Skocz do zawartości

Bosman

Recommended Posts

(Dobra zaczynami. Jeszcze kilka słów ode mnie.

-Nie piszcie jednolinijkowców. Prosiłbym o dłuższe wypowiedzi.

-Piszę swój post po tym jak każdy z graczy odpisze. W czasie odpoczynków itd możecie ze sobą rozmawiać ale w czasie akcji ograniczcie to do niezbędnego minimum.

-Wszelkie sprawy off-topowe prosiłbym załatwiać na pw ewentualnie na zapisach. Tutaj skupcie się na sesji.

-Życzę wam miłej zabawy. Przetrwajcie.)

 

 

Wojsko.

-Słuchajcie uważnie bo nie będę się powtarzał.- Zaczął Generał Tajson swoim szorstkim głosem.- Zostaliście wybrani aby pomóc mieszkańcom miasta 0 znanego wcześniej jako Jumper Hills. Dostaniecie się tam za pomocą samolotu. Jednak czeka was skok.- Na twarzy pojawił się lekki uśmiech jednak po chwili zniknął.- Na miejscu skontaktujcie się z lokalnym gangiem. Jako jedyny wyrazili chcę pomocy i nie możemy odpuścić sobie takiej opcji. Zwłaszcza, że mieszkają tam i znają miasto lepiej niż ktoś inny. Sądząc po rozmowie z ich przywódcą to oni powinni się z wami skontaktować. Dostaliśmy jeszcze informacje, że hałas przyciąga zarażonych więc pamiętajcie o tym. To wszystko. Przygotujcie się do wylotu.- Tak brzmiały rozkazy na ostatniej odprawie przed wylotem.

 

Wojskowy samolot zbliżał się nad strefę zrzutu. W środku jednak nie znajdowały się skrzynie a nieduży oddział. Został on wysłany w celu pomocy cywilom w walce z zarażonymi. Na pokładzie poza wami znajdował się jeszcze pilot, który właśnie przekazywał wam informacje.

-Słuchajcie zbliżamy się do miasta.- Brzmiał głos z niedużego głośnika.- Za minutę wyskakujecie. Tylko wylądujcie w oznaczonej strefie. Tam już się ktoś wami zajmie.- Głos umilkł. Każdy miał na plecach założony spadochron.

-Trzydzieści sekund do skoku.- Zakomunikował pilot.

 

 

Miasto.

-Słuchajcie. Wezwałem was bo potrzebuję aby ktoś zajął się specjalną przesyłką a inny ludzie są zajęci innymi sprawami.- Powiedział porucznik Kenen patrząc na was. Ten piędziesięciopięcio letni były wojskowy siedział na wysłużonym fotelu. Miał na sobie czarną, trochę zniszczoną koszulkę, szare bojówki oraz wysokie buty. Za nim na oparciu fotela wisiał mundur wojskowy. Jego gabinet, znajdujący się na parterze czteropiętrowego bloku był dość ubogi. Na stoliku pod oknem leżały jakieś dokumenty a z okna rozciągał się widok na zniszczony plac zabaw. W tym pomieszczeniu znajdowały się jeszcze trzy proste taborety oraz gablotka w której wisiało zdjęcie porucznika jak ściska dłoń swojemu dowódcy. John Kenen nazywany jest porucznikiem, ponieważ z taką rangą skończył swoją karierę wojskową. Teraz przewodził jedną z grup, które uformowały się w Jumper Hills.

-Ładunek wyląduje około trzystu metrów na wschód stąd. Szukajcie flary- Dodał przenosząc swój wzrok na okno. Zamyślił się przez chwilę. - Doprowadźcie ich w jednym kawałku tutaj. Wtedy powiem wam co dalej. Tylko pamiętajcie. Hałas  przyciąga zombie więc postarajcie się załatwić to jak najszybciej i jak najciszej.- Dokończył po czym wskazał wam ręką drzwi na znak abyście ruszali. Przez otwarte drzwi można było zobaczyć białe strzałki kierujące do wyjścia, które znajdowało się po lewej stronie od wyjścia z mieszkania.

Edytowano przez Bosman
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(mój błąd) Stał na miękko na nogach, aby nie wyróżnić się od lekkich wstrząsów samolotu. -Kto skacze pierwszy?- Spojrzał na Emilie- Zechcesz?-Zapytał-W końcu damy mają pierwszeństwo pierwszeństwo- dodał uśmiechając się.

