Skocz do zawartości

Bosman

Recommended Posts

Kruk popatrzył na biegnącą dziewczynę i lekko gwizdnął- Jak rozumiem ona jest od was i teraz przez nią mamy na głowie te zombiaki?-spytał.-Hmm w walce z nimi będzie raczej trudno z tym co mamy. W najgorszym razie hałas przyciągnie jeszcze więcej tego ścierwa.-proponowałbym bym uciekać jak uważacie-spokojnie dodał-Kurde bele całkiem ładna ta laseczka. Będę musiał z nią potem pogadać-pomyślał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, wojsko nieźle przyoszczędziło sobie na naszym wyposażeniu, aż dziw że nie wysłali nas z buta, pewnie i tak spisali "wybrańców" na straty. Był wyszkolonym żołnierzem więc nie panikował, lecz widok i dźwięk zombie, zmierzających w ich stronę, w dodatku on sam miał przy sobie tylko pistolecik, sprawiał że nogi same rwały się do biegu a serce przyśpieszało. Czuł dreszcze wywołane adrenaliną i chciał już biec.- Tak, wydaję mi się że ucieczka jest najlepszym pomysłem.- powiedział, aby dodać samemu sobie odwagi. Pomimo tego iż wiedział, że huk wystrzału ściągnie więcej zombie, wyciągnął pistolet z kabury, postanowił jeszcze nie odbezpieczać, aby zasygnalizować że wie co się stanie jeśli wystrzeli. Dziewczyna biegła naprawdę szybko, dziwiło go trochę że miała długie włosy. Widocznie była naprawdę dobra. W końcu włosy to dodatkowy uchwyt dla zombie i to całkiem wygodny. Zlustrował wzrokiem okolicę i spojrzał na Cienia, który wydał mu się tym najbardziej ogarniętym. - To chyba ten moment w którym dzielni herosi uciekają z pola bitwy, wobec przewagi przeciwnika i przez ewidentne braki w uzbrojeniu- Stwierdził i zwrócił wzrok w stronę miastowej, która była już bardzo blisko.

Edytowano przez Damn
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cień w pośpiechu władował spadochron do plecaka. Widać było, że nie znał się zbytnio na tego typu sprzęcie jednak nie przeszkadzało mu to. Władował na siłę całą czaszę oraz linki. Zamek zacinał się raz po raz przy próbie zamknięcie jednak koniec końców biegacz zapiłął plecak i założył go na plecy. Był on ciężki jednak nie na tyle aby jakoś utrudnić mu biegania. Miewał na plecach już cięższe ładunki.

 

Zombie powoli zbliżały się do zgromadzonych, któży postanowili uciec z boiska. Dziewczyna i czwórka mężczyzn zaczęła biec w stronę, skąd wcześniej przybył "komitet powitalny" po żołnierzy.

Początkowo biegli po opuszczonej ulicy, na której co jakiś czas na poboczu stały zniszczone samochody. Zarażony, który patrzył na boisko tępym wzrokiem popatrzył na zbliżające się zombie po czym ponownie zaczął wpatrywć się w maskę samochodu jak gdyby nigdy nic.

Biegnący co jakiś czas widzieli ułożone pod skosem palety, samochody ustawione tak aby dotykały ścian budynków oraz siatki powyginane tak, że można było na nich stanąć. Dla wojskowych były to tylko dziwnie ustawione przedmioty i pojazdy jednak miastowi nazywali to punktami wspinaczki, czyli miejscami, gdzie mieli możliwość wkoczenia na dach lub piętro. Pozwalało to uciec przed zwykłymi zombie. Szybsze, nazywane Sprinterami potrafiły wskakiwać po tym na wyższe kondygnacje jednak wystarczyło je popchnąć i lądowały zdezorientowane na ziemi.

 

( W gwoli wyjaśnienia. Udało mi się znaleźć na tyle internetu aby wysłać tego posta i coś tam odpisać. Jednak nie ma co liczyć abym się pojawił do niedzielnego popołudnia. Tak czy inaczej mam nadzieję, że cieszycie się :3 )

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyna zaczęła biec przed siebie z chłopakami. Nie wiedziała zbytnio, w jakim kierunku biegną, lecz na tamtą chwilę nie przeszkadzało jej to zbytnio. Odwróciła się i spojrzała na zombie. Że też musiała trafić akurat na Sprintery!

