Skocz do zawartości

Arena XIV - Magus vs Sosna [zakończony]


Arena XIV  

9 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Kto zasłużył sobie na miano zwycięzcy?

    • Magus
      6
    • Sosna
      3


Recommended Posts

death_is_the_only_escape_by_willis96-d5l

Pierwsza runda turnieju odbywała się na podstawowej arenie. Organizatorzy najpewniej nie chcieli nikomu dawać lepszych kart na początek. Sama zaś arena była prosta. Wysoki kamienny mur otaczał długi na kilkadziesiąt metrów plac pokryty ubitą od licznych walk ziemią. Arena nie miała dachu, więc prócz naturalnego, dodano też magiczne oświetlenie, by walka była doskonale widoczna dla widzów. Ci zaś oddzieleni byli, jak zawsze, silnym polem antymagicznbym od toczących się starć.

 

Panie i panowie, chłopcy i dziewczęta. Oto przed wami kolejna dwójka łaknąca zwycięstwa. W lewym narożniku Magus, na przeciw któremu stanie dzisiejszego wieczoru nikt inny jak Sosna we własnej osobie! Życzmy im udanej batalii i wspaniałych zaklęć! Do boju!

Edytowano przez Hoffman
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powoli wszedłem na arenę. Jak zawsze na moim grzbiecie pokrytym czarną sierścią spoczywała czerwona postrzępiona peleryna nie była zbyt długa. Jedyne ubranie, jakie miałem na sobie. Po co w końcu kucykowi coś więcej?  Część mojej nienaturalnie długiej grzywy w trawiastym kolorze spoczywała na niej.  W końcu nadszedł czas walki. Nareszcie sprawdzę czy moja długa nauka magii przyniesie oczekiwane rezultaty czy tylko udowodni jak wiele jeszcze muszę się nauczyć. Zacząłem się rozglądać swoimi krwisto czerwonymi oczami po arenie. Jak na razie nie widziałem mojego przeciwnika tylko pustą arenę. Nie wiedziałem, z kim walczę. Czy będzie to inny jednorożec? A może będzie do zupełnie nieznana mi istota? Zapewne wkrótce się dowiem. Postanowiłem spokojnie czekać na przeciwnika i pozwolić mu pierwszemu zacząć. Tak łatwiej będzie mi ocenić moją obecną sytuacje. Sposób, w jaki zacznie mój przeciwnik powinien mi pomóc ocenić jak sam powinienem rozpocząć z nim pojedynek. Sama arena nie wyglądała jak dla mnie jakoś niesamowicie. Zapewne później walki będą się toczyły w znacznie ciekawszych miejscach. Przynajmniej tutaj będziemy mieli równe szanse.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na arenę wszedł człowiek ubrany w płaszcz o fakturze i wyglądzie kory sosny, spodnie w umaszczeniu moro oraz skórzane dziwnie połyskujące obuwie.  Rozejrzał się szybko po arenie po czym stwierdził:

- Strasznie zwykła ta arena, ale to w sumie dobrze im arena zwyklejsza, tym większe pole do popisu.

Po chwili spostrzegł swojego przeciwnika, którym był czarny jednorożec odziany w czerwoną pelerynę. Rzekł do niego, kłaniając się nisko:

- Witam szanownego jednorożca. Pozwoli waszmość, iż się przedstawię?- i nie czekając na odpowiedź, odparł prostując się- Miano me Sosna, przydomku tegoż używam, gdyż me prawdziwe miano ukryte jest tak głęboko, że sam go nie znam. Zaskakującym jest dla mnie to spotkanie, nie przeczę, jednakowoż skoro jest to turniej magiczny dla istot z wielu magicznych światów nieszczególnie powinno mnie to dziwić.

Po czym rozejrzał się raz jeszcze po arenie, jak gdyby próbował ocenić jej właściwości, po czym raz jeszcze zwrócił się do przeciwnika:

