Skocz do zawartości

O Bogu tak po prostu


WhiteHood

Recommended Posts

Przeczytaj Biblię i zwróć uwagę kim byli królowie i prorocy. zanim się nimi stali  Np Dawid

 

W sumie racja, jest to bardziej prawdopodobne. Jednak liczba takich osób, na które nikt by nie zwrócił uwagi jest raczej niewielka. Nawet bardzo biedni ludzie zazwyczaj mają jakąś rodzinę, dla której są ważni. Myślę więc, że mogło by to wpłynąć na wiarę bliskiego otoczenia takiej osoby. Zresztą przypadki cudów, dzięki którym ktoś uwierzył są liczne. Ostatnio byłem na spotkaniu z ukraińskimi pastorami, większość z nich zmieniła swoje życie, po tym jak Bóg pomógł im w bardzo trudnej sytuacji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Ktoś kiedyś powiedział ,że chrześcijanin to człowiek który wierzy w Boga. Ktoś bardziej wykształcony powiedział ,że wierzy w Boga  יהוה

i Chrystusa. Inni mówią ,że chrześcijaństwo to wiara w Boga.

Kto mi powie ,gdzie tu jest błąd?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja myślę, że kolega White Hood miał na myśli postępowanie zgodne z wolą bożą, a nie tylko samą wiarę w niego. Well, najłatwiej jest walczyć z niewiernymi, znacznie trudniej rzeczywiście postępować zgodnie ze swoimi zasadami, nie tylko religii to dotyczy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napisano (edytowany)

Dziś będzie ciekawy temat odnoszący się do pytania jakie postawiłem wyżej ,a ponad to .... a to już się przekonacie. Mam nadzieje ,że dziś zdążę napisać to co chce . Adonaj oz leammo jitten, Adonaj jewarech et-ammo beszalom

 

*Przykro mi ,ale strona nie odpowiadała i przez to nic nie napisałem.

Edytowano przez White Hood
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Długo nic nie pisałem, jednak teraz chyba coś z tego wyjdzie

 

Prowadź mnie Panie.

 

Jakiś czas temu zadałem wam pytanie

Ktoś kiedyś powiedział ,że chrześcijanin to człowiek który wierzy w Boga. Ktoś bardziej wykształcony powiedział ,że wierzy w Boga  יהוה i Chrystusa. Inni mówią ,że chrześcijaństwo to wiara w Boga.

Kto mi powie ,gdzie tu jest błąd?

 

 

Nie chodziło mi o to by szukać błędów stylistycznych, czy czort wie jakich jeszcze.

 

W odpowiedzi na to pytanie zacznę od sformułowania tezy. Brzmi on „Nie istnieje człowiek niewierzący”

W całym swoim życiu i jak świat szeroki nie spotkałem człowieka który by nie wierzył. Jednak czym jest wiara, czy można wierzyć jedynie w bogów. Oczywiście, że nie. Wierze, że ten dzień będzie dobry. Czy jest to przykład wiary, a i owszem. „Wieże, że dzisiejsze spotkanie wprowadzi wiele zmian” Rozumiecie o co mi chodzi i do czego dążę. Wiara jest naturalną częścią psychiki i tak dalej i inne naukowe duperele. Ja jednak chce odpowiedzieć na pytanie „Co znaczy wierzyć w Boga” Co to znaczy hmm.. Tak po prawdzie to nic. Wiara w Boga jest tak mało istotna jak nie wiem co. Oczywiście wiara w Boga jest jakimś krokiem. Minimalnym, ubogim, prawie nic nie znaczącym, ale jednak przełomowym. Niestety wielu zatrzymuję się w tym punkcie” Ja wierze w Boga” super a ktoś będzie ateistą i? Czy wiara w Boga do czegoś prowadzi. Tak, do religijności. Może mówiłem to, ale powtórzę. My jesteśmy w nowym przymierzu. Tak jak kiedyś Bóg kazał robić pewne rzeczy, tak teraz Bóg nie nienawidzi religijności. Przyczyna jest prosta z religijności nie ma zbawienia. Nie ma zbawienia z uczynków. W Biblii jest tego pełno, Bóg mówi, że zbrzydły mu święta i kadzidła (to mówił do Izraela ), albo rozerwanie się zasłony. Bóg nie chce by tylko w niego wierzyć, ale by uwierzyć Jemu. Uwierzyć Jemu to dać się prowadzić. Przestań wierzyć w Boga, uwierz Bogu. Bo wierzyć Bogu to znaczy dać się pochłonąć. On otwiera oczy i wielkie cuda czyni. Kiedy przestaniesz wierzyć w Boga, a uwierzysz w Niego zobaczysz kolosalną różnicę. Możliwe, że zaczniesz prorokować albo mówić językami. Przeze mnie Bóg wygonił demona. Skoro mowa o cudach, czy w innych religiach też są. Oczywiście cuda występują w wielu religiach i wszystkie one pochodzą od Boga. Wszelka moc nawet ta Szatana czy wszystkich demonów pochodzi od Boga. Bóg pozwala by cuda działy się w imieniu bogów. Dlaczego? Gdyż w ten sposób sprawdza czy wierzymy jemu i czy go kochamy. Wiara jest wspaniała jednak czy jest coś od niej ważniejszego? Tak i wiem, że domyślacie się co to jest. I o tym właśnie będzie następny temat

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawy artykuł. Treściwy i wyjaśniający pewne rzeczy związane z Bogiem. Chociaż nie zgodzę się tylko z tymi zdaniami:

 

"Przyczyna jest prosta z religijności nie ma zbawienia. Nie ma zbawienia z uczynków."