Była spokojna o siebie, bardziej martwił ją fakt, ile tamta trójka może tak biec. O Cienia nie martwiła się, był w tym dobry i często biegali razem na "patrole".

Spojrzała na punkt przed sobą, a mianowicie dwa budynki, siatkę i dość dużych rozmiarów kosz na śmieci. Można by z siatki na kosz, a z kosza z budynku na budynek i ten sposób łatwo dostać się na dach.

- Cień! - krzyknęła na niego i wskazała mu po kolei na przedmioty. Miała nadzieję, że chłopak ją zrozumie.

Edytowano przez Shine Star
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cień usłyszał Allie i spojrzał tam gdzie pokazywała. Dobra droga, ale dla wojskowych. Szybko się rozejrzał, gdy biegł i dostrzegł inną drogę. Samochód i ten sam daszek, ale samochód był dalej od siatki i kosza i trzeba by było się cofnąć skacząc na daszek, ale to łatwiejsza droga. Miał pewien plan. Szybko wyprzedził wojskowych i Alexa i krzyknął do nich:

- Alex pokaż im jak wdrapać się na dach tym wozem! - pokazał mu jeden z punktów wspinaczki, a potem odwrócił głowę do biegaczki. - My tam lecimy i wciągamy ich w razie czego! A teraz szybko! - Ruszył w stronę siatki, którą pokazała mu dziewczyna. Miał zamiar wejść na ten daszek i podbiec do miejsca, gdzie zrzut miał się wspiąć, by w razie czego móc ich wciągnąć na górę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyna jedynie skinęła głową i pobiegła za Cieniem, tym samym po chwili była przed nim. Jednym zgrabnym skokiem dostała się na siatkę. Spojrzała na lewo w stronę kosza i wykonała obrót w powietrzu jednocześnie lądując na koszu. Uniosła głowę w górę, zostało jej jedynie dostać się na dach. Rozpędziła się i skoczyła na ścianę, by po chwili odbić się do tej naprzeciwko. Tym sposobem dostała się na dach. Wyprostowała się i poprawiła włosy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A jeśli zginę, to z ich powodu. Szlag - pomyślał Alex, pokazując drogę wojskowym. Nie podobało mu się tracenie czasu w ten sposób, ale wiedział, jak może to mu pogorszyć stosunki z resztą "drużyny". Zardzewiałego pierścienia co najwyżej.

- Tędy - pokazał na samochód, po czym sam zaczął się wspinać tamtą drogą. Nie był może najlepszym biegaczem, ale życie w mieście nie pobłażało nikomu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Hmm czyli jednak uciekamy. No okej- Powiedział Kruk co dziwne dalej uśmiechnięty od ucha do ucha. Chwilę popatrzył jak wspina się Alex po czym ruszył za nim-Więc...daleko jest ta wasza baza czy coś? I co ważniejsze macie tam żarełko?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

( I kolejna informacja. Rozmawiałem z Damnem i wiem, że nie będzie grał. Zatem Lucjan wchodzi na jego miejsce. Co do postaci Damna to przez jakiś czas je będę ją kontrolował. Spokojnie nie będzie miał na razie większego wpływu na sesje)

 

Ekipa w mieście

Biegacze bez problemu wspięli się na dach. Alex z lekkimi problemami ale dostał się na obranie przez siebie miejsce. Inżynier, biegnący za Alexem również miał lekkie problemy z wejściem ale droga pokazana przez miastowego była na tyle prosta, że dał radę. Drugi żołnierz nie miał już tyle szczęścia. Biegnąć po samochodzie nagle się poślizgnął i padł go przodu uderzając całym ciężarem ciała na dach. Wszystkie pozostałe osoby widziały całe zajście. Technicy zobaczyli również, że od pasa odpięły się oba granaty hukowe. Jeden z nich poleciał na bagażnik samochodu i spadł na klapę. Drugi stoczył się i wylądował na ziemi z prawej strony wozu. Wojskowy już chciał się podnieść jednak po chwili zbliżył się do niego sprinter i zaczął okładać go rękami. Leżący próbował go jakoś go odkopać lecz zarażony nie dawał za wygraną. Po chwili zawył i ugryzł go w nogę.

