Skocz do zawartości

Dla zimorodkow [Oneshot][Miniatura][Komedia]


Malvagio

Recommended Posts

Po raz kolejny przedstawiam pracę konkursową (XIV edycja Konkursu Literackiego) - tym razem nie zapewniła mi żadnej nagrody, ale uplasowała się tuż za podium. To póki co moje najkrótsze publikowane tu opowiadanie - limit 800 słów swoje robi.

 

Tytuł: Dla zimorodków

 

Tagi: [One-shot], [Miniatura], [Komedia]

 

Obrazek okładkowy:

 

147385__safe_fluttershy_dress_hat_pixel+

 

Link: https://docs.google.com/document/d/1QxEFoot0uTjt4l5mTBVb_sax7gNxDfYJ5k2t51dJI9k/edit

 

Opis: Co Fluttershy jest w stanie zrobić dla zimorodków?

 

Życzę miłej lektury.

  • +1 4
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaiste tuż za podium - mówiąc szczerze typowałem je do trzeciego miejsca i żałuję, że się na nie nie dostało.

 

Jak już pisałem w recenzji autor po raz kolejny uraczył nas tekstem wysokiej jakości, który na dodatek jest przezabawny - w każdym razie na pewno takim powinni znaleźć go ludzie, którym nieobca jest gra w karty czy kości. Jako, że jest krótki, to nie bardzo da się o nim rozpisywać - wystarczy stwierdzić, iż mamy świetnie skonstruowaną bohaterkę o dwóch obliczach, prostą ale bardzo wciągającą historię, a to wszystko zatopione w doskonałej formie. Bezwzględnie polecam!

 

AVANTI!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tego się nie spodziewałem, chociaż patrząc po niektórych opowiadaniach tegoż autora, reakcja jest dość przewidywalna. Lubię tę subtelność, z jaką operujesz na tak małej rozpiętości. Szczerze mówiąc, całość przypomina mi jeden z odcinków "Świata Według Ludwiczka", gdzie narrator dowiaduje się, że ma niezwykły talent do szachów i na turnieju przedstawia się jako "Zamaskowany Szachista". Fakt, że tutaj jest różnica klasy, lecz niekoniecznie umiejętności.

 

Tak prosty, niebanalny zabieg sprawił, że Fluttershy zachowała swą normalność oraz pokazała drugą naturę przez wzgląd na okoliczności losu. No wręcz genialne w swej prostocie.

 

A teraz ponarzekam, co by nie wywołać kolejnego armagedonu :rainderp: W najważniejszych momentach brakowało mi narracji, a to przez wzgląd na sporadycznie występujące powtórzenia, które mnie odpychają, a to przez nałożone ograniczenie objętości do ośmiuset słów. Z chęcią doświadczyłbym dokładniej opisanej atmosfery panującej podczas nietypowego wydarzenia w Ponyville oraz lepiej przedstawionej Flutterszu, nie tylko z charakteru, ale również wyglądu.

 

Pozdrawiam

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czemu to jest takie krótkie! Wnoszę protest przeciwko limitom słownym w konkursach literackich!

 

Takie krótkie, a tak fajne (nie lubię tego słowa, ale przy tekście tej długości nasuwa się ono mi same). Śmiechem wybuchłem tylko raz co prawda (Flutterszu!), ale sam pomysł zasługuje na uznanie. Tym bardziej żałuję, że nie zdecydowałeś się rozwinąć fika o scenę samej gry w pokera.

 

Czytać, ludzie! Dla zimorodków!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wśród grona, mniejszego lub większego zależnie od oceny, czytelników zachwyconych, czuję się odrobinę obco, gdyż na mnie opowiadanie nie wywarło tak pozytywnego wrażenia.

Nie jest źle, ale nie jest też dobrze - tak bym je określił. Ot "miniatura" w dosłownym tego słowa znaczeniu do tego pozbawiona moim zdaniem jakiejś większej głębi. Nie dostrzegłem tutaj nic zaskakującego ani odkrywczego. Jakoś nie śmiechłem. "Dla zimorodków" to według mnie nie tyle komedia, ile prosta obyczajówka. Dosłownie na "przeczytać i natychmiast zapomnieć".

