Skocz do zawartości

Zew Metra [Gra]


Po prostu Tomek

Recommended Posts

Jura przeklinał w myślach chwilę kiedy dostał zlecenie na Reich. Cały tamten przeklęty dzień, chyba tylko poza informacjami które zdobył. To pewnie przez tę decyzję, przez to że nie ruszył wtedy w mrok tuneli, te się na niego wypięły. A może nie miały nic do powiedzenia? Tak czy siak ta cisza go denerwowała, ale nie było to ważne. Przecież nawet bez pomocy, młody Jura od dziecka wędrował z karawanami i miał wiedzę i dość umiejętności by przeżyć. Dla tego go brano, dla tego zarabiał na swoje nędzne metrowe życie.

Jurij skupił się na tuneli we wszelkich możliwych znaczeniach tego stwierdzenia. Pilnował drogi, nasłuchiwał ale i starał się przebłagać do pomocy tunele, przynajmniej w myślach. Teraz ważne były kulki, te które dostanie tylko jeśli karawana bezpiecznie dotrze do celu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dzień dobry,  - odezwała się, nieco zaskoczona tak szybkim wejściem do gabinetu, czy co to tam było. Spojrzała najpierw na mutanta, potem na naczelnika, a potem jeszcze na Hienę. Zlustrowała wzrokiem otoczenie i odchrząknęła, nieco zakłopotana.

- To... Kto mówi pierwszy? Pan mówi pierwszy, czy ja?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jeśli coś takiego się u nas znajdzie, to proszę wpierw to przynieść, wtedy byśmy razem zdecydowali - powiedział z wolna naczelnik, kiwając z namysłem głową. Nie wyglądał na ani trochę wyprowadzonego ze swojej ponurej równowagi przez obecność nieznanego nauce stwora. Obdarzył go ciężkim spojrzeniem, nic więcej. - Poza tym, umowa stoi. Szkoda, że nie wymieniłeś ceny, ale zakładam, że to wyjdzie w praniu. No, to teraz inne kwestie...

 

Z tymi słowami wyszedł zza biurka, założył jedną rękę na biodro, drugą plasnął o czoło w udawanym niepokoju i zaskoczeniu.

- I cóż ja mam z wami począć, co, dziewczynko? Nie wiem jakim cudem oswoiłaś tego potwora, ale muszę ci powiedzieć, że to jest coś co chyba zasługuje na szacunek. Opowiadaj wszystko. Może za ten czas nie zmienię zdania i nie każę go dobić.

 

***

 

Tunel jak cichy był, tak i cichy pozostawał. Przynajmniej w sensie fizycznym. Wszystko co było widzialne i odczuwalne zmysłami, dawało sygnały każące się rozluźnić i uspokoić. Nie pojawił się żaden niepokojący dźwięk, zwierzęcy zapach podziemnych bestii czających się na karawaniarzy, cień mutanta szykującego się do skoku czy świdrujący warkot nosalisa. Nawet sama ciemność wydawała się jakaś taka mniej ciemna, bardziej kojarząca się z zimowym wieczorem niż wnętrzem krypty. Jednak pod tym płaszczykiem kryło się coś jeszcze, niewidzialne dla oka, niesłyszalne dla ucha. Coś, co poruszyło się, przeciągnęło i nadstawiło ucha do Jurija - metaforycznie, oczywiście. Metro na moment ożyło, pokazując mężczyźnie króciuteńkie wizje, których nie dało się rozróżnić, lecz można było mieć pewność co do jednego. Droga będzie spokojna a Metro znów może zwracać więcej uwagi na Jurę, lecz pod jednym warunkiem. Tunel chciał ofiary.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdrawka odchrząknęła. 

