Skocz do zawartości

Czerwona wstęga [NZ][Violence][War][Aviation]


WilczeK

Recommended Posts

Witam!

 

Wreszcie, po niemal roku zwlekania, postanowiłem zabrać się za pisanie mojego pierwszego Fan-Fica. ,,Czerwona wstęga'', jak na tą chwilę, ma składać się z trzech części, każda po kilka rozdziałów. Dodatkowo postanowiłem tworzyć  jego dwie wersje, jedną- wraz z wykonaniami prze zemnie artami, jak i dla tych, co nie dadzą się kupić obrazkami.

Przyszłe cześć są daleką i niepewną przyszłością, dlatego zacznijmy od tej, która własnie ma początek. 

Jak pisałem wcześniej, pomysł na FF zrodził się już rok temu i jak można się spodziewać, ulegał ciągłym zmianom. Jest to moja pierwsza próba pisania opowieści, więc możecie się spodziewać naprawdę wszystkiego. Na pewno natkniecie się na rożnego rodzaju błędy, ponieważ tekst nie był sprawdzony przez korektora.  Jednak mam nadzieje, że znacznej większości czytelników nie będą one przeszkadzać. Tu muszę podziękować Foley-owi, który jako pierwszy prereader, dzielnie wytrzymał  pierwszą, ogromną falę błędów jaką na niego przypuściłem i pomógł mi w jako takim ogarnięciu tego bałaganu.

 

Wersja poprawiona - już niedługo. 

 

SZUKAM KOREKTORÓW I PREREARDERÓW DO KOLEJNYCH ROZDZIAŁÓW.- PW

Edytowano przez WilkU
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poswięciłem dziesięć minut mego cennego czasu na przeczytanie twojego dzieła.

No cóż. Nie ma tu zbyt wielu błędów, kilka drobnych stylistycznych, ale pod tym względem jest dobrze. Nie wyhaczyłem też błędów ortograficznych, ale problem leży gdzie indziej.

Prolog. Mamy ?pobojowisko?, dwóch pilotów, czwórka zapewne zginęła. A potem, w pierwszym rozdziale historię z życia młodego ogiera, pasjonata samolotów. Calość jest troszkę przewidywalna - zaraz będziemy mieli jakąś wojnę, młodzieniec nie na wiele się przyda, ale z czasem nabierze umiejętności i odegra niemałą rolę. Chyba że tego unikniesz i ogier będzie opisywał wydarzenia jako szary obywatel, mrówka w mrowisku, niczym nie wyróżniający się żołnierz. Moim zdaniem tak byłoby ciekawiej.

Ale to, co mamy na razie... jest nudne. Rozdział pierwszy niczym mnie nie przekonał, by kontynuować czytanie tego fika. Wiadomo, w końcu wydarzy się coś grubszego (oby nie za szybko)(oby nie za wolno), ale mamy historię o tym, jak stronę przekonywał się do lotu, potem stronę ,,technicznego" opisu lotu, problem w locie, reprymendę od wuja i skruchę. Chciałbym zobaczyć, jak z tego nudnego początku stopniowo rozwija się ciekawa historia. Nie za szybko, nie za wolno.

Pozdrawiam i życzę połamania pióra.

Z męką wytapatalkowane z Samsunga Galaxy Note 4

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prolog. Mamy ?pobojowisko?, dwóch pilotów, czwórka zapewne zginęła. A potem, w pierwszym rozdziale historię z życia młodego ogiera, pasjonata samolotów. Calość jest troszkę przewidywalna - zaraz będziemy mieli jakąś wojnę, młodzieniec nie na wiele się przyda, ale z czasem nabierze umiejętności i odegra niemałą rolę. Chyba że tego unikniesz i ogier będzie opisywał wydarzenia jako szary obywatel, mrówka w mrowisku, niczym nie wyróżniający się żołnierz. Moim zdaniem tak byłoby ciekawiej.

 

Mógłbym tu napisać co i jak, ale to byłby po prostu spoiler, ale mam nadzieje że twoje założenia zostaną szybko rozwiane, jak przeczytasz resztę, albo i nie. 

 

 

Ale to, co mamy na razie... jest nudne. Rozdział pierwszy niczym mnie nie przekonał, by kontynuować czytanie tego fika. Wiadomo, w końcu wydarzy się coś grubszego (oby nie za szybko)(oby nie za wolno), ale mamy historię o tym, jak stronę przekonywał się do lotu, potem stronę ,,technicznego" opisu lotu, problem w locie, reprymendę od wuja i skruchę. Chciałbym zobaczyć, jak z tego nudnego początku stopniowo rozwija się ciekawa historia. Nie za szybko, nie za wolno.

