Skocz do zawartości

Zew Metra [Gra]


Po prostu Tomek

Recommended Posts

- Dobra ludzie. Nie udało nam się znaleźć towaru, straciliśmy jednego, więc wyprawa wyszła do dupy, jednak mogło być gorzej. I tak nieźle się spisaliście, a teraz w drugą stronę! - Powiedział krzepiąco Hiena do swojej bandy strzelających, głupich sługusów, którzy nadają się jedynie na rozpałkę

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Oboje macie prawo do jednej akcji i nielimitowanego dialogu.]

Żołnierze wciąż byli w szoku, chociaż ich trening i tunelowe doświadczenie szybko pozwoliły dojść im do porządku. Sprawnie, szybko, z dyscypliną wykonywali wszelkie polecenia swojego dowódcy, w pełnie zdając sobie sprawę, że od tego zależy życie każdego z członków tego swoistego konwoju. Byli zdumieni zachowaniem Zdrawki oraz tym, że Hiena wstrzymał palce, jednak nie zamierzali kwestionować jego działań - wciąż było niebezpiecznie. Formację przyjęli wedle rozkazu, przyjmując też słowa dziewczyny do wiadomości. Swoją drogą, za każdym razem kiedy na nią spoglądali, dało się poczuć mieszaninę niewiary, szacunku oraz strachu. Dalszy marsz odbywał się w ciszy, jeśli nie liczyć sapania rannego mutanta i pobrzękiwania ekwipunku.

 

W końcu grupa straceńców, która cudem jeno wymknęła się żarłocznemu tunelowi wypatrzyła w jego przepastnych mrokach miękkie światło. Ogień. Swoi. Ta pokrzepiająca myśl sprawiła, że jakoś tak lżej się przebierało nogami. Załoga posterunku nawet nie musiała pytać, w ich twarzach można było łatwo wyczytać smutek, ale też i zrozumienie. Wkrótce cała ekipa znalazła się za śluzą, wraz też pojawiła się dzieciarnia spragniona wieści oraz ze dwie bardziej paranoiczne żony. Obie liczyły bezgłośnie przybyłych. Obie uśmiechnęły się nieznacznie, nim pobladły widząc mutanta. Ów był bardzo spokojny jak na wizytę na nowej stacji, powłóczył nogami, nawet się nie rozglądał. Zdrawka była w końcu bezpieczna, bo już żołnierze wszystko wyjaśniali, by czasem panika nie wybuchła a i raczej żaden nosalis jej tutaj nie zeżre. Hiena zaś miał do zrobienia zajęcie się nową i złożenie meldunku

 

***

 

Piwerko, jako napój luksusowy, pochłonęło sporo nabojów z zapasów Iskry. W końcu złocistego napoju w podziemiach otrzymać się nie dało, trzeba było ocalone puchy i butelki z powierzchni sprowadzać, nie raz ryzykując życie. Jednak po pierwszym łyku, czując chmielową goryczkę Dymitr stwierdził, że to definitywnie było warte swej ceny. Tak jak i na stacji, takoż i w barze o elektryków i rusznikarzy rozpytywała głównie Hanza, chętna na naprawy wykonywane przez profesjonalistów. Oczywiście wśród różnych ogłoszeń trafiło się też jedno specjalne. Naprawy na wyjeździe, poza Sojuszem, gdzieś na zachodzie Metra.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wołają na mnie Hiena, ale nie jestem stąd i też nie będę tutaj siedział tutaj długo - odparł jej baumaniec. - Muszę iść złożyć raport naczelnikowi, że wypad się nie udał. Plus musi on stwierdzić co zrobić z tym twoim towarzyszem - spojrzał na mutanta, po czym znów na nią. - Raczej mało osób będzie na niego patrzyła spokojnie i będą się go bali.  Powiedz, co cię tutaj sprowadza? - Dokończył, wskazując jej gestem kierunek i udał się do naczelnika.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Chcę dotrzeć do WOGN-u. Szukam informacji na temat mutantów. Ot, dla wiedzy. A WOGN jest ostatni, dalej się już pójść nie da, to i pewnie coś im tam łazi - odpowiedziała. 

- Hiena, jak te dziwne afrykańskie psy co to się śmieją? Dlaczego Hiena? - zapytała, rozważając w myślach jak bardzo osobliwy musi być śmiech tego oto osobnika

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Iskra ucieszył się, kiedy dostał swoje piwo. Wziął łyk i westchnął. Tego mu brakowało, dobrego piwa. Mimo tego, że kosztowało go to sporo mógł sobie pozwolić na taki wydatek. Słuchając ofert zainteresował się tą, która była gdzieś na zachodzie Metra. Wypił połowę swojego piwa i podszedł do miejsca, gdzie usłyszał tą ofertę. 