- Oswoić nie było trudno, bo jest pokojowo nastawiony do ludzi. Co innego mutanty, na mutanty jest cięty. Pochodzi z powierzchni i byle nie tykać ogona, to bezpieczny i potulny jak psiak jest. Jak się dotknie ogona, to gryzie, a jest jadowity.  Zresztą, jakbym z nim nie szła, to bym już częścią krajobrazu była i to pewnie niedaleko Ryżskiej. Szłam sama, bo nikt inny iść nie chciał. No głupota, ja wiem, ale czasem człowiek się nie zastanawia i ja specjalnie tego nie analizowałam, chociaż mówili, że tunel jest szemrany i dlatego nikt nie chce jechać. W tunelu zostałam nosalisa i cieszę się, że był tylko jeden. To właśnie on tak urządził tego tutaj. - skinęła głową na mutanta i zaraz wróciła do swojej kwestii. - Jak już się uporałam z nosalisem,  to spotkałam panów, w których oddziale funkcję głównego krzyczącego pełnił pan Hiena, który to uprzejmie nie zastrzelił mutanta, za co jestem bardzo wdzięczna, jak również za wspólny powrót,  bo podróż już mi się dłużyła. Kłopotu panu nie zrobię, bo nie zamierzam zbyt długo tu zostać. Idę do WOGN-u. Szukam mutantów i poszerzam wiedzę na ich temat. To może kiedyś ludziom pomóc. W każdym razie nic nie zepsuję i o nic nie proszę, poza ułatwieniem przeżycia mojemu towarzyszowi -zzakończyła wywód. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Raczej nie wezmę więcej niż technik ze stacji technicznych, a za ich przejazd musiałbyś pewnie też coś wyłożyć, by ich zachęcić, a ja stoję tutaj gotowy do pracy. A ze sprzętem, to jeśli będzie coś naprawdę ciekawego, co mogę rozkręcić i sprawić, by każdy mógł potem z tego strzelać, to pewnie będę pracował tylko za wikt i opierunek. Za jakieś części zrzucę się o odpowiednią część ceny za robotę, więc nie powinno być problemu z zapłatą i raczej będziesz zadowolony - Dokończył i wyszedł brać się do roboty, skłaniając się Zdrawce. Po drodze przeglądał te teki i zawarte w nich problemy natury brudnej broni i leniwego właściciela, który nie wie jak użyć wyciora. Nagle coś Baumańca tknęło. Odwrócił się i szukał czegoś wzrokiem. Nagle dojrzał to co go tak dręczyło. Wśród ludzi chodzących po stacji do swoich prac, barów, namiotów, czy sraczy dojrzał jedną osobę, która stała i nawet się nie chowała specjalnie. Koleś w płaszczu i zbyt sztywną pozą na zwykłego zbira, w dodatku Hiena coś dostrzegał w jego ręce i chyba spodziewał się co to ma być. - Kurwa, inspektor jak na stacjach Reichu. Pięknie - westchnął i ponownie ruszył do tego co go trzymało w tej dziurze. Poszukiwaniach swojego graala. Ale najpierw poszedł po jakieś jedzenie do baru na wynos. Bardzo tłuste jedzenie. Nic tak nie poprawia humoru jak wkurzanie gości kochających porządek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chłopaczyna aż szerzej otworzył oczy gdy ujrzał wizję i pojął co ma zrobić. Ofiara? Nigdy nie słyszał o osobie która składałaby ofiary tunelowi, a i sam nie wiedział jak można coś takiego uczynić. Chciał na nowo się połączyć z metrem, jednak jaka musiała być cena?

Jura jedynie skrzywił się, kolejny raz zamiatając światłem latarki ciemne zakątki korytarza. Rozmyślał i nie mógł nic wymyślić.

A niech ten tunel se weźmie choćby i tylną straż karawany, byle by jemu i jego pracodawcom ni nie było. Ale chłopaczyna nawet nie wiedział jak mógłby taką myśl przekazać tunelowi. Ani jak mógłby przekazać ofiarę. Jedynie ułożył swe myśli tak jak zawsze gdy starał się przejrzeć przez zasłony swego umysłu by wywołać wizję. Prawie nigdy to nie działało, ale może chociaż dzięki temu do głowy wpadnie mu pomysł czego może chcieć tunel? Nie podobało mu się to...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  Mężczyzna był ciekaw, cóż może powiedzieć mu tajemnicza właścicielka mutanta, lecz wpierw obowiązki, potem przyjemności, taką miał zasadę. Dlatego też pamiętał o tym, by na dowidzienia choć skinąć Hienie głową, a także by po jego wyjściu skinąć na jednego ze strażników, który także opuścił pomieszczenie. Potem jednak opadł się ciężko plecami o biurko, uważnie wsłuchując się w historię stojącej przed nim niezwykłej dziewczyny i patrząc jej w oczy, przynajmniej przez część czasu. Bynajmniej nie próbował wyglądać sztucznie groźnie albo napastliwie, wręcz przeciwnie, po raz pierwszy można było na jego twarzy zobaczyć coś innego niż ponurą powagę. Zaintrygowanie, ciekawość.

