Skocz do zawartości

Zew Metra [Gra]


Po prostu Tomek

Recommended Posts

- No, kurwa - Hiena podsumował wypowiedź lekarza i patrzył na niego ze znudzoną miną. - Wszyscy z tamtej drezyny pouciekali i gdyby nie ja, to też mój towarzysz tutaj też by tam wbiegł. Na szczęście byłem gotowy. Swoją drogą, karmiłeś już jakieś dzieci na tej stacji? I co z tą drezyną? W tunelu został jeszcze wagon sprzętu, a my nie dostaliśmy jeszcze naszej wypłaty. Liczę na to, że tutejszy nadzorca wziął pod uwagę, że my nie jechaliśmy tutaj za darmo - rzucił Baumaniec, wstając i zaczął szperać w swoich rzeczach, najpierw upewniając się, że wszystko jest, a potem zakładając to. Cóż oprócz Wadima, to nikt nie wiedział ile Hiena miał dostać i liczył, że jego towarzysz się nie wygada, a jeszcze sam coś dla siebie zainkasuje, korzystając z sytuacji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No niedobrze. Dziewczyna oczyma wyobraźni widziała już, jak któryś z małych drani podchodzi do najbardziej ekscytującej oprócz uszu części ciała zwierzęcia - do ogona. Wtedy natomiast  szczęki mutanta otwierają się błyskawicznie i chwytają w zęby czyjąś małą, pulchną rękę, uwalniając zabójczą truciznę z gruczołów jadowych. Potem z kolei następuje płacz, kilka minut później duszności, a może i piana z ust, drgawki, dzieciak robi się cały czarny, umiera, przybiegają jego rodzice, umiera Zdrawka. Jeden zwierz, dwa trupy.

- Dobra, dobra, dobra, czekać mi tu. Piesek jest bardzo groźny. Widzicie zęby pieska? - zapytała, rozwierając nieco szczęki zwierza. Czemu do cholery produkował tyle śliny? - Jeśli któryś tknie ogon, to mutantopiesek dziabnie zębiskami i nie dość, że poleje się krew, to jeszcze umrzecie i zostaną z was szkielety. - Ostatnie zdanie zostało wypowiedziane takim tonem, aby przypadkiem nie trafiło o uszu dorosłych. W międzyczasie stanęła w takim strategicznym miejscu, żeby żaden z dzieciaków z ciekawości chociaż nie podszedł do ogona. - Można głaskać, ale nie wkładać płetw do pyska ani nie tykać ogona. Zrozumieliście?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witalij, zadowolony że znalazł odpowiedni stragan, uśmiechnął się i odpowiedział owej pani
- Dzień dobry, otóż szukam mapy metra. Najlepiej aktualną, z zaznaczonymi frakcjami, niebezpiecznymi tunelami i tak dalej. Czy mogę tu znaleźć coś takiego?
Witalij starał się być uprzejmy, jednak wolał opuścić stację jak najszybciej. Po posiłku i przedtem łatwo zarobionych pieniądzach poczuł nagły napływ odwagi i postanowił samemu wyruszyć dalej w nieznany tunel. Najchętniej by zboczył z okrężnej, jednak raczej w kierunku centrum, gdzie są najciekawsze stacje. Dokąd, tego jeszcze nie wie.
Nie był też do końca pewien, ile taka mapa może kosztować, jednak zamierzał się targować o tą mapę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wadim spojrzał na Hienę, jakby ten zabił mu matkę na wzmiankę o karmieniu dzieci. Lekarz popatrzył dziwnie po obu jegomościach i dla pewności cofnął się o krok, a towarzyszący mu misiek przeciwnie, zrobił krok naprzód. Tak na wszelki wypadek. Jednak oczywiście do niczego ważnego nie doszło, zwłaszcza, że poza morderczym spojrzeniem towarzysz baumańca nie wykazywał oznak napadu szału. Inspekcja ekwipunku dała pozytywne rezultaty: nic nie zginęło. Doktor odczekał do czasu, kiedy Feliks się ogarnął.

- Drezyna jest w takim stanie, w jakim powinna być po przeleceniu na przestrzał przez nasz posterunek. A raczej: dwa posterunki. O reszcie nic nie wiem, podobno naczelnik miał wysłać parę osób by sprawdziły, co z towarem. Powinieneś iść prosto do niego.

 

***

 

Właścicielka kramu uśmiechnęła się, wpierw ot tak, z grzeczności, a potem z wesołości, kiedy usłyszała co takiego chce zakupić Witalij. Oparła pięści na biodrach.