- Waść nie sądzisz, iż ta Arena jest jakaś taka pustawa i bez jakiejkolwiek wyrazistości? Ja sądzę, że niestety jest bardzo pusta i w oczywisty sposób przydałoby się ją urozmaicić. Waćpan sądzi, że las sosnowy będzie odpowiedni na taką okazję?- Po tych słowach, wypowiedzianych ze złowieszczym uśmiechem, cała arena pokryła się gęstym, ciemnym i mrocznym borem sosnowym, w którym nie było słychać absolutnie żadnych dźwięków. Jednakże Sosna doskonale wiedział, w którym miejscu wyglądającego zewsząd tak samo lasu znajdował się jego przeciwnik i natychmiast posłał w jego stronę dwa kolczaste pnącza, które zmierzały ku przeciwnikowi, z dwóch całkowicie różnych od siebie kierunków tak, by zminimalizować możliwość uniku. Nie były to jednakże pnącza, które miały za zadanie poważnie uszkodzić przeciwnika, gdyż Sosna uznał, że nie byłoby zabawy, gdyby pokonał swojego przeciwnika zbyt szybko.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nagle na arenie pojawił się mój przeciwnik. Okazało się jednak, że nie walczę z innym jednorożcem. Moim przeciwnikiem był człowiek. Zastanawiałem się, jaki sposób pojedynku wybierze. Całkiem miło zaczął rozmowę. Jednak nim się spostrzegłem rozmowa się skończyła. Mój przeciwnik zastosował imponujące zaklęcie. Arena się zmieniła. Stała się lasem. Mogłem już ocenić, że mój przeciwnik jest potężnym magiem. Nie łatwo zastosować taką sztukę. Jednak na wszystko jest metoda. Problemem była ciemność i brak jakichkolwiek dźwięków. Mój przeciwnik miał obecnie nade mną przewagę. Jednak trzeba myśleć trzeźwo. Mój róg pokryła czerwona aura. Teraz widziałem nieco lepiej. Na całe szczęście w porę spostrzegłem jak zbliża się do mnie jakieś pnące. Teraz już wiedziałem ten las, choć piękny jest śmiertelną pułapką dla mnie. Zamknąłem oczy, aby się skoncentrować. Natychmiast otoczyła mnie ognista tarcza. Gdy pnąca tylko się zbliżyły zmieniły się w popiół. Teraz przyszedł czas na ten las. W obecnym terenie mój przeciwnik ma nade mną ogromną przewagę, którą muszę mu odebrać. Najlepiej będzie go wybawić z ukrycia. Spojrzałem na drzewa, po czym się odezwałem. Być może mnie usłyszy.

-Miło mi cię poznać. Mów mi Shadow Star. Twe zaklęcie jest imponujące a las jest piękny. Lecz niestety zbyt dziki jak dla mnie. -Powiedziałem z chytrym uśmiechem. Mój róg ponownie otoczyła czerwona aura. Zdjąłem z siebie zaklęcie tarczy ognistej. Po czym wystrzeliłem ogromny czerwony promień magiczny prosto w niebo. Na drzewa nagle zaczęły spadać niewielkie płomienie, lecz te szybko stawały całe w płomieniach. Ogień nie miał na celu zabić mojego przeciwnika. Miał go tylko wybawić i pozbyć się tego lasu. Jako że panowałem nad tym ogniem. Łatwo kontrolowałem jego rozrost po lesie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sprytna zagrywka, naprawdę sprytna, choć tak  po prawdzie tyle w niej sprytu, co naiwności- pomyślał Sosna, po czym powiedział, głosem, który dochodził do przeciwnika zewsząd

-Waść widzę zna interesujące zaklęcia, jednakże czy jaśniepan Shadow Star myślał, że stworzyłem ten las będąc tak karygodnie nieprzygotowanym na możliwość spalenia swojego dzieła? Przecież jest zbyt oczywistym, że możliwością pozbycia się lasu jest jego spopielenie. Wspaniałej to szanowny panie  używasz magii, lecz czy przypadkiem nie zauważył waćpan, iż pomimo tego, że kontroluje pan ogień to lasu nie ubywa ani o krztynę?- zapytał, a w jego głosie słychać było nutkę ironii.- Zaprawdę sprytne było to posunięcie, choć bardzo nieprzemyślane. Powiadam szanownemu, zaiste pochopnym było to działanie. Póki co wystarczy tych płomyczków. Widzę, że waćpanowi również przydałby się zimny prysznic.- Rzekł, po czym nad całym obszarem lasu zaczął padać gęsty, rzęsisty deszcz. Sosna chwilę myślał nad swoim kolejnym ruchem. Nie mógł wszakże pozwolić sobie na drugi tak kardynalny błąd jakim było użycie roślinnych pnączy na osobie potrafiącej korzystać z magii ognia.