- Sprowadzić doktora z asystentem i jakiegoś trapera - rozkazał krótko, kiedy Zdrawka skończyła mówić, a drugi strażnik wyprężył się i wyszedł. - Weterynarza niestety lata całe nie widziałem, więc podesłać nie mogę, ale zainteresowałaś mnie na tyle, by twój zwierz przeżył. Powiedz mi, skąd ci się to wzięło, takie łażenie i grzebanie się w tym wszystkim? Komu chcesz pomóc, stalkerom?

 

***

 

Jedzenie kosztowało zaledwie pięć kulek. Ociekająca tłuszczem karkówka wieprzowa z grzybami smażonymi na smalcu i z czymś co przy odrobinie dobrej woli możnaby nazwać frytkami była bardzo pożywna, ale też i inne zadanie spełniała doskonale. Inspektor był nienachalny, podążając zawsze idealnie dziesięć kroków za Hieną, czasem błyskając okrągłymi jak u Pottera okularami w pomarańczowym blasku świateł rezerwowych. Po każdej robocie i teście dopiero co naprawionej broni pojawiał się znienacka, jakby spod ziemi wyrósł, choć przecież cały czas niby był widoczny, i zaznaczał w teczkach "zrobione". Jednak ilekroć musiał to robić, z jakiegoś powodu krzywił się, spoglądając to na kartki, to na baumańca.

 

Zadziwiająca była jednak zupełnie inna sprawa. Okazywało się że na bardziej odległych od Sojuszu, niemal peryferyjnych stacjach broń stricte metrowa była mniej powszechna, niż by się to mogło wydawać, zastępowana wszelkiej maści domowymi przeróbkami tego, co dało wykopać się z ruin. Oczywiście jakość takich tworów była bardzo zróżnicowana, niektóre usterki były wywołane takim właśnie samowolnym przerabianiem wykopanego skądś AN, RPK, Wała czy inne tam AK. Jednakże większość tutejszej broni strzeleckiej innej niż strzelba i pistolet stanowiła broń przedwojenna. Na jakieś niezwykłe skarby Feliks na razie nie trafił.

 

***

 

Otoczenie nie zmieniło się właściwie wcale, korytarz wciąż pozostawał cichy, spokojny, właściwie martwy. Jednak nie dla Jurija, który zaprzągł swój umysł do niemal nadludzkiego wysiłku skupienia tak mocnego, że prawie zerwał kontakt z rzeczywistością. Nie zrobił tego sam z siebie, całym sobą czuł jak jakaś niewidoma moc ciągnęła go ku sobie, jednak czy chciał się tej mocy poddać, czy chciał zaufać Metru, zobaczyć, co chce zrobić?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdrawka zastanowiła się nad odpowiedzią. Zerwałą kontakt wzrokowy, patrząc gdzieś ponad głowę naczelnika.

