nieduży nóż wisiał w swojej pochwie przy pasku. Liczył na to, że za niedługo nadejdzie jego kolej aby pokazać się z jak najlepszej strony.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Spoglądała na maga swym zwykłym spojrzeniem, przysłuchując się temu, co ma jej do powiedzenia. Na wypowiedzenie jej imienia skinęła głową w geście przytaknięcia, bez widocznego wzruszenia patrząc w jego niebieskie oczy. Nadworny mag? Z rodu Nexus? Czyli kolejna ważna osobistość do zapamiętania. Tylko dlaczego zachowywał się w stosunku do niej w ten sposób? Mimo wszystko miała co do tego złe przeczucia, a jego spojrzenie powoli sprawiało, ze czuła się nieco nieswojo.

 Podążyła za nim korytarzem, wlepiając wzrok w nieokreślony punkt w przestrzeni przed nią.

 - Sala bankietowa? Zapewne jest to warte zobaczenia - powiedziała, na chwilę przekierowując wzrok na ściany wokół. Raczej niewiele się różniły od tego, co już udało jej się zobaczyć, więc ponownie wróciła do spoglądania przed siebie.

 Spodziewała się innego zachowania z jego strony. To bowiem było co najmniej dziwne; schlebianie, oraz wycieczki po zamku. I jeszcze to spojrzenie... zazwyczaj to ona wpatruje się w kucyki, jeśli wejdzie w stan zamyślenia. Z drugiej strony, chętnie zobaczyłaby owy gabinet oraz bibliotekę, a miał ją tam w jakimś momencie zaprowadzić.

 Szła dalej, rozmyślając. Od tematu Tristana postanowiła odejść, a zaczęła wyobrażać sobie wszystkie pomieszczenia, jakie mogły się znaleźć w tym zamku. Starała się też ignorować chłód, chociaż widoczne było już lekkie dygotanie jej ciała.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Broken widząc blizny ogiera, nabrał do niego jeszcze większego szacunku. Wskazywały one na doświadczenie posiadane przez Gotfryd'a, jego zdolność przetrwania oraz niełatwe walki, którym musiał stawiać czoła. Jednak jego obserwacje nie zdekoncentrowały go. Uważnie słuchał tego, co mówił do niego major. Zasady były dobre i szczerze mu pasowały. Były uczciwe i pozwalały uniknąć poważniejszych obrażeń, które mogłyby bardzo negatywnie odbić się w trakcie walki z prawdziwym wrogiem. Poza tym utrzymanie przeciwnika na ziemi przez aż 10 sekund nie jest zadaniem łatwym, co pozwalało faktycznie się wykazać.

 

- Prawdą jest, że nic nie jest w stanie oprzeć się próbie czasu i prędzej czy później upadnie. Choć dobre ostrze nawet po latach może wiernie służyć temu kto je dzierży. A stary wojownik siać postrach w sercach swych przeciwników - powiedział spokojnie, choć z lekkim uśmiechem. - Wierzę, że Ty jeszcze nie poddałeś się zgubnemu działaniu czasu. - dodał pocieszająco. - I owszem, jestem gotowy. Możemy już więc chyba zacząć. - Spirit jeszcze przez chwilkę przyglądał się majorowi, zastanawiając się, czy przybrać agresywną postawę, czy może wręcz przeciwnie. Po chwili rozmyślań z rozmachem ruszył naprzód, pozostawiając pokaźną chmurę pyłu w miejscu z którego wystartował. Udało mu się przebyć dzielący ich dystans zaskakująco szybko, a będąc tuż przed nim ułożył się tak, aby wlecieć w niego barkiem. Miał nadzieję, że uda mu się być szybszym od Gotfryd'a oraz przy odrobinie szczęścia zaskoczyć go podjęciem akcji, wyglądającej na co najmniej lekkomyślną.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Snow zmrużył oczy i nie przestał się uśmiechać.-Czyżby zebra bała się zaatakować?- zawołał przyjaźnie, choć w jego słowach dało się wyczuć trochę jadu.

Miał nadzieję na prawdziwy pojedynek, a tutaj szykował się pseudopojedynek. Prychnął niezbyt głośno i odruchowo sięgnął po sztylet. Nie wyciągnął go z pochwy, ale trzymał na nim skrzydło.