-Swoją drogą  całkiem interesująca metoda na uniknięcie pnączy- przemknęło mu przez myśl, po czym wrócił do planowania kolejnego ruchu. Po chwili doznał olśnienia. Wszakże zajęty walką z lasem i rzęsistym deszczem przeciwnik nie mógł spostrzec szarżującego w jego stronę rozjuszonego jelenia. Nie mógłby także zauważyć stalowego młota nadlatującego w jego stronę z innego kierunku. Młotek nie miał za zadanie poważnie uszkodzić przeciwnika. miał go tylko delikatnie oszołomić.

Edytowano przez Sosna
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Plan się nie powiódł las wciąż tu trwał. Natychmiast teleportowałem się z miejsca, w którym stałem pojawiając się w innym punkcie areny gdzieś wśród tych drzew. Prze ten las nie byłem w stanie ocenić gdzie walczę. Zbyt mroczno tu. A mój przeciwnik wiedział gdzie jestem. Dlatego musiałem uciekać z tamtego punku nim znów mnie czymś zaatakuje. Sądziłem, że zwykły ogień spali ten las. Ale jak widać to byłoby zbyt łatwe. Zdobyłem, chociaż kolejne informacje o przeciwniku. Wiem, że potrafi przywołać deszcz. Mój obecny ogień na niewiele się teraz przyda. Na szczęście na wszystko jest metoda. Od bardzo dawna uczyłem się magii ognia. Czas, więc użyć bardziej zaawansowanego zaklęcia. Czas przywołać wieczny ogień, którego woda nie ugasi. Tylko jak najlepiej znaleźć mojego oponenta? Jest tu tak ciemno niemal nic nie widzę. No tak mam pewną myśl. Ciekawe czy ten las będzie mu się tak podobał, gdy zapewnie mu tu tropiki? Pomyślałem z wrednym uśmiechem. Mój róg znów zaczęła otaczać czerwona aura. Zbierałem coraz więcej energii w nim aż w końcu z mojego rogu wyleciała ogromna czerwona kula ta zatrzymała się nad areną. Nagle cała stanęła w ogniu. Nie reagowała na padający deszcz. Cała arena zrobiła się rozświetlona teraz widziałem znacznie lepiej. Lecz na tym się nie skończyło. Kula wytwarzała ogromne ciepło, które można było poczuć na naszej arenie. Z każdą minutą zwiększała się temperatura. Kula była zależna od mojej woli. Ja sam nie odczuwałem tego ciepła. Ale mój przeciwnik powinien wkrótce poczuć te temperaturę i się ujawnić. Chyba, że woli zemdleć z wycieńczenia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sosna obserwując uważnie przeciwnika zastanawiał się, co jego przeciwnik chce zrobić. Po stworzeniu kuli ognia zaczął odczuwać temperaturę, która cały czas rosła.

-Hmmm muszę coś zrobić z tą temperaturą, bo nie wyrobię- pomyślał Sosna, po czym rzekł do przeciwnika:

-Waćpanu wyraźnie nie odpowiada leśny klimat, widać wolisz waść tropiki. Jednakże muszę szanownego zmartwić. Tropiki to nie moje klimaty, wolę coś zdecydowanie chłodniejszego. - po tych słowach. w jednej chwili, cały las znikł, a na jego miejsce pojawiło się miejsce, którego temperatura wynosiła 100K (-173*C), czyli arktyczne pustkowie z gęstą, zamiecią śnieżną. Sosna nie odczuwał tej temperatury, ponieważ był odporny na mróz sięgający 0K, przy czym chłód miał szkodzić nie jemu lecz przeciwnikowi.

-No znacznie chłodniej - Rzekł Sosna, po czym dodał: -Biorąc pod uwagę pańską kulę ognia, która to podwyższa temperaturę powinien waść czuć całkiem przyjemną temperaturę.- Sosna stał teraz na przeciwko swojego przeciwnika i powiedział do niego: -Dobrze więc, pobawiliśmy się już w kotka i myszkę pora zacząć walczyć na poważnie.- stwierdził, po czym za jego plecami pojawił się niebieski krąg pokryty runami. Z kręgu zaczęły pojawiać się ostre, szpiczaste sople magicznego lodu, które zaczęły wirować i w takim stanie leciały w stronę przeciwnika. Sople nie miały za zadanie poważnie zranić oponenta. Miały go tylko porysować i osłabić.