- Może stalkerom, może innym w metrze... Nawet na Oktiabrskiej od czasu do czasu coś z tunelu wyłaziło, to przestałam się bać i zaczęłam badać. Żadne tam ratowanie świata, czy bohaterstwo. Chcę więcej wiedzieć i już. Ludzie mają tendencję do wkładania łap w błoto, żeby zobaczyć co w nim jest. No i ja też chcę wiedzieć co jest w tym błocie, które mnie otacza. To chyba jest pożyteczne. Niektórzy zbierają grzyby, inni robią przy świniach, a ja robię przy nowych formach życia. Trochę już tego mam. Ale bardziej przydaje się to, co na górze - wskazała na powierzchnię. - Tam mnie jeszcze nie zaniosło. Przeszłam przez spory kawał metra, czasem szłam całkiem sama, ale i tak póki co nikt mnie na powierzchnię puścić nie chciał, więc to jest teraz mój cel. Na górze dzieje się więcej - zakończyła z przyjaznym uśmiechem, wdzięczna naczelnikowi za wezwane pomocy do mutanta.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jura jechał na karawanie, siedząc dość wygodnie. O ile dało się wygodnie siedzieć na wagoniku wyłożonym skrzyniami. Wtedy stało się coś co innych mogło wprawić w zakłopotanie. Chłopaczynie nagle zaczęła ciec krew z nosa, a on jakby odpłynął, przyjmując to co dawały mu mroki tunelu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hiena pracował naprawiając ten złom, że zaczęło mu się nudzić i miny tego kolesia występowały stanowczo za rzadko. Postanowił więc zrobić mu małe przedstawienie typowo w stylu "hearthbreaking". Udał się więc z papierami niezrobionych jeszcze broni do toalety. Na początku zaczął niesamowicie stękać i jęczeć, a następnie zaczął swój poetycki monolog. - Kurwa, ale się leje, te tłuste żarcie musiało mi zaszkodzić. I jeszcze papier się skończył, ech. Przynajmniej to nie jest problemem w tej chwili. Przezorny zawsze ubezpieczony - wziął trochę papieru toaletowego, który oczywiście w kabinie był i potarł parę razy o nogę, by zasymulować dźwięk podcierania się i ciągnął dalej. - Nawet niezły gnat to był. Był. Teraz przez ten syf, to takie straszne gówno jest, hehe. Chuj, przynajmniej już mniej roboty jest dla mnie. Przyjemna praca - wstał, podrapał się po tyłku, pierdnął i poszedł dalej pracować. Gdy mijał inspektora poczęstował go szerokim uśmiechem, poklepał po ramieniu i powiedział. - Było ciężko, ale dałem radę. Jednak nie wchodziłbym tam przez dłuższą chwilę bez maski.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy Zdrawka zdecydowała się jednak patrzeć gdzieś w dal, jak prawdziwy uczony objaśniający swoje badania, naczelnik nie naciskał i po prostu sobie słuchał. Czasami tylko lekko zmienił pozycję, ale nie przerywał ani nie zajmował swojej uwagi czymś innym. W tak zwanym międzyczasie - zdumiewające jak szybcy mogli być strażnicy, kiedy naprawdę chcieli - w pokoju zjawił się medyk z asystentem, po czym ledwo spojrzał na swojego przywódcę i natychmiast, bez słowa, zabrał się do roboty. Znaczy, w tym wypadku do ostrożnego przenoszenia pacjenta. Mutant zareagował gardłowym warknięciem i ruchem  tak niemrawym, że aż szkoda było patrzeć.

- Się nie martwi - burknął do Zdrawki asystent o aparycji stacyjnego byczka tuż przed wyjściem. - Temu ło nic nie będzie. Koło bolnicy go położym.

- A to ci się zamarzyło - naczelnik odrzekł na ostatni fragment wypowiedzi dziewczyny samemu mimowolnie się uśmiechając. Wyglądało to tak, jakby słońce znienacka zaświeciło nad Grenlandią w środku nocy polarnej. Albo jak światełko w zajebiście długim tunelu. - Na powierzchni faktycznie dzieje się więcej, ale powiedziałbym, że trochę za dużo jak na nieuzbrojoną dziewczynkę z ciekawym kolegą. Trzymasz gdzieś te swoje badania, mówisz o nich komuś, czy tylko o tak, w głowie je masz, niespisane?

 

[Po odpowiedzi Zdrawka może się pożegnać i wyjść, jeśli chce.]

 

***

 

Inspektor, który miał na tyle wyczucia, by w czasie całej mistyfikacji stać odpowiednio daleko od kibla, wyglądał dość ciekawie. Nawet nie niewyraźnie, wręcz przeciwnie. Sprawiał wrażenie Terminatora, który skanuje swój cel tuż przed odpaleniem w niego z granatnika, sprawiał wręcz wrażenie jakby sama moc gniewu perfekcjonisty mogła sprawić, że Hiena padnie na ziemię, zwijając się z bólu. Co ciekawe, nie zarumienił się nawet, zamiast tego bardzo pobladł.