 

Jeśli Jezus jest Synem Bożym, a on pomagał ludziom, uzdrawiał ich, głosił Słowo Boże, był miłosierny i dobry dla ludzi oraz chciał, żeby apostołowie i inni ludzie szli za nim to dla mnie jest oczywiste, żebyśmy tak jak Jezus głosili Słowo Boże oraz pomagali innym. Przecież wszyscy święci byli pokornymi, miłosiernymi ludzi, którzy poświęcili swoje życie Bogu oraz (tak jak np. św. Augustyn) oddali się ludziom. Trochę racji w tych zdaniach masz, ale zobacz ile dobra jest głoszone z Nowym Testamencie oraz w postawach wszystkich świętych. No i wszyscy księża powołują się na słowa Chrystusa, który przecież jest Synem Bożym. Obojętność raczej nas nie doprowadzi do zbawienia. Co do wiary w Boga:

 

" „Co znaczy wierzyć w Boga” Co to znaczy hmm.. Tak po prawdzie to nic. Wiara w Boga jest tak mało istotna jak nie wiem co. "  

 

Ja tą wiarę bym podzielił na dwie grupy. Są ludzie, którzy mówią, że Bóg istnieje i w niby w go wierzą, ale nie są aż tak umocnieni w wierze. Czyli tacy którzy chodzą do kościoła co niedzielę i później twierdza, że są prawdziwymi chrześcijanami. Zaś ci którzy pomagają, wierzą w Boga, czytają Pismo Święte są już prawdziwymi chrześcijanami. Jak mówisz: "Ja wierzę w Boga" to oznacza, że ten człowiek wierzy w jego istnienie. Więc wiara w boga to nie jest nic, ani nie jest małym krokiem. Jak ktoś ci coś takiego powie to oznacza, że chodzi do kościoła i wierzy w istnienie Boga. Potem następuje mój podział. I ci którzy są bardziej oddani ufają Bogu, wierzą mu (jak napisałeś). Ten przykład idealnie pokazuje film "Spotkanie" Davida A.R. White'a z 2010 roku. Polecam bo bardzo dobrze ukazuje przedstawiony przeze mnie podział.

        

Nie powołuj się na mało znaczące szczegóły. Ogólna wizja Biblii i Boga jest oczywista - bądź dobry, pomocny i oddany Bogu - a negowanie tego nie ma kompletnie sensu. Przemyśl pewne rzeczy w swoim poście, gdyż widzę, że zacząłeś zbyt dogłębnie analizować Biblię, zapominając o całokształcie.   

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawy artykuł. Treściwy i wyjaśniający pewne rzeczy związane z Bogiem. Chociaż nie zgodzę się tylko z tymi zdaniami:

 

"Przyczyna jest prosta z religijności nie ma zbawienia. Nie ma zbawienia z uczynków."

 

Jeśli Jezus jest Synem Bożym, a on pomagał ludziom, uzdrawiał ich, głosił Słowo Boże, był miłosierny i dobry dla ludzi oraz chciał, żeby apostołowie i inni ludzie szli za nim to dla mnie jest oczywiste, żebyśmy tak jak Jezus głosili Słowo Boże oraz pomagali innym. Przecież wszyscy święci byli pokornymi, miłosiernymi ludzi, którzy poświęcili swoje życie Bogu oraz (tak jak np. św. Augustyn) oddali się ludziom. Trochę racji w tych zdaniach masz, ale zobacz ile dobra jest głoszone z Nowym Testamencie oraz w postawach wszystkich świętych. No i wszyscy księża powołują się na słowa Chrystusa, który przecież jest Synem Bożym. Obojętność raczej nas nie doprowadzi do zbawienia. Co do wiary w Boga:

 

" „Co znaczy wierzyć w Boga” Co to znaczy hmm.. Tak po prawdzie to nic. Wiara w Boga jest tak mało istotna jak nie wiem co. "  

 

Ja tą wiarę bym podzielił na dwie grupy. Są ludzie, którzy mówią, że Bóg istnieje i w niby w go wierzą, ale nie są aż tak umocnieni w wierze. Czyli tacy którzy chodzą do kościoła co niedzielę i później twierdza, że są prawdziwymi chrześcijanami. Zaś ci którzy pomagają, wierzą w Boga, czytają Pismo Święte są już prawdziwymi chrześcijanami. Jak mówisz: "Ja wierzę w Boga" to oznacza, że ten człowiek wierzy w jego istnienie. Więc wiara w boga to nie jest nic, ani nie jest małym krokiem. Jak ktoś ci coś takiego powie to oznacza, że chodzi do kościoła i wierzy w istnienie Boga. Potem następuje mój podział. I ci którzy są bardziej oddani ufają Bogu, wierzą mu (jak napisałeś). Ten przykład idealnie pokazuje film "Spotkanie" Davida A.R. White'a z 2010 roku. Polecam bo bardzo dobrze ukazuje przedstawiony przeze mnie podział.