- Dobre masz życzenia, młodzieńcze. Nie wiem, czy ktokolwiek kiedykolwiek narysował stuprocentowo pewną i aktualną mapę tego cholernego betonowego potwora. Ale poczekaj chwilę, zobaczymy, co mogę dla ciebie zrobić - z tymi słowami zniknęła gdzieś w głębinach swojej budki. Chłopak nawet mimo ogólnego szumu ludzi naokoło mógł usłyszeć stuki i szelesty wewnątrz straganu. Po dłuższej chwili znowu się pokazała, tym razem dzierżąc sporą, trochę brudną ("Czy to jest zakrzepła krew? Bo wygląda jak właśnie to" chciało się rzec.) mapę, którą rozłożyła przed Witem. Frakcje oczywiście pozaznaczano różnymi kolorami i opisano krótkimi hasłami. Na przykład Linia Czerwona, oczywiście czerwona, miała dopisek "miljon lat gułagu", Hanza brązowa z tekścikiem "łachy i mięso dobrze idą", nawet i Dynamo się znalazło: "świniojebcy". Było troszeczkę wykrzykników w różnych punktach metra ("haluny", "ćpuny", "szczury, ale takie na pół metra" i podobne). Kramarka znów zabrała głos. - Prawdziwa mapa podróżnicza, mam ją już długo, bo stalkerzy kupują zwykłe i sobie uzupełniają, sam zresztą widzisz, młody panie. Dam ci ją za... czterdzieści kulek.

 

***

 

Umorusane urwisy stanęły w bezruchu, widać jakiś szczątkowy instynkt samozachowawczy im tam wśród tego całego siana w głowie pozostał. Stanęły w rozlazłej kupie, niektóre rozdziawiły paszczęki, i słuchały uważnie, choć w sumie ciężko było doszukać się w ich oczach jakiegoś głębszego zrozumienia całej sprawy. Dopiero przy słowie "szkielety" kilka dzieciaków wyglądało, jakby załapały o co dokładnie chodzi, jakby zębiskami się za bardzo nie przejmowały. Jeden chłopczyk podszedł do Zdrawki, potrząsnął jej ręką i zapytał niepewnie.

- Ale takie szkielety z dwoma głowami też? Chciałbym taki zobaczyć.

Po tym pytaniu dzieciarnia znów zabrała się do torturowania nieszczęsnego stworzenia, które to zupełnie na torturowane nie wyglądało, wręcz przeciwnie. Tylko teraz małoletni byli już ostrożniejsi. Dziewczyna wyłapała mimochodem kilka gestów aprobaty od rodziców.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdrawka potrzebowała chwili, aby się nad tym zastanowić. W końcu pytanie było pytaniem całkiem poważnym.

-  U ciebie widzę tylko jedną głowę. Czekaj, może być niewidzialna. - Ręką podotykała powietrze wokół głowy dzieciaka. - Nie masz dwóch głów, to jakbyś się zmienił w szkieleta też drugiej nie będzie. Twoi koledzy też pewnie nie mają, więc z dwógłowych szkieletów nici, przykro mi - odparła. W jej głowie w tym momencie pojawił się plan, żeby pojechać do końca linii, to znaczy do momentu w którym nie ma zawału, czy innych przeszkód - do WOGN-u. Tam w końcu może się aż roić od różnego rodzaju okropieństw, a to oznaczało idealną okazję dla Zdrawki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jurij postanowił konstruktywnie wykorzystać daną mu chwilę by zebrać w sobie siły. Poszedł do jednego z tutejszych barów, z kategorii tych trochę tańszych, ażeby przysiąść wśród ludzi, posilić się. Ale nie tylko po to. Drugim jego celem, może nawet ważniejszym, było przysłuchanie się tutejszym plotkom, być może uzyska dzięki temu jakąś ważną informację, któż to może wiedzieć. Jako, że tunelak był właśnie w Hanzie, to znalezienie jakiejś lady ze skrzynek we wnęce na miotły robiącej za cały lokal było prawie tak łatwe, jak znalezienie straganu albo handlarza kwasem. Towarzystwo było mieszane - kupcy, którzy szukali załóg do trudnych tras poprzez spijanie potencjalnych ochotników, robotnicy przepijający swoje nędzne wypłaty, żołnierze chcący po prostu się wyluzować, nawet pojedynczy, siedzący po przeciwnej stronie korytarza stalker. Teraz pozostaje pytanie, czego konkretnie chciałby poszukać Jurij. Bo przy takim natłoku różnych bodźców ze wszystkich stron, atakujących lekko wyczulony słuch mężczyzny, trzeba było zastosować jakiś odsiew.