- Witam. Podobno szukacie elektryków - Powiedział, kiedy znalazł się już przy zleceniodawcach. - Od długiego czasu zajmuję się naprawą elektronicznego szmelcu więc chciałbym zaoferować wam swoje zdolności i moją osobę - Miał nadzieje, że uda mu się dostać tą pracę. Nie lubił co prawda ryzykować, ale wydawało mu się, że to może być bezpieczniejsze niż siedzenie tutaj, na stacji. Nadal pamiętał ten ból, kiedy stracił mały palec.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hiena wzruszył ramionami i odpowiedział. - Z powodu mojego humoru w wielu sytuacjach i tego, że szybko mogę podchwycić coś cennego z osób, którym to już nie jest potrzebne. A oprócz tego jestem dość dobrym rusznikarzem, skoro wysyłają mnie na naprawy tak daleko od Baumańskiej. Jeśli idziesz do WOGN'u to jesteśmy prawie u celu, to Ryżska, pierwsza z całego stowarzyszenia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Swoją drogą - zaczął Hiena, gdy przyjrzał się jej uważniej. - To chcesz szukać mutantów w tunelach, ale nie masz przy sobie żadnej broni. Zdajesz sobie sprawę, że to pewna śmierć? Banda nosalisów, czy wartowników jak się jakiś pojawi pod ziemią i nie żyjesz. Nie mówiąc już o tych szybkich kurestwach szybołazach i im podobnych.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Było w tym sporo racji, gorzej jeśli chodzi o wykonanie. Zdrawka nie miała w rękach broni palnej. Nikt nigdy nie miał ochoty się takową z nią dzielić, a do tych celnych nie należała. Nie miała też pomysłu, skąd miałaby wziąć zapłatę za taką broń, albo samą broń. No i naboje...

- Same w sobie badania i bez broni dotychczas nie sprawiały problemu - stwierdziła. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wiesz, że dosłownie chwilę przed tym zanim cię spotkaliśmy mieliśmy ostre starcie z bandą mutantów. Zdaje się, że to były tylko iluzje, ale jednak zabiły nam człowieka. Czy wiesz co by się stało, gdyby nie skupiły się na nas tylko na tobie? - Powiedział cierpliwie idąc przez stacje. Miał parę rzeczy do omówienia i zrobienia, jednak nie spieszył się.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jeden. Skoro jesteś badaczką mutantów, to wiesz, że nosalisy chodzą w grupach. Skoro jeden poranił ci kolegę, to banda was rozszarpie. Jeśli nie będziesz korzystać z czegoś co zabije je zanim do ciebie dobiegną, to marnie widzę twoje przyszłe badania - dopowiedział Hiena przechodząc między ludźmi na stacji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wędrówka przez stację, choć niby nie powinna być jakoś strasznie długa, trwała ładny kawałek czasu. Główną przyczyną była ciasnota. Z jednej strony zaraz wokół Hieny i Zdrawki wytworzył się swojego rodzaju ochronny krąg, promień na oko trzy metry, w którym nie znajdywał się w danym momencie żaden człowiek. Z drugiej, chyba każdy mieszkaniec Ryżskiej stwierdził, iż niecodzienność widoku stoi wyżej w hierarchii wartości niż potencjalne zagrożenie życia. Tym bardziej, iż w sumie mutant, chociaż bardzo się starał, ledwo co posuwał się do przodu, dysząc coraz ciężej. Widać nosalis poturbował go nieco bardziej, niż się wydawało. A może to stres?

 

W każdym razie wkrótce wianuszek ludzi obu płci i różnego wieku zaczął się przerzedzać, gapie zaspokajali swoją ciekawość, a i stacyjni żołnierze postanowili pokazać, że potrafią się czasem do czegoś przydać poza zużywaniem zapasów czy zalecaniem się do pielęgniarek. Przy samym gabinecie naczelnika stacji poza naprawdę nieliczną dzieciarnią oraz wzmocnioną wartą nie było już nikogo. Feliks zarejestrował, że gdzieś mu się po drodze reszta oddziału zgubiła. Pewno poszli składać meldunki... do własnych żon. I jemu pozostało już tylko złożyć sprawozdanie, by potem mógł zająć się sobą i swoją nową towarzyszką. Może warto było wspomnieć o jej niezwykłym zwierzu?