        

Nie powołuj się na mało znaczące szczegóły. Ogólna wizja Biblii i Boga jest oczywista - bądź dobry, pomocny i oddany Bogu - a negowanie tego nie ma kompletnie sensu. Przemyśl pewne rzeczy w swoim poście, gdyż widzę, że zacząłeś zbyt dogłębnie analizować Biblię, zapominając o całokształcie.   

 

Już była tu o tym mowa, same uczynki nie przybliżają NAS do zbawienia, oczywiście dobry chrześcijanin będzie się starał żyć zgodnie z dekalogiem, ale to nie jest metoda na dostanie się do nieba.

 

Dzielenie wiary na dwie grupy? Trochę to ograniczające...

 

W Biblii wszystko jest istotne, nie tylko ustalona przez kościół ( do tego się to sprowadza ) " wizja ogólna ". Biblię należy dogłębnie analizować, bo właśnie analiza pojedynczych elementów tworzy wyobrażenie o  całokształcie. White Hood nie negował, że należy być dobrym, pomocnym i oddanym Bogu, tylko powiedział, żeby forma nie przesłaniała treści i żeby nie zapominać, co tak naprawdę daje zbawienie, oraz o mocy Bożej. Natomiast przesłanie Nowego Testamentu, to przede wszystkim możliwość zbawienia w Jezusie Chystusie, to jest najważniejsze.

 

Przepraszam za formę odpowiedzi i ewentualne błędy, nie chcę mi się z tym dzisiaj bawić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Treściwy i wyjaśniający pewne rzeczy związane z Bogiem

W mojej opinii bardzo mało treściwy.

 

Jeśli chodzi i uczynki fakt temat był wałkowany, ale streszczę to tak jak ja to widzę. Oczywiście Sola scriptura + doświadczenie i przemyślenia zgodne z Sola scriptura.

 

Czy uczynki są ważne, oczywiście. Czy dają zbawienie, nie.

"Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę. A to pochodzi nie od was, lecz jest darem Boganie z uczynków, aby się nikt nie chlubił. " Czy to znaczy, że uczynki się nie liczą? Powiem to tak w momencie kiedy człowiek przyjmuje Chrystusa zmienia się jego postrzeganie świata i zachowanie. Uczynki są tylko świadectwem tego, że jesteśmy w Chrystusie. Dobre uczynki=Chrystus+zmiana nastawienia. Nie jest możliwe być zbawionym z uczynków

 

 

Przecież wszyscy święci byli pokornymi, miłosiernymi ludzi, którzy poświęcili swoje życie Bogu oraz (tak jak np. św. Augustyn) oddali się ludziom.

Jeśli jesteś z Chrystusem jesteś Święty ( Jego świętością). I oczywiste jest, że mamy stawać się tacy jak Chrystus. Jednak tu chodziło mi raczej o pokazanie co znaczy wierzyć.

Jeśli ktoś chce niech napisze jak wyglądała jego droga z Bogiem. Powiem tak dobrzy ludzie zawsze mają nudne historie. Najciekawsze są historie skurw...

Napisze jeszcze tak. Jeśli wierzysz będziesz miał znaki, proroctwa, uzdrowienia, wyganianie demonów, mówienie językami. Oczywiście nie wszystko. Ja widziałem ludzi którzy uzdrawiają( Oczywiście to Bóg uzdrawia). Nie poznałem jednak nikogo kto by zaczął językami mówić. O proroctwach słyszałem, ale wszystko to co słyszałem było raczej grą psychologiczną i ogółem a nie proroctwem .

 

Są ludzie, którzy mówią, że Bóg istnieje i w niby w go wierzą, ale nie są aż tak umocnieni w wierze.

Albo się wieży albo nie. W chrześcijaństwie nie ma neutralności. Jesteś gorący lub zimny. Bycie letnim jest bardzie nie fajne.