 

***

 

Gabineciku nadzorcy pilnował tylko jeden, znudzony jak mops, młodzieniec. Ziewnął przeciągle, zmierzył Hienę neutralnym spojrzeniem, i w sumie nie zrobił nic więcej, więc baumaniec zwyczajnie wszedł do środka, nawet nie pukając. Ot, pokój jak pokój. Odrapane, ale wytarte do czysta biurko, chyba nauczycielskie, na nim trochę papierów, zegar, telefon, butelka z mętnym płynem. Za biurkiem siedział postawny, ale przygarbiony pod jakimś niewidzialnym ciężarem mężczyzna o aparycji mechanika samochodowego. Na ścianie wisiała pusta rama. Facet spojrzał na gościa jakimiś takimi wypłowiałymi oczyma, po czym pokazał mu typowo szkolne krzesło kręcone przed biurkiem.

- Czego dusza pragnie?

 

***

 

Ciekawski dzieciak po geście dziewczyny sam pomacał się bardzo dokładnie po ramionach, klatce piersiowej, a nawet po plecach, by sprawdzić, czy aby na pewno nie ma tam przypadkiem zapasowej głowy, która mogłaby czadowo wyglądać na szkielecie. Kiedy i on niczego przypominającego tak ważną część ciała nie wykrył, posmutniał wyraźnie. Jednak już chwilę potem znowu wróciło do niego życie, zwołał większość dzieciaków, a potem wszyscy zbiorczo rozpoczęli poszukiwania dodatkowych głów u siebie nawzajem, tym samym przestając, przynajmniej na razie, interesować się "pieskiem". Jakaś dziewczynka cmoknęła mutasa w łeb na do widzenia, i tu cała historia się skończyła. Na całe szczęście bez żadnych strat i urazów.

Najlepszą opcją zmiany miejsca pobytu w metrze było zabranie się z karawaną kupiecką albo transportową. Bo kursy osobowe nie dość, że były rzadkie, to jeszcze pierońsko drogie. I tutaj pojawiał się drobny kłopot. Telefon z Ryżskiej wywołał pewne zaniepokojenie części karawaniarzy. Ruch w tunelu między Ryżską i Aleksiejewską został czasowo zawieszony w związku z - kolejnym - tajemniczym zaginięciem karawany. Podobno uratował się jeden albo dwóch ludzi. Ktoś wspominał, że może i na początku dwóch, ale jeden zmarł w szpitalu, czy coś. Ludzie nie byli chętni do podróży w tamtą stronę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdrawka podeszła do końca byłego peronu i spojrzała na tunel z odległości, z której tylko mogła. Był dość... ciemny. Tak, ciemny to dobre określenie. Do głowy dziewczyny wpadł pomysł samotnej przeprawy przez tunel, który szybko sklasyfikowany został jako 'kretyński'. Galopująca wyobraźnia podsuwała jej obrazy własnych zwłok pożeranych przez szczury, siebie potykającej się o czyjeś zwłoki, czyichś zwłok wychodzących z pomieszczeń wzdłuż tunelu żeby ją dorwać... Nie, to nie wchodziło w grę. Poza tym, był jeszcze istotny powód - ojciec, który oczekiwał jej powrotu. Nie byłoby dobrze zostawiać go samego. Ruszyła więc pytać o najbliższą karawanę do następnej stacji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jurij w pierwszej chwili skupił się na plotkach handlowych i informacjach od kupców, ci zawsze mieli cos do powiedzenia. Jednak gdy tylko zebrał pobieżnie plotki, umiejscawiając się w jakimś mało żucającym się miejscu, przeszedł do nasłuchiwania dwóch rodzajów rozmów. Tych dotyczących księgi szukanej przez Polis, oraz tych dotyczących stacji nazistów, bo w koncu tam ruszał. Udając odprężonego i przymykając co jakiś czas na chwilę oczy, skupiał się by wytężyć słuch i wyłapać każdą co ciekawszą wiadomość. Gdy jednak otwierał oczy przyglądał się stalkerowi. Bo co stalker mógł tu robić? Co mogło być ciekawego do szukania na powierzchni nad tą stacją? Czy był stąd czy przyjezdny? Może Jurij się tego kiedyś dowie, ale teraz to byle my metro pochłonęło nazistów... Jurij słuchał, w pełnym skupieniu, choć udając zmęczenie po podróży i brak zainteresowania czymkolwiek. A nóż samo metro zaszepta mu coś do ucha?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jestem jednym z dwóch osób, które przetrwały zajście w tunelu i dojechały tamtą drezyną do tej stacji. Fakt, straciłem przytomność na dwa dni i to mój towarzysz z karawany się przedarł przez posterunki, ale jednak nasz pracodawca nie żyje, więc nie ma nam kto teraz zapłacić. Wagon z rzeczami dalej tkwi w tunelu i blokuje przejazd, a nam obiecano pewną liczbę naboi, bądź niesprzedany ekwipunek, który tam spoczywał. Nie oczekuję że pan da mi naboje za nic. Chcę iść po ten wagon wraz z pana patrolem. Nie obchodzi mnie co się stanie z tym sprzętem, czy wy go weźmiecie, czy oddacie Hanzie. Jednak proszę o uszanowanie umowy zawartej ze mną z nieboszczkiem i wydzielenie z wagonu mi oraz mojemu towarzyszowi należnej nam części za naszą pracę - powiedział Hiena odruchowo prostując się jak przy raporcie, gdyż mięśnie dziwnym trafem stwierdziły iż dalej na na LC.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsze założenie Jurija w sumie okazało się słuszne, choć nie do końca opłacalne. Kupcy mieli bardzo dużo do powiedzenia na temat swoich interesów, interesów swoich przyjaciół, wrogów, czasem rodziny. Oczywiście standardowo o wrogach i konkurentach mówiło się jak najgorzej, z kolei działania kompanów i własne przedstawiano  w jak najlepszym świetle. W pewnym momencie o mało nie doszło do bitki, gdy dwóch handlarzy oczerniających siebie nawzajem nagle dojrzało - i dosłyszało - się w tłumie. Na szczęście przebywający na miejscu żołnierze załagodzili sytuację. Tunelak udał rozluźnienie, czy wręcz zmęczenie, ale wewnątrz wytężał słuch i uwagę by wyłapać informacje, których teraz potrzebował.