-Zwiewajcie! - Krzyknął w waszą stronę Car po czym wyjął z kabury pistolet i strzelił do zombiaka. Trafił go w głowę. Sprinter zachwiał się po czym padł do tyłu. Huk wystrzału był spotęgowany okolicznymi budynkami to też po chwil dało się słyszeć jęki zbliżających się zarażonych. Kiedy Car próbował się podnieść zza rogu wybiegł kolejny sprinter i zaczął biec w jego stronę. Ten przymierzył i oddał kolejny strzał. Pocisk trafił biegnącego w ramię. Ten zatrzymał się i popatrzył na miejsce, gdzie dostał. Wydawał się lekko zdezorientowany.

- Zostaw mnie i biegnij. Ja ich zatrzymam. - Rzucił jeszcze w stronę swojego kompana po czym ponownie skierował broń w kierunku, skąd zaczęły nadciągać kolejne zombie. Biegacz obserwowali wszystko z góry. W pewnym momencie Cień, kątem oka zobaczył, że z samoloty, z którego wcześniej wyskakiwali żołnierze wyskakuje kolejny człowiek. Jednak jego tor spadania wskazywał na to, że wyląduje gdzieś w okolicy bazy.

 

Dante.

Dante siedział cicho w ładowni ukryty za skrzyniami. Znalazł się tam, ponieważ nie dostał pozwolenia na wyruszenie ale chęć odnalezienia swojej matki była tak silna, że zaryzykował swoją karierę a nawet życie, aby dostać się do miasta. Udało mu się wejść na pokład chwilę przed przybyciem reszty. Teraz będąc już sam na pokładzie wyszedł z ukrycia. Założył zapasowy spadochron i podszedł do drzwi. Pociągnął za wajchę służącą za ręczne otwieranie drzwi. Te po chwili otworzyły się.

- Cholera kto tam jest?! - brzmiał głos przez głośnik jednak Dante już wyskoczył. Po chwili spadochron tworzyły się i żołnierz opadał spokojnie w dół. Pod sobą widział nieduży, na oko 4-piętrowy budynek a za nim stary plac zabaw. Wokół placu stały jeszcze inne budynki, jednak plac wydawał się jedynym słusznym miejscem do wylądowania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dante uśmiechnął się.-Wreszcie się udało.- mruknął spadając. Zaczął się.rozglądać za miejscem do lądowania. Tylko plac zabaw. No super. Przy okazji patrzył czy nie ma w pobliżu zombie. Żadnego nie było więc się uspokojił. Gdy wylądował zaczął pakować spokojnie spadochron.- Ciekawe gdzie są mieszkańcy.- szepnął sam do siebie i ściągnął kask. Pokazały się białe, postawione włosy, mężczyzna miał lekkie rysy twarzy a w uchu kolczyki. Usiadł i zaczął myśleć gdzie iść najpierw.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Alysse czekała, aż reszta towarzyszy będzie wreszcie na dachu. Wszystko szło jak po maśle, niestety nie na długo.

W chwili, gdy wojskowy chciał wspiąć się tak jak pozostali stało się coś złego. Zakryla usta dłońmi i wstrzymała oddech. W tym samym momencie spostrzegła sprintera i już miała zaskoczyć, by pomóc kompanowi, jednak była zbyt wystraszona. Jakby przytwierdzono ją do dachu. Widziała ich walkę, a w jej oczach zaczęły gromadzić się łzy w chwili, gdy zarażony ugryzł go w nogę. Do jej uszu dotarło jedynie "zwiewajcie!". Zaczęła biec przed siebie razem z resztą. Słysząc kolejny huk w wystrzału z jej oczu poleciały długo i nieskutecznie wstrzymywane łzy. Słyszała jęk zombie i huki oddawane z pistoletu.