 

Zachęcam podzielcie się swoim świadectwem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do mojej drogi z Bogiem, to na razie ciężko mi o tym mówić, lepiej to opiszę za kilka lat. Po za tym moja historia jest strasznie nijaka, powiedzmy że można ją zaliczyć do "nudnych historii dobrych ludzi", ale nie do końca. Dużo ciekawsze są moje dziwne przemyślenia, na co dzień, czasami aż zaczynam się ich bać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do mojej drogi z Bogiem, to na razie ciężko mi o tym mówić, lepiej to opiszę za kilka lat. Po za tym moja historia jest strasznie nijaka, powiedzmy że można ją zaliczyć do "nudnych historii dobrych ludzi", ale nie do końca. Dużo ciekawsze są moje dziwne przemyślenia, na co dzień, czasami aż zaczynam się ich bać.

 

A opowiadaj.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ach życie, samo życie. Miałem dziś pisać jak się pewnie domyśliliście o miłości, niestety nie mogę tego dziś napisać.Powód? Nie jestem przygotowany. Mam dla was za to inny temat, może nie tak ważny jednak mam nadzieje, że wam się spodoba. 

 

 Nieboże myśli i diabelskie warownie.

 

Tak nasze myśli. Kiedy patrze z perspektywy czasu jak wyglądało moje życie bez Boga, jak po nawróceniu a jak teraz widzę przepaść. Nie wiem jak was jednak mnie często nawiedzają "nieboże myśli". Pewnie pytacie co to takiego jest. No cóż hmm..? Jakby to powiedzieć. Są to myśli niezgodne z bożym prowadzeniem. Proste i spójne. Tylko w życiu nic nie jest proste. Kiedy nawróciłem się przeżywałem okres wielkiej radości. Mogłem podbiec do każdego i wykrzyczeć, że Bóg go kocha. W momencie nawrócenia czułem tylko miłość, a wszystkie moje myśli były skierowane w stronę Boga. Wspaniałe uczucie. Ktoś ci mówi "spier.." a ty nic tylko miłość. Niestety trochę już upłynęło od tamtego czasu i widzę, że niestety nie mam już takiej miłości. Czasami się przejmuje, że mi nie wyjdzie, że się nie uda, że nie mogę. I to są właśnie te nieboże myśli. Bo przecież wiem, że On może wszystko. Nieboże myśli to w jakimś stopniu utracenie wiary. Skoro wyjaśniłem w skrócie czym są te myśli, to czym są warownie. Mam ty taką małą definicje.

 

Warownie to struktury myślowe, powstające na skutek długotrwałych nawyków, zranień, przyzwyczajeń, fałszywych doktryn i osądów, Wytwarzają negatywne myśli, aby uniemożliwić doświadczenie Bożej obecności. Ograniczą poznanie Boga. Utrudniają odróżnianie dobra od zła. Określają nasz system wartości i oceniania innych. Powodują zachwianie priorytetów. Powodują wyciąganie fałszywych wniosków  postaw w kontaktach międzyludzkimi. Czyli po prostu nasza strefa komfortu. Musisz przestać myśleć, że ktoś jest zły bo coś robi, czy trzymać się wyuczonych doktryn. Trzeba się pogodzić z tym, że jesteśmy ludźmi i popełniamy błędy dlatego musimy nauczyć się przyznawać do nich. W innym wypadku zaczynamy budować "nieboży mur". Odpowiedź sobie jak reagujesz na krytykę. Powie tylko, że faryzeusze nie byli na nią otwarci. Kiedyś miałem wyobrażenie, że faryzeusze to byli niemili chamscy a wręcz źli ludzie. Jak bardzo się pomyliłem. W czasach Jezusa faryzeusze byli wzorem cnót.

 

To właśnie nasze myśli przeszkadzają działać Duchowi. Mówisz sobie nie ja nie mogę tego zrobić. Bóg jest wielki ale pewnie i on nic nie może zmienić. To jest nasz wielki problem nie dowierzam Bogu . Mówimy "Boże jesteś wielki" a potem Bóg chce nas gdzieś posłać i mówimy wtedy "Mnie Panie chcesz posłać ja się nie nadaje, masz lepszych, ja nie dam rady" Tylko to nie ty masz dać rade( bo nie dasz) To Bóg da ci siłę byś dał radę. Te nieboże myśli są straszne. Widzisz opętanego człowieka i nic w imieniu Jezusa nie możesz zrobić. Bo boisz się powiedzieć na głos w imieniu Jezusa czy położyć na niego ręce. Musimy zrozumieć, że bać się boga to nie znaczy lękać się go i unikać go kiedy zgrzeszymy ale znaczy to tyle co mieć do niego szacunek i respekt. On chce ci wybaczyć twój grzech, a ty mówisz " To zbyt wiele by Bóg mi to wybaczył". To jest tragedia, ale jeśli to sobie wyobrazisz to wygląda śmiesznie. Ktoś klęczy i mówi, że "Bóg mi tego nie wybaczy" O Bóg cały czas ma wyciągnie te go niego ręce i mówi 'Chodź ja chce ci przebaczyć tylko podejdź" I Bóg cały czas nawołuje "Przyjdź". Jak pozbyć się tych myśli i zburzyć warownie? Wypełnij CAŁE swoje serce Panem. Jeśli w twoim sercu będzie tylko On nie będzie tam miejsca na grzech.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No cóż, to może napiszę coś o sobie. Jak byłem mały, to rodzice powiedzieli mi o Bogu i zawsze w niego wierzyłem. Wiara w Boga jest dobra, świadomość że Bóg istnieje jest ważna, nawet jeśli dalej nic z tą wiedzą się nie zrobi. Już zostało tu zauważone, że samo przekonanie o istnieniu Boga nie wystarczy. Szatan z pewnością w Boga wierzy, demony mu podległe też. Ja natomiast z początku wierzyłem w istnienie Boga, wierzyłem w to, co jest napisane w Biblii. Jednak nie miało to szczególnego wpływu na moje życie, po prostu nic sobie z tego nie robiłem. Po jakimś czasie ( dość długim czasie ) zacząłem się nieco więcej nad tym wszystkim zastanawiać i powiedzmy, że byłem takim przeciętnym wierzącym ( czyli chodziłem do kościoła w każdą środę i czasami w niedzielę, modliłem się do Boga i tylko do niego, czytałem Biblię ( nie za dużo, ale zawsze coś ) i rozmawiałem z ludźmi na tematy religijne. ).