Edytowano przez Damn
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Damn, jesteś wojskowym w samolocie, a nie miejscowym. Możesz mówić do pozostałych dwóch wojskowych w samolocie i skoczyć na dół, gdy Ja i Advilion po was pójdziemy.)

Cień siedział wyluzowany na taborecie i słuchał co mówi do nich staruch. Zainteresował się co to za "specjalny towar", ale skoro mają ich doprowadzić to nie będzie tylko zrzut zaopatrzenia. Może zrzucą im jakieś panienki? Tak w tej dziurze, było stanowczo zbyt mało takich rozrywek. Gdy szef skończył nawijać, wstał, otrzepując sobie spodnie. Spojrzał jeszcze na swojego "kompana". Chuderlawy trochę, ale to w końcu tylko trzysta metrów w jedną stronę, nawet dziecko to przebiegnie.

-To co, ścigamy się, czy wolisz zrobić sobie spacerek? Powiedział do niego, rozciągając się przed podróżom. Nie chciał nic sobie naciągnąć, a miał przerwę w bieganiu. Gdy dostał odpowiedź, dopasował prędkość, do osobistych wymagań pana złotej rączki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-A co chcesz mieć możliwość szybkiego spieprzenia przed trupami jakby się okazało że czekają na miejscu?-Spytał Kruk wyraźnie rozbawiony. Po chwili dodał-A może raczej chodzi ci o to by bohatersko ją uratować? Mała rada młody-powiedział podchodząc do niego-Nie wychodź przed szereg-Zadowolony ze swojej rady podszedł do drzwi i przygotował się do skoku-To co? Zaraz hopsamy-Uśmiechnął się.

Edytowano przez Szydło
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Alex słuchał dowódcy, przyglądając się w tym czasie swojemu „towarzyszowi". Takie ubranie, zachowanie i fryzura. Od gościa gangsterkę czuć było na kilometr. I to nie taką, jak wielu w tych czasach. On pewnie był członkiem gangu zanim wszystko stanęło na głowie. Kiedyś to pewnie spowodowałoby kłopoty. Obecnie nie miało to już żadnego znaczenia, wszyscy byli w tak samo głębokim bagnie. Ale trzeba próbować się jakoś z niego wydostać.

Gdy porucznik skończył mówić, Alex wstał i odruchowo włożył ręce do kieszeni. Czyli że ma pójść z tym indywiduum po żołnierzy? W porządku, choć nie lubił wychodzić i ryzykować utraty życia. Inną sprawą było to, że nie robiąc tego, straciłby je jeszcze szybciej. Ściganie się? To już po prostu jakaś bzdura. Nie ma sensu niepotrzebnie marnować siły na tak zbędne rzeczy, jak wyścigi. Zresztą, nie chciał się też ośmieszyć.

- Wolę "spacerek" - odpowiedział na zadane pytanie. - To w końcu misja, a nie zabawa - powiedział, po czym zaczął biec ze średnią prędkością. Nie chciał w końcu ani się przemęczać, ani zostać ofiarą truposzy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miasto.

Droga prowadząca do miejsca wyznaczonego jako strefa lądowania specjalnej przesyłki była aż nazbyt spokojna. Po drodze widzieliście zaledwie kilka zombie kręcące się przy płocie z drutem kolczastym na szczycie. Chyba nawet was nie zauważyły, bo ciągle łaziły tam i z powrotem bez celu.

Po dotarciu na miejsce okazało się, że jest to boisko do koszykówki otoczone z trzech stron czymś, co kiedyś było zapewne siatką. Teraz stały tam połamane słupy ze sznurkami. Kosze były powyginane i połamane. Na środku placu, w okręgu zostały farbą namalowane trzy gwiazdki, symbol grupy porucznika. Obok tego stał młody chłopak. Miał na oko dwadzieścia lat. Ubrany był w białą koszulkę bez rękawów, czarne, dresowe spodnie i czarne adidasy. Na twarzy miał ciemną chustę, która zasłaniała mu usta i nos. Ogolony był na łyso. Kiedy was zobaczył podszedł i podał wam niedużą paczuszkę.

-Stary zapomniał wam dać.- Powiedział.- Lepiej się pośpieszcie. Samolot już leci.- Dodał po czym oddalił się biegiem nie czekając na jakąkolwiek reakcje z waszej strony. W podarku były dwie flary i zapalniczka gazowa. Z oddali słyszeliście nadlatujący samolot.

 

 

Wojsko.