- Nie trudź się waść, żaden ogień nie stopi tych sopli.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój oponent ponownie mnie zszokował. Teraz zamiast lasu znajdowałem się na lodowej arenie. Dobrze, że moja ognista kula zwiększała temperaturę, bo mogłoby być źle. Przynajmniej teraz widziałem mojego przeciwnika. Czyli po części mój plan wyszedł. Na dodatek zdobyłem kolejną informacje. Mój przeciwnik umiejętnie włada czarami lodu. Jego kolejny czar to jeszcze bardziej uświadamiał. Miło z jego strony, że powiedział, że ogień nie jest w stanie roztopić tych sopli. Przynajmniej wiem, co należy zrobić. Ponownie mój róg otoczyła czerwona aura. Po czym ta sama aura pojawiła się na ziemi wokół mnie tworząc idealny krąg. Nagle ziemia w naszej okolicy zaczęła się lekko trząść. A wokół mnie zaczęły wyrastać grube wysokie ściany ze skały magmowej. Lód nie miał szans by się przebić przez tą tarczę. Nie musiałem widzieć mojego przeciwnika żeby wykonać następny ruch.

-Posiadasz imponujące zaklęcia. Naprawdę czuje się zaszczycony mogąc spotkać takiego przeciwnika. Pozwól, że teraz ja ci coś pokaże. -Z mojego rogu wystrzelił czerwony promień, który uderzył w kulę ognia. Nagle z tej samej kuli prosto na mojego przeciwnika zaczął spadać deszcz ognistych strzał. Nie miały go zabić, ale osłabić odpowiednio zadając nieco bólu. -Jak pewnie zauważyłeś ta kula nie gaśnie od wody. Z tymi strzałami jest tak samo. Woda ci nie pomoże. -Powiedziałem wciąż kryjąc się za skałami.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sosna tylko się uśmiechnął, gdy zobaczył jak jego sople wbijają się w magmową ścianę i pomyślał: - Oj sam się wpędził w pułapkę. Trzeba mu tylko trochę pomóc zostać w tym więzieniu na dłużej.- W momencie wypowiadania tych słów wbite sople zaczęły się rozrastać coraz bardziej, aż po chwili objęły obie strony magmowej ściany, by po kilku minutach dosięgnąć kopyt jednorożca. W międzyczasie zauważył, że jego przeciwnik wystrzeliwuje czerwoną smugę w stronę ognistej kuli i zaczynają się wydobywać z niej ogniste strzały, po czym usłyszał, że jego przeciwnik mówi o tym, że strzał tych nie ugasi żadna woda, po czym rzekł:

- Widzę, że waść również zna imponujące zaklęcia. Zaszczytem i dla mnie jest spotkanie tak interesującego przeciwnika.Jednakże nie w moim interesie jest oberwanie którąkolwiek z tych strzał. A przy okazji... lód, który waćpana otacza zwyczajnym w żadnej mierze nie jest. To jest magiczny lód uniemożliwiający jakiekolwiek przemieszczanie się, w tym magiczne.- Po tych słowach zaczął wyczarowywać nad sobą magiczną tarczę, wykonaną z metalu, która po prostu odbijała każdą strzałę. Po czym pomyślał:

-skoro nie mogę ich ugasić to je odbiję.- po czym stworzył ponad  magmowymi skałami uwięzionymi w lodzie chmurę, z której zaczęły lecieć kule gradu wielkości piłeczki do tenisa stołowego, które były zrobione z magicznego lodu, który nie topniał pod wpływem jakiegokolwiek ciepła, a które miały za zadanie lekko osłabić przeciwnika. Po wyczarowaniu chmury spytał się przeciwnika:

- A jak szanownemu podoba się to zaklęcie? Pytam przez wrodzoną ciekawość.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to utknąłem. Nieźle się władowałem mój przeciwnik mnie zablokował w tym, co miało mnie chronić. Poczułem jak grad na mnie spada. Gdy jedna kula uderzyła boleśnie o mój grzbiet. Otoczyłem się magiczną tarczą. Jednak nawet ona wiecznie nie będzie mnie chronić. Mam jednak czas, aby przemyśleć moją obecną sytuacje. Nie zdołam się wydostać przez ściany, ale góra nie jest zablokowana. Więc jest sposób ucieczki. Jednak będę musiał użyć dość nie komfortowego zaklęcia. Niezbyt jest po nim przyjemne uczucie, ale niech będzie. Czego się nie robi dla wolności? Pod moimi kopytami zaczął powstawać ogień. Czułem jak powoli zaczyna otaczać moje ciało. Wszystko, więc szło zgodnie z planem. Nagle ogień się umocnił rozprzestrzeniając się po całym moim więzieniu. Ogień zaczął osiągać wysokość przekraczającą ściany więzienia. Co ciekawe grad na niego nie wpływał. Coraz więcej iskier z tego ognia zaczęło spadać na ziemie wokół więzienia i nie znikały tylko wciąż się utrzymywały. Gdy były już bardzo liczne. Te zaczęły nagle zlatywać się w jednym punkcie. Po czym powoli zaczęły przyjmować moje kształty. Teraz zamiast iskier byłem tam ja. Musiałem zjednoczyć się z ogniem by zaklęcie wyszło, co nie należy do przyjemnych rzeczy zwłaszcza ciężko jest później wrócić do właściwej formy. Stałem teraz za swoim dawnym więzieniem z dala od oczu mojego przeciwnika. Mój grzbiet wciąż mnie bolał. Nie wiem czy mój przeciwnik się domyślił, co zrobiłem. Ale trzeba szybko atakować. Mój róg ponownie zaczął świecić intensywnym światłem. Nagle ziemia w naszej okolicy stanęła w ogniu, który palił się nawet na lodzie. Wokół mojego przeciwnika powstał ognisty krąg ograniczający wszelkie możliwości ucieczki. Powoli wyszedłem z mojego ukrycia by pokazać się przeciwnikowi.

-Było naprawdę imponujące. Nie było mi zbyt miło w tym więzieniu. Więc pozwól, że pokaże ci, jakie ja dla ciebie zrobiłem. Pewnie się domyślasz, że woda nie zgasi tego ognia. Próby ucieczki też możesz sobie darować. Ogień pojawi się w każdym miejscu, w którym postawisz swoją nogę na arenie. Miłej zabawy -Powiedziałem z przyjemnym uśmiechem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sosna spojrzał na ogień, który go otaczał i analizował słowa swojego przeciwnika, po czym stwierdził:

- Zaiste imponujące waść znasz zaklęcia. Wspominałeś coś o ucieczce prawda? Rzecz w tym, iż ja wcale nie mam zamiaru uciekać. A skoro ogień będzie mi towarzyszył przy każdym kroku, który postawię na arenie, zatem wystarczy nie postawić już na niej ani jednego kroku więcej.- w chwili wypowiadania przez niego słów zaczął się wznosić przy pomocy wytworzonego przez siebie prądu powietrznego. Uniósł się na wysokość nieznacznie przewyższającą wysokość ogniowego więzienia, po czym powiedział do swojego przeciwnika:

- Zaprawdę znasz waść imponujące zaklęcia ognia. Jednakże ta kula ognia, ogniowe więzienie i ten deszcz ognistych strzał zaczyna mi już odrobinę przeszkadzać. Pozwól mi waćpan zademonstrować jedno z fajniejszych zaklęć, którego się nauczyłem podczas moich rozlicznych podróży po moim świecie. Jest to magiczna mgiełka, która w kontakcie z jakimkolwiek ogniem jest ekstremalnie wybuchowa i anihiluje cały ogień. Nie chciałem z niego korzystać, ponieważ o ile zazwyczaj nie wyrządza zbyt dużych szkód i ograniczają się do względnie niewielkich dziur w powierzchni, tak aktualnie na tej arenie jest tyle czynnika zapalnego, że może wyrwać w arenie dziurę nawet na dwa- trzy kilometry głęboką. I o ile mogę zagwarantować, że od wybuchu ani mnie ani tobie, mój drogi przeciwniku jedyna szkoda jaka zostanie wyrządzona to swąd spalonych włosów, tak absolutnie nie mogę dać gwarancji, że waści nic się nie stanie w wyniku upadku z tak wielkiej wysokości. Więc radziłbym myśleć szybko, jeśli waść chcesz przeżyć, gdyż ani ja, ani organizatorzy turnieju zapewne nie chcemy pańskiej śmierci. Po wypowiedzeniu tych słów w mgnieniu oka cała arena wypełniła się mgłą, która to w momencie wybuchła anihilując cały ogień, który był na arenie i wyrwała w ziemi dwukilometrowy, dymiący się lej. Sosna spokojnie opadając na wywołanym przez siebie prądzie powietrznym obserwował spadającego w dół przeciwnika i czekał na to, aż ten coś wymyśli, gdyż nie w jego intencji było pozbawienie życia, w jakikolwiek sposób, przynajmniej podczas trwania tego turnieju.