O książce słychać było mało, bardzo mało. Jedynymi osobami jakie o niej wspomniały, byli barman oraz... stalker. Zainteresowanie Jura wzrosło, kiedy ten ostatni na wzmiankę o inkunabule widocznie się wzdrygnął. Podszedł do barmana i w szorstkich słowach nakazał mu ciszę, a kiedy ten zaczął go nagabywać, opowiedział pokrótce, jak "pojeby spod Biblioteki" wysłały drużynę ochotników na powierzchnię w poszukiwaniu 'Czarnej Księgi' obiecując za to złote góry. Z dwunastu osób wróciły trzy, z czego jedna popełniła samobójstwo, a inna oszalała. Stalker odszedł z Polis nie oglądając się za siebie i życząc by "wielce światło cywilizacji" pochłonęła zaraza. Barman aż mu za darmo pół litra grzybówki dał. Takiej górnego sortu.

O nazistach było słychać dużo, wręcz za dużo, lecz nie było to nic szczegółowego. Trzy stacje zamknięte dla przybyszów z zewnątrz poza handlarzami, ale jednocześnie urządzające co jakiś czas szeroko zakrojone łapanki. Wiecznie panuje tam stan wyjątkowy, a czasem w tunelach technicznych i głównym między Łubianką a Twerską dochodzi do starć z komunistami. Obozy, komory, krematoria, nienawiść wobec nie-Rosjan i osobników oskarżonych o bycie mutantami. A Metro na razie chyba nie było w nastroju do pogawędki, albo zagłuszali je ludzie.

 

***

 

Naczelnik popatrzył na Hienę a w jego zmęczonym wzroku zabłysło zdziwienie, kiedy widział jak ów stanął na baczność. Potem pokręcił głową bez słowa i westchnął ciężko.

- Nie wyglądasz na żołnierza a tym bardziej nie jesteś pod moją komendą, żeby mi sufit podpierać. Swoją drogą, słyszałem, że jeden z tych dwóch ocaleńców wziął i umarł nam w szpitalu, jak na złość. A tu niespodzianka, bo oboje żyjecie. Ale to nie jest smutna niespodzianka, Panie Boże broń, uratowane życie prawie zawsze jest plusem. W każdym razie jesteś człowiekiem rzeczowym, a takich lubię. W jednym miałeś rację: jeśli przyszedłbyś ot tak, żądając nabojów z niczego, to byś wyleciał na kopach. A tak to zapraszam serdecznie, patrol z pewnością ucieszy się z dodatkowego karabinu, zwłaszcza, że ty wiesz, co może czekać ich tam w tunelu. Jeżeli w ogóle uda nam się coś znaleźć, macie swoją zapłatę. Jeżeli nie... cóż, wtedy dostaniecie chociaż miskę ciepłej zupy. Jeśli tylko z tym przychodzisz, to już się określiłem, jeśli z czymś więcej, to teraz jest dobry moment.