-Zaraz wyskakujecie.- Powiedział pilot przez głośnik.- Będziemy przelatywać nad czymś co chyba było boiskiem. Ktoś się tam kręci. To mogą być wasi przewodnicy.- Dodał po czym radio zamilkło. Chwilę później usłyszeliście zgrzyt metalu o metal i drzwi przed wami zaczęły się otwierać wpuszczając światło słoneczne do środka. Czuliście jak wiatr muska wam twarze.

-Skaczcie.- Padło polecenie przez głośnik.- Powodzenia. Przyda wam się.- Dokończył swoją wypowiedź pilot.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cień szybko doskoczył do paczuszki i wziął zawartość. Odwrócił się do swojego towarzysza i powiedział.

- No to co, czas sztywniakom pokazać, gdzie mają wylądować swoimi wyklepanymi tyłkami.

Stanął w kółku i odpalił pierwszą racę, gdy samolot był w zasięgu wzroku i przelatywał niedaleko nich. Aby pokazać, że jest osobą żywą machał nią na wystawionej w górze ręce. W myślach miał jednak nadzieję, że to są laseczki, a nie wojsko, bo to by oznaczało, że będą chcieli się rządzić. Biegacz na pewno nie da sobą łatwo pomiatać.

Edytowano przez Serox Vonxatian
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kruk popatrzył uśmiechnięty na towarzysza -No cóż tak jak powiedzieli musimy skakać więc chyba się widzimy na dole-powiedział i wyskoczył. Skacząc krzyknął jeszcze-Postaraj się żeby nic cię nie wpieprzyło!-Po kilku sekundach lotu otworzył spadochron i zaczął wypatrywać jakiegoś znaku.

Edytowano przez Szydło
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jasne... - odpowiedział Alex niechętnie. Mało go obchodzili wojskowi i tamten gangster. Miał swoje własne cele, ale skoro nie osiągnie ich inaczej niż w ten sposób...
Beznamiętnie popatrzył na swojego towarzysza. Ciekawe, ile zombie ściągnie na nich w ten sposób? Albo wojskowi będą mieli jakiś ładny sprzęt, albo będą musieli zwiewać. Szczerze mówiąc, niezależnie co zrobią i tak będą musieli uciekać.Dlatego tak nienawidził tego miasta. Im szybciej je opuści, tym lepiej. I bezpieczniej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Śledził chwilę wzrokiem spadającego Kruka, po czym skoczył za nim. Miał nadzieję że nic się nie spieprzy i nie straci życia na samym początku misji. Gdzieś przez tył mózgu przepłynęła myśl że spadochron mógłby się nie otworzyć i nie chciała wyjść z jego głowy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oba spadochrony zadziałały prawidłowo. Żołnierze opadali spokojnie w stronę miejsca, gdzie czekał na nich "komitet powitalny" złożony z dwóch osób z czego jedna machała zapaloną flarą. Po chwili wojskowi wylądowali na boisku. Spadochrony powoli opadły na ziemię i leżały nieporuszane wiatrem. Wokoło nie było widać żywego ducha. Jedynie jakiś zombie obijał się o samochód zaparkowany mniej więcej 20 metrów od grupki. Wpatrywał się w maskę, jakby czegoś szukał. Flara powoli dogasała w rękach jednego z mieszkańców. Jednak wokół zebranych stworzyła się czerwono-różowa mgiełka, która zasłaniała ludzi od kolan w dół.

(Nie będę tutaj opisywał jak każdy z was wygląda. Macie to w zapisach i polecam się zapoznać aby nie było niedomówień ect. :) )

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Czyli to jednak nie laseczki- powiedział cicho, pod nosem, gdy wojskowi opadali. - A w dodatku jacy brzydcy. W dodatku wojsko. Musiałem wykrakać - pomyślał. Odrzucił gasnącą flarę i spojrzał na nich, gdy wylądowali, oglądając głównie pod względem uzbrojenia. Miał nadzieję, że mieli chociaż jakąś dobrą broń. Jeden z nich miał w kaburze klamkę, a drugi sobie robił jaja i przyleciał tutaj wymienić im uszczelkę w umywalce. Trzeba będzie im wytłumaczyć, że to nie oni będą tu myśleć. Dość sporej wielkości kolesie z nich. Ale pewnie nie są w stanie zrobić porządnego skoku przez okno, mając w tyłkach bagnety ich dowódcy. Dogadają się z szefem, to bez wątpienia. Spojrzał na swojego kompana i stwierdził, że jak już trzymał tę flarę, to co mu szkodzi zacząć rozmowę.