-Zaczniecie w końcu?- zapytał ponaglając i przygotował się do oglądania pojedynku.

Edytowano przez Rex *Monster* Crusader
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Centurion uśmiechnął się do srebrnego jednorożca  

-Oczywiście że ci pomogę 

Nie minęło kilka sekund gdy wszystkie rzeczy znajdowały się z powrotem w skrzyni.

-Już nie mogę się doczekać nauki u ciebie ale chciałbym ci zadać jedno pytanie, słyszałem że byłeś kiedyś uczniem Księżniczki Celesti czy to prawda?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

~Drużyna Sombry~

 

- Nie na darmo mówiłam o chowaniu broni - powiedziała Dolores, zbierając kartki od klaczy. - Za pięć dni do Kryształowego Królestwa ma przyjechać szkodząca nam działaniach klacz, Neon Light. Wiemy jednak, gdzie będzie się ona zatrzymywać. Trzeba ją zlikwidować. Nie obchodzi mnie, która z was, czy też tamten ogier,  to zrobi. Ma być cicho i bez żadnych śladów. Więcej informacji otrzymacie, gdy będziecie wyruszać. To tyle, możecie stąd iść - zaakcentowała to zdanie bardzo mocno. To nie była informacja, lecz rozkaz.


***

Dawnguard uniósł miecz i skierował ostrze w stronę Nicka. W świetle żyrandola zabłyszczało się ono niepokojąco. Nie obrócił go jednak tak, by oślepić podmieńca. Widocznie ostały się w nim te drobne resztki honoru.

- Aż tak ci się spieszy do bitki? Podoba mi się to. Tutaj większość rzeczy nie załatwia się wprost. Nie to, co kiedyś… dość już jednak słów, chcę zobaczyć, jak szybki jesteś - uśmiechał się pewnie, nie widząc w przeciwniku zbyt dużego zagrożenia.

Kucoperz w niesłychanie szybkim tempie oderwał się od ziemi i wykonał sztych w stronę Nicka. Gdyby nie obronna postawa podmieńca, ta walka pewnie by się już skończyła. Ostrze zostało zablokowane, ale dla królewskiego oficera to w niczym nie szkodziło. Wzniósł się tylko wyżej w powietrze i zapikował w stronę swojego przeciwnika. Zazwyczaj taki atak był łatwy do uniknięcia i bardzo ryzykowny dla atakującego, ale Dawnguard wiedział, co robi. W kontrolowany sposób spadał przy zawrotnej prędkości. Złożył skrzydła, aby nie stanowiły oporu. Widać, że się nie rozdrabniał. Ten atak, jeśli w pełni się uda, zakończy się śmiertelną raną.


***

Tristan w całej swej fascynacji zamkowej historią, zdołał na chwilę przerwać i spojrzał na Cobalt.

- W tym zamku nie jest zimno, dopóki sama tego nie zechcesz, panno Whisper - powiedział bez szczególnych emocji. - Tu wszędzie krąży magia, a ona wie co czujesz. Jednakże, doszliśmy do sali bankietowej! - zmienił temat, przybierając na twarz uśmiech. - Wprawdzie jest rzadko używana, gdyż, jak zapewne wiesz, król nie należy do kucyków lubujących się w wystawnych przyjęciach, lecz nie powoduje to straty na jej elegancji i wystawności. Pierwotnie była urządzona w stylu neogotyckim, jednak dzięki moim staraniom zmieniliśmy wystrój na bardziej barokowy. Mam nadzieję, że wpasowuje się on w panny gusta - mówiąc to, uchylił bogato zdobionych drzwi, swym złotem oraz wydumanymi kształtami niepasującymi do sposobu urządzenia reszty zamku.

Podobnie wyglądała też reszta pomieszczenia, chociaż ona akurat pasowała do ponurego charakteru zamczyska. Te rzeźby, które nie miały zaszczytu być wykonanymi ze szlachetnego metalu, stworzone zostały w czarnym marmurze i innych skałach utrzymanych w tej tonacji kolorystycznej. Przedstawiały one kucyki w przerażonych pozach oraz tych wyrażających pokorę. Pasowały one do stanowczego sposobu rządów króla. Pod ścianami stały długie stoły, obecnie nie mające na sobie żadnego nakrycia. Spośród stojących przy nim krzeseł wyróżniało się jedno, wykonane z ciemniejszego drewna i wyższe od pozostałych. Od razu wiadome było, do kogo należy.