 

Jak już pisałem, jestem świadomy tego że Rozdział I to lekkie przynudzanie, ale jest złem koniecznym dla dalszego rozwoju sytuacji. 

Edytowano przez WilkU
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tym razem będzie krótko, bo i czasu mam niewiele.

Mimo że nie jestem fanem lotnictwa, to jednak spodobał mi się profesjonalizm w tej kwestii. Z pozostałych spraw, ciężko wydać wiążącą ocenę, skoro to wszystko dopiero się zaczyna. Niemniej, myślę, że może z tego wyjść ciekawa historia, dlatego trzymam kciuki i życzę powodzenia w dalszym pisaniu.

Jak na debiut, uważam że jest dobrze :rd6:

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patrzę, nowość. Patrzę, krótka nowość. Czytam, kiepska krótka nowość...

Najpierw pozwolę sobie zauważyć, że słusznie poszukujesz pomocników, bo miejscami ten tekst nie przedstawia wcale wysokiego poziomu stylistycznego. Błędów jest tutaj mnogość i to stylu różnorakiego - powtórzenia, błędy interpunkcyjne, składniowe i kilka ortograficznych, zjedzone końcówki... Korekcja opowiadania jest konieczna, a równie konieczne jest włożenie większej pracy w opisy, bo w swojej obecnej postaci, złożonej z garstki prostych zdań licho ze sobą połączonych i, cóż, nieciekawych, są one po prostu słabe.

Pomimo tak zniechęcajacego początku, dobrnąłem do końca pierwszego rozdziału... ledwo. W miarę czytania dostrzegałem coraz więcej błędów, a historia jak na razie jest wręcz infantylna. Kompletnie nie przemawia do mnie pomysł, że młody ogier, w dodatku pegaz, ot tak zbudował sobie w garażu samolot jakby któregoś dnia, przy porannej kawce, po prostu postanowił to zrobić, bez żadnej wyraźnej motywacji. Gdzie podziały się oznaki jego pasji? Gdzie marzenia? Gdzie te cudowne uczucia zwiazane z lataniem ? (heh, pegaz może coś takiego czuć?)

Powiem szczerze, po pierwsze nie widać, że poświęciłeś tym kilku stronom rok pracy, a po drugie nie czuć w tym Twojego zainteresowania lotnictwem. Prawda, są pewne opisy techniczne, ale nie ma w nich ni odkrywczego - przecietny laik nie dowie się nicczego nowego i nie zaintereuje się takimi opisami.

Niestety, tekst jak na razie nie przedstawia wielkiej wartości i nie zachęca by wyczekiwać ciągu dalszego, i to nie tylko z powodu tak kiepskiego wstępu. Bolączką jest perspektywa głównego motywy opowiadania, która to zapowiada się na naiwną bajeczkę przestawioną już setki razy w chyba każdym filmie, którego akcja dzieje się w czasach okołowojennych a bohaterem jest młody marzyciel. Coś takiego naprawdę trudno jest przedstawić ciekawie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patrzę, nowość. Patrzę, krótka nowość. Czytam, kiepska krótka nowość...

Najpierw pozwolę sobie zauważyć, że słusznie poszukujesz pomocników, bo miejscami ten tekst nie przedstawia wcale wysokiego poziomu stylistycznego. Błędów jest tutaj mnogość i to stylu różnorakiego - powtórzenia, błędy interpunkcyjne, składniowe i kilka ortograficznych, zjedzone końcówki... Korekcja opowiadania jest konieczna, a równie konieczne jest włożenie większej pracy w opisy, bo w swojej obecnej postaci, złożonej z garstki prostych zdań licho ze sobą połączonych i, cóż, nieciekawych, są one po prostu słabe.

 

No, jakby nie patrzeć, z jakiś powodów ich szukam, nie?

 

Co do opisów, postaram się pisać je bardziej spójne i rozbudowane

 

 

Pomimo tak zniechęcajacego początku, dobrnąłem do końca pierwszego rozdziału... ledwo. W miarę czytania dostrzegałem coraz więcej błędów, a historia jak na razie jest wręcz infantylna. Kompletnie nie przemawia do mnie pomysł, że młody ogier, w dodatku pegaz, ot tak zbudował sobie w garażu samolot jakby któregoś dnia, przy porannej kawce, po prostu postanowił to zrobić, bez żadnej wyraźnej motywacji. 