- A więc wy jesteście tym specjalnym zrzutem tak? Jestem Cień, a ten tam to Alex. Witamy w strefie, mam nadzieję, że wiecie po co was tu czeka. - Rzucił w ich stronę głosem, który nie był ani wrogi, ani przyjacielski.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Serox nie żeby coś ale tylko Damn jest dobrze zbudowany mój koleś jest dosyć drobny)

Kruk podczas lądowanie niestety upadł na siedzenie. Chwilę posiedział po czym wstał i potarł obolały tyłek.-Ała. Macie cholernie twardą ziemię-Skierował się do miastowych wyciągając rękę-Miło mi was poznać, jestem Jack ale mówcie mi Kruk. Ten mięśniak obok mnie to Car i odpowiadając na twoje pytanie to możesz mieć rację z tym że jesteśmy zrzutem. Jak rozumiem przyszliście po nas-Nikt nawet on sam nie wie jakim cudem udało mu się wypowiedzieć tyle słów w tak krótkim czasie, a najdziwniejsze w tym było to że dało się go doskonale zrozumieć. Uśmiechnął się i zaczął skrycie(przynajmniej jego zdaniem) oglądać miastowych- Hmm jeden wygląda jakby dopiero z kicia wyszedł i ma bejsbola, a drugi klucz francuski jak ja. Może też jest inżynierem? Jeśli tak wtedy mógłbym się z nim dogadać-pomyślał. Popatrzył na milczącego mężczyznę-Mam do ciebie pytanie... jesteś inżynierem?-Spytał przyjaznym głosem.

Edytowano przez Szydło
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podał rękę, jakby od niechcenia. Niezbyt zależało mu na zawieraniu nowych znajomości w tym małym piekle, ale pomoc nigdy nie zaszkodzi. Z powrotem wsadził ręce do kieszeni.

- Chciałbym - odpowiedział na pytanie żołnierza, po wyposażeniu i pytaniu wnioskując pewnie inżyniera - ale los zarządził inaczej i na studia nigdy się nie dostałem... Kruku - nigdy nie lubił przezwisk i pseudonimów. - Gdy twój kolega się ogarnie, idziemy stąd. Chyba że macie zamiar czekać do nocy. Nie wiem, jak was, ale mnie jakoś ta opcja nie fascynuje.

Rozejrzał się dookoła. Niby nie było żadnego zagrożenia, a pora dość wczesna, ale lepiej nigdy nie ryzykować, nawet, jeśli ma się przy sobie doskonale wyposażonego wojskowego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Był podekscytowany co zdradzał nerwowym uśmiechem. Przywitał się ze wszystkimi i zaczął się rozglądać. -Nie wygląda to tak źle jak mówili.- Usłyszał wycie zombie i odruchowo sięgnął do kabury, po chwili przypomniał sobie szkolenie więc zrezygnował w połowie ruchu.-Może już ruszajmy? Nie chcemy sterczeć tu do zmroku.- ciarki przechodziły go od na wpół ludzkiego, na wpół zwierzęcego wycia. Wolał też nie zostawać na tak otwartym terenie zbyt długo. Strzelił kostkami, potem karkiem.-Ruszamy?

Edytowano przez Damn
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cień w odpowiedzi na pytanie żołnierza, wskazał palcem na plecak i powiedział.

- Z tym spadochronem na wierchu? Macie farta, że nie wieje, bo byście już byli ciągnięci w stronę drutów, a tam już niełatwo byłoby się wyplątać. Tak więc? - Rozejrzał się szybko po okolicy. Raczej nic nie zostało przyciągnięte przez dym. Mogli zaczekać na żołnierzy i ich rutynowy wykonywanie rozkazów.

- A i jeszcze jedno - dodał po chwili. - Dobrze wam radzę. My jesteśmy obeznani w pułapkach "nowego miasta", a przynajmniej tej części miasta, więc jak mówimy, żeby gdzieś nie iść lub czegoś robić, to nie robicie, bo może być źle.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

uśmiechnął się sztucznie i zaczął ściągać spadochron. -Fakt, prawie zapomniałem, to przez to wycie. Ciary człowieka przechodzą.-(wiem dwulinijkowiec ale nie będę pisał stu linijek o ściąganiu spadochronu)

Edytowano przez Damn
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Plecaki odpięły się sprawnie i cicho upadły na ziemię. Po chwili zawiał lekki wiaterek i czasze spadochronów lekko się uniosły jednak kiedy wiatr ucichł znowu opadły leniwie. Wycie zombie było bardzo ciche jednak słyszalne przez grupkę, która planowała się zabrać z boiska. Jednak do uszu zebranych dobiegł dźwięki, który na pewno nie pochodził od zombie. Było to ciche wycie, które w miarę upływającego czasu stawało się głośniejsze. Dla mieszkańców miasta był to dość znany dźwięk- alarm w jednym ze sklepów w okolicy. Widać ktoś go włączył zanim zaczęła się plaga zarażonych. Lub sklep był zamknięty od tego czasu i nikt do niego nie zaglądał. Aż do teraz.