Tristan przystanął koło jednego ze stołów..

- Panno Whisper, możemy pozostać tutaj tak długo, jak panna sobie życzy. Mamy dużo czasu.


~Drużyna Cadance~

Major nawet nie drgnął, gdy zobaczył jak zebra na niego szarżuje. Nie był zaskoczony w żadnym calu, widywał już lepsze strategie w swoim życiu. Gdy Spirit był już dość blisko, złapał go i wykorzystał jego prędkość przeciw niemu, przewracając go na ziemię, po czym przygniótł go ciężarem swojego ciała. Dla kogoś o takiej posturze i z ogromnym doświadczeniem w boju taka walka nie stanowiła żadnego wyzwania. Aby jednak wygrać, wciąż musiał utrzymać zebrę w tej pozycji przez dziesięć sekund, co dawało jej jeszcze szansę.


***

Silver Star uśmiechnął się i przełożył ostatnią skrzynię na właściwe miejsce. Na pytanie Centuriona uśmiech mu się tylko poszerzył, chociaż widać w nim było odrobinę zawiedzenia.

- Chciałbym, młodzieńcze, by była to prawda, ale niestety to tylko plotki. Nigdy nie miałem talentu w magii, a dojście na obecną pozycję zajęło mi z… - podrapał się po brodzie - czterdzieści lat. Tak, coś koło tego. Niektórzy, jak Sunset Shimmer czy księżniczka Twilight Sparkle rodzą się z talentem do czarowania, inni, jak ja, muszą ciężko pracować, aby osiągnąć to samo - na chwilkę zamilkł. -  Ale dość o mnie - zaczął tak samo radosnym tonem, jak wcześniej - obiecałem w końcu trochę ciebie poduczyć w magii, prawda? To idźmy do mojego gabinetu, tam mam o wiele lepsze warunki do nauki, niż gdziekolwiek indziej. I wiem, że nikt nie lubi teorii, ale jest ona niestety konieczna - powiedział, odmaszerowując raźnie w głąb baraków, pokazując ogierowi, by poszedł za nim.


***

- Miło mi pana powitać w szeregach Kryształowej Armii - błękitny kryształowy ogier podał dla Brown Taila swoje kopyto. - Nie wygląda pan wprawdzie na wojownika, jednak jestem pewien, że pańskie umiejętności nam się przydadzą. Odprowadzę teraz pana do jednej z kwater w koszarach. Za niedługo powinna przyjść do pana panna Poison Look i objaśnić z panem szczegóły pana obowiązków i najbliższego zajęcia.

Ogier wstał z krzesła i wyszedł z pokoju, prowadząc jednorożca do jednej z pobocznych kwater. Mimo iż była położona na uboczu, nie różniła się wiele od innych. Prosta szafa, krzesło, łóżko i szafka nocna. Wszystko bez zbędnych ozdób, widać, że przy tworzeniu tych sprzętów położono nacisk na funkcjonalność i wygodę ich obsługi, a nie na walory estetyczne.

- Panna Poison przybędzie w ciągu niecałej godziny. Proszę w tym czasie przygotować się na jej przyjście. Należy ona do dość… wymagających klaczy. Póki co, żegnam pana - kryształowy kucyk uśmiechnął się lekko i wyszedł z pomieszczenia, pozostawiając Vipera samego sobie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klacz oddała kartę Dolores, wysłuchała kilku jej zdań i wyszła z gabinetu.

Neon Light, Neon Light...

Klacz miała wrażenie, że już gdzieś spotkała to nazwisko.

Cóż, dla niej w tamtej chwili było to mało istotne. Chciała tylko położyć się na łóżku i przespać resztę dnia.

Gdy dotarła do swojego pokoju otworzyła drzwi i weszła do środka. Wewnątrz znajdowało się jednoosobowe łóżko, dwa okna, szafa, komoda i biurko. Jak dla niej wystarczająco, choć zdarzało jej się być w bardziej luksysowym apartamencie.

Sztylety i hakoostrza schowała do pierwszej szafki w komodzie, a fiolki do drugiej.