I uwaga - oceniam jedynie obecny stan opowiadania i naprawdę uważam, że rozszerzzenie wyszłoby mu tylko na zdrowie

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W zasadzie mogłabym się podpiąć pod opinię Johnny'ego. Mnie również Zimorodki nie zachwyciły. Jak dla mnie też wyglądają bardziej jak obyczajówka, której przydałoby się rozwinięcie niż komedia. Nie lubię Flutter, więc to kolejny powód dla którego mi się ten fanfik nie spodobał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czemu to jest takie krótkie! Wnoszę protest przeciwko limitom słownym w konkursach literackich!

Małe limity? Od dużych limitów był inny konkurs, ale tam nie było większego zainteresowania. Inna sprawa, że świetnym treningiem jest napisanie czegoś krótszego.

Mnie prywatnie zauroczyły swoim prostym, a zarazem świetnym pomysłem. Przemiana głównej bohaterki i skrywana druga natura niekoniecznie jest z czapy, co dodaje dodatkowego smaczku, do tego wszystkiego dochodzi miejscami inteligentny humor. A że całość czyta się bardzo przyjemnie, to ja nie mam żadnych uwag.

Gdybym był Dolarem, to umieściłbym Zimorodki na podium.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Zaiste tuż za podium - mówiąc szczerze typowałem je do trzeciego miejsca i żałuję, że się na nie nie dostało.

 

No cóż, szkoda, że tym razem się nie udało (albo że matematyka nie wymusiła rozwiązania ex aequo, heh), ale może następnym razem pójdzie mi lepiej.

 


A teraz ponarzekam, co by nie wywołać kolejnego armagedonu W najważniejszych momentach brakowało mi narracji, a to przez wzgląd na sporadycznie występujące powtórzenia, które mnie odpychają, a to przez nałożone ograniczenie objętości do ośmiuset słów. Z chęcią doświadczyłbym dokładniej opisanej atmosfery panującej podczas nietypowego wydarzenia w Ponyville oraz lepiej przedstawionej Flutterszu, nie tylko z charakteru, ale również wyglądu.

 

Tak, limit słów stanowił poważne ograniczenie (a zarazem ciekawe wyzwanie) - chociaż znów tak naprawdę nie musiałem niczego stricte wycinać, tak jednak pewnych kwestii nie mogłem odpowiednio mocno rozwinąć. Nie jestem jednak zwolennikiem rozbudowywania tekstu po jego ukończeniu, stanowi on dla mnie już zamkniętą całość, dlatego nie zdecydowałem się na przyszywanie (o, to jest chyba najlepsze słowo) nowych scen. Wygląd Flutterszu, na szczęście, doskonale oddaje zamieszczony przeze mnie obrazek, heh. Był on zresztą jedną z moich bezpośrednich inspiracji.

 


Ot "miniatura" w dosłownym tego słowa znaczeniu do tego pozbawiona moim zdaniem jakiejś większej głębi.

 

Szczerze mówiąc, nie rozumiem podejścia zakładającego, że wszystko musi mieć jakąś Głębię, czy inne Ważne Przesłanie. Zwłaszcza, kiedy mowa o opowiadaniu o kolorowych konikach. Skłamałbym, gdybym powiedział, że bezpośrednio za pomysłem stało coś więcej, niż pojedyncze myślowe uderzenie "hej, Fluttershy zmienia się w imieniu dwie literki i otrzymujemy SZOGUNKĘ SZULERKI" (połączone z moją miłością do kart. I kapeluszy.) Tym razem postanowiłem napisać krótką, lekką historię, przy pisaniu której świetnie się bawiłem i która przy sprzyjających wiatrach mogłaby nawet zostać przedstawiona w samym serialu. Tak myślę. Co innego, jeśli przez "głębię" rozumieć nawiązania/inspiracje, bo tych akurat trochę się w tekście pojawiło.

 


Jak dla mnie też wyglądają bardziej jak obyczajówka, której przydałoby się rozwinięcie niż komedia.

 

Nie jestem pewien, czy przedstawione wydarzenia aby na pewno pasują do kategorii "obyczajówki".

 

Dziękuję za opinie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


No cóż, szkoda, że tym razem się nie udało (albo że matematyka nie wymusiła rozwiązania ex aequo, heh), ale może następnym razem pójdzie mi lepiej.