 

Robota jak robota, pojawiła się, przeszła i minęła. W czasie napraw i testów sprzętu stacyjnego żadne skarby nie nawinęły się baumańcowi i w końcu nadszedł czas złożenia naczelnikowi raportu. W międzyczasie inspektor bardzo nerwowo wertował tekę, jakby czegoś szukając. Ostatecznie gdy doszedł do końca, położył rękę na czole i głośno wypuścił powietrze. Odszedł, słaniając się lekko i zostawiając Feliksa sam na sam z alternatywnym zarobkiem, to jest z szukaniem roboty wśród prywatnych właścicieli. Teraz pozostawało tylko takich znaleźć.

 

***

 

Osuwający się w chętny na przyjęcie go mrok mężczyzna usłyszał jeszcze kilka zaskoczonych okrzyków nim zerwał kontakt ze światem zewnętrznym, fizycznym. Jego postrzeganie przestawiło się na zupełnie inne tory, zmysły zastąpiły odczucia. Wszystko było niezwykle wyraziste, trafiało prosto do jego umysłu, a może duszy? Podobnych rzeczy doświadczał bardzo, bardzo rzadko. Ostatni raz wtedy, kiedy musiał uciekać z rodzinnej stacji...

 

Zegar, maszyna, organizm. Jednocześnie żywy i martwy. Potężny, lecz zmuszony by czasem polegać na innych. Pyłek, nic nieznaczące ziarnko piasku w trybach i wszystko psuje się, staje. Wizja pojawiła się i zniknęła, zepchnięta w otchłań, jakby ktoś nie chciał, by Jurij ją widział.

 

Krąg postaci, wyniosłych, spoglądających z dziwną mieszaniną pogardy i współczucia na krzątających się gdzieś tam, w dole, wygłodniałych, brudnych katorżników. Ludzi o znajomych twarzach... Ta wizja pozostała chwilę dłużej. Bił od niej smutny chłód, jak od Miasta na górze.

 

Wreszcie ostatnia, najważniejsza i dotycząca spraw bieżących, utrzymała się najdłużej ze wszystkich. Przedstawiała młodego człowieka o niewidocznej twarzy stojącego przed bogatym kramem pełnym niesamowitości wszelkiego rodzaju. Wszystko co tylko mógł sobie wymarzyć, na wyciągnięcie ręki. Jednak człowiek miał tylko niewielką sakiewkę, w niej tylko kilka kulek, jedną jakby szczególnie zadbaną. Jurij poczuł, że skoro stoi przed kramem, na rynku, to przecież chyba można się targować. Prawda?

 

Obudził się sam z siebie, wciągając haust powietrza jak ryba wyjęta z wody. Ludzie dookoła poruszyli się nerwowo.

- Jednak żyjesz?! - ktoś zapytał z niedowierzaniem. Posypały się szepty.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jura zakaszlał od zbyt nagle nabranego powietrza, szybko obejrzał się po ludział i sprawdził czy ma przy sobie broń.

 

-A czemu miałbym niby nie żyć? Jeszcze nigdy nie umarłem.

 

Zebrał się na słaby żart, ale tak naprawdę analizował teraz co się zmieniło, czy nic mu nie jest i co mogły znaczyć te wizje, choć już samo pojawienie się ich dodało mu otuchy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dimitri zamyślił się. Nie sprawdzał cen po tym jak Hanza się pojawiła na stacji, nie był pewny czy to co powiedział jego "pracodawca" to cała prawda czy coś ukrywał. Ale wolał to, niż siedzieć tutaj. Zwłaszcza, że pamiętał ciągle o warcie i swoim straconym palcu. 