 

***

 

Zależnie od tego na jaką stację chciała wybrać się Zdrawka, różne odpowiedzi otrzymywała. Jeśli wolałaby jechać na północ, musiałaby słono płacić, żeby ktokolwiek się poważył. A jeśli chciałaby pojechać na wschód, do następnej stacji Hanzy - Komsomolskiej Okrężnej, nikt nie widział szczególnego problemu, kursowała tam nawet drezyna pasażerska transportu wewnętrznego. Hasło 'transport wewnętrzny' oznaczało, że jeżeli pokaże się podbity paszport Hanzy, można pojechać trochę taniej niż gdyby nie było się obywatelem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyna wróciła na peron i po razkkolejny spojrzała tęsknie na tunel  do następnej stacji zbliżającej do WOGN-u.  Szalony pomysł. Niby była szansa powodzenia, ale jednak szalony. W gruncie rzeczy mogło tam czyhać wszystko, albo nic. Dziewczyna zastanowiła się nad swoją atrakcyjnością dla potencjalnego konesera mięsa. Chuda była, silna jakoś niespecjalnie,mięśnie jak u bociana pięty. To już lepszym kąskiem zdawał się być mutant, z niego byłby niezły obiad. Gorzej, jeśli mieszkaniec tunelu nie miał w zwyczaju pożywiania się - wtedy można byłoby natrafić na problem. A tatuś ostrzegał, żeby nie pchać się samotnie do tuneli. 

Krok przed siebie, i Zdrawka zeskoczyła na tory. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hiena wymownie przejechał dłonią po twarzy i naciągnął skórę po drodze. Westchnął głęboko i powiedział. - Czyli ci, których wyślesz po ten wagon, to goście, którzy żyją na tej cholernej stacji i nie wiedzą co może ich czekać w tunelu, między nimi, a Hanzą i resztą metrowego świata? Wspaniale, proszę zatem, bym na tę chwilę w tunelach jako "Starszy" żołnierz mający już pewne doświadczenie z nim, abym został ich dowódcą. Skoro wiem co ich czeka, to powinni się mnie absolutnie słuchać, jeśli nie ingeruje to aż tak w wasze sprawy, czyli będą wyciągali ten wagon, kiedy im każę, jak im każę i nie ma z tym dyskusji, bo będzie tak samo jak wtedy, gdy straciliśmy cała jebaną drezynę, bo zaczęli panikować i biegać po tunelu - Baumaniec mówił zdecydowanym głosem kogoś, kto wie co ma robić, gdy się mu pokaże problem. Naprawdę liczył, że ten wagon jest tego wart. Oparł się pięściami o blat biurka, spojrzał na nadzorce i znów powiedział. - Może tak być, czy ryzykujesz życie swoich ludzi?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naczelnik popatrzył na Hienę z mieszaniną irytacji i zaskoczenia. Po jakimś czasie zaskoczenie minęło, złość zaś nieco przygasła, nie znikając. Mężczyzna wstał i ciężko oparł się o biurko, wypuszczając powietrze nosem. On i baumaniec byli teraz na podobnym poziomie, choć ten pierwszy był niższy, za to bardziej kwadratowy.

- Wydaje mi się, że masz mnie za debila. Nie posłałem tam tych ochotników ot tak, na śmierć. Ale co miałem im powiedzieć, jak wy dwaj, jedyni, co widzieli dokładnie co się tam mogło stać, pozbieraliście się dopiero teraz? Dałem im sprzęt, rady i jednego z niewielu stalkerów. Do tego teraz będą mieli jeszcze ciebie - wywarczał, hamując gniew. Otworzył szufladę, wyjął piersiówkę i pociągnął łyk czegoś, co pachniało ziołami. - Możesz dowodzić. To rozsądne, skoro znasz zagrożenie. Tylko więcej nie rób ze mnie durnia, i postaraj się zadbać o moich. Idź już.