Edytowano przez Sosna
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaklęcie mnie zaskoczyło. Nie spodziewałem się czegoś takiego. Jednak nie mądrze było myśleć, że ogień, który ja stworzyłem można wykorzystać przeciwko mnie. Nawet, jeśli użył przy tym swojej magii to jednak zmieszała się z moją. Spadałem na ziemię, lecz nie byłem nawet ranny. Wybuch tylko podrzucił mnie w powietrze jednak nie zrobił mi nic więcej. Zanim jednak opadłem na ziemię. Nagle pode mną pojawił się dysk wykonany ze skały magmowej. Dysk unosił się w powietrzu. Niezbyt wysoko nad ziemią. Więc uchronił mnie przed mocnym uderzeniem w ziemie. Spojrzałem z mojego dysku na arenę. Mój przeciwnik dokonał niezłych zniszczeń. Dobrze, więc wykorzystamy inne zaklęcia. Miałem jeszcze parę asów w kopytach. Choć głównie opierały się na zaklęciach ognia. Jednak tym razem tak łatwo mu nie pójdzie.

-Imponująca sztuczka. Jednak już nie pozwolę byś mieszał mój ogień z twoją magią. Pozwól, że pokarze ci kolejną sztuczkę. -Ponownie mój róg otoczyła czerwona aura. Nagle zaczął się ponownie wokół mnie zbierać ogień. Jednak teraz różnił się barwą był ciemno-zielony. Ten ogień nie mógł zostać od tak zgaszony i nie mógł łączyć się z magią innego maga. Bo żywił się tylko moją energią. Tak długo jak mam energie on będzie trwał. Nagle ogień mnie otoczył. Po czym wyskoczyły z dużego płomienia cztery małe kule ognia. Te nagle zaczęły zmieniać formę i przybrały moją formę z tą różnicą, że te istoty były wykonane z tego niesamowitego ognia. Co ciekawe one również unosiły się w powietrzu jakby grawitacja na nie nie działała. Nagle z płomienia wyleciała jeszcze większa kula ognia, która poleciała w niebo i nagle jakby zniknęła z naszych oczu. Mojego ciała już nie otaczał ten ogień. Lecz ogniste kuce wciąż tu były.

-Pozwól, że przedstawię ci moich przyjaciół. Aż się palą by cię poznać i nie trudź się twoja mgła ci tym razem niewiele pomoże. To nie jest ten rodzaj ognia. -Powiedziałem z lekkim uśmiechem. A nagle ogniste jednorożce zaczęły z niesamowitą prędkością biegać wokół mojego przeciwnika by zaraz go niespodziewanie zaatakować. Jeden z nich skoczył prosto na mojego przeciwnika, gdy reszta go dalej okrążała.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

GONG!

 

Nawet nie macie pojęcia, jak się cieszę... Oczywiście, na widok dłuższego, bardziej zażartego pojedynku, a nie jego końca ;)

 

Droga publiczności, nie było to łatwe starcie, jednakże zwycięzcę poznać musimy. Kto okazał się silniejszy? Kto przeważył swoją potęgą? Kogo zobaczymy w rundzie drugiej? Zapraszam do wznoszenia kikutów i komentowania, ku czci Waszych faworytów!

Edytowano przez Hoffman
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak dla mnie, Magus zrobił tutaj pokaz lepszej magii. To, co pisał, było oczywiste i bezsprzeczne. Ogień to ogień. Występ Sosny podobał mi się znacznie mniej. Dużo czarów miało jakiś efekt... ot tak. Żadnego słowa na temat "dlaczego ten las jest odporny na ogień" bądź "dlaczego lodu nie da się stopić". Ot, takie potworki, które dawały dużo pola do popisu literackiego, którego Sosna nie zrobił. A Magus uznawał to w postaci, w jakiej przedstawił to Sosna i pisał jak sobie z nimi radzi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czas poznać zwycięzcę pojedynku. Sprawdźmy, kogo zobaczymy w rundzie drugiej...

 

Magus - 6

Sosna - 3

 

A zatem, mając na koncie dwukrotnie wyższą ilość głosów, starcie wygrywa...

 

Magus

 

Gratulacje! Oby mocy nie zabrakło w kolejnych pojedynkach i żeby każdy następny był jeszcze bardziej widowiskowy!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...