 

Tutaj następuje ciekawe zdarzenie, na jakiś czas niemal zupełnie zapomniałem o Bogu. Mimo tego, że czasem pojawiałem się w kościele, to praktycznie miałem to gdzieś. Aż pewnego dnia poszedłem na jutrznie, to była Bożonarodzeniowa jutrznia, w kościele Jezusowym, w Cieszynie, odprawiana o 5 rano. Do pójścia tam niestety nie skłoniła mnie głęboka wiara, raczej sama chęć wzięcia udziału w takim wydarzeniu. Wstyd się przyznać, ale podczas kazania przysnąłem ( nie spałem tej nocy, to mogło mieć jakiś wpływ). Co jest istotne, po wyjściu z kościoła, po raz pierwszy doznałem tak silnego szczęścia.

 

Kiedy nawróciłem się przeżywałem okres wielkiej radości. Mogłem podbiec do każdego i wykrzyczeć, że Bóg go kocha. W momencie nawrócenia czułem tylko miłość, a wszystkie moje myśli były skierowane w stronę Boga. Wspaniałe uczucie. Ktoś ci mówi "spier.." a ty nic tylko miłość. Niestety trochę już upłynęło od tamtego czasu i widzę, że niestety nie mam już takiej miłości. Czasami się przejmuje, że mi nie wyjdzie, że się nie uda, że nie mogę. I to są właśnie te nieboże myśli. Bo przecież wiem, że On może wszystko. Nieboże myśli to w jakimś stopniu utracenie wiary.

 

Tego dnia ze mną było tak, że od wewnątrz rozsadzała mnie energia, wszystko zeszło na drugi plan, na pierwszym miejscu był Bóg. Podejście do świata uległo znacznej zmianie, a co najważniejsze, byłem tak szczęśliwy, jak nigdy wcześniej, ani później. Cieszyłem się z faktu, że Jezus przyszedł na świat, żeby dać nam zbawienie.

 

Tak było jakiś czas, niestety potem przyszedł spory kryzys. Spowodowany był on tym, że straciłem entuzjazm. Po zaobserwowaniu tego faktu, stwierdziłem, że nie ma co się oszukiwać, nie jestem jakiś super religijny i jedyne co będę robił, to wierzył w Boga i czasem przychodził na nabożeństwa, ale na razie odstawie religię na bok. Po prostu pomyślałem, że skoro nie czerpie już z tego wszystkiego radości i kazania nie zbyt do mnie przemawiają, to nie będę się zadręczać. Na szczęście po kilku miesiącach wyszedłem z tego stanu, nie zawsze człowiek będzie nabuzowany hormonami szczęścia.

 

To było oczywiście gigantyczne uproszczenie, nawet nie jestem pewien, jak miałbym dobrze opisać o co mi chodzi, ale chyba ogólny sens idzie wyłapać. Prawie każdy ma czasem kryzys wiary, ja już go przeszedłem i mam nadzieję, nigdy więcej nie przechodzić. Teraz nieco ochłonąłem, wyjaśniłem sobie kilka rzeczy. Myślę, że mam mocną wiarę, za którą jestem w stanie oddać życie, a to jest coś istotnego. To świadomość, że jest coś cenniejszego, niż mój byt na ziemi. Oczywiście są inne rzeczy, które cenię wyżej, niż swoje ziemskie życie, ale Bóg jest z nich najważniejszy. To tyle ode mnie, czyli tak jak pisałem, nic szczególnego.

Edytowano przez Phoenix13
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Wstyd się przyznać, ale podczas kazania przysnąłem

E tam wstyd, mi się też czasem przychrapie. Najlepsze jest to, że siedzę 50cm od prowadzącego, więc czasami jestem budzony a czasami dadzą spać.