 

***

 

Z początku dzięki temu, że tunel był ledwo oświetlony zamiast całkowicie spowitego w mrok, dziewczynie szło się nawet dobrze. Jeszcze łatwiej było jej przejść przez pojedynczy posterunek, zapewne uprzedzony o jej niecodziennym towarzyszu. Ludzie wyglądali, jakby się wręcz radowali, że mogą ją odprawić. Widać takie informacje rozchodziły się dość szybko. Jednak im dalej w korytarz, tym mniej światła pozwalało Zdrawce swobodnie się poruszać, aż w końcu trzeba było posiłkować się światłem czołowej latarki. Nie było za silne, ale lepsze takie niż żadne. Mutant zachowywał się niepewnie, widać było, że nie jest stworzeniem podziemnym. Na razie nic się nie działo, nawet kiedy Białorusinka natknęła się na szeroko uśmiechniętą kobietę, na oko dwukrotnie starszą od niej.

Martwą.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przebóg, trup. Na początku Zdrawka poczuła, jak jej serce podskakuje do gardła, a nogi robią się jak z waty. Potem do głowy dopchał się rozsądek, który stanowczo oznajmił, że to mógł być jej własny trup. Do sporu z rozsądkiem przystąpiły teorie co do jakże radosnego uśmiechu, który u trupów raczej rzadko jest spotykany. Konflikt wewnętrzny zaczął się jednak po spiesznym przekroczeniu martwej materii i nabraniu energicznego kroku. Zdrawka przyciągnęła zmutowanego towarzysza trochę bliżej siebie i starała się patrzeć tylko w przód, w żadnym razie na boki. Podświadomie nasłuchiwała, czy szczęśliwa nieboszczka przypadkiem nie zamierza za nią iść. Irracjonalne lęki, pomyślała sobie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ależ skąd - odpowiedział debilowi. - Zwyczajnie wydaje mi się, że stacja przy anomalii w tunelu powinna wiedzieć co to za anomalie i jak sobie z nimi radzić. Chyba że zwyczajnie to loteria i to co się tam dzieje, dzieje się raz i nigdy więcej nie powtarza. W takim wypadku zwracam honor. I niech się pan o swoich ludzi nie martwi, jeśli żaden nie wbiegnie tam, czy zrobi cokolwiek bez swojego przemyślunku, to powinni dać radę. Tylko spokój ocali ich w tym tunelu. A tymczasem do widzenia, bo zamierzam wrócić - dodał, odwracając się i wychodząc z gabinetu. Udał się natychmiast do wrót tunelu, gdzie powinni czekać goście od tej jebanej wyprawy do piekła i jeszcze głębiej.

Słuchać mnie uważnie ludzie, bo wysłał mnie tutaj wasz naczelnik i wróciłem z tego syfu żywy. W tunelu coś siada ludziom na mózgi i wpadają w panikę. Widzą, słyszą, a nawet czują coś czego tam nie ma. Każdy kto zobaczy coś dziwnego, lub usłyszy coś niepokojącego świeci w to latarką i prosi kogoś, by to potwierdził. Jeśli widzi to kilka osób, to mamy powody do obaw, ale raczej takiej sytuacji nie będzie. Nikt tam nie biega, nikt tam nie strzela jak tylko go coś pacnie, bo skończycie jak załoga drezyny. Idziemy po wagon tejże drezyny. Czy są jeszcze jakieś pytania, wątpliwości? Jak kogoś łapie strach, to niech leci do mamusi, lub założy pieluchę, bo metro nie jest przyjaznym miejscem i to powinien wiedzieć każdy z was - jebnął przemową Hiena niczym dorodną cegłówką w twarz niemowlaka. Czekał na pytania, ale też się przygotowywał na podróż. Załadował brakujący pocisk wystrzelony wtedy na pace. Sprawdził, czy latarka jest naładowana, jak nie, to doładuje i czekał na otwarcie wrót.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ludzie, którzy w wyniku całego tego burdelu z drezyną znaleźli się pod komendą Hieny, przyjęli go z umiarkowaną radością. Owa radość znacząco wzrosła po słowach "wróciłem z tego syfu żywy". Posiadanie w zespole kogoś z takim fartem wpływało pozytywnie na morale, dodatkowo wzmocnione całą resztą przemowy, wionącej rozsądkiem i pewnością. Ludzie się wyprostowali, saluty sobie jednak darując, potem rozpoczęli przygotowania do podróży. Feliks był gotów jako jeden z pierwszych, bo nie miał za dużo do zrobienia. Pytanie pojawiło się tylko jedno, i choć zadał je jeden żołnierz, dało się wyczuć, iż na odpowiedź oczekiwali wszyscy.

- A co jeżeli jednak zobaczy to kilka osób?