Po chwili grupa zobaczyła, że coś przemieszcza się w ich stronę od wschodu. Na pewno było to kilka zombie. Na oko 10. Jednak przed nimi w pewnej odległości biegła wysoka, młoda dziewczyna. Miastowi od razu ją poznali. To była Allie. Bardzo dobra i młoda biegaczka. Należała do tej samej grupy co Cień i Alex. Widać było, że uciekała przed goniącą ją grupą zarażonych. Alarm nadal wył a zombie, który wpatrywał się w maskę samochodu podniósł głowę i popatrzył na boisko tępym wzrokiem.

 

(Witam Star w gronie odważnych. Życzę miłej gry. :) )(Wybaczcie, że krótki post ale mam trochę spraw rodzinnych. Jednak obiecuję, że się poprawię. )

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dostała misję, by dostać się do sklepu, który był za boiskiem. Miała zabrać stamtąd kilka rzeczy, niestety w sklepie był alarm.

- Cholera! - zaklnęła słysząc wycie. Wiedziała, że włączając go ściągnie na siebie kilka zombie. Czym prędzej wyszła ze sklepu zabierając niezbędne rzeczy i chowając je do plecaka.

Nie myliła się, ku niej zaczęło iść już kilka stworów. Szybko dało się zauważyć, że to jedne z tych "szybszych".

Uśmiechnęła się pod nosem.

- Spróbujcie mnie złapać - mruknęła w ich stronę, po czym zaczęła biec.

Nie miała z tym żadnych problemów, uwielbiała biegać.

Niedługo potem zobaczyła czterech mężczyzn na boisku. W dwóch poznała swoich znajomych z bunkra, Cienia i Alexa. Lecz kolejnych dwóch nie kojarzyła, tym bardziej że mieli oni na sobie dziwne wojskowe stroje. Podbiegła do nich bez choćby cienia zadyszki.

- Gonią mnie! Możecie coś zrobić? - spytała z nadzieją patrząc na chłopaków. - Nie należę do tych, którzy potrafią walczyć - dodała szybko. Zombie zbliżały się do nich szybko i dziewczyna zaczęła się bać.

Edytowano przez Shine Star
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cień, gdy tylko zobaczył, że wojskowi odpinają plecaki i je zostawiają palnął się otwartą dłonią w czoło. Momentalnie ruszył do jednego i po odpowietrzeniu go zaczął szybko zwijać, nie robił tego odpowiednio, ani schludnie. Miało być szybko i tak, by zmieściło się do plecaka i nie powiewało. Mogło nawet trochę ciężko się dopinać i coś wystawać, byleby dało się to założyć na plecy i biec. Często spoglądał na zombiaka przy masce, by nie dać się mu zaskoczyć oraz na grupkę. Zacisnął w złości zęby. Masa zombie, a te jełopy robią mu dodatkową pracę. Dwa tępe kloce z zespawanymi piętami. Miał nadzieję na to, że chociaż teraz nie zachowają się jak idioci. Ku nim biegła Allie, inna biegaczka z jego paczki. Dość sympatyczna swoją drogą i widać, że to ona włączyła alarm. Będzie trzeba jej wytłumaczyć, jak nie włączać tych cholerstw.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prędzej czy później by do tego doszło. Szkoda, że jedyną osobą uzbrojoną dostatecznie by cokolwiek zrobić tej chmarze był żołnierz. Sam swoim kluczem mógłby sobie poradzić z co najwyżej jednym czy dwoma powolnymi zombie, a i to dać sobie tylko moment czasu na ucieczkę. Przeciwko czemuś takiemu nie mają żadnych szans.

- Szlag. U was tam na zapasach oszczędzają czy co? Z marnym pistolecikiem posyłają was na miasto pełne zombie - splunął. - Nie ma co tu stać, powinniśmy zwiewać, jeśli nam życie miłe.

Rozejrzał się po wszystkich. Jeśli te kołki nie zechcą niczego zrobić, to ucieknie, a prawdopodobnie także Cień i Allie, bo oni także zdołali poznać wartość życia. A ci wojskowi... jeśli zachowują się jak kompletni idioci, to pożytku i tak z nich nie będzie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...