Edytowano przez Shine Star
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kruk wspinając się za Alexem zobaczył upadek towarzysza-Debil!-zaklął dosyć głośno i słysząc od niego ze mają iść dalej ruszył tylko dalej do góry. Gdy już mu się udało wspiąć zauważył moment gdy ugryzł go zombie i krzyknął do niego-Pomogłeś już wystarczająco. Powinieneś się zastrzelić by nie zmienić się w jednego z nich. Żegnaj-Mówiąc to zasalutował.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Idiota. Debil. Nawet nie było mu go szkoda. Jak ktoś nie potrafi przetrwać, to ginie, poza tym łatwiej jest bez kolejnego obciążenia. Przynajmniej dał im trochę czasu, chociaż do tego się przydał. Wedle rozsądku, zalecenia żołnierza oraz instynktu powinien zwiewać. W gruncie rzeczy, nie miał po co się temu sprzeciwiać. Bez zbytnich emocji zaczął uciekać wraz z innymi. Kolejny iście przyjemny dzień w mieście.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cień pomógł koledze wspiąć się na daszek i pchnął go by biegł dalej, tak samo pchnął drugiego żołnierza, który marnował czas salutując, krzyknął wtedy do niego:

- Oddaje się tutaj hołd w bezpiecznym miejscu, bo tobie będą taki składać! A teraz za Alysse i za mną jeśli ci życie miłe.

Strzały na pewno zwabią kolejne zombi. Dla niego nie był już ratunku. Biegacz ruszył po dachach za biegaczką, pokazując drogę po dachach, w razie, gdyby dziewczyna wybrała jakiś dłuższy kawałek do skoku on pokazywał te łatwiejsze, by dotrzeć bezpiecznie do bazy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dante

Żołnierz nie musiał długo czekać. Chwilę po tym jak usiadł zobaczył jakiś ruch po prawej stronie bloku. Po chwili wyszło zza niego dwóch mężczyzn. Jeden ubrany był w szarą kurtkę, czarne spodnie i wysokie wojskowe buty. Włosy krótko ostrzyżone, twarz zasłoniętą czarną chustą a w ręce trzymał nóż wojskowy. Drugi wyglądał już bardziej przyjaźnie. Miał na oko 25-26 lat. Czarne włosy spięte w kucyk z tyłu głowy, zieloną koszulkę bez nadruku, czarne bojówki i czarne adidasy. W ręce trzymał nieduży nóż motylkowy. Oboje podeszli spokojnie w stronę siedzącego.

- Możesz mi powiedzieć kim jesteś i co tutaj robisz? O ile dobrze pamiętam wojsko miało przylecieć w inne miejsce – Powiedział ten w zielonej koszulce. Głos miał spokojny lecz stanowczy. Rozejrzał się po okolicy. - I chyba powinno was być więcej. Nieprawdaż? - Mężczyzna lustrował żołnierza wzrokiem.

- Lepiej gadaj – Wyskoczył nagle drugi z przybyłych i zamachał nożem jakby chciał zagrozić wojskowemu.

- Spokojnie Dave – Odparł mężczyzna. Odwrócił głowę w stronę bloku jakby chciał tam coś zobaczyć po czym ponownie popatrzył na spadochroniarza czekając na odpowiedź.

 

Ekipa z miasta.

Trójka miastowych i żołnierz biegli po dachach kierowani dwójką biegaczy. Droga wybrana przez nich była na tyle prosta, że Alex i Kruk nie mieli większych problemów z przeskakiwaniem i na tyle krótka, że po chwili ich oczom ukazał się 4-piętrowy blok z lekko zniszczoną ostatnią kondygnacją. Kiedy ekipa zbliżała się do budynku zobaczyli, że na dachu po ich lewej stronie pojawiło się dwóch ludzi ubranych w ciemne ubranie. W rękach mieli coś co wyglądało jak mały ładunek. Po chwili oboje z nich wyrzuciło owe ładunki w lewo. Kiedy te spadły na ziemię wybuchły robiąc przy tym spory huk. Widać było, że zarażeni zatrzymali się na chwilę po czym ruszyli w stronę wybuchu. Biegnąca ekipa w tym czasie dotarła do bazy.