Zanim jeszcze baumaniec sformułował odpowiedź, brama stacji otworzyła się z lekkim zgrzytem, wpuszczając do środka chłodne, tunelowe powietrze. Na zewnątrz bramy znajdował się standardowy do bólu posterunek, uprzedzony o planowanej ekspedycji. Przez krótką chwilę mroczny korytarz wypełniły ciche życzenia szczęścia oraz pożegnania. Tak to było jak wszyscy wszystkich znali. Jednak nikt nie wycofał się w ostatniej chwili, ani nie rozpraszał się na dłużej. Po niecałej minucie wszyscy podkomendni Hieny stali się cisi, uważni, karni.

Tunel przez długi czas pozostawał pusty, cichy i ciemny, choć latarki  dodawały ludziom otuchy. Stopniowo jednak każdy z Hieną włącznie zaczynał odczuwać pewien dyskomfort. Jakby oddychał przez poduszkę. A przecież czuć było chłodny przeciąg idący nie wiadomo skąd.

 

***

 

Zdrawka kroczyła prosto przed siebie krok za krokiem, nie patrząc na boki, a jej towarzysz wręcz przeciwnie, rozglądał się na wszystkie strony. Trup prawdopodobnie był tylko zwyczajnym trupem, bo mutant chciał go sobie obwąchać, choć ostatecznie został zmuszony po porzucenia tego zamiaru. Mimo, że dziewczyna dobrze zdawała sobie sprawę, iż jej lęki przez żywymi zwłokami są całkowicie irracjonalne, bo przecież nic nie mogło ot tak przywracać martwych światu, jednakże nie mogła się pozbyć paskudnego wrażenia, że za sobą słyszy ciche, miękkie kroki. Nie mógł to być mutant, bo on prawie nie wydawał dźwięków. Chyba nie było to też echo, bo gdy się zatrzymywała, by sprawdzić, to coś robiło jeszcze jeden czy dwa kroki naprzód, potem też się zatrzymywało.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No tak, zobaczyła trupa, obejrzała go sobie, minęła, to całkiem logiczne że trup postanowił zrobić to samo jeśli chodzi o Zdrawkę. Przede wszystkim, nie panikować. Tego dźwięku nie ma,nikt za nnią nie idzie. W tunelach często ludziom odbijało, ojciec tłumaczył że to pewnie przez brak jakichś witamin i światła słonecznego. Zdrawka zapięła kurtkę pod szyję i odethnęła głęboko kilka razy, w rozpaczliwej próbie uspokojenia się i oszukania swojego umysłu, że wcale nie boi się jak diabli. Na wszelki wypadek przyspieszyła kroku, marząc o choćby małym światełku, które oznaczałoby koniec tunelu. Pogłaskała zwierza po grzbiecie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jeśli wiele osób to widzi, to walicie latarkami i jeśli się na nas chce rzucić, to walimy jak pojebani, jak nie, to pytamy. Jeśli to coś nam normalnie odpowie i się słucha, to zastanawiamy się co robić, ale ostatecznie ja podejmę decyzję. Może ktoś z tamtej ekipy przeżył. Pamiętajcie, że każdy każdego pilnuje i osłania. Jak ktoś zaczyna panikować, to wal w ryj! - Odpowiedział im Hiena, po czym, po chwili namysłu dodał. - W sensie kolbą, albo pięścią, żeby nie było.

Następnie ruszył na przodzie w tunel i cały czas wypatrywał zagrożeń. Jeśli ktoś coś krzyknie do sprawdzenia, to się tam oglądał i jeśli nic nie widział mówił - Chuj! Idziemy dalej, nie sraj po gaciach i niech ktoś ma na niego oko.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Sry za zwłokę, miałem nadzieję, że ktoś się jeszcze odezwie. Ale w sumie dwóch graczy to też fajnie.]

Jak na razie cała eskapada toczyła się bez przeszkód, poza tym dziwnym uczuciem utrudnionego oddychania, które powoli, lecz stale narastało. Łączyło się też z uczuciem pewnego rodzaju niepokoju. Nie jakiegoś bardzo mocnego, jednak nie dało się go w żaden sposób pozbyć, myślenie bez niego o czymś kompletnie innym było niemożliwe. Zdawało się, że to odczucie wręcz promieniuje z otoczenia, jak radiacja. Dodatkowo na ciągłe odczuwanie owego niepokoju wpływały dwie rzeczy. Po pierwsze, kompletny brak dźwięków. Jakby się tak wsłuchać, to nie było słychać zupełnie nic, nawet bicia serca. Ludzie próbowali się tym faktem dzielić, ale nieskutecznie. Po drugie, grupa szła już dość długi czas, a nigdzie nie było śladu po porzuconych wagonikach. A tym bardziej po którymkolwiek z karawaniarzy.