 

Matematyka tak wskazywała, jednak nigdy nie stosujemy takiego przyznawania miejsc - w razie remisu dyskutujemy tak długo, aż wybierzemy opowiadanie, które okazało się o tę ociupinkę lepsze od pozostałych - a tym razem do trzeciego miejsca była aż czwórka kandydatów.

 

Co do następnego razu, to już czekam i się cieszę na kolejne opowiadanie. Tylko jakiś temat będę musiał wymyślić... taki odpowiednio intrygujący.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krótkie i przyjemne. Takie na raz, a ja bardzo lubię fanfiki, które nie ciągną się w nieskończoność. 

Widząc tytuł spodziewałam się czegoś w rodzaju bohaterskich czynów przerażonej Fluttershy starającej się przenieść rodzinkę bezbronnych ptaszków w bezpieczne miejsce po drugiej stronie lasu Everfree, a tu proszę, taka niespodzianka. 

 

Podoba mi się motyw ukrytej osobowości, która jest całkowicie przeciwna do prawdziwej osobowości postaci. To jeden z powodów, dla których pomysł mnie kupił. Drugi powód - że była to właśnie Fluttershy. Idealna postać do odkrywania drzemiących w duszy innych osobowości. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Bardzo mi przykro, ale po raz pierwszy natrafiłem na Twój tekst, który mi się nie spodobał. Winą jest przede wszystkim limit słów, który dobrze zapowiadającą się historię ocenzurował do niemożliwości. Brak opisu rozgrywki, to wycięcie momentu kuliminacyjnego. Jakby wyciąć z "Dwóch Wież" obronę Helmowego Jaru.

 

Flutterszu to świetny pomysł, daję za to dużo punktów.

 

Niestety, ale tak skrótowe potraktowanie temu uniemożliwiało dobre rozbudowanie opisów, stworzenie klimatu i wyjaśnienie... czemu Fluttershy tak naprawdę się tego wszystkiego wstydziła. Rozumiem, że to Fluttershy i tak dalej... ale czy nie ma w tym czegoś głębszego?

 

Jeśli napisać tego fanfika od nowa, ale na 10-20 stron, to wtedy (moim zdaniem ) byłoby super.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 years later...

O rety… Tego się nie spodziewałem. To w końcu fanfik autorstwa Malvagio.

 

SPOJLERY

 

Byłem przyzwyczajony do czegoś zupełnie innego a tu takie zaskoczenie. Historia ma zupełnie inny ton, ale to dobrze. Cieszy mnie również fakt, że wreszcie ktoś dał więcej światła Fluttershy, co pewnie jej się zbytnio nie spodoba, lecz mi jak najbardziej. Przez wiele lat ta postać mało mnie obchodziła. Nie była ani zła, ani dobra, po prostu była i tyle. Gdzieś tam w tle. Stosunkowo niedawno zauważyłem, jaki potencjał nosi w sobie Drżypłoszka. I jest również bardzo sympatyczna, a to zawsze wychodzi na plus.

 

W tej historii poznajemy zupełnie inną stronę Fluttershy. Jasne, wciąż jest ona tak samo życzliwa i dobra, aczkolwiek jej postać możemy obrócić na drugą stronę jak monetę. A co wtedy ujrzymy? Zawodową hazardzistkę. Otóż historia rozpoczyna się od sceny, podczas której dowiadujemy się, że brakuje funduszy na zbudowanie schroniska dla zimorodków (takich ptaków). Żółta pegaz wstydzi się poprosić o pożyczkę swoje przyjaciółki, natomiast bank najpewniej jej odmówi, dlatego Fluttershy postanawia otworzyć sekretne pudełko, wyjąć z niego ładne ciuszki i udać się na turniej pokerowy. Swoją drogą jest on prowadzony przez DJ Pon-3 (a fandom myślał, że nie umie mówić). Samemu wydarzeniu przyświeca tylko jedna zasada; brak zasad. Coś jak Fight Club tylko bardziej hardkorowe, bo tam, pomimo anarchistycznego charakteru całej organizacji, trzeba było choćby walczyć, gdy ktoś pojawiał się po raz pierwszy.