 

***

 

Na widok Iskry rozmawiający najpierw spojrzeli na niego ponuro, z podejrzliwością, jakby zupełnie nie spodziewali się, iż ktoś w ogóle się zgłosi z własnej woli, choć przecież sami rozmawiali o tym bynajmniej nie w skrytości. Później otaksowali go spokojniejszymi, oceniającymi spojrzeniami, aż wreszcie uśmiechnęli się nieznacznie.

- No to zapraszamy do stołu - jeden z siedzących podstawił mężczyźnie krzesło, inny wraz polał mu grzybówki. Potem główny mówca ściszył głos, zmuszając Dymitra do pochylenia się - Widzę, że jesteś tutejszy. Bardzo, bardzo dobrze. Nie będziemy napychać kieszeni kupczykom, a co! Nu, ale do rzeczy. Sprawa jest prosta. Zapewniamy przejazd tam i na powrót oraz pełną ochronę, jako że elektrycy na drzewach nie rosną. Wikt musisz niestety sprawić sobie sam, bo my dostaniemy zapasy dopiero na miejscu. Potrzebujemy jednak pisemnej zgody. Może być iks, jak nie potrafisz pisać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdrawka zaczęła się poważnie martwić o zwierza. Na medycynie się nie znała, ale wiedziała że istnieje coś takiego jak krwotok wewnętrzny i inne śmiertelnie niebezpieczne urazy, które mogły dopaść mutanta. Poklepała go lekko po grzbiecie.

- Hiena? Ja nie chciałabym być męcząca ani się rozporządzać na nieswoim, ale zdaje mi się, że zwierz został w tunelu trochę poturbowany i chyba potrzebuje pomocy... Jeśli ten wasz dowódca nie zdecyduje że masz się go pozbyć, to chyba o tą pomoc poproszę. A jeśli nie, to też nie ma sprawy, odejdę. Ja rozumiem, że obecność czegoś z powierzchni jest mało przyjemna.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Iskra usiadł lekko zdziwiony. W końcu szukali elektryka. Jednak w milczeniu wysłuchał co mówił jego pracodawca.

- Pracuję z elektryką. Umiem czytać schematy. Więc podpisać się też potrafię. Tylko mam pytanie. Jakie jest wynagrodzenie? I jaka to będzie robota? - Zapytał po czym zerknął do swojej torby, aby sprawdzić ile miał jeszcze amunicji. Nie pamiętał dokładnie ile ma jedzenia ma u siebie, jeśli w ogóle miał jeszcze jakiś zapas, i przeliczał w pamięci ile będzie mógł sobie kupić na drogę.  - I najważniejsze pytanie. Gdzie jest ta robota? - Chciał się jak najwięcej dowiedzieć o swojej nowej pracy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hiena częstował każdego ciekawskiego podłą miną i groźnym spojrzeniem, gdy szedł przez stację. Nigdy nie lubił się rzucać w oczy i nigdy nie lubił gapiów. Oceniał każdego przez pryzmat użyteczności. Stąd nigdy nie przejmował się trupami zanadto. Gdy doszli do naczelnika, przed drzwiami po raz pierwszy odkąd zaczął iść odwrócił się do Zdrawki i powiedział. - Zaczekaj tu aż nie otworzę ci drzwi, bo zgaduje, że samego tego gościa nie zostawisz, a nie mogę wprowadzić mutasa tak o wszędzie, gdzie by chciał. Jasne? - Zapukał i od razu wszedł do naczelnika stacji, zamykając je za sobą. - Naczelniku, w tunelu poszło do dupy. Wagonu nie było, napadł nas tunel przy użyciu niezwykle materialnych iluzji mutantów, przez co straciliśmy jednego gościa, a w dodatku znaleźliśmy jakąś kobietę, z którą był mutant. Stoi przed drzwiami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Zdrawka czeka, to niech czeka. Jeśli chce zrobić coś ciekawego na własną rękę w czasie rozmowy, to nie widzę w tym problemu.]

 

Warty rozstąpiły się grzecznie, puszczając Hienę do gabineciku, który mimo tak krótkiego czasu zmienił się nieco. Na biurku naczelnika znalazła się butelka, obok niej kieliszek, do tego popielniczka wypełniona petami po biełomorach - dziś będących rarytasem. Pomieszczenie było zadymione, naczelnik wyglądał na zmęczonego, choć to ostatnie wydawało się być jego cechą wrodzoną. Podniósł wzrok, jasny i bardzo trzeźwy, kiedy tylko usłyszał wchodzącego. Nawet nie otwierał ust, pozwalając profesjonaliście złożyć meldunek, słuchając uważnie. Wydawało się, że kiedy tylko baumaniec skończył, twarz naczelnika poszarzała, jakby nagle pokrył ją popiół czy kurz.