 

***

 

Mutant w pewnym momencie zaczął wietrzyć, delikatnie nastawiając uszy w stronę celu podróży Zdrawki. Podejrzany dźwięk, który biedna dziewczyna słyszała, zdawało się, tuż za swoimi plecami, zanikł. Poważyła się rzucić okiem, ale tylko na króciuteńki momencik - oczywiście nie zobaczyła absolutnie niczego, choć wzrok usiłował jej wmówić, że przez chwilę widziała błysk światła swojej latarki na czyimś szerokim uśmiechu. Za ten czas zwierz spiął się, przygotowując do czegoś, a z niewidocznego kawałka tunelu przed Zdrawką dobiegł ochrypły skrzek, a potem nieco bliżej drugi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hiena co jakiś czas wołał resztę, czy nikt nie zniknął, gdy w pewnym momencie przestał słyszeć, odwracał się do nich, szybko przeliczał i pokazywał gestem by szli dalej. Dość długi marsz... Pokazał innym by się zatrzymali i podszedł do ściany. Wyjął swój majcher(Bądź śrubokręt, gdyż nie pamiętał co miał ze sobą, albowiem jakoś nie miał często okazji do używania ich, a puszki otwierał time skip'ami) i wyrył na ścianie kierunek w który idą oraz swoje imię pod strzałką, następnie pokazał, by iść dalej i trzymał się tej samej ściany.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ochrypły skrzek nie był tym, co chciała usłyszeć. W zasadzie do końca podróży wolałaby słyszeć tylko dźwięk swoich kroków i człapanie mutanta. Starała się oddychać bardzo głęboko i powoli. Stawiała też trochę głośniejsze i bardziej zdecydowane kroki, a przynajmniej miała nadzieję, że brzmią bardziej zdecydowanie. Z kilku czytanych w dzieciństwie książek dowiedziała się, że jak tylko się nie okaże strachu to teoretycznie człowiek jest bezpieczny. Zazwyczaj dotyczyło to co prawda rycerzy ratujących księżniczki, ale teraz to Zdrawka postanowiła się twardo trzymać tej zasady. Jej twarz nabrała iście morderczego wyrazu, na wypadek gdyby potencjalni oponenci w tunelu byli w stanie odczytać emocje z ludzkiej facjaty. Ostatecznie, przy odpowiedniej wyobraźni wszystko może być bronią i dziewczyna zaczęła obliczać jak bardzo jest uzbrojona, a potem stwierdziła, że dobrze byłoby zamanifestować to, jak bardzo jest nie do powstrzymania.

- Pocałujcie mnie w dupę, i tak dotrę do końca tego tunelu - ostrzegła głośno. Cokolwiek tu z nią było, zapewne i tak już wcześniej zauważyło jej obecność.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszyscy ludzie posłusznie trzymali się ściany, będąc nawet na tyle mądrymi, by się nawzajem ubezpieczać i sprawdzać, czy koledzy za nimi wciąż się dokładnie tam z tyłu znajdują. Jak dotąd wszystko szło mniej więcej po myśli baumańca, nikt nie widział żadnych mamideł, choć chyba wszystkim prawie chciało się krzyczeć, byle przerwać tę dziwną ciszę. Co więcej, wciąż nie dało się wpaść na jakikolwiek ślad karawany. Tunel też wydawał się jakiś taki inny, ciemność oleista. W końcu stało się coś, od czego wszyscy prawie podskoczyli, szybko dochodząc do siebie. Duszącą ciszę przerwał skrzek, ochrypły i dość wysoki, przeciągły. Nagle latarka idącego na czele Hieny wyłuskała z ciemności dość dorodnego szybołaza, szykującego się do ataku.

 

***

 

Dzięki przypływowi odwagi w duszy dziewczyny także i rzeczywistość zdawała się mniej ponura, światło latarki jaśniejsze, cel podróży bliżej, a trup w tunelu halucynacją - bo zwłoki się nie uśmiechają. Gorzej, że te ostatnie dźwięki halucynacją bynajmniej nie były. Ostatni skrzek był najbardziej niepokojący. Jakby coś dużego, paskudnego i zapewne też głodnego drapnęło o coś twaardego niesamowicie ostrym pazurem. W pewnym momencie cała krew odpłynęła z twarzy Białorusinki, kiedy przed nią z ciemności wychynął potężny nosalis, gotów zwalić się na nią całym swoim ciężarem. Zdrawkowy zwierz zerwał się ze smyczy, gotów do tego od początku, i rzucił się w kierunku bestii.

 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...