- Dobra biorą tą robotę - Odpowiedział - Daj mi ten papier do podpisania i powiedz kiedy i gdzie się zbieramy. Bo muszę jeszcze iść kupić jakieś żarcie na drogę - Powiedział dopijając swój trunek. - I mam nadzieję, że ochrona jest tak dobra jak mówisz - Tutaj pozwolił sobie na lekki uśmiech. Mimo wszystko częściowo wierzył swojemu "pracodawcy" co do ochrony i zapłaty.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hiena stwierdził, że nie chce mu się szukać i robić po stacji, więc poszedł do baru i zagadał do barmana. - Witam, ty zapewne wiesz kto w pijackich przechwałkach drze się, że ma najlepszą broń na stacji i wiesz, czy potem jego słuchacze byli w podziwie, czy go jechali jak sukę. Szukam po stacjach rzadkich gnatów lub części do nich, a tobie opłaca się mi pomóc. Rozumiemy się? - Na znak, że nie żartuje potrząsnął zamkniętą pięścią, w której wcześniej ukrył trzy naboje wojskowe i popatrzył mu w oczy z uśmiechem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Broń przydziałową - prostą metrową wariację stena - Jurijowi oczywiście zabrano, jednak swojego makarowa wciąż miał przy sobie. Kiedy zaczął macać się aby nabrać pewności, ktoś podsunął mu tego pseudostena, uśmiechając się niezręcznie. Żart faktycznie był dość niemrawy, albo nie w porę rzucony, bowiem rozległy się tylko krótkie, urwane śmiechy, niektóre szybko przerodziły się w kaszel. Samemu mężczyźnie nic się nie stało, jednak wzrok, jaki napotykał ze strony swych towarzyszy świadczył, że pod jego nieobecność musiało się coś ciekawego przydarzyć. Cóż, przynajmniej nikt nie zginął. Za co coś się zmieniło. Ciemność tuneli przestała być dla Jury zimna i obca, jakby ktoś ponownie raczył zwrócić baczny, ale nie złowieszczy wzrok w jego stronę. Coś wciąż nie dawało mu do końca spokoju. Pamiętał dobrze odczucia i wizje, lecz interpretacja znikąd nie nadchodziła. Widocznie Metro uznało, że powinien radzić sobie sam, przynajmniej na razie.

 

***

 

Świstek do podpisania pojawił się i, zaraz po tym jak Dymitr uwiecznił na nim swoje imię i nazwisko, równie szybko zniknął. Nie dało się uchwycić niczego, co było na nim zapisane, może to przez światło, może przez podejrzanie małe literki. Tak czy inaczej słowo się rzekło, kobyłka u płota. Nowy szef chłopaka uśmiechnął się promiennie, jowialnie uścisnął mu dłoń i zaświadczył, że ten nie pożałuje swojej decyzji. Wspomniał też o tym kiedy dokładnie wyruszają oraz skąd. Ciekawa była jedna rzecz, mianowicie fakt, że spotykali się przy śluzie, lecz po złej stronie stacji. Teraz wszystko, co było do zrobienia, to już tylko zaopatrzenie się na podróż oraz może się jakieś drobne do niej przygotowanie, jednak decyzja co kupić i ile nabojów sobie zostawić pozostawała w gestii samego Iskry.

 

***

 

Barman, jak to typowy barman nie szukający zwady i kłopotów najpierw się nieco przestraszył gościa i sposobu, w jaki ów mówił. Doskonale świadczył o tym jego nieco rozbiegany wzrok oraz ręka, która bardzo szybko zniknęła gdzieś pod zestawem skrzyń pełniących zaszczytną rolę szynkwasu. Później na całe szczęście uspokoił się, a po usłyszeniu naprawdę bardzo wymownego brzęku zamkniętej pięści nawet się sprawą zainteresował. Zamyślił się, wyciągając rękę spod lady i opierając na niej szczeciniasty łeb.

- Był tu taki jeden z szybkostrzelną bronią. Nieduża rzecz, kopa też nie miała, ale ćkała ołowiem jak pierdolnięta. Z przodu trochę kwadratowa. Nie wiem jak się to-to nazywało, ale narysować mogę - powiedział powoli, po czym wziął kawałek sadzy i paluchem wyrysował kształt broni. Doświadczony i obyty rusznikarz natychmiast rozpoznał P90, chyba z czymś u dołu doczepionym, ale po tym bohomazie ciężko było stwierdzić. - Facet zawinął się na WDNH, potem nie wiem, mówi się, że nasi zbieracze widzieli go na górze.

 

[Naczelnik oddał Zdrawce jej notatki, życząc powodzenia i szczęścia, ale tego i tak byłoby za mało na posta. Jeżeli masz jakieś specjalne plany, to proszę bardzo, jeżeli nie, to w następnym poście odpiszę i tobie, Oksy, że odwiedzasz mutanta i doprowadzasz się do porządku. Ktoś wie co dzieje się z izym, tak przy okazji?]