Zdjęła swój "pancerz" i schowała magią do szafy. Rozpuściła swoją wcześniej związaną, długą grzywę i położyła się leniwie na łóżku.

- Wygodne - mruknęła do siebie z uśmiechem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zhantrin w spokoju obserwował cały pojedynek. Zastanawiał go atak zebry ale nie okazał tego. Jego twarz nadal była poważna.

Chyba ma jakiś plan  Rozmyślał. Jednak widząc ruch majora i to co nastąpiło później pochylił głowę i dotknął kopytem czoła.

-A jednak nie.- Powiedział cicho do siebie widząc jak zebra pada na glebę. Przeczuwał, że major nie da się tak łatwo zaskoczyć ale spodziewał się jakiegoś zaskoczenia ze strony jego przeciwnika. Po chwili podniósł głowę i zaczął się rozglądać po okolicy szukając czegoś czym mógłby się zainteresować.

Z tej walki już raczej nic nie będzie. Dodał w myślach obracając głowę to w prawo ,to w lewo. Zawiesił na chwilę wzrok na szarym magu jednak z racji tego, że nie interesował się magią oderwał od niego wzrok i znowu zaczął spoglądać po otaczającym go placu treningowym.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nick uśmiechnął się w odpowiedzi, po czym został zaatakowany. Tak obrona to podstawa i podmieniec zdołał się obronić przed pierwszym atakiem. Nie był to jakiś wielki sukces to pojedynek, a nie polowanie, więc pierwszy atak to łagodne powitanie, dopiero z czasem miało się robić coraz ciekawiej.

Przeciwnik wzleciał w górę, po czym zaczął z ogromną prędkością spadać na żołnierza Chrysalis. Ów żołnierz, przez chwilę zastanawiał się czemu nie otacza go zielony ogień, może to ze względu na podłogę?  może otaczanie się ogniem leży tylko w podmieńczej naturze? Nie teraz jednak czas na takie pytania, teraz czas by nie dać się zabić.

Nick pobiegł w stronę spadającego, po czym błyskawicznie wzleciał w jego stronę, jeśli na siebie wpadną, Nicka rozboli głowa, a z przeciwnika zostanie papka, podmieńcy w końcu są przystosowani do dziurawienia budynków, a kucykoperze?  Changeling nie zamierzał jednak na niego wpadać, poleciał od strony brzucha przeciwnika, miecz cały czas trzymał mocno gotów do obrony. Zamierzał, po ewentualnym zblokowaniu ciosu przeciwnika, kopnąć go dość mocno. Chciał tym sposobem pozbawić oficera kontroli nad manewrem, najlepiej tak aby rozbił się na ścianie. Jeśli po tym nadarzy się okazja do ataku skorzysta z niej, cały czas pamiętając o tym żeby nie dać się pokroić, więc nie na chama, bez zbędnego ryzyka, zawsze spodziewając się najgorszego, zawsze mając plan jak się wyratować, nawet z najbardziej beznadziejnej sytuacji.

Na razie jednak sytuacja nie była aż taka znowu straszna, ale to się zawsze mogło zmienić zarówno na lepsze, jak i, niestety, na gorsze.  

Edytowano przez Arceus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wolfast wszedł do swojego pokoju i rozejrzał się po nim. Miało dość wysoko osadzony sufit, lecz nie było odpowiednie do latania. Ciemne, wytłumione raczej, dość przytulne dla kogoś, kto przywykł do lasu i jaskiń. Pod sufitem wisiało płytkie, drewniane pudło, przymocowane do rogów po sufitem, to zapewne było jego łóżko, sądząc po tym, że posiadało pościel i niewielki materac. Dodatkowo w pokoju była szafa, do której schował swój karabin oraz pod ścianą w miejscu dobrze oświetlonym przez światło padające przez okno biurko. Ogier schował tam do dolnych szuflad swoje pistolety, a do górnej zestaw do przygotowania trucizn, z mała pułapką na wypadek otwarcia, a że położył go otwarty to linkę zaczepił o szufladę. Trochę się jeszcze pokręcił po pokoju, szukając ukrytych drzwi lub innych miejsc, gdzie ktoś mógł niepostrzeżenie wejść i po tych poszukiwaniach udał się do gabinetu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...