- Czyli nie dość, że nic nie zyskaliśmy, to jeszcze ktoś zginął, a tunel znów stanął przeciw nam - stwierdził bardziej niż zapytał, pozwalając sobie na chwilę przymknąć oczy. - Ech. Cóż, nie ma wagonu, to zapłaty też nie będzie. Dodatkowo trzeba zorganizować coś dla rodziny zabitego... Wybacz. Mogę zaoferować ci co najwyżej gościnę, lub może garść nabojów, nie więcej. Co do kobiety i mutanta... skoro jakoś tu wleźli, znaczy mutant musi być oswojony. Nie wiem, jak tego dokonała. Może się z nim tutaj szwendać, ale lepiej, by nie za długo. A, dodatkowo będzie odpowiadać za wszystko, co jej stwór zrobi. Jeśli kogoś zabije, to ta kobieta ma przesrane. Coś jeszcze?

 

***

 

- No to jak umiesz pisać, to zajebiście - rekruter uśmiechnął się szczerze, choć z lekką dozą ironii. Sam wychylił kielicha, polał sobie, dolał Iskrze. - To nie jest taka znowu powszechna umiejętność, zwłaszcza wśród młodszych i na biedniejszych stacjach. Zapowiadasz się dość dobrze, chociaż chciałoby się zobaczyć cię, że tak powiem, w akcji. Nu, pewno jeszcze będzie okazja, drogę mamy przed sobą długą.

 

Na krótką chwilę zapadła cisza, w tym czasie Dymitr wszystko sobie w głowie układał oraz kalkulował, a rekruter wyglądał na nieco zaniepokojonego tym rozważaniem wszystkiego. W plecaku miał jakieś drobne, zapłatę za różne drobne prace i za tę niefortunną wartę, w trakcie której stracił palec. Było tego tak z 16 kulek, starczyłoby na jakieś dwa, trzy dni, jeśli kupowałby tanie, poślednie żarcie. Oczywiście licząc po starych cenach, nie wiadomo jak było teraz, pod władzą Hanzy. Broń niestety musiał zdać, więc nie miał żadnej przy sobie. Z jedzeniem to samo - pustka.

 

- Nie łam się, to nie jest nic trudnego - główny rozmówca odezwał się ponownie. - Proste prace konserwacyjno-naprawcze przy grodziach i wrotach. Kontrola zautomatyzowanych instalacji stacyjnych, oświetlenia, może ewentualnie założenie nowej linii, ale to oczywiście za dodatkową opłatą. Cała sprawa da ci, tak ja wiem, pewnie koło dwóch stów, plus minus parę baniek. Będziesz mógł zamiast części nabojów wziąć prowiant lub broń, tak mi powiedziano. A gdzie to jest?

 

Tutaj rozejrzał się, ponownie ściszając dość mocno głos.

- Twerska, Czechowska. Jakby co jesteś pod pełną ochroną, elektryk to cenny człowiek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Twoją duszę plox :D )

- No chwilę tutaj mam zamiar pobyć. Jestem specjalistą od broni więc jeśli chcecie, to za opłatą, mogę się zająć uzbrojeniem tej stacji, lub którejkolwiek z waszego układu. Ty zapewne wiesz jak to wygląda, bo naczelnicy współgrają ze sobą. A z tym mutantem jest jeszcze sprawa, że jest teraz ranny. Z resztą niech sama wam to powie za chwilę - Dokończył Hiena i czekał na odpowiedź naczelnika. Wtedy zapewne wyjdzie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jura jechał już jakiś czas tym przeklętym tunelem. Przeklętym jak i wszystkie inne tunele, ale nie dla każdego. Dla niektórych te właśnie metrowe, ciemne i śmiertelnie niebezpieczne tunele bywały zbawieniem, jak teraz dla Jurija. Chłopaczyna wreszcie mógł na spokojnie przemyśleć co się ostatnio wydarzyło, a sporo tego było. Koniec końców wyjazd do Reichu nie wypalił, to i pracę sobie inną znalazł. Gdzie to jechał? Tak, na Kosmolowską, z jakąś karawaną. Dla pewności chłopak obejrzał się na chwilę by przypomnieć sobie co przewożą, choć co można wywozić z Kurskiej? I to w tak niespokojnym okresie. Z resztą, dla Jurija ten okres miał stać się jeszcze niebezpieczniejszy, przecież wszystkie dotąd zebrane poszlaki i wskazówki prowadziły go na Polis, do braminów.Jego karawana kierowała się teraz na Aleksiejewską. Nie pamiętał żeby tam kiedyś był, ale to poniekąd lepiej, mógł przecież dzięki temu uzupełnić braki w swojej mapie. A jeśli o mapę chodzi... te tunele. Ostatnimiczasy były strasznie ciche, ale nie tak jak rozumieli to zwykli mieszkańcy metra. Jura dawno nic nie widział, nie słyszał. Tunele, może tylko dla niego, może nie, były mało łaskawe w informacje. Choć mogło to być wywołane ostatnim dość długim postojem na Kurskiej. Przynajmniej Jurij poznał paru znajomków i dał radę nieco "podrasować" swojego wiernego Makarowa. Ale teraz nie to było ważne, bo teraz byli w tunelu, a wszyscy wiedzą czym kończy się nieuwaga w tunelach. Skupił się więc i zaczął nasłuchiwać i wypatrywać niebezpieczeństw tak ze strony mutantów czy wieku tych tuneli, co ze strony humoru jaki mógł sam tunel mieć...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Oksy może odpowiadać na ten post.]