 

Bunkier. Tak miastowi nazywali to miejsce. Miejsce, gdzie grupa niezarażonych postanowiła połączyć siły i stworzyć bezpieczne schronienie przed zarażonymi. Czteropiętrowy budynek z lekko zniszczonym ostatnim piętrem, w którym mieszkańcy żyli, zanosili znalezione przedmioty oraz bronili się przed zombie. Z zewnątrz było widać na nim ślady walk. Zaschnięte plamy krwi, podrapane ściany a nawet nieduże dziury po nożach i innych ostrych narzędziach. Aby wejść do środka trzeba było przejść przez pojedyncze drzwi z deskami wbitymi w miejsce, gdzie prawdopodobnie kiedyś była szyba. Tuż za wejściem w korytarzu oświetlonym jedną lamą stało opartych o ścianę dwóch wojowników z maczetami w dłoniach. Mieli na sobie czarne, skórzane kurtki z widocznymi śladami używania, ciemne, materiałowe spodnie oraz szare adidasy. Widząc wchodzących miastowych skinęli lekko głowami. Jeden z nich cicho zagwizdał, kiedy Alysse przechodziła obok niego. Kiedy żołnierz mijał strażników ci lustrowali go wzrokiem. Widać było, że niezbyt cieszą się na jego widok, jednak nie powiedzieli ani słowa. Po minięciu strażników korytarz rozszerzył się i rozdzielił na trzy odnogi. Ta na wprost wejście przechodziła w schody prowadzące na górę. Na ścianie było widać białą strzałkę a pod nią napis "medyk". Na prawo od wejścia, na ścianie był kolejny znak tym razem prowadzący do magazynu. Drzwi były zamknięte jednak widać było przed nimi jakieś pudła. Jedno z nich było niebieskie i miało na sobie znaczek przypominający tarczy do strzelania. Była to pusta skrzynia wojskowa.

Na lewo zaś znajdowała się kwatera główna. Przed nią siedział mężczyzna w granatowej kurtce, ciemnych spodniach i wysokich, wojskowych butach. Nie miał włosów na głowie a twarz zasłonił czarną chustą. Na kolanach spoczywała nieduża maczeta. Kiedy was zobaczył wziął broń do ręki, podniósł się i podszedł.

-Porucznik was oczekuje.- Powiedział krótko. Przyjrzał się jeszcze woskowemu po czym wrócił na swoje miejsce. Drzwi do gabinetu były przymknięte. Jednak dało się usłyszeć, że porucznik z kimś rozmawia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Alysse biegła nie zważając na przeszkody. Od czasu do czasu potykała się przez łzy, które zasłaniały jej obraz. Wytarła twarz rękawem, a przed nią rozpostarł się widok na bunkier. Słysząc wybuchy wbiegła szybko do bazy. Zatrzymała się, nawet nie miała zadyszki. Słysząc gwizd po prawej stronie spojrzała na strażnika. Pokiwała głową z lekkim uśmiechem i weszła wraz z resztą wgłąb budynku.

Gdy zobaczyła wejście do kwatery głównej uśmiechnęła się delikatnie. Wiedziała, że teraz nic jej nie grozi.

- Porucznik was oczekuje.

Usłyszała te słowa i zaniepokoiła się. Czego mógłby od nich chcieć? Albo przynajmniej od niej?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cień na początku biegł drugi, by w razie czego szybko cofnąć się gdyby ktoś z tyłu się potknął, ale gdy zauważył, że Alysse się potyka przyspieszył by się z nią zrównać. Cały czas uważał, by w tym pędzie się nie przewróciła i łapał ją, gdy tylko się potknęła. Starał się ją jakoś uspokoić mówiąc:

- Nie martw się, jesteśmy w grupie i nic złego nam się już nie stanie, a teraz uspokój się nieco i otrzyj łzy. Jak chcesz, to się nawet tutaj z tobą zatrzymam Alex da radę ich zaprowadzić - mówił, gdy biegli, ale bunkier był już blisko, więc naprostował wypowiedź. - Albo choć jesteśmy już blisko, dasz radę.