 

No więc Fluttershy przybywa na miejsce, prezentuje się i ogłasza wszem i wobec, że wszystkich ogra. I to się dzieje. Zaraz po tym jesteśmy świadkami tego, jak wraca po wygranym turnieju pokerowym i odkłada kapelusz na miejsce. Swoją drogą samo zakończenie daje nam do zrozumienia, że jednak nie był to ostatni raz, kiedy postanowiła wcielić się w rolę profesjonalnej pokerzystki. Ale pieniądze dla zimorodków zdobyła. I tak to się kończy.

 

Wiem, że to fanfik konkursowy i zostały nałożone na niego pewnego ograniczenia. Ale still. Jest tu poważny problem. Nie chcę wypominać autorowi, że poszedł na łatwiznę i całkiem zrezygnował z punktu kulminacyjnego, czyli samego turnieju. Najpewniej przekroczyłoby to limit słów. Tylko że ja oceniam fanfik jako osobne dzieło, oderwane od wymogów konkursowych. Uważam, że pomysł z turniejem karcianym z Fluttershy w roli głównej był jak najbardziej trafiony, lecz nie w tym przypadku. Nie, jeżeli to fanfik na konkurs, który z góry zakłada napisanie bardzo krótkiego opowiadania. Ponieważ odebrano nam najlepsze momenty. Zobaczenie jak Fluttershy kantuje, używa strategii i wszystko analizuje pod kątem psychologicznym, byłoby świetnym kawałkiem tekstu do przeczytania. A jednak tego zabrakło. To tak, jakby zamówić najlepszą pizzę na świecie i zjeść tylko te skórki na brzegach (wiecie o czym mówię). To jest totalnie zmarnowany potencjał. Ale mimo wszystko historia jako tako się broni. Wciąż ma to jakiś ładunek humorystyczny. Całość wyszła całkiem sympatycznie. Problem i motywacje głównej bohaterki zostały sprawnie zarysowane. Jednak ponownie; fanfik nie jest w stanie rozłożyć skrzydeł, poprzez pozbawienie nas scen z samego turnieju.

 

Jeżeli chodzi o stronę techniczną, to zauważyłem kilka zgrzytów. Pojawiają się powtórzenia, dziwne konstrukcje zdań. Momentami brzmi to niezręcznie. Czuć również ten pośpiech w prowadzeniu wątków. No cóż… gdyby nie ten konkurs, to jestem pewien, że dostalibyśmy coś epickiego, a tak to. Dużo narzekam, ale mam swoje powody. Mimo tego, wciąż uważam, ale mamy tu do czynienia z czymś przynajmniej przeciętnym, a nawet dobrym. Polecam przeczytać tak czy siak.

 

Tyle ode mnie.

 

Pozdrawiam!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 months later...

Pora odświeżyć sobie kolejne opowiadanie konkursowe, czyli „Dla zimorodków” :yay: Stworzone specjalnie na modłę motywu przewodniego – out of character – z Fluttershy w roli głównej :fluttershy4: Pamiętam, że opowiadanie przyjąłem ciepło, acz ówcześnie nie uznałem, jakoby było to cokolwiek przełomowego w ramach twórczości autora, czego jednak nie postrzegałem (i nadal nie postrzegam) jako wadę, gdyż po prostu dostałem więcej tego, co mi się podoba. Aczkolwiek nie w tak satysfakcjonujących ilościach, jak zazwyczaj, czego winowajcą był oczywiście limit słów. Poza tym, o ile pomysł wydał mi się ciekawy, alternatywna kreacja Fluttershy okazała się dla mnie nie aż tak odważna, jak miało to miejsce w przypadku poszczególnych postaci w pracach wykonanych przez konkurencję.