 

 

To tyle ode mnie, czyli tak jak pisałem, nic szczególnego.

Ty żeś nigdy nieszczególnych historii nie słuchał.

Szkoda, że tak mała aktywność jest ale cieszę się, że chociaż ty jesteś Phoenix13.

Skoro ty się podzieliłeś to i ja coś o mojej drodze napiszę, ale to nie dziś, może jutro. Powiem tylko, że jest w niej dużo magii, demonów, okultyzmu, harmonii itd. Jak ja nienawidzę harmonii

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pisałem, że nienawidzę harmonii, bo to prawda. Nie tylko jej nienawidzę harmonia wręcz mnie obrzydza, ale po kolei. Wytłumaczę dlaczego nienawidzę harmonii i wszelkiej magii. Oto przedstawię wam moje świadectwo . Czy jest ciekawe? A czy to ważne, świadectwo jest po to by uczyć nie by bawić. Byście zrozumieli dlaczego doszło do pewnych wydarzeń muszę zacząć od mojego dzieciństwa. Moje dzieciństwo wyło raczej typowe na Polskie standardy, choć mogę się mylić. Ojca widywałem raz na miesiąc, moja matka alkoholiczka, tak bywała trzeźwa 5 no może 6 dni w roku. Pamiętam jak kiedyś była trzeźwa całe 3 dni. To były piękne dni normalnego życia bez strachu. Choć ojciec był raz w miesiącu jak tylko przyjechał jedyne co słyszałem to kłótnie, wtedy zamykał się w swoim pokoju i z niego nie wychodził(nie dziwie mu się, że nie chciał przebywać w takim domu). Ja bardzo często uciekałem czasami na dzień czasami na tydzień. Bogu dzięki, że nie pod most tylko moja babcia mieszkała blisko.  Pamiętam jak moja matka mi mówiła, że bardziej kocha psa niż mnie, że powinienem umrzeć ani się urodzić. Powiecie, że była pod wpływem alkoholu i nie mówiła tego co myśli. Może tak, może nie, ale czy to jakaś różnica jeśli takie coś słyszy się prawie codziennie. Moja matka bardzo źle reaguje na alkohol, staje się po nim niesamowicie agresywna. Nie będę wgłębiał się w szczegóły jest jeszcze ważna rzecz, że nie byłem dzieckiem zdrowym, a wręcz bardzo chorowitym(to ważna informacja, zrozumiecie w dalszej części tekst). Kiedy człowiek żyje w takiej rodzinie nachodzą go różne myśli, mnie nachodziły myśli samobójcze. Nie pamiętam kiedy próbowałem popełnić pierwsze samobójstwo. Jeszcze jedna ważna informacja, jako dziecko byłem bardzo religijny, jak ktoś nie klęknął w kościele to mówiłem sobie w głowie „on źle robi, a ja robię dobrze” . Przejdźmy dalej. W 5 albo 6 klasie podstawówki bardzo zagłębiłem się w filozofie wschodu, medytacja, mantry, energie te sprawy. Po jakimś czasie medytacji ( potrafiłem medytować godzinami) ukazał mi się mój „przewodnik” po świecie duchowym. Nie przedstawił się. Jak wyglądał słabo pamiętam. Pokazał mi jak kontrolować ból i wyzbyć się uczuć. Potrafiłem prowadzić tzw. Podróże astralne, czyli mój duch opuszczał ciało choć był z nim złączony. Medytacja dawała mi ukojenie, tak tylko myślałem, prawda była taka, że byłem coraz bardziej zdenerwowany. Po jakimś czasie znów próbowałem popełnić samobójstwo ze skutkiem widocznym. Mój przewodnik powiedział, że musze wejść głębiej więc zacząłem uprawiać magię. Wielu powie „magia nie istnieje” zaufaj mi, że bardzo byś się zdziwił(uprzedzając pytanie tak byłem u psychologa i psychiatry wszyscy mówili, że to depresja i dlatego mogę widzieć takie rzeczy. Tak to była depresja, ale pomylili się w kolejności. To właśnie przez te rzeczy potęgujące przez przeżycia miałem depresje. Łykałem jakieś leki, nie pamiętam co to było, nic nie pomogło). Ręczę, że magia istnieje. Przyzywałem duchy, demony rozmawiałem z nimi, bawiłem się tarota i potrafiłem przewidzieć, że jakiś człowiek umrze. Potrafiłem nakładać klątwy. Pewnie powiecie, że to przypadek, że się spełniały i takie tam. Można uważać, że to przypadek jak zdarzy się raz, albo 2 razy, ale trzeba bardzo mocno chcieć wierzyć w przypadek jak w 90% przypadkach sprawdzało się. Przejdę trochę dalej. Byłem satanistą, bawiłem się runami, shintoistą, byłem wyznawcą wielu religii, ateistą też byłem. Niestety moje samopoczucie było coraz gorszę. Nienawidziłem ludzi bo tak, byłem wyprany z uczyć jak ktoś cierpiał cieszyłem się. Miałe koszmary o mordowaniu rodziny o wielu rzeczach których nie da się opisać słowami chciałby, ale nie ma słów w słowniku by to opisać. Cały czas czułem niepokój to że toś jest, czułem obecność która chciała mnie skrzywić(mania prześladowcza co? Tylko mania prześladowcza nie rozwala ci talerzy ani luster jak nikogo nie ma w domy. Pamiętam strach, jak w nocy chciałem iść do toalety i mogłem nie byłem sparaliżowany, ale zbyt się bałem . Pewnie wiele pominąłem bo nie pamiętam, ale ogólny zarys podałem. Dalej szukałem czegoś co może mi pomóc, nawet zawarłem pakt krwi. Pomogło, ale tylko na parę dni. Czasami jeździłem do rodziny raz na 2 lata. Są to chrześcijanie, tacy gorący i miłujący Boga, zawsze kiedy do nich przyjeżdżałem czułem ulgę, nie dręczyło mnie to już tak bardzo. Kiedy  miałem 15 lat właśnie miałem u nich wizytę. Bardzo dużo opowiadali mi o Bogu i bardzo się za mnie modlili. Pamiętam te noc. Leżałem w łóżku, w ich domu i miałem koszmary, o wiele mocniejsze niż zazwyczaj.  Przepraszam właśnie się rozpłakałem, zawsze kiedy przypominam sobie ten dzień płacze.. ze szczęścia. I kiedy miałem te koszmary, a cienie były coraz bliżej przypomniałem sobie właśnie o tym konkretnym Bogu. Pomyślałem, że skoro oni( ta rodzina) cały czas o nim mówi, może to pomoże, może warto spróbować no bo co mi zostało. I kiedy walczyłem by wypowiedzieć te słowa. Nie było to łatwe czułem ucisk na płucach , nie mogłem wypowiedzieć zdania, a najgorsze były głosy które cały czas mówiły bym się zabił, że jestem niczym nawet matka mnie nie kocha( głosy towarzyszyło od jakiegoś czasu). Zebrałem w sobie resztki woli, resztki tego co było w tej skorupie