 

Dotarli do budynku, obejrzał się za pozostałymi. Goniąc za biegaczką trochę się od nich oddalił, ale petardy wystarczająco dobrze skupiły uwagę zombiaków. Dał znak ręką, aby się pośpieszyli i ruszył za dziewczyną do środka. Tam usłyszał, że Porucznik chce ich widzieć. Poklepał przyjacielsko Alysse po ramieniu, ściągnął chustę z twarzy i z uśmiechem powiedział:

- Teraz poczekamy chwilę na resztę i pójdziemy razem, zgoda? Swoją drogą, lepiej się już czujesz? - Dodał z nutką troski w głosie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyna uspokoiła się lekko dzięki słowom Cienia, zresztą taki szybki bieg zawsze dobrze na nią działał. Gdy spojrzała na chłopaka w jego oczach wyczytała jedynie troskę. Uśmiechnęła się delikatnie.

- Tak, lepiej. Dziękuję ci - powiedziała cicho, by tylko on byl w stanie to usłyszeć.

Edytowano przez Shine Star
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Nie lubił zwierzchników i rozkazów, co to powodowało? Że miał zawsze nad sobą kogoś, kto go zmuszał do rzeczy, które niekoniecznie chciał robić. Marionetka "wielkich" ludzi. To się chyba nigdy nie zmieniało.

Powoli wszedł do biura porucznika. Czekał tyle, to i jeszcze sobie chwilę poczeka. Nawet nie interesowała go słyszalna nawet z zewnątrz rozmowa. Chciał to po prostu załatwić i mieć w końcu święty spokój.

- Bonjour monsieur - powiedział flegmatycznie, otwierając drzwi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dave intensywnie przyglądał się żołnierzowi. Drugi z mieszkańców również patrzył na ciebie przez chwilę po czym zamknął i schował nóż do kieszeni.

- Więc wojsko nie mogło wysłać cię normalnie? Ciekawe – Powiedział. Następnie odwrócił się do kolegi. - Wracaj na stanowisko. Musimy tego tu zabrać do Porucznika. Zresztą reszta powinna już wrócić – Odparł krótko. Widać było, że Dave trochę się zmieszał jednak skinął lekko głową i poszedł w kierunku, z którego przyszedł. Coś tam mówił pod nosem jednak nie dało się tego zrozumieć.

- Heh czemu on musi być taki narwany – Pokręcił głową mężczyzna po czym odwrócił się do Dantego – Jestem Dan. A jeśli chodzi o ciebie to powinieneś pójść do Porucznika. Chodź – Powiedział po czym oboje poszli do budynku. Po wejściu Dante mógł zobaczyć dwójkę strażników z maczetami. Dan krótko kiwnął im głową i wraz z żołnierzem przeszli między nimi. Skierowali się w lewo do gabinetu porucznika. Po chwili miastowy nacisnął klamkę i oboje weszli do środka.

 

Porucznik siedział na swoim fotelu.

 

  A tutaj macie opis gabinetu jakby ktoś nie czytał lub zapomniał.

 

Miał na sobie czarną, trochę zniszczoną koszulkę, szare bojówki oraz wysokie buty. Za nim na oparciu fotela wisiał mundur wojskowy. Jego gabinet, znajdujący się na parterze czteropiętrowego bloku był dość ubogi. Na stoliku pod oknem leżały jakieś dokumentyarrow-10x10.png a z okna rozciągał się widok na zniszczony plac zabaw. W tym pomieszczeniu znajdowały się jeszcze trzy proste taborety oraz gablotka w której wisiało zdjęcie porucznika jak ściska dłoń swojemu dowódcy. John Kenen nazywany jest porucznikiem, ponieważ z taką rangą skończył swoją karierę wojskową.

