Skocz do zawartości

Arena XI - Gray Picture vs Spacetime Dancer [zakończony]


Recommended Posts

the_duel_by_yanoda-d5n1ftn.png

Pierwsza runda turnieju odbywała się na podstawowej arenie. Organizatorzy najpewniej nie chcieli nikomu dawać lepszych kart na początek. Sama zaś arena była prosta. Wysoki kamienny mur otaczał długi na kilkadziesiąt metrów plac pokryty ubitą od licznych walk ziemią. Arena nie miała dachu, więc prócz naturalnego, dodano też magiczne oświetlenie, by walka była doskonale widoczna dla widzów. Ci zaś oddzieleni byli, jak zawsze, silnym polem antymagicznbym od toczących się starć.

 

Witamy w I rundzie II Edycji Turnieju Magicznych Pojedynków! Dzisiaj stają przeciwko sobie Gray Picture i Spacetime Dancer. Niech Wasze czary dadzą publice powody do wiwatu, niech Wasze babeczki zawsze będą smaczne, niech Wasze moce pokarzą nam potęgę,a to wspaniałe starcie niech emanuje dobrą zabawą.

 

Zatem powodzenia magowie

Edytowano przez Hoffman
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spectime Dancer pewnie wkroczył na arenę. Głęboko zaczerpnął powietrza, chcąc poczuć ów charakterystyczny zapach areny, a także by upewnić się czy płuca jego wielowymiarowego ciała działają w pełni sprawnie. Przyjrzał się dokładnie antymagicznym polom które ochraniały publiczność- oględziny wypadły pomyślnie, powinny bez problemu dać sobie radę z jego modyfikacjami wymiarów. W końcu skupił wzrok na przeciwniku. Na jego rozświetlonej rozbłyskami tysięcy wymiarów twarzy wykwitł tajemniczy, a mimo to w dziwny sposób serdeczny uśmiech. Następnie postanowił zrobić pierwszy ruch. Skupił się, cała jego sylwetka zafalowała po czym wystrzeliły z niej trzy kolejne wymiary. Wprawnie pochwycił je by nie rozszerzyły się za bardzo i zaczął je formować. Na pierwszy ogień poszedł środkowy- wybrał wymiar o diametralnie różnej budowie zarówno materii, jak i pustki. Tak, tak, o odmiennej budowie pustki, długo się go naszukał. Sam w sobie nie był zbyt wartościowy militarnie, jednak wiązało się z nim pewne ciekawe zjawisko- gdy tylko jakikolwiek materialny twór przekraczał granice między nim a wymiarem areny tor jego lotu ulegał zagięciu, jak promień światła padający na wodę. Gdy skończył przeszedł do wymiaru wewnętrznego- cząsteczki w nim upakowane były niewiarygodnie gęsto, przez co jakikolwiek przedmiot, promień, czy fala które do niego wlatywały zwalniały dając Dancerowi czas na reakcje. Jako ostatni uformował wymiar zewnętrzny- jeden z jego ulubionych. Atomy tworzące ten wymiar były ze sobą ściśle połączone, i bardzo wrażliwe na wszelkie przejawy magii- gdy przechodziło przez niego zaklęcie gromadziły cześć jego energii- energii której mógł potem użyć do wyprowadzenia potężnego ataku. Zadowolony sprawdził swoje dzieło by upewnić się , że nie zawiedzie go w krytycznych chwilach, po czym śmiało oczekiwał na działanie przeciwnika. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 - Nie warto tracić więcej czasu - pomyślałam i szybkim, ale pewnym krokiem weszłam na arenę. Rozejrzałam się po placu. Szczerze mówiąc spodziewałam się czegoś bardziej imponującego, lecz była to dopiero pierwsza runda, więc domyśliłam się, że najciekawsze areny zostawią na później. Bezpłodne rozmyślania zostawię jednak na kiedy indziej... W końcu mój przeciwnik już tu czeka. A ten niewątpliwie zalicza się do ciekawych... Czarodziej posługujący się magią między wymiarową - nie często się takich spotyka. Uśmiechnęłam się na myśl walce, która miała się zaraz rozpocząć i przystąpiłam do przygotowań. Z jednej z licznych kieszeni moich spodni moro wyjęłam kilku calową gałązkę. Nie był to zwykły badyl, który dzieci biorą do zabawy i używają jako substytutu mieczy i szpad, lecz delikatna różdżka wykonana z drewna wierzbowego. Był to mój ulubiony gatunek drzew, gdyż najlepiej skupia magiczną energię, a zatem przedmioty z niego wykonane najlepiej nadawały się do rysowania run.