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dziękuję za informacje i poprzedni posiłek - położył na ladzie zapłatę, skłonił się i wychodząc powiedział.  - Cholerstwo wspaniale się sprawdziło. - I Hiena poszedł szukać jakiegoś środka transportu na WDNH, ponieważ znał opowieści o tunelach na całym sojuszu i skoro dwa razy już było dziwnie, to wolał teraz przelecieć przez nie. Mimo, że do przejścia miał bardzo niewiele. Jednak był zdeterminowany i jeśli nic nie znajdzie, to pójdzie na piechtę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dimitri postawił kubek na stole. 

- Dobrze panowie. To ja będę się zbierał - Powiedział spokojnie. - Widzimy się na miejscu - Wstał i oddalił się od stolika. Po chwili był już na zewnątrz. Musiał zobaczyć jak wyglądają ceny jedzenie. 16 kulek to nie dużo. Postanowił najpierw zobaczyć jakie są ceny, Następnie wrócić do swojej kwatery, zobaczyć co może ze sobą zabrać a potem kupić jedzenie i pójść w ustalone miejsce. Musiał to zrobić w miarę sprawnie, bo nie był pewny ile czasu mu to wszystko zajmie. A wolał się nie spóźnić. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Barman uśmiechnął się przymilnie, a naboje zagarnął szybciej niż baumaniec zdołał mrugnąć, przeliczając je zgrabnymi ruchami palców. Odkiwał głową na ukłon, po czym zajął się swoimi sprawami. Zresztą tak samo jak Hiena, który zebrał już wszystkie potrzebne informacje, zapłatę za ogarnięcie całego różnej maści badziewia na tej stacji też otrzymał, a dodatkowa robota jakoś się nie nawinęła. Mężczyzna udał się w kierunku peronów, poszukując kogoś, kto zechciałby go przewieść do WDNH, najlepiej w zamian za ochronę, bo przynajmniej naboje zostałyby tam, gdzie powinny. Opowieści, jakie krążyły po stacjach, dotyczące różnych zdarzeń w tunelach, prawdziwych lub nie, ułatwiały mu to zadanie. W Hanzie jechanie tylko za bycie strzelcem nie było zbyt częste, tutaj właściwie każdy chciał dodatkowej spluwy. Z tym, że nikomu jakoś nie było spieszno gwarantować bezpieczeństwa przejazdu, płacić dodatkowej ochronie czy inne takie.

 

***

 

Zdrawka po pożegnaniu się z naczelnikiem natychmiast udała się prosto do tutejszego lazaretu, lub jak woleli mieszkańcy - szpitala. Oczywiście mutant nie mógł leżeć razem z resztą pacjentów, ulokowanie go tam byłoby tak nieodpowiedzialne, że aż prawdopodobne. Na szczęście tym razem ludzie okazali się być całkiem rozważnymi stworzeniami. Stworzenie leżało sobie z boku, w naprędce przygotowanej salce do tej pory służącej jako... kostnica. Zajmowała się nim wykwalifikowana, choć widoczne było, że mocno niepewna swoich działań ekipa. W tej konkretnej chwili próbowali ostrożnie rozkminić, co właściwie było w biednym zwierzęciu uszkodzone i jak możnaby się tam dostać.

 

***

 

Ceny na tutejszym targowisku nagle podskoczyły, i to tak bardzo, że każda pierdoła kosztowała dużo, dużo więcej niż była faktycznie warta. Nie potrzeba było do tego zmysłu handlowego, nawet niezbyt obyty Iskra był w stanie stwierdzić na pierwszy rzut oka, że coś tutaj jest mocno nie tak. Jednak dało się zauważyć coś jeszcze. Handlarze badawczo przyglądali się każdemu obecnemu, a jeżeli ich spojrzenia napotykały na kogoś zapewne znajomego, rozjaśniali się i gestem takiego kogoś przywoływali. Później następowała przyciszona rozmowa, a potem normalne kupowanie. Niestety jak dotąd nikt nie zakrzyknął wesoło na widok Dymitra. I co teraz?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...