„Boże jeśli istniejesz to pomóż mi” Wiesz jak się czuje więzień który opuszcza więzienie i kiedy jego kajdany opadają? W momencie kiedy wypowiedziałem te słowa skorupa pękła,  a z mojego serca spadł cały ciężar. To nie było tylko duchowe odczycie, ale też fizyczne. Tam gdzie był strach, nienawiść pogardza , smutek pojawiło się miłość, radość, wolność ,bezpieczeństwo. Nie pamiętam kiedy mój płacz był płaczem szczęścia, chyba pierwszy raz w życiu. Nigdy tak nie płakałem. Wszelkie głosy i cienie zniknęły. Czułem się tak lekki,  że mógłbym latać. Jakiś czas później się ochrzciłem

A dlaczego nienawidzę harmonii. Harmonia to równowaga między dobrem i złem ta właśnie równowaga doprowadziła mnie prawie do śmierci. Jeśli choćby zaczynacie rysować pentagramy czy rysować runy przestańcie. Otwieracie się na świat duchowy, bardzo zły świat. Teraz już wiem kim był mój przewodnik.

Wielu zacznie wymieniać mi jakieś choroby psychiczny. Słusznie tylko jest jeden mankament szatan jest tak cholernie sprytny, że opętanie wygląda jak choroba. Nie musisz mi wierzyć twoja sprawa. Możesz sobie to tłumaczyć chorobami i innymi rzeczami nie broni ci. Nawet gdybyś przeżył to co ja nie dziwił bym się jeśli tłumaczyłbyś to chorobą. Ja jednak wiem co przeżyłem i wiem czym to się różni do choroby.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Jeśli choćby zaczynacie rysować pentagramy czy rysować runy przestańcie. Otwieracie się na świat duchowy, bardzo zły świat. Teraz już wiem kim był mój przewodnik.

 

Jakiś czas temu kumpel zaproponował mi przywoływanie duchów, jeszcze się dziwił, gdy odmówiłem. Ludziom się wydaje że to zabawa, mniej zabawnie jest wtedy, kiedy kogoś opęta demon. Znam kilka osób, które przez to straciły życie, na szczęście Ty sobie poradziłeś i teraz mamy ten temat.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Parę godzin temu wróciłem z Lednicy2000, czyli największego na świecie spotkania młodzieży katolickiej bez udziału papieża. Wrażenia były niesamowite, czuło się tę radość na widok tłumu głośno swą wiarę. Wśród wielu przedsięwzięć, w których można było wziąść udział, mnie najbardziej zainteresowała modlitwa wstawiennicza. Polega to na cichej modlitwie dwóch - trzech osób, w której to kandydat przedstawia wolontariuszom (dużą ich część stanowili księża) swe intencje i razem modlą się do Ducha Świętego o pomoc w tych intencjach, a także dziekczynnie.