 

 

Przed biurkiem stał mężczyzna koło czterdziestki. Miał na sobie czarne jeansy, ciemne adidasy i biały podkoszulek z widocznymi plamami po oleju. W ręku trzymał szmatkę, w którą wycierał sobie dłonie. Porucznik popatrzył na wchodzących po czym ponownie na mężczyznę.

- Postaram się to naprawić jak najszybciej – Powiedział mechanik nie zwracając uwagi na przybyłych. Widać było, że był lekko spięty.

- Dobrze. Mam nadzieję, że się uda. Inaczej możemy mieć problemy. A teraz jeśli pozwolisz chciałbym się zająć inną sprawą – Powiedział porucznik po czym wskazał ręką na trzech miastowych i żołnierza. Mechanik odwrócił głowę i przyjrzał się im. Po chwili podszedł do drzwi i minął wchodzących nie mówiąc ani słowa. Wychodząc zamknął za sobą drzwi.

-Witajcie z powrotem. Mam nadzieję, że nic się wam nie stało – Lekki uśmiech pojawił się na jego twarzy, kiedy się witał z miastowymi. Popatrzył następnie na wojskowego i jego uśmiech zniknął.

- Wydawało mi się, że powinno was być trochę więcej. Niedobrze. Mam nadzieję, że nie zmieniają się właśnie w zarażonych – Odparł po czym popatrzył na jakieś dokumentyarrow-10x10.png na biurku. Już chciał coś powiedzieć jednak drzwi gabinetu otworzyły się i do pomieszczenia weszły dwie osoby. Jedną z nich był Dan. Miastowi znali go bardzo dobrze. Był on koordynatorem biegaczy i on za nich odpowiadał. Za nim wszedł mężczyzna wyglądający jak żołnierz. Strój miał podobny do stroju Kruka. Przy pasie miał pistolet.

Jack kojarzył go. Widział go parę razy w bazie. To samo tyczyło się Dantego. On natomiast widział twarz drugiego żołnierza na dokumentach osób wybranych na misję. Jednak widział tam jeszcze twarze dwóch innych osób, których tutaj nie było.

- Dan mogę wiedzieć, czemu on nie przyszedł z resztą? - Zapytał porucznik patrząc na mężczyznę.

- Mówi, że wkradł się do samolotu. Podobno szuka tutaj matki – Odparł po czym popatrzył popatrzył na pozostałych. - Cześć wam. - Lekko się uśmiechnął po czym odwrócił się, skinął głową w stronę mężczyzny za biurkiem i wyszedł zostawiając trójkę miastowych i dwóch żołnierzy samych.

- Dobrze zatem skoro już tutaj jesteście to na początek chciałbym dowiedzieć czemu jest was tutaj dwójka, skoro dostałem informacje, że miała przylecieć trójka a w tym jednak kobieta. A po drugie co się wydarzyło, że wróciliście razem z Alysse? Chyba miała inne zadanie niż sprowadzenie żołnierzy. - Powiedział przyglądając się każdemu. Na jego twarzy nie było widać jednak złości a coś na kształt ciekawości. Zagościł tam ponownie lekki uśmiech.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-No dobra to niech pan pozwoli że ja zacznę. Otóż tak rzeczywiście miała nas być trójka lecz niestety jedna z naszych nie skoczył z nami a drugi niestety po drodze tutaj miał hmm wypadek i został tam powstrzymując zombiaki. A co do niego-Tu Kruk pokazał na Dantego-Widziałem że się kręcił obok generała i z tego co wiem nie powinno go tu być. -Krótko podsumował swoją sytuację mniej więcej w połowie biorąc krótki wdech.

-Jakieś pytania?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Alysse pokręciła lekko głową i spojrzała na porucznika.

- Byłam po żywność, niestety włączył się alarm. Trochę głupio, wiem - zaczęła. - W biegu zdążyłam wziąć tyle rzeczy, ile tylko mogłam, bo miałam świadomość tego, że zombie zaraz tam będą. Gdy uciekałam spotkałam Cienia, Alexa i dwóch żołnierzy. Jednego w drodze do bunkra dopadły sprintery... - zakończyła drżącym głosem i położyła plecak z żywnością na biurku porucznika.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...