 

Dziwne, nie przypominam sobie o tym, abym pisał, że on tak po prostu go sobie z niechcenia  zbudował ''w pewną wolna niedzielę''. Może przydało by ci się bardziej przyjrzeć? 

 

 

Powiem szczerze, po pierwsze nie widać, że poświęciłeś tym kilku stronom rok pracy, a po drugie nie czuć w tym Twojego zainteresowania lotnictwem. Prawda, są pewne opisy techniczne, ale nie ma w nich ni odkrywczego - przecietny laik nie dowie się nicczego nowego i nie zaintereuje się takimi opisami.

 

Nie pisałem tych stron przez rok. :ming: To idea napisania FF, siedzi mi od roku w głowie. Co do opisów, dziwne. Specjalnie nie chciałem przeginać żeby nie skończyło się na czytaniu z otwartą (co najmniej) Wikipedią. Może czas zmienić te spostrzeżenie?

 

 

Niestety, tekst jak na razie nie przedstawia wielkiej wartości i nie zachęca by wyczekiwać ciągu dalszego, i to nie tylko z powodu tak kiepskiego wstępu. Bolączką jest perspektywa głównego motywy opowiadania, która to zapowiada się na naiwną bajeczkę przestawioną już setki razy w chyba każdym filmie, którego akcja dzieje się w czasach okołowojennych a bohaterem jest młody marzyciel. Coś takiego naprawdę trudno jest przedstawić ciekawie.

 

No, cóż mogę powiedzieć. Mam nadzieje że następne rozdziały będą leprze, bo zniechęcić się nie dam. 

Kocham te wszystkie próby przewidywania.  :x

Edytowano przez WilkU
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałem.

No cóż, w przeciwieństwie do Johnny'ego nie wydaje mi się, aby Curtiss (plusik za to imię) sam popełnił ten samolot - wygląda to raczej tak, jakby jego wujek miał go od dawna i albo prowadził szkołę pilotażu, albo był rolnikiem i miał naprawdę duże pole (no bo musiał być jakiś powód, dla którego trzymał samolot w garażu - to cholerstwo żre kasę jak jasny pieron, a wujek nie wygląda na krezusa).

Widziałem gorsze debiuty, ale ewidentnie musisz popracować nad dwiema rzeczami: opisami i psychologią postaci. Co do pierwszego, opowiadanie często cierpi na niefortunny dobór słów i wyrażeń (słup ognia spowijający silnik rozbitego samolotu sugerowałby, że trafił w jakiś gazociąg - płonący silnik robi raczej dużo dymu i niewiele ognia). A drugie...

Po pierwsze, motywacje Curtissa. Zaznaczasz, że samoloty nie były w Equestrii popularne, co jest w zasadzie zgodne z kanonem, a wśród pilotów przeważały ziemniaki, co też jest logiczne. Ale czemu, na miłość Jamesa Smitha McDonella, naszego protagonistę tak bardzo kręcą samoloty, skoro jest pegazem i może sobie fruwać bez ich pomocy? Nie mówię, że musi to być od razu jakaś wada skrzydeł czy rozbudowana historia z przeszłości, ale powinieneś mu przynajmniej dać jakiś powód, choćby tak trywialny jak "od dziecka lubił maszyny, a odkąd w szkole zobaczył papierowy samolot, zastanawiał się, jak cięższy od powietrza przedmiot martwy może latać".

A po drugie, zachowanie jego wujka. G :yay: wniarz pomimo wyraźnego zakazu wsiadł do samolotu bez instruktora, po czym mało się nie rozbił. O ile scena ochrzanu jest zrozumiała i logiczna, o tyle zdjęcie szlabanu zaraz po jego nałożeniu uważam za zdecydowanie nieuzasadnione, zwłaszcza że argumenty młodego brzmią jak wtórna racjonalizacja tego, że on po prostu bardzo chce fruwać.

A jeśli są jakieś inne powody, to czytelnik powinien o nich wiedzieć w momencie czytania.

Aha, jeszcze jedno. Jestem raczej miłośnikiem kolei niż lotnictwa i cała moja wiedza o samolotach pochodzi z serialu "Katastrofa w przestworzach", forum lotnictwo.net.pl, osobistych doświadczeń z perspektywy pasażera oraz tego, co sam sobie doczytałem na wikipedii... ale mam wrażenie, że wysokościomierze skaluje się raczej w stopach, a szybkościomierze w węzłach. (Tak, wiem, że to inny świat, ale jak się wprowadza zmiany przy implementacji rozwiązań z naszego świata, musi być dla nich jakieś uzasadnienie - a kanonicznie kuce używają stóp).