Ten rodzaj modlitwy jest bardzo skuteczny i cieszył się sporą popularnością, z uwagi na widowiskowe łaski, które otrzymywali wierni. Wiele osób dostąpiło daru odpoczynku w Duchu Świętym, kiedy to dana osoba, nad którą trwają modlitwy charakterystycznie "upada" na plecy i pozostaje dłuższy czas w pozycji leżącej. Polecam zobaczyć więcej na youtube. Inni z kolei wybuchali głośnym płaczem, słyszałem też coś o darach języków, ale tego na własne uszy nie słyszałem.

Mimo piekielnego skwaru, jaki panował przez większość dnia na Polach Lednickich, oraz uciążliwej podróży, jestem przekonany, że za rok również pojadę, aby przeżyć znów podobne intensywne doświadczenia Wiary.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

White Hood...wielki szacunek. To, co piszesz jest okropne. Na necie jest wiele takich świadectw, ale połowa z nich to wymyślone propagandy różnych katolickich portali. 

Ja sam nie mam wątpliwości co do istnienia świata duchowego czy magii, ale moja wiara w Boga (tego chrześcijan) jest ostatnio mała...Nie ukrywam, może to moja wina, bo sam jestem człowiekiem sprzeczności. Ale czuję się bardzo zagubiony w tym wszystkim. Praktycznie codziennie myślę o Biblii, Jezusie i innych rzeczach związanych z wiarą. Problem leży w tym, że ja muszę w coś wierzyć. Czytałem nawet Biblię Satanistyczną, ale uznałem to za ateistyczny bełkot w czarnym płaszczyku. Dlatego w moim przypadku satanizm ateistyczny odpada. Naprawdę chciałbym być człowiekiem dużej wiary...Ale nie potrafię. Nie rozumiem tego wszystkiego, nie widzę w tym logiki. Można powiedzieć, że Boga nie da się pojąć logiką...w takim razie jak uwierzyć, skoro wiara jest łaską? Jeżeli nie masz łaski, nie wierzysz, więc idziesz do piekła. Predestynacja. 

Spoczynek w Duchu Świętym to sprawa bardzo kontrowersyjna, ja sam w to nie wierzę. Tę samą technikę (hipnoza) stosowano tysiące lat temu w Indiach. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Spoczynek w Duchu Świętym

Jak to wygląda bo zbyt się nie orientuje. Czytałem coś o tym, że ktoś się modli a ten drugi upada czy coś takiego, o to ci chodzi?

 

 

Jeżeli nie masz łaski, nie wierzysz, więc idziesz do piekła. Predestynacja.

To działa troszkę inaczej. Fakt Bóg wie kto mu uwierzy i daję wiarę. Jednak Bóg nie ustala lasu z góry, byłoby to sprzeczne z wolną wolą.

 

 

Ale nie potrafię. Nie rozumiem tego wszystkiego, nie widzę w tym logiki. Można powiedzieć, że Boga nie da się pojąć logiką...w takim razie jak uwierzyć, skoro wiara jest łaską?

Tak to prawda Boga logiką pojąć się nie da, jednak na tyle ile pozwoli daję się poznać. Nie musisz mi wierzyć, ale Bóg jest bardzo logiczny.

 

 

To, co piszesz jest okropne.

Nie rozumiem, tu chcesz powiedzieć, że mijam się z prawdą, czy to, że te przeżycia były okropne?

 

 

satanizm ateistyczny

 

Co to?  Ja wiem, że satanizm to bardzo szerokie pojęcie. Ja sam wyznawałem jego dwie odmiany, ale ateistyczny?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Okropne były Twoje przeżycia, o to mi chodziło. Satanizm ateistyczny to ideologia, w której sam uznajesz się za Boga i żyjesz pełnią życia odrzucając przykazania i nakazy. Przykładowo, według niego, jeśli masturbacja sprawia Ci przyjemność, to jest dobra i wbrew temu, co mówi Kościół, jak najbardziej powinieneś ją uprawiać. Do tego w Biblii Satanistycznej masz też opisy rytuałów, w tym rytuału zniszczenia, który ma sprowadzić cierpnie, a nawet śmierć na jakąś osobę. Ideologia ta odrzuca istnienie Boga i szatana, traktując tego drugiego jako symbol buntu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czarną Księgę czytałem, dziadostwo. Tylko silni i takie tam mało życiowe. Ja satanizm ateistyczny wyznawałem tylko pod inną nazwą występował. Ta najważniejsze święto? Twoje urodziny.

 

 

Przykładowo, według niego, jeśli masturbacja sprawia Ci przyjemność, to jest dobra i wbrew temu, co mówi Kościół, jak najbardziej powinieneś ją uprawiać.

Sorry w Biblii tego nie znalazłem. Powiem ci szczerze, że nie wiem czy to grzech czy nie. Możliwe, że nie jest grzechem, ale raczej też nie jest to coś co się Bogu podoba.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...