Nie czekając dłużej przystąpiłam do pracy. Po niecałych dwóch minutach stałam w okręgu (oczywiście nieidealnym, gdyż narysowanie takiego bez cyrkla lub innego przyrządu jest zwyczajnie niemożliwe) otoczonym czterema dużymi runami - ułożonymi zgodnie z układem kierunków świata - i czterema mniejszymi - rozłożonymi podobnie jak wcześniej wymienione, lecz z uwzględnieniem kierunków pośrednich. Każdy run miał swoje określone zadanie, ale głównym zadaniem było ułatwienie przepływu magi, oraz pobierania jej z otoczenia. Następnie schowałam gałązkę z powrotem do kieszeni - gdzie było jej miejsce.

 

- Pora zacząć zabawę - powiedziałam i z moich dłoni wystrzeliły migoczące niebieskie iskry. Dwoma płynnymi ruchami rąk zebrałam je w jedną nieforemną bryłę, którą dla ułatwienia zwykłam nazywać "kulą". Posłałam "kulę" w kierunku Specatime Dancer'a, ni to wolno, ni to szybko, ale nie po to by wyrządzić faktyczną krzywdę, lecz aby sprawdzić jak działają czary ochronne przeciwnika.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dancer spokojnym wzrokiem śledził atak przeciwnika. Intencje tego czaru były dosyć oczywiste, i w sumie sam chętnie by przetestował skuteczność swoich barier, ale ujawnienie swoich atutów już na początku walki mogłoby okazać się nierozsądne. W związku z tym na drodze kuli utworzył niewielką czarną dziurę pochodzącą z jednego z wymiarów eterycznych- oznaczało to, iż nie zasysały materii a magie- i po chwili po obu nie pozostał ślad. Spokojnym wzrokiem zlustrował przeciwnika. Nie podobał mu się runiczny krąg- na jakiej zasadzie działał? Czego można się było po nim spodziewać? Czy służył jedynie do obrony, czy też miał jakieś dodatkowe przeznaczenie? Nie zamierzał dać się zaskoczyć.

Skulił się w bezgłośnej inkantacji i po chwili z jego ciała wystrzeliły 2 kolejne wymiary z których po chwili uformował na kształt biczów. Pierwszy z nich był wymiarem materialnym charakteryzującym się ogromną gęstością, a co za tym idzie sformowany z niego twór ważył kilkanaście ton- jednocześnie ponieważ Dancer operował nim niejako z zewnątrz mógł mu nadać sporą prędkość zadając potężny cios.

Drugi wymiar był eteryczny- to ogólna nazwa wymiarów których budulcem jest nie materia, a magia. Miało to tą zalete, iż przenikał przez wszystkie materialne twory.Ten konkretny był magicznie niestabilny- gdyby udało mu się uderzyć w ciało maga przeniknął by przez niego, ale zostawiłby po sobie szereg zawirowań, utrudniających mu koncentracje, tworzenie zaklęć, a nawet- wskutek zaburzeń aury- formułowanie myśli. Gdy był już gotowy wykonał nimi szeroki zamach, i posłał je w kierunku przeciwnika, uderzając jednocześnie z dwóch stron.

Edytowano przez Cień
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie istnieje coś takiego jak podzielność uwagi, dlatego odpieranie ataków z dwóch stron jest tak trudne. Zwłaszcza gdy wcześniej wspomniane ataki mają zupełnie różne właściwości, a co za tym idzie, trzeba się przed nimi bronić w zupełnie inny sposób. 

Nie tracąc zbędnie czasu, przystąpiłam do czarów. Kucnęłam i położyłam rękę na jednym z runów, który zamigał bladym, żółtym światłem, co znaczyło, że  zaczął działać. Dzięki jego mocy nie dalej niż krok, może pół kroku, ode mnie wypiętrzyła się ziemia, tworząc mur. Gdy bicz przeciwnika zderzył się z nim, pod wpływem siły uderzenia ściana ziemi rozpadła się, lecz powstrzymała tą część ataku przeciwnika. Nie zatrzymałam jednak się, żeby podziwiać efekty czaru (które, przynajmniej w moim mniemaniu, były widowiskowe), gdyż drugi bicz był już bardzo blisko.

Wyzwoliłam więcej energii i skierowałam ją grunt pod moimi stopami. Z gleby wijąc i oplatając się nawzajem jak jadowite węże, wyrosły pnącza winogron. I tu pewnie zastanawiacie się, jak zwykłe rośliny miałyby powstrzymać bicz stworzony z eteru, który na dodatek przenika przez twory materialne? Odpowiedzią jest jedno słowo: iluzja. Owe rośliny nie były tworami Matki Natury, lecz Dziećmi Magii - sprytną sztuczką mającą oszukać ułomne ludzkie oczy. Iluzja to bardzo prosta magia, wykorzystywana nawet przez ulicznych kuglarzy, ale tak jak mechanizm dźwigni - niezwykle prosty w zarówno budowie i działaniu - może być wykorzystywany do tworzenia spektakularnych budowli, równych dziełom sztuki; tak prosta iluzja może, oczywiście przy odrobinie kreatywności, stać się użytecznym narzędziem w rękach maga. Bicz miał przenikać przez materie, ale nie przez magię, więc wykorzystałam to.