 

Naczelnik  po raz pierwszy wyglądał na umiarkowanie ucieszonego słowami baumańca. Czy w ogóle jakimikolwiek słowami, sądząc po jego twarzy dawno nikt nie przyniósł mu dobrych nowin. Kiwnął głową, po czym na chwilę odwrócił się, by pogrzebać w jakiejś szafce za sobą. Po niezbyt długiej chwili z powrotem zwrócił się twarzą ku swojemu gościowi, kładąc na stół nie za gruby folder, oznaczony prostym rysunkiem najbardziej charakterystycznej broni ZSRR i Federacji Rosyjskiej jednocześnie.

- To są wszystkie usterki z bronią stacyjną o jakich mi doniesiono - oświadczył, pukając ręką w symbol kałacha - Zaczynając od pistoletów dla starszych dzieciaków, kończąc na pieczenegach i oraz maszynowych stacjonarnych. Nie jest tego jakoś bardzo dużo, zakładając że nasi mechanicy będą ci pomagać, wyrobiłbyś się w góra dzień. O bronie indywidualne musisz się sam dopytywać. I teraz proste pytanie, jaka jest twoja stawka?

 

Zanim mężczyzna doczekał się odpowiedzi, poświęcił jeszcze chwilę na drugą część ogłoszenia Feliksa. Krótki rozkaz przez znajdujący się niezbyt wiadomo gdzie mikrofon [facet nacisnął coś pod blatem  biurka] i strażnicy bezceremonialnie wprowadzili Zdrawkę, a potem znacznie ostrożniej jej podopiecznego. Ten ostatni ewidentnie miał już wszystko w dupie. Czy innej odpowiadającej jej części ciała.

 

***

 

Tunel, jaki przemierzał Jurij z karawaną w miarę ogarniętych już handlarzy sławną wudeenchowską herbatką zdawał się być właściwie tak cichy, jak stacja. I to w tym drugim, specjalnym znaczeniu słowa 'cichy', znanym tylko samemu mężczyźnie oraz jemu podobnym. Konwój był dobrze zabezpieczony i na tyle zaopatrzony, by na czas podróży wyposażyć dodatkowego pasażera w AKS z własną dodatkową latarką, znacznie ułatwiający przeczesywanie betonowego, woniejącego wilgocią i opuszczeniem korytarza. Jakkolwiek Jura by się nie starał, nie mógł wyczuć nastroju tunelu, nadciągających niebezpieczeństw lub ewentualnie nadchodzących dobrych wydarzeń.

 

Z wyjątkiem jednej rzeczy.

 

Pełzającego mu we wnętrznościach niejasnego wrażenia...

 

Coś jakby samo Metro było z jakiegoś powodu na niego obrażone.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hiena spojrzał na folder i bez słowa go przejrzał szybko, ale starannie. Następnie zamknął go, spojrzał naczelnikowi w oczy i chłodno, profesjonalnie powiedział. Tak jak wtedy na czerwonej, gdy gadał z kontrolą. - Nie biorę więcej niż technicy, ale jeśli ktoś ma mi pomagać, to za dodatkową opłatą mogę ich poduczyć swoich sztuczek. Szukam też jakiś schematów i lub części z przed wojny, więc jeśli jakimś cudem coś wam wpadło kiedyś w magazyn, to za nie mogę ostro obniżyć swoją stawkę w zależności od tego co to jest. I mówiąc o broni przedwojennej mam na myśli coś czego się nie produkuje masowo w Metrze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...