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki poras za twój czas!  :aj5:

 

Przeczytałem.

No cóż, w przeciwieństwie do Johnny'ego nie wydaje mi się, aby Curtiss (plusik za to imię) sam popełnił ten samolot - wygląda to raczej tak, jakby jego wujek miał go od dawna i albo prowadził szkołę pilotażu, albo był rolnikiem i miał naprawdę duże pole (no bo musiał być jakiś powód, dla którego trzymał samolot w garażu - to cholerstwo żre kasę jak jasny pieron, a wujek nie wygląda na krezusa).

.

.

.

Po pierwsze, motywacje Curtissa. Zaznaczasz, że samoloty nie były w Equestrii popularne, co jest w zasadzie zgodne z kanonem, a wśród pilotów przeważały ziemniaki, co też jest logiczne. Ale czemu, na miłość Jamesa Smitha McDonella, naszego protagonistę tak bardzo kręcą samoloty, skoro jest pegazem i może sobie fruwać bez ich pomocy? Nie mówię, że musi to być od razu jakaś wada skrzydeł czy rozbudowana historia z przeszłości, ale powinieneś mu przynajmniej dać jakiś powód, choćby tak trywialny jak "od dziecka lubił maszyny, a odkąd w szkole zobaczył papierowy samolot, zastanawiał się, jak cięższy od powietrza przedmiot martwy może latać".
 

 

Nie jest to żadna tajemnica, więc trochę naprostuje. Na forum jest temat z tym OC'kiem i tam jest cała jego historia, można go poszukać, albo jeszcze poczekać. Ponieważ zamierzam dać niebawem odświeżoną wersję tamtego tematu. Ostatnią możliwością jest, oczekiwanie na kolejne rozdziały w których to będziemy stopniowo poznawać głównego bohatera. 

Prawda jest taka że będzie wiele pozornych niedociągnięć, wyjaśnianych w późniejszych rozdziałach. 

Ale i tak należy się + za spostrzegawczość, wiesz co właśnie przeczytałeś.  I to się liczy!

 

 

A po drugie, zachowanie jego wujka. G  :yay: wniarz pomimo wyraźnego zakazu wsiadł do samolotu bez instruktora, po czym mało się nie rozbił. O ile scena ochrzanu jest zrozumiała i logiczna, o tyle zdjęcie szlabanu zaraz po jego nałożeniu uważam za zdecydowanie nieuzasadnione, zwłaszcza że argumenty młodego brzmią jak wtórna racjonalizacja tego, że on po prostu bardzo chce fruwać.
A jeśli są jakieś inne powody, to czytelnik powinien o nich wiedzieć w momencie czytania.

 

Też będzie to wszystko wyjaśnione, w czasie trwania akcji. Po prostu nie chciałem wszystkiego dawać na tacy.

 

 

 

Aha, jeszcze jedno. Jestem raczej miłośnikiem kolei niż lotnictwa i cała moja wiedza o samolotach pochodzi z serialu "Katastrofa w przestworzach", forum lotnictwo.net.pl, osobistych doświadczeń z perspektywy pasażera oraz tego, co sam sobie doczytałem na wikipedii... ale mam wrażenie, że wysokościomierze skaluje się raczej w stopach, a szybkościomierze w węzłach. (Tak, wiem, że to inny świat, ale jak się wprowadza zmiany przy implementacji rozwiązań z naszego świata, musi być dla nich jakieś uzasadnienie - a kanonicznie kuce używają stóp).

 

Wysokościomierz to pojęcie bardzo względne. Mamy mierzoną wysokość bezwzględną(względem średniego poziomu morza), rzeczywistą(mierzona od poziomu terenu), względną ( względem najbliższego lotniska).  W czym jest podawana? Różnie, żaden sowiecki/rosyjski konstruktor nie da ci do samolotu wysokościomierza w stopach. Czyli to jest zależne od kraju, ale dąży się do ujednolicenia. Podobnie z prędkością. 

 

Amerykanie używają stóp. Maszyna z I rozdziału, jest  wzorowana na P-40B (też nie bez powodu). Ale nie byłem świadom że stopy są używane w kanonie. To było dla mnie trochę straszne i nielogiczne, dlatego chciałem tego uniknąć.  

 

Tak czy siak dzięki za przeczytanie. Teraz widzę że trzeba zaktualizować szybko  ten nowy temat z OC i wstawić jako zalecaną część opowieści. 

Edytowano przez WilkU
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...
×
×
  • Utwórz nowe...