Wyprostowałam się i otrzepałam z grudek ziemi, które obsypały mnie po rozpadzie muru (w prawdzie mogłam użyć do tego czarów, ale po co marnować energie magiczną na tak prostą czynność). Przyznam się nieskromnie, że byłam dumna z efektów moich zaklęć. Nawet bardzo dumna. Wielce interesowało mnie co teraz zrobi (lub powie) mój przeciwnik.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nieźle. Naprawdę nieźle- stwierdził Dancer. Jego przeciwniczka z pewnością nie należała do amatorów, i zrozumiał że bezpośrednie ataki niewiele dadzą- zbyt łatwo można je skontrować, a w dodatku szybko wyczerpują- delikatne, ale już wyczuwalne mrowienie w całym ciele dobitnie przypominało mu iż zabawa z wymiarami nie jest ani łatwa, ani całkiem bezpieczna.

Szybko przemyślał swoje położenie- przeciwniczka była niezłą czarodziejką, ale jej moc była jest związana z jej rodzimym wymiarem- gdyby tylko udałoby się mu przenieść obszar areny do innego wymiaru... Jednak nie było to takie proste. Operowanie takim obszarem wymagało niczym nie zakłóconego skupienia, trwającego dłuższy czas- a więc rzeczy podczas pojedynku absolutnie niedostępnej. Jednakże istniał  pewien sposób by to obejść.Z jałowego wymiaru ( tzn. jeszcze nie uformowanego) wydobył garstkę atomów macierzystych, co nie wymagało praktycznie żadnego wysiłku. Następnie cisnął je gdzieś na bok areny.

Atomy, pozbawione wzorca, które znalazły się w gotowym wszechświecie zachowały się dokładnie tak, jak tego oczekiwał. Wirowały i przeobrażały się starając się upodobnić do uporządkowanej, materialnej struktury w ich zasięgu- a więc areny ograniczonej magicznymi polami. Dancer uśmiechnął się- po niedługim czasie utworzą kopie areny w skali mikro- kopię którą będzie mógł użyć do małej międzywymiarowej podmiany.

Tymczasem skupił się na bieżącym ruchu- wiedział już, iż nie przebije się przez obronę przeciwnika, mógł jednak spróbować ją zniszczyć. W tym celu utworzył portal, przez który mieli przedostać się jego nowi sojusznicy. W tym miejscu należy się małe wyjaśnienie- w czasie swoich podróży Spacetime napotkał wymiary, w których to o mało nie postradał życia- wymiar Wchłaniaczy.

Wchłaniacze de facto nie były formą życia- raczej nagromadzeniem antymagii, istniejącej na tej samej zasadzie co antymateria. Wyczuwały one Eter, i starały się go wchłonąć jak najwięcej, przetwarzając go na siebie samych. Z racji dosyć powolnych ruchów nie nadawały się do walki z zaklęciami- były one w większości zbyt szybkie- jednak stacjonarne konstrukcje magiczne- w rodzaju pól ochronnych ,artefaktów, czy właśnie run- były narażone na ich ataki. Oczywiście wcześniej upewnił się, iż owe istoty nie potrafiły pokonywać barier wymiarowych- on sam był ( jak na razie ) bezpieczny. Atom stworzony z ich wymiaru ukrył odpowiednio głęboko we własnym ciele, jednak wydawało się to zbytnią ostrożnością- wielowymiarowa tarcza była wystarczającą barierą. Z zadowoleniem patrzył jak pierwsze kształty- przypominające po prostu jak drgające nad ogniskiem powietrze- przechodzą przez portal, i kierują się w stronę jego przeciwniczki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

GONG!

 

Cóż... Na trzech się nie skończyło...

 

 

Minimalna liczba postów na uczestnika w danym pojedynku wynosi trzy posty. Jeżeli nie zostanie ona osiągnięta, wówczas zwycięzcą jest ten, kto odpisał jako ostatni.

 

Niestety, ale Gray Picture zabrakło jednego posta, by osiągnąć minimum. Zatem, zwycięzcą pojedynku zostaje Spacetime Dancer!

 

Ściskam dłoń zarówno zwycięzcy, jak i jego rywalce. Wielka szkoda, że nie dane nam było zobaczyć więcej, ale cóż, tak to już bywa. Oby nie był to Wasz ostatni raz na Arenach Magicznych Zmagań!

Edytowano przez Hoffman
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...