 

Generalnie, Fluttershy z grubsza pozostaje w tejże miniaturze sobą, zaś temat konkursu autor zinterpretował jako sekretne wcielenie skrzydlatej klaczy, czyli odziana – jak widać na załączonym obrazku – w charakterystyczną, bajeczną czerwoną suknię oraz przystrojony trzema piórami kapelusz, urocza i tajemnicza Flutterszu, absolutna mistrzyni kart oraz kantowania, wirtuozka pokera, która pokona i doprowadzi do ruiny każdego. A to wszystko dla biednych Zimorodków ;)

 

Pomysł bardzo sympatyczny i w sumie faktycznie, to dość serialowe. W sam raz na, nawet nie short, ale pełnoprawny odcinek. Tag [Komedia] sugeruje humor, aczkolwiek... z perspektywy czasu zgodzę się, że tekst ma więcej wspólnego ze zwykłą obyczajówką, aniżeli komedią. Niemniej, co nie uległo najmniejszej zmianie przez minione lata, przynajmniej jak dla mnie, to nadal całkiem przyjemna, niezobowiązująca lektura, która ma do zaoferowania lekki klimacik, no i która została napisana bardo dobrze, z dbałością o detale, acz tylko na tyle, na ile pozwoliły wymagania konkursowe. Rzeczywiście, tematyka jest tutaj lżejsza, barwniejsza, biorąc pod uwagę najczęściej stosowane przez Malvagio tagi, nie da się też ukryć, że opisy są dużo zwięźlejsze, mniej wyrafinowane, acz nadal brzmiące znakomicie. Tempo akcji także, siłą rzeczy, jest sprawniejsze i w gruncie rzeczy, opowiadanie mogłoby się zmieścić zaledwie na dwóch stronach.

 

Niemniej, podobało mi się to rozdarcie Fluttershy, jej niepewność, wyrzuty. Uważam, że to całkiem ciekawe, że najwyraźniej wzbrania się przez wejściem w buty Flutterszu, by bezceremonialnie ogrywać swoich rywali i zgarniać kolejne sumy, chociaż okazuje się pod koniec, że w sumie jej się to podoba. Co mimo wszystko usiłuje z siebie wyprzeć. Trochę jak Stanley Ipkiss, który po założeniu maski Lokiego przemieniał się w bohatera, Fluttershy, po założeniu kapelusza, przeistacza się heroiczną hazardzistkę, dla której nie ma partii nie do wygrania :D Domyślam się, że gdyby była to zwykła produkcja autora, tj. tekst nieskrępowany limitami konkursowymi, pewnie tej wewnętrznej walki znalazłoby się dużo więcej, może coś a'la wewnętrzny konflikt Sombry z „Abdykacji” bodajże, tylko w bardziej serialowym stylu (Humor podobny jak w "Tańczącym z Herbatnikami"?). Może i trafiłoby się więcej opisów rozgrywek turniejowych, gdyby miały zostać podjęte z taką pieczołowitością i kunsztem, jak opisy tańca z „Magnum Opus”... Kurczę, mogło by być przemiodnie :suspicious: Zwłaszcza, że tym razem pewnie zrozumiałbym więcej, bo zdarzało mi się grać w karty, w akademiku ;)

 

Mordecz zwrócił mi uwagę na ciekawą rzecz, tj. vibe ze „Świata według Ludwiczka”, z odcinka o szachach. Nie wiem, jak mogłem na to nie wpaść, ale rzeczywiście, opowiadanie Malvagio bardzo się z tym kojarzy, a ponieważ kreskówkę tę wspominam bardzo ciepło i z nostalgią, „Dla zimorodków” tym bardziej nabiera rumieńców :)

 

Jasne, to tylko miniaturka, ale nie wydaje mi się, by była na jeden raz. Ja o niej nie zapomniałem, w sumie, nadal lubię to opowiadanie, mimo wymogów konkursu, Malvagio odnalazł złoty środek i po prostu zapewnił przyjemną, niezobowiązującą lekturę, zrealizowaną w dobrym, choć nie aż tak wyrafinowanym jak zazwyczaj stylu, co jednak nie ma przełożenia na wciąż świetne brzmienie opisów, czy też dobre tempo akcji, nie wspominając już o klimacie, który jest i ma w sobie sporo serialowości, przez co tym bardziej, tekst mi się podoba. Po prostu ciekawy, nie taki typowy pomysł, nieco inne spojrzenie na temat konkursu, zaś tekst nie zestarzał się ani trochę i chociaż owszem, autor sam sobie robi konkurencję, to jednak świetnie móc od czasu do czasu przeczytać coś lżejszego, a jednak spod tego samego pióra.

 

Jak najbardziej polecam tę miniaturkę :D

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...